Urzędnicze hulanki i swawole

Transkrypt

Urzędnicze hulanki i swawole
Warszawa 04.02.2013
m.j.andrzejak
Puławska 29/43
02-508 Warszawa
tel. 517 10 22 13
Urzędnicze hulanki i swawole
Jedzą, piją, może nawet lulki palą i coraz częściej docierają do nas głosy o nieudolności rodzimej
biurokracji nie potrafiącej wydawać unijnych pieniędzy. Jest to wysoce niepokojące, bo ledwie
starcza na cokolwiek, a przecież rządy w Polsce sprawują liberałowie. W książce Biurokracja,
napisanej w 1944, Profesor Ludwig von Mises mówi, że znakiem szczególnym biurokraty jest to, że
zamiast zyskiem kieruje się koniecznością następstw zasad przez siebie stanowionych, bez względu
na ich sens. Mises zwraca uwagę, że biurokracja tak rozumiana nie może być oceniona przez
pryzmat zysków i strat. Biznes również ma biurokratyczne aspekty, ale wolny rynek nakłada limity
na ten sposób realizacji zysków. Przeciążenie biurokratyczne biznesu zmniejsza zyski przez
osłabianie sprawności, innowacji i morale. Mises mówi, że biznes i rząd różnią się kardynalnie,
i metody odpowiednie dla jednego są obce drugiemu. Dlatego plany przyniesienia metod
biznesowych do sfery administracyjnej kończą się niepowodzeniem. Obraz jest nawet daleko
bardziej ponury niż nakreślony przez Mises'a. Według Bradley'a Millera biurokrata jest nie tylko
niezainteresowany robieniem dobrej roboty według biznesowych standardów; jej wykonanie
według tych standardów kosztowałoby go utratę pracy. Dobry wojownik anty-ubóstwa nie powinien
mieć z nim nic wspólnego, gdyż wykorzeniając ubóstwo, traci status biurokraty, więc w wojnach
przeciw ubóstwu nie myśli o wygranych, ale o tym aby je nieskończenie rozwijać. To zmniejsza
liczbę tych, którzy utrzymują się z pracy i powiększa liczbę tych, którzy głosują na nich 1.
Powiększa jednocześnie biurokrację, gdyż mogłaby sobie nie poradzi z coraz większą ilością
petentów i spraw oraz problemów, które sama stwarza.
Dobrym przykładem wcielania w życie filozofii biurokracji jest Agencja Restrukturyzacji
i Modernizacji Rolnictwa. Agencja zbudowała z pieniędzy publicznych za setki milionów złotych
system informatyczny. I dalej go rozbudowuje. System nazywa się OFSA – PROW i zawiera
między innymi moduł do monitorowania terminów składania wniosków o płatność, który
automatycznie pobiera taką informację z generowanej przez system umowy o pomoc. Korzystający
z takiej pomocy zanim podpisze umowę określa we wniosku o pomoc termin złożenia wniosku
o płatność, a pracownik obsługujący klienta datę tę wprowadza do systemu, z którego drukowany
jest standardowy egzemplarz umowy. Otrzymujący pomoc zobowiązują się w niej do składania
w określonych terminach wniosków o płatność. Gdy tego nie zrobią, mogą pomocy nie otrzymać.
Wszystko zależy od dobrej woli Agencji, która dla jednych jest pobłażliwa, a drugich traktuje
surowo. Rolnikowi z Gierałtowic wycofała wypowiedzenie umowy, a jego koledze z gminy
Paszowice, który również nie złożył wniosku o płatność w określonym terminie, odmówiła zmiany
decyzji o wypowiedzeniu umowy. Jednemu dała kilkaset tysięcy złotych, a drugiemu zabrała.
I gdyby rolnik z Paszowic wiedział, że Agencja w dwóch jednakowych sytuacjach podejmuje dwie
różne decyzje, to by się zdziwił, a może i zezłościł. Jeszcze bardziej zdziwił by się, gdyby wiedział,
że Agencja dysponuje modułem informatycznym do monitorowania terminów składania tych
wniosków, ale pisma przypominające o upływie tego terminu i ostrzegające przed konsekwencjami
niezłożenia w terminie odpowiednich dokumentów, wysyła do uczestników programu w dniu, gdy
termin minął. Przy czym wzywa ich do złożenia takiego wniosku, aby później szybko niektórych
tylko odrzucić. Pozwala na to wzór umowy o udzielenie pomocy opracowany przez Agencję,
1 Bradley Miller Love in the Bureaucracy; The Free market reader. Essays in Economics Liberty,
ROCKWELL, JR.
EDITED BY LLEWELLYN H.
w którym postanowiono nie udzielać pomocy, gdy w terminie wniosek o płatność nie wpłynął
i przekazać pomoc, gdy wniosek wpłynął po terminie, ale przesunąć go na koniec kolejki
rozpatrywanych wniosków. Z dwóch sprzecznych zdań można wyprowadzić dowolne inne zdanie,
chociażby takie, że "swoim" takich numerów robić nie będziemy. Przykładów różnego traktowania
klientów ARiMR jest znacznie więcej. A co na to Agencja?
Wszystkie kontrole niczego nie wykazały
Kontrole niczego nie wykazały. A były to nie byle jakie kontrole. W ARiMR pracuje również około
30 audytorów opłacanych przez Ministra Finansów, który w swoim resorcie dodatkowo zatrudnia
kolejnych urzędników certyfikujących wydatki Agencji na pomoc kierowaną do mieszkańców
obszarów wiejskich. A gdy dodać do tego audytorów i kontrole wewnętrzne Ministerstwa
Rolnictwa i Agencji oraz profesjonalną firmę audytorską opiniującą przygotowanie ARiMR do
pełnienia funkcji największej w Unii Agencji Płatniczej, to bramy ARiMR mogą być dla klientów
Bramą Łez (cieśnina między Afryką i Półwyspem Arabskim łącząca Morze Czerwone z Zatoką
Ardeńską, nazwana od wielkiej ilości rozbitych tam żaglowców).
W Departamencie Działań Inwestycyjnych odpowiedzialnym za tworzenie procedur
wspomagających oceny wniosków o wsparcie inwestycyjne, monitorowanie ich przestrzegania oraz
odwołania, zaakceptowano odrzucony przez Mazowiecki Oddział Regionalny ARiMR wniosek
o ponowne rozpatrzenie sprawy udzielenia przez Agencję pomocy na zakup samochodu uznając, że
zakup motocykli wypełnia wymieniony w rozporządzeniu warunek realizacji takiej inwestycji,
stanowiący, że zakup środków transportu jest możliwy pod warunkiem, iż nie przekracza
trzykrotności pozostałych kosztów wymienionych w rozporządzeniu. Zgodnie z obowiązującymi
procedurami zakup środka transportu wsparty zakupem innego środka transportu jako spełnienie
warunku realizacji innych kosztów inwestycji, był nie do przyjęcia i wnioski takie nie był
realizowane. Naturalne było więc pytanie o to, co dalej? Jednak pytającego, czy zakup drugiego
środka transportu będzie również stanowił pozostałe koszty kwalifikowane inwestycji, Agencja na
wniosek dyrektora Departamentu Działań Inwestycyjnych zwolniła. Ten sam dyrektor akceptował
książkę procedur KP-611/125/6z, w której algorytm wyliczenia dofinansowania pomija jeden z
punktów procedury, co pozwala na różne wyliczenia dofinansowania, a zapytany o milczy.
Czy są to błędy, czy partyjne i prywatne interesy?
Wiadomo, że biurokracja sprawna być nie może. Tak jest w naturze i nic na to nie poradzimy. Nie
musi jednak być pokrętna. Sęk w tym, jak odróżnić błędy od partyjnych lub też innych pokrętnych
luk i interesów? Tego nie wiemy. I niewiele na ten temat wiedzą wszystkie służby powołane do
tego, aby wiedzieć. Przyjmując zatem, że były to błędy, to popełniać ich na tym szczeblu nie wolno,
gdyż były to proste błędy, ale dodane do popełnianych w wielu innych miejscach skomplikowanej
procedury, narażają nas na dotkliwe kary finansowe. Jednak na kary składamy się wszyscy. A oni
mają swoje budżety i inne gadżety, i dobrze się bawią. Znamienne dla etosu funkcjonowania takich
układów jest stosunek do popełnianych przez nie błędów i karanie tych, którzy błędy wytykają.
W wewnętrznych dokumentach ARiMR z kontroli pewnych wiejskich uczniowskich klubów
sportowych, kontrolujący wskazali na błędy popełniane przez Agencję podczas weryfikacji
wniosków o pomoc, które spowodowały nienależne wypłaty pomocy na rzecz tych klubów. Jednak
w oficjalnym stanowisku Agencji w tej sprawie akcentuje ona winę drugiej strony, gdyż to ona
powinna wiedzieć czy pomoc jej się należała, pomimo że do oceny tego Agencja została powołana,
a druga strona przedstawiła dokumenty do wniosku o pomoc, na podstawie których łatwo było
stwierdzić czy uczniowskie kluby sportowe spełniają kryteria pozwalające udzielić im wsparcia.
Pomimo tego Agencja upiera się, że uczniowskie kluby sportowe powinny zwróci ponad dwa
miliony złotych i prowadzi wobec nich postępowania windykacyjne. I czyni tak, nie dlatego że jest
pewna zwycięstwa, ale ponieważ wie, że nieszczęśliwi działacze społeczni nie mają pieniędzy na
rozprawy przed sądami.
A kim są szczęśliwcy pokrętnie usadowieni w biurokratycznych fotelach i po co są luki? To może
i byłaby interesująca opowieść, gdyby zabarwić ją elementami spiskowymi oraz nudna i banalna,
gdy oprzeć ją na wątku najmu do skomplikowanej pracy ludzi biegłych wyłącznie w politycznych
hołdach. Jednak to ta druga narracja jest bliższa prawdy. ARiMR jest dziesięciotysięczną
organizacją publiczną rozdzielającą rocznie miliardy złotych, na której rozwoju zaciążył wsobny
partyjny chów politycznych zwolenników karmionych przez partie, więc rozdziela je nie tylko
nieracjonalnie, ale również bardzo drogo. W planie finansowym na 2013 r. koszt funkcjonowania
Agencji ustalono w wysokości 1 242 352 tys. zł. Natomiast koszt realizacji zadań wyniesie 1 111
922 tys. zł. W ujęciu wydatkowym plan finansowy funkcjonowania Agencji w 2013 r. jest większy
od wydatków na realizację zadań. Oznacza to, że koszt przekazania przez Agencję w 2013 r. każdej
złotówki wyniesie 1.01 zł. Za takie pieniądze nawet małpa dałaby radę. Agencji takich mamy wiele.
Odpowiadają one za budowę dróg, kolei, infrastruktury, ochronę środowiska i z dużym
prawdopodobieństwem stwierdzić można, że mają te same wady. ARiMR posiada około 300
książek procedur i nie mniejszą ilość wytycznych i przepisów. Jak wspomniałem wyżej, w jednej z
takich książek, w miejscu opisującym procedurę wyliczania kwoty pomocy na etapie odwołania,
pominięto jeden z jej punktów. Czy stosując się do niej można rzetelnie wyliczyć pomoc? Jeżeli
jesteś "swój", to wszystko można. ARiMR jest nieprzewidywalnym i posiadającym ogromne środki
molochem, który należy jak najszybciej sprywatyzować.