czego chcą klienci
Transkrypt
czego chcą klienci
Czego chcą klienci Pytanie zawarte w tytule artykułu jest prawdopodobnie najważniejszym zagadnieniem, jaki nurtuje współczesny biznes. Coś jak Święty Graal. Czy w tym zakresie można zdobyć 100% pewność? Przykłady Iridium Motoroli czy New Coke pokazują, że nie. Na pewno można zbliżyć się do prawdziwej wiedzy na wyciągnięcie ręki. Rozwiązanie leży jednak zupełnie gdzie indziej, aniżeli się wydaje. Projekty doradcze, które zrealizowałem do tej pory, pozwoliły mi poznać dziesiątki różnych branż. Praktycznie z wszystkich sektorów, poza bankowym. Chyba żadna kategoria wśród tych, które znam, nie jest tak uboga w wiedzę o kliencie jak stolarka otworowa. Jeżeli funkcja marketingu w typowym przedsiębiorstwie produkującym okna lub drzwi jest na słabym poziomie, to sfera badań konsumenckich jest na samym dnie. Nie ma w tym odrobiny przesady. Gdzie się nie obejrzeć, królują kretyńskie ankiety albo informacja zwrotna od wszechwiedzącej sprzedaży. Koszmar. Krótkie wprowadzenie. Już w połowie lat 80-tych ubiegłego wieku liderzy gospodarki zaczęli uświadamiać sobie, że ukierunkowanie na technologię już nie wystarcza. Dotąd schemat postępowania był standardowy – firma opracowywała nowy pomysł, a następnie starała się znaleźć rynek, na którym mógłby on rozkwitać. Na szczęście ilość pomyłek była tak duża, a presja klientów tak uciążliwa, że zaczęto przyjmować ideę i zasady ukierunkowania na odbiorcę. Notabene, mam wrażenie, że stolarka w całej Europie tkwi w dalszym ciągu w okresie Zimnej Wojny. Zdrowe podejście, które dominuje obecnie, to inwestycja w nowy produkt lub usługę na podstawie informacji pozyskanej od klienta. Rozpoczęła się era badań etnograficznych i antropologicznych, testowanie z udziałem użytkowników i włączanie ich w wewnętrzne procesy przedsiębiorstwa. Dlaczego więc zdarzają się pomyłki? Winne są zakłócenia. Jak na ironię, są one związane z deklarowanymi wymaganiami klientów. Kiedy firma stara się ustalić żądania odbiorców, nie wie, jakiego rodzaje dane powinna od nich uzyskać. Nie wie tego również sam klient. Szczególnie w takich obszarach jak budowanie domu, które zdarza się nam raz, góra dwa razy w życiu. A skoro błąd jest popełniony na samym początku, kolejne etapy jak analiza ofert konkurencyjnych czy segmentacja rynku zawierają już poważny błąd, który prowadzi na manowce. Kluczem jest zrozumienie trzech podstawowych założeń. Pierwsze to, że klienci kupują produkty i usługi, aby łatwiej uporać się z pewnymi zadaniami. Po drugie, posługują się oni pewnym zestawem miar, aby ocenić, czy to zadanie jest wykonane zadowalająco. I finalnie wreszcie, że dopiero znajomość tych wskaźników umożliwia projektowanie dla nich optymalnej mieszanki marketingowej, z produktem na 1 czele. Nie da się tego dowiedzieć pytając konsumenta czy jest usatysfakcjonowany po zakupie. To wręcz zaproszenie do pozyskania fałszywego obrazu, który potem skutkuje fatalnymi decyzjami marketingowymi. Większość menadżerów tego nie rozumie. Nie ma obowiązku. Wystarczy zaufać, analizując własne efekty działania. Czy ktoś z Państwa słyszał o metodzie cienia? Pewnie niewiele osób. A szkoda. To rodzaj badań etnograficznych, opartych o obserwację zachowań konsumentów w ich naturalnym środowisku domowym. W tym przypadku metoda ta polega na obserwacji konsumentów podejmowanej przez badacza przez okres kilku lub kilkunastu dni, a czasami nawet tygodni i miesięcy. Badacz obserwuje osobę lub osoby badane w trakcie wykonywania ich codziennych obowiązków domowych. W jakim celu? A choćby po to, aby posłuchać jak mąż z żoną rozmawiają o budowanym domu. Jak podchodzą do tego procesu, co ich nurtuje i dlaczego potem kupują tak, a nie inaczej. To bezcenna wiedza, daleko bardziej wartościowa niż zdiagnozowanie, że ponad 65% naszych klientów jest zadowolonych lub prawie zadowolonych z naszych okien. To tam się rozgrywa cała akcja i leży rozwiązanie zagadki. Tylko tam. Słuchanie jak dwoje ludzi, z których jedno jest księgowym, a drugie fryzjerką, rozmawia o drzwiach balkonowych jest prawdziwą ucztą. Ciężko sobie nawet wyobrazić, że można w ten sposób rozpatrywać okucie, szybę czy profil. Warto przy tym pamiętać, że konsument na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat zmienił się diametralnie. Jest bardziej kompetentny. Ostatnie kilka lat dynamicznego wzrostu gospodarczego, doprowadziło do powstania płynnego rynku pracy w ramach organizacji i poza nimi. Ludzie posiadają obecnie znacznie więcej doświadczeń i mają wyższe oczekiwania. Mają też bardziej analityczne podejście, ale z drugiej strony są bardziej skłonni do dzielenia się kluczowymi informacjami o swoich motywacjach, sposobie podejścia do rozwiązania problemu i finalnych wyborach. Chociaż klienci oczekują obecnie więcej od dostawcy, to są też gotowi dać więcej od siebie. Co więcej, współczesne relacje na linii producent-odbiorca wiążą się z wysokim poziomem zaufania, bez konieczności składania obietnic, których nie da się dotrzymać. Klienci potrafią też zaakceptować dodatkowe koszty dopóki mają przeświadczenie, że otrzymują wartość dodaną. Gdy koszty projektu przewyższają potencjalne korzyści, pojawiąją się oczekiwania związane z przedstawieniem alternatywnego rozwiązania. To bardzo ważne wskazówki, przede wszystkim dla tych, którzy chcieliby bardziej świadomie podchodzić do budowania własnego kapitału rynkowego. A obszarów, które wymagają takiej wiedzy jest znacznie więcej niż tylko zrozumienie, po co tak naprawdę ktoś kupuje okna. Dobrym przykładem są źródła tworzenia się naturalnej rekomendacji u klienta w trakcie i po zakupie. Jest to badanie, 2 które dobrze jest zrealizować zaraz po zakupie lub idealnie w trakcie procesu. Typowe poznawanie doświadczenia klientów w punktach styku z marką. Przy czym jesteśmy skupieni na tym, co przekracza oczekiwania, wywołuje pozytywne emocje, szukamy „love factors”. Podstawą powinny być więc wywiady pogłębione (po zakupie) lub wywiady wsparte metodą dzienniczkową w badaniu procesu. A lokalizacja punktu sprzedaży, strona WWW a wizerunek marki czy efektywność materiałów reklamowych? Wszystko to narzędzia lub instrumenty marketingu i dla każdego z nich warto pokusić się o zrozumienie mechanizmu, który pcha inwestora indywidualnego do określonych decyzji rynkowych. Tymczasem w kategorii stolarki większość producentów działa kompletnie po omacku. Dosłownie. Strzelają do konsumentów niezrozumiałymi przekazami, każą mu cierpieć katusze związane z obsługą klienta i dostarczają sobie tylko znaną wartość. A potem się dziwią, że biznes idzie jak po grudzie. Zauważyłem przy tym, że istnieje niezwykle skrzywiony obraz badań rynkowych od strony kosztowej. Z jednej strony hasło „badania” wywołuje wyobrażenie o działaniach na szeroką, ogólnopolską skalę, w które angażujemy setki potencjalnych odbiorców, z drugiej istnieje obawa, że pozyskane dane będą bezwartościowe. Przy takim podejściu rzeczywiście lepiej jest nic nie wiedzieć albo polegać na własnym instynkcie. Z czego to wynika? Z braku wiedzy. Po prostu. Po 15 latach pracy w marketingu zupełnie mnie to nie zaskakuje. Zastanawiam się tylko, skąd bierze się taka łatwość wydawania środków na cały szereg inicjatyw promocyjnych, skoro to los jak wicher? Ciężko nadążyć. A jeszcze trudniej zrozumieć, dlaczego proces edukacji postępuje tak wolno. Kilka dni temu miałem ogromnie inspirujące spotkanie z grupą młodych architektów. Świeże podejście, niezmącona wyobraźnia. Dostałem kolejny sygnał, że patrzenie na funkcjonalność domu, jego bryłę i dobierane materiały budowlane zmienia się. Coraz więcej inwestorów odrzuca zabudowę „góralsko-dworkową”, szukając rozwiązań indywidualnych, dzięki którym będą mogli wyrazić siebie, swoje wartości i styl życia. Ciekawe jak długo zajmie producentom stolarki zrozumienie tego trendu i dostosowanie oferty? A przecież już w tym momencie można by wyprzedzić konkurencję i zacząć rozmawiać z tym segmentem w jego języku. Koszt pozyskania tej wiedzy nie byłby większy niż kilkanaście tysięcy złotych. Coś na poziomie jednorazowego udziału w targach o lokalnym charakterze. Może warto? Wszystkim, którzy wpadną na ten pomysł, kibicuję ze wszystkich sił i służę radą. Pozostałym życzę szczęścia. Piotr Lutek 3