mówione s owo jest oryginalnym nasieniem
Transkrypt
mówione s owo jest oryginalnym nasieniem
JAHWE-JIREH JAHWE-SHALOM JAHWE-NISSI JAHWE JAHWE-RAPHA JAHWE-TSIDKENU JAHWE-RA-AH JAHWE-SHAMMAH William Marrion Branham mówione sowo jest oryginalnym nasieniem SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE (The Seven Compound Names Of Jehovah ) 55-0120 William Marrion Branham Siedem zoŒonych imion Jahwe (The Seven Compound Names Of Jehovah ) Posestwo wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama dnia 20. stycznia 1955 w Lane Tech High School, Chicago, Illinois. PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø mówione Poselstwo z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas korekty korzystano równieŒ z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 1996 r. Niniejszym najnowszej wersji T zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest rozpowszechniane bezpatnie. Wydrukowanie tej broszury zostao umoŒliwione dziŸki wkadom wierzcych, którzy umiowali to Poselstwo i Jego Sawne Przyj™cie. Przetumaczono i opublikowano w 1999. Wszelkie zamówienia naleŒy kierowaø na adres: MÓWIONE S~OWO GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ tel./Fax: +420 (0)659 324425 E-mail: [email protected] KsiŒka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ. Siedem zoŒonych imion Jahwe Tylko Mu wierz, tylko Mu wierz Wszystko moŒliwym jest, tylko Mu wierz. Tylko Mu wierz, tylko Mu wierz Wszystko moŒliwym jest, tylko Mu wierz”. 1 Pozosta§cie teraz staø na chwilŸ w modlitwie. Ojcze, dziŸkujemy Ci dzisiaj wieczorem z gŸbi naszych serc za to cudowne zgromadzenie siŸ razem w Jezusie Chrystusie tutaj w Chicago. Modlimy siŸ, Œeby™ Ty pobogosawi nasze wysiki, do których siŸ mobilizujemy, starajc siŸ reprezentowaø Ciebie tym ludziom. ChociaŒ jest tak zimno _ tam na dworze jest zadymka ™nieŒna, jednak ludzie przyjechali z dalekich stron i zgromadzili siŸ tutaj dzisiaj wieczorem, by zostaø uzdrowieni. Czytam ich listy w cigu dnia i syszŸ ich Œaosny krzyk o pomoc, i to podnieca nasze serca, Ojcze. Jestem pewien, Œe Ty ich widzisz, kiedy pisz te listy, widzisz ich, kiedy przyjeŒdŒaj _ jakie to sprawia we mnie wspóczucie i reakcjŸ, by uczyniø wszystko, co moŒemy, starajc siŸ pomóc. Bogosaw nasze wysiki dzisiaj wieczorem, Ojcze. Niechby Twój Duch by tutaj i zaaprobowa to wszystko, co czynimy. Bowiem prosimy o Jego Boskie przewodnictwo we wszystkim, w Imieniu Jezusa. Amen. MoŒecie usi™ø i niech was Pan bogosawi. 2 Jestem podwójnie szczŸ™liwy dzisiaj wieczorem, Œe mogŸ byø tutaj w tym audytorium. WidzŸ, Œe mamy tutaj kilka listów. Niektórzy z was dali je Billy Paulowi, a on je zawsze przekazuje mnie. A zatem, cenimy to sobie. A wiŸc, niektórzy tutaj^ Zanim rozpocznŸ dzisiaj wieczorem _ zauwaŒyem, Œe kiedy siŸ modlŸ na zako§czenie, to oni kad te listy na kazalnicŸ, Œebym wkada na nie rŸce. Ja siŸ pragnŸ modliø za nie indywidualnie, zanim je rozdamy wam. Jeste™my tutaj wa™nie po to, by uczyniø wszystko, Œeby wam pomóc. Staramy siŸ wam pomóc, Œeby™cie miowali naszego Pana Jezusa z caego waszego serca. Patrzyem siŸ wa™nie na operatora do nagrywania _ dzisiaj wieczór jest tam pena kabina tych, którzy nagrywaj. OtóŒ, to jest wspaniae i ™wietne. My jeste™my^ Chcieliby™my po prostu pozostaø dugo _ naprawdŸ przez dugi czas w Chicago, gdyby to byo moŒliwe. Oczywi™cie, to jest^ Lecz tym razem jeste™my trochŸ ograniczeni. Musimy powracaø do zboru. Audy-^ To audytorium zostao juŒ przedtem wynajŸte. I otrzymali™my je trochŸ z trudno™ciami, lecz ^ 3 Rozmawiaem o tym dzisiaj z bratem Józefem. On juŒ SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 5 przygotowuje kolejne zgromadzenie, skoro tylko uda nam siŸ powróciø z tych miejscowo™ci, do których siŸ obecnie udajemy. Pojedziemy do Hot Springs, Little Rock, a potem do Shreveport, Lubbock, Teksas, Phoenix, Arizona, Los Angeles, Tacoma, Washington. A potem stamtd do Calgary, Edmonton, Grand Prairie, Dawson Creek, a potem prawdopodobnie na konferencjŸ za morze. JeŒeli uda nam siŸ powróciø w porŸ^ Oczywi™cie, sdzŸ, Œe kaŒdy wie, iŒ wkrótce urodzi siŸ w naszym domu male§stwo, a bŸdzie to w marcu; raczej w maju. I my jeste™my^ Ja pragnŸ byø w domu w tym czasie. OtóŒ, wkrótce po tym, o ile Pan pozwoli _ muszŸ po prostu znowu wyjechaø za morze. Ja _ po prostu odczuwam co™ w moim sercu i nie mogŸ siŸ tego po prostu pozbyø. KaŒdy dzie§ staram siŸ pocieszaø, mówic: Patrz, Williamie Branhamie, musisz pozostaø w domu. (Rozumiecie?) Ty _ ty masz^” Lecz co™ wewntrz mnie mówi po prostu: Nie”. I ja _ nic na to nie poradzŸ. PragnŸ wam teraz co™ pokazaø, przyjaciele, jeŒeli to zrozumiecie. Chicago^ We›my po prostu Chicago _ tak samo jest po caych Stanach Zjednoczonych _ wa™nie tutaj. A jest to jedno z najlepszych miejsc. Nie mam niczego przeciw komu™ _ nigdzie. Oni s wszyscy mili. WszŸdzie, gdzie siŸ udajŸ, ludzie mnie miuj _ i to wspaniae przyjŸcie z jakim mnie mile przywitali™cie przed chwil. Ja po prostu^ To sprawia, Œe w moim sercu odczuwam, moi drodzy _ Œyczybym sobie, Œebym móg u was zamieszkaø i pozostaø tu na zawsze, lecz nie mogŸ. To jest^ My^ JuŒ nie jestem modzie§cem, a jest wiele pracy do wykonania; ja tego nie mogŸ wszystkiego zrobiø, lecz muszŸ zrobiø moj czŸ™ø. Czy rozumiecie, co mam na my™li? 4 I pragnŸ to powiedzieø, Œe ja^ JeŒeli siŸ mylŸ, niech mi Bóg wybaczy, bo ja to mówiŸ z gŸbi mego serca. Ameryka, jako pa§stwo _ mówic o narodzie, ona nie jest gotowa na przebudzenie. Oni byø moŒe przegapili ten dzie§. Rozumiecie? ZauwaŒyem wa™nie, Œe brat Józef stara siŸ powiedzieø mi dzisiaj rano: OtóŒ, Bracie Branham, kiedy tu powrócisz, to my bŸdziemy^” Rozumiecie? On to moŒe powiedzia. Nie mówiŸ tego dlatego, Œe ten mody brat ze Szwecji siedzi tutaj na podium. O, nie. Lecz ja go miujŸ. Wielu z was wie, przez co musiaem przechodziø, Œeby utrzymaø nasz spoeczno™ø _ nie z powodu niego i mnie, lecz z powodu tego ™wiata na zewntrz. Lecz Józef Boze jest moim towarzyszem, moim bratem w Chrystusie. On musiaby uczyniø co™ gorszego, niŒ to, co kiedykolwiek uczyni, abym zmieni moje zdanie o nim. Ja go miujŸ. A zatem _ ceniŸ go sobie. A dziŸki niemu^ On po prostu przychodzi i usidzie w domu, a przeby tak dalek 6 MÓWIONE S~OWO podróŒ, wzglŸdnie lecia samolotem, czy tym podobnie. A ja^ Bracie Branham^” A mae dzieci weszy do pokoju i zaczŸy go suchaø mówicego tym amanym jŸzykiem angielskim, wiecie. I my^ My ciebie potrzebujemy w Chicago. Tamtejsi ludzie ciŸ miuj. NuŒe, kiedy masz zamiar przybyø i urzdziø nam kolejne naboŒe§stwo?” Rozumiecie? I on siŸ po prostu upiera przy tym. I czowiek _ nie moŒna mu prostu odmówiø. Nie mogŸ tylko^ 5 Mógbym po prostu powiedzieø: Dobrze, bracie Józefie. MoŒesz i™ø. Ja tam przyjadŸ”. Bowiem on po prostu _ on siŸ po prostu tak dugo upiera przy tym, Œe czowiek niemal musi przyjechaø. I tak^ Lecz ja _ naprawdŸ go lubiŸ. A dzisiaj rano siedzieli™my razem i rozmawiali™my. Ja powiedziaem: Bracie Józefie^” On powiedzia: Lecz bracie Branham, u™wiadom sobie^” Dalej rzek: Pomy™l tylko. Ubiegego wieczora co najmniej dwadzie™cia dusz przyjŸo zbawienie” _ powiedzia _ a to nie jest teraz ewangelizacyjna usuga”. Powiedzia: Co innego dokonaoby wiŸcej, niŒ to? Dwadzie™cia ludzi przyszo do Chrystusa”. Ja powiedziaem^ Patrzcie, on powiedzia: Bracie Branham, jeŒeli inni maj zgromadzenia ewangelizacyjne, a jeden przyjdzie im za cay wieczór, widzisz, jak oni siŸ tym chlubi. A tutaj przychodzi dwudziestu przekonanych do gŸbi nawróconych _ pacz i krzycz, rozumiecie, kiedy zobaczyli, jak Pan dziaa”. Ja powiedziaem: Tak, bracie Józefie, Bóg wie, jak bardzo to sobie ceniŸ. Lecz widzisz, wa™nie tutaj, gdzie oni byli na jednym naboŒe§stwie wieczorem i opowiadaj sobie o tym naboŒe§stwie wszŸdzie w okolicy i przedstawiaj je w Poudniowej Afryce, przedkadaj to tam w Indiach, przedkadaj to na wyspach i tam na poudniu _ w Poudniowej Ameryce, czy wiecie ile dusz by przyszo? Okoo piŸciu tysiŸcy, a moŒe dwadzie™cia lub trzydzie™ci tysiŸcy”. Rozumiecie? Jest to ta sama sprawa _ po prostu to samo. 6 W wielu z tych miejscowo™ci ludzie nie syszeli jeszcze o Chrystusie. Wielu braci, którzy tam urzdzaj kampanie ewangelizacyjne _ oni id do ludzi, którzy maj pewne pojŸcie o Chrystusie, tak jak moŒe katolicy, czy luteranie, i tak dalej, i oni nauczaj. Lecz moja usuga _ ja zwiastujŸ tam, gdzie ludzie nigdy nie syszeli o Chrystusie. Rozumiecie? Oni musz mieø pewne pojŸcie o Bogu. OtóŒ, to fenomenalne^ Rozumiecie? Dla tego daru nie ma znaczenia, czy oni nie syszeli jeszcze o Chrystusie lub nic nie wiedz o Biblii. On wie dokadnie to samo, rozumiecie, bowiem to jest Bóg i to po prostu^ To sprawia, Œe ludzie^ To fenomenalne dziaanie _ oni mówi: O, moi drodzy, o SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 7 czym on mówi? Jak on pozna, kim ja jestem, i co ja^ co mi dolega i skd pochodzŸ, i jaka jest moja rodzina, i wszystkie te sprawy? OtóŒ, skd siŸ to bierze?” Rozumiecie? Potem to pojmuj. 7 Potem ci bracia, którzy gosz EwangeliŸ, co jest wstŸpnym i zarazem cudownym sposobem czynienia tego _ teraz oni mog pozyskaø innych _ w ten sposób. Rozumiecie? Lecz ja lubiŸ przyj™ø do domu i u™cisnø do§ z wszystkimi _ mówic duchowo. Oczywi™cie, chciabym teŒ w naturalnym zakresie u™cisnø do§ z kaŒdym, gdybym móg. Lecz potem na naboŒe§stwie i wspaniay duch^ Lecz pragnŸ was o co™ zapytaø. To zwiastowanie Sowa, które miao miejsce w Ameryce w ostatnich dziesiŸciu latach, wystarczyoby do tego, by nawróciø cay ™wiat _ cigle na nowo i na nowo^ Wy to wiecie. Popatrzcie tylko na ewangelistów, którzy podróŒuj po caym kraju. Spójrzcie na Billy Grahama i na Jacka Schuller’a, i na Jackie Bircha, i ach, na wszystkich innych, na Orala Robertsa, i na wielu z tych wielkich ewangelistów, którzy przemierzali ten kraj tam i z powrotem, i przeczesywali go tam i z powrotem, tam i z powrotem, tam i z powrotem. 8 A kiedy mnie zaprosz, popatrzcie tylko, jak siŸ zaskorupiaj _ a s to chrze™cijanie. OtóŒ, a potem czowiek pozyska kogo™ tutaj albo tam. Rozumiecie? Wydaje siŸ jakby nastaa sytuacja, Œe czowiek nie moŒe przeamaø tej trudnej atmosfery w™ród ludzi. Oni przyjd pierwsze dwa lub trzy wieczory. Jest to wspaniae. Oni widz nadprzyrodzone dziaanie Boga. Suchaj ewangelisty, dobrego kaznodziei, takiego jak Oral Roberts, Billy Graham, albo kogo™ z tych braci, którzy naprawdŸ umiej gosiø. Oni siŸ raduj, lecz po kilku wieczorach wszystko znika. A to nadprzyrodzone dziaanie, które sprawia Pan _ wyglda im to w porzdku. To jest cudowne. A potem oni _ otóŒ, wkrótce im to zanika _ za dzie§ lub dwa. Rozumiecie? 9 Widzicie, wyglda to po prostu jak^ Co™ po prostu wisi nad naszym umiowanym narodem. My™lŸ, Œe nasza cywilizacja podniosa siŸ na taki poziom^ Bóg owi sieci tam i z powrotem, i zgromadza w ten sposób chrze™cijan razem. Lecz ja wierzŸ, Œe je™li nastanie przebudzenie, to ono nawiedzi poga§ski kraj. WierzŸ w to z caego mego serca. Rozumiecie? Oni nic o tym nie wiedz. Oni nie znaj Œadnej z ich wasnych doktryn i tej teologii, która istnieje obecnie. Ludzie nauczaj tego i owego. Kto™ powiedzia: NuŒe, pozwól mi zobaczyø”. Widzicie, co sprawia, Œe on jest sceptykiem? On to opublikuje w gazecie. Ja nie jestem przeciwko wam, ludzie. Wy 8 MÓWIONE S~OWO jeste™cie moimi braømi i siostrami. Lecz ten zewnŸtrzny ™wiat _ w Chicago kto™ we›mie t gazetŸ. Niezwyke sprawy, nadprzyrodzone zjawiska, takie rzeczy dziej siŸ! A_a_a_ch_ch_ch!” Patrzcie, doktor Kowalski powiedzia, Œe to nie byo nic innego niŒ psychologia”. Rozumiecie? OtóŒ, nasz pastor powiedzia, Œe to diabe. Nie chcŸ mieø nic z tym do czynienia”. Inni nie maj nawet czasu, by siŸ temu bliŒej przyjrzeø: E, jaki™ religijny szarlatan^” Rozumiecie? I dalej mówi w ten sposób. Takie jest nastawienie. 10 Lecz je™li czowiek przedstawi t sam rzecz w jednej z gazet zagranicznych, to cay naród zainteresuje siŸ, o co tutaj chodzi. Rozumiecie? Tutaj to macie. To jest ta róŒnica. Widzicie, oni nie przychodzili i nie byli nauczani tych rzeczy, tak jak my jeste™my. OtóŒ, dzi™ wieczorem nazywam was tutaj wybranymi. To siŸ zgadza. Wy jeste™cie mili i cudowni. TakŒe mi pomagali™cie. I czy zdajecie sobie sprawŸ z tego, Œe ta podróŒ do Indii, gdzie te tysice i setki tysiŸcy przyjŸy EwangeliŸ _ w jednej chwili przyjŸli Jezusa Chrystusa _ ludzie, którzy byli poganami i niewierzcymi. Czy zdajecie sobie sprawŸ z tego, Œe finansowali™cie wielk czŸ™ø tego zgromadzenia _ wy suchacze, siedzcy tutaj dzisiaj wieczorem? Wy to finansowali™cie. Ja powracam, urzdzam zgromadzenia i robiŸ^ JeŒeli tylko mogŸ zabraø wystarczajco duŒo, by siŸ tam udaø znowu i daø to tym biednym, prostym, godujcym ludziom _ godnym i nie majcym niczego do zjedzenia, i leŒcym na ulicach, i znajdujcym siŸ w takim stanie, i po prostu Œebrzcym. A pomimo tego, kiedy oni zobacz jedn znamienn rzecz z aski Pana, to powstaj ze swoich wózków inwalidzkich i odchodz, i odrzucaj swoje kule. I czowiek chodzi po prostu po pododze i zbiera te rzeczy, które oni ^?^ One leŒ tam w ten sposób. Oni je po prostu pozbierali na wielkie stosy i tym podobnie, i wynie™li je _ nosze i inne rzeczy. Oni ich juŒ wiŸcej nie potrzebuj. Co™ ich po prostu dotknie i oni temu uwierz, i nic ich juŒ nie zatrzyma. Rozumiecie? 11 I to wa™nie jest powodem, przyjaciele chrze™cijanie, dlaczego podróŒujŸ dookoa ™wiata, pragnc odwiedziø moich przyjació i ^ Nie, by zbieraø pienidze, nie o to chodzi! Chodzi o to, by odwiedziø moich przyjació! OtóŒ, moŒe gdybym by dzisiaj wieczorem naprawdŸ w rozpaczliwej potrzebie, mógbym pój™ø do dwu lub trzech mŸŒczyzn, siedzcych wprost tutaj w tym audytorium, a oni by mnie wysali do Indii. Lecz to nie jest _ nie chcŸ tego otrzymaø w ten sposób. Rozumiecie? PragnŸ otrzymaø piŸciocentówkŸ od tego czowieka, dziesiŸciocentówkŸ od tamtego, a piŸødziesit centów od nastŸpnego. Czy to rozumiecie w ten sposób? I potem caa grupa jest w tym zaangaŒowana, a ja _ mam jeszcze resztkŸ z kampanii SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 9 ewangelizacyjnych na obcych polach misyjnych _ powracam i znowu wyjeŒdŒam. Czy pojmujecie, co mam na my™li? Rozumiecie? MiujŸ was i ja^ Nie mam Œadnych tajemnic. Nie ma w ogóle niczego przede mn, ani niczego, co by kto™ chcia, gdyŒ wszystko przechodzi przez zarzd. Ja im mówiŸ o wszystkim, co mam, o kaŒdym groszu, który otrzymam, i na co zostanie zuŒyty. I jest do dyspozycji moja ewidencja, prowadzona przez wuja Sama. Jest do dyspozycji moje konto bankowe _ jak równieŒ konto mojej rodziny, mego domu. Ubrania, które mam, daj mi ludzie, wiŸc tutaj to macie. Nie trzeba mi pieniŸdzy, skoro mi to ludzie daj. Ja bym raczej pragn modlitw, niŒ wszystkich tych pieniŸdzy. WiŸc je™li mam tych _ kilku przyjació, to oznacza, Œe wszystkie te pienidze naleŒ do mnie. Rozumiecie? A przyjaciele Chrystusa s moimi przyjaciómi. A ja jestem przyjacielem przyjació Chrystusa. WiŸc w ten sposób radzŸ sobie w tym Œyciu. 12 Wspaniae _ nie zamienibym tego za dziesiŸø miliardów dolarów. Wolabym raczej mieø to, moi drodzy. O, tak. To jest lepsze. A moje wydatki wynosz razem^ Wysyam tysice listów tygodniowo i trzeba zakupiø tkaninŸ, by j wysyaø jako kawaki tkaniny z modlitw; trzeba teŒ kupiø znaczki pocztowe. Wydajemy setki dolarów tygodniowo, a wysyamy je na obce pola misyjne i do caego ™wiata, i tym podobnie. PiŸciu pracuje w biurze na peny etat i czy sobie zdajecie sprawŸ z tego, co to oznacza, podczas gdy ja nie jestem na polu misyjnym? Tutaj to macie. Jest to cige udzielanie poparcia i zapomogi. W banku powiedziano mi: To jest w porzdku, kaznodziejo Branham, jeŒeli masz swoje konto w minusie. Zostaw to w spokoju. Ty siŸ o to zatroszczysz”. Takie jest moje Œycie ^?^ WiŸc to jest^ Zatem, sprawy ukadaj siŸ pomy™lnie. yjŸ wiŸc po prostu wiar, to wszystko _ tylko we wierze! 13 I jest to najwspanialsza rzecz, jak poznaem kiedykolwiek w moim Œyciu _ mianowicie Œyø wiar naszego Pana Jezusa Chrystusa, wiedzc, Œe On mnie miuje i bogosawi mi! A braø pienidze? Gdybym tylko wzi po sto dolarów z tych pieniŸdzy, które mi oferowano _ nie prosiem o nie; ja nigdy^ Lecz z tych pieniŸdzy, które mi oferowano, to bybym multimilionerem. Czy wiecie co? To wprowadza czowieka w kopoty. Ja bym raczej wzi kaŒdego dnia tyle, ile mi trzeba _ tylko by Œyø dla Pana. Co bŸdŸ potrzebowa jutro _ On siŸ o to jutro zatroszczy! To siŸ zgadza. A wiŸc ja^ Widzicie, je™li czowiek moŒe otrzymaø^ Potem zaczyna ufaø swoim bogactwom. JeŒeli masz wyksztacenie, to zaczynasz w nim pokadaø swoj ufno™ø. JeŒeli posiadasz wiele teologii, pokadasz w niej swoj ufno™ø. Ja nie mam teologii, 10 MÓWIONE S~OWO wyksztacenia, postawy, pieniŸdzy, ani niczego. MiujŸ po prostu Pana i ufam Mu we wszystkim. To jest wszystko, co mam. Rozumiecie? Ja^ W ten sposób pragnŸ Œyø. Obraem wa™nie taki sposób mego Œycia. Zatem, niech was Bóg bogosawi. W porzdku. Wy jeste™cie takimi miymi lud›mi tutaj w Chicago. A teraz, skoro bŸdziemy mieø moŒe kilka wieczorów pod rzd w tym audytorium tutaj _ my^ Kto™ wstawia siŸ za tym juŒ przed nami. I to jest po prostu^ Na to oni zasuguj. Oni^ Nie chcemy z tym zawieraø kompromisu. 14 Lecz obecnie chcemy, przez nastŸpnych kilka wieczorów, jeŒeli to bŸdzie moŒliwe, zamiast gosiø pragnŸ po prostu podaø kilka krótkich wykadów ze Sowa, a potem urzdzaø kolejkŸ modlitwy tak dugo, jak dugo bŸdŸ potrafi staø na moich nogach. Rozumiecie? OtrzymujŸ bowiem wiele listów. Ludzie, którzy tu s obecni, mówi: My _ nie moŒemy pozostaø tutaj na duŒej, bracie Branham”. OtóŒ, nie mogŸ wiedzieø, za kogo bŸdŸ siŸ modli wieczorem. Jak mogŸ wiedzieø, ilu z was zostanie uzdrowionych dzisiaj wieczorem, kiedy nie znam tutaj Œywej duszy, na ile mi wiadomo? Nie widzŸ w™ród suchaczy ani jednego czowieka, z którym widziabym siŸ kiedykolwiek przedtem, na ile mi wiadomo. Znam kilku z tych chopców, siedzcych tutaj. Rozumiecie? Niektórzy z nich s z mojego zboru oraz tam z Jeffersonville. Oni s moimi przyjaciómi, osobistymi przyjaciómi. I^ lecz nie znam nikogo spo™ród was, suchacze. Zatem, jak mogŸ wiedzieø, gdzie bŸdzie siŸ unosi Anio Pa§ski dzisiaj wieczorem i pokaŒe mi wizjŸ o kim™, o kim niczego nie wiem? Patrzcie, to^ Billy Paul _ ja^ On przyjecha dzisiaj po poudniu, raczej dzisiaj wieczorem, by rozdaø pewn ilo™ø kart modlitwy, i przypuszczam, Œe tak uczyni. Prawdopodobnie rozda okoo stu kart. One s tam w™ród was. Jedyn rzecz, któr on moŒe uczyniø, jest po prostu pomieszaø je wszystkie i rozdaø wam. I on nie wie, od której karty modlitwy, wzglŸdnie od którego numeru bŸd one wywoywane. Tak samo ja nie wiem. Nie wiem, czy w ogóle mam wywoaø niektóre, czy nie. Rozumiecie? 15 I wcale nie gra roli, czy ty masz kartŸ modlitwy, czy nie. Ja pragnŸ czyniø tylko jedno _ po prostu pozyskaø was do wiary w Pana Jezusa Chrystusa, a On was uzdrowi. Ty nie musisz mieø karty modlitwy. O ile zwrócili™cie uwagŸ, wiŸcej ludzi zostaje uzdrowionych w™ród suchaczy, niŒ tych przychodzcych na podium. Lecz ja^ Lecz to wyczerpuje moje siy. Dowiedziaem siŸ onegdaj, Œe kto™, kto zna mnie naprawdŸ dobrze, powiedzia odno™nie tego, Œe mnie to osabia _ a to osabia SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 11 mnie naprawdŸ _ Œe to byo po prostu zmy™lone. OtóŒ, BoŒe wybacz temu mŸŒczy›nie, który to powiedzia! Widzicie? PoniewaŒ on nie wie, o czym mówi. To wszystko. On tego nie wie. I tak nie jest, moi drodzy, mili przyjaciele. 16 Z cielesnej strony _ dziŸkujŸ Bogu za dobre zdrowie, bardzo mocne. Ja jestem my™liwym i ŒyjŸ w górach i lasach, i dziŸki temu czujŸ siŸ dosyø dobrze. A potem _ je›dziem konno i robiem wiele rzeczy w moim Œyciu, i pracowaem dosyø ciŸŒko przez cae moje Œycie. I jeŒeli chodzi o cielesn stronŸ _ jestem w porzdku. Lecz po prostu^ Mógbym staø tutaj i gosiø wam przez ca noc _ cigle przemawiaø. Lecz niech tylko przyjdzie jedna wizja, a juŒ moŒecie siŸ niemal przygotowaø do tego, by mnie odnie™ø z podium. Rozumiecie? I to jest po prostu^ To mnie osabia. Dlaczego? Ja nie wiem. Lecz Pismo mówi, Œe tak bŸdzie siŸ dziaø, i tak siŸ teŒ dzieje. To jest wszystko, co wiem na ten temat. 17 WiŸc niech was dobry Pan bogosawi teraz. BŸdŸ czyta dwa miejsca tutaj w Pi™mie šwiŸtym, by siŸ tylko krótko zastanowiø czy przemawiaø, moŒe nie duŒej niŒ piŸtna™cie minut. Potem urzdzimy kolejkŸ modlitwy, Œeby™my was nie trzymali zbyt dugo do nocy. Zatem, jedno z nich mówi o^ obydwa miejsca bŸd dotyczyø zbawczych imion Jahwe. A jedno z nich znajduje siŸ w 1. MojŒeszowej 22 rozdzia, 7. werset. I rzek Izaak do Abrahama, ojca swego, mówic: Ojcze mój! A on odpowiedzia: Owom ja, synu mój! I rzek Izaak: Oto ogie§ i drwa, a gdzieŒ baranek na ofiarŸ palon? Odpowiedzia Abraham: Bóg sobie obmy™li baranka na ofiarŸ palon, synu mój; i szli obaj pospou”. A w 14. wersecie czytamy: I nazwa Abraham imiŸ miejsca onego: Pan obmy™li. StdŒe po dzi™ dzie§ mówi: Na górze Pa§skiej bŸdzie obmy™lono.” A nastŸpnie w Psalmach; Psalm 46. 2. werset. On mówi: Bóg jest ucieczk i si nasz, ratunkiem we wszelkim ucisku najpewniejszym”. 18 OtóŒ, z tego miejsca pragniemy zaczerpnø nasz cytat. A zatem _ zanotowaem sobie tutaj na kopercie, któr przyniosem: Siedem zoŒonych Imion Jahwe”. Innymi sowy tym wa™nie jest Jahwe _ wyraŒa to Jego siedem zbawczych Imion. WiŸc Bóg^ Jego nastawienie do ludzi od Edenu z powrotem do Edenu jest zawarte w tych siedmiu zbawczych Imionach. Pierwszym z nich jest Jahwe-Jireh, co oznacza Pan obmy™li ofiarŸ”. Drugim 12 MÓWIONE S~OWO jest Jahwe-Rapha _ Pan jest Lekarzem”. Nissi _ Nasza Chorgiew”. Shalom _ Nasz Pokój”. Ra-ah _ Nasz Pasterz”. Tsidkenu _ Nasza sprawiedliwo™ø”. Oraz Shammah _ Pan jest obecny”. Zatem, Pan-Shammah, S-h-a-m-m-a-h _ Shammah _ na ten temat wa™nie bŸdŸ mówi z Psalmu 46. Jahwe-Jireh jest pierwszym Imieniem, a to jest ostatnim. Jahwe-Jireh to Pan obmy™li ofiarŸ”. Jahwe-Shammah to Jahwe jest obecny”. Niech Pan doczy teraz Swoje bogosawie§stwo do tego, kiedy bŸdŸ przemawia tylko kilka chwil. 19 Jahwe-Jireh _ kiedy Bóg zjawi siŸ Abrahamowi. Pierwsze ImiŸ, w którym On mu siŸ zjawi, znajduje siŸ tam w 1. MojŒeszowej 22, gdzie On zjawi mu siŸ w Imieniu Jahwe-Jireh. OtóŒ, Abraham otrzyma obietnicŸ BoŒ _ bŸdc Jego dziedzicem mia mu siŸ urodziø syn. A dziŸki temu potomstwu _ jego Nasieniu, mia siŸ staø dziedzicem ™wiata. A poprzez syna Abrahama, którym by Izaak _ poprzez Izaaka przyszed Jezus, a Jezus urodzi siŸ _ wystpi w czasie pogan, co przynosi wybaczenie wszystkim narodom _ biaym ludziom, brzowym ludziom, Œótoskórym ludziom, czarnoskórym ludziom, wszystkim ludziom wstecz _ odkupi ich z powrotem, pokazujc, Œe to by ostatni wiek. To wszystko. Po tym wieku nie bŸdzie juŒ Œadnego wiŸcej. To bŸdzie ostatni wiek, w którym Bóg bŸdzie siŸ zajmowa lud›mi jako ™miertelnikami. 20 A je™li oni mieli przebudzenie w czasie przed zniszczeniem potopu, przed przyj™ciem Chrystusa, oni mieli wielkie podniecenie _ otóŒ, co z wypenieniem tego wszystkiego, co siŸ ma staø? Spójrzcie na dni apostoów ^?^ oni weszli do tego z wieku pogan. Spójrzcie, jakie przebudzenie oni mieli. Jak oni przychodzili niemal ze wszystkich narodów i dziay siŸ cudowne sprawy. Spójrzcie na dni Noego. Obecnie jest to czas ko§ca _ bezpo™rednio w cieniach przyj™cia Pana Jezusa. PragnŸ tutaj oznajmiø kilka dobrych nowin. Leo, czy przyniose™ w ogóle ten film? Czy przyniose™? Mam film, który mnie niemal nawróci na nowo. I bŸdzie to wy™wietlane tutaj w niedzielŸ po poudniu, czy siŸ to zgadza? [Brat mówi: My™my jeszcze nie zadecydowali o tym, bracie Branham” _ wyd.] JednakowoŒ _ oni wam powiedz, kiedy on bŸdzie wy™wietlany. PragnŸ, aby™cie go na pewno obejrzeli. Jest to jeden z moich wasnych filmów. Pewien czowiek mi go da _ brat Arganbriht _ jeden z przedstawicieli chrze™cija§skich biznesmenów. I on mi da ten film, bo go tak bardzo polubiem. Nie mam jednak projektora, by go wy™wietliø. WiŸc pragnŸ go sam ponownie obejrzeø. Jest to o ydach, powracajcych SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 13 do Palestyny _ dwaj uczeni rozmawiaj w samolocie i wy siŸ na pewno ucieszycie z tego filmu, patrzc na nich. 21 I kaŒde proroctwo, wszystko o czym wiem, co widzŸ w Pi™mie šwiŸtym zostao wypenione _ czekamy tylko na Przyj™cie Pana Jezusa. I jak powiedziaem ubiegego wieczora, ja wierzŸ, Œe Drugie Przyj™cie Pana Jezusa _ Drugie Przyj™cie ulega zwoce, juŒ ulega zwoce. I tak, jak byo w dniach Noego, dugo cierpliwy Bóg zwleka _ nie chcc, by kto™ zgin. I On po prostu zwleka _ czekajc w Swojej dugiej cierpliwo™ci, bowiem Jego Przyj™cie juŒ ulega zwoce _ by doprowadziø Ko™ció do adu, by siŸ mogo odbyø Drugie Przyj™cie! Co wy na to, przyjaciele? Jakimi lud›mi powinni™my byø, zdajc sobie sprawŸ z tego, Œe dzie§ dzisiejszy moŒe jest ostatnim dniem, kiedy jeste™my ™miertelnymi. Jutro moŒemy byø nie™miertelnymi. Jest to moŒe jedyny dzie§, który mamy w naszym Œyciu, byø moŒe ostatnie zgromadzenie, w którym siedzimy razem i dziaamy dla Królestwa BoŒego. WiŸc jak powinno siŸ zachowywaø to zgromadzenie dzisiaj wieczorem? NaprawdŸ z najwiŸksz czci, Œeby™my caym naszym sercem przylgnŸli do Pana Jezusa, aby nam da kaŒd duszŸ, która jest tutaj, a nie jest nawrócona; by nam pomóg uczyniø co™, co spowoduje, Œe niewierzcy i letni przypatrzy siŸ, i przyjmie Pana Jezusa Chrystusa! 22 Byoby to samolubstwem, gdyby serce czowieka nie byo otwarte na o™cieŒ, by ocaliø swego brata; z jego sercem byoby co™ nie tak! NiezaleŒnie od okoliczno™ci, czy jego brat nienawidzi go, czy jest nastawiony przeciw niemu, czy jego brat próbowa uczyniø wszystko, co potrafi, by go powaliø na ziemiŸ _ jednak serce tego czowieka tŸtni dla jego brata. Nie moŒe sobie pomóc w tej sprawie. Co™ znajduje siŸ po prostu wewntrz, co woa: O, mój bracie, ty siŸ mylisz. Lecz ja _ pragnŸ, Œeby™ by zbawiony”. Dlatego starasz siŸ przy pomocy wszystkiego, co jest w tobie, pozyskaø twego brata, by uwierzy caym swoim sercem i wszed do Królestwa BoŒego! A zatem, takiego rodzaju zgromadzenie pragniemy mieø kaŒdym razem. Gosiem juŒ do setek tysiŸcy ludzi. Gosiem teŒ tylko czterem lub piŸciu ludziom. Lecz nie potrafibym byø bardziej szczerym wzglŸdem piŸciuset tysiŸcy ludzi, niŒ wzglŸdem piŸciu ludzi, gdyŒ jedna dusza jest dla Boga wiŸcej warto™ciowa niŒ dziesiŸø tysiŸcy ™wiatów. 23 OtóŒ, zanim mogo w ogóle przyj™ø odkupienie, musia przyj™ø Pan Jezus. A nim Pan Jezus przyszed, Bóg daleko w przeszo™ci^ To po prostu _ to wa™nie czyni BibliŸ tak doskona dla mnie. Bóg wówczas, zanim jeszcze przyszed Pan Jezus, przez cztery tysice lat 14 MÓWIONE S~OWO _ i wszystko, co On czyni poprzez ca BibliŸ, symbolicznie wskazywao na GolgotŸ. Pomy™lcie tylko o tym, wszystko w Starym Testamencie wskazywao bezpo™rednio na GolgotŸ. Wszystkie plany odkupienia, wszystkie imiona, wszystkie symbole, cae oddawanie czci, wszystko z ™wityni, wszystko z drewna, wszystko, co znajdowao siŸ w ™wityni _ wszystko mówio o Chrystusie. Gdziekolwiek siŸ tylko udacie, cokolwiek czynicie^ Bóg by wówczas w hebrajskich prorokach, i tak dalej, mówic i mówic o tym czasie doskonao™ci, kiedy Jezus przyjdzie, by doprowadziø wierzcych do doskonao™ci. Pomy™lcie tylko, co to oznacza, przyjaciele. 24 Czy mogliby™cie siŸ zatrzymaø na chwilŸ? Ja _ pragnbym, Œeby Bóg otworzy wam oczy dzi™ wieczorem. Rozumiecie? Jeste™my _ my jeste™my naprawdŸ^ Przyjacielu, ja bym pragn _ gdybym wiedzia, Œe mógbym Œyø duŒej, i Œybym duŒej niŒ czowiek normalnie Œyje, to chciabym wej™ø pod namaszczenie BoŒe i wcale nie wychodziø z niego, aŒ On zabierze mnie do domu! Rozumiecie? By zobaczyø, jak to funkcjonowao oraz te sprawy, które^ Jaki to jest inny ™wiat. Jaka odmienna inspiracja. Kiedy siŸ pod tym znajdziesz, to znajdziesz sprawy, o których tylko^ Wydaje siŸ to niewa™ciwe. Nic dziwnego, iŒ to sprawia, Œe masz^ OtóŒ, kiedy jeste™ tam w górze, to by™ po prostu^ Potrafiby™ przenosiø góry. WzglŸdnie kiedy jeste™ tutaj na ziemi, czujesz siŸ dobrze. Przychodzi to pomiŸdzy te dwie sfery i to dokonuje tego. Tam wa™nie^ Czowiek jakby siŸ wymkn z tej ziemi. 25 I czowiek zstŸpuje z nadprzyrodzonej sfery do tej naturalnej _ znowu ™miertelny czowiek. OtóŒ, ty jeste™ ™miertelnikiem przez cay czas, lecz twoja dusza zostaa tak Czym™ namaszczona. To ciŸ podnioso wysoko do góry ponad to doczesne. Tam jeste™ w takiej dymensji, o której ten ™wiat niczego nie wie. Nie trzeba, Œeby™ to próbowa wyja™niaø. A my^ Ja powiem dzisiaj wieczorem, kiedy siedzimy teraz tutaj, Œe jeste™my po prostu za™lepieni na sprawy BoŒe. WyobraŒam sobie, Œe gdyby nasze oczy mogy zostaø otwarte dzi™ wieczorem i rozejrzeliby™cie siŸ ponad tym audytorium tutaj, i zobaczyliby™my unoszcych siŸ tutaj dookoa Anioów BoŒych, patrzcych w tej chwili na to audytorium i byø moŒe latajcych tam i z powrotem poprzez to audytorium, cherubinów od tronu BoŒego stojcych blisko, moŒe stojcych wszŸdzie wokoo na tym podium tutaj _ anielskie istoty, unoszce siŸ tutaj. 26 O, wy powiecie: Kaznodziejo, ty siŸ cakiem odchylasz od linii”. Nie, ja nie. Obserwujcie ich, jak zaczn dziaaø za kilka minut, a SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 15 stwierdzicie, czy to s oni, czy nie. Rozumiecie? Wy^ Oni to potwierdzaj przy pomocy tego dowodu, Œe s tutaj. Powiecie: OtóŒ, gdyby oni byli tutaj, mogliby™my ich ogldaø”. O nie. MoŒe jeste™cie totalnie za™lepieni na nich. Elizeusz, kiedy by w Dotan, modli siŸ do Boga, by otworzy oczy Giezemu, to znaczy jego sudze. Nie przypominam sobie teraz, czy to by Giezy, czy nie. Dwukrotnie lub trzykrotnie staraem to sobie przypomnieø i sprawdzaem to. Jestem^ Wyszukamy to w Pi™mie šwiŸtym. Nie wiem, czy to by Giezy, czy nie. Lecz kiedy on prosi Boga, aby otworzy oczy jego sudze, by móg widzieø, to wszŸdzie wokó niego byli anioowie. Góry byy w ogniu i byli tam ogni™ci anioowie i ogniste rydwany. Rozumiecie? Oni byli zaraz koo niego. 27 Zwróøcie uwagŸ: Elizeusz wyszed tam i nawiedzi tych Syryjczyków ™lepot. Jaka to bya ™lepota? Oni nie byli ™lepi ciele™nie _ po prostu fizycznie ™lepi. Oni byli duchowo ™lepi. Bowiem on wyszed i powiedzia im: Czy szukacie Elizeusza?” Oni odrzekli: Tak, szukamy go”. On powiedzia: Chod›cie tu, a pokaŒŸ wam, gdzie on jest”. I Elizeusz prowadzi ich, i poprowadzi ich wprost tam _ wcign ich w zasadzkŸ do rk armii Izraelskiej i oni po prostu wybiegli, i pochwycili ich wprost w puapce _ w ten sposób. Oni byli ™lepi. Nie wiedzieli, Œe to by Elizeusz, a sam Elizeusz prowadzi ich. Czy nie my™licie, Œe jeste™my _ mogliby™my byø duchowo ™lepi dzisiaj wieczorem na te sprawy, które s wokó nas? Popatrzcie na tych idcych do Emaus. Ich serca byy pene mio™ci. Oczywi™cie, oni miowali Pana Jezusa. Oni szli drog mówic: O, gdyby™my tylko^ O, gdybym ja^ Gdyby™my Go tylko mogli jeszcze raz zobaczyø! On jest tam _ On nie Œyje. Pokadali™my nadziejŸ w Nim. Oto mamy niedzielny poranek, a oni nam opowiadaj wszystkie te bajki”. Szli drog, a Sam Pan Jezus wystpi. Powiedzia: Dlaczego jeste™cie zmartwieni?” 28 Odrzekli: Czy Ty jeste™ obcym?” Czy to rozumiecie? šlepi! Oni zapytali: Czy Ty jeste™ tutaj jedynym ptnikiem?” Chodzili z Nim przedtem, spoŒywali z Nim pokarm i spali razem z Nim przez trzy lata i sze™ø miesiŸcy, a teraz szli obok Niego, a nie wiedzieli o tym. Oni tam szli po drodze: Czy Ty jeste™ jedynym ptnikiem tutaj^?” Patrzcie, powiedzieli: Czy Ty nie _ mieli™my nadziejŸ, Œe Jezus z Nazaretu przyjdzie _ Œe przyszed i ^?^ Œe On bŸdzie wyzwolicielem Izraela i wszystkie te sprawy”. A Jezus powiedzia: Gupi i leniwego serca, by uwierzyø w to, co powiedzieli prorocy?” I On przechodzi wstecz przez Pismo šwiŸte. I 16 MÓWIONE S~OWO wydawao siŸ, Œe po suchaniu Jego nauczania przez trzy lata i sze™ø miesiŸcy rozpoznaj Jego nauczanie. Lecz nie rozpoznali. I On tam wyszed, a potem okazywa, jakoby mia i™ø dalej, kiedy weszli do hotelu, by tam zanocowaø. Oni siŸ zatrzymali w maym hotelu i^ Oni^ Weszli do jadalni, by spoŒyø pokarm, powiedzieli wiŸc: OtóŒ^” On okazywa, jakoby mia i™ø dalej. Powiedzieli: Czy nie wejdziesz do ™rodka razem z nami?” 29 A On rzek: OtóŒ, dobrze, moŒe tak” i wszed do ™rodka. Podszed kelner i poda im jadospis, i oni go przegldali. Potem zamówili sobie pokarm na kolacjŸ. A kiedy go zastawiono na stole, Jezus powiedzia: OtóŒ, sdzŸ, Œe tego byo juŒ dosyø, wiŸc^” _ On po prostu wzi chleb do rŸki i pobogosawi go, i pomodli siŸ _ i On otworzy ich oczy. A oni spojrzeli i rzekli: AleŒ, czy to nie by On przez cay czas!” A On znikn im z oczu. Czy rozumiecie, co mam na my™li? O, pragnbym, Œeby wam to przeniknŸo gŸboko do serca, Œeby™cie sobie to naprawdŸ u™wiadomili. Rozumiecie? Wy Go widzicie obecnie dziaajcego i poruszajcego siŸ kaŒdego wieczora. Patrzcie, On jest tutaj. Na pewno jest. Wszystkie dowody to potwierdzaj. Pismo šwiŸte mówi, Œe On bŸdzie czyni te sprawy. I oto On jest tutaj, czynic wprost tutaj na ziemi dzisiaj to, co czyni poprzez wieki, poruszajc siŸ bezpo™rednio w™ród nas i czynic sprawy, nad którymi siŸ dziwili™my. 30 Czy zauwaŒyli™cie^ Czy ogldali™cie kiedykolwiek co™ _ po prostu wyszli™cie szczŸ™liwie z wypadku samochodowego, o wos uniknwszy ™mierci? Wy mówicie: Co™ takiego, moi drodzy, jak siŸ to stao?” To bya rŸka Pa§ska. Rozumiecie? On^ Bóg przechadza siŸ tutaj i tam. Niedawno powiedziaa mi pewna kobieta, ona rzeka^ Zostaa po prostu natychmiast uzdrowiona. Najpierw miaa gru›licŸ, a potem nie^ Ona wyrosa w ko™ciele, który nie wierzy w chrzest. I ona rzeka: My™lŸ, Œe moje pokropienie jest w porzdku”. WzglŸdnie polanie _ cokolwiek z ni uczynili. Powiedziaa wiŸc: UwaŒam, Œe to jest w porzdku”. Ja odrzekem: To twoja sprawa”. Dalej rzekem: Lecz ja wierzŸ w zanurzenie, w chrzest”. A on powiedzia^ Ona powiedziaa: OtóŒ, ja nie uwaŒam^” Dalej rzeka: Rozmy™lam wa™nie o ™wiecie brata Billy” _ rzeka _ lecz my™lŸ, iŒ ten pomys, Œe musimy wej™ø do tego baptysterium i zostaø ochrzczeni _ uwaŒam, Œe to nie powinno byø czynione”. Powiedziaa: Skoro zostaam juŒ pokropiona” _ czy cokolwiek to byo, powiedziaa: uwaŒam, Œe tego juŒ nie trzeba czyniø”. SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 17 Zatem, jeŒeli chodzi o mnie, byo to w porzdku, jeŒeli tak odczuwaa w tej sprawie. Mogem jej tylko powiedzieø to, co widzŸ w Pi™mie šwiŸtym. I ona odesza i na nowo zachorowaa. Wielki guz pojawi siŸ jej tutaj na ramieniu i miaa gorczkŸ _ 104° F. WoŒya na siebie po prostu swój paszcz kpielowy i przysza wtedy, kiedy ja gosiem. Powiedziaa: Bracie Branham, proszŸ, zaraz teraz, je™li ty^” Patrzcie, ochrzciem j w tej chwili. Po okoo miesicu czasu bya tam za rzek. Bya tam stara kobieta, siedzca na ulicy i wycigaa swoj rŸkŸ. Ona rzeka: ~askawa pani, czy by™ mi daa dziesiŸciocentówkŸ, abym moga co™ zje™ø?” Biedne, stare stworzenie, siedzce tam i drŒce _ jej twarz cakiem wysuszona. OtóŒ, ona zajrzaa do swej portmonetki, a miaa tylko dziesiŸø centów. Tyle wa™nie trzeba zapaciø za przejazd na drug stronŸ rzeki. WiŸc ona nie wiedziaa, jak siŸ dostanie z powrotem, jedynie, Œe przejdzie na piechotŸ po mo™cie. Miaa tylko dziesiŸø centów na autobus, a bya ze swoimi córeczkami, które jej towarzyszyy. Sza dalej ulic, a Duch šwiŸty powiedzia jej: Dlaczego jej nie daa™ tej dziesiŸciocentówki? Ja ci daem wszystko, co miaem”. Rozumiecie? 32 Ona powiedziaa: Tak, Panie”. Wrócia siŸ zaraz i rzeka: Niech mi pani wybaczy”. Dalej powiedziaa: Jestem chrze™cijank”. Powiedziaa: Pan mi powiedzia^” Powiedziaa: Niech ci Bóg bogosawi, kochanie”. Daa jej tych dziesiŸø centów i sza dalej po ulicy. Powiedziaa sobie: Wiem. MogŸ przej™ø po mo™cie, to tylko mila. WiŸc po prostu przejdŸ na drug stronŸ. To jest w porzdku”. I zaczŸa i™ø w kierunku przystanku autobusowego. Maa dziewczynka powiedziaa: Spójrz tam, matko”. Tam na ulicy leŒaa dziesiŸciocentówka. Widzicie? WiŸc to jest _ taki jest Pan. Czy temu nie wierzycie? Rozumiecie? Kiedy On zjawi siŸ Abrahamowi w postaci^ On powiedzia: NuŒe, Abrahamie, dajŸ ci tego maego chopca, Izaaka” _ po prostu miy, mody chopak w wieku okoo szesnastu lat. Nie mów nic jego matce, lecz Ja chcŸ, by™^ UczyniŸ ciŸ wielkim bogosawie§stwem poprzez tego chopca. Mam zamiar pobogosawiø wszystkie narody. Obiecaem ci to przed dwudziestu piŸciu laty. I ty czekae™, aŒ siŸ Izaak urodzi. Teraz ci powiem, co pragnŸ, Œeby™ uczyni z Izaakiem. ChcŸ, Œeby™ go zabra tam na górŸ i u™mierci go. Id› teraz tam w gb gór na pewne miejsce, które ci pokaŒŸ, i potem go tam u™miercisz”. 33 OtóŒ, Abraham nie zadawa Bogu pyta§. On wiedzia, Œe Bóg obieca, iŒ poprzez tego syna On pobogosawi wszystkie narody. A je™li Bóg chcia je pobogosawiø, to On to uczyni bez wzglŸdu na to, 31 18 MÓWIONE S~OWO czy on jest martwy czy Œywy. Na tym koniec. I musiao to przyj™ø poprzez niego, Œeby Bóg móg dotrzymaø swojej obietnicy. WiŸc on wsta nastŸpnego poranka, wzi parŸ sug i osioda modego mua. On, jego syn i sudzy wyruszyli w drogŸ. I wyruszyli w drogŸ daleko _ trzy dni podróŒy. Pomy™lcie, jak daleko to byo _ daleko w gŸbi pustyni. A potem oni podnie™li oczy i zobaczyli w dali pewn górŸ. Udali siŸ wiŸc do tej góry, a swoim sugom powiedzia: Pilnujcie teraz tego modego mua tutaj, bo mój syn i ja idziemy na t górŸ i bŸdziemy tam skadaø Bogu ofiarŸ. Potem chopiec i ja powrócimy. PowrócŸ razem z chopcem”. A on szed tam na górŸ, by go u™mierciø. Jak on tego dokona? On nie wiedzia, lecz Bóg da obietnicŸ. Jako™^ Rozumiecie? Bóg pozwala czasami Swemu sudze zej™ø aŒ na ostatni stopie§, a potem Bóg przychodzi na scenŸ. Czy tego nie lubicie po prostu w ten sposób _ po prostu ogldaø ten decydujcy moment? Podobnie jak w przypadku hebrajskich modzie§ców i ognistego pieca _ byo to ostatnie stadium tej drogi i tam pojawi siŸ Kto™, podobny do Syna BoŒego. Czy siŸ to zgadza? 34 Ta niewiasta, majca krwotok, zuŒya juŒ wszystkie swoje pienidze, wszystko, co miaa, a lekarze nie potrafili jej cigle pomóc ani trochŸ. Ona prawdopodobnie oddaa w zastaw hipoteczny swoj posiado™ø, wzglŸdnie j sprzedaa, sprzedaa równieŒ konie i wszystko. Nic jej nie pozostao. Wydaa wszystkie swoje pienidze na lekarzy i lekarze próbowali, lecz nie mogli jej pomóc ani trochŸ. I w tej krytycznej chwili nadszed Jezus. To Go cechuje, nieprawdaŒ? By tam mody Jairus; on wierzy w swoim sercu, sekretnie. Posa po lekarza i lekarz uczyni wszystko, co potrafi. I zaraz potem jego maa córeczka umara i oni j pooŒyli na oŒe. By to najciemniejszy czas, jaki kiedykolwiek przeŒy; potem przyszed Jezus _ wa™nie w tej krytycznej chwili. Maria, Marta i ~azarz _ kiedy opu™cili ko™ció i uwierzyli w Jezusa. A Jezus odszed od nich i zostawi je w tym kryzysie, kiedy ich brat by chory. On wtedy zachorowa, a Jezus odszed. To byo okropne. One posay po Niego; On nie przyszed. On uda siŸ dalej. One znowu posay po Niego, a On cigle nie przychodzi i sytuacja bya coraz gorsza. A potem, kiedy zniky wszelkie nadzieje, ~azarz umar i by pogrzebany w grobie cztery dni _ juŒ ulega skaŒeniu. I bya to najciemniejsza godzina _ wszelka nadzieja zginŸa, wszystko inne. Wtedy nadszed Jezus, wa™nie w tym czasie. Rozumiecie? 35 Oto Jego uczniowie id do Emaus, wszelka nadzieja zginŸa. Ich Mistrz nie Œy i oni szli drog zniechŸceni, wracali z powrotem do domu, wracali do swoich sieci rybackich, i gdziekolwiek oni szli. SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 19 Wtedy nadszed Jezus. Rozumiecie? Dokadnie tak. W ten wa™nie sposób czyni to Bóg. OtóŒ, tam wówczas oni mieli przed sob moŒe^ potrwaoby to moŒe czterdzie™ci piŸø minut wzglŸdnie godzinŸ, by wej™ø na to wzgórze. Zatem, Jezus musia skd™ szybko wyj™ø, bo^ On mia nóŒ u swego boku. Izaak mia drewno na swoich plecach. On niós ogie§ w swoich rŸkach i szed na wzgórze, by u™mierciø swego wasnego syna, gdyŒ Bóg mu tak powiedzia, a powiedzia mu, Œe przez tego syna On pobogosawi wszystkie narody. Dajc t obietnicŸ^ 36 Najpierw musia on czekaø dwadzie™cia piŸø lat, by otrzymaø tego syna, a teraz to zostao zmienione i mia go u™mierciø. Widzicie, ta obietnica bya dana dwukrotnie. Bóg musia wystawiø Abrahama na próbŸ. Nigdy nie zrozumiemy tego do™wiadczenia, któremu by poddany Abraham, dopóki nie spotkamy siŸ z nim w chwale. A potem na szczycie tego wzgórza _ on tam wyszed i zbudowa tam otarz z kamieni. A on powiedzia: Ojcze” _ powiedzia _ oto jest^” Mody Izaak powiedzia: Oto jest ogie§ i oto jest drewno”. Dalej rzek: Lecz gdzie jest ofiara?” Rozumiecie? Patrzcie, on odrzek: Synu, Bóg Sobie obmy™li ofiarŸ”. Rozumiecie? On wtedy rzek: Bóg Sobie obmy™li ofiarŸ”. Zwiza wiŸc rŸce modemu Izaakowi, rzuci go na otarz i wycign nóŒ. I mogŸ sobie wyobraziø tego starego tatŸ ze swoim jedynym synem, którego on miowa. Mia obecnie ponad sto lat, swoj rŸkŸ pooŒy na jego wosach, odsuwajc jego wosy nieco do tyu, by wbiø ten wielki nóŒ do jego piersi _ do samego serca jego istoty _ to znak, Œe Bóg by w Abrahamie. Czy to zauwaŒyli™cie? 37 Spójrzcie na Dawida, kiedy zosta zdetronizowany przez swój wasny lud. On ucieka na GórŸ Oliwn, spoglda wstecz i paka, poniewaŒ zosta odrzucony. Jego wasny syn, Absalom, którego miowa, wypŸdzi go z tronu. A oto jego wasny czowiek, któremu ufa, rzuca na niego kamienie. I on wstŸpowa na wzgórze i patrzy z powrotem na Jeruzalem i paka, gdyŒ zosta odrzucony. Osiemset lat pó›niej Syn Dawidowy, Jezus Chrystus, odrzucony w mie™cie Jeruzalem przez tych, których On miowa, paka nad Jeruzalem. By to Chrystus w Dawidzie. Wszystkie te sprawy w Starym Testamencie _ mogliby™my po prostu zajø wiele godzin, by wam pokazaø, jak to wszystko wskazywao z powrotem na Jezusa Chrystusa, wszystko na Niego. A w Nim znajduje siŸ penia odkupienia! W Nim jest zawarte kaŒde zbawcze imiŸ Jahwe _ znajduje siŸ wa™nie w Nim! Cae zbawienie 20 MÓWIONE S~OWO spoczywa wa™nie w Nim. Wszelkie wyzwolenie spoczywa wa™nie w Nim. Wszelki pokój, wszelkie zaspokojenie^ 38 Nie moŒesz siŸ nigdy zaspokoiø dobrami tego ™wiata. Nie moŒesz byø zadowolony tym, Œe naleŒysz do ko™cioa. Nie bŸdziesz zaspokojony, dopóki nie znajdziesz zaspokojenia w Jezusie Chrystusie, Synu BoŒym. Jedynie w ten sposób zostaniesz zaspokojony. OtóŒ, On przyszed, by przynie™ø doskonao™ø. Kiedy on powiedzia^ Przypatrzcie siŸ tylko Abrahamowi trochŸ duŒej. Kiedy on zamachn siŸ, by wbiø ten wielki nóŒ do serca swego syna i u™mierciø go, poniewaŒ Bóg^ Anio Pa§ski przemówi z góry i On powiedzia: Abrahamie, powstrzymaj swoj rŸkŸ”. I on siŸ rozejrza, a by tam mody baran, który siŸ zaczepi rogami w winoro™lach na tym wzgórzu. Skd przyszed ten baran? 39 OtóŒ, po pierwsze: On by trzy dni podróŒy oddalony od cywilizacji _ okoo stu mil. Po drugie: On by wysoko na wierzchoku góry, gdzie nie ma strumyków, by siŸ móg napoiø albo znale›ø paszŸ _ na szczycie wzgórza. I byo rzecz niemoŒliw, Œeby tam by baran _ po pierwsze byo to zbyt daleko od cywilizacji. Po drugie byo to na wierzchoku góry. A Abraham wzi tego barana, rozwiza swego syna i zwiza barana i zoŒy tego barana w ofierze. I zwróøcie uwagŸ, nie bya to wizja. Krew broczya z tego barana. Co to byo? Bóg w tym przedobrazie powoa Chrystusa do istnienia i ten baran wyda swoje Œycie i przesta istnieø _ dokadnie w tym samym czasie; Jahwe-Jireh _ Pan Sobie obmy™li ofiarŸ. Bez wzglŸdu na to, kiedy we›miemy Boga za Jego Sowo, to Bóg tam jest, by uczyniø zado™ø Swemu Sowu _ Jahwe-Jireh. Jeszcze tylko jedna, niewielka sprawa. 40 OtóŒ, Pan jest nasz ucieczk i si, i zawsze obecn pomoc w czasie do™wiadcze§. A w tych zbawczych Imionach S-h-a-m-m-a-h, Shammah _ Pan jest obecny”. OtóŒ, Jahwe-Jireh _ On obmy™li. Jahwe _ Troszczcy siŸ Pan jest obecny. Czy rozumiecie, co mam na my™li? Je™li On jest obmy™lan przez Pana Ofiar, to On musi byø Panem Bogiem obecnym w tym czasie, kiedy jest potrzebna pomoc. Rozumiecie, co mam na my™li? Zatem, je™li On jest tutaj dzi™ wieczorem, by zbawiø wszystkich z grzechów, to On musi byø obecny dzisiaj wieczorem, by wypeniø równieŒ pozostae z tych zbawczych Imion. On jest Jahwe-Jireh i Jahwe-Rapha, Jahwe nasz^ On jest Jahwe _ nasz obmy™lan Ofiar, naszym Lekarzem, nasz Chorgwi, naszym Pokojem, naszym Pasterzem, nasz Sprawiedliwo™ci i Jego Obecno™ci. On musi byø tym wszystkim w tej chwili. A ten ostatni przymiot^ SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 21 W tym ostatnim z Jego zbawczych Imion, w którym On zjawi siŸ Abrahamowi, On powiedzia: Jam jest Jahwe-Rapha, Ten, kto obmy™li _ kto siŸ zatroszczy o ofiarŸ, kto obmy™li sposób”. Cokolwiek to jest, Bóg siŸ o to zatroszczy. Jam teŒ jest Jahwe, który ciŸ uzdrawia. Jam jest twoj Sprawiedliwo™ci. Jam jest twoim Pokojem. Jam jest twoj Tarcz. Jam jest twoj Chorgwi. I Jam jest zawsze obecny, by tego dokonaø”. Amen. Czy rozumiecie, co mam na my™li? Zawsze obecny, by tego dokonaø. Ja, Pan, powiedziaem to. Ja, Pan, zasadziem to. Ja bŸdŸ to podlewa we dnie i w nocy, aby tego nikt nie wyrwa z Mojej rŸki”. Jeszcze krótkie opowiadanie, osobiste. Bo gdybym tutaj pozosta trochŸ duŒej, to bym zacz gosiø i byø moŒe kolejka modlitwy nie byaby tak, jak powinna byø. ZwaŒajcie, tylko na chwilŸ. To miejsce Pisma miao dla mnie pewnego razu wielkie znaczenie _ wiele razy. Lecz pragnŸ zwróciø wasz uwagŸ na ten jeden, szczególny przypadek. Byo to w tym roku, kiedy siŸ oŒeniem, potem gdy straciem moj pierwsz ŒonŸ i Œyem samotnie przez okoo piŸø lat. Potem oŒeniem siŸ z urocz, mod kobiet, któr mam obecnie _ z moj Œon. 42 Byli™my wtedy ubodzy i oŒeniem siŸ z ni wa™nie w tym czasie, kiedy miaem zaledwie dosyø pieniŸdzy _ dwadzie™cia dolarów _ by wyruszyø na urlop w góry _ na polowanie. WiŸc by to nasz urlop i nasz miodowy miesic zarazem. Zatem, ona po™lubia czowieka, który lubi polowaø. Ja lubiŸ góry. LubiŸ byø pod goym niebem. Przy okazji _ pewna pani posaa mi jak™ sztuczn przynŸtŸ na ryby, któr sporzdzi jej maŒonek. JeŒeli jeste™ tutaj, siostro, pragnŸ ci za to podziŸkowaø. Na pewno siŸ ni posuŒŸ, je™li mi Bóg dopomoŒe. OtóŒ, lubiŸ byø pod goym niebem, poniewaŒ tam jestem sam; potem _ nasikam ros, a kiedy przyjdŸ do domu, ona paruje z mego odzienia. Udali™my siŸ wiŸc w góry Adirondack. Miaem tam w tym roku i™ø na owy z gajowym. Tak, lubiŸ owiø nied›wiedzie, bo to jest takie _ trzeba mieø duŒo wprawy, by to móc czyniø. I ja^ 43 Jest tak dlatego, bo mój dziadek by moim zdaniem najlepszym owc, jaki kiedykolwiek Œy w poudniowych stanach. On owi w sida i polowa przez cae swoje Œycie _ by to rozgarniŸty czowiek, nauczyciel szkolny, czŸ™ciowo Indianin. I on miowa góry tak bardzo, Œe nie móg pozostaø z dala od nich. OtóŒ, to wa™nie jest powodem^ Ja my™lŸ, Œe to wszystko przeszo na mnie. Ja je teŒ lubiŸ. MiujŸ góry, czujŸ siŸ tam jak w domu. I czowiek moŒe siŸ dostaø do takiego stanu, Œe musi byø samowystarczalny w takich warunkach. 41 22 MÓWIONE S~OWO WiŸc wówczas _ tam w górach Adirondack _ gajowego nie byo tam jeszcze i nie mia byø jeszcze dwa lub trzy dni. A nie byo tam^ nie przechodziy dotychczas burze ™nieŒne, które by spŸdziy zwierzynŸ w dó. WiŸc ja siŸ tam udaem i zbudowali™my tam ma przybudowan do chaty szopkŸ i wyruszyem z moj Œon w góry. Wyjechali™my z miasta. Byli™my okoo dwadzie™cia piŸø mil w gŸbi gór _ na górze Hurricane, gdzie przed rokiem lub dwoma zastrzeliem trzy nied›wiedzie w jednym roku. 44 A zatem byem tam wysoko w górach z moj Œon _ dziewczyn w wieku dwudziestu dwu lat, a ja miaem trzydzie™ci. Byli™my wiŸc tam w górach. A Billy Paul mia wtedy okoo sze™ciu lat, jak sdzŸ, chodzi do szkoy do pierwszej klasy. OtóŒ, ten malec by bardzo may jak na swój wiek, wiŸc ona troszczya siŸ o niego. A gajowego jeszcze nie byo. Wygldao trochŸ na to, Œe mogaby przyj™ø ™nieŒyca, wiŸc ja rzekem: Kochanie, zanim przyjdzie gajowy i udamy siŸ na nied›wiedzia, zejdŸ w dó jedn z tych starych przesiek. Przed kilku laty wyciŸto tutaj kilka przesiek”. I powiedziaem: Udam siŸ tutaj na drug stronŸ i upolujŸ dla nas jelenia, i powrócŸ, i bŸdziemy mieø trochŸ ™wieŒej dziczyzny”. A ona rzeka: Dobrze, nie bd› tam zbyt dugo”. Powiedziaa: Ja ci przygotujŸ kolacjŸ”. A ja odpowiedziaem: Dobrze”. Owej nocy byo okropnie zimno. Musieli™my po prostu pooŒyø Billy’go miŸdzy siebie i zagrzewaø go w ten sposób, Œeby nam nie zmarz. Ona jeszcze nigdy przedtem nie bya w lasach i nie znaa siŸ wiele na tym, i ona by na pewno zmarza, ™pic na sosnowym igliwiu. 45 WiŸc nastŸpnego dnia wyruszyem i wziem ze sob moj star strzelbŸ i schodziem w dó t przesiek. OtóŒ, my™laem sobie, Œe jestem zbyt dobrym traperem na to, aby siŸ kiedykolwiek zgubiø. Tak, bywaem w lasach przez cae moje Œycie. I powiedziaem sobie: Nikt nie mógby mi tego wybiø z gowy”. Poszedem wiŸc dalej w kierunku tych maych przesiek, odwracaem siŸ i widziaem wiele ™ladów jeleni. Wydawao siŸ, Œe wszystkie byy odciskami ostrych racic, i tak byo cigle dalej. Ruszyem wiŸc do góry przez wierzchoek góry, w tym kierunku. Usyszaem, Œe co™ porusza siŸ w krzakach. Przysuchiwaem siŸ uwaŒnie. I usyszaem, Œe poruszaj siŸ cztery nogi, lecz to nie byy kopyta, byy to apy. Pomy™laem: Ciekawe, co to mogo byø?” Byo dosyø ciemno, wprost w gszczu iglastych drzew. I przypadkowo spojrzaem, a oto puma przemknŸa przez ™cieŒkŸ. I ona przemknŸa bardzo szybko. Nie zdŒyem siŸ zoŒyø do strzau w ni. SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 23 Rozmy™laem: OtóŒ, udam siŸ po prostu do góry w tym kierunku i zejdŸ na dó po drugiej stronie. A bŸdŸ przez cay czas poniŒej góry Hurricane”. I rzekem sobie: A potem, mogŸ zawsze spojrzeø z powrotem na t wieŒŸ” _ bo wygldao na to, Œe lada chwila moŒe nadej™ø ™nieŒyca. 46 Szedem wiŸc coraz dalej i dalej i dalej w tym kierunku. My™laem, Œe cigle dolatywa mnie skd™ zapach nied›wiedzia i cigle wŸszyem za nim. Pomy™laem sobie: On jest gdzie™ blisko. Prawdopodobnie znajduje siŸ przede mn”. Szedem wiŸc naprzód w ten sposób i szukaem ™ladów na ziemi. A czowiek, który by juŒ kiedykolwiek na owach, nie idzie sobie tylko przez lasy ze strzelb na swoim ramieniu. Obserwuje poruszanie siŸ li™ci i ach, jest tak wiele rzeczy, które trzeba obserwowaø. A wiŸc kiedy tak bacznie tropiem ™lady, nie zwracaem wcale uwagi na to, dokd idŸ. Wyszedem na wzgórze i skrŸciem w dó w lewo. Pomy™laem: OtóŒ, wejdŸ po prostu do tego maego wwozu tutaj” _ byo tam wiele urwisk. 47 I wszedem do niego i posuwaem siŸ naprzód naprawdŸ dosyø atwo. Pomy™laem sobie: Ten nied›wied› nie jest daleko std”. I natrafiem na wielk, star jaskiniŸ. Wystpiem cichaczem do góry, ponad t jaskiniŸ, Œeby nie przyj™ø do niej od przodu; chciaem zobaczyø, czy nied›wied› ™pi. Obszedem j wiŸc w ten sposób _ lecz bya to stara, pusta jaskinia. Nie byo w niej nikogo. Pomy™laem sobie: Hm, on w niej by”. Posuwaem siŸ wiŸc z powrotem na dó z tego wzgórza i szedem znowu dookoa i wracaem z powrotem. Zobaczyem, Œe na drugiej stronie kanionu poruszaj siŸ krzaki. Obserwowaem je, oczywi™cie, bowiem wiele razy nied›wiedzie poŒeraj mrówki. One lubi je™ø mrówki, bo one s sodkie. One kad miŸdzy mrówki swoje apy i podnosz je do góry, a potem je zlizuj swoim jŸzykiem. Obserwowaem to wiŸc uwaŒnie. By tam wielki jele§, wychodzi z krzaków. A ja pomy™laem: Dobrze, mój drogi. Jestem daleko od domu, lecz to jest wa™nie ten, którego chciaem upolowaø”. Zastrzeliem wiŸc tego jelenia. Zaszedem go z boku. Pomy™laem sobie: Dobrze, powiem ci, co teraz zrobiŸ. Zaraz udam siŸ z powrotem”. Powiedziaem: Popatrz. JuŒ minŸa pierwsza godzina. AleŒ” _ powiedziaem sobie _ ona bŸdzie na mnie czekaø”. 48 Ruszyem wiŸc pod górŸ tym kanionem, tylko trochŸ wody szemrao tam w strumyczku. Szedem wiŸc tym kanionem do góry, tak szybko, jak tylko potrafiem. Przypadkowo spojrzaem do góry i powiedziaem sobie: Suchaj, bŸdziesz siŸ musia po™pieszyø. Ta 24 MÓWIONE S~OWO ™nieŒyca szybko nadchodzi tutaj”. I zaczŸa opadaø mga, a potem czowiek nie widzi niczego. Zaczem i™ø i szedem, i szedem. Powiedziaem sobie: NuŒe, spójrz _ gdzie™ tutaj skrŸciem w bok”. Szukaem i szukaem^ Zanim siŸ spostrzegem, wiecie _ szedem i szedem, i szedem. I my™laem sobie: Hm, juŒ tak dugo idŸ, lecz nie zobaczyem w ogóle, gdzie zszedem w bok”. Ni std, ni zowd _ my™laem^ po prostu krop, krop^ pot. I wyjem moj star, czerwon chusteczkŸ, obtarem mój pot i rozejrzaem siŸ. A tam wisia mój jele§. Rzekem sobie: Co ja zrobiem? Zatoczyem wielkie koo i przyszedem tu z powrotem”. Powiedziaem sobie: Nie dostrzegem tego miejsca”. Wyruszyem wiŸc na nowo. I szedem, i szedem, i szedem, i szedem, i szedem, patrzc na moj praw stronŸ, wiedziaem bowiem, Œe skrŸciem z prawej strony. SkrŸciem w lewo, wiŸc miabym z powrotem skrŸciø w prawo. 49 Lecz potem ™nieŒyca bya juŒ na dole miŸdzy krzakami. WiŸc ja szedem, i szedem i szedem. I nie zdajc sobie z tego sprawy, zmŸczyem siŸ bardzo. Pomy™laem sobie: OtóŒ, obserwujŸ bacznie. Na pewno poznam, gdzie skrŸciem w bok _ tam gdzie by ten may pagórek, poniewaŒ góry schodziy siŸ tam jakby w siodle”. I ja przeszedem przez to siodo i potem w dó i do góry. Oczywi™cie, nie widziaem juŒ przed sob gór w oddali, poniewaŒ bya taka gŸsta mga. Inaczej mógbym siŸ wspiø na jakie™ wysokie miejsce i rozejrzeø siŸ dookoa. Lecz bya mga i ja nie mogem dotrzeø do tego miejsca, a zacz sypaø ™nieg. Szedem wiŸc trochŸ dalej zataczajc taki krg i przypadkowo siŸ zatrzymaem, i spojrzaem do góry. I byem znowu u mojego jelenia. 50 OtóŒ, Indianie nazywaj to marszem ™mierci albo raczej krŸgiem ™mierci. Czowiek jest na wzgórzu albo na paszczy›nie i chodzi w jakim™ krŸgu, bez kompasu, bez niczego. Nigdy nie braem kompasu do lasów. Po prostu sobie my™laem, Œe jestem zbyt dobrym i nie mógbym siŸ zgubiø. Rozumiecie? Bóg musia mnie nauczyø trochŸ rozumu i woŒyø mi pewien stopie§ inteligencji do gowy, Œeby mi daø poznaø, iŒ nie jestem samowystarczalny. Nie byem taki dobry, jak sobie my™laem. Szedem wiŸc cigle dalej w tym krŸgu i znowu przyszedem do mego jelenia. Uczyniem tak trzy razy. I poznaem, Œe siŸ zgubiem. OtóŒ, ja^ Wtedy zaczem drŒeø. Byo juŒ okoo pó do pitej po poudniu, niemal piŸø godzin i nagle zaczŸo siŸ ™ciemniaø, byo niemal ciemno. Ja pomy™laem: O aski, co ja teraz zrobiŸ? Moja SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 25 Œona jest caa zmartwiona. Ona umrze z tak pewno™ci, jak ten ™wiat istnieje, ona i to dziecko _ oboje w tych górach dzisiaj w nocy”. OtóŒ, gdybym tam by sam, próbowabym odnale›ø t jaskiniŸ nied›wiedzi wzglŸdnie znalazbym sobie jakie™ schronienie i przespabym w hibernacji dzie§ lub dwa, aŒ ta ™nieŒyca przeminie. Rozumiecie? 51 PragnŸ siŸ tu teraz posuŒyø ma ilustracj. JeŒeli chodzi o mnie, poszedbym do tej jaskini, albo gdzie™ pod jakie™ skay, rozpalibym sobie ognisko i nazbierabym trochŸ drewna. I nie próbowabym odnale›ø drogi, poniewaŒ byo mglisto. Lecz nie mogem tak postpiø wtedy. Bya to naglca potrzeba. I wiedziaem, Œe moja Œona nie bya nigdy przedtem w swoim Œyciu w lasach, z wyjtkiem poprzedniej nocy. Ona nie bŸdzie wiedzieø, jak sobie zaradziø, jak zrobiø ogie§, i tak dalej. A ten may chopczyk _ oni pogin z tak pewno™ci, jak ten ™wiat istnieje, bo dzisiejszej nocy temperatura prawdopodobnie opadnie gŸboko poniŒej zera. I oni bŸd wystraszeni na ™mierø. I oni _ byø moŒe bŸd siŸ tuaø gdzie™ po puszczy, albo wpadn w szale§stwo szukajc mnie, czy co™ podobnego, albo bŸd pakaø. I trudno powiedzieø, co by siŸ mogo staø. A wiem, Œe je™li co™ zaszczeka tam w górach, to oboje na pewno pomdlej ze strachu. Wiedziaem teŒ, Œe tam bya puma, wa™nie w tej czŸ™ci lasów. 52 Powiedziaem wiŸc: O, mój drogi” _ byem naprawdŸ w rozpaczliwej sytuacji. Zaczem drŒeø i byem zdenerwowany. I powiedziaem sobie: ChwileczkŸ tylko, Williamie Branhamie. Co siŸ z tob dzieje? Czy ty zwariowae™?” I tak siŸ zazwyczaj dzieje. Czowiek wpada w szale§stwo i^ Potem znajd czowieka leŒcego gdzie™ nad rowem, wzglŸdnie tam, gdzie siŸ zastrzeli, czy co™ podobnego _ takie s niebezpiecze§stwa lasów. I powiedziaem sobie: Suchaj, jeste™ zbyt dobrym traperem. Nie zgubie™ siŸ. Co siŸ z tob dzieje?” I usiadem na kamieniu. Pomy™laem sobie: NuŒe, my™lae™ sobie, Œe siŸ zgubie™, nieprawdaŒ? Lecz nie zgubie™ siŸ”. Rzekem sobie: Patrz, ta mga nie ma dla mnie Œadnego znaczenia. AleŒ, oczywi™cie; ja mogŸ i™ø zaraz dalej, na pewno”. Powiedziaem sobie: ZastanowiŸ siŸ teraz. Wiatry dmuchaj mi prosto w twarz. JeŒeli dmuchaj mi prosto w twarz, to muszŸ zawróciø w tym kierunku, gdyŒ wiatr dmucha mi w twarz, kiedy szedem do góry, wtedy pójdŸ prosto w dobrym kierunku”. Pomy™laem^ Zaczem i™ø prosto do góry. Powiedziaem sobie: Na pewno mam racjŸ” _ próbujc okamaø samego siebie, rozumiecie _ przekonaø samego siebie, Œe nie zabdziem, lecz ja zabdziem. I bracie, to jest najokropniejsze uczucie, jakie kiedykolwiek kto™ mia. Je™li jeste™ zgubiony dzisiaj 26 MÓWIONE S~OWO wieczorem, mam wspóczucie z tob. Ja zabdziem i nie wiedziaem, dokd idŸ, a tam bya naglca potrzeba^ A je™li siŸ kiedykolwiek znajdziesz w naglcej potrzebie, bracie, to raczej szukaj ucieczki, kiedy jeszcze moŒesz. Je™li jeste™ zgubionym, to raczej szukaj tego sygnalizujcego šwiata dzisiaj wieczorem. 53 Wówczas _ ja szedem cigle dalej. Wszedem do jakiego™ dou, gdzie byo wilgotno. Powiedziaem sobie: OtóŒ, na pewno nie mogem^” Nie byo widaø niczego, tylko wicher wia pomiŸdzy drzewami. I co siŸ stao? Ja siŸ dostaem do gŸbi Olbrzymów, a nie wiedziaem o tym, do tej sekcji tam, nazywanej Olbrzymami w Dziewiczych Lasach. A nie wiedziaem o tym. Powiedziaem sobie: O, gdybym tylko móg zobaczyø GórŸ Hurricane, to bym wiedzia, w któr stronŸ mam siŸ udaø”. I pomy™laem: OtóŒ, ta ™nieŒyca nadchodzi i trudno w tych górach rozpoznaø, jak ten wiatr moŒe skrŸcaø, podnosiø siŸ i wiaø z kaŒdego kierunku teraz”. Wiedziaem wiŸc, Œe nie mogŸ teraz polegaø na kierunku wiatru. Usiadem wiŸc znowu na kamieniu. Wmawiaem sobie: No, nie zabdzie™. Wiesz przecieŒ, gdzie siŸ znajdujesz. Patrz, uspokój siŸ. Wiesz, gdzie siŸ znajdujesz”. JednakowoŒ wszystkie moje owieckie i traperskie zdolno™ci opu™ciy mnie. MówiŸ wam: Byem rzeczywi™cie, kompletnie zgubiony. Lecz staraem dodawaø sobie odwagi, bo nie chciaem oszaleø, wiecie, gdyŒ wiedziaem, Œe moja Œona i dziecko umr tej nocy w tych lasach, jeŒeli nie powrócŸ do nich. I na tym koniec. Byem oddalony od nich o wiele mil, a ™ciemniao siŸ i ta wichura wiaa. 54 Szedem wiŸc kawaek dalej, a co™ mówio mi: NuŒe, Billy, opamiŸtaj siŸ. OpamiŸtaj siŸ! Wiesz, Œe zabdzie™!” Ja odrzekem: Nie, ja nie. Ja nie zabdziem. IdŸ dokadnie we wa™ciwym kierunku”. Natrafiem znowu na wzgórze i pomy™laem sobie: Nie, nie idŸ wa™ciwie”. Miabym i™ø z powrotem w tym kierunku i pomy™laem: Nigdy przedtem tego nie widziaem. Skd siŸ to wziŸo?” Czuem, Œe drŒŸ. Pot spywa ze mnie. Powiedziaem sobie: Nic mi nie pomoŒe okamywaø samego siebie. Zabdziem. I trzeba zrobiø tylko jedn rzecz: mianowicie przyznaø sobie, Œe zabdziem”. Pomy™laem wiŸc: Zgubiem siŸ”. Zatem, co gdyby^ Gdyby tam nie byo mojej Œony i dziecka, poszedbym do jednej z tych rozpadlin skalnych i znalazbym sobie miejsce, jak mi siŸ to juŒ kiedy™ przytrafio, i pozostabym tam do jutra, albo do nastŸpnego dnia, wzglŸdnie jak dugo potrwa ta ™nieŒyca. Potem bym siŸ wspi na jakie™ wzniesienie i rozejrzabym SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 27 siŸ, by zobaczyø, gdzie siŸ znajdujŸ i wydostabym siŸ std. Lecz nie mogem tak uczyniø wówczas. Mga siŸ przesuwaa. 55 Zaczem wiŸc i™ø. Powiedziaem sobie: Hm, muszŸ obraø pewien kierunek. Nie wiem, gdzie jest wschód, pónoc, zachód czy poudnie. Nie ma tu Œadnych znaków, ™nieg uderza w drzewa. Nie moŒna byo poznaø kierunku ani wedug kory ani wedug mchu na drzewach, wedug niczego. By tam paski teren tak czy owak, a mech by na obu stronach drzew w tym paskim terenie. WiŸc, potem sobie pomy™laem: Mój drogi, co ja teraz zrobiŸ?” Zaczem jednak i™ø dalej. Powiedziaem sobie: Powiem ci teraz, co zrobiŸ. PójdŸ dokadnie w tym kierunku. Wiem, Œe to jest kierunek, z którego przyszedem. MuszŸ pój™ø prosto na przeaj, gdyŒ cigle chodzŸ w krŸgu”. Zaczem wiŸc i™ø naprzód i mówiem sobie: O, tak. Ja wierzŸ. Ja wierzŸ, Œe jestem _ Œe idŸ dokadnie we wa™ciwym kierunku”. I ja _ a mówiem to moimi wargami, lecz moje serce mówio mi: Nie”. Syszaem cigle, jak Co™ szeptao mi do ucha: Pan jest nasz ucieczk i si, zawsze obecn pomoc we wszelkim ucisku”. Pomy™laem sobie: NuŒe, chyba szalejŸ” i zaczem i™ø naprzód. Co™ mówio: Pan jest nasz ucieczk i si, zawsze obecn pomoc w czasie ucisku”. Ja po prostu szedem zapamiŸtale dalej. Stawao siŸ to go™niejsze. Pan jest nasz ucieczk i si, ratunkiem we wszelkim ucisku najpewniejszym”. Szedem cigle dalej i ledwie wlokem moj strzelbŸ. Byem wówczas juŒ tak bardzo zmŸczony, wiecie. Pan jest nasz ucieczk i si”. To by Jahwe-Shammah przemawiajcy do mnie. 56 Szedem wiŸc cigle dalej i my™laem: O, BoŒe, zgubiem drogŸ. Ja zabdziem, Panie. Nie mam kompasu, nie mam niczego”. Powiedziaem: Lecz jeszcze mam Ciebie, Panie”. Mówiem cigle go™no. Pomy™laem: ChwileczkŸ tylko. Pomieszaj ci siŸ zmysy! Oszalejesz! Rozmy™lasz o tym, Œe twoja Œona umrze dzisiaj w nocy razem z tym dzieckiem”. Powiedziaem: Panie, nie jestem godzien, by Œyø, lecz nie pozwól im umrzeø”. I usyszaem znowu, jak kto™ mówi: Pan jest nasz ucieczk i si, zawsze obecn pomoc w czasie utrapienia”. Oparem moj strzelbŸ o drzewo, zdjem mój kapelusz, pooŒyem go na ziemiŸ, uklŸknem na nim. Spojrzaem do góry i powiedziaem: BoŒe, ja zabdziem. Zgubiem drogŸ, Ojcze. A Ty jeste™ moim Kompasem. I ja^ JeŒeli chodzi o mnie _ dlatego, Œe jestem takim wyniosym, jakim jestem, i my™laem sobie, Œe znam siŸ na tym dobrze, nie jestem godzien, by Œyø. Powinienem by zginø. Miabym tu pozostaø przez kilka dni i je™ø tylko jeŒozwierze, by ocaliø Œycie, lecz my™lŸ o mojej biednej, drogiej Œonie. Ona jest niewinna. A moje dziecko umrze 28 MÓWIONE S~OWO dzisiaj w nocy tam w tej^ jedyne dziecko, które mieli™my. I je™li ja kiedykolwiek^ [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] OszczŸd› ich Œycie. [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] Oni s naprawdŸ blisko zwariowania w tej godzinie. Oto jest niemal ciemno, a ja zgubiem drogŸ, Ojcze, cakiem zabdziem. Czy Ty mi pomoŒesz?” Rozumiecie? 57 To jest naturaln rzecz, jeŒeli czowiek jest chory, tak samo byo to naturaln rzecz _ jak ja uczyniem. Byoby naturaln rzecz, gdybym wszed do jakiej™ jaskini, rozpalibym sobie ognisko i czeka do rana albo do czasu, gdy przeminie ta nawanica. Kiedy jeste™ chory, to naturaln rzecz, któr czynisz jest to, Œe idziesz do lekarza i zobaczysz, co on moŒe dla ciebie uczyniø. Lecz ja nie mogem i™ø do jaskini _ tam bya naglca potrzeba. Ty teŒ nie moŒesz i™ø do lekarza, gdyŒ on powiedzia, Œe umrzesz. Nie moŒna juŒ niczego dla ciebie uczyniø. Znajdujesz siŸ w naglcej potrzebie. Kim On zatem jest? Jahwe-Jireh, Jahwe-Shammah _ Pan obmy™li ofiarŸ i Bóg jest obecny w™ród nas. On jest Tym Obecnym. A w czasie potrzeby On jest tutaj, by pomóc. Pan jest nasz ucieczk i si, zawsze obecn pomoc. WzglŸdnie, moŒe to powiemy w ten sposób: NaprawdŸ obecny, zawsze obecny, by pomóc w czasie utrapienia. MoŒe to powiemy tak: Pan jest nasz ucieczk i si, zawsze obecny by pomóc w czasie utrapienia”. A w nim wa™nie byem. Jeste™cie w utrapieniu dzisiaj wieczorem _ ta sama sprawa. Niektórzy z was s bardzo chorzy i lekarze zostawili was zrezygnowani. 58 OtóŒ, je™li lekarz^ Nie moŒesz i™ø do jaskini, bo jest krytyczna sytuacja, wiŸc to jest Bóg, mówicy do ciebie dzisiaj wieczorem: Ja jestem twoj si i pomoc, obecn teraz w czasie utrapienia”. UklŸknem i modliem siŸ. Wstaem z kolan i pomy™laem: OtóŒ, ja siŸ teraz modliem. Poprosiem CiŸ, BoŒe; to jest wszystko, co potrafiŸ uczyniø. Ty mi obiecae™, Œe je™li o co™ poproszŸ, otrzymam to. Ty to obiecae™ i ja przychodzŸ w powaŒnej sprawie, nie z powodu mnie, lecz z powodu kogo™ innego. I ja _ i ja^” 59 Podobnie, jak mówicie dzisiaj wieczorem: Panie, moŒe nie Œyem w tak bliskiej spoeczno™ci z Tob, jak powinienem, lecz je™li Ty uzdrowisz mnie dzisiaj wieczorem, to bŸdŸ Œy dla Ciebie resztŸ moich dni. JeŒeli nie mogŸ czyniø nic innego, niŒ rozdawaø traktaty, je™li nie mogŸ czyniø nic wiŸcej niŒ ™wiadczyø, bŸdŸ czyni wszystko, co potrafiŸ, je™li mnie tylko uzdrowisz”. On jest nasz ucieczk i si, i pomoc, obecn zawsze, kiedy jeste™my w utrapieniu. Wstaem wiŸc z kolan. To byo wszystko, co potrafiem uczyniø. Powiedziaem: Panie, ja teraz zacznŸ i™ø w tym SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 29 kierunku. My™lŸ, Œe szedem^ Œe przyszedem z tego kierunku. To jest wedug moich najlepszych wiadomo™ci; wedug mego poznania. IdŸ w tym kierunku. PójdŸ prosto naprzód w tym kierunku wierzc, Œe ten Gos, który mówi w moim uchu, a teraz ucich, mówi: Pan jest nasz ucieczk i si, ratunkiem najpewniejszym we wszelkim ucisku’. WierzŸ, Œe to bye™ Ty, BoŒe”. 60 I patrzc poprzez te sosny, jak te wiatry gwiŒdŒ w nich i rozrywaj je, wierzŸ, Œe ponad tym wszystkim jest tam gdzie™ Anio BoŒy, który mi towarzyszy poprzez ten las”. I by tam. On by ze mn, lecz On nie zamanifestowa Samego Siebie. Byo to przed wielu laty, przed okoo piŸtnastu laty. I szedem dalej przedzierajc siŸ naprzód, idc w tym kierunku. I odczuem, Œe kto™ pooŒy rŸkŸ _ [Brat Branham pokazuje to _ wyd.] na moim ramieniu. Odwróciem siŸ by spojrzeø, kto to by, a wa™nie w tej chwili rozstpia siŸ mga. Spojrzaem poprzez te krzaki i ujrzaem, Œe idŸ prosto do Kanady _ szedem w tym kierunku wedug mojej wiedzy. A tutaj bya góra Hurricane, wprost tutaj do góry _ bya po mojej drugiej stronie. Widzicie, wa™nie j omijaem. Skierowaem siŸ wiŸc dokadnie w tym kierunku. Podniosem moje rŸce i powiedziaem: O, wielki BoŒe, Ty jeste™ tak blisko mnie, Œe Ty pooŒye™ Swoj rŸkŸ na moim ramieniu. Ty jeste™ moj si i pomoc, zawsze obecnym, by pomóc w czasie utrapienia”. 61 Ustawiem siŸ twarz w tym kierunku. Powiedziaem sobie: Robi siŸ ciemno. MuszŸ siŸ trzymaø mego kierunku. Nie wolno mi zboczyø bez wzglŸdu na to, co mi wejdzie w drogŸ. Je™li ominŸ t^” OtóŒ, owego lata pomagaem temu gajowemu poprowadziø kabel telefoniczny od tej wieŒy na dó, do tej przybudowanej szopy. I z niej wychodzili™my na owy. Powiedziaem sobie: JeŒeli tylko uda mi siŸ doj™ø do tego telefonicznego kabla, to odnajdŸ moj drogŸ w dó. Lecz jestem skierowany w kierunku góry Hurricane. Nie mogŸ siŸ krŸciø w kóko tutaj, poniewaŒ tutaj jest wiele wzgórz i wwozów. W tej mgle bym nigdy nie trafi. MuszŸ i™ø prosto do tej wieŒy”. 62 Zaczem wiŸc i™ø z moimi rŸkami podniesionymi do góry uwielbiajc Boga. Zrobio siŸ ciemno. Nie widziaem juŒ niczego, a wiatry wiay i krŸciy siŸ. I szedem pod górŸ przez wzgórza i w dó przez urwiste miejsca. Bez wzglŸdu na to, w któr stronŸ On prowadzi, jest to cigle w kierunku Golgoty. Tylko patrz cigle naprzód. MoŒe droga bŸdzie wyboista. MoŒe siŸ po™li›niesz i upadniesz, lecz id› cigle w kierunku Golgoty. Tylko id› naprzód! I podniosem siŸ. Pomy™laem sobie: Powinienem byø juŒ w pobliŒu wierzchoka w tych ciemno™ciach teraz”. Podniosem do góry moje rŸce w ten sposób. Wiedziaem, Œe ten kabel znajdowa siŸ mniej 30 MÓWIONE S~OWO wiŸcej na tej wysoko™ci. Pomy™laem: O, gdybym siŸ tylko móg dotknø tego kabla. JeŒeli tylko natrafiŸ na ten kabel _ to jest jedyna moja nadzieja w tej chwili. Ja nie mogŸ^” RŸce opaday mi ze zmŸczenia, niemal nie mogem i™ø dalej. Podniosem t rŸkŸ do góry, a tej daem odpoczø, idc poprzez te krzaki i koo tych drzew, a ™nieg sypa mi za konierz i wszystko moŒliwe. Posuwaem siŸ naprzód w ten sposób. 63 I powiedziaem: BoŒe, wszystko, co jest najdroŒsze dla mnie na tej ziemi, jest na ko§cu tego kabla, jeŒeli mi siŸ go tylko uda natrafiø”. I trzymaem moj rŸkŸ wycigniŸt ot tak. A potem j opu™ciem, nie robic ani kroku naprzód, raczej do tyu, aby byø pewnym, Œe nie minem^ O, tak wa™nie chcemy i™ø na GolgotŸ. Nie ominø ani cala. Trzymaem moj rŸkŸ cigle podniesion, posuwajc siŸ tak naprzód. Powiedziaem: BoŒe, z pewno™ci pomoŒesz mi znale›ø ten kabel. Na ile mi wiadomo, idŸ prosto po wierzchoku tego wzgórza. To jest droga, któr Ty mi pokazae™”. Tak wa™nie mówcie na to Sowo dzisiaj wieczorem: Ty powiedziae™, Œe jeste™ Lekarzem. Ja mam podniesione moje rŸce do góry. PrzychodzŸ zaraz. To jest jedyna rzecz, któr umiem uczyniø. A Twoj spraw jest zabraø mnie do uzdrowienia. Jedynie Ty prowadzisz mnie do tej Ofiary”. 64 I oto miaem podniesione moje rŸce do góry; byo juŒ pó›no. Szedem cigle dalej. Serce zaczŸo mi juŒ trochŸ omdlewaø ze strachu. Pomy™laem sobie: O, czy go juŒ minem?” Przechodziem przez kilka zagŸbie§ w terenie. Pomy™laem: O, z pewno™ci nie schodzŸ jeszcze w dó po drugiej stronie tej góry”. I trzymaem cigle moj rŸkŸ wycigniŸt do góry ot tak i posuwaem siŸ naprzód poprzez te krzaki, a nigdzie ani promyka ™wiata, a wichura rwaa, dŸa i krŸcia siŸ, byo naprawdŸ zimno, robio siŸ oblodzenie i wszystko moŒliwe. Pada ™nieg pomieszany z deszczem, a bya mga. Posuwaem siŸ wiŸc naprzód i macaem moj rŸk. Ni std ni zowd natrafiem na co™. Czuem to. By to ten kabel. O, co za uczucie. Miaem^ Wiedziaem, Œe je™li siŸ bŸdŸ trzyma tego kabla^ My™laem: PójdŸ teraz prosto na dó z tego wzgórza, posuwajc siŸ powoli. I posuwam siŸ powoli. Nie puszczŸ mojej rŸki z tego kabla, bo na ko§cu tego kabla znajduj siŸ ci, o których prosiem. Tam jest moja Œona i dzieciŸ _ na ko§cu tego telefonicznego kabla. Nie puszczŸ siŸ moj rŸk tego kabla. PójdŸ dokadnie na dó, jak on prowadzi, aŒ^” I tak teŒ zrobiem i dotarem tam^ by stwierdziø, Œe oni mieli tam rozpalony may ogie§ i wszystko byo w porzdku. 65 Bracie, dzisiaj wieczorem Jezus Chrystus jest wa™nie t obecn pomoc w czasie utrapienia. Je™li jeste™ chory, a lekarze nie mog juŒ SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 31 nic dla ciebie zrobiø, podnie™ swoj rŸkŸ. Popatrz do góry na Boga, aŒ dotkniesz tego maego Œywego elektrycznego przewodu tam w górze, który mówi: Wykonao siŸ”. Bez wzglŸdu na to, ilu niewierzcych i wtpicych, i ko™cioów, i wszystkiego innego musisz wyminø, trzymaj siŸ go, bo On jest tym jedynym, który ciŸ prowadzi do wyzwolenia. Niech was Bóg bogosawi. Miejcie podniesione wasze rŸce. Id›cie naprzód dzisiaj wieczorem. Trzymajcie podniesione rŸce, aŒ siŸ dotkniecie tego przewodu. Trzymaj swoje rŸce wiary podniesione, aŒ odczujesz, Œe Kto™ dotkn siŸ ciebie i mówi: Wykonao siŸ”. Potem Go na™laduj. Id› za Nim. Wykonao siŸ”. Masz Jego Sowo, mówice, Œe On poprowadzi ciŸ do zwyciŸstwa. Ty^ Wiar moŒesz zostaø uzdrowiony. KaŒdy, kto wierzy, moŒe zostaø uzdrowiony. Trzymaj swoje rŸce podniesione do góry, aŒ odczujesz wiarŸ BoŒ wlewajc siŸ do ciebie. Potem id› za tym. Pan jest nasz ucieczk i si, ratunkiem we wszelkim ucisku najpewniejszym”. Módlmy siŸ. 66 Ojcze, dzisiaj wieczorem s tutaj ludzie w naglcej potrzebie. A Ty jeste™, Panie, nasz si i pomoc, zawsze obecn w czasie utrapienia. O, BoŒe, niechby rŸce wiary podniosy siŸ dzisiaj wieczorem, mówic duchowo. Nie tylko te naturalne rŸce, fizyczne, tylko kilka cali dugie, lecz, Ojcze, niechby to ramiŸ wiary podnioso siŸ do góry i podnioso siŸ ponad ten stary ™wiat bŸdcy pod przekle§stwem grzechu _ ta linia wiary, która dosiŸgnie ponad ksiŸŒyc i gwiazdy, aŒ siŸ dotknie Jego szaty tam w górze. [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] ^?^ I niechby tam zstpi Gos z Niebios, mówicy: Jam jest Pan, który ciŸ uzdrawiam, by potwierdziø Moje Sowo. Jam jest Jahwe-Shammah _ ta wa™nie pomoc obecna w czasie utrapienia. Jestem tutaj, by ci pomóc”. BoŒe, daruj nam dzisiaj wieczorem, Œeby™my siŸ nie czuli samowystarczalni. MoŒemy siŸ okamywaø na naszej drodze i mówiø: O, bŸdzie mi siŸ powodziø coraz lepiej”. Nie, Panie. Ty jeste™ nasz ucieczk. WiŸc przychodzimy do Ciebie. Tylko Tobie ufamy i Tobie wierzymy. 67 Czy przyjdziesz teraz, Panie. Zarzuø tutaj dzi™ wieczorem tak ma ratunkow linŸ Œycia, czynic co™ odmiennego, co by byo tak odmienne dla ludzi, którzy moŒe nigdy nie byli na zgromadzeniu. Uczy§ co™ takiego, jak uczynie™ w Emaus. Uczy§ trochŸ co™ innego, niŒ takie zwyke naboŒe§stwo uzdrowieniowe, wzglŸdnie zwyke naboŒe§stwo, Œeby mogli zobaczyø, iŒ Pan Jezus, Który wsta z martwych, jest tutaj razem z nami dzisiaj wieczorem, by nam speniø pragnienia naszych serc, zgodnie z Jego bogactwami, za które On umar, by je odkupiø dla nas. Prosimy o to w Jego Imieniu. Amen. 32 MÓWIONE S~OWO Przemawiaem do was trochŸ duŒej, niŒ siŸ spodziewaem. Zaczem po prostu opowiadaø i nie mogem siŸ od tego oderwaø. NuŒe, czy wierzycie, Œe On jest tutaj? Oczywi™cie, On jest tutaj. Zatem, co On moŒe uczyniø dzisiaj wieczorem? Tutaj jest Jego Sowo. Oto jest Jego lud. Jego Obecno™ø _ ja J tutaj odczuwam. Teraz pozostao tylko jedno, co trzeba uczyniø, tylko jedna rzecz, któr On moŒe uczyniø obecnie _ skoniø was do tego, Œeby™cie w to uwierzyli. Czy siŸ to zgadza? OtóŒ, On to uczyni ze Swojej strony. Teraz kolej na was, Œeby™cie uwierzyli. 68 Teraz urzdzimy tutaj kolejkŸ modlitwy, by siŸ modliø za niektórych ludzi. Nie musieliby™my tego czyniø, lecz zazwyczaj jest tak, Œe to czynimy w naszych naboŒe§stwach. OtóŒ, nie ma niczego, co bym ja _ co ja mógbym uczyniø w sprawie uzdrowienia. aden czowiek na ziemi nie mógby nic uczyniø w tej sprawie, ani trochŸ. Lekarz moŒe zestawiø ko™ø razem; on moŒe wyciø naro™l. On tego nie moŒe uleczyø. Jedyn rzecz, któr moŒe uczyniø, jest wyciø naro™l. Kto teraz dokona uzdrowienia? Widzicie? On moŒe zestawiø twoj rŸkŸ, lecz kto j uzdrowi? Jest potrzebny Bóg. Psalm 103, 3. mówi: Jam jest Pan, który uzdrawia wszystkie twoje choroby”. Wszelkie uzdrowienie pochodzi od Boga. adne uzdrowienie nie przychodzi z jakiego™ innego ›róda, niŒ z Boga. aden czowiek nie moŒe uzdrowiø, nie uzdrawia ani nie bŸdzie uzdrawia. Uzdrowienie przychodzi jedynie od Boga! Bóg jest yciem. PragnŸ was teraz o co™ zapytaø. Mówicie: Ono nie przyszo od kogo™ innego. Czy Jezus nikogo nie uzdrowi?” To wa™nie On powiedzia. On powiedzia: Ja nie mogŸ niczego uczyniø Sam z Siebie”. Powiedzia: Syn nie czyni niczego prócz tego, co widzi, jak czyni Ojciec _ tak i Syn czyni”. Ew. Jana 5, 19. Czy to jest zgodne z Pismem šwiŸtym? 69 Jezus powiedzia: Syn nie czyni niczego _ nie moŒe czyniø niczego Sam z Siebie, tylko to, co widzi czyniø Ojca”. Co zatem czyni Jezus? On by obdarowany moc, by ogldaø wizje. On widzia, co siŸ dzieje. On powiedzia tej niewie™cie u studni, na czym polega jej kopot. On rzek Filipowi, wzglŸdnie raczej Natanaelowi, gdzie on znajdowa siŸ przedtem, zanim przyszed na naboŒe§stwo. On powiedzia^ Opowiada im róŒne rzeczy o mocy wizji. Kobieta dotknŸa siŸ Jego szaty i wybiega miŸdzy suchaczy, i stanŸa tam poza nimi, wiecie. A Jezus odwróci siŸ i powiedzia: Kto siŸ mnie dotkn?” Co On tam wówczas powiedzia? WidzŸ, Œe osabem”. Czy siŸ to zgadza? Cnota (to znaczy moc) wysza ze Mnie”. Odpowiedzieli Mu: OtóŒ, wszyscy siŸ Ciebie dotykaj”. SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 33 On powiedzia: Tak, lecz Ja osabem”. Mówic to w angielskiej interpretacji: Ja osabem. Co™ siŸ wydarzyo. Moc wysza ze Mnie”. I On siŸ rozejrza i byø moŒe zobaczy wizjŸ. Ja nie wiem. Tak wa™nie On powiedzia. Rozejrza siŸ dookoa i zobaczy wizjŸ nad t kobiecin. Kiedy On Swymi oczami spojrza bacznie na t niewiastŸ, to ona wiedziaa, Œe^ [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] Nie tylko w wieku apostoów albo w wieku ™w. Franciszka, w wieku Wesley’a. Ja bŸdŸ z wami aŒ do sko§czenia ™wiata. Jezus Chrystus jest tym samym wczoraj, dzisiaj i na wieki”. Ja temu wierzŸ, przyjacielu. Teraz dla tych, którzy przyszli po raz pierwszy: Je™li nasz Niebia§ski Ojciec, o Którym staraem siŸ przemawiaø dzisiaj wieczorem _ o tym, Kim On by, zasoniŸty w Swoich zbawczych Imionach, jeŒeli On przyjdzie dzisiaj wieczorem w postaci Swego Syna, Pana Jezusa, i bŸdzie czyni to, co On obieca czyniø _ przyjdzie tutaj na podium i przejmie pokornych ludzi, nie tylko mnie, lecz tych w™ród suchaczy, tych pokornych ludzi, którzy usid i powiedz: Tak, mój Panie, ja temu wierzŸ caym moim sercem”. 71 Potem ten sam Duch šwiŸty, który odpoczywa na naszym Panu Jezusie, kiedy On powiedzia nam, Œe zostaniemy ochrzczeni^ On powiedzia nam, Œe zostaniemy ochrzczeni tym samym Chrztem, którym On zosta ochrzczony, mianowicie ten sam Duch šwiŸty zstpi na Jego biednych, niegodnych sug, i przywróci^ Nic, o czym bym ja wiedzia i wypowiedzia to w™ród suchaczy: Ty, który masz to-i-to, i ty, który masz to-i-to, ty bŸdziesz^ Ty jeste™^ Ty zrobie™ to-i-to, a ty popenie™ tamto, a ty^ Ty jeste™^ JeŒeli zaatwisz t sprawŸ, jeŒeli uczynisz tamto, i tak dalej. WzglŸdnie, je™li ludzie przyjd na podium, powiedzieø: Czy to przyjmiesz teraz?” I powiecie: Ja wierzŸ, Œe to jest Pan Jezus Chrystus, który wsta z martwych”. Czy to uczynicie? Czy podniósby™ swoj rŸkŸ i powiedzia: Ja bŸdŸ wierzy, skoro to jest Pan Jezus Chrystus”. DziŸkujŸ ci, dziŸkujŸ ci. Niech ci Pan bogosawi teraz. Billy, jakie karty modlitwy rozdae™? B? Zobaczmy, bŸdziemy wywoywaø^ Kiedy mieli™my kolejkŸ modlitwy przed dwoma wieczorami, my™lŸ, Œe wywoywali™my od pierwszej z nich, nieprawdaŒ? W porzdku. We›my^ Co, je™li je we›miemy od ostatniej? Zacznijmy kart modlitwy, powiedzmy^ Ile zazwyczaj we›miemy _ okoo dwudziestu? PiŸtna™cie do dwudziestu? Dobrze, wywoajmy zatem piŸtna™cie z nich. Powiedzmy 85, 90, 95^ Wywoajmy od nr 85. Zobaczmy, czy s ^?^ 72 Kto ma B-85? Czy by™ podniós swoj rŸkŸ? B-85, podnie™ swoj^ 85. Kto ma 86? W porzdku. 87? Dobrze. 88? B-88? Czy by™ podniós swoj rŸkŸ _ kto ma B-88? Kto ma kartŸ modlitwy B-88, czy 70 34 MÓWIONE S~OWO by™ podniós swoj rŸkŸ? DziŸkujŸ ci. Czy to jeste™ ty, pani, wprost tutaj? 88, 89? Kto ma kartŸ modlitwy B-89? Czy by™ podniós swoj rŸkŸ, gdziekolwiek jeste™? 89? DziŸkujŸ ci. 90? Karta B^ Karta modlitwy 90, czy masz^ Czy jest w tym budynku? 90? Dobrze, zatem 91. Kto ma 91? Dobrze. 92, 93, cigle dalej do 100. ProszŸ, chod›cie zaraz teraz do przodu i zajmijcie swoje miejsca. Zobaczymy, ilu z was _ wyglda na to jakby _ a potem byø moŒe^ JeŒeli uda nam siŸ ich wszystkich przebraø w porŸ _ je™li nie bŸdŸ cakiem wyczerpany, a bracia pozwol mi pozostaø jeszcze kilka^ Jest to zaleŒne od tego, co nasz Pan Jezus czyni. NuŒe, ilu z was tam nie ma karty modlitwy, lecz pragniecie zostaø uzdrowieni? Podnie™cie swoj rŸkŸ. Niech Bóg bŸdzie z wami, pomoŒe wam, i pobogosawi was. To jest moj modlitw. OtóŒ, je™li nie macie kart modlitwy^ Teraz, kiedy ich ustawiaj do kolejki, pragnŸ siŸ modliø za te pro™by w tej skrzynce. DziŸkujŸ ci, bracie Billy. Pochylimy nasze gowy na chwilŸ. 73 ~askawy i miujcy Ojcze, w tej skrzynce s chusteczki, które pójd do bŸdcych w potrzebie, do chorych i cierpicych. Matki, ojcowie czekaj na nie, bracia, siostry, mae niemowlŸ jest chore i w potrzebie, ™lepi, cierpicy i kalecy. O, jak oni tŸskni, Œeby te chusteczki powróciy do nich. I my jeste™my tak wdziŸczni, Ojcze, Œe znale›li™my askŸ w ich oczach dziŸki Tobie, Œe oni wierz, iŒ je™li poprosimy Ciebie, to otrzymaj pomoc. Nie jeste™my tego godni, Ojcze. Ja nie jestem. ModlŸ siŸ, BoŒe, aby™ Ty nie patrzy na moj niegodno™ø, lecz Œeby™ spojrza na tych biednych, chorych ludzi, którym tak bardzo usiowaem przedoŒyø Twego Syna, Jezusa. Kiedy te chusteczki zostan pooŒone na ich chore ciaa, Ojcze, w Imieniu Jezusa, Twego Syna, niechaj ta choroba ustpi. Spenij to, Panie. Niechby zostali uwolnieni od tego wszystkiego i niech s zupenie wolni. OtóŒ, Ty obserwowae™ tych ludzi, kiedy pisali ten list. Patrzysz na nich obecnie. I Ty ich nawiedzisz, kiedy oni powróc. Niechby teraz Anio BoŒy, którego Obecno™ø jest teraz tutaj, stan przy kaŒdym z nich. A kiedy one zostan pooŒone na chorych ludzi, niechby szybko odzyskali zdrowie. Bowiem prosimy o to w Imieniu Jezusa i ku chwale BoŒej. Amen. 74 Chciabym was poprosiø, je™li moŒecie, Œeby™cie byli tak peni czci, jak tylko potraficie. Ufam, Œe zdajecie sobie sprawŸ z tego, co to wszystko znaczy. Czy chcieliby™cie rozmy™laø o tym teraz? Oto ja stojŸ tutaj tylko jako czowiek. Bóg to wie. A tutaj jest kolejka ludzi, piŸtnastu czy dwudziestu, czy ilu ustawio siŸ tam. My™lŸ, Œe ich jest piŸtnastu, moŒe jeden lub dwaj brakuj. Lecz oni tam stoj, a SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 35 prawdopodobnie jeszcze kilku wiŸcej. Siedzi tutaj co najmniej tysic sze™øset ludzi, jak sdzŸ, mniej wiŸcej tyle _ siedz tutaj przede mn. A co najmniej tysic rk z nich podnioso siŸ do góry na znak, Œe s w potrzebie. A ja mówiem tutaj o Jezusie Chrystusie dzisiaj wieczorem, Œe On jest tym samym wczoraj, dzisiaj i na wieki. 75 WyobraŒam sobie teraz, stojc tutaj, Œe w™ród tylu suchaczy na pewno bŸd siedzieø krytycy. Na pewno bŸd tutaj ludzie, którzy s trochŸ podejrzliwi. Czowiek to odczuwa. MoŒna to odczuø. Kiedy Duch šwiŸty zaczyna dziaaø, moŒna to odczuø. Rozumiecie? Lecz ja jestem tak wdziŸczny, Œe ich jest z pewno™ci bardzo mao. Wiara bierze górŸ _ tak byo na kaŒdym naboŒe§stwie, na którym byli™my tutaj. Rozumiecie? To siŸ zgadza. Ja bym nie powiedzia, Œe tutaj jest obecny jaki™ krytyk. MoŒe to jest kto™, kto po prostu podejrzliwie mówi sobie: OtóŒ, ja siŸ teraz po prostu dziwiŸ temu”. Rozumiecie? Gdyby on tylko wiedzia, jak to oddziauje i jaki to wywiera wpyw, to by zaraz rzek: Nie, ja wierzŸ. Ja wierzŸ, Panie. Ty pomóŒ memu niedowiarstwu, Panie”. 76 OtóŒ, co gdyby nasz Pan Jezus stan tutaj na podium dzi™ wieczorem i On by stan wa™nie tutaj, gdzie ja stojŸ, co mógby On uczyniø? NuŒe, nie pozwólmy _ nie patrzmy na to wedug naszych wasnych pogldów. Patrzmy na to z punktu widzenia Biblii. OtóŒ, po pierwsze On powiedzia: Ja nie mogŸ uczyniø niczego, je™li Mi tego nie pokaŒe Mój Ojciec. A co On uczyni? Kim On by? On by przez Jahwe obmy™lan Ofiar. Czy siŸ to zgadza? Czy wierzycie, Œe On by Jahwe-Jireh? On by przygotowan przez Boga Ofiar. Potem, kiedy On umar, to On umar, aby^ On by zraniony za nasze przestŸpstwa (czy siŸ to zgadza?), starty za nasze nieprawo™ci, ka›§ naszego pokoju bya na Nim, a co siŸ stao dziŸki Jego sino™ciom? Czy bŸdziemy? My jeste™my _ juŒ zostali™my uzdrowieni! Czy bŸdziemy zbawieni? My juŒ zostali™my zbawieni! Rozumiecie? Ty nie zostae™ zbawiony dopiero przed dwoma laty albo przed dziesiŸciu laty, wzglŸdnie przed dwudziestu laty. Zostae™ zbawiony przed dziewiŸtnastu wiekami. Przyje™ to po prostu przed dwoma laty albo przed trzema laty. Twoje uzdrowienie jest juŒ dokonane. Ty je tylko musisz przyjø. Dlatego wa™nie On powiedzia: Czy potrafisz wierzyø?” 77 Zatem, oto stoi tutaj pani. Czy to jest pacjentka? Ta pani tutaj _ nie widziaem jej nigdy w moim Œyciu. Sta§ tutaj teraz jako chrze™cijanin, by móc stanø przed t kobiet! Sta§ tutaj na podium, by jako chrze™cijanin stanø przed tymi suchaczami! Potem jest lepiej, kiedy masz pewno™ø, Œe Anio BoŒy stoi blisko. To siŸ zgadza. NuŒe, co je™li w tej kolejce stoj krytycy? Stamtd wa™nie 36 MÓWIONE S~OWO wychodzi moŒe to wywieranie nacisku, które odczuwam. Co, je™li tak jest? Wtedy moŒe^ Oni zostan uderzeni wprost tutaj na podium t chorob, któr symuluj. Rozumiecie? Co je™li tam w™ród suchaczy siedzi jaki™ krytyk, a choroba zostanie wygnana tutaj na podium i ona wyjdzie do audytorium? Ten krytyk bŸdzie mia t chorobŸ! Rozumiecie? Ilu z was wie, Œe to jest prawd, i ilu z was ogldao to tyle setek razy na moich naboŒe§stwach? Widzicie? Z pewno™ci. 78 Wielu z nich jest w zakadach dla obkanych i leŒ schorzali, i tym podobnie. Jak siŸ ma sprawa z tym facetem, który wtedy przyszed tutaj, by mnie hipnotyzowaø owego wieczora? On jest cigle sparaliŒowany. Uhm. Byo to niemal przed czterema laty, a on cigle leŒy sparaliŒowany. Hipnotyzer, obchodzi placówki wojskowe i hipnotyzowa ludzi i tym podobnie; sprawia, Œe szczekali jak psy, i tak dalej. Lecz z Bogiem nie moŒna sobie igraø! Absolutnie nie! ProszŸ, bd›cie peni czci i bd›cie teraz pogrŒeni w modlitwie. Wa™nie^ Niech Pan bogosawi teraz. Dobrze. Teraz w Imieniu Jezusa Chrystusa, Syna BoŒego, ku chwale Boga, Ojca, i by reprezentowaø Jego Syna, Jezusa, biorŸ teraz kaŒdego ducha tutaj pod moj wadzŸ, ku chwale BoŒej. 79 Jak siŸ pani powodzi? ProszŸ, podejd› teraz tutaj, je™li chcesz, pani. Jeste™ pierwsz dzisiaj wieczorem, do której bŸdŸ mówi, i to jest _ dla pierwszej osoby jest to dosyø nieprzyjemne. WiŸc to^ W ten sposób _ patrz _ czasami trwa to trochŸ duŒej, zanim ja _ zanim On zacznie mnie namaszczaø. Ja jestem tylko czowiekiem. Ty sobie to u™wiadamiasz. Ja jestem tylko czowiekiem. Lecz On jest Panem. OtóŒ, gdyby On sta tutaj, a ty miaaby™ jak™ potrzebŸ, wzglŸdnie pragniesz^ Zatem, je™li to jest co™, co spada pod ofiarŸ pojednania^ A co spada pod ofiarŸ pojednania? Wszystko, czego potrzebujesz. Rozumiecie? Bowiem On wypeni wszystko, co stracili™my w Adamie. On tego dokona przez Swoj ofiarŸ, poniesion za nas na Golgocie. Tam wa™nie On zapaci najwiŸksz cenŸ. Zatem, wszystko^ On powiedzia: Czegokolwiek pragniecie, wierzcie, Œe to otrzymacie, kiedy siŸ modlicie, a stanie siŸ wam”. 80 OtóŒ, gdyby On by tutaj i rozmawia z tob, to jedyna rzecz, któr On mógby uczyniø dzisiaj wieczorem _ gdyby™ powiedziaa _ moŒe by™ powiedziaa: Jestem w potrzebie. Lada chwila zostanŸ pozbawiona mego domu. MuszŸ mieø trochŸ pieniŸdzy, Œebym moga mieø mój dom”. OtóŒ, On by ci powiedzia: Czy w to wierzysz?” Tak”. Potem On by ci powiedzia: Je™li w to wierzysz, otrzymasz je”. SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 37 A gdyby™ rzeka: OtóŒ, byam tak ›le traktowana, moi nieprzyjaciele mnie gnŸbi”, czy co™ w tym sensie. On by ci powiedzia: Wybacz im, a oni przyjd do ciebie”. Rozumiesz? Lecz co w wypadku, gdyby to bya choroba lub moŒe co™ zego w twoim Œyciu _ jaki™ niemoralny czyn, czy co™ podobnego? On by o tym wiedzia. Lecz to jest dla^ Gdyby chodzio o uzdrowienie, On mógby ci powiedzieø, co ci dolega, lecz nie mógby ciŸ uzdrowiø, gdyŒ On tego juŒ dokona. Czy to rozumiesz? To siŸ zgadza. Zatem, jeŒeli On jest tutaj, a ja wierzŸ, Œe jest, to On z pewno™ci odpowie w ten sam sposób, nieprawdaŒ? Czy temu wierzycie, chrze™cijanie? [Zgromadzenie mówi: Amen” _ wyd.] 81 Ja _ nie ™pieszmy siŸ tylko, rozumiecie, bd›cie peni czci. Ta kobieta jest powaŒnie chora, poniewaŒ miŸdzy mn a ni zwisa ciemny cie§. Ty masz i™ø niezwocznie na operacjŸ, nieprawdaŒ? Tak jest, z powodu guza. Masz go pod swoim ramieniem _ to powaŒna sprawa. Jedynie Bóg moŒe ci pomóc. To jest prawd, czy tak? Czy wierzysz teraz, Œe On jest tutaj, by ci pomóc? Pochylmy nasze gowy. Ojcze, BoŒe, w Imieniu Twego Syna, Pana Jezusa, wkadam moje rŸce tutaj, gdzie ma ciø nóŒ. Je™li on nie wytnie tego maego miejsca doszczŸtnie, to szatan zaraz powróci tam jako lew ryczcy. Lecz Ty wiesz dokadnie, gdzie on jest, zostao to obnaŒone bezpo™rednio tutaj na podium. Wszechmogcy, askawy BoŒe, oszczŸd› Œycie tej kobiety, czy Ty zechcesz? ProszŸ, Ojcze. Ona wie, Œe stoi tutaj w Obecno™ci Kogo™, kto j zna. To jeste™ Ty, BoŒe. Wysuchaj modlitwŸ Twego sugi. W Biblii jest powiedziane: Wiele moŒe gorliwa modlitwa sprawiedliwego”. Spójrz tylko na tych mŸŒczyzn i kobiety tutaj modlcych siŸ za ni w tej chwili. O, BoŒe, proszŸ w Imieniu Jezusa, oszczŸd› jej Œycie i pozwól jej Œyø. A my bŸdziemy CiŸ za to uwielbiaø, w Imieniu Jezusa. Amen. Niech ci Bóg bogosawi, siostro. Id› szczŸ™liwa swoj drog. 82 Jak siŸ powodzi, pani? Teraz jest to trochŸ inne. Ta pani tam miaa byø pierwsz, wa™nie za kilka chwil, kiedy sobie u™wiadomia, Œe to dziao siŸ tam, gdzie ona staa; ona moga rozpoznaø, jak to na ni skutkowao. Czy zdajesz sobie z tego teraz sprawŸ, (rozumiecie?), Œe tu nie chodzi o twego brata? Ja jestem tylko czowiekiem. Nigdy w moim Œyciu ciŸ nie widziaem, a prawdopodobnie ty mnie równieŒ nie widziaa™. Jeste™my sobie po prostu wzajemnie obcy. Czy siŸ to zgadza? JeŒeli mi Bóg pomoŒe i powie mi, dlaczego jeste™ tutaj _ Œe cierpisz czy cokolwiek to jest^ JeŒeli On objawi mi to po prostu, czy Go przyjmiesz jako swego Uzdrowiciela? To jest wszystko, co ja mogŸ uczyniø przy pomocy Boskiego daru. 38 MÓWIONE S~OWO Czy wy wszyscy pozostali powiecie: Ja bŸdŸ^” Ta kobieta _ to jest nasze pierwsze spotkanie, czy to prawda, pani? To jest prawd, czy tak? To jest prawd. Nie wiemy niczego o sobie wzajemnie, nie mieli™my kontaktu, niczego. Jeste™my sobie po prostu zupenie obcy. I spotykamy siŸ tutaj. 83 NuŒe, spójrzcie, przyjaciele! Czy nie moŒecie zrozumieø, co to _ co mam na my™li? OtóŒ, co™ musi byø tutaj, w jaki™ sposób muszŸ siŸ dowiedzieø o tej kobiecie. JeŒeli jest cokolwiek powiedziane _ ja tego nie mogŸ uczyniø. Jestem tylko czowiekiem. Wa™nie _ ona wyglda na zdrow kobietŸ. MoŒe nawet nie chodzi o jej zdrowie, na ile mi wiadomo. A moŒe jednak chodzi; ja nie wiem. Lecz je™li Duch šwiŸty przyjdzie i powie jej po prostu^ OtóŒ, je™li chodzi o jej uzdrowienie, jeŒeli to jest choroba _ ja nie mógbym tego uczyniø. Nie mam mocy, by tego dokonaø. Nikt inny jej nie ma. BŸdzie to musiao przyj™ø od Boga. Zatem, ty wierzysz, Œe to jest Jego Sowo, nieprawdaŒ? Ty wierzysz, Œe On wsta z martwych, prawda? Wierzysz, Œe On powiedzia: Sprawy, które Ja czyniŸ, i wy czyniø bŸdziecie”. On teŒ powiedzia: Ja nie czyniŸ niczego, dopóki Mi tego nie pokaŒe Ojciec”. A te same sprawy, które On czyni, bŸd siŸ dziaø tutaj dzisiaj wieczorem. JeŒeli to jest choroba _ by j uzdrowiø, On by tego nie móg uczyniø. On to juŒ uczyni! Jedyn rzecz, któr On mógby uczyniø, byoby po prostu w jaki™ sposób pozyskaø j, by w to uwierzya. Czy siŸ to zgadza? Ilu z was wie, Œe to jest prawd. Po prostu w jaki™ sposób skoniø j do tego, by przyjŸa to, co On dla niej uczyni! 84 Zatem, gdyby tak byo dla tej kobiety, czy nie byoby tak samo dla was pozostaych tam w audytorium _ dokadnie tak samo? To jest wszystko, czego On pragnie od ciebie _ aby™ wierzya. Do tego wa™nie pragnŸ ciŸ skoniø _ aby™ wierzya. Kaznodzieja chce, Œeby™ wierzya, gdyŒ on gosi Sowo. Ja, dziŸki temu Boskiemu darowi, który mi by dany suwerennie przez Boga przy moim urodzeniu^ Przez cae moje Œycie byo w ten sposób _ doskonale kaŒdym razem. Czy zatem nie widzicie, Œe to jest Bóg, próbujcy pozyskaø was do tego, aby™cie wierzyli. Mam nadziejŸ, Œe to widzicie, moje mie dzieci. Zatem, miŸdzy mn a t kobiet _ widzŸ j poruszajc siŸ w kuchni, czy co™ w tym sensie. Ona jest przy stole. Nie moŒe spoŒywaø pokarmu. Ma dolegliwo™ci Œodka. To siŸ zgadza. OtóŒ, czy nie jest prawd to, co On powiedzia? Zatem, jeŒeli On jest tutaj, a my jeste™my sobie obcy, i On wie wszystko _ wie, jakie s twoje kopoty, czy to nie wystarczy, by ciŸ skoniø do wiary? Czy to nie wystarczy, by was wszystkich pozyskaø do wiary? Lecz widzicie teraz, gdybym SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 39 rozmawia duŒej z t kobiet, On by mi prawdopodobnie powiedzia co™ o jej Œyciu w modo™ci, czy co™ takiego. Zobaczmy? Czy chcieliby™cie wszyscy^ Nie, aby^ JeŒeli Bóg bŸdzie^ Widzicie, to jest^ Nie mógbym teraz powiedzieø, Œe On to uczyni. Lecz je™li On to uczyni, czy wam to nie doda podwójnej zachŸty? Czy by™ podniosa po prostu swoj rŸkŸ i powiedziaa: To dodaoby mi podwójnej zachŸty”? Dobrze. Niechby to Bóg teraz speni; nie mogŸ powiedzieø, Œe On to uczyni. 85 PragnŸ po prostu rozmawiaø z tob. Co to byo, co ci dolegao? Co On uczyni^ Niedomagania Œodka. Tak jest, niedomagania Œodka. Zatem, je™li On uzdrawia twój Œodek z tej choroby w twoim Œodku, to On jest cudowny, nieprawdaŒ? On jest _ On jest miy. A czy ty Go miujesz? Patrz, On jest po prostu cudowny, nieprawdaŒ? Miy Pan Jezus. I my teraz spogldamy ku Niemu. Kiedy ta niewiasta stanŸa u studni i rozmawiaa z Jezusem _ On toczy z ni rozmowŸ. On powiedzia: Daj Mi siŸ napiø”. A ona rzeka: OtóŒ, nie jest w zwyczaju, Œeby yd^” Jakiego jeste™ pochodzenia? Hiszpank? Meksykank? Tak my™laem. 86 A On powiedzia^ Jest to co™ takiego, jak wówczas, nieprawdaŒ, mniej wiŸcej tak samo. Tak, pani, ty masz brata, który jest chory. A on mia jakie™ paroksyzmy, czy jakie™^ O, jest to atak serca. On siŸ trzyma za serce _ i on upada. Ja go widzŸ. My™laem, Œe to bya epilepsja, lecz to s ataki serca; on upada na skutek ataków swego serca. Ty rozmawiaa™ z nim i przekonywaa™ go, by siŸ da ochrzciø, by siŸ sta zupenym chrze™cijaninem. To jest prawd. Ojcze, BoŒe, dla tej biednej, modej, paczcej kobiety, stojcej tutaj, wiedzcej, Œe Pan Jezus, o Którym mówimy, jest tu teraz obecny _ nasza Ucieczka, nasza Sia, Pomoc, obecna w czasie utrapienia. BoŒe, bd› mio™ciwy i daruj jej pragnienie jej serca. I jakiekolwiek byy te sprawy, Panie, które nie byy wa™ciwe _ napraw je, Ojcze. Jako Twój pokorny suga i kiedy Twój Duch odpoczywa na mnie teraz z namaszczeniem, wkadam te rŸce na ni i proszŸ, Ojcze, BoŒe, przez Jezusa Chrystusa, Œeby™ jej darowa pragnienie jej serca. Amen. NuŒe, siostro, ty musisz po prostu przyjø to, o co prosia™, czy tak? Czy odczuwasz, Œe uchwycia™ siŸ tego kabla” teraz? Id› tylko za nim do domu. Amen. Niech ci Bóg bogosawi. 87 Miejcie wiarŸ. Jezus powiedzia: Miejcie wiarŸ w Boga”. WidzŸ, jak co™ porusza siŸ do góry i w dó, ot tak, tutaj ponad wami, po prostu cigle siŸ porusza. Jest to kto™ wysokiego wzrostu. 40 MÓWIONE S~OWO On co™ gniecie. O, to jest _ to lekarz. I on bada kobietŸ. A ona^ Jest to ta pani ciemnego koloru skóry, siedzca zaraz tutaj na dole. Ona cierpi z powodu niskiego ci™nienia krwi _ siedzi tam na dole przy^ Niech ci Bóg bogosawi. Teraz moŒesz i™ø do domu i byø zdrow. Id› za tym kablem”, którego siŸ wa™nie dotknŸa™; on ciŸ doprowadzi do wyzwolenia. Amen. Amen. Czy wierzycie teraz? Pan Jezus, Syn BoŒy _ Jego Obecno™ø jest tutaj. Ta niewiasta tam^ Widzicie, jedyn rzecz, któr musicie mieø, to tylko wierzyø”. Rozumiecie, nie mi; nigdy w moim Œyciu nie widziaem tej niewiasty. Niczego o niej nie wiem. Bóg to wie. Lecz jej wiara nawizaa kontakt z Duchem šwiŸtym. Rozumiecie? I co to sprawio? To samo, co w przypadku tej niewiasty, która miaa krwotok: On odwróci siŸ w™ród suchaczy i powiedzia: Twoja wiara uzdrowia ciŸ”. Rozumiecie? O to chodzi. Niech ci Bóg bogosawi. Tylko miej wiarŸ. 88 Niech ci Pan bogosawi, pani. Niech ci Pan bŸdzie mio™ciwy, to jest moj szczer modlitw. Przypuszczam, Œe jeste™my sobie wzajemnie obcy. Tak, jeste™my. Czy wierzysz, Œe Pan Jezus jest dokadnie takim, jak Go przedstawiem tutaj w Biblii _ Œe On wsta z martwych i jest godnym podziwu Synem BoŒym? Czy temu wierzysz caym swoim sercem? JeŒeli Pan Jezus objawi mi, jaki jest twój kopot, to ty Go przyjmiesz jako Lekarza tej dolegliwo™ci, czy tak jest? Czy to uczynisz? Uczynisz to. Niech ci Bóg bogosawi, matko. W dodatku jeste™ matk, widzŸ, Œe jeste™. Twoje Œycie nie mogoby siŸ ukryø. Rozumiesz? Ja nawizaem kontakt z twoim duchem i twoim Œyciem. Ty teŒ jeste™ tutaj dlatego, Œebym siŸ modli za ciebie _ masz wysokie ci™nienie krwi. Miaa™ wysokie ci™nienie krwi i nabawia™ siŸ czego™, i ja go widzŸ badajcego twoje kolana. Jest to woda, zbierajca siŸ w twoim kolanie. To siŸ zgadza, nieprawdaŒ? OtóŒ, jeŒeli On moŒe to objawiø, to On moŒe ciŸ uzdrowiø, prawda? Oczywi™cie. Tak jest, pani. On na pewno moŒe. Czy On nie jest godnym podziwu dlatego, Œe pomaga tej biednej kobiecie. Co On próbuje uczyniø? Skoniø j do wiary, oŒywiø jej wiarŸ. Bd›cie naprawdŸ peni czci, wszyscy, proszŸ. 89 MoŒe bŸdziemy rozmawiaø przez chwilŸ, matko. To^ Czy pragniesz, Œebym z tob rozmawia chwileczkŸ? W porzdku, bŸdŸ mówi do ciebie. Dobrze, bŸdŸ z tob rozmawia. W porzdku, pragnŸ ci wiŸc zadaø pytanie. Je™li wierzysz, Œe jestem Jego sug^ Ty teraz wierzysz, Œe Bóg moŒe przemówiø do mnie i powiedzieø mi, dlaczego tu jeste™ _ czego pragniesz, jakie jest twoje dalsze pragnienie. Ja widzŸ wa™nie w tej chwili, jakie ono jest. Tak jest. Ono jest _ tak, z powodu syna, wzglŸdnie wnuka. Chodzi tu o wnuka. SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 41 Ten chopak ulega panice. On jest zupenie wyprowadzony z równowagi. On jest _ on by w walce. On by w Korei i zosta zraniony. I on wróci do domu. Nie ma Œadnej pracy i jest cay wyprowadzony z równowagi. To jest prawd. Id› do domu; on otrzyma swoje zatrudnienie, a ty jeste™ uzdrowiona. Niech ci Bóg bogosawi. Wierzcie Panu Jezusowi. Tylko miejcie wiarŸ; otrzymacie to, o co prosicie. Je™li nie macie wiary, nie moŒecie mieø niczego. Bowiem wiar^ Bez wiary nie moŒna siŸ podobaø Bogu. 90 OtóŒ, ta pani jest dla mnie obc. Czy siŸ to zgadza, pani? My jeste™my^ ProszŸ, bd› tak pena czci, jak tylko potrafisz. Zako§czymy za kilka minut. Nie chcŸ was nuŒyø dugimi naboŒe§stwami, lecz pragnŸ wykorzystaø mój czas dla tych ludzi, by zobaczyø, czy to wzbudzi wiarŸ w suchaczach. Nie poruszajcie siŸ w audytorium, proszŸ, nie czy§cie tego. Rozumiecie? Duch šwiŸty siŸ unosi, przechodzi z jednego miejsca na inne miejsce, ot tak. Potem On zmienia tutaj kierunek i porusza siŸ, i to was po prostu wyprowadza z równowagi. Rozumiecie? A to _ osabia mnie to po prostu o wiele prŸdzej. NuŒe, chwileczkŸ tylko teraz. 91 Teraz do ciebie, siostro. My jeste™my sobie wzajemnie obcy. Nie znamy siŸ wzajemnie, nigdy w Œyciu nie widzieli™my siŸ. Lecz czy wierzysz, Œe Pan Jezus jest tutaj, by ci pomóc? Ty jeste™ tutaj z powodu kogo™ innego. Uhm. A oni tutaj nie mieszkaj. Oni s z Duluth. A prócz tego masz^ Ty jeste™^ Ta osoba ma artretyzm i nie moŒe powstaø. I jest tam co™ odno™nie Œonierza. On _ on by Œonierzem; o to wa™nie chodzi. I on dozna obraŒe§ na koniu; zrani siŸ. Dobrze, ta chusteczka, któr masz w swojej rŸce, podczas gdy Duch šwiŸty odpoczywa na tobie _ we› j i poóŒ j na niego. Niech ci Bóg bogosawi, w Imieniu Pana Jezusa. Czy wierzycie, Œe wszystkie rzeczy s moŒliwe? Przed kilku chwilami byo co™ odno™nie pewnego Œonierza. Tam znajduje siŸ Œonierz i ja my™laem, Œe to byo^ To siŸ cigle powtarza i to jest powodem, dlaczego to obserwowaem, by zobaczyø, gdzie to byo. Lecz to byo _ lecz to byo co™ innego. Pani, siedzca tam, patrzca na mnie, wprost tam _ ty masz artretyzm, nieprawdaŒ, pani? Pani, siedzca tam, majca ma okrg rzecz wokó swego kapelusza _ na ko§cu tego rzŸdu tam. Czy pragniesz, Œeby Jezus uzdrowi ciŸ z tego? Czy wierzysz caym swoim sercem, Œe On to uczyni? Ta pani, siedzca obok ciebie, ma równieŒ artretyzm. Ty cierpisz równieŒ z powodu czego™, co ci Œodek wyrzuca do twoich ust. O, to jest Œóø. Ty masz^ Czy siŸ to zgadza? Oczywi™cie, to siŸ zgadza. WóŒcie na siebie wzajemnie swoje rŸce _ tam, wy wszyscy _ wóŒcie na siebie wzajemnie swoje rŸce. 42 MÓWIONE S~OWO Panie Jezu, Ty widzisz te rzeczy i ja siŸ modlŸ, Œeby™ j Ty uzdrowi, i przywróci jej cakowicie zdrowie _ obydwu kobietom, Ojcze, ku Twojej chwale, w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen. 92 Ta pani, siedzca tam w tyle i modlca siŸ _ widzŸ, Œe ta šwiato™ø zatrzymaa siŸ nad tob. Ty masz kopoty z woreczkiem Œóciowym, pani. Ty wierzysz. Siedzisz wprost tam, w tej zwykej sukience koloru brzowego, patrzysz na mnie prosto tutaj, tak jest. Ty miaa™ schorzenie woreczka Œóciowego, nieprawdaŒ? Ja powiedziaem: NieprawdaŒ?” Teraz go juŒ nie masz. Daleko w tyle za tob inna pani w brzowym paszczu ma dolegliwo™ci Œodka. Ona teŒ pragnie zostaø uzdrowiona. Czy wierzysz, pani? Siedzi cakiem w tyle, za tym dŒentelmenem tam, patrzc na mnie, wprost tam w tyle^ Tak, masz podniesion swoj rŸkŸ _ w krótkim, jakby zielonym sweterku na sobie. Nie, ty tutaj, siostro, wprost tutaj. Nie. Wsta§, pani, ty tutaj, w tej^ Siedzca tam na ko§cu tego rzŸdu. To siŸ zgadza, masz podniesion swoj rŸkŸ _ tam wa™nie zatrzymaa siŸ ta šwiato™ø, wprost tam. Powsta§ i przyjmij to w tej chwili, kiedy masz sposobno™ø, by to przyjø. To jest wa™ciwe. Niech ci Bóg bogosawi. Miaa™ wrzody Œodka _ to wszystko odeszo teraz od ciebie. Twoja wiara ciŸ uzdrowia. 93 BoŒe, pozwól, Œeby Ona przysza bliŒej. Wydaje siŸ, jakby™ bya daleko w tyle^ Moda pani, siedzca bezpo™rednio tutaj na dole, gdzie wa™nie pokazywaem. My™laem, Œe Ona zwisaa ponad ni. WidzŸ, Œe Ona jest nad ni ponownie. Lecz widzŸ co™^ Jest to ta pani z podniesion rŸk. Ty, która podniosa™ swoj rŸkŸ do góry, powsta§. Masz na gowie ten jasno czerwony kapelusz. Tak. My™laem, Œe chodzi o t mod pani, siedzc tuŒ przed tob, lecz chodzi o ciebie. O, to jest schorzenie woreczka Œóciowego _ o to wa™nie chodzi. Tak widzŸ to teraz, gdzie ona bya badana z powodu woreczka Œóciowego _ masz te bóle tutaj pod Œebrem. To siŸ zgadza. Id› teraz do domu; niech ciŸ bogosawi Jezus Chrystus, moja siostro. Czy wierzysz? JeŒeli moŒesz wierzyø, wszystkie rzeczy s moŒliwe”. Miej wiarŸ. Moda pani, siedzca zaraz tutaj na dole, cierpica na skutek kobiecych dolegliwo™ci _ tylko miej wiarŸ w Boga, pani. To jest wszystko, co musisz uczyniø. Bóg ci da twoje uzdrowienie. To siŸ zgadza _ ty, tak. Powsta§ na swoje nogi. MoŒesz teraz i™ø do domu i byø zdrow. Niech ci Bóg bogosawi. 94 Ta pani tutaj równieŒ cierpiaa z powodu kobiecych dolegliwo™ci. Tam wa™nie te demony przechodziy tam i z powrotem. Ty masz kobiece dolegliwo™ci. To siŸ zgadza. Widzisz, ten duch porusza siŸ tam i z powrotem. Kto™ by tam w audytorium, kto wa™nie zosta uzdrowiony z dolegliwo™ci Œodka, poniewaŒ ty miaa™ równieŒ dolegliwo™ci Œodka. To siŸ zgadza. Ty masz infekcjŸ, jak oni SIEDEM Z~OONYCH IMION JAHWE 43 orzekli, w Œe§skich gruczoach. Lekarz powiedzia ci: Infekcja. To siŸ zgadza. WidzŸ te demony, ™cigajce siŸ jeden do drugiego _ jak moŒna ich rozpoznaø? OtóŒ, tutaj jest sprawa, której potrzebujesz o wiele bardziej, niŒ wszystkiego innego: Ty potrzebujesz Jezusa jako swego Zbawiciela, bowiem nie jeste™ chrze™cijank; jeste™ niewierzc. Nie niewierzc, lecz ty nie jeste™ chrze™cijank. Czy Go teraz przyjmiesz, wiedzc, Œe stoisz w Jego Obecno™ci? Czy Go teraz przyjmujesz jako swego Zbawiciela? Chod› tutaj. BoŒe, kiedy to zdumione dziecko przyjdzie do domu dzisiaj w nocy _ to schorzenie byo tutaj, by j doprowadziø do stóp krzyŒa. A teraz, Panie, wybacz jej wszystkie grzechy; uzdrów j z wszelkich chorób jej ciaa, aby moga odzyskaø zdrowie. Niechby zstpio na ni to bogosawie§stwo, Ojcze, a wszystkie jej grzechy zostay teraz przebaczone, wszystkie naogi zniky. I niechby ona bya zupenie zdrowa, kiedy jej bogosawiŸ w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen. Twoje grzechy zostay ci teraz wybaczone. Id› radujc siŸ i bd› szczŸ™liwa. Czy wierzycie caym swoim sercem? Bd›cie teraz naprawdŸ peni czci. 95 Siostro, spójrz tutaj na chwilŸ. Czy wierzysz caym swoim sercem? OtóŒ, twoja nerwowo™ø przeminŸa teraz. MoŒesz i™ø do domu. Odczuwasz teraz pokój, nieprawdaŒ? Jeste™ uzdrowiona. Jezus ciŸ uzdrowi. Matko, czy chciaaby™ siŸ pozbyø tej dugoletniej cukrzycy, Œeby™ moga naprawdŸ Œyø na nowo w zdrowiu i czuø siŸ dobrze? Czy wierzysz, Œe Jezus ciŸ uzdrowi? JeŒeli woŒŸ moje rŸce na ciebie i poproszŸ, czy to przyjmiesz? Oczywi™cie, ty widzisz t egzemŸ czy wysypkŸ, lecz to^ T gówn rzecz, ukryt rzecz jest cukrzyca. Panie Jezu, spenij pro™bŸ naszej siostry, w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen. Miej teraz wiarŸ! Id›, wierzc caym swoim sercem, a otrzymasz to, o co prosia™. 96 Chod›, bracie. Czy mi wierzysz? Ten krzyŒyk, który wisi na tobie _ ten krucyfiks Pana Jezusa wisi dokadnie na tym miejscu, gdzie masz dolegliwo™ci: twój Œodek. Id› teraz i jedz, co tylko zechcesz. Kobiece sabo™ci _ a masz równieŒ cukrzycŸ. Czy wierzysz, Œe Jezus uzdrawia ciŸ? Niech ci Bóg bogosawi. Id› wiŸc i niech ci Pan Jezus bogosawi, pani. Ty masz schorzenie w twoim gardle. Na skutek astmy kaszlesz. 44 MÓWIONE S~OWO Nie moŒesz siŸ pooŒyø, musisz siedzieø wyprostowana, ot tak. Czy wierzysz, Œe On ciŸ uzdrowi? Wszechmogcy BoŒe, daruj te bogosawie§stwa tej dziewczynie, w Imieniu Jezusa. Amen. Czy wierzysz, Œe te kopoty z nerkami i inne rzeczy opu™ciy ciŸ, kiedy tam siedziaa™? Niech ci Bóg bogosawi ^?^ Wierz w to caym swoim sercem. Pomy™l, juŒ nie musisz braø insuliny, i pomy™l _ Pan ciŸ uzdrowi. Id› swoj drog radujc siŸ. 97 Dolegliwo™ci serca _ nic nie jest trudnego dla Boga, prawda? On po prostu uzdrawia wszelkie choroby. Niech ci Bóg bogosawi. Id› tylko swoj drog, raduj siŸ i bd› szczŸ™liwy. A ty masz te same kopoty. WiŸc id› naprzód: Bóg ciŸ uzdrowi. A On uzdrowi kaŒd osobŸ w tym budynku w tej chwili, je™li w to uwierzycie. Czy temu uwierzycie? Powsta§cie na chwilŸ na swoje nogi. Bóg jest nasz Ucieczk i Si, zawsze obecn Pomoc w czasie utrapienia”. Nadesza decydujca chwila, bój jest w toku. Podnie™cie wasze rŸce i dotnijcie siŸ tej ratunkowej liny Œycia teraz, i id›cie do domu razem z ni. Przyjmijcie to, w Imieniu Jezusa Chrystusa.