Pożegnanie Nachta Samborskiego
Transkrypt
Pożegnanie Nachta Samborskiego
Mieczysława Buczkówna Pożegnanie Nachta Samborskiego Jakby przyszli na jego wernisaż (Który ciągle odkładał na lepszy czas – aż minął) W deszczu cierpliwie długo czekali Wszyscy z kwiatami słychać było spadające Krople mokre szepty liście Czekali – lecz jego coraz bardziej Nie było nawet potem Gdy wieziono go w ciężkim zamkniętym milczeniu I skrzypiał żywy żwir Ze wszystkich stron cicho zbliżały się krzyże Z mgły występowały rude plamy – drzewa Białe czarne kamienie górą pleśniejąca szarość Niedokończony obraz – a on wciąż Jakby się za kimś ukrywał spóźniony Lub miał się za chwilę odezwać z tym swoim Przepraszającym uśmiechem lecz dopiero Z łoskotem spadającej ziemi Prędko przeszedł – przez łzy Zakryły go kwiaty Wtedy wystąpił z tłumu Czarny mężczyzna jak kapłan nieznanej wiary Czarną brodą zmiótł pochmurne niebo W milczącym obrzędzie Zaczął rozrzucać na grobie gwiazdy Drogę Mleczną Otwarł – dla Zmarłego. Za „Kulturą”22 kwietnia 1979 s. 12