"Komisje śledcze - czy wciąż potrzebne w polskim porządku
Transkrypt
"Komisje śledcze - czy wciąż potrzebne w polskim porządku
Seminarium "Komisje śledcze - czy wciąż potrzebne w polskim porządku konstytucyjnym?" Zapis stenograficzny Warszawa 2010 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Instytut Spraw Publicznych Program Prawa i Instytucji Demokratycznych Seminarium odbyło się w Sali Konferencyjnej Instytutu Spraw Publicznych w Warszawie dnia 29 września 2010 roku w ramach projektu „Ankieta konstytucyjna” finansowanego przez Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe Poniższe wypowiedzi są nieautoryzowane. Redakcja i opracowanie: Instytut Spraw Publicznych 2 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 dr Jacek Kucharczyk (Instytut Spraw Publicznych): Szanowni Państwo, chciałbym Państwa serdecznie powitać w imieniu Instytutu Spraw Publicznych na seminarium poświęconym miejscu i potrzebie komisji śledczych w polskim porządku konstytucyjnym. Jest to pierwsze z cyklu seminariów i innych prac Instytutu poświęconych właśnie zagadnieniu konstytucji, debacie konstytucyjnej, która teraz znowu od pewnego czasu toczy się w Polsce z pewną siłą. Ja powiem tylko, że cieszę się, że tematyka konstytucyjna wróciła do Instytutu. Część z Państwa może jeszcze pamięta, że – szczególnie jeszcze w latach dziewięćdziesiątych Instytut był takim miejscem, gdzie dużo na tematy konstytucji dyskutowaliśmy, były seminaria, działało Centrum Konstytucjonalizmu i Kultury Prawnej. Cieszę się więc, że w tej chwili, może w mniejszym wymiarze, ale możemy wrócić do tej debaty. Działamy w ramach projektu sfinansowanego w ramach Trust For Civil Society in Central and Eastern Europe. Więcej na temat tego projektu i prac Instytutu powie doktor Jarosław Zbieranek, który jest szefem programu Prawa i Instytucji Demokratycznych. Chciałbym jeszcze tylko podziękować Panu Profesorowi Bogusławowi Banaszakowi za to, że zgodził się pokierować naszym projektem konstytucyjnym. I oddaję głos Jarkowi Zbierankowi. dr Jarosław Zbieranek (Instytut Spraw Publicznych): Dziękuję bardzo. Szanowni Państwo, tak jak Pan Doktor wspomniał realizujemy projekt poświęcony problematyce ustrojowej, problematyce konstytucyjnej. Oprócz takich spotkań jak dziś, spotkań seminaryjnych, planujemy w lutym opublikować książkę, która byłaby zbiorem opinii - ankiet konstytucyjnych. Książkę, która będzie zbiorem różnych spojrzeń na kwestię konstytucyjną, na potencjalna potrzebę zmian i ich zakres. Bardzo serdecznie zapraszam do odwiedzania naszej strony internetowej. Wszelkie nowości związane z projektem będą tam umieszczane. Kolejne seminarium planujemy zorganizować w listopadzie i oczywiście będziemy na ten temat Państwa informować. Ja tylko dodam, że bardzo się cieszę, nawiązując do tych tradycji, że Instytut zajął się kwestiami konstytucyjnymi, które mi osobiście są bardzo bliskie. Dziękuje Panu Profesorowi, który jest kierownikiem projektu. Co do dzisiejszego spotkania, szanowni Państwo, przyjęliśmy konwencję dyskusji. Jest to spotkanie bez sformalizowanej konwencji. Po wprowadzeniu Pana Profesora zapraszam bardzo serdecznie do zabierania głosu. Bardzo liczymy na aktywną dyskusję. Z dzisiejszego seminarium przygotujemy sprawozdanie, którego zapis znajdzie się również na naszej stronie internetowej Instytutu, a materiały zostaną włączone do materiałów końcowych projektu, który tak jak wspomniałem zakończy się wiosną przyszłego roku. Po seminarium zapraszamy na poczęstunek, tak, aby nie wypuścić Państwa głodnymi od nas. Także dziękuje bardzo, jeszcze raz dziękuje Panu Profesorowi za to, że kieruje projektem i przyjął zaproszenie na dzisiejsze seminarium. Niniejszym przekazuję głos. 3 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 prof. Bogusław Banaszak (Uniwersytet Wrocławski): Panie Prezesie, Szanowni Państwo przypadł mi w udziale zaszczyt zainaugurowania tych trzech seminariów i kierowania całym projektem, także muszę powiedzieć, że ta inicjatywa Instytutu Spraw Publicznych wpisała się chyba w tok dyskusji, która jest obecnie nad zmianą konstytucji. Dyskusji, która jest prowadzona z bardzo różnym natężeniem, właściwie od chwili, na dobra sprawę, uchwalenia dzisiejszej konstytucji, a gdybyśmy chcieli wziąć tak wszystko pod uwagę to w zasadzie od 1989 roku ciągle dyskutujemy, jaka powinna być polska konstytucja. Bo najpierw uchwaliliśmy jedną, a potem zastanawialiśmy się nad zmianami do tej, która została uchwalona, która jest dobrze uchwalona. Tematem naszego dzisiejszego spotkania jest komisja śledcza. Może nie bez kozery, dlatego że ona przyciąga uwagę publiczną, a jest instytucją nową. W polskim prawie istniała ona w okresie międzywojennym, nawet w okresie drugiej wojny światowej, na emigracji powołano taką komisję – nazwijmy ją śledczą – do zbadania kwestii odpowiedzialności za klęskę wrześniową. Ale na dobrą sprawę ta komisja, kiedy zaczęła naprawdę działać, to wszyscy mamy w pamięci tak zwaną komisję rywinowską i można powiedzieć, że to do niej odnosimy się jak do jakiegoś wzorca, do niej się odwołujemy i badamy, czy następna komisja to będzie taka jak ta rywinowska. Z drugiej strony, jeśli Państwo pamiętacie, to ta komisja rywinowska miała określone następstwa dla całego funkcjonowania życia politycznego. Akurat nie mówię tutaj o następstwach prawnych, bo sprawozdanie, czy raport z tej komisji zostało przyjęte i to jedno z wielu, całkowicie przypadkowo. Jeśli Państwo pamiętacie, to w zasadzie to, co przyjął Sejm, to na pewno nie było zdanie większości, a zostało przyjęte, jako zdanie większości całkowicie przez przypadek. Długo się zastanawiałem, w jaki sposób zagaić tę dyskusję i stwierdziłem, że może nie będę tutaj mówił o doświadczeniach polskich, dlatego że o nich będzie dobrze mówić w dyskusji. Mianowicie chciałem pokazać jak wygląda komisja śledcza we współczesnym parlamentaryzmie. Bo my, jak patrzymy się na komisję śledczą, to tak, od razu widzimy albo komisję rywinowską, albo inną komisję, o której mówimy: a ta nie działa, albo a ta źle działa. Bądź patrzymy na to w ten sposób: no dobrze, komisja śledcza, to służy w sumie auto promocji tylko tych polityków, którzy tam zasiadają. Wobec tego politycy będą zawsze zainteresowani komisją śledczą. A co z tego wynika, potem jest pytanie? Ano, niewiele z tego później wynika. Więc najpierw takie generalne pytanie: co to jest komisja śledcza? Tutaj można powiedzieć w ten sposób: nie ma w prawie państw demokratycznych, czy w literaturze prawnej, jakiejś jednej, wspólnej definicji dla wszystkich komisji śledczych. To jest instytucja, która zaczęła się pod koniec osiemnastego wieku w Stanach Zjednoczonych i w zasadzie ona jest żywa, rozwija się. Pierwszym takim jak gdyby oczywistym elementem tej definicji będzie to, że to jest organ wewnętrzny parlamentu. I składa się z członków parlamentu, z poszczególnych izb. Po drugie, dlaczego komisja śledcza? Bo jest wyposażona w uprawienia śledcze. Co to 4 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 oznacza? Że jej celem jest zbadanie określonego przez parlament stanu faktycznego albo prawnego. Tylko zbadanie tego stanu. Co oczywiście nie wyklucza potem odpowiedzialności politycznej, prawnej czy formowania stanowisk przez komisję. Ona ma tylko zbadać. Czyli komisja nie jest sądem. A nam mogło się tak wydawać, że jak jest komisja śledcza, to niech ona nam powie, kto jest winny. Może niech już sąd ich skaże, ale nie ona powie, kto jest winny. I dla realizacji tego celu – jeszcze raz powtarzam: dla zbadania stanu faktycznego, czy prawnego – komisja dysponuje pewnymi uprawnieniami władczymi wobec podmiotów, które ma przesłuchać, czy też zbadać, żeby uzyskać od nich informację. I uprawnienia te są podobne do tych, które ma albo władza wykonawcza, albo władza sądownicza. I w ten sposób, proszę zobaczyć, ta komisja śledcza jakby odchodzi od tych instrumentów, które ma parlament i idzie w inne instrumenty. Można powiedzieć, że bardziej skuteczne, jeśli chodzi o pozyskiwanie informacji. I dopiero rezultaty badań komisji są podstawą do podjęcia jakiejś decyzji przez parlament. Komisja znowuż żadnej decyzji sama nie podejmuje. Z drugiej strony, te rezultaty są oczywiście publiczne, wobec tego także społeczeństwo, niezależnie od parlamentu może sobie wyrobić pojęcie na dany temat. I te elementy nie budzą żadnych kontrowersji w doktrynie. Tak to jest przynajmniej to minimum cech komisji, które komisja powinna posiadać. Jednak, czy w niektórych krajach, czy w niektórych pracach naukowych można spotkać jeszcze inne elementy, które mają wyróżniać komisję śledczą. Jednym z takich elementów jest to, że to ma być komisja niestała, nadzwyczajna, taka właśnie jak te komisje powoływane w Polsce. Komisja ad hoc. I to jest przede wszystkim wzorzec anglosaski, nawet tej pierwszej komisji, która powstała w Stanach Zjednoczonych. Ale tutaj można powiedzieć, że są takie także komisje, które mają charakter stały. W niektórych państwach, tak jak w Niemczech, będzie to Komisja Obrony, czy w Hiszpanii Komisja ds. Statusu Deputowanych. Są to komisje stałe wyposażone w uprawienia śledcze. Wtedy nie wiadomo, czy jest to komisja śledcza, czy nie. Z tej definicji, którą dotychczas przekazaliśmy, byłaby to komisja śledcza, bo ma uprawnienia śledcze. A jest stała? Czyli jak państwo widzicie komisja śledcza nie musi być komisją nadzwyczajną. Drugim elementem jest to, że kontrola sprawowana przez komisję śledczą ma charakter następczy. I tak jest w większości wypadków. Ona nie może być prewencyjna, bo jak ma zbadać stan faktyczny, to ten stan faktyczny, czy prawny musi się stać. Gdyby się stało inaczej, to wtedy taka komisja ingerowałaby w działalność innych organów. I mielibyśmy zakłócenie zasady podziału władzy. Po trzecie, komisja śledcza, ze swoimi uprawnieniami śledczymi, które mogą być przekazane niektórym komisjom stałym w sposób czasowy. Czyli mamy, nie tak jak w tych, o których wcześniej mówiłem, że są to komisje stałe, które zawsze będą miały uprawnienia śledcze. Ale mamy komisję stałą, której parlament na pewien okres czasu przekazuje uprawnienia śledcze. Takie też mamy rozwiązania na przykład w parlamentaryzmie brytyjskim. 5 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Wreszcie, co jest chyba najbliższe takiemu naszemu społecznemu wyczuciu komisji śledczej jest takie stanowisko, które mówi, że w praktyce powoływanie komisji śledczej powinno się wiązać ze sprawą o wymiarze skandalu politycznego. Nie zawsze będzie to skandal polityczny, może to być czysta informacja o sprawach funkcjonowania państwa, nie musi być to od razu skandal. Skoro więc, jak Państwo widzicie, mamy nawet kłopot z tym, żeby powiedzieć, czy jest chociaż jedna wspólna definicja komisji śledczej, powstaje pytanie, jakie mamy typy komisji śledczych w państwach demokratycznych. I tutaj można by powiedzieć, że zważywszy na zadania komisji śledczej mamy dwa typy, które w niektórych komisjach bardzo ładnie się łączą. Pierwsze: zadania kontrolne, a więc służy ona parlamentowi do kontroli rządu i innych podmiotów wskazanych w konstytucji. I mamy drugie, ja bym powiedział równie ważne, zadanie informacyjne. A więc parlament chce tylko przy pomocy komisji uzyskać pewne informacje, których inaczej by nie uzyskał. Bo proszę zobaczyć, jak wygląda możliwość pozyskiwania informacji przez parlament? Najczęściej jest tak, że parlament pyta inne orany, dajcie mi jakąś informację. Państwo doskonale wiecie, że nawet o informacjach statystycznych trudno powiedzieć, że jest coś takiego jak prawdziwa statystyka, czy prawdziwa informacja statystyczna. Zależy, jakie się informacje wybierze. Bardzo często przypomina to sytuację, że parlament patrzy na coś przez dziurkę od klucza, tylko przez te instrumenty, które inny organ mu podaje. Przez komisję śledczą zyskuje on własne źródło informacji. To jest bardzo ważne i ja bym powiedział, że to już się w tych pierwszych amerykańskich komisjach wydarzyło. Także chciałbym zaprezentować Państwu tylko jeden taki cytat, który sobie przygotowałem, amerykańskiego politologa, który mówi tak: „Parlament cierpi przy wykonywaniu swoich zadań takich jak ustawodawstwo i właśnie kontrola egzekutyw na ogólny deficyt informacyjny. Nie dysponuje żadnym dostępem z pierwszej ręki do rzeczywistości społecznej, przeciwnie, jak rząd mający do dyspozycji swój aparat administracyjny. Procesy i konflikty społeczne mogą przeistaczać się w polityczne i dzięki temu nadające się do rozstrzygnięcia, jeżeli istnieć będzie odpowiednia podstawa informacyjna.” I także ten element informacyjny jest w bardzo wielu krajach mocno zaznaczany, na przykład artykuł 48 włoskiego regulaminu Senatu mówi o dochodzeniu poznawczym, mającym na celu poznanie i uzyskanie informacji. Omawiany podział może się wydać państwu sztuczny i w zasadzie jest on sztuczny. Ale pokazuje po prostu to, że nie są to tylko działania kontrolne. A znowu działania kontrolne mają także charakter informacyjny, prawda? A więc nie można by powiedzieć, że kontrolę odsiewamy od samej informacji. Tutaj na koniec można powiedzieć tak, że w istocie wszystko zależy od kontekstu, dla jakiego powołujemy komisję i od kontekstu, w jakim ona będzie działała. Może być komisja śledcza, o której powiemy, że ma spełniać głównie funkcje kontrolne, a później się okaże, że ona przyniosła nam funkcje informacyjne i odwrotnie. Informacje tak daleko mogą zbulwersować, że przeradzają się w kontrolę. 6 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Biorąc pod uwagę cel działalności komisji śledczej możemy mówić o komisjach związanych z ustawodawstwem. To jest przykład komisji rywinowskiej. Komisja związana ze sprawami wewnątrz parlamentarnymi, komisja powołana do kontroli rządu, i wreszcie ta komisja, o czym już mówiłem, że niektórzy tylko tego oczekują od komisji – komisje powoływane do wyjaśnienia afer i skandali. I to mogą być afery i skandale, można powiedzieć z udziałem osób publicznych, ale już nie niekoniecznie byłyby to jakieś organy, czy piastuni organów. I wreszcie ze względu na sposób powołania, można wymienić komisje powołane na wniosek mniejszości. I o tym chce powiedzieć, dlatego że jest to coś w naszej literaturze bardzo rzadko podnoszone, że w ogóle coś takiego istnieje. Bo my na komisję patrzymy przede wszystkim jak na organ, który powołuje parlament, a parlamentem kto jest? Większość parlamentarna. Są kraje, i zaczęło się to w Niemczech, gdzie komisje są powoływane na wniosek mniejszości. Mniejszość chce, komisja musi być powołana. To nie znaczy, że mniejszość będzie miała w niej większość, będzie normalna większość parlamentarna. Ale już samo powołanie takiej komisji świadczy o wadze takiego zagadnienia. I ten model, rozpoczęty w Niemczech pod koniec dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku, został już przyjęty w wielu krajach demokratycznych. Ale ja bym powiedział – zwłaszcza nowych demokracji. Tych, które mają za sobą pewne złe doświadczenia z przeszłości, więc przejmują ten model mniejszościowej, to znaczy komisji powoływanej na wniosek mniejszości. To są takie kraje jak Portugalia, Grecja, Czechy, Słowenia czy Macedonia. Tutaj jest już odpowiednia kwalifikowana mniejszość, która powinna się za takim wnioskiem opowiedzieć. I wreszcie mamy drugą możliwość, to są komisje powstałe z woli większości, tak jest w większości krajów demokratycznych – podobnie jak z każdą komisją – o powstaniu komisji śledczej decyduje większość parlamentarna. I po tym wprowadzeniu, kiedy starałem się Państwu pokazać taką szeroką perspektywę i nie mówić za długo, bo to nie ma być referat, tylko podstawa do dyskusji – możecie Państwo, każdy zastanowić się. Skoro mamy takie modele, skoro mamy takie doświadczenia, które możemy zbadać, czy wobec powyższego model polski jest dobry dla naszych doświadczeń demokratycznych, czy może inny model byłby lepszy. Czy te komisje, które działają, dobrze wypełniają swoje zadania, czy wypełniają wszystkie zadania, które mogą wypełnić? Tutaj powiem jeszcze tak całkiem na koniec, że kiedy mówimy o komisjach śledczych to my nie uciekniemy od polityki. Nie uciekniemy od polityki, dlatego że komisje są właśnie ciałem parlamentarnym, w którym dzieje się polityka. Ja bym podał tutaj przykład Portugalii, o którym można powiedzieć, że jest dosyć odległy, ale o tyle bliski, że jest to kraj, który także miał złe doświadczenia z systemem demokratycznym. Otóż proszę Państwa tam też pewnego czasu wydarzył się wypadek, w którym zginął premier. Wypadek lotniczy. I potem kilka parlamentów powoływało komisje śledcze dla zbadania przyczyn tego wypadku lotniczego. I teraz zależy od tego, jaka była większość w parlamencie, bo po to to było powoływane. Tam akurat większość 7 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 wymieniała się co wybory. Jak jedna komisja ustaliła, że to byłą zwykła katastrofa, to inna większość dochodziła do władzy, powoływała w cudzysłowie swoją komisję, gdzie miała większość i był to zamach. Tylko nie można było znaleźć dowodów. W każdym razie konkluzja była taka sama, niech teraz organy państwowe szukają winnych. Nowe wybory, nowa większość, nie, jednak katastrofa. Także to pokazuje, jak bardzo często cel polityczny – i powtarzam, wszystkie komisje działały, im dalej w las, im dalej się oddalamy, no to już żadnych nowych faktów nie ma. Czyli wszystkie komisje ciągle badały ten sam materiał, tylko ciągle dochodząc do innych wniosków, w zależności od tego, jakie było zapotrzebowanie, czy jakie oczekiwania większości. Z drugiej strony, proszę Państwa, bardzo często brak zainteresowania opinii publicznej czy też malejące zainteresowanie powoduje uwiąd działania określonej komisji śledczej. Dam Państwu przykład komisji Iran Contras, tej komisji, która swojego czasu była powołana w Stanach Zjednoczonych. Państwo pamiętacie, że za rządów Regana była taka słynna afera Iran Contras, że część pieniędzy uzyskiwana za nielegalne dostawy borni do Iranu była w wielkim skrócie przesyłana na partyzancką walkę w Nikaragui przeciwko ówczesnemu rządowi, czyli te ugrupowania Contras. Z początku miała to być taka Watergate dla Regana, to się okazało, że to się nie udało. I potem zainteresowanie opinii publicznej tak spadło, że w zasadzie dzisiaj tylko historyk wie, co to było Iran Contras i jakie były wnioski z tej afery. Można powiedzieć, że tylko historyk wskazałby winnych, których widział wtedy parlament. I krótko mówiąc okazało się, że cała afera nie wypali, a więc ta funkcja śledcza mogła być prowadzona, ale przestała ona już kogokolwiek interesować. Także to pokazuje, że nawet, jeśli elita się czymś interesuje, to niekoniecznie musi się tym interesować społeczeństwo i wobec tego działania komisji śledczej, ale prowadzone w politycznej próżni prowadzą do tego, że w zasadzie ona też nie wypełnia do końca swoich funkcji. Dziękuje Państwu za uwagę, myślę, że teraz możemy otworzyć pole do dyskusji. dr Jarosław Zbieranek (Instytut Spraw Publicznych): Dziękuję bardzo Panie Profesorze i zachęcam Państwa do zabierania głosu. prof. Stanisław Gebethner (Uniwersytet Warszawski): Proszę Państwa, wydaje mi się, że ta w cudzysłowie pewna erupcja komisji śledczych porywinowskich wynika z dwóch powodów. Jeden, to ten, o którym Pan wspomniał, to taka próba stworzenia właśnie sceny do promocji polityków, bo właśnie niektórym udało się wypromować w tej komisji. I staje się to elementem walki politycznej między partiami. Natomiast głębsze przyczyny są inne. Ponieważ to nie jest właściwa rola komisji śledczej. Poza tym wyrzucam sobie, że czuję się trochę współwinny tej nazwie, one powinny się nazywać komisje badawcze. Bo komisja śledcza zakłada właśnie tych śledczych, nie lubię słowa śledczy, zawsze mnie to prześladuje i ci posłowie śledczy. I czasami robi się to bardzo wyraźnie, że niektórych chcą nadać tej komisji rolę sądu i prokuratora, rzadziej adwokata. Ale myślę, że podstawowa przyczyna tych komisji śledczych u nas wynika z faktu, powiem to ostro, 8 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 że nasz Sejm narusza konstytucję nie wykonując podstawowej funkcji, to jest funkcji kontrolnej. Proszę Państwa, proszę zajrzeć do regulaminu, nie przytoczę teraz Państwu numeru artykułu, ale każda komisja ma obowiązek badania wykonania ustaw, które zostały uchwalone i zdawania sprawozdania z funkcji kontrolnej. Komisje już nawet zapomniały składać sprawozdanie ze swojej działalności kontrolnej na koniec kadencji, bo nie mają się z czego spowiadać, nie mają z czego sprawozdawać. Po prostu praktyka poszła w kierunku zaniechanym przez Brytyjczyków stworzenia z komisji tylko ciał pomocniczych ciał ustawodawczych. Anglicy odeszli od tych legislacyjnych standing commissions. Rozwijają w tej chwili nie komisje śledcze, ale komisje branżowe, welfare commissions i tam też przechodzi część funkcji ustawodawczych. Już nie ma tego modelu komisji, o którym ja pół roku temu pisałem, jest to zupełnie coś nowego. A my brniemy właśnie w taką sytuację. Sejm tylko uchwala ustawy. Ja jestem wielce zaniepokojony tym wyścigiem legislacyjnym w tej chwili, bo czterdzieści ustaw, czy nawet sześćdziesiąt ustaw ma rząd, a PiS ma przedłożyć czterdzieści. Głos z sali: Dokładnie odwrotnie. prof. Stanisław Gebethner (Uniwersytet Warszawski): Dokładnie odwrotnie? Ale razem jest sto. Głos z sali: Te sześćdziesiąt cztery to leżały w zamrażalce. prof. Stanisław Gebethner (Uniwersytet Warszawski): Tak, ale ja przypomnę, że w roku pięćdziesiątym trzecim słuchałem wykładu profesora Rozmaryna, który mówił, że przejawem zgnicia demokracji amerykańskiej jest to, że kongres uchwala tyle ustaw. To miało uzasadnić nasz brak tych ustaw. Więc z tego wynika, że zaczynamy iść w kierunku tego gnicia. To jest bez sensu. I jeszcze w dodatku potem uchwalamy dwie takie same ustawy becikowe, jedna jest LPR-u, druga PiS-u i jeszcze jakaś tam, nie pamiętam jaka. Więc w ogóle działalność ustawodawcza jest źle prowadzona, ale kontrolnej w ogóle nie ma. Przecież te wszystkie sprawy, którymi się zajmuje, komisjami nacisków, Sekuły, one powinny być przedmiotem bieżącej kontroli komisji branżowych. I to systematycznie prowadzonej. Tylko w zasadzie taka szczątkowa forma kontroli sprowadza się do rozpatrywania tej części branżowej na sprawozdaniu z budżetu. To jest jedyna funkcja kontrolna. Sejm, a zwłaszcza komisje stały się taką maszyna, machiną do przerabiania projektów ustaw, a nie wykonują tej podstawowej funkcji kontrolnej. Nic nie zmieniać, nie powoływać tych nowych komisji, tylko po prostu uruchomić przepisy, które są. Prezydium Sejmu powinno narzucić formy działania komisji kontrolnych. Dziękuje bardzo. 9 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Anna Zalewska, posłanka, Prawo i Sprawiedliwość: Ja się najpierw przedstawię, bo myślę, że to też wniesie coś do dyskusji. Anna Zalewska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, która tylko od kilku miesięcy zasiada w kontrowersyjnej – według mnie – komisji dotyczącej zbadania samobójstwa Barbary Blidy. Ale najpierw, zanim o swoich uwagach, bo myślę, że jestem świeża w parlamencie i świeża w komisji, więc myślę, że są one w miarę ponadpartyjne. To znaczy, że będę starała się tutaj wznieść ponad te emocje partyjne. Ale najpierw o tym, o czym powiedział Pan Profesor. Bo rzeczywiście, tak naprawdę to już nikt się o to nie bije, że parlament sprawuję funkcję kontrolną nad tym, w jaki sposób między innymi realizowane są ustawy i tak naprawdę te ustawy tworzone są po to, żeby je za tydzień zmienić. Przypominam słynną akcję z ustawą, która gwarantowała pomoc finansową dla powodzian. Dokładnie przed tą ekstremalną akcją, że ściągaliśmy posłów z wakacji, dwa tygodnie wcześniej dyskutowaliśmy o tym, że ustawa jest zbyt szczegółowa i za moment trzeba będzie nas zwoływać jeszcze raz. Ale przykładem ewidentnym na to jest w tej chwili procedowana ustawa, która jest wynikiem podpisania Traktatu z Lizbony. Jedyni, którzy o to walczą to ja i profesor Iwiński, dlatego że jest to ustawa, która ma ustalić, czyli być taką małą konstytucją, współpracę rządu z Sejmem i Senatem. I tak naprawdę rząd ze zdziwieniem reaguje na nasze uwagi, że ogranicza się nasze kompetencje. Czyli role się jakby zupełnie odwracają, rząd będzie nas kontrolował, a nie my rząd. To oczywiście jest trywializowanie i skrócenie, taka tylko puenta, bo bardzo interesująco mówił Pan Profesor. I teraz o komisjach śledczych. Ja zgadzam się z Panem Profesorem i myślę, że wszyscy się zgodzimy, że w Polsce komisje śledcze nijak mają się do tego, o czym mówił Pan Profesor. To tak są tak naprawdę komisje polityczne. I one nie badają stanu faktycznego, nawet ta słynna rywinowska. Na początku to rzeczywiście miało być obronieniem jakiejś tezy, jedni się bronili, drudzy atakowali. Ale ponieważ to była pierwsza komisja, która rzeczywiście budziła ogromne zainteresowanie, to tak najzwyczajniej w świecie, w związku ze świeżością tej komisji, posłowie zwyczajnie się starali. Więc rzeczywiście jest sądem politycznym, gdzie jedni się bronią, a drudzy atakują. Bo tak naprawdę poseł, który jest w komisji ma do wykonania dwa zadania. Po pierwsze, to realizować to, o co go koledzy poproszą. Ostatnim przykładem to jest dyskusja o tym, czy Ryszard Kalisz wypełnia funkcje przypisaną mu przez kolegów z SLD, bo miał coś udowodnić, a tego nie robi. I stąd nerwowe różnego rodzaju sytuacje. A z drugiej strony, oprócz tego, że ma się jakieś tam dyspozycje polityczne, to jest dużo gorsza kwestia, nad którą ja bardzo ubolewam z racji swojego wykształcenia. Mianowicie przenosimy komisje absolutnie w sferę mediów. Proszę Państwa, moja pierwsza reakcja, kiedy dowiedziałam się, że mam być w komisji śledczej, to takie przerażenie, jak ja wypadnę w mediach? Czy ja zaprocentuję, czy ja zminusuję? Czy ktoś ze mnie zrobi kretynkę, czy ja będę właściwie ubrana? Ja przepraszam, że mówię o takich emocjach, ale one są naturalne u wszystkich członków komisji. 10 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Czyli bardzo często zdarza się tak, że poseł bardzo średnio jest przygotowany do – jak Państwo sami widzą – do posiedzenia komisji. To są asystenci, którzy bardzo często przygotowują pytania. Nie będę zdradzać tajemnic, ja mogę mówić o swojej komisji, ile posłów było w kancelarii tajnej, czyli ile posłów tak naprawdę zna dokumenty, o których możemy tutaj dyskutować i tak jakby procedować. Z reguły są to asystenci, którzy przygotowują określone pytania, a trudno jest rozwijać takie pytania, dlatego czasami one tak fałszywie brzmią Państwu. One z niczego nie wynikają, po prostu nagle poseł czyta jakieś pytanie. A jednocześnie to, co się stało teraz – i myślę, że Profesor by się tutaj zgodził, jeżeli obserwuje sytuację, bo to nie ma nic wspólnego z demokracją, ale może jest wynikiem czegoś, co się na razie lepszego nie udało wymyślić właśnie w demokracji. Oprócz tego, że – nie wiem, czy Państwo to zauważyli – w komisji decyduje większość, o wszystkim, nawet o bzdurze. Przykładem są różnego rodzaju wnioski, które są przegłosowywane. To nie wiem, czy Państwo zauważyli, że eksperci, którzy pracują przy komisjach nie reprezentują wszystkich. Tutaj doszliśmy do takiego zachwiania, to są w różny sposób dobierani ludzie. Oprócz tego nie strzeżemy przepisów – ja tutaj jestem z ustawą o komisjach śledczych. Ostatnie wydarzenia w komisji do spraw Barbary Blidy z wczoraj, nie wiem czy Państwo śledzili. Eksperci są powołani i właściwie tylko z ich porad możemy korzystać. Do komisji śledczej nagle trafia jakiś list podpisany przez aplikanta, list z jakąś ekspertyzą balistyczną i jest tam wniosek, żeby dołączyć to do materiałów dowodowych. To w ogóle nie wynika z niczego. To tak, jakby tak każdy dowolny człowiek z Polski mógł sobie napisać dowolną rzecz do komisji i komisja uznaje, że będziemy dołączać to do materiału dowodowego. I to wszystko składa się na to, że ani w partiach, ani w parlamencie, ani z Państwa strony – oprócz takiego generalnego obśmiania – nie ma wymuszenia działalności merytorycznej poszczególnych komisji. I też proszę zauważyć – ja uczyłam się dziennikarstwa, jestem po polonistyce, i też bardzo nad tym ubolewam, tutaj przykład, bo tak najwygodniej, nikogo nie skrzywdzę, mogę mówić wyłącznie o sobie. Z wczorajszej komisji, do której byłam bardzo dobrze przygotowana, łącznie z cytatami, to też jest maniera, zauważcie Państwo, jest jakieś pytanie w oparciu o czyjeś przesłuchanie i tak naprawdę słowa są dowolnie traktowane. Cytat z przesłuchania jest jednak bezwzględnie ważny i trzeba go przytoczyć w całości, a nie z pamięci, bo każdy dodaje sobie do tego cytatu, co chce. Ale z przesłuchania w komisji, jedyne, co wyszło to moje żartobliwe sformułowanie, że Ryszard Kalisz jest pobudzony. No proszę Państwa, jeśli ja w ten sposób mam dochodzić do prawdy, przekonywać obywateli do swojej racji, jasne. Niekoniecznie w tej chwili obrady czy posiedzenia komisji się skończyły, więc ja nie mogę powiedzieć w tej chwili czy one są tylko moimi racjami, czy racją obiektywną. Ale nie mamy też takiego wsparcia i partnerstwa ze strony przygotowanych dziennikarzy, którym chce się słuchać. Proszę Państwa, dziennikarka do mnie podchodzi i mówi: „Pani poseł, ja bardzo przepraszam, ja nie bardzo się orientuje w tej komisji, proszę mi podpowiedzieć pytania.” No proszę Państwa. Ja jestem niedoświadczonym posłem, ale mnie po prostu ręce opadają. Więc tak jak Pan 11 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Profesor mówi, mamy podobne konkluzje. Nic nie zmieniać w tych komisjach, ale myślę, że jednak trochę wymagać. I wymuszać też w różnego rodzaju debatach publicznych. Nie podkreślać - na przykład pamiętam słynne wystąpienie Zbyszka Chlebowskiego, przepraszam, że tak o nim mówię, ale to jest kolega z okręgu, ale proszę zobaczyć, jaki poszedł komunikat. Że on był świetnie PR-owo przygotowany i że on się nie spocił. Kto z Państwa dotarł do tego, co on tak naprawdę powiedział? I to jest takie trochę nasze przekleństwo, bo my zapracowaliśmy na to wspólnie, bo ja nie twierdzę, że posłowie są święci, że wszystko się dzieje poza. Nie, wspólnymi siłami zapracowaliśmy na to, że najważniejsze jest żeby powiedzieć coś, co zostanie zapisane w mediach, albo pokazane, nie wiem, na przykład w „Szkle kontaktowym”. A to jest jakiś absurd, nie liczą się merytoryczne dyskusje. I posłowie dali się też wpuścić w taką pułapkę, nie wiem czy Państwo zauważyli, ale lubią brylować. Bo nudne przytaczanie argumentów, cytowanie, jest po pierwsze nie do wytrzymania przez dziennikarzy. No proszę Państwa, jeśli ktoś siedzi tam dziesięć godzin, ja też to rozumiem, że ludzie się kręcą, przynoszą ze sobą jedzenie, dyskutują ze sobą, tak to wygląda po drugiej stronie kamery. Słuchają, co dziesiątego słowa. I to wspólnie tworzy taką niedobrą atmosferę. Ale taki jest stan, według mnie w miarę obiektywny, każdej komisji śledczej w Polsce. Dziękuję. prof. Andrzej Szmyt (Uniwersytet Gdański): Proszę Państwa, jadąc tutaj zastanawiałem się nad pewnym wewnętrznym napięciem między tematyką komisji śledczych – tak, jak każdy z panów nawiązał – w porządku konstytucyjnym, a tym, co ewentualnie należałoby rozważać, gdybyśmy chcieli mówić o komisjach śledczych, ale tylko w kontekście tego, do czego także każdy z panów nawiązał, – czyli ankiety konstytucyjnej, czyli ewentualnych zmian w konstytucji. Oczywiście punkt wyjścia może stanowić wniosek, ocena stanu dotychczasowego. Jeżeli powiedzieć, że sama instytucja, w założeniach, pomijam obraz realiów żałosnych, ale nie o tym powinniśmy dyskutować. Chyba, że zastanawiać się, co zmienić, żeby to tak żałośnie nie wyglądało. Ale jeśli przyjąć założenie, że model w założeniach jest dobry, to odpowiedź byłaby prosta, nie ma problemu komisji śledczych z punktu widzenia zmiany konstytucji. I to by oznaczało, że dalej komisje śledcze będziemy rozważali tylko przez pryzmat obecnego sposobu wykładania konstytucji, a dyskutować można jedynie o tym, czy po pierwsze ustawa o komisji jest dobra czy jeszcze można w niej coś ulepszyć, a poza tym, co posłowie z niej rozumieją, co z nią robią, jak to w praktyce wygląda. Czyli, jeśli założyć, że dotychczasowe konstytucyjne założenia są dobre, to nie ma problemu zmiany konstytucji w tym zakresie. Ale oczywiście ten wątek o potencjalnych zmianach w samej ustawie zostawiam na boku, bo jak rozumiem, nie to jest główną intencją dzisiejszego spotkania. Bardziej należałoby myśleć, co ewentualnie rozważać, co należałoby zmieniać, w tym zakresie, który dzisiaj zagospodarowuje komisje śledcze. Gdyby na moment pozostać przy założeniu, że ten model, jaki jest, jest dobry, ale konstytucyjnie należałoby coś jeszcze uzupełnić, aby było jeszcze lepiej, to moim zdaniem jedna, 12 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 czy dwie szczegółowe kwestie się nasuwają, które może w jakimś bardzo króciusieńkim przepisem konstytucyjnym, w toku nowelizacji, należałoby wyjaśnić. Po pierwsze, chyba najbardziej dramatyczne pytanie pojawiło się w związku z tym, czy pewne organy, Prezydent, NBP, czy oni mogą być wzywani przez komisję czy nie. Długo nawet i Trybunał Konstytucyjny nie stawiał „kropki nad i” co do pewnych możliwych interpretacji i wniosków. Tak się złożyło, ja nie wiem dokładnie, trzydzieści, czterdzieści ekspertyz na marginesie bieżącej praktyki sejmowej pisałem na temat komisji śledczych, oczywiście w odpowiedzi na konkretne pytania, a więc o różnych aspektach. Ale od samego początku zacząłem podkreślać, że od samego początku należy odróżniać od siebie dwie zupełnie różne rzeczy. Po pierwsze czy coś, działalność jakiegoś organu ma być przedmiotem badania przez komisję lub, tutaj urodziło się pytanie, czy komisji wolno czy nie wolno określoną sferę życia, działalności jakiś organów badać. A czymś innym jest czy osoba X, Y, Z niezależnie od tego, czy piastuje funkcję prezydenta, czy żadnej funkcji nie piastuje, czy może być wezwany, jako świadek z tytułu posiadanej przez nią wiedzy na ogólnych zasadach. Dopiero nie tak dawno w gruncie rzeczy tak przemknęły rozważania Trybunału na ten temat. Ale mówię, gdyby zakładać, że obecny przepis konstytucyjny jest, co do zasady dobry, a chciałoby się coś doprecyzowywać, to być może należałoby dodać małe zdanko na ten temat w konstytucji. Nie w ustawie i niejasno, ale właśnie żeby uniknąć niejasności, że każdy organ, czy każda osoba, jako świadek ma obowiązek wystąpić przed komisją. Po drugie, na tle obecnej praktyki, ale związanej ze sposobem interpretacji konstytucji pojawił się moim zdaniem bardzo ważny problem. I to oczywiście też w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego wypłynęło:, kogo, w jakich sferach te komisje śledcze mogą kontrolować. I to jest ten stosunek do przepisów, że funkcje kontrolną wobec rządu sprawuje sejm. I Trybunał od pierwszego orzeczenia wtłoczył komisje śledcze w sprawowanie funkcji kontrolnej sejmu, w związku z tym granice konstytucyjne funkcji kontrolnej sejmu jak gdyby też zaczęły przesądzać, kogo komisja śledcza może badać, a kogo nie może badać. A niezależenie od tego aspektu, kogo może wezwać, jako świadka przy wyjaśnianiu sprawy X. Na ten temat zresztą pojawiły się już rozważania odbiegające od tego głównego nurtu, pan Stępniewski pisał w nawiązaniu do tej kontrowersji związanej z zakresem podmiotowym i przedmiotowym pojmowania funkcji kontrolnej sejmu. Pan doktor Piotrowski z kolei próbował lansować tezę, że komisja śledcza to nie jest instrument w ramach funkcji kontrolnej, ale być może istnieje coś takiego, co nazwiemy funkcją badawczą, śledczą. Ta sama nazwa śledcza rzeczywiście rodzi złe konotacje sądowo-prokuratorskie i może nie jest najlepsza. Chociaż rozumiemy – może przesadzam mówiąc rozumiemy, w tym sensie, że wszyscy rozumiemy, bo może nie wszyscy to rozumieją. I jeśli przyjąć założenie, że komisja śledcza to nie jest instrument wyłącznie w ramach funkcji kontrolnej, ale jest podmiotowo, przedmiotowo ograniczony w swoim działaniu, to być może mogłyby być też inaczej pojmowane zadania komisji śledczej. I to, jeżeli to trzeba by było zmieniać, to to by wymagało 13 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 jakiegoś jaśniejszego wyrażenia w przepisie konstytucyjnym niż to jest dotychczas. Chociaż mówiąc dokładnie dzisiejszy przepis nie zabrania takiej interpretacji jak pan Piotrowski, czy pan Stępniewski próbują lansować. Ale realia są takie, że praktyka ustrojowa funkcjonuje w ramach przetartego toru pierwszymi orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego, że jest to instrument w ramach klasycznie pojmowanej funkcji kontrolnej z wszelkimi tego konsekwencjami. I mówię, gdyby to chcieć zmienić, to to wymagałoby zmiany przepisu konstytucyjnego. Wydaje mi się, w nawiązaniu do tego sformułowania, które już tutaj padło, że komisje śledcze padły ofiarą mediatyzacji, czy może też ich byt w świecie mediów, może i przynosi trochę dobrego, ale i bardzo dużo złego. Może powiem coś obrazoburczego, ale ja zawsze zakładam, że jak sejm to jawność, a jak nie ma jawności, to nie ma parlamentu poza jawnością, bez jawności i tak dalej. Ale może należałoby w tym przypadku, uwzględniając realia, jakie są – i adresując to do wszystkich sił politycznych, bez wyjątku – przyjąć, że komisja jest po to, żeby coś zbadać, ustalić i raport ten ma być dostępny dla wszystkich, jawny, omówiony, skomentowany. Ale może te reflektory, te kamery przy każdym świadku na bieżąco, i te spektakle, może to zupełnie nie jest potrzebne. Nie służy ani demokracji, ani świadomości obywateli, ani dobru sprawy, dla której pewne komisja jest powołana. A jak mówimy o pewnych – nazwijmy to także dosadnie: wypaczeniach, to może to, że pomyśleliśmy o tym instrumencie, jako o komisji jest już prawie źródłem, zarzewiem pewnych niepotrzebnych spraw. Bo jak komisja, to X osób, reprezentacja całego spektrum politycznego, i w naszych konkretnych warunkach, zawsze pyskówki. I do tego media wyszukujące może nie zawsze to, co najważniejsze, ale to, co potrafią podchwycić, żeby było gorąco. Może, ale to by już wymagało zmiany, przeformułowania zapisów, przepisu konstytucyjnego, że zbadaniem określonej sprawy nie musi się zajmować komisja śledcza. Nie wiem jak to nazwać. Organ? Ale to może być jedna osoba, raport posła X, raport posła Y. To znaczy nie paru posłów w jednej sprawie, ale jest sprawa do zbadania, sejm wybiera jednego posła X, który jest – no, w cudzysłowie tym badaczem, prokuratorem, obojętnie jak go nazwiemy. I on przedstawia raport, który funkcjonuje, jako raport posła X. Proszę bardzo, może mieć też do dyspozycji, też powołanego przez Sejm, jednego czy drugiego doradcę, którzy będą patrzyć mu na ręce. Ale prowadzi sprawę jeden poseł, raportuje sprawę jeden poseł. I być może wtedy uniknęłoby się tego, że przy każdej sprawie każda opcja polityczna musi dla celów politycznych zamanifestować swoje zdanie. Także wydaje mi się, że najpierw trzeba się zastanowić, czy chcemy ten model, który teraz jest zmienić. I od tego by zależało, co ma się zmienić w konstytucji. Czy to funkcja kontrolna, czy osobna funkcja? Czy to musi być komisja, czy to może być jeden raporter, sprawozdawca wyników badań. Czy to dalej nazywać śledztwem, bo to się tak już utarło, czy wymyśleć inną nazwę, inaczej się kojarzącą. Czy zagwarantować pełną jawność, czy wystarczyłoby – ale to trzeba by zmienić w praktyce i ustawie, – że raport, sprawozdanie jest jawne. Co by stawiało sprawę dostatecznie jasno. No oczywiście też kwestia dookreślenia tego prawa wzywania 14 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 każdego, jako świadka. Z podkreśleniem, że występowanie w roli świadka to nie jest to samo, co bycie podmiotem, który jest kontrolowany, badany w danym momencie przez komisję. I jak się na takie trzy, góra pięć dość prostych kwestii odpowie – to znaczy one nie są proste w kwestii ciężaru odpowiedzialności wiążących się z ewentualną zmianą konstytucji – to wtedy ten model na pewno wymagałby pewnych zmian przepisów konstytucyjnych. Ale jeśli uznamy, że to, co jest, jest dobre, to wtedy problemów konstytucyjnych nie ma, chyba, że dopisać by jedno, dwa króciusieńkie sformułowania. Ale niezmieniające istoty sprawy. Dziękuję bardzo. dr Wojciech Brzozowski (Uniwersytet Warszawski): Ja też zacznę od tego, żeby się przedstawić, Wojciech Brzozowski, Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Ja na wstępie bardzo dziękuje organizatorom za zaproszenie i podjęcie tej problematyki, która wydaje mi się, po takiej większej fali zainteresowania kilka lat temu, ostatnio budzi nieco mniejsze zainteresowanie w nauce prawa. Ja podzielam zdanie pana profesora Szmyta, że rzeczywiście obecnie ten obraz jest dość żałosny i że pytania systemowe, konstytucyjne są najważniejsze. Ale w związku z tym, że ten moment konstytucyjny i szanse na zmianę konstytucji, można powiedzieć, że przeleciały parę lat temu na nie wiadomo jak długo, myślę, że jest kilka kwestii, o których już, co nieco zdążyliśmy w tej dyskusji powiedzieć. Jest kilka kwestii, których zmiana mogłaby bardzo dużo zmienić i w bardzo dużym stopniu ulepszyć ten stan obecny. Ja widzę trzy takie problemy i powiem o nich i o trzech środkach zaradczych, jakkolwiek nie do wszystkich mam jednakowe przekonanie. Jedna kwestia to jest ta kwestia tajności. Ja myślę, że tutaj rzeczywiście tajność jest czymś, co po pierwsze budzi opory z punktu widzenia idei parlamentaryzmu i w ogóle idei organów przedstawicielskich i na pewno całkowita tajność jest pomysłem złym. Co więcej, myślę, że nawet utajnianie tych posiedzeń w takim stopniu, by jawny był tylko raport końcowy, który często średnio się ma do tego, co komisja ustaliła, to też jest pomysł budzący pewne zastrzeżenia, czy wątpliwości. Nie namawiam w związku z tym do tego, żeby komisja obradowała wyłącznie w sposób niejawny – w tej chwili też może odbywać posiedzenia niejawne, co się czasem zdarza i zawsze budzi tym większe zainteresowanie, bo to ukryte i to, co schowane to zapewne coś niecnego albo szczególnie podejrzanego. Więc wydaje mi się, że pomysł jest znacznie prostszy. Mianowicie starczyłoby z ustawy o sejmowej komisji śledczej wykreślić ten przepis – zresztą dodany kilka lat wcześniej, – który mówi o utrwalaniu obrazem i dźwiękiem posiedzeń komisji. To się wydaje kwestią, która jest zagadnieniem bardzo technicznym, bardzo drobnym. A wydaje mi się, że zakaz takiego utrwalania, przy pozostawieniu jawności następczej w postaci tych wszystkich stenogramów, których i tak pewnie nikt prawie nie czyta, niestety. Mówię to z ubolewaniem, ale niestety. Głos z sali: Nawet członkowie komisji. 15 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 dr Wojciech Brzozowski (Uniwersytet Warszawski): Wydaje mi się, że to już zmieniłoby bardzo dużo, ukróciłoby to przede wszystkim te wszystkie spektakle i popisy erudycji i elokwencji, czasami chyba wielce wątpliwej. I ograniczyłoby ten potencjał auto promocyjny, jak Pan Profesor to określił. Druga kwestia to jest kwestia doboru składu. I znowu czy skład jednoosobowy, czy skład wieloosobowy jak to jest obecnie? Przede wszystkim chodzi mi o ten wymóg odzwierciedlenia skład Konwentu Seniorów. To jest też rzecz, która w dużym stopniu przesądza obecnie o profilu ideologicznym tej komisji i czyni z tej komisji arenę walki partyjnej. Czy to się da w jakiś sposób zmienić? Pewnie nie. To znaczy zapewne zawsze będzie to prowadziło do jakiejś takiej alternacji stanowisk, no, bo albo w lewo, albo w prawo, zależnie od tego, kto ma większość. Trochę jeszcze w polskich warunkach ten efekt jest osłabiony przez to, że Polskie Stronnictwo Ludowe jest takim uczestnikiem, który trochę lawiruje w tych komisjach. Stara się nie przyczepiać do żadnej ze stron. Natomiast być może warte rozważenia byłoby zastosowanie takiego rozwiązania jak w przypadku odpowiedzialności konstytucyjnej Trybunału Stanu. Czyli na przykład poszerzenie tego składu osobowego komisji śledczej i na przykład może ostateczny dobór losowy do badania tej sprawy. Tak, aby uczynić nieprzewidywalnymi proporcje przedstawicieli poszczególnych klubów i kół w ostatecznym składzie. Formułuję tę propozycję zupełnie bez przekonania, ponieważ mam świadomość, że ona też doprowadzi ostatecznie do nieusuniętej partyjności ustaleń komisji śledczej. Ale być może uczyni ją nieco bardziej nieprzewidywalnym narzędziem, niż to się obserwuje obecnie. Trzecia sprawa nie dotyczy bezpośrednio kwestii prawnych, aczkolwiek ja nie bez powodu powołuje ją właśnie tutaj na seminarium Instytutu Spraw Publicznych, bo myślę, że taka organizacja, jak chociażby Instytut miałaby tutaj dużo do zrobienia. Proszę Państwa, to jest kwestia edukacji przede wszystkim środowiska dziennikarskiego. Ja wiem, że wydaje się to pomysł skazany z założenia na niepowodzenie, a poza tym taki nazbyt błahy w stosunku do tych dylematów systemowych, o których mówimy. Powiem tak: formułuję postulat mając świadomość i będąc przekonani, że żadne ugrupowanie politycznie nie zrobiło tak dużo dla upadku obyczaju politycznego w Polsce w ostatnich latach jak środowisko dziennikarskie i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Proszę Państwa, to już nie chodzi o to, że czasem czuję się dezinformowany przez środki masowego przekazu, bo dowiaduję się, jak parę lat temu, że ktoś został wykluczony z komisji śledczej, później, że on nie został wcale wykluczony, tylko wyłączony od udziału w jakiś czynnościach. Ale wykluczony i wyłączony z punktu widzenia dziennikarza jest zupełnie tym samym. Natomiast nawet, gdy chodzi o dziennikarzy doświadczonych i wydaje się mających posłuch w środowisku dziennikarskim to sprawy nie wyglądają najlepiej. Bo przypominam sobie jak jeszcze niedawno, chyba Piotr Zaremba, a więc dziennikarz traktowany, jako jeden z tych dojrzałych dziennikarzy ze starszego pokolenia, a nie żółtodziobów, przez długi czas w jednym z programów publicystycznych opowiadał, w jaki to dziwaczny sposób Trybunał Konstytucyjny 16 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 skrępował swobodę komisji śledczej wymagając jakiś dziwactw w rodzaju nie zadawania osobie wezwanej dwa razy tego samego pytania, nie formułowania pytań sugerujących odpowiedź. I skąd się wzięły te niestworzone historie, dlaczego tutaj ograniczono swobodę śledczych, dlaczego ograniczono ją w tak radykalny sposób. Nie znalazł się oczywiście nikt, kto otworzyłby i pokazałby ustawę i pokazał, że te racje procesowe, o których mówimy wynikają z odesłania do statusu prawnego świadka w postępowaniu karnym. Odesłania do KPK. I z tego względu wydaje mi się, że to do pewnego stopnia idzie w sukurs temu, co mówiła pani poseł na ten temat. Wydaje mi się, że jakkolwiek jest to praca u podstaw, być może z niewielką szansą powodzenia, ale jest to czynnik poprawy i jakości czy efektywności pracy i autorytetu do pewnego stopnia także komisji śledczych. Nie mniej istotny niż te dwie pierwsze kwestie, może nie mniej istotny nawet niż te dylematy systemowe związane chociażby z tym, kogo wezwać, kto ma obowiązek się stawić, i jak ukształtować plony, czy efekty prawne tego plonu prac komisji śledczych, jakim jest sprawozdanie końcowe. Dziękuje bardzo. dr Anna Sroka (Uniwersytet Warszawski): Ja mam pytanie do profesora Banaszaka, ale zanim przejdę do pytania, chciałam się nie zgodzić z moimi przedmówcami, ponieważ dla mnie – nie tylko dla mnie – komisja śledcza jest instrumentem całego systemu pociągania do odpowiedzialności. Jeśli ona nie będzie jawna, to w przypadku na przykład różnych afer to i tak się przeniesie do mediów. Wówczas będzie to kontrolowane przez dwie partie, które akurat mają w swoim posiadaniu media. I tak się dzieje w całej Europie. Moje pytanie do Pana Profesora: Na ile uważa Pan, że komisje są efektywnym instrumentem pociągania do odpowiedzialności? Nie tylko w Polsce. Tylko może jeszcze też w innych krajach europejskich. Jak Pan postrzega komisje w tym aspekcie? prof. Bogusław Banaszak (Uniwersytet Wrocławski): Dziękuję. To pytanie jest łatwo zadać, a ciężko na nie odpowiedzieć. Można by powiedzieć tak: ona wtedy jest efektywna, kiedy powstaje z woli większości dla wyjaśnienia pytania, które nurtuje większość. Wtedy jest ona efektywna. Natomiast, jeśli powstaje pod naciekiem opinii publicznej, czy pod naciskiem pewnych grup politycznych, elit i tak dalej, to zostawmy, ale kiedy większość nie jest zainteresowana wyjaśnieniem danej sprawy, to ona nie będzie nigdy efektywna. Bo to jest tak jak Państwo zwracacie uwagę na ten medialny wymiar komisji śledczej – jest jeszcze więcej. W tej chwili już dochodzimy do takiej kwestii, o której pan Szmyt nie powiedział. Pan Profesor mówi: to my się zastanówmy, kto może być wezwany, kogo może wezwać komisja. Bo to jest efektywność komisji. W tej chwili są już takie sprawy, że ludzie się coraz częściej domagają, żeby ich wezwać przed komisję śledczą. Domagają się, bo oni uważają, że oni mają prawo być wysłuchani. Jest prawo do przesłuchania, ale przed sądem, a nie przed komisją śledczą. Jest słynny przykład pana Trumpa, tego miliardera, kiedy w Stanach Zjednoczonych komisja 17 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 senacka zajęła się sprawami budowlanymi, krótko mówiąc przekrętami przy budowach. A on chciał wystąpić przed komisją Senatu. Akurat był w trakcie rozwodu z żoną i chciał, żeby o nim dobrze powiedziano. Więc zaczął się domagać od Komisji Senackiej, że oni mają go wezwać, a on będzie mógł powiedzieć, że wszystko u niego jest dobrze. W końcu Komisja go wezwała. Profesor Garlicki pisał i opowiadał dużo o tym przypadku, kiedy we Włoszech komisja parlamentarna zajmowała się sprawami mafii. I jedna z osób, jeden pan powiedział, że on ma wiedzę. Ale go nie wezwali. Nawet do Strasburga złożył skargę, że on miał wiedzę, a go nie wysłuchali w sprawie, która interesuje publiczność szeroko pojętą. To jest właśnie ta skuteczność. Że z jednej strony wszystko, co jest w komisji, to się uważa, że jak ja powiem, jak ja stanę przed komisją to ja się tam wypromuję, czy nie wypromuję. Ludzie też widzą, że te kamery są skierowane i ktoś myśli, no nie mam gdzie, to pójdę do komisji, niech mnie zobaczą. I to wtedy będzie dobrze. Czy to jest skuteczność? Z drugiej strony, o jaką skuteczność Pani chodzi, bo to też jest pytanie? Mieliśmy komisję rywinowską i jej skuteczność nie była ta skutecznością, którą zapisano w sprawozdaniu. Proszę zobaczyć, że te osoby, o których w sprawozdaniu napisano, że były winne, czy niewinne, to w końcu nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Skuteczność była daleko większa. Jedna z partii politycznych, na skutek tej komisji na pewien czas utraciła wiarygodność, prawda? Jak Pani tą skuteczność zmierzy? Jej prawie nie zmierzymy, prawda? Czyli była skuteczna czy nie? Ktoś powie, że prawnie to żadna skuteczność. dr Anna Sroka (Uniwersytet Warszawski): No nie, mówimy tutaj raczej o odpowiedzialności politycznej, czy accountability jak to tutaj zostało określone, czyli nielubiane przez prawników słowo: rozliczalność. Niemniej ja się spotkałam z takimi statystykami z instrumentów odpowiedzialności i różnie też zbadanych. Na przykład w przypadku komisji śledczej może być to, o czym Pan mówił, czyli że badamy to, kto został skazany na podstawie tego, utrata władzy politycznej przez partie, to są wymierne skutki funkcjonowania komisji śledczych. Na tej podstawie można stwierdzić na ile dana komisja śledcza jest efektywna w modelu odpowiedzialności, a na ile nie. prof. Bogusław Banaszak (Uniwersytet Wrocławski): Ale są jeszcze takie efekty jak na przykład w ramach danej partii promowanie tych, a nie innych polityków. I to nie tylko podczas, i nie tylko promowanie własnej partii, ale powiedzmy już frakcji partyjnej, czy ja wiem, polityka. Te efekty są bardzo różne, więc to trudno powiedzieć. dr Wojciech Brzozowski (Uniwersytet Warszawski): Czy ja tylko mogę ad vocem do tego, co powiedziała pani doktor Sroka? Tylko trzema zdaniami. Ja tylko wyjaśnię przyczynę mojego stanowiska w kwestii tej 18 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 jawności. Ja nie jestem za ograniczeniem jawności w ogóle, ale pozostawieniem jej w zakresie protokołu i stenogramu. Można powiedzieć, że rozbieżność naszego stanowiska wynika z tego, że Pani, jako politolog patrzy przede wszystkim na konsekwencje dla systemu politycznego. Ja, jako prawnik, też politolog, ale ostatnio głównie prawnik, patrzę przede wszystkim na kwestie statusu prawnego jednostki. W tej chwili osoba wzywana przed komisję śledczą jest w dużym stopniu tak naprawdę pozbawiona bardzo wielu gwarancji, którymi każda jednostka powinna się cieszyć. Będąc w takiej – no, mogę powiedzieć, że – quasi procesowej sytuacji tak naprawdę, dysponuje tym odpowiednim odesłaniem do KPK w zakresie bycia przesłuchiwanym, jako świadek. Natomiast, jeśli Pani poseł, która poddała się osądowi elektoratu, a jest to dla Pani jakieś przeżycie, choć jest Pani osobą publiczną, jest to dla Pani pewne przeżycie, prawda? To występowanie i to, że staje się pani gwiazdą dnia z racji jakiegoś… Anna Zalewska (Prawo i Sprawiedliwość): Może mniej, może żeby się nie skompromitować, o to chodzi. dr Wojciech Brzozowski (Uniwersytet Warszawski): W tym negatywnym sensie, prawda? To, co powiedzieć w takim razie o osobach mniej znanych, o jakiś szarych ekspertach, urzędnikach, którzy stają się mimowolnie taką gwiazdą dnia? I w gruncie rzeczy są na oczach milionów telewidzów przesłuchiwani i miażdżeni właśnie tym czołgiem partyjnym. Tak jak mówię, będąc jednocześnie pozbawionymi tych gwarancji procesowych, których powinni oczekiwać w analogicznej sytuacji przed sądem karnym. Bo jak wiadomo, ich realizacja przed komisją śledczą nawet po 2005 roku nie jest rzeczą doskonałą. I może stąd bierze się ta nasza rozbieżność poglądów na kwestię jawności. dr Piotr Uziębło (Uniwersytet Gdański): Ja najpierw chciałbym nawiązać do tej jawności, ale tutaj w zasadzie przedmówcy już wiele powiedzieli. Ja też uważam, że wyłączenie jawności – tak, jak Pan Profesor wspomniał – całkowite mogłoby być uznane za mocno dyskusyjne z punktu widzenia jawności prac sejmu. Ale ten wzór niemiecki, czyli ten wzór, gdzie można mieć jawne obrady z wyłączeniem rejestracji dźwięku i transmisji czy dźwięku, czy obrazu, on daje dwie rzeczy. Po pierwsze powoduje, że posłowie nie będą chcieli stać się gwiazdą, bo gwiazdą się nie staną i siłą rzeczy będą musieli się skupić na wyjaśnianiu sprawy, a nie na promowaniu własnej osoby. Przecież mamy przykład komisji śledczych, gdzie jak się kończyła transmisja, to komisja natychmiast kończyła swoje obrady, no, bo uznała, że nie warto dalej pracować… Anna Zalewska (Prawo i Sprawiedliwość): Tak się wczoraj też stało. Jak wszystkie emocje już opadły. 19 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 dr Piotr Uziębło (Uniwersytet Gdański): Tak się bardzo często dzieje, przecież „nie będę się produkował, jak nikt nie będzie tego słuchał”. No, więc to będzie zmuszało posłów do tego, żeby po pierwsze pracowali merytorycznie, a nie starali się grać jako gwiazdy mediów. Po drugie też, co jest bardzo ważne, będzie powodować mniejszą chęć powoływania komisji śledczych w sprawach drugo czy trzeciorzędnych. Bo wtedy komisja stanie się tym organem, który będzie wyjaśniał rzeczywiste problemy w funkcjonowaniu państwa i jego organów. Tym bardziej mogłoby się wtedy stać to, o czym wspominał pan profesor Gebethner, czyli po prostu komisje sejmowe mogłyby przejąć funkcje kontrolne niejako z powrotem zmuszone przez brak komisji śledczych. Tutaj mamy często taką sytuację, że politycy chcą powołać komisję śledczą, „jak my wam powołamy jedną, to wy nam powołajcie drugą i będziemy sobie nawzajem wyjaśniać”. Tam jest jeszcze cały szereg innych elementów, które też są dość istotne. Ale o tym nie będę mówił, bo tu już wiele na ten temat zostało powiedziane. Natomiast ja chciałbym powiedzieć o dwóch rzeczach. O jednej pan profesor Banaszak wspominał na początku i moim zdaniem to jest godne rozważenia, czy nie przemyśleć tego w Polsce. Czyli komisje na wniosek opozycji powoływane obligatoryjnie, czyli w sytuacji zgłoszenia wniosku wniesionego przez określoną grupę parlamentarzystów opozycyjnych komisja musiałaby powstać. Oczywiście wiadomo, że większość sejmowa i tak by dysponowała większością w tej komisji, ale ta komisja by funkcjonowała. Czyli byłaby szansa na realizację tego prawa opozycji, którym w założeniu przecież komisja śledcza miała być. Bo przecież komisja śledcza miała bronić mniejszość przed dominacją rządzącej większości. I to jest godne rozważenia, a tym bardziej jest to godne rozważenia, że moim zdaniem, jeśli już taka nowelizacja miałby być, to by już wymagało chyba zmiany konstytucji i wprowadzenia tego do samej konstytucji. Dlatego że jeśli zmienimy ustawę, to ustawę można zaraz zmienić z powrotem. Jak doraźna większość uzna, że opozycja już nam tutaj za dużo przeszkadza, to pozbawimy ją prawa inicjowania komisji. I wreszcie trzeci problem – moim zdaniem najpoważniejszy, o którym się jeszcze dzisiaj nie mówiło. Mianowicie problem relacji postępowania sądowego, czy wcześniej prokuratorskiego i postępowania przed komisją śledczą. Bo to, co się dzieje dzisiaj bardzo często powoduje, że prokuratorzy, a potem sąd mają znacznie utrudnione zadanie, że względu na to, że potencjalni świadkowie już występowali przed komisją śledczą, o ich zeznaniach wszyscy wiedzą i są w łatwy sposób w stanie uzgodnić jakąś linią wspólną. I powiem zupełnie szczerze, że ja nie mam żadnego pomysłu jak to uczynić, żeby postępowanie przed komisją śledczą nie powodowało trudności w postępowaniu prokuratorskim. Oczywiście są rozwiązania takie, że te postępowania nie mogą się toczyć równolegle, jak to Pan Profesor podkreśla, natomiast to jest chyba ten główny obszar, nad którym powinniśmy się skupić. Żeby sejmowa komisja śledcza nie stała się czymś, co by de facto zastępowało sąd. Oczywiście, komisja śledcza nie jest sądem, ale bardzo często później w przekazie dziennikarskim mówi się, że ten był winny i ten był winny i potem 20 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 jest wręcz oburzenie po wyroku sądowym, który jest wyrokiem odmiennym od tego, co ustaliła komisja. Więc z punktu widzenia obrazu społecznego obrad komisji, taka równoległość postępowań może powodować bardzo negatywne odczucia społeczne, ale może równie dobrze powodować bardzo negatywne działania właśnie organów sądowych czy prokuratorskich, które w dużej mierze utracą możliwość prowadzenia rzetelnego postępowania w danej sprawie. Żeby nie przedłużać, bardzo dziękuję. dr Wiesław Staśkiewicz (Uniwersytet Warszawski): Proszę Państwa, im dłużej tego słucham, tym bardziej dochodzę do wniosku, że im bardziej prawnicy będą starli się coś robić przy tej komisji śledczej, to jeszcze większa, że tak powiem zabawa publiczna. Ja myślę, że na początek może coś, co się tak nie wiąże wprost, mianowicie z Australii jeden zespół się zwrócił „czy mógłby mi pan powiedzieć, ile dni w ciągu kadencji posłowie są szkoleni w różnych sprawach”. Odpisałem: jeden dzień, półtora. „Czy na pewno tak”, prawda? Bo wiadomo, że w innych parlamentach są bardzo staranne szkolenia posłów w różnych dziedzinach. U nas oczywiście to szkolenie odbywa się w komisji śledczej, tam każdy z posłów stara się zdobyć albo odznakę zucha śledczego, albo harcerza śledczego. Każdy z prawników wie, że oczywiście nawet po skończeniu wydziału prawa, jeżeli by musiał usiąść w komisji i prowadzić ją mając w jednej ręce KPK, a w drugiej konstytucję to i tak miałby trochę wrażeń. To znaczy i tak by wpadał na jakieś pułapki, z których nie ma wyjścia, prawda? I to jest taka uwaga generalna, że z punktu widzenia tej instytucji problem nie jest prawny, tylko funkcjonalny. To znaczy, że nie trzeba zmieniać, żeby posłowie jednak mogli się szkolić w zakresie prawa europejskiego, w zakresie tego, co się stało po 2006 roku i również w zakresie zdolności śledczych. Problem funkcjonalny jest też taki: utajnić czy nie utajnić? Oczywiście, proszę Państwa, wystarczy zrobić jedną rzecz w sejmie, mianowicie dać sygnał – Państwo nie widzicie zapleczy sejmu, czterdziestu, pięćdziesięciu kabli, gdzie każdy musi się podpiąć bliżej stołu - w części parlamentów jest tak, że jest sygnał telewizji parlamentarnej i sobie róbcie, co chcecie ze studiów telewizyjnych. Widzicie sygnał, sygnał jest mniej więcej jednolity dla wszystkich i komentujecie, a nie, że ten chusteczkę wyciąga, a tamten na coś patrzy, albo człowiek obserwuje posła Macierewicza, który jak wiadomo nawet jak budyń będzie gotować i jemu się ten budyń przypali, to powie, że mu rosyjskie krasnoludki mu nasikały do mleka. To pokazuje, że takie rzeczy będą rozgrywane. Ale z punktu widzenia sprawy są poważniejsze. Moim zdaniem są tutaj trzy rzeczy. Od 2006 roku polski parlament nie zdaje sobie sprawy, że jest w innej rzeczywistości i trochę powtarza takie czynności wyuczone. To znaczy w legislacji w ogóle nic się nie dzieje. Nie zgadzam się z profesorem Gebethner, a w konsekwencji nie zgadzam się z profesorem Szmytem, że czy wąż ma ogon. Wyłącznie. Komisje śledcze, oczywiście, że powinny zajmować się tymi sprawami, które są poza funkcją kontrolną sejmu. A więc zajmują się tylko tymi 21 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 sprawami, to nie ma być normalne, to są jakieś wydarzenia extra, którymi się powinny zajmować. I oczywiście teraz jest pytanie o dziennikarzy. Wygania się tych dziennikarzy, co się dzieje w tej chwili w sejmie to jest kompletna paranoja. W żadnym parlamencie tak nie jest. Różni stażyści, żeby nie zalegali w redakcjach, bo za miejsce też trzeba płacić, za każdy metr kwadratowy, to zalegają w sejmie. Siedzą i się nudzą przy tych telewizorach, coś trzeba robić, ten coś powie, tamten nie usłyszy, trzeci zrobi zdjęcie, że posłowi kanapka wypadła, a marszałek to toleruje i uważa, że im więcej tam tych dziennikarzy, tym lepiej. Anna Zalewska (Prawo i Sprawiedliwość): Tym większa jawność. dr Wiesław Staśkiewicz (Uniwersytet Warszawski): Tym większa jawność, oczywiście. Tak nie jest, w parlamentach można wejść z kamerą w każdej chwili, ale kamera idzie z ramienia, a nie idzie oświetlacz, mikrofoniarz, robi się studio. Wiecie Państwo, ile tam tego złomu stoi. Powinna być taka rzecz jak w innym parlamencie, proszę, można tylko w tym miejscu zrobić wywiad, proszę zwinąć się w ciągu godziny, dziękujemy. A poza tym macie sygnał i to wystarczy. Natomiast, dlaczego sprawy są poważniejsze? Otóż to jest instytucja recypowana, tak jak na przykład świadek koronny i ta recepcja jest pewną katastrofą i w systemie politycznym i w systemie prawnym. No, bo ta katastrofa polega na tym, że tak:, Czym się wcześniej bawiono? Otóż ci, którzy są trochę starsi, to jest podpowiedź dla pani – bawiono się komisjami odpowiedzialności konstytucyjnej. Od 1992 roku każdy odpowiada przez komisją odpowiedzialności konstytucyjnej. Zaczął Rokita, a potem każdy rząd miał popisy odpowiedzialności. Tylko ci, co wiedzą, to wiedzą, że nie chodziło o to, żeby złapać króliczka. No raz chyba złapano przed Trybunałem Stanu jakiegoś generała z flaszką chyba tylko, a nie tego, którego chciano złapać. I efektywność jest zerowa tamtej ścieżki. Tej ścieżki jest też zerowa. Co więcej, proszę Państwa, to są olbrzymie dysfunkcje. Bo afera Rywina i tak by się rozwinęła bez komisji śledczej, może nie tak bardzo, bo już jak to się mówi: mleko się wylało. Dramat, który spotkał przy komisji orlenowskiej niektóre podmioty, to właściwie pokazał dysfunkcjonalność tych komisji. A to, co się stało już przy komisji Eureko, gdzie już szło o olbrzymie pieniądze i komisja właściwie powoływała ekspertów, którzy właściwie byli trochę jak kwiatek przy kożuchu i nie mogli sobie właściwie poradzić z tą materią. Jeżeli Salans się zajmował i najlepsze kancelarie, to komisja nie miała dostępu do informacji, a jak miała to i tak nie mogła tego użyć. To więc pokazuje, że są takie dysfunkcjonalności. Co jest jeszcze większą dysfunkcjonalnością? Nieumiejętność pracy opozycji, to dotyczy wszystkich opozycji, które miały miejsce. Otóż opozycja uważa, że trzeba dowalić rządzącej koalicji i najlepiej przez komisję odpowiedzialności konstytucyjnej lub śledczej. Dlaczego nie potrafi zrobić tego inaczej? Dlatego, że nie ma ekspertów i nie potrafi wykazać w 22 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 trakcie roboty legislacyjnej, że jest inaczej. To, co proponuje jest zazwyczaj tyle samo warte, co druga strona potrafi. To znaczy, że dochodzimy do następnego problem, roli ekspertów. To, co się dzieje z ekspertami w tych wszystkich komisjach, od w komisji, że tak powiem pierwszej, to na koniec dobitym przykładem i ekspertem został politolog, który kończył magistra prawa. I to jeszcze jakiś taki z Berlina, który cały czas się pokazuje i kogoś straszy, prawda? No i to pokazuje, że eto jest jakiś obłęd. Albo się nie ma zaufania do tych ekspertów, których się powołuje, albo się powołuje jakąś panią adwokat z Poznania, która była najwybitniejszym ekspertem od regulaminu sejmu. To po prostu człowiek to oglądał i jeżeli ktoś znał materię, to po prostu śmiał się z tego, co naprawdę było problemem. I ostatnia rzecz. Komisje śledcze służą do tak zwanego szarpania za cugle państwa prawa. To znaczy to nie jest ani pierwsza, ani druga ani trzecia partia, która próbuje tworzyć pewne dualizmy, bardzo niebezpieczne. Powołuje się inne komisje nadzwyczajne, to też jest taka metoda. Niekoniecznie śledcze, powołuje się nadzwyczajne. Można powołać Palikota, można Solidarne Państwo i cały proces legislacyjny można spróbować wbić w ten kanał, co oczywiście jest dla ludzi, którzy znają problem, czystą groteską, mówiąc krótko. Można oczywiście strzelać z krążownika Aurora, tak jak teraz. To jest trzecie podejście Platformy Obywatelskiej panie profesorze. Oni już dwa razy strzelali z tej Aurory, we wrześniu, w październiku. To jest nudne po prostu. Ale może się okazać, że do trzech razy sztuka i tym razem się uda. Także kończąc ten wątek, jak Państwo widzicie tu w ogóle nie rozmawiamy o sprawach prawnych. Co jest sprawą prawną i w tej chwili już kończę. Niemcy proponują nam wyjść z tego i Niemcy postępują następująco z komisją śledczą, pytali czy inni tego nie stosują. Czy zakładając, że posłowie jednak nie mają pewnej wiedzy i specjalizacji, nie wylosować albo wybrać z listy prokuratorów osoby, do której ma zaufanie na przykład komisja i niech to ona prowadzi śledztwo, a sama komisja występuje niejako, jako ława przysięgłych. Ale więcej, rozmawia z prokuratorem, wcześniej ustala, ale to co się dzieje publicznie, to już wtedy nie jest narażony członek komisji, że złamie KPK, no, bo osoba, która to prowadzi doskonale wie, jak zadać pytanie i co można zmienić. Może, więc ta droga niemiecka… Głos z sali: Ale to już w Zjednoczonym Królestwie… Głos z sali: …. był sędzia. dr Wiesław Staśkiewicz (Uniwersytet Warszawski): Sędzia, ale Niemcy próbują już na kontynencie to zrobić. No, więc wyobraźmy sobie, co by to było teraz w Polsce, gdyby komisja musiała wybrać prokuratora, do którego ma zaufanie. To by był dopiero spektakl. Może by sobie wzięła z Niemiec, czy nie 23 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 wiem skąd. Ale wtedy jest fachowiec. Wtedy siedzi fachowiec, a nie przewodniczący komisji, który się ciągle uczy, bo jest nowy, tylko przychodzi fachowiec przewodniczący komisji i mówi jak się przesłuchuje świadków, musi siedzieć kilku ekspertów z Biura Legislacyjnego, bo KPK to mówi, bo mówi to ustawa. On po prostu tą wiedze ma. Natomiast, co robi wtedy komisja? Komisja skupia się na celu. Tak jak sejm nie powinien zajmować się poprawianiem ustaw w sejmie, tylko odpowiedzieć na dwa proste pytania: czemu ta ustawa służy i ile kosztuje? Tych pytań nikt nie zadaje sobie w sejmie. Przepraszam ze takie przewrotnie przedstawione zagadnienie, ale to jest pracą Instytutu Spraw Publicznych, żeby pokazać, że same zmiany w prawie mogą nic nie zmienić, z wyjątkiem może tych instytucji i można dokonać całej zmiany w otoczeniu. Państwo pytacie, czy ja w to wierze? Nie wierzę oczywiście, bo w tej chwili najtańsze, najłatwiejsze i najprostsze do wygrania w systemie politycznym to jest wystąpienie przed komisją śledczą, dlatego że od półtora roku sejm legislacyjnie stoi. On po prostu chodzi na jałowym biegu, że tak powiem. Więc z tego punktu widzenia gdyby zamknąć komisje śledcze, to ten budynek byłby średnio interesujący dla dziennikarzy i dla samych zainteresowanych. Dziękuję bardzo. Anna Zalewska (Prawo i Sprawiedliwość): Jeszcze raz sobie pozwolę, zostałam specjalnie, żeby być na tym dzisiejszym spotkaniu, a jestem aż spod Świdnicy, więc jest samolot, na który muszę zdążyć, bo nie zdążę do następnego ranka. Przepraszam. Tylko dosłownie odniesienia do kilku kwestii. To, o czym mówił mój przedmówca, to według mnie jest idealne rozwiązanie, jeżeli chodzi o rejestrowanie obrazu bez mediów. Bo rzeczywiście, wtedy zabezpieczamy kwestię jawności, proszę bardzo, jest to w internecie, jest to w telewizji parlamentarnej i rzeczywiście każdy może zrobić z tym, co chce. I później jest końcowy raport. Można sobie też później dyskutować z posłami, bo proszę sobie wyobrazić, że posłowie na komisjach śledczych, wtedy, kiedy media są obecne przy nas cały czas dostają smsa: „panie pośle, bardzo proszę o wyjście, bo chcą zadać panu pytanie”. Bo właśnie coś powiedział. I oni tak cały czas, bo ja mam wyłączony telefon, biegają, wychodzą, więc takie rozwiązanie byłoby idealne. Edukacja, proszę państwa jak najbardziej. Ja sobie nie wyobrażam, że ktoś, kto jest członkiem komisji śledczej przynajmniej nie przeczytał Kodeksu Postępowania Karnego i nie spotkał się przez – przepraszam, kilka godzin – z kolegami, prawnikami, którzy śledzą całą procedurę. Ale to powinno być obowiązkowe. To powinno być obowiązkowo wpisane w regulaminie, marszałek powinien o to zadbać, że dobrze, idzie pani poseł do komisji śledczej, pod warunkiem, że trzeba zrobić to, to i to. Są pieniądze europejskie na szkolenia, jak najbardziej edukacja posłów od początku do końca. Ale to, co mnie jeszcze frapuje i pewnie nie odpowiem sobie już na to pytanie, mianowicie, kto powinien zasiadać w komisji śledczej? W sensie człowieka? Bo już pomijam parytet polityczny, ale na początku pomyślałam, że to powinni być prokuratorzy, to znaczy prawnicy, posłowie, którzy się znają na prawie. Ale wtedy, po co komisja śledcza? Oddajmy sprawę do prokuratury i do sądu. Musi to być jakaś taka środowiskowa 24 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 reprezentacja. Mam jednak wrażenie, że to nie powinien być człowiek – i jednak marszałek powinien nad tym czuwać – po pierwsze ze średnim wykształceniem, po drugie, który nie rozumie tekstu, który czyta. To jest ogromne wyzwanie, bo powiedzmy – nie trzeba być prawnikiem, ale kompozycję, umiejętność zadawania pytań, język, którym się posługuje, może tutaj powinny być te szkolenia. Czyli też w regulaminie sejmu można by było obostrzyć jakieś zasady przyjmowania do tej komisji śledczej i może w ten sposób przynajmniej jakość pracy tychże komisji by się podniosło. Ale z związku z tym są to tylko zmiany formalne, takie wewnątrz sejmowe i tak naprawdę może ambitni politycy powinni poprosić swoich przedstawicieli, szefów klubów, żeby wewnątrz, na spotkaniach właśnie Konwentu Seniorów na ten temat dyskutować. Pewnie nie uda się tego zrobić już przy tych komisjach śledczych, bo to się już stało i nikogo nie wyprosimy z komisji śledczej, bo się nie nadaje. Ale być może jest to jakiś wzór na przyszłość. Czy z tego spotkania będzie jakaś notatka na stronie internetowej? dr Jarosław Zbieranek (Instytut Spraw Publicznych): Będzie sprawozdanie. Anna Zalewska (Prawo i Sprawiedliwość) : Dobrze, to ja sobie jeszcze odczytam. Bardzo Państwu dziękuję i przepraszam, że nadużyłam Państwa grzeczności. prof. Ryszard Chruściak (Uniwersytet Warszawski): Jeżeli chodzi o plan, to chciałbym mówić o dwóch kwestiach. O drugiej tylko nie mówiliśmy, to jest o programie, który ma być wprowadzony i przyznam szczerze, że bardziej mnie to interesuje. Ale na początku kilka słów o pracach komisji. Ja nie ukrywam, że od początku byłem sceptyczny wobec funkcjonowania komisji śledczej, a komisja rywinowska zawiodła mnie przede wszystkim w tym sensie, że uważam, że kluczowym elementem raportu każdej komisji śledczej nie powinno być odniesienie się do zdarzeń, faktów, których sprawa dotyczyła, ale jakieś rozwiązania systemowe. Skoro doszło do nieprawidłowości w procesie tworzenia projektu ustawy, no to ja oczekiwałem, że w tym raporcie znajdą się rozwiązania, jak na przyszłość wykluczyć jakieś dziwne zabiegi z tekstem projektu ustawy. Nic się tam takiego nie znalazło. Co się zmieniło w regulaminie chociażby pracy Rady Ministrów po aferze Rywina? Nic. Co się zmieniło w ustawie o Radzie Ministrów? Nic. W ogóle to nikogo nie interesowało. I w tym sensie brak systemowych, prawnych rozwiązań doskonalących te wykryte nieprawidłowości jest kluczową słabością tych raportów. Zamiast tego skoncentrowanie się na tej rzeczywiście zewnętrznej warstwie medialnej i to, co Pani słusznie powiedziała, kluczową słabością jest właśnie ta mieszanka: media, politycy, politycy, media i to jest treść naszej polityki. I to widać w komisjach śledczych. I według mnie to jest nieproduktywne, słabe, nic z tego nie wynika. W sensie konstytucyjnym wydaje mi się, że tak, jak mówił Andrzej, tu nie ma jakby problemu, 25 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 ewentualnie te drobiazgi z prezydentem w ustawie. Ustawa, uważam, że ona po tej zmianie jest właściwe dobra i tu już wielkich zmian nie można robić. Istotą jest praktyka, właśnie ta medialno-polityczna. Nie widzę żadnych przesłanek do zmiany tej polityki, ona się nawet pogłębia, tutaj zgadzam się z Panem, to się jeszcze bardziej patologizuje. Nie wiem, do czego to zmierza, do czegoś bardzo złego, ale nie widzę żadnych możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Także w sensie konstytucyjnym i prawnym ja nie widzę wielkiego problemu. Być może niezły jest ten pomysł, żeby to prowadził ktoś fachowy, ale też nierealny do przeprowadzenia. Chciałem też o drugiej sprawie powiedzieć, o której już Pan tutaj wstępnie mówił. Mianowicie, że Instytut będzie prowadził taki program dotyczący ewentualnych zmian w konstytucji. Uważam, że to jest rzecz dobra i potrzebna, chociaż perspektywa jest krótka, bo lutowa. Ale jeśli chodzi o tę sprawę, to ja uważam, że na obecną chwilę nie ma jakiś pilnej potrzeby dokonania zmian w konstytucji. Mianowicie nie ma chyba też możliwości teraz dokonania zmian. Natomiast jedynym problemem, o którym uważam, że warto by było podyskutować, można to rozważyć w ewentualnej perspektywie – to jest tylko kwestia tego ciągle przez wszystkich oczekiwanego rozdziału, czy też rozwiązań cząstkowych Polska w Unii. To jest jedyny problem, który jest problemem konstytucyjnym i warto by było może o nim porozmawiać. Jak Państwo zapewne wiecie – pracuje, nie wiem czy wciąż, ale pracował przez kilka ładnych tygodni taki zespół przy marszałku sejmu… Głos z sali: Skończył. prof. Ryszard Chruściak (Uniwersytet Warszawski): Jest raport? Właśnie, więc może by tak ten raport, albo jego autorów, jeśli by zechcieli, zaprosić i zrobić dyskusję. Bo jak póki co jest raport – no właśnie, teraz się dowiaduje, że jest, bo jeszcze niedawno był w procesie tworzenia – jeśli by był, to można właśnie uczynić przedmiotem debaty tą kwestię. To wydaje mi się jedyna kwestia konstytucyjna, która jest ważna i być może ma nawet szansę na jakiś finał. Bo inne propozycje konstytucyjne złożone w ostatnim czasie uważam za w ogóle koniunkturalne politycznie, albo w ogóle nieistotne. Dziękuję bardzo. dr Marcin Wiszowaty (Uniwersytet Gdański): Proszę Państwa, ja podczas słuchania wypowiedzi wynotowałem sobie troszeczkę. Ucieszyłem się, ponieważ już jeden z pierwszych rozmówców wyszedł poza konstytucję, czym oczywiście troszeczkę ułatwił sobie sprawę. Ja bym jednak wrócił do tego, że mówimy jednak o zmianach w konstytucji i że jednak większość postulatów, które są zgłaszane dotyczą zmiany w ustawie. Bo przepis konstytucyjny jest bardzo ogólny. Więc wracając do konstytucji i ewentualnych zmian, wydaje mi się, że jedyną rzeczą, nad którą można by się zastanowić, jest po prostu cel istnienia komisji śledczej. I tutaj bym się cofnął do genezy, co oczywiście będzie w ramach 26 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 powtórzenia rzeczy oczywistych. Jeżeli pomyślimy o tym, że komisje śledcze rodziły się w warunkach monarchii konstytucyjnej, czyli pewnej konkurencji między parlamentem, a władzą wykonawczą i królem. A jeśli popatrzymy na dzisiejsze realia systemu parlamentarno – gabinetowego, gdzie mamy do czynienia z rządem wspieranym przez większość parlamentarną, to oczywiście zupełnie inaczej wyglądają realia pracy komisji śledczej, która w zasadzie nie jest do końca w stanie niczego jednoznacznie wyjaśnić, z tego powodu, że czy to będziemy pracowali w warunkach komisji powołanej przez większość parlamentarną, czy nawet tej niemieckiej powołanej na wniosek jednej czwartej, to skład i tak będzie w większości składał się z posłów większości. Więc tak czy inaczej, myślę, że wiara w to, że komisja coś wyjaśni jest dosyć płonna. W związku z tym, wydaje mi się, że komisja śledcza ma przede wszystkim cel informacyjny. Skierowana jest do opinii publicznej i w związku z tym jej jawność jest jedną z jej podstawowych cech i w zasadzie wykluczenie jawności stawia pod znakiem zapytania sens jej dalszego istnienia. Bo czym będzie się wtedy różniła od każdej innej komisji? Tym właśnie się różni, że po pierwsze jest to komisja nadzwyczajna, powoływana tak jak Pan Profesor powiedział, w celu aferowym. O ile pamiętam, to jest też ten niemiecki podział chyba Steffena, który mówił, że są ustawodawcze, a których Pan Profesor mówił. U nas są głównie aferowe, ale to chyba wynika z faktu, że mamy bardzo krótką praktykę, pewnie z czasem pojawią się nowe, może nawet - ja czekam z zainteresowaniem na pierwszą komisję o celu ustawodawczym albo wewnętrznym, która będzie zajmowała się sobą samą. To znaczy, kiedy parlament zacznie wyjaśniać sprawę związaną ściśle i wyłącznie ze swoją działalnością. Myślę, że czas pozwoli nam doświadczyć takiej komisji. Myślę właściwie, że te wszystkie najbardziej krytykowane cechy komisji, to są jej cechy indywidualne. Ich zniesienie sprawia, że przestaje istnieć sens istnienia komisji. Jeśli więc jej sensem istnienia jest informacja, to tak samo jest ważne, żeby brały w tym moim zdaniem media. Bo jeżeli zlikwidowalibyśmy jawne komisje śledcze, to powstałyby tak zwane „jakby komisje śledcze” organizowane przez media. I tak nie zmienilibyśmy tego zjawiska, czyli dyskutowania, wybierania tylko rzeczy mało istotnych. Mi się wydaje, że to, co powiedziała pani poseł, dla mnie, jako dla obywatela jest świetnym argumentem za istnieniem komisji śledczych, bo daje on szansę na to, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o samych posłach. Wyobraźmy sobie sytuację, w której – ja badałem to na moich studentach – studenci, do momentu, w którym pojawiły się pierwsze komisje śledcze byli przekonani, że posłowie jak nie uczestniczą w obradach sejmu, to w tym czasie siedzą w barze. Zresztą każdy nauczyciel akademicki ma tego typu doświadczenia. Właściwie komisja nauczyła ich tego, że jest coś poza obradami plenarnymi. Mało tego, tam odbywa się praca. Wydaje mi się, że czasem zobaczenie posłów w akcji – również w czasie tych podkreślanych tutaj często pyskówkach – ma znaczenie właśnie takie, że po jakimś tam czasie skończy się model autopromocji, bo każdy trzy czy cztery razy zaliczy komisję śledczą, a pojawi się być może kwestia ciekawsza dla wyborców. Czyli moim zdaniem demokracja jako spektakl, jej cechą charakterystyczną są 27 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 właśnie komisje śledcze. Ja specjalnie szukałem informacji o pierwszych komisjach amerykańskich. Ta pierwsza, o której mówił pan profesor, to zdaje się, że chodziło w niej o tych żołnierzy, co zginęli w starciu z Indianami. prof. Bogusław Banaszak (Uniwersytet Wrocławski): Tak i wydatki na to. dr Marcin Wiszowaty (Uniwersytet Gdański): Tak, i wydatki poniesione, jakaś masakra pod Ohio. Później, jak patrzymy na nazwy komisji – chociaż ja pamiętam o tym, że Ameryka to nie jest system parlamentarnogabinetowy – niemniej jednak tematyka tych najgłośniejszych komisji to jest, dlaczego państwa bałtyckie zostały zajęte przez Związek Radziecki. I ostatnia komisja, zdaje się, że dotyczyła przygotowanie się państwa na huragan Katrina, taka jedna z głośniejszych. Czyli jak widać, ten główny katalog jest… Głos z sali: Sprawa Katynia też… dr Marcin Wiszowaty (Uniwersytet Gdański): Tak, była w sprawie Katynia, potem była tam cała komisja, która przejęła tę komisję dotyczącą zwycięstwa komunistów w Europie. Niemniej jednak, że to jest najważniejsze dla opinii publicznej i te komisje są powoływane nawet w takim kraju o ugruntowanej historii komisji śledczych jak Stany Zjednoczone. Od samego początku głównie w tych tematach i one ogniskują opinię publiczną. Jak w takim razie przedstawia się kwestia transmisji? Telewizja sejmowa – bardzo mi się podoba, ale ogólnodostępna, to znaczy w Telewizji Publicznej mamy przez cały dzień, albo powiedzmy przez większość programu informacyjny kanał, który relacjonuje obrady i może to jest recepta na dziennikarzy, który tam byliby zatrudnieni i musieliby się popisać jakąś wiedzą, inaczej nie byliby przerzucani z informacji do pogody, do programu sportowego. Zresztą Ameryka pokazuje świetnie te stałe, parlamentarne kanały, gdzie naprawdę można się spotkać z dziennikarzami na świetnym poziomie. Kolejna kwestia, która się tutaj pojawiła: kiedy powołać komisję śledczą? Pan Profesor wspomniał, że komisje śledcze nic nie wyjaśniają. To jest też ten niemiecki konflikt: interes publiczny czy podporządkowanie pracom parlamentu. Potem okazało się, że ani jedno, ani drugie, bo jeśli to jest interes publiczny, to wszystko, jeżeli podporządkowany pracom parlamentu, to w ogóle. W związku z tym, myślę, że nie do końca tędy droga. To znaczy, wydaje mi się, że ten instynkt, który mają politycy, plus opinia publiczna i media powodują, że politycy dają się troszeczkę wpuszczać w powoływanie komisji śledczych. I to tak naprawdę powinno być dla nas, jako dla obywateli rzeczą chyba najcenniejszą, że możemy obserwować polityków w akcji. 28 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Chyba każdy powie, że dowiedział się bardzo wiele właśnie z prac komisji śledczej o posłach, czy o politykach, o których albo wcześniej nie wiedział – no, może ja mówię z punktu wiedzenia osoby, że dla was [w Warszawie] to jest może mało cenna wiedza, dla osób z prowincji na pewno cenniejszą wiedzą jest to, czy to jest kontakt pierwszy, czy kontakt roboczy z posłem. Oczywiście ja tutaj mówię o swoim doświadczeniu. Więc nie odpierając faktu, że argumenty tu padające to są jednak argumenty dotyczące ustawy, a nie konstytucji, całkowicie zgadzam się z panem doktorem, że prawa świadka są rzeczą bardzo ważną. Oczywiście – prawa opozycji, chociaż jak stwierdzam, wydaje mi się to taką ciekawostką, bo i tak większość będzie miała większość miejsc w tej komisji. To jest skład, ciekawy pomysł z losowaniem. Ale dlatego ciekawy, że losowanie potwierdziłoby jednoznacznie jedną rzecz – komisja nie jest merytoryczna. Moim zdaniem nie ma być merytoryczna. Komisja ma się tylko czymś zająć, nagłośnić temat i pokazać, że jest on czymś ważnym, że również na poziomie parlamentu, jeśli opinia publiczna się nim interesuje, to parlament postanowił to wyjaśnić. I wreszcie przewodniczący – profesjonalista, albo nie poseł, wystarczy, nie polityk, który musiałby – no, to by była tez pewnego rodzaju trudność – ale musiałby poradzić sobie z podziałem na przykład głosów, z udzielaniem głosu, z zabieraniem głosu. I wreszcie konkluzja. Moim zdaniem, jedyną zmianą w konstytucji, jaką można by wprowadzić, to właśnie podanie celu, że sejm zajmuje się zbadaniem określonej sprawy w celu na przykład przedstawienia swojej opinii albo na przykład w celu przedstawienia jej opinii publicznej. I druga rzecz, o której można by pomyśleć i o której na samym początku mówił profesor Gebethner i profesor Szmyt, czyli kwestia nazwy. Nie komisja śledcza, ale może właśnie komisja informacyjna, albo komisja, która by zdjęła pewien przymus śledczy, gdzie jest śledztwo prowadzone do zakończenia. Nie. Tutaj celem tylko i wyłącznie jest nagłośnienie pewnego problemu i można powiedzieć, że zobaczenie posłów w akcji. Wydaje mi się, że to tyle, dziękuję bardzo. prof. Krzysztof Skotnicki (Uniwersytet Łódzki): Dziękuję. Proszę Państwa, ja może zacznę od pewnego wątku, który był tutaj poruszany, a mianowicie szkolenia posłów. Chce powiedzieć, że byłem jednym z tych, którzy mieli w ten sposób szkolić na początku tej kadencji. Jak powiedziano nam, – bo nie byłem jedyny – tych, którzy po raz pierwszy znaleźli się w murach parlamentu było stu sześćdziesięciu, a na szkoleniu nie było nawet sześćdziesięciu. To jest po prostu generalnie zainteresowanie posłów. Także inicjatywa uczenia czegokolwiek dziennikarzy. Oni są przecież najmądrzejsi. Uczyć ich, to jest właściwie z mojej strony stracony czas. W ogóle mieć pretensje do dziennikarzy, że oni przychodzą na posiedzenia komisji śledczej, że oni właśnie tam się instalują ze swoimi kamerami. Proszę Państwa, dziennikarz jest tam, gdzie oczekuje, że będzie jakaś sensacja. Nie będzie szedł tam, gdzie wiadomo, że będzie nudno i nic z tego nie będzie wynikać, że z tego nie będzie żadnego newsa. Więc też nie miejmy do nich pretensji o to, że oni tam idą, natomiast wróćmy do tej komisji śledczej, która jest 29 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 przedmiotem tego naszego dzisiejszego spotkania. W dniu, kiedy dostałem zaproszenie na to spotkanie, wiedząc jednocześnie, że w Instytucie Spraw Publicznych toczy się debata nad zmianą konstytucji, to moje zaskoczenie było takie, czemu debatujemy akurat o komisjach śledczych. Naprawdę nie ma ważniejszych spraw, niż komisja śledcza? Bo kiedy komisja śledcza została wprowadzona do konstytucji w 1997 roku mój mistrz, profesor Szymczak powiedział: „Przecież my ją skompromitujemy, jak każdą inną instytucję”. I to prawda. Komisje są przez nas odczytywane w sposób dosyć krytyczny. A powiedziałbym przez nas, czyli przez osoby, które zawodowo zajmują się funkcjonowaniem parlamentu, zawodowo zajmują się funkcjonowaniem życia publicznego. Społeczeństwo rzeczywiście odbiera funkcjonowanie parlamentu przez pryzmat tego typu instytucji, tego typu informacji i wiadomości, bo to jest news dla społeczeństwa i dlatego tam są dziennikarze. I nawet jeżeli się te instytucje skompromitowały, to nie znaczy, że my je mamy likwidować. Bo też troszkę tak odczytałem to spotkanie i ten tytuł dzisiejszego spotkania, że to jest pytanie, czy te komisje w ogóle mają dzisiaj być, czy ma ich nie być. Gdybyśmy chcieli likwidować instytucje, które się skompromitowały, to po dwóch, a będąc bardziej precyzyjnym trzecim Rzeczniku Praw Dziecka, to już dawno powinniśmy powiedzieć tej instytucji. Zresztą proszę zauważyć, że w tej dyskusji wszyscy tutaj zabierający głos krytykując tą komisję jednocześnie nie opowiadali się za jej likwidacją. Wysłuchiwaliśmy innych ewentualnie sposobów osiągania pewnego pożądanego skutku ich działania - ja pomijam to, że tego skutku nie ma w wyniku działania tych komisji, dlatego mówię pożądanego skutku ich działania – w taki sposób, żeby osiągnąć to, właśnie, czy to przez jakiegoś prokuratora, czy przez sędziego. Wysłuchiwaliśmy jakiś innych, pewnych dróg osiągnięcia tego samego. Natomiast troszeczkę inaczej niż pan profesor Gebethner odczytuję tutaj samo pojawienie się komisji śledczych. Bo pan profesor postawił zarzut, że nie czynią tego komisje stałe. Ja uważam, że to prawda – komisje stałe też nie robią u nas tego, co powinny robić. Natomiast ja rozumiem, po pierwsze powstanie instytucji komisji śledczej, jako pewnego szczególnego instrumentu, który będzie odciążał komisję stałą w jakiejś szczególnej sprawie, której trzeba będzie poświęcić więcej uwagi. I dlatego mnie nie dziwi, że w tym przypadku jest tworzona komisja, czy to komisja nadzwyczajna, dlatego że rzeczywiście, ona może się poruszać tylko w tym obszarze, który jest obszarem działania sejmu, ale nie w tym obszarze, w którym powinna zajmować się komisja stała, tylko odciążyć tę komisję stałą właśnie po to, żeby zająć się jakąś konkretną kwestią. I tutaj chciałbym proszę Państwa dojść do pewnego wątku, który zdaje mi się, że nie był tutaj dzisiaj jeszcze w tej dyskusji podnoszony. Bo generalnie w tych odpowiedziach, które słyszeliśmy był taki wątek, żeby nie ruszać konstytucji, że w konstytucji to ewentualnie jakieś tam drobne sprawy. Ale proszę Państwa, chciałbym zwrócić uwagę na pewien fakt. Sejm ma wielki problem z powołaniem komisji śledczej, która mieściłaby się w zakresie wyznaczonym przez konstytucję. I stąd nieprzypadkowo trafiały już uchwały tworzące 30 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 komisję śledczą do Trybunału Konstytucyjnego. I teraz powstaje pytanie i to jest właściwie to, nad czym wydaje mi się, że w debacie konstytucyjnej powinniśmy się zastawiać w przypadku tego artykułu. Czy mamy utrwalać sytuację, w której komisja ma się zajmować określoną sprawą, jak chce konstytucja, co właśnie rodzi kontrowersje, kiedy ta komisja jest tworzona i kiedy bardzo chętnie sejm wychodzi znacznie poza te ramy wykreślone w konstytucji. Czy też może, widząc, że sejm jest zbytnio krępowany tym wąskim sformułowaniem konstytucyjnym, poszukiwać jakiejś innej formuły, która zastąpiłaby to sformułowanie „określona sprawa”. Nie ukrywam, że nie mam pomysłu jak to rozszerzyć. Że bliższe jest mi to, żeby komisja rzeczywiście zajmowała się jakąś bliżej określoną i wyznaczoną sprawą. Bo jak ja słyszę o komisji do spraw nacisków, to bardziej przypomina mi to sytuację: „szukajcie, a może gdzieś coś znajdziemy”. I dla mnie to już nie jest sprawa określona. Raczej, z czym mamy tutaj do czynienia, to z pewnym problemem nacisku, a nie z określoną sprawą nacisku. Dziękuję. dr Michał Bernaczyk (Uniwersytet Wrocławski): Ja chciałbym - mając świadomość, że Państwa ciśnienie ostro pikuje w dół, bo dyskutujemy już chyba dwie godziny. Nawiążę do tego, co powiedział pan doktor Wiszowaty, pan doktor Chruściak i jednocześnie do poglądów wyrażonych przez pana profesora Banaszaka na łamach monografii, którą pan doktor Zbieranek ma przy swojej prawicy. Mianowicie pan doktor słusznie wskazał problem celu, jaki miałby przyświecać komisjom śledczym. Ja mam wrażenie, że na poziomie konsensusu wszyscy chcemy, aby urobek komisji śledczej poprawił jakość tworzenia prawa, jakość procesu legislacyjnego. Gdzieś takie podskórne pragnienie istnieje w nas wszystkich. Ja pamiętam wypowiedź swojego promotora i swojego bezpośredniego przełożonego, pana profesora Banaszaka, który w 2007 roku delikatnie dystansował się wobec poglądu Trybunału Konstytucyjnego, konkretnie odnosił się do orzeczenia w sprawie U 4/06. Rzecz dotyczyła komisji bankowej, gdzie pan profesor odwołując się do przykładów innych państw w krajach demokracji, wskazywał, że chyba nazbyt wąsko pojmuje się… Inaczej, to jest ten wątek, o którym mówił pan profesor Szmyt. Umieszczamy komisję śledczą wyłącznie w ramach funkcji kontrolnej i jednocześnie pan profesor Banaszak zasugerował, że istnieje możliwość rozpatrywania działalności takiego swoistego śledztwa parlamentarnego w fazie tworzenia prawa, a nie w sytuacji, kiedy to złe legislacyjne mleko już się rozlało i wywołało określone skutki. Pan Profesor wspomniał o tym, że widzi komisję, jako pewien informacyjny pas transmisyjny dla posłów, którzy – nie czarujmy się – mają dzisiaj olbrzymi deficyt, nawet w skomplikowanych problemowo w obszarach, nawet jak spotkamy ekspertów, oni stykają się z pewnymi problemami. Proszę Państwa, powiem o czymś, co sugeruje pozorny brak związku z dzisiejszą problematyką. Wczoraj zakończył się albo właściwie dzisiaj kończy się Światowy Tydzień Prawa do Informacji. Byłem wczoraj na spotkaniu panelowym, były organizacje pozarządowe, poruszono właśnie taki problem jak jawności prawa do informacji, i ja biorąc za to pełną odpowiedzialność, w obecności i po wysłuchaniu 31 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 krótkiego wykładu przedstawicieli MSWiA, uznałem, że administracja rządowa, poprzez Radę Ministrów, poprzez kolejną spodziewaną nowelizację ustawy o Dostępie do Informacji Publicznej szykuje nam - w żargonie konstytucjonalistów mówiąc – ENA bis. To znaczy, że będziemy mieli dramatyczny problem związany z implementacją dyrektywy wspólnotowej o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego i zgodności ustawy o dostępie do informacji publicznej z artykułem 61 Konstytucji. Przez pięć godzin w pociągu z prowincji do Warszawy czytałem założenia do projektu ustawy nowelizującej. Kiedy dotarłem do tych wątków konstytucyjno-prawnych, to gdyby mi student zaczął coś takiego mówić na zajęciach poświęconych wolnościom i prawom jednostki, to wyleciałby bardzo szybko za drzwi z egzaminu, czy z dwóją z kolokwium. Kiedy zacząłem pytać, skąd te informacje, dlaczego taki selektywny dobór orzecznictwa, jakiś przedziwny przegląd literatury, takie tezy wyrwane z kontekstu, takie ornamentacyjne argumentowanie konstytucją, to nie potrafiono mi tego wyjaśnić. Usłyszałem o doradcach, o ekspertach MSWiA, nawet z PAN-u. PAN nie nawiązał żadnej współpracy, słyszałem. Kiedy napisałem wniosek o udostępnienie informacji publicznej – powiedziano mi, że to jest praca własna urzędników. Następnie otrzymałem telefon od osób trzecich, które powiedziały, żebym ja już więcej, jako nauczyciel akademicki, tych wniosków nie pisał, bo tworzę pewien problem z wypłatą wynagrodzeń dla ekspertów z Ministerstwa. I Ministerstwo się potem boi wynagradzać swoich hojnych ekspertów. Proszę Państwa, ja byłem tym zaszokowany osobiście. Ale potem, tydzień później, rozmawiałem w zupełnie innej sprawie z panem profesorem Banaszakiem. Rozmawialiśmy o relacjach prawodawcy, czy władzy wykonawczej, czy władzy ustawodawczej z sądem konstytucyjnym i rozmawialiśmy o takiej sprawie – nie chcę przekręcić nazwiska, Kobayashi, przeciwko amerykańskiemu ministrowi obrony. Sprawa dotyczyła internowania obywateli amerykańskich japońskiego pochodzenia po drugiej wojnie światowej. Konstytucjonaliści amerykańscy dokonali pewnej pochlebnej rewizji poglądu Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych po czterdziestu, pięćdziesięciu latach funkcjonowania tego orzeczenia. Powiedzieli, że nie można dzisiaj powiedzieć Sądowi Najwyższemu, że to jest hańbiące orzeczenie, naruszające wolności i prawa jednostki, skoro Sąd Konstytucyjny został ewidentnie wprowadzony w błąd przez władzę wykonawczą, która wykazywała fałszywe przesłanki do wprowadzenia określonej regulacji. I tutaj pojawia się pytanie, czy rzeczywiście w każdym przypadku posłowie i senatorowie działając w zaufaniu do tego, co pochodzi od administracji rządowej, ja tutaj oczywiście zawężam siłą rzeczy problem do inicjatywy rządowej. Czy w obszarach wąsko specjalizowanych oni mają należytą wiedzę? A co, jeśli nie ufają? I tutaj mi się wydaje, że dochodzimy do tego problemu, o którym mówiliśmy wcześniej. Próbowałem się dowiedzieć, jak wykorzystany jest w praktyce artykuł 161162 regulamin sejmu, czyli kontrola – proszę też zobaczyć: następcza wykonywania i wdrażania ustaw. I to mi się wydaje, że to jest dobry kierunek, który nam proponował profesor Gebethner. Że chodzi już nie tyle o śledztwo kojarzone w języku polskim z osobą, ze sprawcą, ze śledztwem policyjnym, prokuratorskim, ale przede wszystkim 32 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 z pewną kontrolą prewencyjną, podporządkowaną przede wszystkim funkcji ustawodawczej, co do faktu czy ty, jako podmiot inicjatywy ustawodawczej, rzeczywiście masz rację? Proszę zobaczyć, ile my mamy zakodowanych testów racjonalności na poziomie konstytucji. Przy zasadzie równości, przy zasadzie proporcjonalności, tam zawsze Trybunał Konstytucyjny w ramach ciężaru dowodowego zadaje pytanie czy skarżącemu, czy wnioskodawcy czy dana regulacja jest racjonalna? Czasami, czy również celowa. I często my sięgamy do samego początku, do procesu legislacyjnego. A co jeśli parlament nie ufa? Może tutaj właśnie idzie o jakąś możliwość przemodelowania komisji śledczej właśnie w celu zasięgania informacji o prospektywnej regulacji, a nie o już istniejącej. To jest taki mój skromny wkład do tej dyskusji, dziękuję bardzo. prof. Andrzej Rzepliński (Uniwersytet Warszawski): Jak słuchałem, przynajmniej paru głosów, to miałem takie wrażanie, że marność nad marnościami i wszystko marność. Tak naprawdę otworzyć okno i tylko wyskoczyć. Pogoda brzydka, ale naprzeciw jest jedna z najważniejszych instytucji naszego państwa [Naczelny Sąd Administracyjny], która miele jakieś sprawy i pewnie z trzydzieści wyroków tam dzisiaj zapadnie. Czy komisje śledcze są dzisiaj potrzebne? Słyszałem też takie głosy, że to się sprawdza w dojrzałych demokracjach. To nie nasza wina, że nasza demokracja nie jest dojrzała, ale to my sami sobie zafundowaliśmy to, że co najmniej od końca XVII wieku, aż do początku XX nie mieliśmy suwerenności, z czego 120 lat w ogóle nie byliśmy niepodlegli. Kiedy się tworzyły podstawowe instytucje demokracji parlamentarnej, to my nawet nie byliśmy na peryferiach Europy. Warszawa była małym prowincjonalnym, garnizonowym miastem, o czym świadczą te gmachy publiczne, z których dalej korzystamy, położone tuż przy wielkich – jak na Warszawę ulicach. Ale to jak na stolicę europejskiego państwa nie wygląda zbyt dobrze. A czy wobec tego komisje śledcze to jest coś, co w Polsce nie może się przyjąć? Otóż musi się przyjąć, bo tak jak mamy pięć rąk, komisja śledcza jest niezbędna. Ma takie narzędzie, które jest niezbędne do tego, żeby parlament mógł sensownie kontrolować rząd i ewentualnie inne instytucje, na które konstytucja mu pozwoli. Ten instrument nazywa się przesłuchanie pod rygorem odpowiedzialności karnej. No nie sposób sobie wyobrazić, że zwykła sejmowa komisja będzie miała taki instrument. Tylko jak to ograniczyć? Ja bym tak to ograniczał, że komisję śledczą - i nie trzeba do tego zmiany ustawy – można powołać tylko na trzy miesiące. Jeśli ona nie skończy roboty przez trzy miesiące, to po prostu jej nie ma. Nie ma żadnego przedłużania i żadnego zmiłuj. I druga sprawa: że powołujemy tylko wtedy, kiedy istnieje potrzeba przesłuchania świadka. Jeśli nie ma takiej potrzeby, to nie ma komisji śledczej. Jeszcze jedną zmianę bym wprowadził – nawiązując do tego, o czym na początku mówił pan profesor Banaszak i szereg innych dyskutantów w tej kwestii. Oczywiście, nazwa jest troszkę nieszczęśliwa: komisja śledcza. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy zmienili ustawę o sejmowej komisji śledczej, tak żeby mogła również prowadzić jakieś konkretne badanie z udziałem ekspertów. I to byłaby inna, ja bym 33 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 tam nie dawał nawet tego limitu trzech miesięcy. Zadaniem tej komisji jest zbadanie – Pani wspomniała chyba o staraniach, mam nadzieję, ta ustawa będzie jak najlepsza, ta, która będzie regulowała relacje między rządem a naszym parlamentem w kontekście Traktatu Lizbońskiego. Ustawa może być naprawdę super, ale jeśli wokół sejmu nie będzie konkurujących ze sobą think-tanków, które będą w stanie przygotować posłom i rządowi –jak się mamy zachować wobec propozycji, które przychodzą z Brukseli, to będziemy dalej peryferiami Europy. To, co robi Bruksela, to przygotowuje konkurujące ze sobą, oferujące swoje usługi kanclerzowi Niemiec, premierowi Wielkiej Brytanii i prezydentowi Francji najlepsze grupy prawników, ekonomistów i tak dalej. I jeżeli to się nie wytłoczy, to dalej będziemy się zastanawiać jak jakiś projekt rozporządzenia unijnego nam mocno zaszkodzi, albo coś na nim zyskamy. Ale będziemy wyłącznie klientami, końcówką, która podnosi rękę, nie proponując czegoś w zamian, co by kształtowało Unię Europejską także poprzez nasz sposób patrzenia. W związku z tym, tutaj rzeczywiście widzę potrzebę pewnej zmiany. Bo tak długo, jak długo w ustawie nie będzie to wprost zapisane, to będziemy długo na to czekali, jako obywatele, żeby oni [posłowie] wpadli na pomysł, że mogą powołać właśnie taką komisję badawczą, której zadaniem nie będzie przesłuchiwanie świadków i szukanie jakiegoś haka na swojego przeciwnika. Ale zajmie się taką organiczną pracą u podstaw, czyli przygotowaniem czegoś sensownego, co pozwoli na przykład w jakimś obszarze usystematyzować ustawodawstwo. I do tego nie trzeba by było chyba zmieniać artykułu 11 konstytucji. Ja mam z komisjami śledczymi wielorakie powiązania, bo w końcu 1995 roku na prośbę posłów Bugaja i Nałęcz, którzy byli szefami klubu Unii Pracy przygotowałem projekt ustawy. I on gdzieś tam jest w annałach sejmowych. Później byłem ekspertem komisji orlenowskiej. Miałem wrażenie, że tylko dwóch posłów dawało mi szereg zdań. To był poseł Wassermann i poseł Celiński. Z perspektywy moich zainteresowań badawczych, to byłem niezwykle szczęśliwy, że byłem tym ekspertem, bo posłowie mają naturalną – i ja wcale tego nie krytykuję – to samo mają prokuratorzy mam cztery tysiące prokuratorów – mają tę samą technikę. Nagrabić jak najwięcej dokumentów, z których trzy czwarte to są najczęściej powtórzenia tych samych dokumentów, których nikt nie czyta. I oczywiście ekspert, jak dostaje zadanie, to idzie i patrzy, co tam jest w annałach, co na tych półkach spoczywa. Tam jest oczywiście być może szereg bardzo ciekawych informacji jak funkcjonuje lub jak nie funkcjonuje nasz państwo. Ale znalezienie informacji, która by adekwatnie odpowiadała na pytanie, które zadaje ekspertowi poseł jest niezwykle trudna, bo to oni decydują, co dostaniemy. A prokuratorzy na przykład kserują akty, kiedy to nawet nie trzeba kserować, bo wszystko jest teraz na krążkach [CD]. Wystarczy wydać polecenie drukarce i ona będzie tłukła te setki stron dokumentów, których znowu nikt nie przeczyta. To jest znowu kwestia jak sobie z tym technicznie dać radę, bo to nie jest odpowiedni problem, na który odpowiedź znajdą prawnicy. To jest zupełnie inny problem, to ludzie od zarządzania powinni tutaj coś sensowego powiedzieć. 34 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 Moja trzecia styczność z komisją to już, jako sędziego konstytucyjnego, kiedy byłem referentem i atutem ostatniego rozstrzygnięcia w sprawie U 1/08 w tej komisji naciskowej. I to była moja pierwsza sprawa. Jak ją dostałem i przeczytałem uchwałę to byłem niezwykle zdziwiony, ale teraz jeszcze mniej się dziwię, bo gdzie w trzech zdaniach złożonych z wielu słów, gdzie jedno jest wielokrotnie złożone nie wiadomo, o co chodzi, ale czasem są nawet jeszcze gorsze przepisy, które napiszą posłowie. W momencie, kiedy otrzymałem tę sprawę, to moje podejście do możliwości konstytucyjnych kontroli sejmowej uchwał przez Trybunał Konstytucyjny było bardzo septyczne. Ja nadal uważam, zresztą takiego terminu użył Pan Profesor, że te uchwały mają charakter wewnętrzny, sejmowy. Czy w ogóle Trybunał Konstytucyjny ma kognicję do tego, żeby badać uchwały sejmowe, jakiekolwiek uchwały sejmowe. No tak, ale wtedy ktoś powie, że oddajemy olbrzymią cześć władzy poza wszelką kontrolę w ręce aktualnej większości. Ale to nie jest tak. Oczywiście, sejmowej komisji podlega uchwała o sejmowej komisji śledczej, kognicji trybunału podlegają uchwały niezwykle istotne dla pracy komisji śledczej. Przede wszystkim Kodeks Postępowania Karnego, ale nie tylko. Kiedy przy komisji bankowej pewien poseł – już nie pamiętam czy był przewodniczącym, czy nie – szalał i próbował targać za szczękę prezesa Narodowego Banku Polskiego. Byłego prezesa. I oczywiście robił to w sposób niespecjalnie elegancki. Rozmawiałem wtedy z prezesem Narodowego Banku Polskiego, oferowałem swoją pomoc. Tam problemem było to, że on naruszał jego prawa obywatelskie, które są zapisane w innych ustawach i poza Trybunałem Konstytucyjnym do obrony osób, które są w ten sposób traktowane przez członka komisji, znacznie skuteczniejszym i lepszym narzędziem obrony jest sąd powszechny, a nie Trybunał Konstytucyjny. I z tego nikt nie korzysta. Tam mógłby nawet zapaść wyrok karny za takie zachowania, natomiast Trybunał może oczywiście sformułować pewną odpowiedź w sprawie U 4/06 sformułował – można powiedzieć – katalog dobrych życzeń. Które wziął z różnych podręczników do procesu karnego. Nie wszystkie zalecenia czy nakazy – bo tak to trzeba by było określić – zawarte tam są ze sobą zgodne, bo to właśnie było wzięte z różnych źródeł. Wczoraj oglądałem właśnie z pewnym rozbawieniem pytanie, które zadał chyba przewodniczący komisji śledczej przesłuchiwanemu świadkowi, mówiąc do niego tak, raczej pytając: Proszę powiedzieć, dlaczego pan okłamał Sejm? A jak byk stoi w rozstrzygnięciu U4/06, że nie wolno zadawać pytań sugerujących, a to jeszcze szło dalej, bo odpowiedź, czemu okłamywałem oznaczałby, że natychmiast trzeba by go było postawić przed Trybunał Stanu. Głos z sali: A zadał pytanie wykształcony poseł! prof. Andrzej Rzepliński (Uniwersytet Warszawski): Tak, tak. Ale jak mówimy, że jak by byli prokuratorzy, to oni by takich pytań nie zadawali. Oni wyłącznie na takich pytaniach polegają, bo chodzi o to, żeby świadka, 35 "KOMISJE ŚLEDCZE - CZY WCIĄŻ POTRZEBNE W POLSKIM PORZĄDKU KONSTYTUCYJNYM?"”, SEMINARIUM, WARSZAWA 29 WRZEŚNIA 2010 czy przesłuchiwanego zapędzić w kozi róg różnymi pytaniami i na koniec zadać mu takie, którego on się najmniej spodziewa. I będąc już spokojny, że mu się uda umknąć sieci śledczego, to zadają mu pytanie na podstawie jego odpowiedzi na pytania rzekomo zupełnie neutralne. Zadawanie pytań podchwytliwych na przykład, czy obiecywanie złotych gór, „jak się przyznasz do winy, to cię wypuszczę”, po czym jak się przyznaje, to idzie z nim do sądu z wnioskiem o trzymiesięczny areszt. Poza tym przy tym katalogu miałem trochę takie poczucie, że Trybunał napisał prawo. Do czego już w ogóle nie ma kompetencji, żeby pisać jak ma wyglądać kodeks postępowania komisji śledczej przy przesłuchiwaniu świadków. Trybunał ma tutaj dosyć mocne środki, do tego, żeby kontrolować konstytucyjność komisji śledczej, ale nie przez - z natury rzeczy – należące do innego porządku i niebędące źródłem prawa, tego, które kontroluje Trybunał Konstytucyjny uchwał sejmowych. Bo tak naprawdę mamy poczucie, że nasze rozstrzygnięcia… Co prawda rozstrzygnięciem w tej sprawie U 1/08 bardzo ograniczyło, ociosało zakres przedmiotowy badania przez komisję śledczą. Gdyby nie było takiej możliwości, gdyby oni mogli wszystko badać, to pewnie komisja by się wykoleiła znacznie wcześniej. Ale można powiedzieć, że to jest zbójeckie prawo parlamentu. Tak samo jak nikt z nas nie może mieć wpływu, jakimi ustawami zajmie się sejm. To jest prerogatywa sejmu, do której dostępu nie ma żaden organ, także Trybunał Konstytucyjny. Gdybym miał jeszcze taką możliwość zmiany, jeśli chodzi o ustawę o sejmowej komisji, to bym rzeczywiście w moim przekonaniu, uznał, że dobrze byłoby, gdyby opozycja mogła powołać komisję śledczą. Zabieg byłby prosty, to znaczy, że co najmniej 115, czyli jedna czwarta składu, co by oznaczało w warunkach polskich albo jedna duża partia opozycyjna, albo dwie mniejsze opozycyjne miałyby siłę, żeby powołać komisję śledczą. Co by oczywiście nie przeszkadzało większości powoływać komisję śledczą, bo 115 to by oznaczało, że w każdym przypadku, że większość do zbadania istotnej, nowej rzeczy. W tej sprawie U 1/08 było to, czy komisja śledcza może badać stany faktyczne z poprzedniej kadencji sejmu, czy też nie. To jest zrozumiałe, jeżeli zadaniem komisji śledczej jest zbadanie jakiegoś skandalu, to może być tak, że skandal wybuchnie tuż przed wyborami. Po wyborach jest nowa większość i sejm nie miałby prawa zbadać tym narzędziem, jakim jest sejmowa komisja śledcza, tego skandalu rzeczywistego, czy w cudzysłowie. Bo nowa większość nie mogłaby powołać komisji śledczej, co oczywiście byłoby jakby wbrew naturze sejmowej komisji śledczej. Państwo nie kończy się z chwilą ustania jednej kadencji sejmu i nie zaczyna się od nowa z chwilą rozpoczęcia kadencji nowego sejmu. Mamy oczywiście ciągłość w tej sferze. dr Jarosław Zbieranek (Instytut Spraw Publicznych): Szanowni Państwo, bardzo dziękuje w imieniu Instytutu Spraw Publicznych za tę ciekawą dyskusję. Tak jak wspominaliśmy, zarówno zapis jak i sprawozdanie z niej pojawi się na naszej stronie. Będziemy w najbliższym czasie informować o kolejnym seminarium, które jak wspomniałem odbędzie się w listopadzie. Dziękujemy. 36