Urszula i Janusz Ambroziak - dializa otrzewniowa

Transkrypt

Urszula i Janusz Ambroziak - dializa otrzewniowa
Źródło:
http://old.mimowszystko.org/pl/anna-dymna/8222spotkajmy-sie8221/archiwum/589,Urszula-i-Janusz-Ambroziak-dializa-o
trzewniowa-ocimnialosc.html
Wygenerowano: Środa, 8 marca 2017, 15:53
Urszula i Janusz Ambroziak - dializa otrzewniowa, ocimniałość
6 października 2008 r.
Państwo Urszula i Janusz Ambroziakowie są małżeństwem z osiemnastoletnim stażem, znacznie wyróżniającym się
wśród innych małżeństw. Chociażby dlatego, że ona dializuje się otrzewnowo, jest osobą bardzo słabowidzącą. Z kolei on, od
25 lat, jest całkowicie ociemniały.
Pani Ula nazywa siebie z uśmiechem „kłębkiem nieszczęść”. Pierwsze problemy ze zdrowiem zaczęła odczuwać w 9. roku
życia. Okazało się wtedy, że ma cukrzycę, która, z czasem, przyniosła powikłania: kłopoty ze wzrokiem (dzisiaj na jedno oko
nie widzi zupełnie, na drugie – szczątkowo), nerkami i ciśnieniem. Zawsze marzyła o tym, by zostać nauczycielką. Po
maturze, przez rok pracowała jako przedszkolanka. Choroba oczu nie pozwoliła jej jednak kontynuować tego zajęcia. Przeszła
na rentę.
„To był dla nie ogromny cios – wyznała w trakcie programu Annie Dymnej. – Ale niebawem zawstydziłam się, bo spotkałam
wówczas po raz pierwszy ludzi, którzy, pomimo że byli całkowicie niewidomi, pracowali. Pytałam więc siebie: oni nic nie
widzą i pracują, a ja siedzę w domu bez żadnych planów?!”.
Następstwem tego zawstydzenia była nauka masażu w Krakowie i uczenie tej sztuki osób, które utraciły wzrok. Przez
jedenaście lat, w Lublinie. To właśnie w krakowskiej szkole masażu pani Urszula poznała swojego przyszłego męża, który od
urodzenia cierpiał na jaskrę (na domiar złego, w szkole, koledzy wybili mu jedno oko kulką śniegową; 25 lat temu utracił
całkowicie wzrok w drugim).
Zaiskrzyło między nimi na jednym z kursów dla masażystów w Bydgoszczy. Postanowili się pobrać. Ich rodziny, jak to
zazwyczaj bywa, nie bardzo jednak wierzyły, by dwie osoby niewidome dały sobie w życiu radę. Sprzeciwiały się tej miłości.
„W tamtym czasie byłam w dużo lepszej formie – mówiła pani Urszula. – Przede wszystkim nie musiałam poddawać się
dializie, lepiej widziałam. Dzisiaj z całym przekonaniem twierdzę, że jestem szczęśliwa, iż, wspólnie z Januszem,
zdecydowaliśmy się na małżeństwo. Wbrew wszystkim i mimo wszystko”.
„A dzieci? – zapytała zwyczajnie, bez tonu wścibstwa Anna Dymna. – Nie marzyliście o posiadaniu dzieci?”.
„Naturalnie, że marzyliśmy – odpowiedzieli z pełna otwartością i zgodnie państwo Ambroziakowie. – Ale byliśmy też
rozsądni”.
Człowiek chory przeżywa różne stany emocjonalne. Czasami jest mu tak ciężko, że osoba zdrowa nie jest w stanie sobie tego
wyobrazić. Mimo to państwo Ambroziakowie od osiemnastu lat wspólnego życia cieszą się każdym dniem. Codziennie – gdy
pan Janusz pracuje w swoim gabinecie masażu – kilka razy telefonują do siebie. Rozmawiają, ufają sobie, są dla siebie nie
tylko żona i mężem, ale także najlepszymi przyjaciółmi. Wspierają się. Innego życia sobie nie wyobrażają. To właśnie ich
miłość sprawia, że, chociaż bywa trudno, potrafią się uśmiechać.
„Mocno wierzę, że wszystko ma swój cel i sens, chociaż czasami niełatwo to zrozumieć – powiedziała pani Urszula. – Bardzo
ważne jest to, że ja i Janusz możemy wspólnie na sobie polegać. Gdy nieraz działo się bardzo źle i razem płakaliśmy, Janusz
nigdy nie twierdził, że będzie dobrze, ale zaznaczał, że damy sobie radę. Budujące jest też to, że mamy przyjaciół. Czasami
przecież drobny nawet gest daje ogromna radość”.
„Mamy też swoje pasje – zaznaczył z uśmiechem pan Janusz. – Ula uwielbia gotować i krzątać się po kuchni. Ja z kolei
uwielbiam Uli potrawy jeść”.
TVP2, 6 października 2008 r., godz. 12.55
Tweet

Podobne dokumenty