bożonarodzeniowo-noworoczna szopka blogeraturowa

Transkrypt

bożonarodzeniowo-noworoczna szopka blogeraturowa
BOŻONARODZENIOWO-NOWOROCZNA
SZOPKA BLOGERATUROWA
Piotr Marek Stański
Bożonarodzeniowo-noworoczna szopka blogeraturowa
W Wigilię o Północy, w wyciemnionym i wyziębionym Sejmie
zdarzył się cud i przemówił Prezydent. Obiecał nawet opozycji,
że przekaże do Trybunału Konstytucyjnego sprawę legalności
wyniesienia laski marszałkowskiej poza salę obrad plenarnych.
Tymczasem rozeszła się pogłoska, że rządzący wpadną sprawdzić,
czy opozycja wytrwale trwa na swym posterunku. Trzeba więc
czym prędzej sprowadzić ze świątecznych domów posiłki
poselskiego ruszenia. „A może nawet przyjdzie wynająć czarter
do Portugalii?”, załamała ręce zdesperowana wicemarszałkini
Lubnauer.
„Ta mała jest piła dziś i jest wstawiona”, z pieśnią na ustach
pojawiła się u wejścia posłanka Elżbieta Kruk, znana już z
wcześniejszych tego rodzaju występów.
Jest dobrze po Północy, gdy do Sejmu wkracza po ścielących się
jej pod nogi demonstrantach poseł Krystyna profesor Pawłowicz,
by podzielić się daniem na wynos z przebywającymi na sali
obrad opozycyjnymi posłami.
Zderzyła się w drzwiach z Marszałkiem Markiem Kuchcińskim,
który zbolałym głosem oznajmił: „Nie mogę zasiąść z bliskimi
do wigilijnego stołu, bo ktoś mi gwizdnął laskę i nie ma jak
ogłosić Pierwszej Gwiazdki”.
„Chyba Pan nie ma mnie na myśli?”, stwierdziła z oburzeniem
przechodząca właśnie mimo eks-ministra Anna Mucha. „To są
seksistowskie uwagi, na które sobie nie pozwolę!”.
„Pana odległy przodek na tym stolcu, utrzymywał, że to
insygnium władzy nosi przy sobie każdy mężczyzna”, wtrąciła,
nie kryjąc śmiechu, premiera poprzednich sezonów Ewa Kopacz,
która się właśnie przy nich zatrzymała.
„Ki diabeł mnie podkusił, by przenosić laskę z jednej sali do
drugiej. Teraz nie mam już żadnego oręża. Immunitet za laskę
marszałkowską!”, krzyknął zdesperowany Marek Kuchciński.
„To raczej laskę marszałkowską za Opla Corsę, jeśli kolega
chciałby popisać się erudycją”, wtrącił wicemarszałek „Pies”,
który nagle wyrósł niczym spod ziemi.
„A tu się chowacie i dobrze, jak słychać, bawicie się!”,
krzyknął minister korowiec, który nie wiadomo skąd się wziął.
„Ja też kiedyś za psa robiłem w czasach Polskiego Zoo
dyrektora Wolskiego”, z rozmarzeniem na twarzy i nostalgią w
głosie wspomniał dobre czasy swojej statecznej dojrzałości.
Poseł Pawłowicz opuścił coraz żywiej dyskutującą grupkę i
triumfalnie wkroczył z menażką na salę obrad ze słowami:
„Mieliście kiedyś mi za złe, że nie podzieliłam się daniem na
wynos ze swoimi kolegami parlamentarnymi, postanowiłam więc
się poprawić i podzielić nim nawet z tymi, których poglądów
nie podzielam i przyniosłam jego całą żołnierską menażkę,
którą wypożyczyłam od ministra Misiewicza, przepraszam,
chciałam powiedzieć Macierewicza”.
„Teraz najwyższy czas, by zabrał głos przedstawiciel
dominującego Kościoła”, przemknęła posłanka Anna Sobecka
niczym Gwiazda Betlejemska prowadząca Trzech Króli i już jej
nie było.
„Kłopot w tym, że nie wiadomo, kto na dobrą sprawę jest tą
jego głową?”, oznajmił zatroskany poseł Schetyna.
„Jak to kto? Prymas!”, ripostował europoseł Czarnecki, który
jakimś cudem zawieruszył się nad Wisłę w przejazdach pomiędzy
Brukselą a Strasburgerem. „Ale kto nim jest obecnie?”, nie
dawał za wygraną przewodniczący PO.
„Jak to, rzecz jasna Polak!”, odciął się Ryszard Czarnecki.
„A jużci wiadomo, że nie Rusek ani Szwab, jak to za pruskich
czasów bywało, ale Polak!”, z godnością i namaszczeniem
oznajmił Jarosław Kalinowski.
„Ale on tak właśnie się nazywa, choć jakiej narodowości, to
nie wie nikt?”, dorzucił swoje trzy grosze poseł Krzysztof
Mieszkowski.
„Nie będzie nam Brukselczyk w nos się śmiał i Europejczyk
Erasmusem dzieci nam janczarzył!”, na wszelki wypadek
wygłosiła akt strzelisty ministerka Zalewska, która właśnie
była się pojawiła i nie do końca wiedziała, w czym rzecz i
czego dotyczy spór?
„Podobno Dziwisz się bardzo dziwił, że tak szybko poszedł w
odstawkę” po sukcesie Światowych Dni Młodzieży Gejowskiej,
zachichotała Joanna Senyszyn, której w przebraniu siostry
kapucynki
udało się zmylić straż
i przedostać do wewnątrz z politycznego niebytu. Usilnie
starała się wszystkich wokół przekonać o wszechświatowym
spisku kaczorów: nie wystarczyło im Polski i Donald obsadził
nie tylko prezydenturę europejską, ale nawet amerykańską, nie
zmieniając nawet inicjału w nazwisku.
Pora kończyć, bo ostatnia Gwiazdka zniknęła już nieba i ranne
wstają zorze.
Czas na jutrznię, do kościoła!