Site Content
Transkrypt
Site Content
10 MITÓW O MEDIACJI 10 MITÓW O MEDIACJI „Pani mediator, ja popieram mediację, ale to rozwiązanie nie jest dla mnie. Nie w tym konflikcie.” Tego typu wypowiedź słyszę niemal przy co drugim kontakcie z przedsiębiorcą, którego sędzia skierował do mediacji. Pytam wtedy – dlaczego? I otrzymuję jedną z dziesięciu poniższych odpowiedzi. Ośmieliłam się nazwać je mitami o mediacji, gdyż przyczyny rezygnacji z mediacji niestety w wielu przypadkach wynikają z braku wiedzy i wyobrażenia jak to jest naprawdę… Przedsiębiorcy najczęściej nie chcą korzystać z mediacji z kilku powtarzających się powodów. A szkoda, bo, ci, którzy jednak się decydują, najczęściej są z tej decyzji nie tylko zadowoleni, ale i dumni. MIT nr 1: „Tylko stracę czas, jeśli się nie uda. A nie wierzę w to, że się uda.” Niektórzy przedsiębiorcy nie decydują się na udział w mediacji w obawie, że jeśli ta nie zakończy się ugodą, tylko stracą czas i ostatecznie i tak będą musieli iść do sądu. Oczywiście, że nigdy nie ma gwarancji, że mediacja skończy się ugodą, bo ta zależy od bardzo wielu czynników. Jednak warto zdać sobie sprawę, iż spór w sądzie trwa średnio 3,5 roku. Mediacja zaś średnio 1,5 miesiąca. Czy warto zatem zaryzykować, opóźniając ewentualne zakończenie sporu o 1,5 miesiąca przy tak długim procesie w sądzie, niech każdy przedsiębiorca odpowie sobie sam. Zaznaczę jeszcze, że brak podpisanej ugody nie musi oznaczać straty poświęconego na mediację czasu. Z badań wynika, że 85 procent osób, z tych, których mediacja nie zakończyła się ugodą i tak nie żałują, że w niej uczestniczyli i poleciliby tę formę rozwiązywania sporu innym. Mimo braku ugody często strony łatwiej porozumiewają się na drodze sądowej lub na nią ostatecznie nie trafiają. Często też mediacja pozwala im po prostu zrozumieć konflikt. MIT nr 2: „Będę musiał przyznać się do błędu, którego nie popełniłem” Podczas mediacji nie prowadzimy dochodzenia i nie wytykamy błędów. Mało tego – obwinianie drugiej strony jest wręcz zabronione. Nie skupiamy się, tak jak w sądzie, kto co zrobił źle. Zastanawiamy się jaka jest obecna sytuacja, czasami z czego ona wynika, ale przede wszystkim co zrobić, by W PRZYSZŁOŚCI był konflikt rozwiązany. Czyli skupiamy się na rozwiązaniach, które będą odpowiadały zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Każdy ma prawo zaproponować rozwiązanie i każdy ma prawo nie zgodzić się na dane rozwiązanie. Być może trzecie…piąte…dziesiąte będzie odpowiadało wszystkim stronom? Bez wytykania win, przyznawania się do błędów (chyba, że ktoś ma potrzebę to zrobić i np. przeprosić – mediacja też jest na to dobrym miejscem), krytykowania i obrażania drugiej strony. Mediacja to droga do korzystnego rozwiązania, biegnąca w bezpiecznej, poufnej i spokojnej atmosferze. MIT nr 3: „Będę musiał spotkać się z nim twarzą w twarz, a ja nie mogę na niego patrzeć…” W mediacji nie lubimy słowa „musi”. Jeśli konflikt eskalował już tak bardzo, że strony nie potrafią spokojnie usiąść przy wspólnym stole, wystarczy powiedzieć o tym mediatorowi. Mediacja nie musi odbywać się wspólnie. Mediator może spotykać się ze stronami osobno. Pracując nad rozwiązaniami konfliktu z jedną i drugą stroną, może być między nimi łącznikiem. A kiedy już uda się zbudować „złoty most”, może strony zechcą usiąść do wspólnego stołu, by choć w jednym czasie podpisać ugodę? MIT nr 4: „To nie ma sensu bo…i tak nie dojdziemy do porozumienia. Już próbowaliśmy sami się porozumieć i nic z tego nie wyszło.” Brak wiary w rozwiązanie konfliktu bez sądu jest jak najbardziej zrozumiała i naturalna. Wiele osób tak reaguje, po pierwsze pod wpływem emocji, po drugie taka Polaków mentalność. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że spory rozwiązuje sąd i że tylko tak można konflikt rozwiązać . Bo to znamy od dawna. W nowe rozwiązania trudno uwierzyć…dopóki się ich nie wypróbuje. No właśnie, to, że strony same podjęły bezskuteczną próbę nie oznacza, że mediacja nie ma sensu. Myśląc w ten sposób, sprowadzamy mediatora do roli zupełnie bez znaczenia. A właśnie po to jest on w mediacji, by pomóc stronom nawiązać (choć na chwilę) kontakt i dojść do porozumienia. Bez zbędnych emocji i argumentów dążących do walki, jakie zapewne pojawiły się przy próbie porozumienia bez jego osoby. MIT nr 5: „Jeszcze będę musiał z nim dalej współpracować i co? A ja wcale nie mam na to ochoty.” Owszem, mediacja często umożliwia przedsiębiorcom dalszą współpracę. Umożliwia, nie oznacza, że zmuszania do niej. Mediacja jest przecież również dobrym sposobem na zakończenie współpracy „z klasą”. Powiedzenie „nie wyszło nam, ok – nie musimy współpracować. Rozliczmy się jak dojrzali, rozsądni przedsiębiorcy i zamiast walczyć w sądzie, skupmy się na swoich biznesach”. Konieczność współpracy jest więc możliwa, jeśli dwie strony chcą dać sobie drugą szansę. Jeśli jednak celem danej mediacji nie jest odbudowanie zaufania i dalsza współpraca, a rozsądne jej zakończenie, nad tym właśnie strony z mediatorem pracują podczas spotkań. „Pani mediator, ja popieram mediację, ale to rozwiązanie nie jest dla mnie. Nie w tym konflikcie.” Tego typu wypowiedź słyszę niemal przy co drugim kontakcie z przedsiębiorcą, którego sędzia skierował do mediacji. Pytam wtedy – dlaczego? I otrzymuję jedną z dziesięciu poniższych odpowiedzi. Ośmieliłam się nazwać je mitami o mediacji, gdyż przyczyny rezygnacji z mediacji niestety w wielu przypadkach wynikają z braku wiedzy i wyobrażenia jak to jest naprawdę… Przedsiębiorcy najczęściej nie chcą korzystać z mediacji z kilku powtarzających się powodów. A szkoda, bo, ci, którzy jednak się decydują, najczęściej są z tej decyzji nie tylko zadowoleni, ale i dumni. MIT nr 6: „Będę musiał zrezygnować ze swoich oczekiwań” Każda strona konfliktu reprezentuje określoną postawę. Postawa ta wyrażona jest najczęściej za pomocą słów „chcę…”, „należy mi się”, „powinienem otrzymać…” i zazwyczaj dalej jest określona kwota pieniędzy (lub inny rodzaj postawy). Druga strona natomiast również ma swoją postawę i, jak to w konflikcie bywa, jest ona sprzeczna z postawą osoby będącej z nią w sporze. Mediacja nie polega na przyznaniu jednej stronie racji. I UWAGA – nie zawsze w mediacji trzeba iść na kompromis! Mediacja oparta jest na współpracy…a czym jest współpraca? Znalezieniem potrzeb stron, a nie opieraniem się na postawach. Potrzeby są zazwyczaj stałe i prawdziwe…postawy natomiast to jest to, co nam się często wydaje, że chcemy, dlatego, że myślimy, ze tylko to zaspokoi nasze potrzeby. Postawy można zmienić tak, by zaspokoić potrzeby i być równie zadowolonym z rozwiązania konfliktu. Dla zobrazowania przykład: Wyobraź sobie, drogi czytelniku, że masz przed sobą jedną pomarańczę i dwie osoby. Zarówno jedna, jak i druga osoba powiedziała „chcę pomarańczę”. Niestety owoc jest tylko jeden. Nie możesz iść do sklepu i kupić drugiego. Poproszono cię, byś rozwiązał ten konflikt. Jak zareagujesz w tej sytuacji? Jeśli pomyślałeś: podzielę owoc na pół i każda osoba dostanie połówkę – wybrałeś podejście kompromisowe. Czy obie osoby są zadowolone z tego rozwiązania? Tak, ale tylko w połowie. Jeśli pomyślałeś: „nie dam żadnej, nie będzie problemu”, wykazałeś podejście unikania. To nie jest dobre rozwiązanie, bo przecież żadna z osób nie jest z niego zadowolona. Niestety, nierozwiązany konflikt nie zniknie, a wręcz wróci ze wzmożoną siłą. A może na powyższe zadanie odpowiedziałeś: dam jednej osobie…np. tej, która ją wylosuje, albo szybciej do pomarańczy dobiegnie? Podejście oparte na konkurowaniu to rywalizacja. Nie jest ono doskonałe, gdyż tylko jedna osoba jest zadowolona, tak jak w sądzie – strony zazwyczaj ze sobą konkurują na argumenty. Istnieją jeszcze dwa rozwiązania. Jedno z nich często podejmowane jest przez rodziców, podczas próby pogodzenia skłóconego rodzeństwa. Starsze dziecko zazwyczaj słyszy wtedy: „jesteś starszy, bądź mądrzejszy i ustąp”. Takie podejście nazywa się uleganiem. Znów tylko jedna strona jest zadowolona z rozwiązania. Co zrobić zatem, by obydwie strony wyszły z konfliktu zwycięsko? Jeśli, drogi czytelniku, jako rozwiązanie zagadki odpowiedziałeś, że spytałbyś osoby po co im ta pomarańcza, wybrałbyś najlepsze rozwiązanie. Otóż okazało się, że jedna z nich potrzebowała skórkę do ciasta, a druga miąższ do soku. Można było tak podzielić owoc, że jedna i druga byłyby zadowolone. Właśnie takie podejście do rozwiązywania konfliktów nazywamy współpracą. Często bowiem wydaje nam się, że coś chcemy – w tym przypadku pomarańczę (nikt przecież nie powie „idę do sklepu po skórkę”). Gdyby jednak zastanowić się nad daną sytuacją, okazuje się, że możemy równie dobrze zaspokoić daną potrzebę, zmieniając swoją postawę. Podczas mediacji dążymy właśnie do poznania potrzeb stron i wypracowania takiego rozwiązania, z którego wszyscy wyjdą zwycięsko. MIT nr 7: „Dlaczego mam mediować, skoro mam rację?” Strony konfliktu zazwyczaj są przekonane o swojej racji. W obawie przed koniecznością pójścia na kompromis bądź konieczności przyznania racji drugiej stronie, wolą z mediacji zrezygnować. Strony interesuje rozwiązanie typu wygrana – przegrana. Nie chcą rezygnować z niczego, natomiast oczekują, że przeciwnik pójdzie na kompromis. A przecież w mediacji nie ma sędziego, który przyznaje racje. Nie rozstrzygamy konfliktu, a go rozwiązujemy. Szukamy rozwiązania opartego na współpracy, a nie rywalizacji. Dlatego racja nie ma tutaj wielkiego znaczenia. Warto również zdać sobie sprawę, że podczas konfliktu strony bardzo upraszczają jego obraz. W psychologii nazywa się to biegunowym myśleniem, czyli wszystko co „ja” robię jest dobre, natomiast wszystko co robi druga strona konfliktu jest złe. Dlatego warto na chwilę spróbować odstawić „swoje racje” na bok i skupić się na rozwiązaniu. MIT nr 8: „Sąd jest sprawiedliwy, mediacja nie.” W większości przypadków każda ze stron jest przekonana, że ma rację i każda ze stron chce sprawiedliwego zakończenia sprawy. W psychologii taki mechanizm służący eskalacji konfliktów nazywa się lustrzanym odbiciem. Jak w lustrze dwie strony są przekonane o swojej racji i sprawiedliwości. Dlatego tak chętnie biegną do sądu. Chcą wygranej, dowodu swojego zwycięstwa w postaci wyroku. Mediacja nie da przecież tej satysfakcji…mediator nie sędzia, nie przyzna „mi” racji. Owszem, sąd jest sprawiedliwy. Jak sama nazwa wskazuje – wymiar sprawiedliwości. Opiera się na przepisach prawa (pomijamy sytuacje, kiedy przepisy są różnie intepretowane lub nie do końca można odgadnąć jak zostaną w ogóle zinterpretowane). Jednak skoro w sądzie wygrywa jedna strona, to ewidentnie oznacza, ze któreś „lustro” nie będzie miało przyznanej racji. Warto pamiętać, że jest to ryzyko dla obydwu stron (nawet jeśli jesteś przekonany, że tylko dla tej drugiej strony! Ona też jest przekonana, że to tylko twoje ryzyko!). W mediacji wygrywają dwie strony. Sprawiedliwość oznacza korzystne dla wszystkich rozwiązanie. Po co więc ryzykować, skoro z założenia można mieć zwycięstwo w kieszeni? MIT nr 9 „Mam już swojego prawnika, to po co mam iść do mediatora?” Należy odróżnić rolę prawnika od mediatora. To dobrze, jeśli przedsiębiorca współpracuje z prawnikiem. Dobrze nawet, jeśli przyjdzie z nim na mediację lub będzie z nim w stałym kontakcie. Prawnik pełni rolę doradcy strony, mówi jak to wygląda z punktu przepisów prawa, ocenia szanse wygranej przy ewentualnym procesie sądowym, sprawdza kwestie prawne nowo wypracowanego podczas mediacji rozwiązania. Mediator (nawet jeśli z wykształcenia jest prawnikiem) nie może podczas mediacji wchodzić w rolę prawnika. Nie powinien stronom doradzać ani oceniać sprawy pod kątem prawnym. Warto też pamiętać, że podczas mediacji nie trzeba sztywno trzymać się rozwiązań, jakie wynikałyby z przepisów prawa, np. podczas zakończenia procesu sądowego. Strony ustalają rozwiązanie, które odpowiada im wzajemnie, nawet jeśli mają świadomość, że sędzia najprawdopodobniej zdecydowałby inaczej. MIT nr 10 „On na pewno nie będzie chciał mediować, więc wolę od razu iść do sądu” Przedsiębiorcy nie chcą proponować mediacji w obawie, że druga strona odrzuci ich propozycję oraz oceni ją jako element niepewności w sporze – „pewnie myśli, że przegra w sądzie i dlatego proponuje mediację”. Nie chcą utwierdzać w ten sposób drugiej strony w swoich racjach. Tymczasem warto zdać sobie sprawę, że mediacja to nie przyznanie się do błędu, a postawa ukazująca dojrzałość biznesową. To powiedzenie „szkoda mi czasu i pieniędzy na walkę, a przede wszystkim szanuję ludzi, dlatego nie chcę z nimi walczyć”. Jeśli przedsiębiorca nie chce sam zaproponować drugiej stronie mediacji, może przyjść do mediatora, a ten skontaktuje się z drugą stroną i w jego imieniu przedstawi propozycję mediacji. Czasami to rozwiązanie pomaga, gdyż mediator na bieżąco może wyjaśnić wszelkie wątpliwości dotyczące przebiegu spotkań. Tekst: Anna Warlich, mediator