„I Święta i Królowa poznawana wciąż od nowa”.
Transkrypt
„I Święta i Królowa poznawana wciąż od nowa”.
„I Święta i Królowa poznawana wciąż od nowa”. ...Byłem bardzo zmęczony po wycieczce pierwszokomunijnej: tyle ciekawych rzeczy się wydarzyło i zobaczyłem po raz pierwszy mnóstwo nowych miejsc: Wadowice, Kalwarię Zebrzydowską a zwłaszcza Kraków- siedzibę królów polskich, miasto bezcennych zabytków. Spełniło się moje marzenie i byłem bardzo wzruszony, kiedy wychodziłem z królewskiej katedry na Wawelu. Piękna i potężna, tak jak ci, którzy na zawsze w niej pozostali. Trudno mi było wyobrazić sobie, jak wyglądają sarkofagi. Teraz zobaczyłem wyrzeźbione postacie Władysława Łokietka, Kazimierza Wielkiego i Władysława Jagiełły. Na długą chwilę moją uwagę przykuł grobowiec królowej Jadwigi – patronki mojej szkoły. Kim była, że 8 czerwca 1997 r. papież Jan Paweł II ogłosił ją świętą? Przecież kiedy przybyła do Polski, miała niespełna jedenaście lat... niewiele więcej niż ja. Co tak ważnego wydarzyło się w jej życiu? Na dworze zaczął padać deszcz, większość turystów chroniła się pod parasolami krakowskich ogródków. Zrobiło się dość ciemno i usłyszałem odgłos końskich kopyt na bruku. Chciałem zobaczyć, czy to może dorożka. Zrobiłem kilka kroków do przodu, ale moim oczom ukazał się zupełnie inny widok niż ten, którego się spodziewałem. Na krakowskim rynku pojawił się orszak. Piękni rycerze w różnobarwnych, bogatych strojach, chorągwie z herbami, biskupi w fioletowych ornatach i drobni paziowie prowadzili wspaniałego wierzchowca, na którym siedziała cudna postać, piękna królowa z anielską twarzą. Nie zdążyłem się cofnąć, tłumy ludzi zgromadziły się dookoła i wszyscy wiwatowali na cześć przybyłej. Była to Jadwiga. - „Witaj dobra, miłosierna pani!” – tyle można było usłyszeć z ust poddanych. Nagle królowa odwróciła twarz w moją stronę i uśmiechnęła się. Jej uśmiech był szczery i piękny. Choć nie mówiła nic, to wyciągnęła do mnie dłoń, jakby zapraszała mnie do siebie. Podszedłem nieśmiało, nogi same niosły mnie do niej. - O co chciałeś mnie zapytać? - Królowa nagle stanęła obok mnie, orszak jakby rozpłynął się w powietrzu, dookoła zrobiło się cicho i pusto. Skąd wiedziała, że marzyłem o spotkaniu z nią? Byłem tak onieśmielony, że nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Wzięła mnie za rękę i uścisnęła, jakby chciała dodać mi otuchy. - Pani, opowiedz mi o sobie? – poprosiłem nieśmiało. - Dobrze. Jeśli chcesz wiedzieć, to wszystko co związane z Polską zaczęło się w połowie października 1384 r.... Była piękna, złota jesień, kiedy tak jak dziś przekroczyłam bramę Krakowa i zamieszkałam w zamku mojego dziadka, Kazimierza Wielkiego. - Nie wydawał Ci się skromny w porównaniu z węgierskim dworem, na którym dorastałaś? - Nie, nigdy nie zależało mi na przepychu, wolałam skromne i spokojne życie. Radowało mnie, kiedy mogłam królewskimi kosztownościami otrzeć łzy ludziom chorym i nędzarzom. Rozumiałam, że najbardziej uraduję ludzkie serca przyjmując z pokorą polską koronę. Choć okazało się, że nie na tym koniec... - Co masz na myśli Pani? - Udało mi się dokonać czegoś, czego bardzo się obawiałam. Oddając swą rękę Władysławowi Jagielle rozumiałam, że zmieniam całą przyszłość narodu polskiego. - Mówiono, że kiedy szłaś do ołtarza, wyglądałaś jak kapłanka promieniejąca nieziemskim blaskiem? - Najbardziej istotne w tym momencie było dla mnie, że przyniosę radość i chwałę Kościołowi z powodu przysporzenia tylu nowych litewskich dusz Chrystusowi. Wiele godzin spędziłam na modlitwie i umartwieniu. Bóg zawsze dawał mi dobrą odpowiedź. Jagiełło okazał się inny, niż wcześniej o nim mówiono – był szczery, dobroduszny i łaskawy. Dotrzymał wszystkich obietnic danych mi i mojemu narodowi. Był niezwykle hojny, zwłaszcza kiedy widział, że tym mnie raduje. - Czy zawsze spotykała Was ludzka życzliwość? - Pamiętam naszą podróż do Wielkopolski...W Gnieźnie odmówiono nam wszelkich zapasów żywności. Mój mąż był niezwykle rozgniewany i kazał siłą odebrać ludziom wszystko dla królewskiego dworu. Czułam wielki ból w sercu, widząc ludzką krzywdę. Król zrozumiał swój błąd – kazał oddać wszystko i straty wszelkie wynagrodzić. Ale jak ciężko mu było zrozumieć moją gorycz i słowa, że powrócono im dobytek, ale któż im ich łzy powróci. Zaczynałem rozumieć, dlaczego prosty lud w każdym zakątku błogosławił swoją panią. - Poczułam wielką ulgę, gdy na Litwie runął posąg Perkuna – pogańskiego bożka. Modliłam się za tych biedaków czczących dotąd martwe głazy, prosiłam Boga, aby się nad nimi ulitował. Z tych samych głazów i kamieni powstała wspaniała świątynia, i z wielką radością ja i Władysław ustawiliśmy w niej krzyż Chrystusowy. Twarz Jadwigi znów zmieniła się nie do poznania, łza potoczyła się po jej policzku. - Chciałam dobrą wieścią podzielić się z moją matką, ale stało się inaczej...odeszła, nie z własnej woli, ta, którą najbardziej kochałam. Pogrążyła mnie na długo w ciężkiej żałobie, smutku i rozpaczy. - To bardzo smutne. Opowiedz mi Pani jak udało Ci się odzyskać Ruś Czerwoną? - Kiedy wraz z hufcami przekroczyłam San, wydałam przywilej w Jarosławiu, który potwierdził i pomnażał swobody ziemi przemyskiej. W następstwie tego aktu łaski królewskiej przybyło do mnie ruskie poselstwo, z prośbą o przyłączenie do Rusi Polski. Zgotowano mi wspaniałe przyjęcie, dlatego powróciłam mieszkańcom Lwowa dawne swobody i przywileje nadane im przez mego dziada, wszystkie zaś cła i podatki uchyliłam. Tak więc bez żadnego gwałtu, spokojnie i zgodnie odbyło się włączenie Rusi Czerwonej do Polski. - Kochali Cię wszyscy, zwłaszcza ludzie biedni? - Nie mogłam pozostać obojętna na głód i nędzę, kiedy widziałam przed sobą potrzebujących. Znasz to przysłowie, że „dwa razy dostaje, kto w porę daje”? Kochałam ubogich, ponieważ sam Zbawiciel umiłował ubóstwo. Tak samo pragnęłam zgody między ludźmi. Kiedy tylko nadarzała się sposobność, godziłam zwaśnionych, nie dopuszczając nigdy do najmniejszego rozlewu krwi. - Pani, czy naprawdę lubiłaś się uczyć? - Tak, pamiętaj, że w moich czasach nie było dość oświaty, ludzie ubodzy w ogóle nie mieli do niej dostępu, kto zaś zamożniejszy chciał się dokładniej kształcić, musiał wyjeżdżać do innych stolic europejskich. Dlatego tak zależało mi na założeniu akademii w Krakowie. Ponieważ nie było dostatecznych środków, oddałam swoje klejnoty, szaty i pieniądze na ten szlachetny cel. - Wiele cudownych rzeczy wydarzyło się w Twojej obecności? Czy to prawda? - Nie wiem, czy tak było naprawdę. Wierzę, że kto szczerze prosi Boga o pomoc, ten zawsze zostaje wysłuchany. Żal mi się zrobiło nędzarza w Bieczu. Był ciężko chory, okryty ranami, a przy tym samotny i bez żadnej opieki. Kiedy podeszłam do niego, by obmyć jego nogi i maścią nasmarować rany, widziałam zdumienie w oczach moich poddanych. Wiedziałam, że tak postępuje nie tylko władca, ale też prawdziwy chrześcijanin. - A co z małym kotlarczykiem? - Wyciągnęli go moi poddani z wód potężnej Wisły. Otuliłam go jak matka własne dziecko. Rozpacz rozrywała moje serce, prosiłam Boga ze wszystkich sił, aby pozwolił mu żyć, bo każde dziecko zasługuje na życie. Ludzie uważali, że to cud, ale to nie ja, to Bóg uratował chłopca. Nastała długa cisza, chciałem zapytać o maleńką Elżbietę Bonifację, ale nie miałem odwagi. Szliśmy dalej w milczeniu. W końcu królowa odezwała się: - Pamiętaj najważniejsze jest widzieć w drugim człowieku Chrystusa i nigdy nie być obojętnym na ludzką niedolę. Trzeba być pracowitym i wytrwałym, i nigdy nie poddawać się złu. Kiedy wypowiadała te słowa, jakiś blask wydobywał się z jej całej postaci. Przymrużyłem lekko oczy. Królowa uśmiechnęła się do mnie ostatni raz. Usłyszałem drobny stukot. Nie wiedziałem już, czy to odgłos kopyt końskich, czy może mocny deszcz uderzający o szybę. – Nie odchodź Pani! Jesteś prawdziwą Królową i jeszcze prawdziwszą Świętą chodzącą po tej ziemi. Królowa dotknęła moich oczu, zacisnąłem mocno powieki. – Nie odchodź! - Obudź się, obudź śpiochu, za chwilę kolacja.– Mama głaskała mnie po twarzy. - Byłeś tak zmęczony, że zasnąłeś i tata przeniósł cię na rękach do autokaru. Zasnąłem? A więc to był tylko sen? W takim razie to był najpiękniejszy sen w moim życiu! - Mamo, przyśniła mi się królowa Jadwiga, spacerowałem z nią po krakowskim rynku i rozmawiałem o tym, jak trzeba przeżyć życie, aby zostać świętym... Mateusz Baca, kl. IV Szkoła Podstawowa im. Królowej Jadwigi w Rudniku Szlacheckim Rudnik Szlachecki 38, 23-212 Wilkołaz, tel. 81 821 15 13 Opiekun: Bożena Wielgus, tel. 81 821 15 49