List nr 58 W jakiego Boga wierzą kosmici? Dalszy ciąg listu 26

Transkrypt

List nr 58 W jakiego Boga wierzą kosmici? Dalszy ciąg listu 26
List nr 58
W jakiego Boga wierzą kosmici?
Dalszy ciąg listu 26 - nie jest to podsumowanie
konkretnej rozmowy, tylko całego etapu rozmów.
To pytanie jest trudne i obszerne, dlatego w odpowiedzi ograniczę się tylko
do kosmitów podobnych do nas - istot z trzeciej gęstości. A ponieważ i ten
temat jest bardzo szeroki zawężę go do przedstawienia i skomentowania
wierzeń jednej rasy, a to dlatego, że ich poglądy są dobrze udokumentowane i
opisane przez katolika (a więc z "właściwej" perspektywy). Chodzi o bogatego
biznesmena holenderskiego, który w 1969 roku wydał książkę typu s-f pod tytułem "Buitenaardse
beschaving" Obca cywilizacja.
Nie miał odwagi wyznać, że to co w niej opisał przydarzyło mu się naprawdę. Krótko potem została
przetłumaczona na angielski i wydana pod tytułem "Operation Survival Earth" Operacja Przetrwanie
Ziemi. W roku 1982 w USA wydana została poszerzona wersja książki, "UFO kontakt z planety Iarga",
gdzie już bez dwuznaczności Stefan Denaerde (to pseudonim) do spółki ze słynnym badaczem spraw
UFO, Wendelle C. Stevensem, opisał ze szczegółami swoją przygodę. To z niej pochodzi przetłumaczony przeze mnie i załączony fragment, który może przybliżyć filozofię Iargan. Książka odniosła wielki
sukces wydawniczy i była wielokrotnie wznawiana (jest również osiągalna w sieci).
Ponad dwadzieścia lat później Stefan Denaerde wydał następną książkę "de Universele Schepping"
Uniwersalna kreacja, która jest zupełnie inna w treści i klimacie. Jej główne przesłanie to troska o
przyszłość naszej Ziemi, a treść to filozofia Iargan. Książka na angielski nie została przetłumaczona za
to posiada załączony CD i dodatek o teorii Zunifikowanego Pola Kosmicznego.
Lektura jest trudna z dwóch powodów, mianowicie kompletnej nowości tematu i naszego systemu
wierzeń, który jest systemem naszych uprzedzeń i ograniczeń (zajrzyj do listu 23 jeśli masz wątpliwości, co mam na myśli). Jak to drugie wpływa na nasze myślenie mówi jedno zdanie Iargan, które
pokazuje pokrętność logiki materialistycznych naukowców:
Zacznijmy od tego, że Iargańska historia stworzenia zaczyna się z grubsza od tego punktu: od
pochodzenia. Ich objaśnienie spoczywa na jednym WIELKIM AKSJOMACIE: Coś nie może być stworzone z niczego. Najpierw wydaje się to logiczne, ale dochodzimy do problemu kiedy mamy słowo "coś"
zastąpić słowem "wszechświat", i nie mamy żadnego wyboru ale słowo "istnieje" musimy zastąpić
przez "został stworzony".
Oczywiście specjaliści od sylogizmów jak również spece od Wielkiego Wybuchu zaraz wykażą, że ci
Iarganie to niczego nie rozumieją... Jednak uwarunkowania mogą również uniemożliwić zrozumienie
Iargan naszym katolikom, szczególnie fundamentalistycznym doktrynerom, którzy-zawsze-wiedzą-lepiej. Źródło tego jest bardzo proste: doktryna katolicka, a więc i jej pojęcia i struktura, opiera się na objawieniu, co powoduje, że my nie tyle wiemy kim jest Bóg, co wierzymy w sformułowania jakich użyli
prorocy i Jezus. Żeby to było bardziej zrozumiałe zrobię powtórkę z systemowego podejścia do życia,
co pozwoli uchwycić różnicę w sensie i znaczeniach jakie te dwa podejścia reprezentują.
Od średniowiecza, czyli od czasu gdy drogi nauk przyrodniczych i teologii rozeszły się, utrwalił się
pogląd, że w naukach o przyrodzie nie można wspominać o Bogu, a w teologii o prawach rządzących
materią. Dodatkowo sprzyja temu nasza kwarantanna zastosowana przez kosmitów. Zatem wszystkie
nasze konstrukcje myślowe łączące te dwie domeny od razu na wstępie analizy są "na pewno błędne".
Wiedzy i wiary mieszać nie wolno! Niestety to właśnie czyni nas ślepymi i próba wykazania błędu na
starcie skazana jest na porażkę.
Pojęcie systemu, tak jak je wprowadził do języka nauki Bertalanffy, nie jest pojęciem teoretycznym
tylko fenomenologicznym (w sensie Kanta, a nie Husserla). To dlatego twierdzę, że jeżeli ktoś teorię
systemów uważa za czystą teorię, to powinien zabrać się za zbieranie znaczków lub motyli i nie zabierać głosu w sprawie teorii systemów - bo jest ślepy (i znowu: nie należy ślepców mylić z
niewidomymi). Systemy to żyjąca rzeczywistość. My systemy czujemy i dlatego twierdzimy, że istnieją.
System żywy lub jakikolwiek inny rzeczywisty system, to twór, który swe istnienie zawdzięcza siłom.
Najciekawsza własność systemowa to nieporównywalność sił wewnątrz i zewnątrz systemu. Dwie siły
można porównywać tylko w obrębie jednego systemu, za to sam system może dokonać porównania
swego wnętrza i otoczenia, i zadecydować jaka siła ma na niego działać. System ma prawo wyboru, a
tym samym może określić która siła jest dla niego "ważniejsza".
Wyobraźmy sobie, że Kosmos to system, który poddajemy analizie. Znajdując się w środku nie potrafimy niczego powiedzieć o otoczeniu tego systemu - próba taka, skazana jest na porażkę, bo... tak
jest skonstruowany cały nasz świat, takie rządzą w nim zasady. Próba myślenia z wnętrza systemu o
jego otoczeniu, to tak jak próba zrozumienia przez krowę, na czym polega ludzkie poczucie humoru.
Ale to nie znaczy, że nie możemy zgadywać i domniemywać jak tam jest, bo działa zasada
podobieństwa systemowego. Tą drogę dał Bóg człowiekowi, i nie tylko człowiekowi, dając mu rozum.
Kiedy zaczynamy mówić o tym co istniało przed początkiem Wszechświata lub co istnieje poza jego
granicami dotykamy nie tyle problemu istnienia Boga, ile granic rozumienia o czym mówimy. Rozumowanie logiczne to mówiąc najprościej wyciąganie wniosków z założeń, ale przyjmowanie założeń to
magia i tajemnica, bo to jest czynność systemowa par excellence! (Wielki matematyk Felix Hausdorff
ostrzegał matematyków, że przyjmując dowolnie założenia można udowodnić istnienie wiedźm). I
właśnie przyjmowanie nieuprawnionych założeń, szczególnie ukrytych i nieuświadomionych jest najczęściej winne zboczeniu na manowce myśli naukowej.
Dlaczego to tak podkreślam? Bo mówiąc najkrócej Iarganie wierzą w Boga-Kosmos. Jest to najgorszy i najprymitywniejszy sposób określenia ich religii-wiedzy, ale jest zwięzły i treściwy. Denaerde
mimo, że nastawiony do Iargan w najwyższym stopniu pozytywnie, stwierdza, że chyba posługują się
inną logiką niż nasza. Również ich opowieści o bytach duchowych według niego nijak nie przystają do
nauk katechizmowych, mimo to Denaerde akceptuje ich nauki i przyjmuje za Prawdę. Dla niego teologia i nauka o świecie, wreszcie przemówiły jednym głosem. Jednak moim zdaniem Iarganie popełniają
błąd dokładnie odwrotny niż ludzie: mieszają i łączą wiarę z wiedzą. Tymczasem PRAWDA jest taka
prosta: wiara i wiedza mają się wspierać, a człowiek w swej drodze cały czas musi wybierać, czy w
danej decyzji oprzeć się na wiedzy czy na wierze! Jedno Iarganom muszę przyznać, że choć ich
teologię uważam za błędną, to jednak potwornie trudne warunki bytowe na ich planecie zaowocowały
rozkwitem miłości społecznej w stopniu dla nas niewyobrażalnym.
Parę słów o tłumaczeniu. Mój angielski jest książkowy i nie zawsze byłem pewien sensu zdania, a
czasami wręcz stawałem przed ścianą (dzięki Aniu za pomoc). Często występujące w tekście
połączenia np. Miłość-Wola, wynikają z innego pola znaczeniowego niż my nadajemy tym słowom.
Miłość-Wola to nie "połączenie" Miłości i Woli tylko Miłość obdarzona wolą, lub Wola obdarzona miłością, na danej płaszczyźnie są one nierozdzielne. Słowa takie jak moc, siła, potęga, albo tworzenie,
stwarzanie, kreacja, stosowałem zamiennie bo i tak rozróżnienie ich aspektów na tym etapie analizy
jest niemożliwe. Starałem się tłumaczyć raczej dosłownie niż poprawnie stylistycznie, toteż proszę mi
wybaczyć ewidentną momentami chropowatość tekstu.
Wielką tajemnicą jest użyta prze Iargan terminologia. Jest w tej teologii Bóg Ojciec, Jezus, Duch
Święty, Słowo, Lucyfer, Szatan i wiele innych znanych z nauki katechizmu. Mimo, że mechanizm powstania i ewolucji świata jest podobny do teologii katolickiej, nie jestem pewien, czy oni próbują naszą
terminologię dostosować do ich schematu, czy też pokazują, że terminologia jest uniwersalna dla
całego Wszechświata, a jedynie my niewłaściwie pojmujemy wiedzę o stworzeniu. Proszę o tej dwuznaczności pamiętać przy lekturze, i nie ulegać irytacji przy pierwszej napotkanej "niezgodności". A tak
na marginesie, ta lektura dla młodego człowieka jest bardzo, bardzo trudna.
Kiedy trzeba określić nienazwane i niewyobrażalne, przed problemem stajemy nie tylko my. Cały
pierwszy rozdział iargańskiej opowieści to usiłowanie "uchwycenia" tego co było zanim zaczął się czas i
przestrzeń. Nasze biblijne JAM JEST, KTÓRY JEST dobrze oddaje ten problem - Bóg mówiąc o Sobie
nie używa czasu przeszłego, nie mówi o istnieniu - Bóg JEST. Iarganie w zasadzie nie używają określenia Bóg, używają "określeń" Boga i pokazują, że wszystkie one są bez sensu. Jest 'wszystko' i jest 'nic'.
Nic jest wszystkim i nie trwa, bo nie ma jeszcze czasu, ani nie ma czegoś takiego jak miejsce. Ich
podejście wydaje się z jednej strony bezowocne, a z drugiej o niebo lepsze od metafizyki, bo pokazuje
ułomność i ograniczoność naszego rozumu. Ale to Wszystko-Nic 'raz' przejawiło wolę i 'uległo zmianie',
i tak się zaczęło. W tym momencie pojawia się rozróżnienie nieskończoności i nieograniczoności;
dopóki mówimy o nieskończoności nic nie można określić, gdy pojawia się nieograniczoność pojawia
się określoność i gradacja. To co nieskończone określamy jako ABSOLUT, a przemianę do nieograniczonego jako STWORZENIE. To co uległo przemianie a zarazem ograniczeniu to świadomość, a mechanizm tego procesu w fizyce określamy jako interferencję. W ten sposób powstały "w jednej chwili"
materia, energia, wymiary przestrzeni i czas. Jednak nadal 'wszystko' było równoważne 'nic', bo suma
całości musiała pozostać niezmienna. Możliwe to było przez zaistnienie przeciwieństw: miłość nie
mogła istnieć bez nienawiści, czas bez anty-czasu, przestrzeń bez anty-przestrzeni. Stworzenie miało
Cel, a określało go Słowo. Na początku było Słowo.
Jak pamiętamy z lektury Biblii niebo zaludnia cała hierarchia bytów: Archaniołowie, Aniołowie, Cherubini, Serafini, Potęgi, Panowania, Moce, Trony i inni. Drugi iargański rozdział mówi jak doszło do powstania pierwszych "dziesiątek tysięcy". Miłość jest tak ważna, że to wzbudzające grozę stworzenie
wszechświata jest tylko środkiem do otrzymania jej. Rzeczywiste stwarzanie to samoprzekształcenie
jaźni-świadomości przez miłość. Ograniczenie utrzymywało się, aż WSZECH-świadomość przemieniła
się w ograniczoną materię i stworzony czas, które już zawierały w sobie cel i przez to zgromadzoną
materię-świadomość. Jakaż to siła spowodowała, że moc stwórcza zrodziła życie, które jest stwórcze w
materii? To emocje, to one sprawiają, że kochamy lub nienawidzimy. Ale WSZECH-świadomość była
niepodzielna, a dla miłości, jak również nienawiści, przynajmniej jeden partner jest potrzebny i co
więcej, miłość potrzebuje rozróżnienia między egoizmem a altruizmem. Jaźń nieskończoności - zawierała wieloraką bezgraniczną i nieokreśloną tożsamość, która istniała dzięki przeciwieństwom, i opiszemy
ją jako dziesiątki tysięcy - pary osobowości z absolutnie przeciwnymi indywidualnymi celami i charakterami. Przeciwieństwa się nie przyciągają tylko odpychają i uniemożliwiają pogodzenie, dlatego by
doszło do zgody, by wybór mógł pochodzić z serca musiało dojść do zapomnienia poprzez rozproszenie pamięci. Ale rozproszenie świadomości spowodowało bezsilność dziesiątek tysięcy. Dwoistość
Słowa i Ducha jest trudna do zgłębienia; z jednej strony prowadzi do możliwości istnienia tego co nazywamy złem, a z drugiej jest jednoznacznie i nieodwołalnie nakierowana na dobro. Oryginalna pre-istota
była podobna do tych dziesiątek tysięcy, ale przez nieodwołalność ograniczenia TO zawsze będzie
nieskończone i jako takie nigdy nie stanie się indywidualnym, co oznacza, że oryginalny dualistyczny
cel miłości, przemienił się przez siłę ducha w bezosobową "zasadę miłości" - kochającą, ale nie siebie,
tylko swoje odbicia, odwzorowania. Ale i odbicie, jak wiemy może odbijać miłość na siebie lub na innych, miłość może być altruistyczna i egoistyczna.
Trzeci rozdział zaczyna się od zdania: Toteż, na specjalnie stworzonym ciele niebieskim krótko po
ograniczeniu, powstały dziesiątki tysięcy potężnych bogów, wszyscy z ciałami materialnymi. Ich potęga
pochodziła z niewyobrażalnej liczby twórczych sił i talentów, ale mieli czystą jaźń tożsamości. Nie
wiedzieli kim byli i skąd się wzięli. Nasze wyobrażenie jak to mogło być w niebie przed powstaniem
znanego nam wszechświata i ludzi, doznaje potężnego wstrząsu. Pełna wolność i swoboda działania
doprowadziły do tego, że dziesiątki tysięcy par przeciwstawnych charakterów zmieniło się w dziesiątek
tysięcy altruistów i jednego egoistę - Lucyfera, przy czym należy pamiętać, że był to okres gdy grzech
jeszcze nie istniał. Ale Lucyfer uzyskał swą wiedzę i moc przez rządy egoisty, a dziesiątki tysięcy czyli
Archaniołowie uzyskali ją od Ojca. On czekał na odpowiedni 'organizm', na takie odbicie (odwzorowanie), aby mógł się zamanifestować, innymi słowy, czekał aż dziesiątki tysięcy udoskonaliły swą
siłę miłości i osiągnęły wewnętrzną jednomyślność. Ich absolutne siły i talenty czyniły je bytem,
WSZECH-duszą Boga. Dusza to środek odbijający (lustro, medium). JA JESTEM - to biblijna definicja
Boga, która kładzie równy nacisk na oba słowa; słowo JA jest triumfalnym odkryciem osiągnięcia pierwszego celu. Zupełnie niemożliwe stało się rzeczywistością: nieokreślona i bezgraniczna CAŁAświadomość zmieniła się do jednej unikalnej i cudownej Jaźni. Słowo JESTEM, znaczy naprawdę
istniejący. Ojciec nie manifestuje Siebie bezpośrednio, ale przez wszechobejmującą jaźń Archaniołów,
rzeczywisty "byt" Boga. Jest zupełnie zależny w Swej świętości od jednostek które dosłownie noszą Go
na swych rękach, ale On je o nic nie prosi, nie przedsiębierze niczego i nie wydaje żadnych poleceń.
Jest wiecznym źródłem wewnętrznego ciepła które promieniuje miłość, bez końca, i czeka.
Rozdział czwarty zaczyna się od podsumowania trzech pierwszych: Uniwersalna materia to przemiana WSZECH-świadomości i ma tożsamość Stwórcy. Materia to nic innego niż "stężała" świadomość
Stwórcy. Materia to coś więcej niż proch pod naszymi stopami, to pierwsze pokolenie Boga. Ojciec
znowu był sam. By kochać potrzebował partnera, ale stworzenie Go wymagało przypadku, bo prawdziwie kochać możemy tylko to co jest nieprzewidywalne. Przypadek pojawia się, gdy znając przyszłość
komuś lub czemuś pozwalamy zadecydować o wyborze. Materia rzucona jak miriady kostek do gry utworzyła galaktyki, gwiazdy i planety, a w tym i takie, które potrafiły podtrzymać życie. Wszystkie
zwierzęta i rośliny w raju, łącznie z człowiekiem, były dzieleniem i reorganizacją WSZYSTKIEGO i dlatego miały tożsamość Stwórcy. Tylko jedna Osoba w Ojcu jest podzielna, połączenie Archaniołów, byt
Boga. Podział jest możliwy przez rozpoczęcie z bezosobowymi i bezwiednymi komponentami świadomości, jednej świadomości, które były chwilowo "pożyczone" poza świadomość oryginalną bez zmieniania w niej czegokolwiek. I tak dusza Ziemi została utworzona przez kombinację pewnej konfiguracji sił,
talentów i charakterystyk. Jahwe, to Bóg zielonej Ziemi (albo Bóg życia). Z tą schematyczną definicją
zaczyna się najbardziej nieprawdopodobna faza procesu tworzenia człowieka: podczas gdy Ziemia
była jeszcze samotna i zanim ukazało się pierwsze życie, zgodnie ze Słowem, przybyli na Ziemię bogowie, by żyć swobodnie i stać się świadomymi siebie. Byli prawdziwymi bogami, cząstkami Całej
świadomości, toteż świadomością pierwszej generacji, i na pewno nie byli ludźmi. Bogowie mają
tożsamość pierwszego pokolenia, oni są duchem, który staje się ciałem, a z człowiekiem jest odwrotnie, duch jest stwarzany od ciała. Z czasem gdy pojawił się człowiek bogowie upodobali sobie nawet
jego córki...
Błędem jest myśleć, że człowiek rozwinął się od zwierzęcia. Zwieńczeniem rozwoju było inteligentne
zwierzę, które było prawie takie samo jak człowiek, poza jego wyrazem twarzy, ale tak naprawdę inteligentne zwierzę NIGDY nie może stać się prawdziwym człowiekiem. Boski talent, czyli składnik absolutnej świadomości, był zasadzony do ciała-jaźni inteligentnego zwierzęcia, a z nim niezniszczalna
(ponadczasowa) moc odbijania, czyli indywidualna dusza. Mówiąc w paru słowach, ostatnie rozproszenie bogów, wymiar człowieka, był najmniejszą cząstką świadomości Boga (aniołem), noszącą cząstkę
świadomości Szatana (demona). Dla kontrastu, człowiek jest demonem noszącym cząstkę świadomości Boga. Jego wzrost, jego rozwój to mieszanie i kompletacja boskich talentów jakie otrzymał przy
urodzeniu. Talent pojedynczego człowieka rozkwita gdy zaczyna współgrać harmonicznie z Boskimi talentami innych ludzi. Wszystkie Boskie talenty powinny po rozwinięciu skompletować się by stać się
partnerem Ojca, ale jak to osiągnąć gdy każdy chce czego innego? Ta sama sytuacja istniała w ABSOLUCIE; każdy tam chciał czegoś innego i dlatego nic się nie zdarzyło. Cała ludzka wiedza pozostaje
w granicach obwodu zamkniętego świadomości Ziemi, zgodnie z prawem zachowania. Mieszkamy we
wspaniałym odosobnieniu, wykluczeni z reszty wszechświata. Obok naszej materialnej pamięci każdy
człowiek ma niematerialną i nieomylną pamięć, która mieści się w naszym wibracyjnym duplikacie,
dokładnej kopii naszego ciała (odbitej w 'niematerialnej' energii). Staje się ona już teraz dostępna
wszystkim zmarłym wraz ze wzrostem świadomości jedności, łącznie z pamięcią Ziemi. Zmarli "przetrawiają" swoje życie i kompletują nie tylko wiedzę ale i talenty - rodzi się Duch Człowieczy. Kompletacja nastąpi gdy liczba się dopełni, a to oznacza odejście ostatniego pokolenia razem...(katastrofy)
Ludzkość nie jest jeszcze kompletna, jesteśmy drugą generacją Archaniołow w miniaturze, bytami
rozwijającego się nowego Boga. W całkowitej wolności pierwsze nasze wybory to między posłuszeństwem i nieposłuszeństwem; potem przychodzi rozróżnienie tego co jest dobrem, a co złem; w końcu
rozumiemy, że wszystko jest miłością: altruistyczną lub egoistyczną. Istotą grzechu pierworodnego było
nieposłuszeństwo (bez wnikania co było zakazane), a przeklęty został nie człowiek tylko ziemia, z którą
musiał walczyć o przeżycie. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni: człowiek wyrósł na twardziela o sztywnym karku. Nazywają nas rasą, która sama jest swoim szefem. Gdyby poziom samolubności stał się
odpowiednio wysoki Szatan mógłby nas przygnieść tak jak zrobił to Lucyfer z pierwszym pokoleniem
Archaniołów w okresie ich pobłażania sobie, lecz wtedy zachwiana by była wolna wola. Syn również nie
mógł przyjść jako król, bo mieliśmy za małą polaryzację (nie byliśmy zdecydowanymi altruistami). W tej
sytuacji Ojciec podjął decyzję o dwóch interwencjach: raz gdy doprowadził do powstania narodu
wybranego jako warunków, w których Syn mógł normalnie żyć. A drugi raz, gdy pozwoli na powtórne
przyjście Syna, bo gdy Szatan zacznie odbierać należne mu nasze niegodziwości, Syn musi go
zablokować - w przeciwnym razie nikt z żywych nie uratowałby się. Szatan musi się wcielić na Ziemi,
ale bez pomocy Syna nikt z nas nie przetrzymałby okresy oczyszczenia.
Cały siódmy rozdział poświęcony jest zakończeniu ludzkości. Wszystkie rozważania są prowadzone
poniekąd teoretycznie, bo Ziemia jest planetą trochę innego typu niż Iarga i proces będzie przebiegał
zgodnie z typem planety (to nie jest proroctwo tylko wiedza o zakończeniu ludzkości na innych planetach naszego typu). Oszacowania cyfrowe niepokojąco korelują z opowieściami Biblijnymi - liczba
144.000 jest liczbą rzeczywistą a nie symboliczną, choć należy ją rozumieć inaczej. Wiemy ponad
wszelką wątpliwość, że Szatan wcieli się osobiście, bo chociaż rządził na Ziemi przez ostatnie 2000 lat,
to teraz ma nadejść tysiącletnia era rządów Syna, a rozdzielenie ludzkości czyli polaryzacja musi
nastąpić wcześniej, i to w najbliższym czasie. To szaleństwa bandy Szatana doprowadzą do polaryzacji. Zakończenie ludzkości w naszym wypadku pokrywa się z końcem czasu, zwykle wywoływane jest
przez katastrofy, które fizycznie kończą ludzkość planety. Na Ziemi w związku z tym będziemy mieli
dwa zmartwychwstania: małe i duże; małe wiąże się z przejściem z trzeciej do czwartej gęstości a
duże, z kompletacją i pogodzeniem. W erze rządów Syna nadal będzie istniało niebezpieczeństwo
zdrady Jezusa, i będzie o wiele subtelniejsze: przy całej dobrej woli trzeba będzie wybierać między
duchem współpracy i duchem indywidualizmu. Życie w tym świecie będzie cudownie proste co nie
znaczy że łatwe. Zmarli będą nam kibicować z bliska, i największe poświęcenia będzie nam łatwiej
przez to znosić. Po dużym zmartwychwstaniu będziemy bogami, "miniaturkami" Archaniołów.
Koniec ludzkości zwykle wiąże się z przeniesieniem na inną planetę, bo ludzkość zyskuje ciała o innych właściwościach, ale najważniejszy jest fakt nieświadomości w czasie przejścia, bo to w głębi
serca człowieka dokonuje się wybór dalszej drogi. Wybór jest samo-osądem. Nie jest ważne jakie
popełniłeś "grzechy", ważne czy wybierasz dla Jezusa czy dla Szatana, przy czym co wybierze nasze
wewnętrzne, prawdziwe 'ja' wcale nie jest takie oczywiste. Rozdział ósmy nie zawiera opisu tego co
stanie się na Ziemi, tylko jak przebiega Kompletacja i Pojednanie na planetach tego typu: sami sobie
szefem. Walka (duchowa) w tym okresie jest o tyle trudna, że zmagają się 'niekompletni' ludzie z inteligentnymi zwierzętami. Takie zwierzę wygląda jak człowiek ale de facto nie jest człowiekiem - posiadł
je i manipuluje nim Szatan. Banda Szatana jest inteligentna i nie ma skrupułów moralnych. Ciała
ludzkie to ciała bogów, wola jest nieugięta by trwać przy Jezusie, ale stare nawyki siedzą w duszy
człowieka (przypomnijmy sobie Dyzmę - dobrego łotra, który znalazł się w Raju; on jeszcze musi stać
się święty). Piętą Achillesową ludzkości jest seks, dobre jedzenie i lenistwo. Ludzie już są nieśmiertelni
ale wszystkie swoje złe nawyki muszą spłacić Szatanowi-oprawcy duchowemu, muszą wręcz nauczyć
się kochać katów. To jest "boski czyściec". W tej nowej sytuacji prawdziwymi przywódcami zostają podwładne kobiety, bo to one są delikatniejsze i łatwiej przychodzi im kochać 'szefa'. Kiedy już nic nie
będziemy winni Szatanowi wszystko zakończy się kolapsem - Szatan z jego nie-ludźmi zapadnie się "w
nicość", do czarnej dziury gdzie nie istnieje czas ani przestrzeń. I cały czas gdzieś w podświadomości
kołacze pytanie: dlaczego i Bóg i człowiek musiał cierpieć? Kompletacja i Pojednanie opisane są
również w Apokalipsie, dlatego warto ją czytać równocześnie.
Nowa planeta która wyłoni się po kolapsie Szatana z jego bandą będzie na początku świadkiem
dwóch wielkich zdarzeń, pojednania i zaślubin. Najpierw zobaczymy wielu, bardzo wielu ludzi, kobiety i
mężczyzn, których rozpoznamy jako siebie samych. Łuski spadną z naszych oczu gdy uświadomimy
sobie, że to ten sam boski rdzeń żył w tych postaciach i, że ból który często zadawaliśmy innym
zadawaliśmy samym sobie w ten sposób pobierając nauki. Pojednanie jest połączeniem 'rozdzielonych
połówek' ludzkich. Ale potem to samo stanie się z całą ludzkością, gdy nieodwołalnym aktem woli
wynikającym z miłości każdy z bogów dokona połączenia z Synem. Po uroczystości udoskonalony Syn
Człowieczy napełni te osobowości jego wszechmocną siłą-miłości i ludzkość zostanie Uzupełniona
(Skompletowana). Nowy Bóg zostanie stworzony przez połączenie (konwergencję) trzech Ludzi: Syna,
Ducha Prawdy i jednomyślności w woli-miłości tej drugiej generacji archaniołów: Chrystusa. Od tej
chwili wszyscy zamanifestują się w Jednej, wszech-obejmującej samo-samoświadomości Syna
Człowieczego. Jednak to nie koniec integracji. Teraz rozpocznie się wejście naszej kolektywnej świadomości-wiedzy w kosmiczną świadomość-wiedzę i łączenie z innymi uzupełnionymi kosmicznymi
rasami. I znowu niespodziewanie dla samych siebie odkryjemy, że i tam żyło nasze 'drugie ja'. Ale
zanim połączymy się z nimi zbudujemy Nową Ziemię gdzie odtworzymy całość naszych ludzkich
dokonań, naszą "wizytówkę", która jest naszym innym 'ja' (to co robisz stanowi, że jesteś tym kim
jesteś). Na zakończenie rozdziału ciekawostka: czy wiesz, że ulubionym działaniem aniołów jest
chóralny śpiew?...
Porównanie ras z nieprzeliczonych planet, które podtrzymują życie pozwala je z grubsza podzielić na
trzy rodzaje: rasy karłowate z zamkniętym cyklem rozwojowym, pod bezpośrednim prowadzeniem
przez Pana. Drugie to bardzo powszechne rasy o kierownictwie pośrednim czyli rasy u których cykl rozwojowy jest zamknięty ale Upadek opóźniony - do nich zalicza się właśnie Iarga. W końcu rasy typu
'sami sobie szefem', czyli rasy bez Bożego kierownictwa, rasy takie jak Ziemia gdzie wcześniej czy
później dochodzi do Upadku. My jesteśmy tym trzecim typem rasy, której Upadkowi poświęcona jest
większość książki, dlatego w tym rozdziale opisano rasy karłowate będące rasami prostymi, chciałoby
się powiedzieć prymitywnymi, ale one są dziecinne w tym najlepszym tego słowa znaczeniu. Bóg
mieszka z nimi. Szczegółowy opis typu rasy i cech szczególnych kolejnych etapów rozwoju, pozwala
zrozumieć na czym polega istota przemiany jaka musi zajść w człowieku gdy rozwija się, dorasta, a w
końcu dojrzewa do tego by mógł być nazwany synem Bożym.
Rozdział jedenasty jest poświęcony naszej Ziemi a właściwie jej wyjątkowości. Z powodu splotu
różnych czynników nasz rozwój jest nietypowy i wymagał specjalnych Boskich interwencji. Nie dość, że
musiało ich być kilka to jeszcze interwencja Boska wymagała nie tyle Ducha naszej Ziemi co Ducha
wszystkich innych kosmicznych ras. Ten Duch sprawił, że z jednej strony wcielenie Jezusa jest
wyjątkowe względem całego Kosmosu to jeszcze my mamy względem tego Kosmicznego Ducha
swoiste zobowiązanie. Nasz rozwój (wbrew temu co się na Ziemi uważa) nie jest nieograniczony - my
przez tą interwencję nabyliśmy całkiem konkretne zobowiązania, które mamy "względem wszystkich".
(Iarganie milczą gdy się ich pyta o nasz "dług".) Istotą działania Ducha Prawdy jest przekazanie wiedzy
do naszych serc, wiedzy o Stadium Końcowym. Ten, kto ma "bezpośrednie stosunki" z Bogiem jest
przez Niego prowadzony i znajduje się pod Jego opieką; w związku z tym materiały Iargan mogą być
postrzegane jak samospełniające się proroctwo: ten kto przyjmuje je do wiadomości i wprowadza w
życie, wchodzi pod Bożą Opiekę.
Ostatni rozdział, czyli dodatek ideowy, to opis stworzenia świata dokonany językiem fizyki. To zadziwiające, ale Iarganie twierdzą, że kontemplowanie modelu typu 'rzeźba z metalu i tworzyw' wielkości
kilkuset metrów, pomaga wytworzyć sobie konkretne fizyczne intuicje, które łączą naukę z wiarą. Kontemplowanie modelu może być porównane z kontemplowaniem Mandali Życia.
Poglądy Iargan z jednej strony są bardzo typowe, a z drugiej są czymś zupełnie wyjątkowym na tle
innych przekazów. Wyjątkowy jest ich stosunek do Jezusa jako do tego wcielenia Boga, które cierpiało
za cały Wszechświat. Oni wiedzą, że bez wyjątkowej interwencji Boga Ojca do wcielenia nie mogłoby
dojść, bo Ziemia już Upadła i jej los był przesądzony. Z drugiej strony stając się obiektem aż takiej pomocy poniekąd odsłoniliśmy naszą wyjątkowość. Pod każdym innym względem i Iarganie i my jesteśmy
(według nich) zupełnie przeciętni.
Tyle, jeżeli chodzi o "typowe" poglądy kosmitów o Bogu - jednak to nie koniec jeżeli idzie o prezentację ich poglądów, bo temat jest tak nowy i niezwykły, że wielu nie wie co o tym myśleć. Dlatego proponuję lekturę iargańskiej opowieści rozpocząć od komentarza tłumacza, który znajduje się na końcu
książki.