kupon na niepytanie - Gimnazjum nr 16 w Częstochowie
Transkrypt
kupon na niepytanie - Gimnazjum nr 16 w Częstochowie
październik 2013 nr 1 (52) W tym numerze: Wywiad z panią Anną Sokołowską str. 3 Galeria grozy str. 5 Z fizyką za pan brat str. 5 Nasza dzielnica — Fitness Club CALYPSO str. 6 Warto przeczytać str. 8 Okiem pierwszoklasisty str. 9 Byliśmy — widzieliśmy str.10 A jedna z nich to… PIŁA KUPON NA NIEPYTANIE Ważny do 16 października 2013 r. WAśNY DO DNIA 5 LISTOPADA 200 4 OSTATNIA DESKA RATUNKU rys. Karolina Kowalska i Alicja Koziak kl. I d Oj! Nie będzie łatwo naszym pierwszakom! Zestaw tegorocznych wychowawców jest iście szatański! Dla czytelników „Szkołowiska”, tradycyjnie już, przygotowaliśmy jesienną niespodziankę — kupon uprawniający do zwolnienia z odpowiedzi na dowolnej lekcji. Skorzystaj z okazji. Taka gratka zdarza się tylko raz w roku! Redakcja gazety Fotomigawki z życia szkoły W maju nasza gazeta po raz pierwszy uczestniczyła w Konkursie Regionalnym na „Szkolną Gazetę z Dodatkiem Ekologicznym” organizowanym przez LOP w Częstochowie, Tygodnik Regionalny „Gazeta Częstochowska” oraz Gimnazjum nr 5. Mimo braku doświadczenia w tej dziedzinie zajęliśmy III miejsce w kategorii „gimnazja”. Pomimo pozorów, w naszej szkole jest wielu utalentowanych uczniów. Największe zainteresowanie wzbudza sport, ale wielu z nas pasjonuje także muzyka, taniec, gra na instrumentach. Uczniowie naszej szkoły uczęszczają też na zajęcia z plastyki czy jazdę konną. Niektórzy pasjonują się nauką wielu języków obcych. Zadałyśmy kilka pytań naszej koleżance z klasy III Klaudii Krygier na temat jej zainteresowania siatkówką. - Dlaczego akurat siatkówka? - Ponieważ siatkówka to piękny sport. Dużo się dzieje i ten sport wymaga dużo cierpliwości, bo tak z dnia na dzień nie da się opanować siatkówki. Trzeba długo i bardzo ciężko pracować na treningach, żeby osiągnąć jakieś efekty. Może nie za każdym razem wszystko wychodzi idealnie, ale trzeba się starać, a będzie coraz lepiej. Z każdym odbiciem, z każdym atakiem, z każdym serwem doskonalimy swoją technikę i jeśli tylko bardzo chcemy i ciężko pracujemy nad tym, to osiągniemy sukces. - Jak długo już trenujesz i jak to się wszystko zaczęło? - Kiedy byłyśmy w czwartej klasie podstawówki, podszedł do nas nauczyciel w-fu i zapytał, czy chciałybyśmy grać w siatkówkę. Pomyślałyśmy: czemu nie? Na początku to nie była jakaś profesjonalna gra, tylko zwykłe SKS-y w szkole. Wyniki też nie były rewelacyjne (śmiech), ale ja się wcale nie zrażałam, po prostu chciałam zabić wolny czas. Z czasem granie w siatkę stało moim hobby. Kiedy miałam już kończyć szóstą klasę, po trzech latach gry, pan zaproponował mi granie w klubie. Stwierdziłam, że muszę spróbować swoich 2 Szkołowisko sił. No i zakochałam się w tym sporcie, coraz bardziej zaczęło mnie to kręcić. Starałam się ze wszystkich sił, żeby grać jak najlepiej umiem. - Czy wiążesz z tym hobby jakieś życiowe plany? - Zawsze wiązałam plany ze sportem. A siatkówka to było moje marzenie. Zostać trenerem lub nauczycielką w-fu, grać, trenować… Niestety, pojawiły się problemy z kolanami i musiałam chwilowo przestać chodzić na treningi. Jednak mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a ja będę mogła nadal się rozwijać i zarażać innych miłością do mojej ukochanej dyscypliny. Julia Błachowicz i Klaudia Wilk kl. III d - Wiemy, że powinnyśmy rozpocząć rozmowę od pytania o Pani pracę zawodową. Jednak tym razem postanowiłyśmy zrobić wyjątek. Najbardziej fascynującą wszystkie dziewczyny naszej szkoły sprawą są Pani niebotycznych rozmiarów obcasy. Prosimy o parę słów na ten temat. - Obcasy lubię od zawsze. Nauczyłam się na nich chodzić, kiedy miałam 15-16 lat, czyli będąc w waszym wieku. A kiedy już je założyłam... pokochałam! Nie wyobrażam sobie bez nich życia (śmiech). Mam obcasy chyba o każdej możliwej wysokości – niższe i wyższe, i cieńsze, i grubsze. Ogólnie mówiąc, bardzo lubię buty i mam ich całkiem sporo. Myślę, że wpływ na tę pasję ma fakt, że kiedyś współpracowałam z włoską firmą, która sprzedawała w Polsce swoje wyroby, a ja robiłam im pokazy mody. To wtedy „zakręciłam się” na ich punkcie. Zazwyczaj po takich pokazach dostawałam włoskie szpilki w bardzo niskich cenach lub wręcz za darmo. Lubię wysokie obuwie również dlatego, że nie jestem zbyt wysoka, a one nie tylko sprawiają, że czuję się wyższa, ale wysmuklają moją sylwetkę i wtedy czuję się o wiele bardziej kobieco. Ostatnio zorientowałam się, że jedynym moim płaskim obuwiem są tylko buty sportowe. Nawet idąc rano do sklepu, noszę dres i szpilki, bo po prostu nie mam obuwia typu płaskie „balerinki” (śmiech). Inną sprawą jest też prowadzenie samochodu, którym po prostu nie umiem kierować w płaskim obuwiu. Tak przyzwyczaiłam do nich swoje nogi, że nie wyobrażam sobie życia bez szpilek! - Dla wielu z nas jest Pani uosobieniem wdzięku i elegancji. Skąd pomysły na takie kreacje? Czy moda to również Pani pasja? - Jest mi bardzo miło słyszeć o sobie taką opinię. Moda również należy do moich pasji. Zawsze nią była. Natomiast ja po prostu lubię ładnie wyglądać. Dlatego kiedy myślę, jak mam się ubrać, nie patrzę na to jedynie pod względem praktycznym, ale też estetycznym. Nie jestem taką osobą, która ślepo podąża za modą. Uważam, że tragiczne jest, kiedy ktoś ubiera się w coś modnego, jednocześnie zdając sobie sprawę, że zupełnie ten strój do niego nie pasuje. Kiedy ładnie wyglądam, lepiej się czuję. Jest to miłe dla osób, które na mnie patrzą, ale również dla mnie, jako kobiety. Myślę, że wyniosłam to z domu, ponieważ moja mama jest taką... „kobiecą kobietką” (śmiech). Zawsze nosiła obcasy, spódnicę. Nawet bez okazji miała ułożoną fryzurę, makijaż, elegancką sukienkę... Myślę, że z niej przeszło to również na mnie. - Czy zawsze była Pani tak barwną, roześmianą osobą? - Bardzo lubię kolory. Rzeczywiście, miałam taki moment w życiu, że ubierałam się na czarno, ale wydaje mi się, że każdy ma taki okres. Nie było to związane z jakimś smutkiem, rozterkami czy melancholią. Po prostu bardzo mi się to wów- fot. Z uroczą nauczycielką j. angielskiego, Panią Anną Sokołowską, rozmawiały uczennice III c – Marta Bramora i Karolina Wąs. czas podobało. Jednak minął już ten moment i chyba zupełnie przesyciłam się swoim widokiem wyłącznie w czerni. Mój obecny kolorowy styl ubierania się na pewno jest związany z moim charakterem, ponieważ jestem wesołą, bardzo pozytywnie nastawioną do świata osobą – moja szklanka zawsze jest do połowy pełna! - Nasze kolejne pytanie dotyczy problemu, z jakim borykają się uczniowie klas trzecich. Czy będąc w ich wieku miała Pani pomysł na siebie? Czy już wtedy wiedziała Pani, że najlepszym rozwiązaniem będzie właśnie filologia angielska? - Szczerze mówiąc, w momencie, kiedy ja kończyłam szkoły, szkolnictwo wyglądało trochę inaczej. Nie było wtedy gimnazjum. Nauka w szkole podstawowej trwała 8 lat, a w liceum 4. Mając 16 lat, nie zadawaliśmy sobie takiego pytania, ponieważ mieliśmy czas do końca liceum, żeby dokonać wyboru. Natomiast muszę powiedzieć, że w wieku 15- 16 lat już uczyłam się języka angielskiego. Sama, nabierając doświadczenia podczas wyjazdów za granicę, wiedziałam, że na pewno w przyszłości będę miała coś wspólnego właśnie z tym językiem. Nie od razu miałam zamiar zostać nauczycielką tego angielskiego, ale wiedziałam, że na pewno się z nim nie rozstanę i będę go używać m. in. do poznawania świata czy innych ludzi. Wydaje mi się również, że wy w tym wieku powinniście pokierować się swoimi zainteresowaniami, a na podjęcie decyzji o dalszej edukacji macie jeszcze czas w trakcie szkoły średniej. - Na pewno część uczniów, wybierając szkołę średnią, weźmie pod uwagę języki obce. Co powinni wybrać ci, którzy podobnie jak Pani mają zdolności językowe i chcieliby w przyszłości je rozwijać? - Zdecydowanie powinni wybrać jakąś klasę profilowaną. Taką, w której będzie jak najwięcej godzin języka obcego. Jednak bez wyjazdów, czyli kontaktu z „żywym” językiem trudno jest się go nauczyć. Natomiast niezbędne dla mnie jest używanie języka w życiu codziennym: przestawienie języka w telefonie, języka konta na facebooku czy też oglądanie zagranicznych filmów bez polskiego lektora/napisów cd. na str. 4 październik 2013 nr 1 (52) 3 (o czym zawsze przypominam swoim uczniom!) Można również kupować książki w językach oryginalnych, a nie tłumaczone na język polski. Takie książki mają również wersje uproszczone, zw. „readers'y”. W dzisiejszych czasach jest na prawdę wiele możliwości na opanowanie języka obcego. - Jest Pani jedną z nauczycielek darzonych przez uczniów największą sympatią. Podejrzewamy, że trudno jest być konsekwentną, jednocześnie budząc wśród uczniów tak pozytywne emocje. Jaki jest Pani przepis na sukces? - Na sukces? (śmiech) Po prostu traktuję was jak ludzi. Mam świadomość, że każdy z was jest młodym człowiekiem, coś sobą reprezentujecie, macie jakieś zainteresowania, które pragniecie rozwijać poprzez naukę. Wychodzę z założenia, że nie tylko ja was uczę, ale również sama mogę się wielu rzeczy nauczyć od was. Jesteście zupełnie innym pokoleniem, urodziliście się w innych czasach i często na pytania, które pojawiły się wraz z postępem, to właśnie wy znacie odpowiedź. Myślę, że podstawą w naszej relacji jest wzajemny szacunek oraz rozumienie pojęcia „człowieczeństwa”. Chodzi o to, że nie tylko ja traktuję was jak ludzi, ale wy również macie takie podejście do mojej osoby. Ja też jestem normalnym człowiekiem, też mam rodzinę, jestem czyjąś siostrą, córką, również mam zainteresowania i wtedy, kiedy mamy taką świadomość, troszeczkę inaczej wygląda nasza współpraca. - Ostatnio w propozycjach zajęć dodatkowych dla uczniów pojawiły się prowadzone przez Panią zajęcia taneczne. Czy cieszą się zainteresowaniem? Na czym one polegają? - Zainteresowanie zajęciami jest spore i to bardzo mnie cieszy. Jest coś takiego, jak popularna ostatnimi czasy zumba. Są to zajęcia taneczno-ruchowe, czyli połączenie aerobiku z elementami tańca latynoamerykańskiego do bardzo żywej, skocznej muzyki. Jest to bardzo fajna sprawa. Ponieważ przeszłam szkolenie na instruktora tego właśnie tańca, stwierdziłam, że mogę to wykorzystać w swojej pracy. Ja całe życie tańczę. Postanowiłam zaszczepić swoją pasję młodym ludziom, którym zdecydowanie brakuje ruchu i trzeba ich czymś odciągnąć od monitora czy ekranu telewizora. Na ostatnich zajęciach tanecznych w szkole było 17 osób, a to naprawdę dużo. Z czasem okaże się, czy będą to stali uczestnicy zajęć. Myślę, że uczniom zajęcia przypadły do gustu. Zdarza się, że na korytarzach widzę, jak ćwiczą układy taneczne, cieszą się z tego, co robią. Zumba polega na tym, że do każdej piosenki jest inny układ choreograficzny, który trzeba powtarzać, ale wszystko musi zgrać się z muzyką. Myślę, że zajęcia te są dobrym pomysłem na spędzanie wolnego czasu. - I właśnie o to chciałyśmy jeszcze zapytać. Jakie inne zajęcia oprócz tańca lubi Pani wykonywać w wolnym czasie? Czym interesuje się Pani poza szkołą? - Podróżami!!! Wszystkie pieniądze, jakie zbiorę przeznaczam właśnie na poznawanie świata. Mam taki plan na swoje życie, żeby „już na samym końcu” pomyśleć, że praktycznie zwiedziłam cały świat. Jest to trudne do zrealizowania, ponieważ hobby to pochłania mnóstwo pieniędzy, ale stopniowo staram się sprostać mym marzeniom. Dotychczasowym sukcesem jest zwiedzenie wszystkich krajów Europy, wszystkich krajów skandynawskich, a teraz szykuję się na „podbicie” kolejnych kontynen- 4 Szkołowisko tów. Moja noga stała już w Afryce, ale do zwiedzenia pozostaje mi nadal cała Azja, Australia, nie mówiąc już o obu Amerykach. Kolejną pasją jest wspomniana wcześniej moda. Interesuję się również sportem. Grałam m.in. w tenisa, a niedawno, dzięki współpracy z klubem sportowym zrodziło się we mnie zainteresowanie sguash'em. Dużo czytam (w językach oryginalnych, nie czytam książek po polsku), lubię dobre filmy. Poza tym jestem bardzo otwartą i towarzyską osobą, dlatego nie wyobrażam sobie spędzania wolnego czasu bez przyjaciół i rodziny, bez umawiania się na kawę z koleżanką (śmiech), bez wyjścia do jakiegoś klubu czy spaceru. Wydaje mi się, że każdy to lubi. - „Nauczyciel, który nie ma cierpliwości dla swoich uczniów jest tylko człowiekiem” – zgadza się Pani z tym stwierdzeniem? Skąd czerpie Pani siłę i wspomnianą cierpliwość do nauczania swoich podopiecznych? - Zgadzam się. Sama nie wiem, skąd bierze się moja cierpliwość. Jestem naprawdę bardzo cierpliwą osobą, ale to ma związek z tym, o czym wspominałam już wcześniej, że ja widzę w każdym z was człowieka, który może mieć gorszy dzień, być chory, mieć problemy w domu, być zdenerwowanym, może mu ktoś dokuczył, może ma jakieś kompleksy i kiedy wszystko to sobie w głowie powtórzę, to inaczej patrzę na to, co robi uczeń. Nie widzę tylko tego, że źle się zachowuje, ale zastanawiam się nad przyczyną takiego zachowania. Zawsze jest to wynikiem czegoś. Może to być oczywiście kwestia jego charakteru, może to być chwilowe, a równie dobrze może być to spowodowane „burzą” hormonów. Jednak na to składa się wiele czynników, od tego w jakim uczeń mieszka domu, w jakich warunkach się wychowuje, w jakim otoczeniu się znajduje, co robi po lekcjach. Różnica między nami, dorosłymi, a młodzieżą jest taka, że trochę inaczej odbieramy przeciwności losu, a u was taka umiejętność dopiero się kształtuje. Myślę, że i w przypadku mojej cierpliwości wpływ miała mama, rodzice. Mam bardzo cierpliwą mamę, byłą pielęgniarkę, więc to chyba stąd jej umiejętność opanowania. Chorzy ludzie, podobnie jak dzieci, potrzebują bardzo dużo cierpliwości. Swoją cierpliwość na pewno odziedziczyłam właśnie po rodzicach. - Czy na koniec możemy prosić o jakąś radę odnośnie nauki lub dążenia do własnych celów? - W życiu trzeba mieć zawsze marzenia. Nie wszystkie się spełnią... zresztą nie wszystkie są do spełnienia, bo gdyby tak było, to o czym tu marzyć? Na pewno trzeba być sobą i starać się nie ulegać presji otoczenia, choć jesteście w tym wieku bardzo podatni na takie właśnie wpływy innych ludzi i ciągle jeszcze „poszukujecie siebie”. To jest bardzo trudne, aby mimo to być nadal sobą. Myślę też, że nie powinno się do wszystkiego aż tak bardzo poważnie podchodzić, bo szkoda życia (śmiech). Czasami zwykłym uśmiechem możecie zdziałać więcej, niż jakimś ostrym słowem. - Bardzo dziękujemy za sympatyczne spotkanie i poświęcenie nam cennego czasu. Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy będą mieli z lektury tego wywiadu taką przyjemność, jaką my z jego przeprowadzenia. - Ja również dziękuję za rozmowę ☺ Opracował: Mateusz Glen klasa III c Sama już nie wiem… Te czerwone od Prady, a może łososiowe od Versace? Takie dylematy, żeby rano kupić mleko i bułki!!! W codziennym życiu nie myślimy o istnieniu tarcia, przyjmujemy je, jako coś zupełnie oczywistego. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak ważne jest to zjawisko fizyczne. Życie bez tarcia byłoby strasznie skomplikowane, a wręcz niemożliwe. Ludzie żyliby jak na jednym, wielkim lodowisku. Budzilibyśmy się na dywanie lub podłodze, gdyż nie niemożliwością byłoby utrzymanie się na łóżku — spadalibyśmy z niego bezwładnie w każdą noc. Nie moglibyśmy chodzić, siadać, uprawiać sportów. Przedmiot wprawiony w ruch nie zatrzymałby się, chyba że po zderzeniu z innym przedmiotem. Niemożliwe byłoby zrobienie kogla — mogla (straszne!). Na drogach i parkingach dochodziłoby nieustannie do karamboli, gdyż pojazdy nie byłyby w stanie się zatrzymać. Być może odbijałyby się od siebie jak piłki i toczyły w drugą stronę. Płyta CD nie obracałaby się w odtwarzaczu, więc nici z słuchania muzyki. Zero trzymania się z dziewczyną za rękę, głapaździernik 2013 nr 1 (52) skania kota czy korzystania z telefonu lub komputera (!!!) Towary w sklepach spadałyby z półek, wazony z mebli, a talerze ze stołów. Myślę, ż nasze psy i koty cieszyłyby się bardzo, bo jedlibyśmy z nimi na podłodze, a w dodatku prosto z talerzy, bo nie nikt nie byłby w stanie utrzymać w dłoni sztućców. Ale są też jasne punkty tego wyobrażenia: nie ścierałyby się podeszwy butów, a w naszych portfelach pozostałyby pieniądze zaoszczędzone na wymianie opon, klocków hamulcowych itd.. Nie trzeba byłoby tracić czasu na sprzątanie, bo kurz nie zatrzymywałby się na meblach i podłogach. Jednakże, znając pomysłowość i inteligencję ludzi, powstawałyby nowe urządzenia mające choć trochę ułatwić nam życie w tych warunkach. Niewątpliwie zapanowałby ogromny chaos! Oczyma mojej wyobraźni zupełnie nie do ogarnięcia… Mikołaj Strach kl. II b 55 Nasza dzielnica Stradom, miejsce gdzie mieszkamy i uczymy się, nie obfituje w zbyt dużą ilość atrakcji dla młodych ludzi. Owszem, jesteśmy związani z naszą dzielnicą, ale niestety, nie rozpieszcza nas ona miejscami, w których moglibyśmy fajnie spędzić czas wolny od nauki. Zupełnie niedawno pojawiła się ciekawa propozycja na wypełnienie tej luki, a mianowicie Fitness Club „Calypso”. Postanowiliśmy przybliżyć wam to miejsce, bo naszym zdaniem to idealny pomysł na oderwanie się wreszcie od telewizora i zakosztowanie nieco innego ruchu niż tylko ten z dłonią na myszce od komputera… Zatem zapraszamy do relacji z wizyty, którą w klubie złożyli: Zuzia, Milena i Mateusz. - Wiemy, że Wasz klub należy do znanej sieci zwanej Calypso. Chcielibyśmy się dowiedzieć, co wyróżnia tę sieć wśród innych działających w Polsce? - Najważniejszym elementem jest podejście do klienta i świetna atmosfera, która tutaj panuje. W Calypso każdy jest otoczony opieką trenerską od momentu pojawienia się w klubie. Kiedy przychodzi do nas klient, sam sobie wyznacza cel treningowy. Wszystko poprzedzone jest krótkim wywiadem, sporządzamy mu osobisty plan treningowy, a potem nadzorujemy jego przebieg. Klient zawsze może skonsultować się ze swoim trenerem, który opiekuje się jego treningiem, zmienia go średnio co 2 miesiące i cały czas wyznacza nowe cele. Ważne jest, aby ciągle zaskakiwać swój organizm nowym bodźcem, żeby się znudzić ćwiczeniami, gdyż mają nam one sprawiać przyjemność. Karnet OPEN, który tutaj wykupujemy, uprawnia nas nie tylko do wejścia do klubu, ale właśnie do takiej całościowej opieki trenerskiej, porad fizjoterapeuty czy dietetyka. W innych sieciach za wszystko musielibyśmy płacić dodatkowo. Nam zależy na szeroko pojętej popularyzacji kultury fizycznej. Staramy się, jak największą grupę ludzi przekonać do uprawiania sporu. fot. Fitness Club Calypso mieści się niedaleko naszej szkoły. Wystarczy tylko wyjść na ulicę Piastowską i kierować się prosto w stronę cmentarza pod numer 225. Nie sposób go przeoczyć, bo to największy w mieście klub fitness! kiem fizycznym. Opuszczają zajęcia w-fu, a gry czy zabawy zespołowe zastąpili grami komputerowymi. Stąd ten przedział wiekowy wypada u nas słabo – częściej zaglądają tutaj wasi rodzice niż wy, niestety… To zależy także od sezonu. Zimą ćwiczy zdecydowanie mniej nastolatków ze względu na obowiązki szkolne, ale w wakacje to się zmienia na lepsze. Z dorosłymi trend jest zupełnie odwrotny – w lecie przestają ćwiczyć (ogródki piwne, grille, działki, spacery itp.), natomiast zimą, kiedy wszystkie atrakcje się kończą, przychodzą tutaj, aby urozmaicić długie, zimowe wieczory i szlifować formę na nowy sezon. - Czy moglibyśmy się dowiedzieć, jaka jest oferta klubu, jakie zajęcia cieszą się największą popularnością? - W jakim przedziale wiekowym są najczęściej klienci klubu? - Najczęściej odwiedzają nas osoby w wieku 35-40 lat. To jest moment, kiedy zdajemy sobie sprawę, że zaniedbaliśmy swoje zdrowie czy wygląd. Czasami dochodzą do głosu także sprawy zdrowotne i to lekarz „przepisuje” receptę na ruch i ćwiczenia fizyczne. Mamy w klubie również sporą grupę seniorów, którzy na emeryturze mają więcej czasu i mogą go poświęcić na zdrową aktywność fizyczną. - A jak wygląda ta sprawa u ludzi w naszym wieku? - No, na tym polu jest troszeczkę gorzej. Młodzi ludzie często nie przepadają za wysił- 6 Szkołowisko fot. Sala do spinningu. Te zajęcia należą do jednych z najfajniejszych w klubie. Pozwalają spalić dużą ilość kalorii, pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej oraz pięknie ukształtować mięśnie nóg i pośladków. Polecamy piękniejszej części naszych czytelników! - Calypso ma bardzo bogatą ofertę, co też odróżnia nas od innych klubów w Częstochowie. Oferujemy zajęcia dla bardzo różnie zaawansowanych ruchowo klientów: od bardzo delikatnych ćwiczeń do ciężkich, wysiłkowych, wymagających już jakiegoś stażu treningowego. Zimą najpopularniejszy jest spinning, czyli zajęcia na rowerach stacjonarnych. Obecnie jazda na rowerze w terenie jest bardzo modna. W momencie, kiedy na dworze zaczyna być zimno i nieprzyjemnie, można się przenieść do sali. Zajęcia prowadzone są w grupie, więc istnieje pewna rywalizacja pomiędzy ćwiczącymi, ale wszyscy doskonale się bawią, bo trening odbywa się przy dobrej muzyce, nastrojowych światłach. Swoisty klimat powoduje, że jest to świetna alternatywa dla miłośników dwóch kółek w niepogodę. Kolejne zajęcia, o których chciałbym wspomnieć, to zumba. Ona święci triumfy z tego względu, że jest obecnie bardzo popularyzowana poprzez wszystkie zachodnie teledyski. Wokalistki otaczają się na nich grupą ludzi tańczącą pewien układ choreograficzny, mniej lub bardziej trudny. Wygląda to bardzo atrakcyjnie, bo wszystkie osoby wykonują w zasadzie te same ruchy. Grupa liczy od 15 do 40 osób i i wszyscy starają się nadążyć za prowadzącymi stworzyć jeden, wielki układ choreograficzny. Robi to ogromne wrażenie, dlatego zajęcia zumby cieszą się dużą popularnością. Warto podkreślić, że ćwiczące dziewczyny bardzo się ze sobą zżywają, nawiązują nowe znajomości, przyjaźnie. Często spotykają również po zajęciach. W naszym barze siadają przy kawie, herbacie, żeby ze sobą porozmawiać. Zatem zajęcia te mają jeszcze dodatkowy walor - osoby, które nie znalazły w swoim środowisku przyjaciół czy znajomych, mogą tutaj przyjść, kogoś spotkać, poznać i spędzić miło czas. - A jakie zajęcia są polecane szczególnie dla osób w naszym wieku? - Wy jesteście bardzo młodzi, więc szczyt wydolności jest tuż przed wami. Polecam wszelkiego rodzaju zajęcia ogólnorozwojowe, takie, jakie prowadzą na pewno wasi wuefiści. Oni jednak mają mniejsze możliwości: sala często nie jest dostępna, o wiele mniej sprzętu itp. W klubie jest w zasadzie wszystko, co byśmy sobie mogli wymarzyć. Wyobraźcie sobie: 2 klimatyzowane sale do aerobiku, siłownia z profesjonalnym sprzętem, 2 korty squash, sala do spinningu. Niektóre zajęcia nawet nie wymagają profesjonalnego sprzętu, to najzwyklejsze, fundamentalne ćwiczenia jak przysiady, pompki czy brzuszki. - Czy oprócz ćwiczeń sportowych możemy tu znaleźć inne zabiegi np. relaksacyjne? fot. Instruktorzy Fitness Clubu Calypso przyjęli nas bardzo życzliwie i z ogromną pasją opowiadali o swojej pracy! (od lewej: Łukasz, Milena, Mateusz, Zuzia i Rafał). Szczególnie dziękujemy Rafałowi :) - Tak, jak najbardziej. Polecamy kilkanaście różnego rodzaju masaży. Na początku nastawialiśmy się na masaż typowo sportowy. Z biegiem czasu okazało się, że dużo większe zainteresowanie wywołują masaże relaksacyjne. Natomiast ten najbardziej popularny to masaż bańką chińską (to są podobne bańki, jakie nasi rodzice stawiali nam w dzieciństwie na przeziębienie). Taki zabieg fajnie relaksuje i pobudza krążenie. W cenie karnetu wliczone jest także korzystanie z sauny, co szczególnie odpręża, zwłaszcza po intensywnych ćwiczeniach. W saunie jest cicha i spokojna muzyka, można tu odpocząć przed pójściem do domu. - Czy klienci, którzy przychodzą na ćwiczenia, znajdują jeszcze czas na skorzystanie z tutejszego baru ? - Oczywiście! W naszym barze jest bardzo szeroka oferta, która zaczyna się od kawy, herbaty, a kończy na pełnowartościowych obiadach. Są osoby, które przed lub po treningu wzmacniają się energetycznymi odżywkami. Są też tacy klienci, którzy znajdują czas, aby po zajęciach spotkać się ze znajomymi, wypić kawę, herbatę i porozmawiać. Niektóre osoby przyjeżdżają do Calypso specjalnie po to, żeby część swojej pracy wykonać tutaj, w warunkach klubowych. Przywożą ze sobą laptopa, potrzebne dokumenty i pracują, aby w pewnym momencie przerwać to wszystko, poćwiczyć, wrócić i dokończyć pracę. To jest dla nas sygnał, że wiele osób czuje się tutaj po prostu komfortowo. Mogliby wybrać każde inne miejsce, jakich jest wiele w mieście, ale do nas wracają i to u nas spędzają wolny czas. Tym bardziej nas to cieszy! - Jakie produkty, dania cieszą się największą popularnością wśród ćwiczących? - Na pewno kawa oraz śniadania. Z tego względu, że żyjemy w czasach, kiedy ciągle towarzyszy nam pośpiech, nie zaw cd. str. 8 październik 2013 nr 1 (52) 7 Warto przeczytać! Hej! Mam na imię Natalia i w tym roku szkolnym postaram się godnie zastąpić moją poprzedniczkę, Kalinę Ogoszewską, która już od września jest szczęśliwą uczennicą wymarzonego „Sienkiewicza”. Książki to moja pasja, postaram się was przekonać, że nie jest to tylko wymysł szalonego polonisty, ale naprawdę fajna rozrywka, szczególnie na nadchodzące jesienne wieczory☺ Ostatnio przeczytałam bardzo ciekawą książkę autorstwa Tom’a Harpher’a. „Księga Tajemnic” to thriller z historią w tle. Akcja książki toczy się dwutorowo. Jednym z miejsc jest Monguncja w XXV wieku. Syn bogatego kupca, znany później jako Johann Gutenberg, od najmłodszych lat pragnie zostać złotnikiem. Fascynuje go doskonałość ukryta w metalach szlachetnych. Po tym, jak przybrana siostra pozbawia go majątku po zmarłym ojcu, Johann wyjeżdża, żeby uczyć się sztuki obróbki złota. W końcu nakryty na kradzieży, musi uciekać z rodzinnego miasta. Wiele lat spędza samotnie, wydobywając z rzecznego mułu cenny kruszec. Pewnego dnia ratuje od utonięcia bogatego człowieka. Ten moment ma przełomowe znaczenie w jego życiu. Już wkrótce Gutenberg pozna ludzi, którzy całkowicie zmienią jego świat. A wszystko to będzie go wiodło do wynalezienia rzeczy, która tak bardzo odmieniła nasze dokończenie ze str. 7 sze jesteśmy w stanie przygotować ten najważniejszy posiłek dnia w domu. Wtedy nasz bar służy pomocą. Dużą popularnością cieszą się również świeżo wyciskane soki, zwłaszcza latem. - Czy rodzice, którzy przychodzą do Calypso na jęcia, mogą liczyć na opiekę nad swoimi dziećmi? za- - Oczywiście. Tę opiekę sprawujemy dwutorowo. Zasadnicza sprawa to Kids Club, czyli pokój dla dzieci. Tu pracuje wykwalifikowana opiekunka, która organizuje czas dzieciom: włącza bajki, animuje gry i zabawy. Jest też inny rodzaj zajęć dla dzieci: dwa razy w tygodniu prowadzimy dla nich zumbę oraz tekwondo. Te zajęcia dotyczą nieco starszych dzieci pięcio-, sześcioletnich aż do 15 roku życia. Są to zajęcia kondycyjne dla dziewczynek i chłopców. - Wiemy, że jesteście największym klubem fitness w naszym mieście. Czy możecie poszczycić się obecnością znanych postaci naszego miasta czy dzielnicy? 8 Szkołowisko życie. Drugi wątek to historia Nicka Ash’a. Pewnego dnia Nick dostaje od swojej byłej dziewczyny Gillian tajemniczą wiadomość. „Niedźwiedź jest kluczem. Pomóż mi, oni nadchodzą”. Niestety, to tylko początek jego kłopotów. Wkrótce jego współlokator zostaje zamordowany, a Nick staje się głównym podejrzanym. Razem z Emily – kobietą, którą poznał w muzeum – próbuje rozwiązać zagadkę karty do gry, którą przysłała Gill. Jednak czym więcej wie, tym bardziej wszystko wydaje się niezrozumiałe. Z czasem jego największym problemem stają się tajemniczy zabójcy, którzy wydają się znać każdy jego krok i zabijają wszystkich, którzy mu pomogą. Nick za każdym razem uchodzi z życiem, jednak im bliżej rozwiązania zagadki, tym prześladowcy są bardziej zdeterminowani. Czy Nick’owi uda się rozwiązać zagadkę i odnaleźć dziewczynę? Co jest tak cenne, by angażować aż takie środki w jej ochronę przed światem? Polecam tę książkę wszystkim. Chociażby po to, by się przekonać, jak cudownym wynalazkiem jest druk i jak wiele pracy Gutenberg musiał wykonać, żeby stworzyć prasę d r u k a r s k ą . Natalia Ulanowska kl. III c - Na pewno jesteśmy największym klubem fitness w Częstochowie i jedynym, który został zbudowany od podstaw. Oczywiście, że możemy się poszczycić obecnością znanych postaci, jednak każda z nich życzy sobie pewnej anonimowości. Powiem ogólnie, przychodzi do nas bardzo wielu lekarzy, artystów, sportowców, między innymi wojownicy sztuk walki. W zeszłym roku gościliśmy siatkarzy AZS-u, którzy przygotowywali się tutaj do rozgrywek sezonowych, przychodzą również kolarze, triathlonista reprezentujący nasze miasto oraz biegacze. Od przyszłego roku mają ćwiczyć z nami żużlowcy. Wszyscy nasi goście oczekują anonimowości oraz tego, że będą mogli normalnie przeprowadzić tu swój trening. Coraz więcej osób oczarowała atmosfera naszego klubu. Staramy się, żeby ludzie nam zaufali, zostali z nami i zakochali się w tym miejscu jak i w kulturze fizycznej. W imieniu wszystkich czytelników „Szkołowiska” serdecznie dziękujemy za poświęcony czas i życzliwość jaką nam okazano. Życzymy wielu sukcesów w propagowaniu zdrowego stylu życia wśród mieszkańców naszej dzielnicy i miasta. Artykuł przygotowali: Mateusz Glen kl. III c oraz Zuzanna Malinka i Milena Pasieka z kl. III a Widziane z ostatniej ławki. Moje pierwsze dni w szkole. Znowu zaczyna się rok szkolny. Tak w zasadzie to nie jest żadna nowość. Tylko że tym razem zaczynam go w nowej szkole. Gimnazjum nr 16. Hmm.... Jakby tak sobie pomyśleć, to nie ma w tym nic niezwykłego. Jednak dla mnie ma to ogromne znaczenie. Gimnazjum – nowa szkoła, nowi znajomi, a przede wszystkim nowi nauczyciele. Najgorsze jest wczesne wstawanie. Minusem nowej szkoły jest to, że znów trzeba będzie opanować technikę ściągania u nauczycieli i oczywiście troszeczkę się im przypodobać. Ale cóż… Jak trzeba zrobić dobre wrażenie, to trzeba. No więc mój rok szkolny w gimnazjum, bądź „gimbazie” (jak mówią niektórzy) został rozpoczęty. Przyszłam na 9, trochę za wcześnie, no ale jak mus to mus. Niewyspana, więc sztuczny uśmieszek na ustach ,,włączony”. Odrobina stresu zawsze towarzyszy, tylko teraz jak go zwalczyć? Może wrócić do domu i przyjść dopiero następnego dnia do szkoły ? Nie! No dobra, trzeba to było jakoś przetrwać. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy „Boże przecież ja tutaj się pogubię!”. Miałam wrócić do domu, ale jednak zostałam. Ponieważ na rozpoczęciu byłam ze starszą koleżanką, to pomogła mi szukać klasy. Za nic nie mogłyśmy znaleźć ani jednej osoby z grupy. Już miałyśmy się poddać, ale nagle pojawiła się nadzieja... „Tak to ona! A nie, chwila to dziewczyna z 1 d.”. I w jednej chwili nasz zapał został ostudzony. No trudno trzeba szukać dalej. Po może 15 minutach zobaczyłam ją, tak, to właśnie ona, dziewczyna z mojej klasy!!! Po takich poszukiwaniach odnalazłam Patrycję. Byłam bardzo szczęśliwa. Podeszłam i czekałyśmy razem. Ujrzałam moją nową wychowawczynię. Pani Pęczek zawołała: „1 b do mnie!”. Patrycja poszła, a ja za nią. Oczywiście już zdążyłam się zgubić, bo kilka osób ze starszych klas zatarasowało mi drogę. Na szczęście jakoś trafiłam. Przyszedł pan dyrektor i wygłosił krótką mowę. Następnie wszyscy rozeszli się do klas. Weszliśmy do naszej pracowni fizycznej i usiedliśmy w ławkach. Czułam się nieswojo, bo nie znałam większości osób. Wiadomo, nowa szkoła, nowi ludzie. Nasza pani rozdała nam palny lekcji. Nie wiem, jak to możliwie, żeby już 2 września podpaść swojemu nowemu wychowawcy. Jednak jest taki ktoś (mam na myśli Bartka), kto zdążył już to zrobić. Tak w sumie, to ten pierwszy dzień w szkole nie był taki zły. Domyślałam się, że jutro będzie gorzej i miałam rację... Drugi dzień szkoły. Na ósmą... Koszmar XXI wieku. Biedne dzieci tak wcześnie rano do szkoły wysyłać!? Ja się pytam, jak tak można ? Przecież to rozbój w biały dzień. Po wakacjach ósma rano to środek nocy. Jak się jeszcze trzeba obudzić o siódmej, to już w ogóle zbrodnia. Jestem przekonania, że szkoła powinna się zaczynać o 11:30, a kończyć o 11:45, no, maksymalnie o 12. To cudowne marzenia. No, ale halo, trzeba wrócić na ziemię!!! „Jeszcze 5 minut, mamo!” – to słowa wypowiadane każdego poranka. Wracając do 2 dnia szkoły, to nawet nie zaczął się tak źle. Miałam podwózkę. Weszłam do szkoły oczywiście nie tym wejściem, co trzeba. Od razu było: „No nie! Znowu nie tą stroną!?”. Więc okrążyłam szkołę i weszłam dobrymi drzwiami. Zeszłam na dół do szatni. Zmieniałam buty i zdjęłam kurtkę. Udało mi się! Jestem wielka! Dobra, ale teraz na religię, więc na samą górę. „No nie, nie dość, że na 8, to jeszcze mam wchodzić na drugie piętro? Po prostu świetnie!” – pomyślałam ironicznie. Na schodach spotkałam Klaudię. Rozmawiałyśmy aż do dzwonka (czyli jakieś 4 minuty). W międzyczasie zeszła się reszta klasy. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Weszliśmy do sali. Całe 45 minut rozmawialiśmy nie z panią, a z sobą. Nadawaliśmy tylko o wakacjach. Na reszcie po tych męczących minutach (ciągnęły się one jak lata), nastało 10 chwilek szczęścia. Przerwa. Nie wiadomo, czemu minęła tak szybko, jakby ktoś pstryknął palcami i włączył dzwonek na lekcje. Dlaczego zawsze muszę się zgubić? Nie wiem, jak to robię, ale najpierw podążam za moją klasą, a za chwilę już jej nie widzę. Wszyscy poszli do sali geograficznej. Tylko ja jakimś sposobem zeszłam na dół, żeby znów wrócić na górę. Cóż, załóżmy, że tak miało być, że zrobiłam to dla porannej gimnastyki. Tak na rozbudzenie. Tak, niech tak będzie. Wierzę w to małe kłamstewko. Rozpoczęła się geografia. Wszyscy przed salą czekają, aż pani otworzy drzwi. 3, 2, 1 i ruszyli, pędzą jak najszybciej, żeby zając najlepsze ławki! Zwycięstwo! Udało się, siedzimy z Klaudią w dobrym miejscu! Wyścig uważam za wygrany! W końcu do sali weszła pani. Kolejna lekcja, na której każdy gada i pisze liściki. Ja nie bardzo lubię geografię, no ale jak trzeba, to trzeba. Jakoś dam radę. Przecież jestem taka zdolna! Ręka szybko rozbolała, bo dawno się nie pisało. Każdy wpatrzony w zegar. Nagle ku radości wszystkich, rozległo się piękne: „Dryyyyyyyń!”. Znów wszyscy pchają się na siebie, żeby dojść do swojej sali. Szybko mijają te przerwy, jedna chwila i już dzwonek na lekcje. Chciałabym, aby zajęcia mijały w takim tempie. Niestety, to tylko moje marzenie. Matematyka. Umiejętność liczenia przydaję się, kiedy odlicza się minuty do końca lekcji, albo ilość dni do rozpoczęcia wakacji. I oczywiście do podliczania punktów (w razie jakby nauczyciel się pomylił). ciąg dalszy na str. 11 październik 2013 nr 1 (52) 9 27 września II i III klasy z naszego gimnazjum miały okazję obejrzeć film pt. „Sierpniowe niebo. 63 dni chwały”. Ponieważ tematyka II wojny światowej, a szczególnie losy powstańczej Warszawy z roku ‘44 bardzo mnie interesują, postanowiłam podzielić się z czytelnikami gazety wrażeniami wyniesionymi z kina Film ten jest dramatem wojennym wyreżyserowanym przez Ireneusza Dobrowolskiego. Jego ojciec — Leszek Dobrowolski, pseudonim „Wrzos”, żołnierz batalionu „Gozdawa”, walczył na warszawskiej Starówce, a wuj — Stanisław Ryszard Dobrowolski — napisał tekst najbardziej znanej pieśni powstańczej „Warszawskie dzieci”. Film opowiada o losach powstańców, ale i ludności cywilnej, którzy ukrywali się w piwnicach, aby przeżyć dramatyczne chwile Powstania Warszawskiego. Jego akcja rozgrywa się nietypowo, bo w dwóch ramach czasowych - w czasie powstania (a dokładnie 5 sierpnia, kiedy na Woli miała miejsce masakra dokonana na ludności cywilnej przez morderców z Waffen SS Dirlewangera) i współcześnie. Główną bohaterką czarno-białej części filmu jest nastoletnia sanitariuszka Basia, która przeżywa swoją pierwszą miłość. Razem ze Staszkiem, żołnierzem AK, staje do walki na barykadzie. Mimo że ma niewiele więcej lat od nas, jest gotowa stawić opór najeźdźcom. Tę gotowość niestety przypłaca życiem. O takich wyborach my, uczniowie klas III, słyszeliśmy już w ubiegłym roku na języku polskim. Ta konspiracyjna młodzież z „pokolenia Kolumbów” uczęszczająca na tajne komplety, szła na śmierć, „jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”. Ofiara dla Ojczyzny była dla nich czymś oczywistym. Bohaterami współczesnymi są robotnicy, którzy zaczynają swoją pracę jak co dzień. Podczas prac remontowych natrafiają na ludzkie kości z powstańczą opaską oraz pamiętnik Profesora opisujący losy ludzi ukrywających się w piwnicy. Ich koniec będzie straszny — Basia zostanie dobita przez młodego żołnierza Wehrmachtu, a profesor rozstrzelany razem z innymi mieszkańcami piwnicy. 10 Szkołowisko W dzisiejszych czasach często nie zastanawiamy się, jak wielu ludzi ginęło za ojczyznę. Przechodzimy obojętnie obok ich grobów, nie pamiętamy o przeszłości. Biznesmeni budowlani z filmu również o tym zapomnieli. Kiedy podczas wykopów natknęli się na szczątki z powstańczą opaską na ramieniu, nawet nie pomyśleli, że temu bohaterowi zawdzięczają wolność. Chcąc pozbyć się problemu, postanowili przenieść zwłoki i dopilnować, żeby nikt się o tym fakcie nie dowiedział. Taka postawa budzi moją odrazę. Wolę zachowanie młodych raperów piszących teksty piosenek i innych młodych warszawiaków, którzy malują graffiti z symbolem Polski Walczącej, robią animacje i video-grafiki — ocalają przeszłość od zapomnienia. „Ceną była śmierć za wolności smak, choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat, ceną była śmierć, życie oddał dziad, 63 dni chwały, nie przeliczając strat”. Myślę, że słowa piosenki „63 dni chwały” są wciąż aktualne i powinny być dla nas przykładem. Na szczęście nie musimy dziś umierać na barykadach, ale w czasie pokoju też są sposoby, żeby okazywać nasz patriotyzm. A może właśnie przeczytać super-książkę zadaną przez naszą polonistkę? Jeśli mi zaufacie, z pewnością nie pożałujecie „Kamienie na szaniec” to jedna z najfajniejszych gimnazjalnych lektur! Agnieszka Pęczek kl. III c „Warszawskie dzieci” Stanisław Ryszard Dobrowolski, 1944 „Nie złamie wolnych żadna klęska, Nie strwoży śmiałych żaden trud - Pójdziemy razem do zwycięstwa, Gdy ramię w ramię stanie lud. (Refren) Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew! Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew! Fotomigawki z życia szkoły Wiedziałem, że mój nieodparty urok osobisty ujrzy kiedyś światło dzienne, ale że tak szybko... Już po raz kolejny SU naszej szkoły, aby uczcić Święto Chłopaka, przygotował wybory „Mistera szkoły”. Do rywalizacji stanęli przedstawiciele każdej klasy, więc konkurencja była spora. Kandydaci do tytułu zaprezentowali się w pomysłowych przebraniach, musieli błyskotliwie odpowiedzieć na nieco zaskakujące pytania oraz wczuć się w rolę amantów ubiegających się o rękę jednej z koleżanek (Kasia Kwasek z III a). Jury pod przewodnictwem pani Anny Sokołowskiej po burzliwych obradach przyznało palmę pierwszeństwa uczniowi z klasy II a — Piotrkowi Praskiemu. dokończenie ze str. 10 Po ostatniej lekcji poszłam do mojej zmory w tej szkoły – szatni. To jest jak kręty labirynt. Wybierasz dobrze albo musisz zawracać. Wychodząc, nie zgubiłam się, bo szłam za tłumem. Wreszcie do domku, do ukochanego mieszkanka. Już wiem, co znaczy powiedzenie: „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Środa... Coraz bliżej do weekendu. Trzeba było jeszcze przetrwać tylko trzy dni. Najgorsze jest to, że znów mam na ósmą. Mama przywiozła mnie do szkoły, bo nie chciało mi się iść. Dzwonek na lekcje i biologia. Znowu zaczyna się wyścig szczurów. Kto pierwszy, ten lepszy. Nikt się nie wywalił. Chwila, chwila. Nikt oprócz mnie. Piękny wślizg i „gleba” na torbę. Trochę zabawne, ale bolesne. Tak w zasadzie, to dobrze, że mam tak dużo książek. Przynajmniej zamortyzowały upadek. Bardzo szybko minęło 45 minut pierwszej lekcji, jak i pozostałych. Po trzecim dniu szkoły wnioskuję, że nie zapełni ona miejsca podstawówki. Czwartek. Hura! Coraz bliżej weekendu. O mało co nie spóźniłam się na chemię. Chłopcy weszli do sali zziajani i cali mokrzy. W końcu przed chwilą mieli w-f. Usiedli w ławkach i zaczęła się lekcja. Chemia... Nawet lubię ten przedmiot. Niestety, panicznie boję się pani. Czemu? Nie wiem. Tak po prostu. Tego dnia lekcje ciągnęły się i ciągnęły. Wśród tych wszystkich czwartkowych zajęć, tylko na matematyce działy się rzeczy niesłychane. Dzięki Kacprowi było zabawnie. Każdy się śmiał. Każdy z wyjątkiem pani (tak październik 2013 nr 1 (52) fot. Pomysł, aby zaprezentować się w stroju uroczej pielęgniarki, okazał się strzałem w właściwie to nie wiem, dlaczego?). Minęły lekcje (na szczęście). Ostatnia godzina była bardzo przyjemna. W końcu był to w-f. Ale bez przesady, ile można siedzieć w szkole? Najwyższy czas iść do domu, zrelaksować się, „bycząc” się na kanapie. Póki co można sobie na to pozwolić. Taaaak... Jak na razie. Przynajmniej teraz nie zadają prac domowych. Ostatni dzień szkoły w tym tygodniu! Piątek, piąteczek, piątunio! Ale chwila chwila... „Przecież dzisiaj też trzeba iść do szkoły... Nie!!! Czemu!? Wiem jedno, po południu zaczynają się mini wakacje” – pomyślałam. Byłam szczęśliwa. Tylko jedna rzecz mogła mi popsuć ten poranek. A mianowicie godzina 7 rano. Ja już nie wytrzymuję! Nawet w piątek na ósmą do szkoły? Trudno, muszę to przetrwać. Jestem twarda” To był jakiś przełom w moim życiu, nie zgubiłam się, idąc na lekcje. Nadeszła fizyka. Moja zmora. Niestety, nie rozumiem tego przedmiotu. Fizyka do mnie nie przemawia. Cóż, nie ze wszystkiego mogę być genialna. Tego dnia lekcje ciągnęły w nieskończoność. Natomiast przerwy kończyły w okamgnieniu. Jak na złość. Wskazówki robiły jeden „krok” do przodu i dwa do tyłu. Czekanie na dzwonek. Hura!!! Nareszcie weekend! Tak, dzwonek zadzwonił. Wszyscy szybko się spakowali i biegiem do szatni. Lecą, jakby mieli skrzydła. Tak. Wolne, całe dwa dni! Podsumowując, mój pierwszy tydzień w szkole był zaskakująco miły. Poznałam bliżej moją klasę. Zdążyłam się już zaaklimatyzować w szkole. Mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Paulina Kardas kl. I b 11 Wybrała: Marta Mrowiec klasa I c We wrześniu 2013 roku rozstrzygnięto konkurs na oficjalną maskotkę Towarzystwa Ochrony Brzydkich Zwierząt , a tym samym wybrano najbrzydsze zwierzę na świecie. Niekwestionowanym zwycięzcą został blobfish (łac. Psychrolutes marcidus). Jest to paskudna, bladoróżowa galaretowata ryba. Z przodu wygląda jak rozgoryczony, smutny człowiek z ogromnym nosem. Ryba ta zamieszkuje wody u wybrzeży Australii i Tasmanii. Dorosłe osobniki tego gatunku dorastają do 30 cm długości. Konkurentami blobfisha były między innymi: - największa nielotna papuga zamieszkująca Nowa Zelandię: kakapo - wodna żaba Titicaca - nosacz sundajski - małpa z rodziny makakowatych wyróżniająca się charakterystycznym nosem w kształcie ogórka. - aksolotl - gad przypominający salamandrę, która nigdy nie dorosła A oto galeria zdjęć konkurencji: Króciutka krzyżówka ze zwierzętami w tle :-) 1 2 3 4 Gazetka uczniów Gimnazjum nr 16 w Częstochowie 5 6 7 Redaktor Naczelny - Mateusz Glen kl. III c Z -ca Red. Naczelny Naczelnego - Marta Glen Bramora Redaktor - Mateusz kl. IIIkl. c III c Zespół redakcyjny: Z-ca Red. Naczelnego - Marta Bramora kl. III c Natalia Ulanowska kl. III c Zespół redakcyjny: Agnieszka Pęczek kl. Natalia Ulanowska kl.IIIIIIcc Karolina Wąs kl. III c Agnieszka Pęczek kl. III c Julia Błachowicz Karolina Wąs kl. kl. III cIII d Klaudia Wilk kl. IIIkl.d III d Julia Błachowicz Zuzanna Malinka Klaudia Wilk kl. IIIkl. d III a Milena Pasieka kl. III III aa Zuzanna Malinka kl. Paulina Kardas kl. I b Milena Pasieka kl. III a Marta PaulinaMrowiec Kardas kl. kl. II cb Karolina Kowalska Marta Mrowiec kl. I kl. c Id Alicja Koziak kl. I d 1. członek rodziny ssaków nieparzystokopytnych Opiekun Gazety:mgr Renata Krogulec 5. jeden z pierwotniaków e-mail: [email protected] 6. partnerka jelenia 8 9 10 2. agresywny kuzyn krokodyla 3. katta lub wari 4. przedstawicielem tej gromady kręgowców jest bohaterka naszej krzyżówki 7. smakołyk małpy 12 „Słowa ulatują, uczynki pociągają” 8. pająki posiadają ich sześć par 9. ptak w herbie Polski 10. koński bieg