Ala Pisarska

Transkrypt

Ala Pisarska
Ala Pisarska
Przygody
Srebrzystej Panny
OSTRÓDA 2007
Lunezja
Daleko, daleko w bezkresie Kosmosu, w miejscu, gdzie Ziemia przybliża
się do najbardziej oddalonego punktu od centrum Galaktyki, istniała tajemnicza
planeta zwana Lunezją. Bardzo to smutna była kraina. Nie było tam wiosny
pachnącej fiołkami, lata pełnego gorących promieni słońca, jesieni pukającej do
okien koralem jarzębiny, ani zimy śnieżnobiałej. Klimat tam panujący
przypominał ostatnią fazę ziemskiej jesieni, kiedy to całkowicie opadną liście i
już tylko chłodny deszcz o szyby dzwoni.
Dawno, dawno temu, planetę tę zamieszkiwały potwory, które były
bardzo groźne. Tylko kilka było przyjaznych ludziom. Jednym z nich był
nieśmiertelny Luno, który za swoje zasługi otrzymał koronę i zasiadł na tronie
tego pełnego smutku królestwa. Luno miał jedno wielkie marzenie. Pragnął
nauczyć mieszkańców swojego królestwa uśmiechu, miłości, szacunku i
akceptacji wszelkiego istnienia w Galaktyce. Każdego dnia, okryty płaszczem
zwiewnym i wysrebrzonym blaskiem gwiazd, na skrzydlatym
koniu
przemierzał całą krainę. Opowiadał swoim poddanym o wiecznym Chaosie,
który istniał przed bogami, przed wszystkimi planetami i istotami żyjącymi na
świecie. Tłumaczył, w jaki sposób z Chaosu narodziła się Miłość – potężna siła,
która daje życie. Uczył ich poprzez pieśni, które śpiewał, akompaniując sobie na
lirze.
Pewnej nocy Luno zapatrzony w niebo pełne migocących srebrem
gwiazd, nucił swoją ulubioną pieśń o tęsknocie. Niedawno bowiem dostrzegł w
Galaktyce niezwykle piękną postać.
Śpiewał więc o niej i dla niej. Był pewien, że usłyszy jego śpiew...
Twoje oczy jak diamenty
włosy wiatrem masz splątane
na Twej twarzy ślady szczęścia
barwą ognia malowane
w dłoniach trzymasz złote klucze
proszę użyj ich nareszcie
otworzysz nimi moje serce
będę kochał Ciebie wiecznie.
Luno skończył swoją pieśń i rozmarzony z utęsknieniem spoglądał w
niezmierzoną dal. Nagle, spośród mgły wyłoniła się przecudna, świetlista
postać. Była to Luna.
Śpiewała.
Jej głos przypominał dźwięk srebrnego dzwoneczka.
Gdzie Ty, tam ja
ja Luna
za Tobą będę szła
srebrna miłość gwiezdna
na zawsze złączyła
nasze serca dwa
mój miły
gdzie Ty, tam ja.
Serce króla zadrżało i pokochało tę piękną zjawę o magnetycznym
imieniu.
Luna i Luno skąpani poświatą gwieździstej nocy, otuleni milczeniem,
rozpalili ogień miłości.
Jego płomienie tworzyły magiczne, niepowtarzalne obrazy. I wszyscy
mieszkańcy tajemniczej krainy, Lunezji, mogli podziwiać i zachwycać się ich
widokiem. I nie tylko podziwiać mogli, bo oto, jak za pociągnięciem
czarodziejskiej różdżki, serca Lunezyjczyków zaczęły wypełniać się miłością,
powróciła nadzieja i wiara, że kiedyś i do ich krainy zawita wiosna.
Mijały dni i miesiące. Wszyscy pilnie uczyli się, jak zmienić swoje życie i
korzystać z nowych doświadczeń, które dawała im wzajemna miłość.
Uśmiechali się do siebie na powitanie, pozdrawiali dobrym słowem, pomagali
sobie w przezwyciężaniu trudności i cieszyli się z każdego nowego zdarzenia.
Pewnej kosmicznej nocy Lunezja wypełniła się zapachem nowego życia,
a jej mieszkańcy usłyszeli głos nowonarodzonego królewskiego potomka.
Luna urodziła córeczkę, która była tak piękna, jak rosa w ogrodzie
królowej Ziemi. Nadano jej imię – Lunatyczka.
Lunatyczka z dnia na dzień rosła, piękniała a jej serce wypełniała miłość
i wrażliwość. Wkrótce stała się ulubienicą wszystkich mieszkańców Lunezji.
Najbardziej jednak pokochał ją wielki przyjaciel planety Ziemi – Księżyc.
Pozwalał Lunatyczce bawić się swoimi promieniami, zabierał ją na dalekie
wędrówki przez Galaktykę i pokazywał,
jak żyją mieszkańcy Ziemi.
Lunatyczka była oczarowana Księżycem. Podziwiała jego poświatę oraz
magiczną, magnetyczną moc, dzięki której mogła zbliżyć się do mieszkańców
Ziemi na taką odległość, żeby rozumieć ich mowę. Podczas tych ziemskich
wędrówek grała na lirze i śpiewała piosenki, które sama układała.
Na złotym promieniu Księżyca
płynę
pośród nocy letniej.
Chłodu ziemskiego nie czuję,
bo mam gorące serce.
Na szlaku wymoszczonym srebrem
szukam drogi mlecznej,
u boku przyjaciela czuję się bezpiecznie.
Ale ujrzeć ją mogli tylko nieliczni mieszkańcy Ziemi. Pojawiała się w
okolicach Ostródy, ale tylko w ciepłe, księżycowe noce. Eteryczna, połyskująca
srebrem postać płynęła nad miastem, które chrapało kominami, krążyła nad
ogrodami, łanami zbóż, pełnymi śpiących chabrów i maków. Niekiedy na chwilę
przysiadała na brzegu Jeziora Drwęckiego i słuchała plusku ryb, które migotały
w wodzie niczym ogniki w jej figlarnych oczach.
Pewnego razu Lunatyczka, zapragnęła zejść na dłużej, do zaczarowanego
ogrodu Ziemi. Chciała nauczyć się żyć ludzkim życiem i przenieść odrobinę
ziemskiego życia do Lunezji.
- Przyjacielu mój najmilszy Księżycu, pomożesz mi w tym? Powiedz, że
się zgadzasz. Proszę. Proszę cię najładniej jak potrafię – szczebiotała swoim
dźwięcznym, jak srebrny dzwoneczek głosem, całując wszystkie promienie
księżycowe.
- Dobrze, już dobrze. Wiesz przecież, Srebrzysta Panienko, że nie potrafię
ci niczego odmówić.
Ziemski ciepły wieczór bez pośpiechu chował za horyzontem purpurowe,
zmęczone słońce. Powoli pustoszał deptak, a uliczne lampy kąpały strugi światła
w spokojnej tafli jeziora. Na łąkach zdało się słyszeć koncert świerszczy, a w
szuwarach zabawne kumkanie i rechotanie żab. Zmierzch wypędzał z
zapomnianych szpar granatowe sny, chłodem rosy obmywał niszę ludzkiej
beznadziejności i razem z żalem wdzierał się pomiędzy zasłony czasu. Strzepywał
z nich resztki niespełnionych marzeń.
Przyjaciel Lunatyczki, Księżyc, zawisł tuż nad taflą jeziora i z
zaciekawieniem przyglądał się swojemu odbiciu. Nagle, wśród podmuchu wiatru
dostrzegł zerwane więzy miłości. Połączył je magnetyzmem i powędrował
popatrzeć na zaczarowany ogród Ziemi. Usiadł na liściu łopianu i na złotym
promieniu jak na lirze, zagrał nocnego walca...
Nagle do nocnego ogrodu
po jasnym promieniu
Srebrzysta Panna
cichutko zsunęła się...
kwiaty, chwasty i zioła
uśmiechem witała...
przytulała...
zaglądała im do serc
i sypała pocałunki,
srebrne jak śnieg.
Ogród uśmiechem wtórował,
marzeniami rozkołysał się...
Czerwcowej łąki
zapachem otulona,
muśnięciem słów
brała w ramiona,
lekka i zwiewna
jak mgła księżycowa,
w nocnym walcu wirowała.
Aż gwiazdy
widząc jej oczy
zawstydziły się,
a ogród uśmiechem wtórował
i marzeniami rozkołysał się...
Księżyc zapatrzony w szczęście Lunatyczki, nie zauważył budzącego się
ziemskiego dnia, który zerwał jasny promień. Zatrwożony o los swojej
ulubienicy, powoli, ze smutkiem w sercu powędrował w poszukiwaniu
magnetycznej mocy. A Srebrzysta Panna dzieliła się szczęściem i otaczała
miłością wszystkie ziemskie istoty.

Podobne dokumenty