Przykładowe dyktanda Konkurs ortograficzny Braniewo, 2012 r. kl. IV
Transkrypt
Przykładowe dyktanda Konkurs ortograficzny Braniewo, 2012 r. kl. IV
Przykładowe dyktanda Konkurs ortograficzny Braniewo, 2012 r. kl. IV Za kilkanaście dni rozpoczynają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Pierwszy raz w Polsce, z pewnością nieprędko się to powtórzy. A ja, co? Pochylam się nad zadaniem, chwiejną ręką rysuję trójkąty, ale myślami jestem daleko. Lekcje wciąż trwają i coraz trudniej jest mi się na nich skupić. Wiem, że muszę, bo nikomu nie wytłumaczę dwójek i trójek historyczną szansą reprezentacji. Nie mam nawet chwili, żeby czmychnąć z domu i pograć w piłkę na podwórku, wciąż tylko nauka i obowiązki. Chociaż do mistrzostw niespełna piętnaście dni, a ja bez przerwy się waham, czy rzeczywiście mamy dobrych bramkarzy. Rozmarzyłem się, oczami wyobraźni ujrzałem mecz Euro 2012 w Braniewie, na przykład Hiszpanii z Polską. Dopiero co się zaczął, a już z kuchni dochodzi głos mamy, która zaprasza na obiad. Dzisiaj gulasz z warzywami, a na deser twarożek z truskawkami – pycha, w dodatku pożywne, ale czy nie można było z tym poczekać dziewięćdziesiąt minut. Dziewczynom lżej, w ogóle nie zaprzątają sobie głów piłką. Chociaż może wcale tak nie jest. Może teraz, zamiast wkuwać regułki, również zastanawiają się, kto założy koronę króla strzelców. Jutro zapytam o to koleżanki, na przykład Hanię. Jej wuj był ciężarowcem, chyba trochę kibicuje. Konkurs ortograficzny Braniewo, 2013 r. kl. V Ach, co to była za wycieczka! Wybraliśmy się w podróż na zamek Krzyżaków do Chełmna, gdzie grupa rekonstruktorów przygotowała średniowieczny turniej rycerski. Na jeden dzień przenieśliśmy się w zamierzchłe czasy. Żelaznych wrót pilnowała para potężnych halabardników, którzy grzecznie rozstąpili się, by nas przepuścić. Na dziedzińcu panował nieopisany harmider. Chyże przekupki i rzemieślnicy zachwalali swój towar, pobrzękiwały sakwy pełne złotych dukatów, podchmielony herold wzywał poszczególnych wojowników do walki, a komedianci i żonglerzy umilali czas przechodniom. Na błoniach pod zamkiem łucznicy i kusznicy próbowali trafiać do tarcz na turnieju strzeleckim. Wszystkich jednak najbardziej interesowały starcia rycerzy. Cóż to za przeżycie zobaczyć takiego bohatera w pełnej zbroi, w hełmie z opuszczoną przyłbicą i ciężkim mieczem przy skórzanym pasie. Cudownie by było być takim rycerzem i nie musieć na co dzień przejmować się błahostkami, a zwłaszcza ortografią. Im żadna piegża niestraszna, oni z jastrzębiami na cietrzewie polowali. A tymczasem trzeba wrócić do rzeczywistości i skupić się na konkursie ortograficznym, który dzisiaj rozgrywa się w Braniewie. „Bezkształtna plama tuszu z kałamarza zabrudziła nowiutki żupan chuderlawego bakałarza…” Czy to w ogóle da się napisać? Konkurs ortograficzny Braniewo, 2012 r. kl. VI Każde miasto ma swoją niewykorzystaną atrakcję turystyczną, Braniewo także. Do niedawna funkcjonowała w naszym regionie kolej, która łączyła Braniewo z Elblągiem. Wyobraźcie sobie, nieco już archaiczną, czarną lokomotywę buchającą kłębami dymu, która ciągnie po żelaznych szynach wagony pełne pasażerów, głównie turystów urzeczonych niespotykanym gdzie indziej pejzażem. Z okien widać niebieskoszare przestrzenie Zalewu Wiślanego, a w dali, na horyzoncie skrzy się Bałtyk. Natomiast po drugiej stronie widzimy pnące się, w niektórych miejscach niemal pionowo, wzgórza Wysoczyzny Elbląskiej, gęsto porośnięte bukami. Czasem przez starodrzew prześwituje lazurowa powierzchnia wody – stawu lub wąskiej rzeczki. Pociąg jedzie powolutku, jakby celowo, jakby maszynista chciał nam umożliwić dostrzeżenie wszystkich tych cudów. Ale natura to nie wszystko. Mijamy zabytkowe stacyjki pamiętające czasy cesarza Wilhelma, jak choćby dworzec w Tolkmicku. Po drodze jest Frombork, powszechnie znany dzięki astronomii i harcerzom, którzy w latach sześćdziesiątych podźwignęli to historyczne miasteczko z ruin. Są też Kadyny kojarzone z hodowlą rasowych wierzchowców i konkursami hippicznymi, współcześnie bardziej znane ze swej plaży. Niegdyś ta linia była powszechnie używana. Dziś ociężałą ciuchcię zastąpiły samochody i autobusy, które wożą ludzi szybciej i taniej. Tylko latem próbuje się ożywić nieco już zapomnianą kolej, proponując turystom kursy weekendowe. Kolej jest nieekonomiczna, a wiemy, jak ważne są pieniądze. Ale nie powinny być jedynym argumentem. Ludzie chcą czasem zwolnić, potrzebują zadumy nad czasem, który nie wróci. Weźmy przykład z cesarza Wilhelma II, który gotów był przemierzyć całe swe państwo, by spędzić wakacje w Kadynach, trochę leniuchując, a trochę polując, bo okolice te słynęły z obfitości zwierza.