Do pie ro te raz mo gę przyj rzeć się Bo ry so wi uwa

Transkrypt

Do pie ro te raz mo gę przyj rzeć się Bo ry so wi uwa
Peczerski:Peczerski 2013-10-21 18:05 Strona 46
A LEKSANDER P ECZERSKI
Dopiero teraz mogę przyjrzeć się Borysowi uważniej. Jest wysoki, barczysty, o grubo ciosanej twarzy.
Wiem z jego „piwnicznych” opowieści, że był jakiś czas
furmanem, potem rzeźnikiem, wreszcie górnikiem. Arystokratycznymi jego manier nazwać nie sposób, lecz
pod przybranym grubiaństwem wiele jest serdecznego
ciepła. Później dotarło do mnie, że szorstkość Borysa
skrywała nieustanną gotowość przyjścia z pomocą, nieprzeparte poczucie solidarności z bólem bliźniego.
W obozie mińskim
Na obozowym dziedzińcu naszą kolumnę skierowano do rejestracji w domku stojącym opodal bramy. Mieściła się tam kancelaria.
Za przegródką siedziała młoda, urodziwa kobieta.
Gdy jeden z nas na pytanie o zawód odparł, że jest inżynierem transportu, spojrzała nań uważnie, rzuciła szybko okiem na boczne drzwi i rzekła półgłosem:
– Zarejestrujcie się lepiej jako fizyczny.
Inżynier tylko przytaknął gestem.
Ja zapisałem się jako stolarz, choć nigdy nie zajmowałem się stolarstwem. Reszta określiła się jako niewykwalifikowani.
Skończywszy z rejestracją, kobieta wezwała kapo
(nadzorcę) i kazała mu odprowadzić nas do baraków.
Wybiegnę tu nieco naprzód i opowiem, czego
dowiedzieliśmy się po pewnym czasie o „rejestratorce”
Zofii Kurlandskiej i kapo Blatmanie.
Zakładając w 1941 roku ten obóz, hitlerowcy potrzebowali kogoś, kto umiałby pisać na maszynie po rosyjsku i niemiecku.
46
Peczerski:Peczerski 2013-10-21 18:05 Strona 47
S ZTURM
W NIEŚMIERTELNOŚĆ .
W SPOMNIENIA
Konspiracyjny komitet mińskiego getta postanowił
podsunąć im do tej pracy Zofię Kurlandską. Tym samym
podziemie zyskało możność otrzymywania stałych informacji o wszystkim, co dzieje się w obozie.
Zofia Kurlandska brała aktywny udział w przygotowaniu ucieczek. Jesienią 1942 roku na zlecenie podziemnego komitetu i oddziału imienia Frunzego, wchodzącego w skład baranowickiego zgrupowania partyzanckiego,
zaopatrzyła w niezbędne dokumenty i skontaktowała
z partyzantami dwie grupy więźniów. Pod koniec grudnia tegoż roku wraz z kapo Blatmanem, czyli kolejną,
a obarczoną różnorakimi zadaniami wtyczką w obozie,
zorganizowała ucieczkę komunisty Holanda, osadzonego w celi śmierci. W obozowych rejestrach figurował on
odtąd jako zmarły, a tymczasem znalazł się we wspomnianym partyzanckim oddziale.
Był w obozie niejaki Kastelianc, cieszący się bezgranicznym zaufaniem komendanta, esesmana Lekkego
– tego samego Lekkego, który czynnie współdziałał
w pierwszej akcji masowej likwidacji w getcie mińskim
7 listopada 1941 roku. A zatem ów Kastelianc nierzadko bez wszelkiej straży wyjeżdżał z grupą więźniów
do okolicznych wsi w celu zaopatrzenia w prowiant.
Zofia postanowiła wykorzystać i tę okoliczność.
Z pomocą Kastelianca wywieziono z obozu sporo jeńców.
A niebawem umknął i sam Kastelianc. Wiadomo, że dołączył do partyzanckiej brygady imienia Czkałowa, a potem
bohatersko poległ w walce z faszystowskim okupantem.
Z pomocą siedemnastoletniej partyzanckiej łączniczki Tani Bojko (o konspiracyjnym imieniu Natasza)
Zofia Kurlandska zdołała doprowadzić do ucieczki S.G.
Ganzenki. Został on dowódcą partyzanckiego oddziału
imienia Budionnego, a potem brygady „25 lat Radzieckiej Białorusi”, która z tego oddziału się wykształciła...
47
Peczerski:Peczerski 2013-10-21 18:05 Strona 48
A LEKSANDER P ECZERSKI
O tym wszystkim dowiedziałem się później. Na razie zaś kapo zaprowadził nas w szyku z kancelarii
do łaźni. Po drodze rozpytywał jednego po drugim, skąd
nas przywieziono i gdzie każdy z nas trafił do niewoli.
Rzecz jasna, wzbudzał w nas obawy i staraliśmy się
trzymać język za zębami.
Po łaźni (którą ściślej trzeba by nazwać zwykłą dezynfekcją) weszliśmy wreszcie do wielkiego baraku,
przedzielonego pośrodku przejściem. Na całą długość
ciągnęły się tam cztery rzędy trzypiętrowych prycz.
Przy wejściu kapo zawołał blokowego jednej z sekcji
i powiedział:
– Bomka, tego tu – i ruchem głowy wskazał na
mnie – położysz obok siebie.
Reszcie Blatman kazał zająć wolne miejsca.
Zdziwiło mnie polecenie kapo. Czemu kazał blokowemu położyć mnie obok? By mnie może mieć lepiej
na oku? Niemożliwe: na razie brakło po temu powodu.
A i jego ton brzmiał dość dobrodusznie.
Bomka (w istocie zwał się Benia) wskazał mi pryczę, dał trochę słomy na podściółkę, uczęstował kawałkiem chleba i resztką bałandy. Wszystko to zdało mi się
dziwne, lecz zmilczałem.
Więźniów posyłano co dzień partiami do różnych
prac: odgruzowania, robót drwalskich, kopania okopów
itd. W obozie jest też kilka warsztatów: szwalnia, szewski, stolarnia na użytek obozowej kadry.
Z roboty więźniowie wracają późno wieczorem,
umęczeni, do cna wyczerpani. Przed snem formują kilka
długich kolejek, nosem w cudze ciemię, i odstawszy
swoje, dostają 200 gramów chleba. Czasem do takiej kolejki zbliża się zastępca komendanta obozu, były białogwardzista Gorodiecki, który sam już nie wie, jak by
jeszcze poznęcać się nad nieszczęśnikami. Jeśli kolejka
48
Peczerski:Peczerski 2013-10-21 18:05 Strona 49
S ZTURM
W NIEŚMIERTELNOŚĆ .
W SPOMNIENIA
stoi nie całkiem równo, opiera na ramieniu pierwszego
pistolet i strzela wzdłuż rzędu. Kula trafia tego, kto
na końcu czy gdzieś w środku linii odchylił się w bok.
Tak sadysta Gorodiecki „wyrównuje rzędy”.
Z racją chleba więźniowie rozchodzą się do baraków i otrząsnąwszy się z przeżytej trwogi, wszczynają
z cicha rozmowy. Rozpytują nowo przybyłych o sytuację
na froncie. Wpadłszy w zapał, tryumfalnie opowiadam
o klęskach faszystów pod Moskwą. Kapo zaraz dowiaduje się o tym.
Gdy się układam na pryczy, Bomka przekazuje mi,
że na polecenie kapo mam kilka dni nie wychodzić
do pracy.
– Rano weźmiesz miotłę i będziesz zamiatać barak.
Jeszcze jedna zagadka.
„Wykluczenie” z robót jest mi, prawdę mówiąc, nie
w smak. Nie daje spokoju myśl o ucieczce, a w tym celu
trzeba najprzód wydostać się poza druty kolczaste.
Po kilku dniach zwracam się do Bomki:
– Słuchaj no, już się czuję niezgorzej. Pomów z Blatmanem.
Wieczorem Bomka oznajmia, że Blatman pozwolił
mi wyjść z obozu na robotę.
– Będziesz na razie pracować na daczy esesmanów.
To za miastem. Zawiozą was tam ciężarówką. Tylko wybij sobie z głowy wszelką myśl o ucieczce. Na daczy są
psy, z miejsca wpadłyby na twój trop. I w ogóle... Blatman, być może, sam z tobą pogada.
Po owych słowach Bomki zagadki przestały być zagadkami.
Kilka dni później kapo porozmawiał ze mną otwarcie. Stało się jasne jak słońce, że „nadzorca” Blatman to
aktywny uczestnik antyfaszystowskiego podziemia...
W trakcie rozmowy ostrzegł mnie:
49
Peczerski:Peczerski 2013-10-21 18:05 Strona 50
A LEKSANDER P ECZERSKI
– O ucieczce na razie nie myśl. To nie takie proste,
jak może się zdawać na pierwszy rzut oka. Taką rzecz
trzeba przygotować, że mucha nie siada. Człowiek musi
być najpierw przeniesiony z listy żywych na listę zmarłych. Więc bądź cierpliwy. Przyjdzie czas i na ciebie.
By się do reszty upewnić w domysłach, pytam:
– Herr Blatman, a jak pan wpadł na to, że ja w ogóle chcę uciec?
– Jaki ja dla ciebie „Herr”, do jasnej ciasnej! – skrzywił się. – Jak wpadłem? Toż to na wiorstę znać. I radzę
ci być ostrożniejszym w rozmowach. To nie znaczy, by
stronić od ludzi. Ale zbierać wokół siebie słuchaczy i wciskać im propagandy nie wolno. Ludzie są różni. Jeśli czujesz, że warto komuś zaufać, weź go na szczerą rozmowę,
a ryzykuj dopiero potem. Nie tylko za siebie przecież odpowiadasz, ale za całą sprawę.
„Proszę, jaki to z ciebie człowiek” – pomyślałem
z szacunkiem.
– I jeszcze jedno ci powiem – ciągnął Blatman.
– Za kilka dni przeniosą cię na noc do stolarni. O ile
możesz, unikaj spotkań z Gorodieckim. A jeśliby pytał,
powiedz, że ja cię przeniosłem. Przy robocie będzie pomagać ci Lejtman15, polski komunista. Za Piłsudskiego
przesiedział sporo lat. Lejtman też nocuje w stolarni.
Znajdę cię, gdy mi będziesz potrzebny.
Nocą wciąż na nowo rozpamiętywałem tę rozmowę.
Byłem pod wrażeniem, jak ostrożnie, a zarazem śmiało i rzeczowo przeprowadzał ów człowiek swój niebezpieczny plan.
Minęło jeszcze kilka dni, a wciąż nie przenoszono
mnie do stolarni. Pojmowałem, że Blatman musi mieć
ważne powody, stojące mu na przeszkodzie, i nadal pracowałem na daczy esesmanów.
15
50
Właśc. Szlojme Leitman.