Nasza Parafia Nr 3

Transkrypt

Nasza Parafia Nr 3
15 styczeń 2006
:: Nr 3 (377) ::
ISSN 1506-3089
Vanitas vanitatum – ciąg dalszy.
II Niedziela Zwykła
Czytania na każdy dzień:
ND :: 1Sm 3, 3b-10.19;
Ps 40, 2.4.7-10;
1 Kor 6, 13c-15a.17-20;
J 1, 41.17b; J 1, 35-42 ;
PN :: 1 Sm 15, 16-23;
Ps 50, 8-9.16-17.21.23;
Hbr 4, 12; Mk 2, 18-22;
WT :: 1 Sm 16, 1-13;
Ps 89, 20-22.27-28;
Ef 1, 17-18; Mk 2, 23-28;
ŚR :: 1 Sm 17,32-33.37.40-51;
Ps 144, 1-2.9-10;
Mt 4, 23; Mk 3, 1-6 ;
CZ :: 1 Sm 18, 6-9.19,1-7;
Ps 56, 2-3.9-10.12-13;
Mt 4, 23; Mk 3, 7-12;
PT :: 1 Sm 24, 3-21;
Ps 57, 2-4.6.11; J 15, 16;
Mk 3, 13-19 ;
SO :: 2 Sm 1, 1-4.1112.19.23-27; Ps 80, 2-3.5-8;
Dz 16, 14b; Mk 3, 20-21;
[W numerze]
Historia Kolędy
w Polsce
» 2 «
Muzyka nie z tego
świata
» 3 «
Poezja naszych
Parafian,
Chór Sonante
» 4 «
Listy do redakcji
» 5 «
ul. Ks. Br. Markiewicza 1
01-493 Warszawa
red. nacz. ks. Rafał Kamiński
tel. 638 24 58 (wew. 133)
www.parafia-bemowo.waw.pl
arność nad marnościami i wszyst‐
ko marność… – pomyślałem 1‐ego stycznia 2006r. o godzinie 20.53 i 40 sekund. Miałem dużo czasu na myśle‐
nie – całą noc. Złożony z czterech zaledwie wagonów pociąg relacji Zagórz – Warsza‐
wa Wschodnia, był tak zatłoczony, że na‐
wet na korytarzu nie było miejsca, by usiąść. Jeszcze nie odespałem Sylwestra, a już rysowała się przede mną perspekty‐
wa kolejnej zarwanej nocy. Dziesięć godzin nocnego czuwania na stojąco w zatłoczo‐
nym korytarzu...? Musiałem gdzieś uciec myślami, żeby nie zwariować. Zacząłem więc obserwować pasażerów. Jako pierwsza pod lupę dostała się grupka osób stojących zaraz obok – młodzi wyglądający „normalnie” ludzie, którzy jak się można było domyśleć wracali ze spędzonego w górach Sylwestra. Byli ubrani całkiem dobrze. Pośród nich stała piętrowa zgrzewka niedokończonych im‐
prezowych zapasów piwa, która zresztą sukcesywnie pomniejszała się. Kilka go‐
dzin później, kiedy już zgrzewka była o połowę mniejsza, a pociąg zaludnił się od wsiadających na kolejnych stacjach pa‐
sażerów, atmosfera w korytarzu zrobiła się o wiele „radośniejsza”. Były piosenki, gło‐
śne śmiechy. Co raz mijała mnie, za każ‐
dym razem depcząc mój i tak zdezelowany bagaż, jakaś pielgrzymka „na szluga”. W między czasie organizowano towarzy‐
stwo na wspólne palenie „trawki”. W tym samym czasie w przedziałach zamkniętych na cztery spusty spali sobie wy‐
godnie ci, którym się bardziej poszczęściło i zdążyli zakle‐
pać miejsca siedzące. Wszyst‐
ko byłoby ok., gdyby nie fakt, że w każdym przedziale było kilka miejsc wolnych, tylko jak widać waż‐
niejszym było wycią‐
gnięcie nóg niż zapro‐
szenie na nie kogokol‐
wiek ze stojących już od paru godzin stło‐
czonych osób, np. którejś z niewiast, które stały obok mnie, a znosiły o wiele gorzej te spartańskie warunki jazdy. Nie chciało mi się kłócić… „Marność nad marnościa‐
mi i wszystko marność…” pomyślałem 1 stycznia 2006 r. o godzinie 23:46 i 20 se‐
kund stojąc, w napływających od sąsia‐
dów, oparach marihuany, starając się zła‐
pać choć trochę tchu przy otwartym na oścież oknie. Niby nowy rok. Niby zaczy‐
na się coś nowego, kończy coś starego… Niby jest lepiej. Czy oni wiedzą, co się dzieje wokół nich? Czy zastanowili się nad tym, że rozpoczyna się kolejny rok ich ży‐
cia, że są przez to o kolejny rok bliżej śmierci, bliżej spotkania z Panem? Cieka‐
we czy choć na chwilę przemknęła im przez głowę jakaś głębsza myśl, niż tylko wybór „piwo czy wino – oto jest pytanie!”. Chyba nie – pomyślałem przysłuchując się licytacji libacyjnych wspomnień z po‐
przedniej nocy. „Marność nad marnościami i wszystko marność…” pomyślałem 2 już stycznia 2006 r. o 4:58 i 2 sekundy, nie czując już nóg, przyglądając się pozostałościom po nocnych poprawinach. Miałem okazję ob‐
jąć tę panoramę jako jeden z niewielu. Po‐
zostali znieczuleni procentami spali smacz‐
nie skuleni na podłodze, porozwalani wzdłuż korytarza jak robaki. Karykatura człowieka. Inni dzielnie jeszcze kończyli n‐
tą puszkę „browara”. Czułem się dziwnie, obco, jak ktoś z innego świata. Coś jak człowiek z buszu, który nagle musi zacząć żyć w wielkim mieście ‐ zupełnie inne ży‐
cie, inna kultura, zupełnie inne zadania, cele... Gdzie ja jestem? – pomyślałem. Wiem, że to „normalne”, że tak bywa, że są tacy, którzy lubią tak się „bawić”… Przeraziło mnie jednak to, że takich było tam jakieś 96%, że to ja, stojąc spokojnie Nie osiągnie się tego co na świecie możliwe,
jeśli nie będzie się dążyć do tego, co niemożliwe.
MAX WEBER
2
czułem się inny, a nie oni, pijąc li‐
trami i wciągając co popadnie, byle zmieściło się do fifki. Przeraziła mnie ta wszechobecna bezrefleksyj‐
ność, to znieczulenie umysłowe, duchowe, moralne. Tam nie było wyższych wartości, nie było nor‐
malnej rozmowy... Przeraziło mnie to, że wszyscy byli przecież „normalnymi” ludźmi, wyglądali porządnie. To nie byli ludzie uza‐
leżnieni, tacy, jakich widuje się przesiadujących pod budką, albo na dworcu. To nie byli żadni chuligani czy opryszki. To byli zwyczajni młodzi ludzie, którzy co gorsza wcale nie przez przypadek tak wła‐
śnie spędzali ten czas. Oni chcieli tak go spędzić. Tak też za pewne spędzili noc dzień wcześniej, i jesz‐
cze wcześniej, i jeszcze wcześniej… To nie był więc problem z uzależ‐
nieniem, ale… z sensem życia. Przypomniałem sobie słowa, które kiedyś gdzieś usłyszałem: „Można przebiec (tak, dosłownie przebiec) przez życie, zarabiając duże pienią‐
dze, zdobywając wielką sławę, ba‐
wiąc się wspaniale, a u kresu żywo‐
ta nic nie mieć. Można żyć, nie ży‐
jąc.”. Szkoda mi było tych ludzi, tych wszystkich biednych ludzi z tego pociągu spod znaku Sodomy i Gomory. Szkoda mi było, bo po‐
błądzili, bo wcześniej czy później obudzą się przecież, wcześniej czy później uzmysłowią sobie jak jało‐
we jest ich życie; „niespokojna bo‐
wiem dusza, dopóki nie spocznie w Bogu”. Oby nie było za późno… Pociąg dojeżdżał już do Warsza‐
wy, gdy moi skacowani sąsiedzi, szykując się niemrawo do wyjścia, snuli jeszcze plany na budzący się właśnie do życia kolejny dzień no‐
wego roku. „Ja pójdę na shopping do centrum. ‐ oznajmiła jedna z nich – muszę się jakoś rozerwać.” „Ja proponuję jakiś wypadzik do pubu – zaproponował inny – naj‐
lepszy sposób na kaca to piwko!”. Biedni – pomyślałem. Nowy rok rozpoczyna się dla nich niczym nowym. Wciąż zniewoleni nieświa‐
domością prawdziwego sensu ży‐
cia, zatapiają się w swoją jałową codzienność, oddając hołd swoim bożkom – pieniądzom, alkoholowi, zakupom… Biedni. Taszcząc przez peron swoją po‐
deptaną wzdłuż i wszerz torbę, wspomniałem jeszcze na chwilę swojego Sylwestra, spędzonego wraz z moimi przyjaciółmi z piel‐
grzymki w Miejscu Piastowym. Mimo iż nie było tam nawet kropli alkoholu, bawiliśmy się wspaniale. Od 19 do 7 rano królowały tańce, śpiew, zabawy. Była radość, spon‐
taniczność, otwartość… był Bóg. Tak diametralnie różne „imprezy”. Dwa różne światy. I choć nie chcę zabrzmieć jak modlący się w świą‐
tyni faryzeusz (Łk 18, 11nn), cieszę się, że nie żyję jak moi drodzy to‐
warzysze podróży. Cieszę się, że został mi objawiony prawdziwy sens tego co robię, tego po co żyję, że wiem po co żyję. Cieszę się, że mam to, czego oni nie mieli (nie mają) ‐ świadomość życia. Kiedy rozpoczynała się pasterka podczas naszego Sylwestra w Miej‐
scu Piastowym, a za oknem widać było liczne, kolorowe fajerwerki, ksiądz skomentował to tak: „ Czło‐
wiek w różny sposób szturmuje nie‐
bo. Niektórzy czynią to tak, jak wi‐
dać za oknem, my natomiast woli‐
my uczestniczyć u początku tego nowego roku w Eucharystii…” Ży‐
czę więc Wam i sobie na koniec, by ten nowy rok, był pełen tych właści‐
wych szturmów na niebo, a życie w nim będzie pełne i wartościowe, i to bez potrzeby żadnych specjalnych dodatków – Bóg sam wystarczy! J1, 23 Poezja Naszych Parafian
Takie jest życie. Zegar wybija godziny, liczy czas co do minuty, Człowiek chodzi, stawia kroki, liczy czas pracy, Uciechy, grzechu i pokuty. Jeden rodzi się na łóżku, a inny w „kapuście”. Jeden żyje bogobojnie, a drugi w rozpuście. Pan Bóg dał nam życie kazał żyć nam z „dekalogiem”. Każdy żyje po swojemu, a nie zawsze z Bogiem. Jeden pracuje, do zmroku w pocie czoła i w znoju. Drugi siedzi za biurkiem, popijając kawę w ciepłym pokoju. Jeden żyje w zbytku „glorii”, w tańcu i swawoli, Drugi biedny i bezdomny, każdy żyje, jak kto woli. Czy to Pan Bóg, tak podzielił ludzi? Na chorych, zdrowych, biednych i bogatych? Jeden ma serce złote, jak anioł, a drugi jak diabeł rogaty. Jeden tyra jak Piast Kołodziej, jeden zostaje księdzem, A drugi dla wszystkich jednakowo świeci. Więc miejcie nadzieję na wieczne życie, Mając Boga w sercu, moje dzieci. Człek, nieraz dobro w swoim sercu zasieje, A często potem, plewy zbiera. Takie jest to nasze życie, a życie nasze, to ... Eleonora Jabłońska Nadsyłajcie swoje wiersze!
Debiut na łamach gazetki parafialnej, może się okazać początkiem drogi…
3
Muzyka nie z tego świata
rzedsmak nieba możemy mieć już tu, na ziemi. Wy‐
starczy wnikliwie wsłuchać się w odgłosy wszechświata i wpatrzeć w piękno otaczającej nas przyrody, skorzystać z re‐
cept, które podrzucił nam Bóg. Ale zachwycić się tym nieskoń‐
czonym pięknem, to mało. Może‐
my przecież znacznie więcej – zacząć je współtworzyć. Wzorem natchnionych malarzy, muzy‐
ków, ludzi sztuki. Owocem takie‐
go współtworzenia jest cały nasz kościół, jego architektura, obrazy, kwiaty, śpiew, muzyka wysłuchi‐
wane z uwagą słowa Boga, a przede wszystkim On osobiście. Miejsce szczególne zajmuje niewątpliwie muzyka. Bo ona w największym chyba stopniu przypomina nam boski akt kre‐
acji, przybliża do tego, co nie‐
biańskie. Może być przekazywa‐
na za pomocą różnych instru‐
mentów, ale dla wyrażania du‐
chowych, metafizycznych tajem‐
nic, stosunkowo najlepiej nadają się tradycyjne, z prawdziwego zdarzenia organy, będące instru‐
mentem muzycznym nie przy‐
padkowo najdłużej (już ponad tysiąc lat) i najściślej związanym z historią kościołów na świecie. Chcąc doświadczyć muzyki, o której Peter Grammond w dziele „Muzyka” powiedział, że „nie z tego świata jest”, musiałem na‐
wiedzać inne kościoły, odnotowu‐
jąc przy okazji zwiększanie się rangi muzyki organowej, między innymi za pośrednictwem coraz częściej organizowanych festiwali. Wkrótce, dzięki zakupionym organom, również w naszym ko‐
ściele będziemy mogli doświad‐
czać niezwykłego brzmienia mu‐
zyki organowej. Dla wielu osób będzie to jedyna, niepowtarzalna szansa obcowania z muzyką po‐
ważną, która w Polsce – z winy władz oświatowych oraz pracow‐
ników szkół – jest ciągle za mało doceniana i rozpowszechniana, mimo że jest swoistym językiem duszy, a zarazem niezastąpio‐
nym kluczem do przyspieszone‐
go rozwoju płodu, zwiększenia ilorazu inteligencji i wrażliwości dziecka. Dorosłemu zaś ułatwia psychoterapię, oderwanie się od spraw przyziemnych na rzecz 38 GŁOSOWE ORGANY PISZCZAŁKOWE,
KTÓRE WKRÓTCE STANĄ W NASZEJ BEMOWSKIEJ ŚWIATYNI.
niebiańskich. Muzyka i sztuka pobudzają bowiem te rejony inte‐
lektu i naszej emocjonalności, które zbliżają się do metafizyki i religii, do niematerialnego i nie‐
komercyjnego wymiaru rzeczy‐
wistości. Jak stwierdził jeden z najwybitniejszych współcze‐
snych muzyków, Nicolaus Har‐
noncourt – „muzyka jest pępowi‐
ną łączącą nas z tym, co boskie”. Organista zwykle znajduje się wyżej niż ksiądz. W niektórych kościołach przyjęło się nawet uważać, że z racji swego usytu‐
owania jest pierwszy po Bogu. I tak jak duchowni współtworzą atmosferę Mszy Świętej przy oł‐
tarzu, tak on czyni to przy orga‐
nach ‐ niewidoczny, schowany na galerii kościoła. Pozostający w intymnym świecie, organista może sprawić, że Msza Święta stanie się „koncertem”. Nieprzypadkowo po Soborze Watykańskim II ustalono, że or‐
gany są jedynym instrumentem, godnym akompaniowania pod‐
czas Mszy Świętej. Dotychczasowe upowszech‐
nianie muzyki masowej w koście‐
le, oprócz pozytywów przyniosło wiele negatywów. Miejsce muzy‐
ki pięknej w wielu miejscach za‐
jęła muzyka brzydka. Ale skoro nie dekorujemy kościołów boho‐
mazami, to czy powinniśmy ze‐
zwalać na brzydactwo muzycz‐
ne? Czyż Bogu nie należy się sztuka prawdziwa? Pozytywnie na te pytanie od‐
powiedział Johannes Sebastian Bach, będący przede wszystkim organistą. Dla muzyków pozostał alfą i omegą, drogowskazem, ale zarazem wzorem człowieka gra‐
jącego w Kościele, modlącego się przy organach. Jego utwory orga‐
nowe są swoistą modlitwą. Toteż ten, kto gra utwór, będący modli‐
twą, nie może pozostać obojętny na jego piękno i tajemnice. Stara się muzycznym nastrojem modli‐
tewnym poruszyć dusze wier‐
nych, zbliżyć je do Boga. Muzyka Bacha z jednej strony jest formalna, z drugiej głęboko duchowa. Ma wiele zaszyfrowa‐
nych celów, które odnoszą się do Ewangelii i są niesłyszalne. Bach ma również wielu następ‐
ców, i to Polaków. W minionym roku pożegnaliśmy jednego z nich Mariana Sawę, syna organisty, ucznia wybitnego organisty Felik‐
4
sa Rączkowskiego, związanego z warszawską Akademią Muzycz‐
ną i Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Należał on do czołowych kompozytorów współczesnej muzyki organowej. Grał z najlepszymi dyrygentami świata. Pozostawił około siedmiu‐
set skomponowanych przez siebie utworów. Wniósł trwały ślad w rozwój współczesnej muzyki reli‐
gijnej i kościelnej. Mam nadzieję, że już wkrót‐
ce, korzystając z zakupionych do kościoła organów, będziemy mo‐
gli się przekonać, jak dzięki or‐
ganowej muzyce Bacha, Sawy czy innych światowej sławy kompozytorów można lepiej słu‐
żyć Bogu. Sądzę, że te upragnione przez wielu organy pomogą w jeszcze większym stopniu otworzyć ser‐
ca na nieskończone i nieprzemi‐
jające piękno, będące odzwier‐
ciedleniem doskonałości Stwór‐
cy Wszechrzeczy. Adam Wojciechowski Redaktor naczelny powstającej na Bemo‐
wie „Twojej Muzy”, czasopisma dla szkół muzycznych, plastycznych i baletowych, jak również dla miłośników muzyki, pla‐
styki i baletu (adres internetowy: www.twojamuza.pl) „Przybieżeli do Betlejem… chórzyści…”
stycznia 2006 roku chórzyści z Chóru Polifonicznego SONANTE przybieżeli na „V Betlejem u Avetek”, czyli na Ekumeniczny Te‐
atralno – Muzyczny Festiwal Tradycji Bożonarodzeniowych. Prze‐
słuchania konkursowe trwały aż trzy dni. Udział w nich wzięło ok. 2000 wykonawców z różnych stron Polski, zrzeszonych w ok. 70 chórach oraz innych zespołach wokalnych. Chórzyści długo przygotowywali się do tego występu, ale ich trud został nagrodzony. Po raz kolejny doceniony został wysoki poziom ar‐
tystyczny chóru. Potwierdzeniem tego jest fakt, że SONANTE pod ba‐
tutą Michała Białeckiego wyśpiewało podczas festiwalu I miejsce w ka‐
tegorii młodzieżowej. Jest to już kolejna nagroda dla chóru. Dotychcza‐
sowe osiągnięcia zespołu to m.in. I miejsce w konkursie Kolęd i Pasto‐
rałek w Wesołej oraz III miejsce na IX Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie w 2002 r. Po tym sukcesie chórzyści nie spoczęli jednak na laurach, ale wzięli się do pracy nad nowym materiałem. Mają nadzieję, że już wkrótce bę‐
dą mogli go Państwu zaprezentować. A dokładne informacje o tym co, gdzie i kiedy, a także wiele innych informacji i ciekawostek dotyczą‐
cych chóru SONANTE znajdą Państwo na stronie www.sonante.glt.pl, do której odwiedzania serdecznie zapraszamy! Magdalena Gładysiak Listy od Czytelników
roga Redakcjo, Od kilku niedziel śledzę pojawiający się na łamach Naszej Para‐
fii cykl : Broń nas od wszelkiego zamętu. Czytam i ze smutkiem stwierdzam, że artykuły pisane na pewno w dobrej wierze – same mogą wprowadzić sporo zamętu. Dlaczego? Zacznę od tego, który poruszył mnie najmocniej. Doty‐
czył symboli: znaku uniesionych palców w geście „V” i kwiatu tzw. „gwiazdy betlejemskiej”. Ufam, że autor z głęboką wiarą chciał przestrzec przed ukrytym znaczeniem, często nieznanym szerszemu gronu, ale z potępia‐
niem symboli sprawa nie jest pro‐
sta. Każdy symbol ze swej istoty ma bardzo szeroki zakres znaczeń i często burzliwe dzieje jego inter‐
pretacji. Dobrze jest znać liczne możliwości interpretowania da‐
nego znaku. Jednak warto pamię‐
tać, że historia wydarzeń ruchu „Solidarność”, wypracowała wła‐
sne znaczenie znaku „V”, uczy‐
nionego z dwóch palców i nie można tego przekreślić. Zapewne mniej historyczne usprawiedli‐
wienie istnieje dla ozdabiania wnętrz „Gwiazdą betlejemską” w czasie Świąt Bożego Narodze‐
nia. Jednak trzeba pamiętać, że nie wiele istnieje kwiatów kwit‐
nących w tym okresie, które mo‐
głyby je zamienić w wyszuka‐
nych dekoracjach. Gdyby tak szczegółowo zwracać uwagę na pierwotne źródła danego symbo‐
lu – to trzeba też potępić choinkę, samą datę wyznaczoną na obcho‐
dy tego święta i wiele, wiele in‐
nych rzeczy. Aby zbytecznie nie przedłużać tej myśli, chciałabym przypomnieć autorowi, ale i nam wszystkim, że najdroższy symbol naszej wiary – krzyż – też ma wielorakie znaczenie. Już w No‐
wym Testamencie spotykamy się z ostrzeżeniem, że dla jednych będzie to znak zbawienia, dla in‐
nych znak hańby. Krzyż był prze‐
cież narzędziem tortur i śmierci, 5
niczym francuska gilotyna. Obu‐
rzające porównanie, prawda? A nie ma w tym żadnej przesady. Całkiem możliwe, że gilotyna była nawet bardzie humanitarna, nie dostarczała tak długich męczarni. Drugi artykuł, do którego chciałabym się odnieść to „Sens i Błąd”. Przytoczone opowiada‐
nie jest wspaniałe, ale argumenty przytoczone we wtrąceniu są czę‐
ściowo wyrwane z kontekstu, co powoduje powstanie jednej z form błędu petitionis principia. Rozwinięcie tej argumentacji, przekracza formę listu, dlatego spróbuję ująć to prościej. Spra‐
wiedliwość i Miłosierdzie Boga są niezrozumiałe dla człowieka, i nie ma w tym nic dziwnego. Wynika to z natury istoty boskiej i istoty ludzkiej. Bajka to obrazu‐
je. Wiemy to, ponieważ człowiek może poznać prawdę o tym za pomocą danego mu przez Stwór‐
zanowny polemista O.F. czuje się zasmucony, iż w mojej skromnej publikacji „Ostrożnie z symbolami” wpro‐
wadzam zamęt. Włosy rwę z gło‐
wy, w pierś się biję i z czystym sercem przysięgam, że moje in‐
tencje są wręcz przeciwne. Wła‐
śnie istniejący zamęt chcę klaro‐
wać a nie tenże pogłębiać. Sta‐
wiany mi zarzut jest bezzasadny i krzywdzący. Pomyłka wynika prawdopodobnie z przyjmowa‐
nia zupełnie różnych kryteriów. Co dla jednego jest jasne, drugi może przyjąć za mętne. Na to, zdaje się, lekarstwa nie ma. Szanowny Czytelnik powołuje się tutaj na fakt, iż ruch „Solidarność” wypracował wła‐
sne znaczenie znaku „V”. Otóż właśnie, czy rzeczywiście wypra‐
cował sam, czy mu jak kukułcze jajo znak ten podrzucono? Suge‐
ruję, że podrzucono. Jest jeszcze trzecia możliwość ‐ przypadek. Ale przypadek może być jeden, dwa... Gdy przypadki zaczynają się mnożyć, rozsądek nakazuje zainteresować się czy nie jest to jakaś prawidłowość? Czy to przypadkiem wymyślono i przyjęto samorzutnie nazwę „Solidarność”? Tu znów jawią się wątpliwości, gdyż pojęcie to było i jest już od paru stuleci hasłem masonerii. Przyjęcie tej nazwy natychmiast zelektryzowało pew‐
ne kręgi. Światowe media z miej‐
sca ukochały gorąco polską „Solidarność” nie wnikając spe‐
cę rozumu. Tak nauczał wielki chrześcijański teolog i filozof – Tomasz z Akwinu. To także głosi Kościół katolicki. Istota ludzka to w równej mierze duch, rozum i ciało. Wszelkie przekreślenia jednego z elementów są błędem. W encyklice „Fides et ratio” Jana Pawła II można przeczytać: Gali‐
leusz wyraźnie oświadczył, że dwie prawdy, tj. wiara i nauka, nie mogą nigdy pozostawać z sobą w sprzecz‐
ności. „Pismo Święte i przyroda po‐
chodzą od Słowa Bożego. Pierwsze jako podyktowane przez Ducha Świętego, a ta druga jako wierna wykonawczyni nakazów Bożych” – tak napisał w liście do o. Benedetto Cestellego… A Sobór Watykański II nie naucza inaczej, ale posługuje się podobnymi słowami, kiedy mówi: nigdy nie może zaistnieć prawdziwa rozbieżność między wiarą a rozu‐
mem: ten sam Bóg, który objawia tajemnice i udziela wiary, rozniecił też w ludzkim umyśle światło rozu‐
mu, nie może zatem tenże Bóg wy‐
przeć się samego siebie ani też praw‐
da nie może zaprzeczyć prawdzie. Myślę, że autor tej serii o tym wie, tylko niezręcznie poprowa‐
dził rozumowanie od krytyki uczenia się matematyki, fizyki, biologii czy logiki. Osiągnięcia medycyny też nie są sprzeczne z wiarą dopóki nie naruszają norm moralnych, dostępnych rozumowo także osobą niewie‐
rzącym. Podobne skróty myślowe są zastosowane w wersie o czasie i marności. Ale o tym innym ra‐
zem, gdyż w tym temacie można napisać nie jedną książkę. Reasu‐
mując przytoczę pierwsze zada‐
nie wspomnianej encykliki: WIA‐
RA I ROZUM są jak dwa skrzy‐
dła, na których duch ludzki uno‐
si się ku kontemplacji prawdy. O.F. Jeszcze w sprawie symboli
cjalnie w jej założenia. Czyżby działała magia samej nazwy? War‐
to tutaj przypomnieć artykuł Le‐
cha Kaczyńskiego w „Tygodniku Solidarność” o montowaniu słyn‐
nego Okrągłego Stołu, gdzie au‐
tor daje wyraz zdumieniu, iż wszystko szło tak gładko, jakby pomagały w tym jakieś dobre duszki. No więc widać pomaga‐
ły, ale czy przypadkowo? Oto inny trochę śmieszny, i trochę smutny przypadek. Od wielu miesięcy media z dużym upodobaniem, przy wszelkich solidarnościowych imprezach popularyzowały pieśń śpiewaną przez Jacka Kaczmarskiego, w której powtarzały się z namol‐
nym naciskiem słowa: „A mury runą, runą, runą ‐ i przywalą sta‐
ry świat!” Czy to wypracowano nową symbolikę obalania muru berlińskiego? Nie, to jest jawna kpina z niewiedzy i braku orien‐
tacji „wierzącego motłochu”. Śpiewane w Polsce „Mury” są z lekka tylko przerobioną pieśnią komunardów hiszpańskich, a tak dobitnie akcentowane „mury”, o których mówi się, że runą ‐ to mury kościołów. Jeszcze inny przypadek, i jesz‐
cze jedna wątpliwość. Przy pomni‐
ku stoczniowców, symbolu zwy‐
cięstwa demokracji i wolności, na murze Stoczni Gdańskiej jest wer‐
set: „Pan da siłę swojemu ludowi”. Pochodzenie cytatu jest niewątpli‐
we, ale słowa wyrwane z kontek‐
stu nabiorą zgoła innego znacze‐
nia, gdy zestawimy wszystkie fak‐
ty, które wyłaniają rzeczywistego beneficjenta wspaniałego skądinąd ruchu „Solidarność”. No, dość z symbolami. Co do drugiej części listu Czytelnika, pośpieszam wyznać, że czuję się zdruzgotany erudycją, i w imię zasady pax hominibus bonae volun‐
tatis wolę z góry uznać wszelkie racje niż wdawać się w roztrząsa‐
nie, bowiem wszystko wskazuje na to, że z szanownym O.F. gra‐
my w tej samej drużynie. J. 6
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
II NIEDZIELA ZWYKŁA
15.01.2006 R.
WIZYTA
DUSZPASTERSKA
16.01 - 22.01.2006 R.
1. Dzisiaj o godz. 13.00 Msza św. z udziałem Grupy Osób Niepełnosprawnych.
2. Również dziś o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego przed obrazem i Msza
św. w intencjach zbiorowych. Po Mszy św. ucałowanie relikwii św. S. Faustyny.
3. Dzisiaj podczas Mszy św. o godz. 18.00 w kościele, wystąpi Zespół Reprezentacyjny Wojska Polskiego, a po Mszy świętej Koncert Kolęd i pieśni w wykonaniu Zespołu. Zapraszamy.
4. We wtorek wspomnienie św. Antoniego – opata.
5. W środę rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan pod hasłem „Gdzie
dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” /Mt. 18, 20/.
Zachęcamy parafian do gorącej modlitwy w tej intencji.
6. W sobotę 21 stycznia rozpoczynamy Nowennę dziękczynną za beatyfikację Bł. Ks.
Bronisława Markiewicza, przed liturgicznym wspomnieniem. Nowenna będzie odprawiana codziennie po Mszy św. wieczornej o godz. 18.00, a w niedziele o godz. 17.30.
Uroczystość wspomnienia liturgicznego, będziemy obchodzić 30 stycznia w poniedziałek o godz. 18.00 z udziałem Ks. Biskupa Polowego Tadeusza Płoskiego.
7. W sobotę wspomnienie św. Agnieszki – dziewicy i męczennicy.
8. Plan kolędy w tym tygodniu podany jest w gazetce parafialnej i w gablocie. Przypominamy, że kolęda w dni powszednie trwa od godz. 17.00 – 22.00, natomiast w soboty i niedziele od godz. 16.00 – 22.00.
9. Wszystkim parafianom i gościom szczególnie dzieciom, które rozpoczęły ferie zimowe życzymy radosnego wypoczynku, z pamięcią o niedzielnej Mszy św. i duchowego przeżywania tygodnia z błogosławieństwem Bożym.
16 stycznia - poniedziałek
od godz. 17.00
ul. Sołtana 3, 4, 6, 7, 10 (m.1-30);
17 stycznia - wtorek
od godz. 17.00
ul. Sołtana 10 (m. 31-62), 12, 14;
ul. Blatona 1, 2 (m. 1-80);
18 stycznia - środa
od godz. 17.00
ul. Blatona 2 (m. 81-146),
3, 4, 6 (1-109);
19 stycznia - czwartek
od godz. 17.00
ul. Blatona 6 (m.110-182);
ul. Orlich Gniazd 1, 2, 3, 4, 6, 8;
ul. Bołtucia 2;
20 stycznia - piątek
od godz. 17.00
WSPÓLNOTA ODNOWY W DUCHU ŚWIĘTYM „MICHAEL”
ul. Bołtucia 4, 6, 8, 10;
ul. Szadkowskiego 2, 5, 6;
serdecznie zaprasza do udziału w REKOLEKCJACH EWANGELIZACYJNYCH ODNOWY
które odbywają się w każdy wtorek o godz. 19.00 w Kaplicy Aniołów.
21 stycznia - sobota
od godz. 16.00
Może nie widzisz sensu życia, masz wrażenie, że nikt Ciebie nie rozumie,
nie potrafisz się modlić, masz poczucie pustki i osamotnienia,
albo po prostu pragniesz przybliżyć się do Jezusa - PRZYJDŹ!
ul. Kędzierskiego 1, 2, 3, 4, 5,
6, 7, 8, 9, 10;
w imieniu Wspólnoty „MICHAEL”:
Opiekun - Ks.Józef Przeklasa CSMA i Lider Wspólnoty - Anna Ewiak
22 stycznia - niedziela
od godz. 16.00
ul. Kędzierskiego 12, 14;
ul. Lencewicza 1, 2, 3, 4;
Przyjaciele
Jana Pawła II
Zapraszamy na kolejne spotkanie klubu. Tym razem zgłębiać będziemy treść encykliki Jana Pawła II – Slavorum Apostoli 16 stycznia (poniedziałek) 1900 – Wykład – ks. dr Wojciech Kluj* Biblioteka im. Jana Pawła II (dom parafialny) — Apel Jasnogórski w intencji beatyfikacji Jana Pawła II Kaplica Aniołów Zachęcamy do przybycia wszystkich członków klubu, a także wszystkich tych, którzy chcieliby do nas dołą‐
czyć bądź są zainteresowani treścią omawianej encykliki. * Ks. dr Wojciech Kluj— (ur. 1966), oblat, kapłan od 1991 r., studiował w Ottawie, dr misjologii, odbył staż misyjny na Madagaskarze, wykładowca WT UAM w Poznaniu oraz seminariów duchownych w Obrze i Pa‐
radyżu, redaktor „Misyjnych Dróg”. Autor artykułów naukowych i popularnych na tematy misyjne.
Konto Parafii: BPH -PBH SA. 06 1060 0076 0000 4042 8004 1300

Podobne dokumenty