Park w Nisku

Transkrypt

Park w Nisku
Park w Nisku
Nisko to niewielkie miasteczko pod Stalową Wolą. Kiedyś miasteczko to, jak zresztą wiele podobnych,
miało swój pałac. Przy pałacu był park. Wiele lat temu posadzono w nim drzewa i krzewy, w tym
również kilka egzotycznych gatunków jak na porządny park przystało. Były klomby, sadzawki,
strzyżone trawniki – wszystko według klasycznych, angielskich wzorów. Po wojnie pałac został
przebudowany na szpital a przy tym ogołocony ze wszystkiego co stanowić mogło wartość
historyczną, artystyczną czy też choćby estetyczną. Dziś budynek ten nie wygląda na to, że kiedyś
był pałacem. Ale pozostał park.
50 lat komunistycznych zaniedbań, które dotknęły niemal wszystkich dziedzin życia, paradoksalnie
uratowało wiele miejsc przyrodniczo cennych. Miejsca takie, w sytuacji zdyscyplinowanego
ekonomicznie państwa zostałyby nieuchronnie zagospodarowane, a to w odniesieniu do dzikiej
przyrody oznacza zniszczenie. Park oczywiście z racji swojej funkcji nigdy dziki nie był. Ale miejsce,
w którym powstał park, jak każde miejsce w ogóle, kiedyś dzikie było. Drzemie w nim pierwotna
inteligencja, niewyobrażalna siła dążąca stale do harmonii współzależności, która jeśli jej tylko na to
pozwolić gotowa jest wybuchnąć różnorodnością życia. W ciągu 50 lat minimalnego ingerowania
człowieka w park w Nisku ujawniła się owa inteligencja miejsca. Pnie dużych drzew przybrały na
obwodach, wiele z nich osiągnęło fazę rozpadu, usychają im gałęzie, odpadają, powstają dziuple,
w dziuplach pojawiają się mieszkańcy, umierające konary opanowują różnorodne grzyby i porosty,
pod zwalonymi pniami znajdują mieszkanie owady i płazy – to tylko ulotne wrażenia z krótkiego
pobytu w parku. Nikt nie zrobił dokładnej inwentaryzacji istniejącej obecnie w parku fauny i flory.
A park zachwyca. Zdarza się, że spod stóp ucieka nagle zając, a krzywe, krzyżujące się czy splatające
ze sobą samowysiane drzewa zmuszają do pochylenia głowy. Przez gęste krzewy prowadzą wąskie
przejścia jak tunele.
Nastały jednak czasy naprawiania błędów. Rada miejska miasta Nisko postanowiła zrobić w parku
porządek. Zlecono wykonanie projektu rewaloryzacji tj. powrotu do stanu sprzed kilkudziesięciu laty.
Realizacja wykonanego już opracowania się zaczęła. Wycięto kilkadziesiąt drzew, a kolejne dwieście
zostało naznaczonych farbą do wycięcia. Wyczyszczono park ze sporej ilości krzewów i zarośli,
w których chowają się zboczeńcy i pijacy. Janusz Sikora, lider klubu ekologicznego w Nisku twierdzi
co prawda, że w zaroślach chowają się zakochani a pijacy śpią na ławkach, no cóż, pozostaje jednak
do rozstrzygnięcia kwestia zboczeńców… Ale żarty na bok. Podczas prac zrębowych padło drzewo
z dziuplą pełną małych sówek. To przepełniło dzban goryczy. Młodzi ludzie z Klubu Ekologicznego,
dla których park jest wspaniałym fragmentem ich otoczenia obfitującym w bogactwo życia,
romantycznym ogrodem pełnym czarownych zakątków, ostro zaprotestowali przeciwko tak pojętemu
porządkowaniu parku. Wystąpili o natychmiastowe przerwanie prac i zaniechanie realizacji projektu.
Zaproponowali ideę „parku ekologicznego”, formę ochrony przyrody jaką można realizować na
małych obszarach, rozpowszechnioną w wielu krajach, która pozwala rozszerzyć funkcję parków
miejskich o edukację ekologiczną – konieczność naszych czasów a nie, jak to wrogowie ekologii
zwykli sugerować modę, która przeminie. – Dlaczego nie zajmiecie się np. podmiejskim,
zaśmieconym lasem, tylko akurat parkiem? – na spotkaniu z mieszkańcami miasta i radnymi,
poświęconemu idei parku ekologicznego pada pytanie, które zawsze pada w takich okolicznościach.
Wówczas podniósł się z miejsca młody chłopak, który przyjechał z którejś z pobliskich wsi
i powiedział: – Ja mieszkam pod lasem. Ale co to za las! Rachityczne sosenki posadzone w rządkach.
Żadnego poszycia, żadnego runa. Dlatego często przyjeżdżam tu do Niska i chodzę po parku. Tutaj
są duże drzewa, mnóstwo roślin, ptaków, tu czuje się tętniące życie. Idea świadomego pozostawienia
Park w Nisku
1
przyrody samej sobie, zaufania jej mądrości rodzi się spontanicznie i niezależnie od siebie w różnych
częściach świata. Wynika z tęsknoty za pełnym uczestniczeniem w procesie życia i może z obawy
bycia odrzuconym z tego procesu. Pomysł pozostawienia parku w rękach przyrody pojawił się
w Nisku przecież całkowicie intuicyjnie, bez znajomości podobnych rozwiązań na świecie. Obcowanie
z przyrodą w jej jak najbardziej naturalnych przejawach jest jedną z podstawowych potrzeb
współczesnego człowieka, a w obliczu codziennej eksterminacji gatunków koncepcja parku
ekologicznego wydaje się być odpowiedzią na wyzwanie dzisiejszych czasów w przeciwieństwie do
kultywowania wartości historycznych, czy ograniczenia funkcji do rekreacyjnej. Czy radni miasta
Nisko odważą się oddać park młodym zapaleńcom, rzecznikom idei parku ekologicznego? Ktoś w tym
kraju musi być pierwszy. A może jest to też szansa na coś więcej niż tylko „zarządzanie przyrodą”, na
autentyczny udział mieszkańców Niska w budowaniu świadomości ekologicznej? Któż może zrobić to
lepiej od tych, którzy sami, z własnej woli a nie obowiązku zajęli się losem drzew w swoim mieście?
Marta Lelek
Park w Nisku
2