Pobierz fragment
Transkrypt
Pobierz fragment
Dorota Wachnicka Farciara Copyright © 2012 by Dorota Wachnicka All rights reserved. Copyright for the Polish Edition © 2012 G + J Gruner + Jahr Polska Sp. z o.o. & Co. Spółka Komandytowa 02-674 Warszawa, ul. Marynarska 15 Dział handlowy: tel. 22 360 38 41–42 faks 22 360 38 49 Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 360 37 77 Redakcja: Izabela Golińska Korekta: Małgorzata Grudnik-Zwolińska Projekt okładki: Panna Cotta Zdjęcie na okładce: Sergiy Serdyuk/Fotolia Zdjęcie autorki na okładce: Mariusz Martyniak Redakcja techniczna: Mariusz Teler ISBN: 978-83-7778-191-3 Skład i łamanie: Katka, Warszawa Druk: Abedik S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich. Rozdział 1 Natalia siedziała przy biurku, wpatrując się w okno. Budził się kolejny upalny dzień lata. Słoneczny poranek przywołał wspomnienia. Myślami wróciła do urlopu, a właściwie szalonego romansu z Wiktorem, przystojnym ratownikiem, przerwanego tak niespodziewanie… Zastanawiała się, dlaczego chłopak nagle zniknął, dlaczego nie przyszedł na umówioną kolację. Od tamtego dnia minął tydzień i mimo że ten romans był tylko przelotną przygodą, nie mogła przestać myśleć o Wiktorze. Nawet w pierwszym dniu nowej pracy. Czekała na spotkanie ze zwierzchnikami, a wakacyjne rozmyślania łagodziły jej zdenerwowanie. Spojrzała na zegarek. Za dwadzieścia minut pozna swoich szefów. Ta myśl przyspieszyła bicie serca i obudziła uśpione uczucie niepokoju. Swoją bezpośrednią przełożoną Natalia poznała podczas rozmowy rekrutacyjnej. To ona przyjęła ją do pracy. Anna jest jednym z czterech partnerów w kancelarii. Dziś Natalia zostanie przedstawiona trzem pozostałym. Dziesięć minut później szła do sali konferencyjnej, w której raz w tygodniu spotykało się szefostwo. Z każdym krokiem czuła wzbierający niepokój. Kołatanie serca zagłuszało myśli, oddech stał się płytszy i szybszy. Próbowała się wyciszyć i całą uwagę skupiła na przyglądaniu się mijanym pomieszczeniom. Jasne, prawie białe drewniane 5 ściany kontrastowały z czarną kamienną podłogą. W holu, który był też poczekalnią dla klientów, stało pięć foteli w ciemnym kolorze, kształtem przypominających jajka z niedbale wyciętą skorupką. Na stoliku królowała niska kompozycja ze świeżych, pomarańczowych kwiatów, identyczna z bukietem na blacie recepcji. Wszędzie dominowały przeszklenia i nowoczesny styl. Wnętrza były proste i eleganckie. Za recepcją korytarz się zwężał. Po jego obu stronach znajdowały się drzwi prowadzące do gabinetów. Natalia się domyślała, że należą do partnerów kancelarii. Hol wieńczyły duże drzwi do głównej sali konferencyjnej. Zapukała w ich masywne drewniane skrzydło i gdy usłyszała zaproszenie, weszła do środka. Szefowa Natalii uśmiechnęła się na jej widok i przedstawiła ją pozostałym uczestnikom spotkania, nie szczędząc przy tym pochlebnych słów. Sala robiła zachwycające wrażenie. Za sprawą okna, a właściwie widoku, jaki się za nim roztaczał. Ogromna szklana ściana odkrywała imponującą panoramę miasta. Wieżowiec, w którym na trzydziestym piętrze znajdowało się biuro, był jednym z najwyższych budynków w centrum. Inne, znacznie niższe, leżały poddańczo u jego stóp. Samochody jak małe kamyczki i ludzie wielkości mrówek. Natalia spojrzała na miasto z lotu ptaka, po czym szybko zwróciła oczy na towarzystwo w sali. Za potężnym stołem konferencyjnym siedziały cztery osoby: kobieta i trzech mężczyzn. Anna, szefowa Natalii, kobieta w średnim wieku, ubrana była w szarą garsonkę i błękitną bluzkę koszulową. Jej ciemne, krótkie włosy, 6 nienagannie uczesane, okalały drobną twarz, a delikatne kolczyki w postaci pojedynczych i dość dużych brylantów błyszczały dostojnie. Natalia zastanawiała się przez chwilę, ile karatów może mieć każdy z kamieni. „Dwa, dwa i pół? – szacowała w myślach. – Ciekawe, czy dostała je od kogoś bliskiego, czy sama kupiła?”. Anna była ładną kobietą, klasę wyczuwało się w każdym geście i słowie. „To ten typ szefa – pomyślała Natalia – który jeśli zwalnia cię z pracy, to ty mimo wszystko czujesz się tak, jakby cię awansował”. Dwaj starsi mężczyźni siedzieli po obydwu stronach Anny. Jeden niski i tęgi z zakolami we włosach. W pulchnych palcach przypominających serdelki trzymał długopis, którym wymachiwał nad notesem rozłożonym na blacie. Sprawiał wrażenie sympatycznego. Drugi był przystojnym panem po sześćdziesiątce, o śródziemnomorskim typie urody: ciemnej karnacji i szpakowatych włosach. Miał na sobie ciemnogranatowy garnitur i koszulę w kolorze delikatnego różu. „Stuprocentowy facet, pewien swojej męskości” – pomyślała, patrząc na kolor przypisywany w Polsce kobietom. Z rękawów marynarki wystawały mankiety przyozdobione szykownymi złotymi spinkami. Mężczyzna wyglądał na dżentelmena w każdym calu. Ostatni z szefów był młody. Dość długie jak na biurowe standardy blond włosy przysłaniały twarz pochyloną nad dokumentami. Ciemny garnitur w jasne prążki w zestawieniu z białą koszulą tworzyły grzeczną całość, wręcz galową. Natalia powoli przesuwała wzrok z silnych i opalonych dłoni mężczyzny w kierunku jego twarzy. Gdy uniósł jedną rękę dotąd opartą o blat stołu, by poprawić włosy opadające 7 na oczy, spojrzenia tych dwojga się spotkały. Natalia patrzyła prosto w błękitne oczy najmłodszego z szefów. To był Wiktor, przystojniak z jej wakacyjnej przygody. Przez krótką chwilę, która dla niej trwała wieczność, zastanawiała się, czy to możliwe. Miała nadzieję, że to stres wywołał w niej omamy wzrokowe. Świat zaczął jej wirować przed oczami. Jedna myśl kołatała jej w głowie: „Przecież to nie może być prawda”. Patrzyła na Wiktora jak na ducha. Przymknęła powieki, wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła je uchylać z nadzieją, że gdy je otworzy, wszystko okaże się ulotnym koszmarem. Spojrzała raz jeszcze. Nic się nie zmieniło. Naprzeciw Natalii siedział Wiktor. Uśmiechnął się do niej i przywitał ją: – Dzień dobry, pani Natalio. – Dzień dobry – odpowiedziała, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Natalia zachodziła w głowę, co ratownik, student AWF, robi w kancelarii prawnej, i to jako partner. Przecież to niemożliwe! Nagle uświadomiła sobie, że nigdy nie pytała go, czym się zajmuje, i właściwie nic o nim nie wie. Znała go trzy dni, miał być wakacyjną przygodą, która potem zmieni się w miłe wspomnienie, jak złoty piasek plaży czy blask słońca. Za nic nie mogła się skupić: ani na innych uczestnikach spotkania, ani na tym, co do niej mówią. Powtarzała w myślach, że to, co było między nią a Wiktorem, to tylko wakacyjna przygoda – przeszłość niemająca znaczenia, która nie wpłynie na ich wspólną pracę. Ta myśl uspokoiła ją na tyle, że zaczęła odpowiadać na zadawane pytania, starając się mówić składnie i na temat. 8 Rozmowa była prowadzona w dwóch językach. Anna, która zdążyła sprawdzić lingwistyczne umiejętności Natalii podczas poprzedniego spotkania, teraz była bardziej słuchaczem niż rozmówcą. Pulchnawy partner i przystojny dżentelmen prowadzili z Natalią rozmowę w języku angielskim. To, co mówiła, najwyraźniej brzmiało rozsądnie, bo wszyscy uśmiechali się miło i z uznaniem. Oprócz Wiktora, który gapił się na nią z zagadkowym uśmieszkiem i nagle powiedział po francusku, choć z nie najlepszym akcentem: – Francuski… też zna pani świetnie… – tu zrobił krótką przerwę i uśmiechnął się szeroko. Udając, że spogląda w dokumenty personalne Natalii, dodał: – Wnioskuję to z pani CV i studiów w Paryżu, czy tak? W tym momencie do dyskusji włączył się niski i łysawy jegomość i nawiązując do jednej z głośnych spraw we francuskim sądownictwie, spytał Natalię, co myśli o wyroku, który wtedy zapadł. Patrzyła z niedowierzaniem na Wiktora i odpowiadała na pytanie. Pozwoliła sobie przy tym na krótki wywód, a jej francuski był równie doskonały jak angielski, bez śladu obcych naleciałości. Zerkała na Wiktora i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że on nie pytał o umiejętności lingwistyczne. „Co za bezczelny pajac, co on sobie wyobraża?” – oburzała się w myślach. Spotkanie skończyło się przed upływem trzydziestu minut, ale Natalii się wydawało, że trwało całą wieczność. Uśmieszkom Wiktora nie było końca, a każde pytanie, które zadawał, służyło nie temu, by poznać ją jako nowego prawnika firmy, lecz przypomnieniu tego, co między nimi 9 zaszło podczas wakacji. Oczywiście tylko ona rozumiała dwuznaczność jego wypowiedzi. Kiedy Natalia wróciła do swojego biurka, odczuwała skrajne emocje. Z jednej strony – radość z pracy w wymarzonej kancelarii, z drugiej – coś pomiędzy zawstydzeniem a złością, że jej szef jest tchórzem, który nie miał nawet odwagi osobiście zakończyć ich wakacyjnego romansu i rozpłynął się w promieniach nadmorskiego słońca. A dziś pojawił się na spotkaniu w jej nowej pracy i poniżał ją swoim szyderczym uśmiechem i naiwnymi pytaniami. Natalia czuła wściekłość. Nie wiedziała, czego może się spodziewać po Wiktorze, tym bardziej że teraz też nie pokazał się z najlepszej strony. Zdenerwowana, próbowała wyjąć telefon z bocznej kieszeni torby. Ale jej nieudolne i chaotyczne ruchy sprawiły, że torba spadła na podłogę, a cała jej zawartość wysypała się na szarą wykładzinę. Błyszczyk i kilka innych drobiazgów poturlały się pod sąsiednie biurka. Miała wrażenie, że uwaga wszystkich znajdujących się w sali skupiła się na niej. Obserwują jej niezgrabne ruchy i niezdarne wysiłki pozbierania rozsypanych przedmiotów. Ogarnęło ją uczucie bezradności. Nie lubiła tego stanu, świadczył o jej słabości. Rozzłościło ją to. Miała ochotę krzyczeć, głośno wyć, wydać z siebie dźwięk, który pomógłby się pozbyć przytłaczającego napięcia. Niespodziewanie podeszli do niej sympatyczna szatynka z chudym blondynem. Natalia aż podskoczyła. Nie zauważyła ich wcześniej i to, że nagle znaleźli się obok niej, jakby wyrośli spod ziemi, solidnie ją wystraszyło. 10 – Pierwszy dzień? – z życzliwym uśmiechem spytała dziewczyna, podając jej portfel. – Nie denerwuj się, to bardzo fajna firma. Mam na imię Zuzanna. – Natalia – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. – Jestem Tom – łamaną polszczyzną przedstawił się chłopak, trzymając w ręku notes i długopisy Natalii podniesione z podłogi. Miała wrażenie, że zbieranie jej prywatnych gadżetów trwa w nieskończoność i jest niczym grzebanie w jej życiu osobistym. Kiedy zawartość torby wróciła na swoje miejsce, Natalia podziękowała Zuzannie i Tomowi, chwyciła za telefon i szybkim krokiem wyszła z pokoju. Na korytarzu wybrała numer Hanki. – Ratownik, on tu pracuje! – szepnęła zdenerwowana. – Jaki ratownik? – Wiktor! – prawie krzyknęła do telefonu. – Ratownicy nie pracują w kancelariach prawniczych, coś ci się przywidziało. – Nic mi się nie przywidziało! – Jesteś zdenerwowana pierwszym dniem w pracy, to normalne, a facet, który gdzieś ci mignął w korytarzu, był do niego podobny i tyle. – Nikt mi nigdzie nie mignął! – zirytowała się Natalia. – On siedział naprzeciwko mnie, więc wyraźnie go widziałam. Hanka nie mogła uwierzyć. Bezustannie dopytywała o szczegóły spotkania, żeby wykazać, że Natalia się myli, aż wreszcie wykrzyknęła: 11 – Ale numer! Wiktor jest mecenasem, partnerem w kancelarii? Z ratownika prawnikiem, i to w tydzień! – głośno rozmyślała. – Wiesz, to lepsze niż amerykański sen. Natalia nie zrozumiała jej podekscytowania. Hanka z entuzjazmem wyliczała zalety ich pracy w tej samej kancelarii, koncentrowała się przy tym szczególnie na kontynuacji romansu. – Opamiętaj się, to mój szef ! – zganiła przyjaciółkę Natalia. – No i… ? – Hanka miała inne podejście do życia i do mężczyzn. Świat był dla niej jak sala balowa, na której tańczyła do utraty tchu, a facetów traktowała jako dodatek do zabawy. – Seks w miejscu pracy?! – Natalia nie kryła oburzenia. – Ty jak zawsze. Sztywniara! Rozdział 2 Dwa tygodnie wcześniej Natalia stała na szczycie schodów prowadzących do budynku, w którym mieściła się jedna z najlepszych kancelarii prawnych w Warszawie, i patrzyła na ulicę tonącą w złocistych promieniach letniego słońca. „Jestem farciarą” – pomyślała dziewczyna i jednym ruchem wyciągnęła drewnianą pałeczkę utrzymującą jej włosy w fantazyjnie skręconym japońskim koku. Długie kasztanowe fale spłynęły na szczupłe ramiona ukryte pod granatowym żakietem. Przymknęła oczy i przez krótką chwilę wsłuchiwała się w tętno miasta, które przed laty porzuciła. Była pełna euforii. „Pierwsza praca w Polsce, i od razu z najlepszymi” – pomyślała z dumą, ale bez odrobiny zdziwienia. Zawsze zwyciężała. Była niczym maszyna zaprogramowana na zdobywanie najwyższych trofeów. Z porażek czerpała mądrość, może dlatego zwycięstwa tak bardzo ją cieszyły. Życie nauczyło Natalię, że przegrywanie jest jego nieodzowną częścią. Po niepowodzeniach nie pozwalała sobie na pesymizm. Potknięcia dodawały jej energii do podejmowania kolejnych wyzwań. Wychodziła z nich silniejsza i niestrudzenie udowadniała sobie, że cel jest ten sam, czasami tylko drogi prowadzące do niego się zmieniają. Miała barwne życie. Z nizin na wyżyny. Niczym w bajce o Kopciuszku. Natalia oddzielała przyjemność od pracy i bez reszty poświęcała się tej drugiej. 13 Studia prawnicze zaczęła w Polsce na jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów. Marzyła o nauce w Oksfordzie, ale przyziemne kwestie finansowe stanowiły barierę nie do pokonania. Nie odebrała tego jako porażki, po prostu uznała, że marzenia należy realizować nawet w niesprzyjających warunkach – i trzymała się tej dewizy. Przegrywanie było wbrew jej naturze. Śniła o wielkim świecie. Innym niż ten, w którym się wychowała. Każdego dnia oczyma wyobraźni widziała siebie u szczytu kariery, odkrywającą nowe kraje i fascynujących ludzi. Na studia dostała się bez problemu. Wytrwale walczyła o najlepsze noty, wszystkie wolne chwile spędzała w czytelni. Godziny nauki zaowocowały stypendium i tytułem najlepszej studentki roku. Nie miała czasu na życie towarzyskie, ale jego brak szczególnie jej nie doskwierał. „Dziś pracuję na jutrzejsze bankiety wśród elit” – powtarzała sobie. Angażowała się w życie uczelni, zwłaszcza w projekty skupiające międzynarodowe społeczności uniwersyteckie. Jej biegła znajomość języków francuskiego i angielskiego sprawiała, że chętnie zapraszano ją do udziału w takich wydarzeniach. Pewnego październikowego poranka, gdy kolorowe liście pokrywały alejki parków i miejskie trawniki, jeden z wykładowców poinformował Natalię, że została zgłoszona do międzynarodowej wymiany między uczelniami. Dobrze pamięta ten dzień złotej polskiej jesieni. Pierwszy raz spóźniła się na uniwersytet. W nocy ojciec wrócił do domu pijany i awanturował się do rana. Nikt z rodziny nie miał szans choćby zmrużyć oka. A gdy ojciec wreszcie się 14 zmęczył i usnął, dźwięk budzika zaczął wzywać do porannych obowiązków. Nieprzytomna Natalia pomyliła autobusy i zanim się zorientowała, znalazła się na drugim końcu miasta. Na wieść o stypendium w Paryżu jej serce załomotało radośnie. Wyjazd do Francji i nauka na tamtejszym uniwersytecie były spełnieniem jej marzeń o studiach za granicą. Na myśl o paryskiej uczelni czuła woń starego drewna i pożółkłych ksiąg od wieków ustawionych w tych samych miejscach na półkach biblioteki. Po powrocie do domu podzieliła się radosną nowiną z matką. Obie uznały, że to dla Natalii życiowa szansa i z radością zaczęły planować wyjazd. Innego zdania był ojciec. Nie rozumiał zamiłowania córki do nauki. Uważał, że jako osoba dorosła i odpowiedzialna powinna rozpocząć pracę zarobkową i wspomóc domowy budżet, zamiast tracić czas na kolejne szkoły. Na szczęście dla Natalii nikt w domu nie liczył się z jego zdaniem, szczególnie w kwestii edukacji. Spakowała więc walizki i jak na skrzydłach ruszyła na podbój paryskiej uczelni. Po dwóch latach spędzonych we Francji pojawiła się możliwość przeniesienia do Anglii, do Oksfordu. Przepustką było zwycięstwo w konkursie wiedzy prawniczej. Gdy się do niego przygotowywała, spała po trzy godziny na dobę i żałowała, że traci je na tak prozaiczną czynność. Kiedy ogłoszono wyniki, nie mogła uwierzyć, że zajęła dopiero drugie miejsce. Ale ta lokata i wysokie oceny Natalii wystarczyły, by mogła pożegnać francuskich przyjaciół i przenieść się do Anglii, na czwarty rok studiów. 15 O tym uniwersytecie wiedziała wszystko. Fascynowały ją opowieści o osobach, które kształciły się w dostojnych murach uczelni, aby rozsławić ją później na cały świat. Natalia znała historię uniwersytetów, na których studiowała. Dzięki temu czuła się tam bardziej u siebie, nie była obca. Wielokrotnie wykorzystywała swoją wiedzę podczas różnych spotkań, czym zjednywała sobie ludzi, którzy z zainteresowaniem słuchali jej barwnych opowieści. We wszystkim starała się być najlepsza. Jej perfekcjonizm i ogromna ambicja nie pozwalały na zajmowanie miejsca innego niż pierwsze. Chociaż od konkursu na paryskiej uczelni minęło już kilka lat, Natalia nadal się zastanawiała, jak to możliwe, że wtedy przegrała z Pierre’em. Ze wspomnień wyrwał ją dźwięk telefonu dobiegający z torby. Szybko go znalazła i spojrzała na wyświetlacz. To była Hania. – Udało się!!! Udało!!! – krzyknęła radośnie do słuchawki. – Przyjęli mnie! Słyszysz, dostałam tę pracę!!! – Zdziwiłabym się, gdyby cię nie przyjęli – odpowiedziała Hanka, równie podekscytowana dobrą wiadomością. – Żałować będą później – parsknęła śmiechem. – No to jadę nad morze, przyda mi się odpoczynek, bo pracy będzie dużo. Jutro rano na dworcu o godzinie piątej dwadzieścia pięć, tak? Do zobaczenia, pani mecenas. Bardzo się cieszę. – Po tych słowach Hanka się rozłączyła.