Górnicy jak rycerze

Transkrypt

Górnicy jak rycerze
Górnicy jak rycerze...
Utworzono: czwartek, 08 lipca 2004
Górnicy jak rycerze...
We frakowym mundurze, ze złotymi guzikami (z insygniami górniczymi i koroną) oraz szablą, Bogusław Szyguła, kustosz Izby
Tradycji KWK „Knurów” wyglądał jak zjawisko w zamkowym parku. Niczym rycerz przechadzał się wśród fortyfikacji. Nie sposobił
się jednak do walki. W niedzielę (12 bm.) wspólnie z Andrzejem Sośnierzem, prezesem Fundacji „Zamek Chudów” (szefem NFZ)
witali uczestników pierwszych Carbonaliów.
– Nie trzeba mnie było namawiać do współorganizowania tego pikniku. Mam nadzieję, że wejdzie on na stałe do kalendarza
corocznych imprez odbywających się w Chudowie. Cieszę się, że mamy możliwość niesztampowego pokazania górnictwa w
różnych aspektach jego działalności. W wieży zamkowej mamy ekspozycję przybliżającą wiedzę o rozwoju techniki górniczej. Są
prezentacje artystyczne i ratownicze. Za rok program będzie jeszcze bogatszy, zaprosimy więcej zespołów, a także rzeźbiarzy –
zapewniał „TG” Andrzej Sośnierz.
Niedzielne popołudnie u stóp XVI wiecznego zamku w Chudowie umilał koncert Orkiestry Dętej KWK „Knurów”, która 2 września
br. świętować będzie 100-lecie działalności. Carbonalia były dla muzyków okazją do zaprezentowania się ludziom luźno
związanym z górnictwem. Publiczność przyjechała z różnych miast województwa śląskiego w poszukiwaniu dobrej zabawy.
– Tu prawie co tydzień coś fajnego się dzieje. Szkoda lata na siedzenie w blokach. Zabieramy dzieci i wspólnie z sąsiadami
przyjeżdżamy do Chudowa. Zamiast tradycyjnego obiadu jest kiełbaska z grilla i dużo zabawy. Pracuję w telekomunikacji, żona jest
pielęgniarką, czyli górnictwo znamy tylko z telewizji, a warto dzieciakom coś więcej pokazać – zapewniał Marcin Kalitowski z
Zabrza.
Gdy Bogusław Szyguła planował urządzenie czasowej ekspozycji kopalnianych zbiorów w zamkowej wieży, wiedział, że spina
przeszłość z teraźniejszością. Jan Gierałtowski – budowniczy chudowskiego zamku, nazywany jest w literaturze pierwszym
gwarkiem węgla kamiennego na Śląsku. Zasłużył sobie na ten przydomek prawdopodobnie stanem posiadania. Posiadał
XVI-wieczne prawo do zakładania kopalń w swoich dobrach w Szombierkach i Orzegowie. Nie wykluczone, że w piecach
kuźniczych w Kuźnicy Rudzkiej (na terenie dzisiejszej Rudy Śląskiej), która była jego własnością, używano węgla. Byłoby to
przykładem pierwszego przemysłowego zastosowania tego bogactwa naturalnego. Pradzieje kopaliny dla piknikowej publiczności
były mniej zajmujące niż pokazy ratowników górniczych. Dzieci ustawiały się w kolejce, by wejść do autobusu Okręgowej Stacji
Ratownictwa Górniczego. Przymierzały ratowniczy ekwipunek, a najwięksi szczęściarze mogli spróbować własnymi siłami – za
pomocą hydraulicznych podnośników – dźwignąć autokar.
– W ratownictwie górniczym jest tylko 160 pracowników etatowych, ale co sześć dni przyjeżdżają z kopalń zastępy, które pełnią
dyżury w okręgowych stacjach. Ruszają do akacji nie tylko na wezwanie z kopalni. Pomagają także straży pożarnej przy usuwaniu
skutków różnych wypadków lub katastrof. Mamy nie tylko grupy poszukiwawcze, ale także specjalistyczne do zwalczania pożarów
podziemnych; do akcji zawałowych, usuwania zagrożeń wodnych, zobojętniania niebezpiecznych gazów, a do tego sprzęt
pomiarowy, do podnoszenia lub rozkruszania skał – wyliczał Adam Ściuk, dyrektor Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w
Zabrzu, wygłaszając prelekcję pod gołym niebem.
Aleksander Szewczyk, kierownik Górniczego Pogotowia Ratunkowego razem ze swoimi kolegami prezentował piknikowej
publiczności sprzęt, który jest używany nie tylko do ratowania górników:
– Z takimi poduszkami hydraulicznymi można podnieść 70 ton. Wiertarki są uruchamiane, gdy trzeba kogoś wyciągnąć z zawału –
mówił Szewczyk.
Dariusz Radoń i Stefan Skora przy ratowniczym wozie bojowym cierpliwie opowiadali na pytania publiczności, do czego służy
zdeponowany za ich plecami sprzęt. Dla nich udział w akcji Carbonalia to niemal relaks, zważywszy, że obaj wyciągali ludzi z tak
okropnych katastrof, jak np. katowickiej hali targowej (w której zginęło ponad 60 osób). Niektórzy ratownicy wysłuchiwali
wspomnień starszego pokolenia. Roman Widuch przyjechał z Niemiec i opowiadał o wydarzeniach, w których uczestniczył pracując
w polskim górnictwie. Najwięcej uwagi poświęcano jednak najmłodszym uczestnikom pikniku. Siedmioletni Jakub Sobczyk
wszystkiego chciał dotknąć i spróbować, wszędzie go było pełno.
– Na razie mówi, że chce zostać policjantem, ale kto wie, może się jeszcze rozmyśli – śmiała się tata Kuby, Michał Sobczyk, który
pracuje w kopalni „Pokój”.
Carbonalia, jak wszystkie pikniki górnicze, były plenerowym spotkaniem trzech pokoleń. I każdy znalazł coś ciekawego dla siebie.
Może za rok dojdzie do konfrontacji rycerzy z gwarkami?
Jolanta Talarczyk