Listy dot. środowiska politologicznego

Transkrypt

Listy dot. środowiska politologicznego
Toruń, 2011-11-13
Drogi Henryku,
Drogie Koleżanki i niemniej drodzy Koledzy,
Email, który otrzymałem (tak jak i – jak jestem przekonany - wszyscy z nas)
traktuję jako niesłychanie ważny dla całego środowiska politologicznego w
Polsce.
Mamy do czynienia z coraz większym potencjałem zagrożeń dla naszego
środowiska.
1/ W coraz większym stopniu ograniczane są podstawy naszej egzystencji jako
środowiska naukowego. Jest to rezultat nie tylko zmniejszającej się
dramatycznie liczby studentów politologii (niż demograficzny, studiowanie
zagranicą, konkurencja innych kierunków itd.), ale również realnie zmniejszają
się środki krajowe i unijne na badania naukowe z zakresu nauk społecznych.
Stoimy przed realnym niebezpieczeństwem znaczącej redukcji liczbowej kadry
naukowej na największych uniwersytetach oraz likwidacji kilku mniejszych
ośrodków politologicznych.
2/ Zaczynamy funkcjonować w realiach coraz bardziej wielostronnej i coraz
silniejszej konkurencji wszystkich ze wszystkimi. Dotyczy to na całe szczęście w
najmniejszym stopniu naszego środowiska. Jednakże walka o granty, o
studentów, o możliwość przetrwania poprzez wkraczanie na obszary, jak się
przedstawicielom innych nauk wydaje, znajdujących się na poziomie nienaukowym, a więc łatwym do skolonizowania, staje się coraz ostrzejsza. Wynika
to często ze znajdowania się środowisk naukowych z innych dyscyplin w jeszcze
gorszej sytuacji niż jest to w naszym przypadku.
3/ Jak wynika z badań przeprowadzonych przez zespół prof. Barbary KrauzMozer, kilku publikacji i wystąpień na konferencjach (taką analizę przeprowadził
np. w X 2014 roku dr Remigiusz Rosicki z UAM) poziom naukowy prac
publikowanych przez nasze środowisko jest bardzo zróżnicowany. Wynika to nie
tylko z ogromnej rozpiętości subdyscyplin, zróżnicowanej genezy poszczególnych
lokalnych środowisk oraz odmiennych podejść teoretycznych (przynależności do
różnych szkół i akceptacji często odmiennych paradygmatów). Część tekstów
przedstawionych jako politologiczne to zwykłe prace historyczne, rzadziej
socjologiczne czy prawnicze. Według opinii innych środowisk łatwiej uzyskać
doktorat z nauk o polityce niż w sąsiednich środowiskach. Niestety, można
znaleźć przykłady potwierdzające tą tezę. Jeszcze gorsza sytuacja jest z pracami
(na podstawie których często uzyskuje się stopnie i tytuły naukowe) nie
spełniających elementarnych kryteriów pracy naukowej. Nie są one zatem
poświęcone rozwiązaniu oryginalnego problemu badawczego, brak jest
krytycznej dyskusji z najnowszą literaturą przedmiotu, brak jest śladu
jakiejkolwiek metodologii (z wyjątkiem wyliczenia bez ładu i składu kilku metod
badawczych lub tego co się pod tym pojęciem rozumie), brak jest – co
najważniejsze - opisu procesu badawczego, a więc np. w jaki sposób została
zweryfikowana hipoteza badawcza. Traktuje się niekiedy zebranie i
uporządkowanie faktów jako pracę naukową, ale przecież czasy Linneusza już
dawno minęły.
4/ Nie jest problemem zbyt znaczącym liczbowo obecność w naszym środowisku
doktorów habilitowanych z Krużemborka czy jakiegokolwiek innego tego typu
producenta stopni i tytułów naukowych. Szacowano w ubiegłym roku, że takich
osób w naszym środowisku było tylko trzech. O wiele gorsza od liczebności może
być jednak atmosfera przyzwolenia na funkcjonowanie w nauce osób nie
rozumiejących na czym nauka polega.
5/ Można i należy się zastanawiać nad tym co robić w tej sytuacji. Jednocześnie
należy pamiętać, iż bezczynność pogarsza jedynie i tak już złe położenie
środowiska politologicznego. Remedia nie mogą być ani chwilowe, ani
ograniczone tylko do jednej płaszczyzny, ani tym bardziej powodujące rozpad
naszego środowiska. Lekarstwo nie może zabijać.
Ustalenie wspólnej polityki wymagań stawianych z jednej strony naszym
kolegom z innych branż próbujących wejść do środowiska politologicznego, a z
drugiej - naszym młodszym koleżankom i kolegom nie wystarczy. Konieczne jest
również stawianie wymagań samym sobie. W obecnych czasach te zadania
wydaje się być dla całego środowiska politologicznego najważniejsze.
Przestrzeganie tych ustaleń, wzajemne i pełne życzliwości wskazywanie na
nieprzestrzeganie często elementarnych wymagań staje się wspólnym
obowiązkiem nas wszystkich.
Roman
Dnia 11-11-2014 o godz. 21:12 Henryk Chałupczak
<[email protected]> napisał(a):
Koleżanki i Koledzy,
pozwalam sobie przesłać Wam, jako środowisku politologicznemu, przemyślenia
naszego Kolegi prof. Jana Hudzika - jako filozofa polityki i profesora Uniwersytetu
Marii Curie - Skłodowskiej oraz reminiscencje jakie one wywołują, szczególnie w
kontekście procesów zachodzących w szkolnictwie wyższym, naukach społecznych oraz
politologii. Bardzo ciekawy artykuł zaczyna się od odniesień do współczesnej filozofii
polityki zaś od strony 135 podejmuje próbę oceny kondycji szkolnictwa wyższego w
Polsce, Uniwersytetów, nauk społecznych.
Tekst prof. J. Hudzika to kolejny etap i wątek dyskusji mailowych pracowników
Wydziału Politologii UMCS – nota bene przepraszam ich za przesłanie na skrzynki po
raz kolejny plików, które już znają. Wcześniej nasza wymiana poglądów dotyczyła
m.in. takich kwestii jak: Krajowe Ramy Kwalifikacji, nowelizacja naszej ustawy / w
tym warunków otwierania przewodów dr, suwerenności Rad Instytutu/Wydziału w
procedurze habilitacyjnej, praw pracowniczych/, punktomanii i zasad parametryzacji.
Przypominam, że kiedyś już absorbowałem nasze środowisko przy okazji pojawienia się
nowej dyscypliny naukowej” nauki o polityce publicznej” oraz znanej i bulwersującej
wypowiedzi b. premiera nt. politologii i bezrobocia jej absolwentów. Sugerowałem też
powołanie środowiskowego periodyku politologicznego, mogącego aspirować do ujęcia
na liście filadelfijskiej.
Bardzo polecam lekturę. Może to też być okazja do wymiany opinii. Może też warto
sięgnąć do doświadczeń tzw. poziomek /czy ktoś to jeszcze pamięta/, a więc współpracy
środowisk naukowych w zabiegach o swoje elementarne interesy. Z mojej perspektywy
warto odwołać się do atmosfery i solidarności, jaka towarzyszyła nam w ramach
Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej a potem przy wypracowywaniu standardów
kształcenia w kontekście tożsamości dyscypliny.
W odzewie na refleksje prof. J. Hudzika wypowiadające się osoby z Wydziału zwracały
uwagę na erudycyjny charakter artykułu, nieco hermetyczny język ale i słuszność opinii.
Wszyscy kończyli:
prawda ….ale czto diełat?
Ja, jako inicjator tych dyskusji, odruchowo, na gorąco odpisałem:
Co czynić? Wg mnie, jako osoby już prawie na wylocie, minimum to dawać „świadectwo”
czym jest prawdziwa nauka, badania, Uniwersytet, etos, zwyczaj akademicki. Bo to już
anachronizmy. Jako że niewielu już cokolwiek czyta, to nawet nie dowie się jak te kategorie
interpretować, stosować itp. Po drugie, warto gdzie się da proponować własne rozwiązania i
zasady, wyśmiewać narzucane nam rozwiązania, punkty, elementy kategoryzacji, gdzie to co
miało być instrumentem staje się celem.
Dodałem, konkludując: musimy uprawiać to, czego uczymy: POLITYKĘ, w sensie
szerokim i pozytywnym: dbać o własne i akademickie interesy – a więc by nauka była
nauką, Uniwersytet Uniwersytetem, badania badaniami; antycypować, być aktywnym
wobec coraz częstszych zmian prawnych, zwalczać głupotę gdzie się da, zrezygnować z
tumiwisizmu. Mieć przede wszystkim świadomość, że środowisko akademickie tworzymy
wszyscy: nauczyciele akademiccy, studenci, administracja, obsługa.
Na koniec przekazałem – co też czynię wobec całego środowiska politologicznego w
Polsce - w mojej ocenie propozycje pozytywne, realne, warte rozważenia, z
dopuszczeniem, że to może jest zbyt proste, amatorskie i ułomne. W dwu plikach
przesłałem swoisty apel a zarazem propozycje wyrażone na II Kongresie Politologii w
Poznaniu, by politologowie przede wszystkim porządnie badali politykę, polityki
szczegółowe czy też jak to się ostatnio nazywa polityki publiczne. Ten obszar oddajemy
rzeczywistym amatorom, a więc o polityce edukacyjnej piszą pedagodzy, gospodarczej
ekonomiści itp. Porażające są też niekiedy sposoby ujmowania i badania takich polityk,
co widzimy w publikowanych pracach, rozprawach doktorskich, dyplomowych itp.
Każdy coś wymyśla, gdzie chaos jest tak ogromny, że nawet sensowne badania budzą
zastrzeżenia a nawet politowanie.
W trzech plikach przesyłam więc do całego środowiska politologicznego w Polsce:
1.
artykuł prof. J. Hudzika;
2. Swój referat wygłoszony na II Kongresie Politologii w Poznaniu - tekst jest nieco mówiony;
3. drugi swój tekst, który może być w części traktowany jako przykład zastosowania
zaproponowanego paradygmatu - ma charakter naukowy.
W obu moich wypowiedziach są też odniesienia do procesów zachodzących w nauce,
badaniach, politologii – do tego, o czym pisze prof. J. Hudzik.
Czy to dobre propozycje dla politologii w tych specyficznych dla nauki, badań i naszej
dyscypliny czasach ????
Czy warto o kondycji politologii i wyzwaniach dyskutować?
Czy warto, rywalizując, konsekwentnie budować tożsamość politologii?
Pozdrawiam
Prof. dr hab. Henryk Chałupczak