Brzmienie i sens

Transkrypt

Brzmienie i sens
SEKCJA: DIALOG W KULTURZE
CZWARTEK, 19 maja 2011
Małgorzata Klisowska, Instytut Fizyki, Uniwersytet Rzeszowski
http://goskli.republika.pl , [email protected]
BRZMIENIE I SENS. Dialog symptonalny na phonos i logos.
Gdy odpowiedź Tajemnicą
Realizując od 1998 roku - pro publico bono - własny projekt
edukacyjny Poezja fizycznej rzeczywistości (GosFiz) poszukiwałam w tekstach
poezji śpiewanej aspektów fizycznych. Do budowania integracji
międzyprzedmiotowej i dialogu, w ramach tzw. humanizacji nauk
przyrodniczych oraz idei Fizyka częścią kultury, wykorzystywałam twórczość
muzyczną Starego Dobrego Małżeństwa. Refleksyjność i afektywność zarówno wykonania, jak i odbioru utworów - sprawiły, że w dość
nieoczekiwany sposób nawiązał się dialog pomiędzy niereligijną
umuzycznioną poetyką Jana Rybowicza a uduchowioną (wręcz mistyczną)
prozą Zbigniewa Żakiewicza.
W referacie chciałabym przedstawić swoisty esej symptonalny na
phonos i logos, brzmienie i sens – jako przykład dialogu otwierającego na
nową perspektywę odbioru twórczości, jej wartościowania oraz wpływu na
refleksję i postawę odbiorców.
Małgorzata Klisowska
Instytut Fizyki, Uniwersytet Rzeszowski
http://goskli.republika.pl , [email protected]
BRZMIENIE I SENS. Dialog symptonalny na phonos i logos.
Gdy odpowiedź Tajemnicą
Pamięci Z. Żakiewicza (1932 – 2010),
w 20. rocznicę śmierci J. Rybowicza (1949 – 1990).
Wydawałoby się, że Zbigniewa Żakiewicza i Jana Rybowicza dzieli
wszystko: biografia i biograficzno-kulturowe konteksty twórcze, inspiracje oraz
aspekty interpretacyjne, postawa życiowa i twórcza, rodzaj alienacji i afirmacji
literackiej, cechy charakterologiczne i duchowość, czasowe i kulturowe dystanse,
wreszcie – samo pisarstwo jako takie. Ta inność pociąga i fascynuje. Pobudza, by
odkryć symptomy, które – być może – pozwolą dotrzeć do węzłów splatających się
różnorodności, wiążących je w synkretyczną sieć. A może – ku zaskoczeniu –
pozwolą na uchwycenie przenikających się wpływów, tematów, tendencji, postaw?
Nieprzypadkowo bowiem, zawsze gdzieś pod ręką, zgodnie leżą obok siebie –
osobne i nierozłączne zarazem: Pożądanie Wzgórz Wiekuistych Żakiewicza, Dobra
nowina Rybowicza i trzy albumy Starego Dobrego Małżeństwa (SDM): Tabletki ze
słów, Jednoczas i Odwet pozorów – swoisty tryptyk na logos i phonos –
umuzyczniony, afektywny przekaz wierszy Jana Rybowicza.
Stając się z czasem komplementarne, prowokują do refleksji i poszukiwań.
Tych tradycyjnych, inspirujących prace badawcze filologów, poddających dzieła
analizie w kontekście rzeczywistości historyczno-społecznej, wydawniczej, psychobiograficznej, bądź metafizycznej; ustalających wyraźnie zarysowane analogie
zdarzeń, powtórzeń, zapożyczeń, bądź oryginalności podejmowanych tematów,
sposobów zmagania się z światem zewnętrznym i własnych emocji, z twórczą formą
wyrażania myśli, przyjmowanych (bądź odrzucanych) wartości i postaw. Implikują
również interdyscyplinarne zagadnienia badawcze – zarówno jakościowe, jak i
ilościowe – ewentualnego wpływu prozatorskich szkiców Zbigniewa Żakiewicza na
tematykę podejmowaną i opracowywaną twórczo, w formie poetyckiej, przez Jana
Rybowicza (w przeciwieństwie do przyjmowanych postaw wobec podobnych
doświadczeń życia).
W kontekście „ilościowym” badawczą próbę analizy poezji Rybowicza – na
tle ówczesnych, dostępnych mu publikacji (w formie zwartej, jak i rozproszonej w
czasopismach) szkiców Żakiewicza, można by podjąć z perspektywy fizyki,
wykorzystując jej zmatematyzowaną ilościową metodologię. Uwzględniając
„złożoność systemu” – procesów, zjawisk, struktur komunikacji międzyludzkich;
wieloelementowość i wysoki stopień komplikacji, a nade wszystko spontaniczną i
permanentną zdolność do generowania „emergentnych” wzorców uporządkowania,
aktywności i kreatywności (takie ilościowe badania struktur dzieł literackich
prowadzone są m. in. z udziałem studentów fizyki UR, pod kierunkiem naukowym
prof. dra hab. Stanisława Drożdża).
Odkrywanie i opisywanie prawidłowości w układach struktur twórczości
fascynuje, ale i ogranicza – unicestwiając emocjonalny klimat właściwy twórczości
literackiej oraz nie obejmując „zbiorem badań” afektywnego przekazu muzycznego,
jak i tajemnicy wpisanej w doświadczanie i przeżywanie.
Namaluję później tę martwą naturę
literami, maszyną do pisania,
jak pędzlem. […]
Malarz, który maluje maszyną do pisania
martwe natury.
J. Rybowicz, Martwa natura (fr)
(JR 2005, 68), (SDM 2008, Jednoczas, p.14)
W sporze o to, kto ma większą paletę środków malarskich – ten, kto maluje farbami, czy ten,
kto maluje głosem – bez zastanowienia oddałbym palmę pierwszeństwa temu ostatniemu. (Bühler
2004, 207)
To właśnie „muzyczny tryptyk na logos i phonos” Krzysztofa Myszkowskiego
(SDM) sprawia, że poezja Rybowicza – w kontekście szkiców Żakiewicza – kusi
humanizującego fizyka swoistym fenomenem skrywanym głęboko w swej
„nanowarstwie”, tym co z ukrycia nimi rządzi, co alienując logos od osoby autora
nadaje im autonomię, a co przez afektywny phonos i intersubiektywny już logos
nieoczekiwanie ustala wspólne brzmienie i sens, bez względu na pierwotną
intencjonalność poszczególnych twórców, aż po rezonans w przestrzeni przeżyć i
postaw odbiorcy.
Alienacja i autonomia
Nie potrafię żyć bez literatury. Całe moje nieszczęście wewnętrzne bierze się z tego. Literatura nie
jest (i nie może być) zabawą, grą lub jakąś konwencją – jest oddechem mojej duszy. […] pustka zżera
mnie. Nie mam celu w życiu, a codziennością wciąż nie potrafię żyć. (Żakiewicz 1987, 98)
Zbigniew Żakiewicz – prozaik, publicysta, badacz literatury rosyjskiej, autor
powieści (m.in. absolutnie fantastycznych opowieści dla dzieci – od Krainy Sto
Piątej Tajemnicy poczynając, jak i dla dorosłych: Biały karzeł, To sen tylko,
Danielu), szkiców i słuchowisk. Dla mnie osobiście – mistrz, poeta szkiców
literackich (skrzętnie wycinanych w czasach szkolnych z gazet, które w końcu
zastąpiło makulaturowe wydanie Pożądania Wzgórz Wiekuistych w 1987 roku).
Właśnie – poeta szkiców(!), u którego logos i phonos naturalnie łączą się, ułatwiając
komunikację z czytelnikiem. Czytane po wielekroć teksty szkiców (Żakiewicz, 1987)
ujawniają własny rytm i samorzutną ekspresję, intuicyjnie wyczuwalną naturalną
śpiewność kresowego języka. Owa swoista melodyka ułatwia percepcję. Treści
antycypują, inicjując refleksję i próbę podjęcia dialogu – nade wszystko z samym
sobą.
Oczytany, chciałoby się rzec, bezbłędnie, zawsze trafnie cytujący fragmenty lektur. Wie o wszystkim,
wszystko rozumie, brak mu tylko jednego – nie pojmuje, czemu tę wiedzę przyporządkować. Dokąd
iść. Co ukochać. Przypomina wielki młyn, który miele ziarno poznania po to, aby biały pył
rozdmuchać na cztery strony świata. (Żakiewicz 1987, 112).
Domagając się sprzężenia zwrotnego, by mówić z sobą „o sobie” rzetelnie – wszak
w każdym z naszkicowanych portretów zawarł Żakiewicz cząstkę autentycznego
siebie zanurzonego w morzu wielorakiego cierpienia, jakie zadawało mu życie.
Próbuję o tym mówić, ale swojej prawdy nikomu nie użyczysz. Trzeba samemu przeżyć gorzkie
poznanie wiodące donikąd […] nie chcąc z niczego zrezygnować. Jest to właściwie błędne koło, gdyż
aby żyć sensownie, trzeba zrozumieć wartość Sensu. Ale też Najwyższy Porządek pojmie tylko ten,
kto swe Życie podda regułom Porządku. (Żakiewicz 1987, 112-113)
W tym niezwykle szczerym zespoleniu szkice literackie Z. Żakiewicza oraz wokalnie
artykułowane przez K. Myszkowskiego (SDM) – autonomiczne już logos wierszy J.
Rybowicza:
Wczoraj zrozumiałem.
To młyny boże mielą!
I choć tych młynów nie widzę,
nie wiem nawet, gdzie są,
to mam przed oczami
efekt ich pracy.
Tę mąkę swoistą,
ten proch,
z którego...
i w który...
J. Rybowicz, Młyny boże
(SDM 2009, Odwet pozorów, p.2)
wzmocnione autentycznością przekazu oraz świadectwem wykonawcy – stają się
przyczynkiem poszukiwań „symptomów” i kluczem do percepcji poezji Jana
Rybowicza – uznania sensu za najważniejszą jej cechę:
Kogo nie boli,
ten nie pisze wierszy,
bo po co? […]
Wiersze piszą ci,
których zawiodły
wszystkie
przeciwbólowe
środki...
A więc wiersze
to dla nich
uśmierzające
tabletki ze słów. […]
J. Rybowicz, Tabletki ze słów
(JR 2005, 12), (SDM 2006, Tabletki ze słów, p.1)
Typowe, dla sporadycznie pojawiających się publikacji o Janie Rybowiczu,
skupienie na ułomnościach natury ludzkiej – choć mogłoby się stać osnową
podobieństw przeżywanych dramatów – nie wychodzi jednak poza biograficznośrodowiskowe konteksty, kurczowo trzymające się konkretności materii życia,
żywiące się subiektywnym poczuciem krzywdy (zarówno krzywdzącego, jak i
krzywdzonych) oraz namiastkami skandalu. Ten ostatni – z racji naruszenia etyki
codzienności, przekroczenia „tego co prywatne” i uprzedmiotowienia podmiotu
obserwacji przez upublicznienie jego prywatności – stał się udziałem pisarstwa
obydwu: i autora Doliny hortensji (Żakiewicz, 1975), i Wiochy chodaków
(Rybowicz, 1986). Każda z tych publikacji – choć w innym wymiarze czasowym,
społecznym, intencjonalnym i afektywnym – wywołała podobne reakcje
mikrospołeczności, w której powstawała:
[…] powróciła tam wyrzutem sumienia. Czytano ją niemal w każdym domu, doszukując się prawdy
namacalnej: portretów ludzi i spraw znanych. Dostałem za swoje i za tych wszystkich, którzy pisząc
książki zapominają, że poza kręgami wielkomiejskich elit powieść jest wciąż „żywym życiem”, jest
prawdą niepodważalną i może tym prawdziwszą, im trudniej jest zrozumieć swoje własne życie.
(Żakiewicz 1987, 110)
Jan Rybowicz – samorodny talent pisarski, alienujący się od środowiska
literackiego, w którym, mimo to i ponad wszystko, chciał zaistnieć jako pisarz i
poeta; osamotniony twórczo i emocjonalnie pośród „swoich” – mikrospołeczności, w
której żył, którą niejednokrotnie wyszydzał, a nawet pogardzał, która odpłaciła mu
się „zmową zapomnienia” bądź „niesławnej pamięci”:
[…]
Stare grzechy rzucają długie cienie,
które omraczają cię
w twojej drodze ku światłości.
Stare kłamstwa powracają wciąż,
nie miałeś racji, przyznaj się, szydzą.
Skrzywdzeni przez ciebie ludzie
domagają się wciąż rehabilitacji,
już nawet nie ludzie, ich cienie tylko.
To była wtedy moja wina, mówisz w pustkę
i masz nadzieję, że ktoś tam jednak usłyszy
rozgrzeszy cię, uwolni od ciężaru niesławnej pamięci. […]
J. Rybowicz, Mówi mądrość
(JR 2005, 46)
Symptom poddania i ofiarowania – tajemnica schronienia i wolności
Obaj – Żakiewicz i Rybowicz – w sposób szczególny doświadczyli ciężaru
słów „tylko raz”, „dość”, ,,wystarczy”, i ,,bezsilność”, ze świadomością, że jeśli ten
ciężar udźwigną pozostanie im pozornie irracjonalna „zbędność” i ,,zgoda na
wszystko”: przyjęcie tego, czego jako jednostki się lękamy, akceptacja istnienia –
wbrew trwodze, samotności, odrzuceniu, poczuciu niedoskonałości natury ludzkiej,
wbrew oczekiwaniom innych, własnemu poczuciu zbędności…
[…]
Mówisz – nie ma rzeczy niepotrzebnych
wszystko ma swój czas, miejsce
i rolę do spełnienia.
I tylko ty sam
czujesz się wciąż niepotrzebny nikomu.
J. Rybowicz, Mówi mądrość
(JR 2005, 46)
Wbrew ograniczeniom i uwikłaniom biograficznym, traumom, obsesjom czy
wyniszczającym uzależnieniom. Wbrew materialności świata, wyzutej z nadziei
przyziemności upadłej natury. Wbrew wszystkim i wszystkiemu…
Przestać się lękać ustawicznie, oczekiwać zbyt wiele, pragnąć dużo, a tylko chcieć jednego – zdać się
na Jego wolę. Mało tego – ofiarować siebie… Jak to można uczynić? (Żakiewicz 1987, 156)
Wszak imperatyw odkrywania „pełni” człowieczeństwa oraz „bycia człowiekiem” –
także w tragicznym wymiarze dynamiki życia – prowadzi do przeświadczenia, że to
co doświadczamy, mimo usilnych poszukiwań związków i zależności bezpośrednich,
nie poddaje się logice racjonalnego wyjaśniania. Można to doświadczanie odrzucić –
przecież bunt jest cechą człowieka, odrywa od zastygłego „bytowania”, kompromisu
i „ugody z życiem”, uwalnia pragnienia „lepszego”, nadaje dynamikę dążeniom do
wieloaspektowej wolności. Od poczucia „bycia wolnym”, gdy nad wszystkimi
aspektami panujemy, wszystkie kontrolujemy i odnosimy złudne wrażenie, że jest
pewnie i bezpiecznie:
Wolność nie jest bezgranicznym chaosem,
wolność jest ograniczeniem,
jest więzieniem. […]
jest nałożeniem sobie więzów
i zaakceptowaniem tych pęt.
Wolność prawdziwa jest zamierzona i odmierzona,
jest skrupulatnie zapisana i sprawdzona,
wymierzona z dokładnością do setnej części sekundy […]
J. Rybowicz, Wolność jest więzieniem
(JR 2005, 114), (SDM 2009, Odwet pozorów, p.6)
przez poczucie wolności, które doświadczamy w ryzyku i szansie na duchowe
przebudzenie, odkrywając – jakże często w bolesnych doświadczeniach życia – swą
prawdziwą naturę:
Wolność to jest po prostu
brak krat
żelaznych. […]
To są dwie dziurki od klucza
i dwa klucze,
jeden mój.
To jest niebo
nie uwięzione.
J. Rybowicz, Wolność, luty 1982
(JR 2005, 40), (SDM 2006, Tabletki ze słów, p.9)
poprzez ułudę nieskrępowanej możliwości panowania nad swoim losem – aż po
samowolę i związanego z nią cierpienia, po obsesję konieczności i zwątpienie.
Bywa, że aż po niezgodę na jakiekolwiek warunki ograniczające…
Czemuś dążył do bezkształtu i do bezchwili – tak ogarnięty przez kształt i tak dotkliwie spełniony
przez chwilę? […] Nie zjednoczyć się nam ze światem poprzez sam świat tylko, gdyż nie z samego
świata jesteśmy. […] Ty. Któryś za wszelką cenę poszukiwał harmonii, czemuś nie potrafił
zrozumieć, że zgoda ze światem jest możliwa tylko wówczas, gdy się jest gotowym do przyjęcia
największej Niezgody, jaka jest Krzyż i Człowiek Krzyża? (Żakiewicz 1987, 157)
Można, zgodnie z tym co przeżywane i doświadczane – na wskroś własne,
indywidualne i niepowtarzalne – próbować transformować „bierną” egzystencję w
danej, ograniczonej, doczesnej perspektywie poprzez suwerenny akt odrzucenia
siebie „jako takiego” na rzecz „innego”:
Pisanie poezji, to gra ze śmiercią.
Gra, o której wiemy jedno:
Że ją przegramy.
Ty, kiedy to zrozumiałeś,
Zburzyłeś tę grę
i rzuciłeś się na śmierć z pięściami.
Ja, który teraz też to wiem – gram na zwłokę.
Coraz dłużej siedzę nad każdym ruchem.
Udaję, że się zastanawiam.
I rzeczywiście, czasami
W ataku rozsądnego szaleństwa,
zastanawiam się.
Wynik jest wiadomy, ale ja – przyjacielu –
Tak głupio liczę na cud…
J. Rybowicz, Ku pamięci E.S., 1983
(JR 2005, 106)
Można wreszcie to doświadczanie przyjąć, świadomie kształtując postawę wobec
niego, starając się nadawać sens swojemu życiu – jakiekolwiek by ono było:
Nie, nie zrobisz nic.
Trzeba żyć.
Po prostu trzeba żyć.
Trzeba żyć w więzieniu
i trzeba żyć
w zakładzie dla obłąkanych.
Na obczyźnie
i w nieznośnej
domowej atmosferze.
Trzeba żyć
z listem gończym za tobą
i z wyrokiem śmierci
bez apelacji.
I z rakiem płuc,
który skończy się pewną śmiercią.
I kiedy statek tonie.
I kiedy samolot spada.
I kiedy już nie można żyć,
już nie.
J. Rybowicz, Trzeba żyć, 1983
(JR 2005, 54), (SDM 2006, Tabletki ze słów, p.6)
Bez fatalistycznego podporządkowania się tak zwanemu naturalnemu biegowi
rzeczy, starając się dostrzec epifaniczny przebłysk nadziei, uznając za schronienie i
sens wszystkiego: „wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy
na was” (1P 5,7). (Jakże inaczej poczuć wolność niż powierzając się w ręce Boga?)
Cokolwiek zrobisz, będzie dobrze.
Panie Boże – mówiąc najogólniej.
Cokolwiek ześlesz mi:
chorobę albo śmierć, dobrobyt, nędze.
Nie będę się sprzeciwiał. Ani razu.
Nie będę dziękował. Ty nie chcesz tego.
Nie będę złorzeczył, to daremne.
Cokolwiek zrobisz, jest okej. Najlepiej.
Rób co chcesz, wszystko przyjmę, zawsze.
J. Rybowicz, Cokolwiek zrobisz, 1988
(JR 2005, 78), (SDM 2008, Jednoczas, p.8)
Symptom ofiarowania nadaje pochwyconemu i przyswojonemu słowu wymiar gestu
wskazania, ten zaś domaga się określenia przestrzeni odniesień i znaczeń
praktycznych, przekształcenia doznań zmysłowych i poznawczych w suwerenne akty
myśli i woli.
Na czym polega ofiara – będzie się starał zrozumieć. Teraz wiedział jedno, że powinien tylko chcieć,
aby nie cofnąć tej ofiary z siebie samego. On zaś go nie zostawi, choćby nawet cały świat go opuścił.
Tylko chcieć, aby tej ofiary nigdy nie cofnąć… (Żakiewicz 1987, 156)
Zawierzyć i powierzyć się – nade wszystko szczerze wobec siebie – takim, jakim się
jest. Nie wykreowanym, na pozór autonomicznym wobec rzeczywistości:
[…]
Już nie boli mnie serce, gdy umiera człowiek.
Żołądek się nie ściska, gdy umiera ptak.
Dziś dla mnie jest zwyczajne, dawne, niepojęte.
Tak samo dziś traktuję i prawdę, i fałsz. […]
J. Rybowicz, Tabletki ze słów
(JR 2005, 42), (SDM 2006, Ze snu obudzony, p.4)
„więcej i dalej” widzącym, afirmującym grę, „udoskonalonym” cierpieniem bądź
kłamstwem – pozornie „lepszym innym”:
[…]
Mam teraz inną przeszłość,
Sam ją sobie stworzyłem. […]
Jest bardzo pięknym kłamstwem,
Które nie szkodzi nikomu. […]
J. Rybowicz, Nowa przeszłość
(JR 2005, 100), (KM, p.16)
Symptom zawierzenia i relacji – tajemnica intencji i poszukiwania
Zawierzyć i powierzyć się – autentycznie i jednoznacznie – z pełną świadomością
dynamiki zdarzeń i nieuchronnych konsekwencji własnego ograniczenia, ale – nade
wszystko – sensotwórczej relacji.
Nigdy z samej swej natury nie będziemy doskonałymi, nigdy siebie nie stworzymy: jedyne co
możemy na pewno uczynić, to zdobyć się na dobrą wolę. Po każdym upadku znowu mieć siły na
odrobinę dobrej woli, bo wpaść w rozpacz i odtrącić siebie to odtrącić Boga w nas ukrytego.
(Żakiewicz 1987, 57)
Materializując relacje i sprzęgając je z przyrodą nieożywioną możemy oczekiwać, że
wszelkie próby przemiany pozostaną w sferze intencjonalności:
Jestem drogowskazem,
który nie może ruszyć w drogę,
którą pokazuje.
Jeżeli ruszę nią,
kto za mnie wskaże kierunek tym, którzy nadchodzą,
młodzi, wciąż nowi?
Wielokrotnie próbowano mnie odwracać,
abym wskazywał mylną drogę.
Ale jestem jak słonecznik.
Pokazuję wciąż ten sam kierunek:
ku słońcu.
J. Rybowicz, Drogowskaz, 1985
(JR 2005, 84), (SDM 2008, Jednoczas, p.15)
Uczłowieczamy wszystko kreując jednostkowy sposób bycia-w-relacji. Tymczasem,
w konfrontacji z jednostkową egzystencją, gdy świat poprzez doświadczanie ukaże
całą swą (bez)względność – w odpowiedzi na nią możemy dostrzec realną wartość
poczucia osamotnienia, przesunięciem paradygmatu implikując nowe imperatywy:
Dopiero w trakcie pisania Białego karła zrozumiałem czy też – ujrzałem, że człowiek może istnieć
tylko w czyichś oczach. I może też istnieć tylko wówczas, gdy kieruje swe oczy ku Czemuś lub
Komuś. (Żakiewicz 1987, 59)
Tajemnica intencji, poszukiwania i doświadczania czyni jednostkę pewną co do
„obecności” i „istnienia” (wszak „poszukiwanie” zakłada „istnienie”). Daje siłę
przekonania i ukierunkowuje na „poszukiwane”. Otwiera nową perspektywę
spojrzenia i wartościowania. To co mogłoby wydawać się prowokacją czy wręcz
bluźnierstwem (Rybowicz, Najważniejsze jest) dla mających „instynkt Boga” jest
sporem abstrakcyjnym (Ty byś mnie nie szukał, gdybyś mnie nie posiadał; Chrystus
do filozofa; Pascal. Myśli, n.553). Dysputa naukowa o Istnieniu i Autonomiczności
ustępuje subiektywnemu doświadczaniu Obecności. Drogą poznania staje się
poszukiwanie oraz wiara, że się dotrze i odnajdzie.
Najważniejsze jest,
że nieważne jest,
czy Bóg istnieje,
czy nie...
Samotni
we wszechświecie,
szukamy
przyjaciół.
Tak długo,
aż uwierzymy
w ich obecność
naprawdę...
J. Rybowicz, Najważniejsze jest
(JR 2005, 76), (SDM 2008, Jednoczas, p.7)
W życiu moim będzie powtarzał się ten sam straszny paradoks: bierności stworzenia wobec swego
Stworzyciela. Gdy moja cielesność tak bardzo mną zawładnie, że raz po raz przysłoni mi dawcę i
sprawcę Życia. I z biegiem czasu coraz jaśniej widzę ten dramat Boga – Odtrąconej Miłości i straszny
dramat – opierania się sile Miłości. (Żakiewicz 1987, 136)
Szukając Boga znaleźli Go nijako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko
od każdego z nas. Bo w nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. (Dz 17,27).
Wszak odpowiedzią – Tajemnica.
Bibliografia
Bühler Karl (2004), Teoria języka. O językowej funkcji przedstawienia, Wyd. Universitas, Kraków
Rybowicz Jan (1986), Wiocha chodaków, PIW, Warszawa
Rybowicz Jan (2005), Dobra nowina – charoszaja nowost, Wydawnictwo Adam Marszałek Wahazar, Toruń - Moskwa.
s. 12 Tabletki ze słów
s. 42 Ze snu obudzony
s. 46 Mówi mądrość
s. 54 Trzeba żyć
s. 68 Martwa natura
s. 76 Najważniejsze jest
s. 78 Cokolwiek zrobisz
s. 84 Drogowskaz
s. 106 Ku pamięci E.S.
s. 114 Wolność jest więzieniem
Żakiewicz Zbigniew (1975), Dolina Hortensji, Czytelnik, Warszawa.
Żakiewicz Zbigniew (1987), Pożądanie Wzgórz Wiekuistych, Pallotinum, Poznań.
s. 57 Czy Bóg, udostępniwszy się
s. 59 Rozmowa z fizykiem
s. 98 Nie potrafię żyć *
s. 110 Wróciłem ze swojej *
s. 112 Przeraża mnie straceńczy nihilizm
s. 156 Człowiek ten szarpał się w nieuporządkowanym życiu
s. 157 Spóźniony list do Edka Stachury
* zob. też [w:] Żakiewicz Zbigniew (1977), Dziennik intymny mego N.N., Biblioteka Więzi (40), Wyd.
Znak, Kraków.
Większość tekstów szkiców Żakiewicza była publikowana w: Tygodniku Powszechnym, Znaku, Więzi,
W drodze, Współczesności, Tygodniku Kulturalnym, Życiu Literackim, Królowej Apostołów,
Gwieździe Morza, Głosie Wybrzeża.
Cytowane utwory muzyczne (SDM) i (KM):
muzyka: Krzysztof Myszkowski, słowa: Jan Rybowicz
Stare Dobre Małżeństwo (2006), Tabletki ze słów, ©SDM ©EMI Music Poland
p.1 Tabletki ze słów
p.4 Ze snu obudzony
p.6 Trzeba żyć
p.9 Wolność
Stare Dobre Małżeństwo (2008), Jednoczas, ©SDM 2007 ©EMI Music Poland
p.7 Najważniejsze jest
p.8 Cokolwiek zrobisz
p.14 Martwa natura
p.15 Drogowskaz
Stare Dobre Małżeństwo (2009), Odwet pozorów, ©SDM ©EMI Music Poland
p.2 Młyny boże
p.6 Wolność jest więzieniem
(KM) Krzysztof Myszkowski, Szkice (udostępnione nagrania prywatne)
p.16 Nowa przeszłość