Strona 1( rozdział 1)
Transkrypt
Strona 1( rozdział 1)
Strona 1( rozdział 1) Autor:MarcusGrant Wiał silny wiatr. Wiekszośc ludzi pochwała się do swych mieszkań. Luty. Zima w pełni ale tego roku było ciepło. Śnieg nie zaległ na ulicach, padał tylk deszcz. I nawet nie marznący. Zmiana klimatu, mówili. I mieli racje. Nie tylko kilimat się zmieniał. Świat się zmieniał. 21 wiek. Koniec 2 tysiąclecia wiary chrześcijańskiej. Mało kto zdawał sobie z tego sprawe. Bo i po co? Ważne było tu i teraz, nie jutro. Doczesne problemy: co założyć do teatry, gdzie zabrać Monike, jaki był wynik wczorajszego meczu? Tylko pytania i odpowiedzi dobiegały z barów i ulic. A i jeszcze te głupie rozmowy o niczym. Te błaeche paplanie, głupich ludzi. Plaga nowego tysiąclecia. Rozmawić już niewieli potrafiło. Wszscy chcieli tylko mówić. A słuchanie? Ten dar natury, kto o nim dziś pamięta? Nieliczni. Słuchacze. Tak samo jak widzenie. Coś co zostało utracne dość nie dawno. Wszyscu chcieli patrzeć, mało kto widzieć. To że bezdomny siedzący bez nog na dworcu jest człowiekiem, coś musiało go postawić w takiej sytułacji. Widzieliśćie słuchających ludzi? Takich dosiadających się do tego bezdomnego i słuchających jego histori? Mi się nie zdażyło.To tylko filmy. Na, które wszscy patrzymi a nie widzimy. Przestajemy widzieć drugie dno. Szarości między czarnym a białym. Coś jest albo fajne albo chujowe. Mało co jest dobre. Ludzi zatracili skale. Zachowują się jak komputery. System zerojedynkowy. Tak- nie. A ten myśłnik jest bardziej rozbudowany niż się nam wszystkim wydaje. Abstrakcja, która się w nim kryje. To dzięki temu dziś piszę te słowa udeżając w klawisze komputera. To dziś dzięki temu wogóle pisze. Zapominamy że jesteśmy smumą wielu zmiennych. Przypadków. Dzięki nim stoimi na szcycie tej góry trupów pod nami. I my tam się znajdziemy. Tylko pytanie czy o nas będzie ktoś pamiętał. Marcus, powolnym spacerowym krokiem przemierzał ulice starego miasta. Zawsze marzył by tu mieszkać. Taki powiew dawnego życia. Tego spokoju, Strona 1/2 www.granice.pl folkloru, życzliwości i ludzi. Poprostu ludzi. Dziś już tak nie było. Nawet na wsiach. Napewno nie na tej w której on się urodził. Gdzie szedł Marcus? Sam nie wiedzia. Przed siebie. Był to jedna z niewielu jego wolnych sobót. Chciał odpocząc a spacer i wspomnia najbardziej dawały mu wytchnienie. I nie myślcie że wspominał swoje błędy, nie. To robił sam, we własnym mieszkaniu. Na balkonie z papierosem w ustach i kieliszkie wina w dłoniach. Wtedy rozpamiętywał dawne błędy i sukcesy, których niewspółmirnie było mniej. A teraz, wyobrażał sobie jak było 200 lat temu. Jak te ulice żyły. Pod rosyjskim jażmem. Choć odbudowane po wojnie to jednak pachnące tak samo jak przed odwiedzinami Hitlera. Jak wyglądało życie zwykłych warszawskich ludzi, którzy mieszkali w pięknych kamienicach. Gdzie nie zawsze była łazienka czy bierząca woda. Jak żyli ci twardzi ludzi. Nad tym myśał, idąc wonym krokiem po kamienych drogach, starego\odbudowanego miasta. Było już późno. 6 wieczorem, powoli ulice zaczynały się wypełniać ludźmi. Noc była piękna ciepła. Idealna by pójść do jakiegoś pubu i napić się piwa. Taki był prowizoryczny cel. Sami wiecie jak to wygląda. Ale to też samak tego miejsca. Te grupy\ pary ludzi przechadzające się po kamiennych scieżkach. Lekko zawiani, lub bardziej. Ta woń alkoholu unosi się nad tym miejscem. Nad całą polską czuć chmure alkocholowych oparów. To nie dziwne. Kto tu żyje, mieszka ten wie dlaczego tak jest. Taki mamy klimat, drodzy czytelnicy. Powróćmy jednak do Marcusa, którego znudził już spacer wspominki, marzenia za dawnymi czasami. I postanowił wrócić do swojego mieszkania. Nakarmić kota. I obejżeć jakiś dobry film. Choć i tak wiedział że za pół godziny ktoś do niego zadzwoni czy nie chce gdzieś wyjśc. Lubił tych ludzi, lubił przebywać w ich towarzystwie. Choć na pierwszy rzut oka samotnik, bez drugiej osoby wiedł, głupiał jak każdy człowiek. Bo jesteśmy stadnymi zwierzętami. Zapominamy o tym dlatego mamy tylu psychopatów. Przyspieszył trochę kroku wiedział że nie ważne, o której w rozkładzie przyjedzie autobus. Zawsze lepiej być wcześniej. A może się zdąży. Robił coś czego nienawidził- śpieszył się. Coś co dziś każdy robi. Każdy gdzieś biegnie, ucieka lub coś goni. Nikt się nie zatrzyma nie porozmawia z wcześniej wspomnianym bezdomnym. Wolnym człowiekiem. Strona 2/2 www.granice.pl