pobierz kartkę z historii
Transkrypt
pobierz kartkę z historii
Kartki z historii… Rok I, Nr 1, Łódź 9 luty 2015, redaguje: Bogumiła Kempińska-Mirosławska Przedwczesna neurastenia u mężczyzn czyli zaburzenie z przełomu wieków… Stare gazety stanowią niezwykle interesujące źródło wiedzy o tym, „jak to dawniej było”, a przeglądanie ich może być wielce frapujące. Tak było i tym razem. Gdy poszukując informacji o epidemii ospy prawdziwej w Łodzi w 1911 r. w łódzkiej gazecie „Rozwój”, natrafiłam na ogłoszenie zaczynające się od słów „W przypadkach przedwczsnej neurastenii u mężczyzn…”, pomyślałam sobie - Boże, jakże byłeś sprawiedliwy: nie dość, że neurastenia dopadała mężczyzn, to jeszcze - przedwczesna! I o jakiej bogatej symptomatologii! Bezsenność, rozbieżność myśli, zaniki pamięci, ucisk na głowę, uderzenia krwi do głowy, łatwa pobudliwość – myślę sobie: wypisz-wymaluj, przecież to obraz klimakterium! A mówią, że mężczyzn nie dopada przekwitanie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zaczęłam drążyć zagadnienie neurastenii u mężczyzn. I cóż się okazało? Na poczatku XX w. przypadłość ta była charakterystyczną właśnie dla płci męskiej, występując głównie osobników wykształconych, aktywnych zawodowo, prowadzących bardzo intenswywny tryb życia, żyjących w pośpiechu i… permanentnym stresie! Stanowiła wręcz swego rodzaju wyznacznik pozycji społecznej. Kliniczne i diagnostyczne kryteria tego zaburzenia po raz pierwszy opisał w 1881 r. amerykański lekarz George M. Beard, neurolog i absolwent Kolegium Lekarzy i Chirurgów w Nowym Jorku. Beard oparł swoją teorię neurastenii na tzw. energii nerwowej. Jeśli została ona zużyta, pojawiały się objawy wyczerpania nerwowego, które to jednak kwalifikowano, jako objaw fizycznego, a nie psychicznego zmęczenia organizmu. Problem neurastenii dotykającej mężczyzn w sile wieku, na przełomie XIX i XX w. podejmowało wielu badaczy, między innymi uczeni z samej Sorbony, który podkreślali, że jej przyczyną jest postępująca industrializacja, nadmierna liczba kontaktów międzyludzkich i przepracowanie. Antidotum miał być odpoczynek, wyjazd na wieś, aktywność fizyczna, spokojny i uregulowany tryb życia. Widać, zalecenia te chyba nie bardzo pomagały, pewnie dlatego, że trudno było je wprowadzić w życie – zresztą, tak jak i teraz. Poszukiwano więc prostszej metody radzenia sobie z problemem niż zmiana zachowań; najlepiej takiej, która sprowadzałaby się „Rozwój”, 1911, 1 grudnia, Nr 275 do łyknięcia np. jakiejś pigułki – i po kłopocie! Radykalnego rozwiązania problemu oczekiwano tym bardziej, że objawom neurastenii u mężczyzn towarzyszyła zwykle obniżona potencja, po prostu - niemoc płciowa. Takim panaceum na neurastenię i niemoc miała być MUIRACITHINA, preparat oparty na lecytynie i zawierający ekstrakt muirapuamy. A cóż to takiego? Muira Puama to roślina pochodząca z lasów Amazonii, której korę i korzeń wykorzystywano od wieków w medycynie ludowej dla leczenia dysfunkcji seksualnych. Jak widać z poniższego ogłoszenia, polecały ją, jako nadzwyczaj skuteczny i zupełnie nieszkodliwy środek wzmacniający, poważne autorytety medyczne tamtych czasów – wielcy profesorowie z Berlina, Paryża, Zurychu, jednym słowem – naukowa śmietanka! Czyż nie jest pocieszające, że wieści o cudownym eliksirze na neurastenię i niemoc docierały także do Łodzi i mogli się o nim dowidzieć „Czytelnicy łódzkiego „Rozwoju”? Bo to oznaczać może, że Łódź kontakt ze światem naukowych nowinek, i owszem, miała i pracowici mężczyźni, na poziomie, o wysokiej pozycji społecznej też pewnie byli, skoro reklama do nich kierowana ukazywała się w gazecie wiele razy. Ale też i smutno trochę, bo jeśli lekarstwo nie działało, to jakież życie miały kobiety tych mężczyzn? No cóż, nic tylko popaść w depresję jakąś…