Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
MODA NA BIOETYKĘ Jan Stoklarz ko ludzkiego – z naciskiem na przekształcanie graniczne, takie jak powoływanie do życia, odbieranie życia, ograniczanie i poszerzanie funkcji bądź procesów życiowych. Nieprzeciętne znaczenie tego typu sytuacji jest oczywiste, tak jak oczywisty jest stowarzyszony z tą nieprzeciętnością „inwentarz”: np. duże zaangażowanie emocjonalne w badane kwestie (trzeba mieć mocne nerwy, aby iść przez K 102 iedy kilka lat temu zainteresowałem się bioetyką1, w Polsce, poza środowiskiem akademików, nie zajmował się nią pies z kulawą nogą. Minęło niewiele czasu, a „smutne”, „ciężkie”, „specjalistyczne”, „abstrakcyjne”, „marginalne”, „oczywiste” zagadnienia bioetyczne stały się przedmiotem powszechnej dyskusji. W każdym domu, obok eksperta od futbolu, polityki i wychowywania cudzych dzieci, znajduje się obecnie biegły bioetyk, do tego w potrójnej funkcji: prawnika, teoretyka i moralisty. Wie on, co jest czym, co powinno być dopuszczalne (a co karane) oraz jak należy ocenić ludzi wypowiadających takie czy inne poglądy, nie wspominając o tych, którzy postępują w określony sposób. Dodajmy, że – podobnie jak w przypadku polityki i piłki nożnej – jakikolwiek rzeczywisty związek owych ekspertów z problematyką należy do rzadkości2; pamiętajmy jednak, że brak danych nigdy jeszcze nie powstrzymał nikogo od posiadania poglądów. Nie należy spodziewać się innego rozwoju wypadków w czasach, gdy posiadanie i artykułowanie swojego zdania na każdy temat jest podstawowym obowiązkiem człowieka. Rozpowszechnienie się tematyki bioetycznej ma swoje dobre strony. Powszechne rozważanie spraw trudnych i ważnych nie jest częste, jest zaś, w pewnych dawkach, wartościowe; a jeśli jakiekolwiek kwestie można do takich zaliczyć, to z pewnością bioetyczne. Specyficzne właściwości tej dyscypliny pozwalają również człowiekowi naprawdę głęboko poznać siebie i innych. Pozytywne, o ile do niego dochodzi, jest także rozprzestrzenienie się refleksji nad wcale niebanalnymi (a ignorowanymi) problemami, jak np. miejsce pacjenta w terapii3 i jej granice. Te i inne zalety wyżej opisanej sytuacji są jasne. Warto jednak zdawać sobie sprawę z minusów, jakie łączą się z modą na bioetykę. Trzeba mieć mocne nerwy, aby iść przez bioetykę wolnym krokiem – nerwy, które niekiedy oceniane są jako bezduszność. bioetykę wolnym krokiem – nerwy, które niekiedy oceniane są jako bezduszność ). Poza odwoływaniem się do granicznych wydarzeń życia, efekt wyjątkowości wzmacnia fakt, iż ich rozważanie zazwyczaj stanowi jednocześnie test wierności wyznawanym wartościom. Trzeba bowiem zauważyć, że problemy podejmowane przez etyków mają zazwyczaj charakter dylematów (moralnych). Fakt ten bywa niedoceniany, ponieważ częstym wnioskiem z etycznych i moralnych rozważań (a w wypowiedziach moralnych centralnym punk- Bioetyka Na początek chciałbym powiedzieć kilka słów o wyjątkowym statusie bioetyki, jako dziedziny rozważań, co pozwoli lepiej zrozumieć naturę tychże minusów. Status ów polega, przede wszystkim, na szczególnym doborze sytuacji, które poddaje się badaniom etycznym. Chodzi mianowicie o przypadki przekształcania życia – nie tyl- tem są właśnie wnioski, a nie prowadzące do nich rozumowania) jest odrzucenie dylematu jako pozornego, a tym samym zbagatelizowanie go. Z poglądów moralnych dowiadujemy się więc, na przykład, że nie wolno pod żadnym pozorem kraść, niekoniecznie zaś, że przyczyną postawienia pytania o dopuszczalność kradzieży jest dylemat, na przykład ubogiej osoby głodnej, stojącej przed opuszczonym straganem z żywnością. Problemy bioetyczne nie stanowią wyjątku od tej zasady. Polegają zatem nie na swobodnym rozważaniu: „Dlaczego można popełnić samobójstwo?”, lecz na badaniu, czy i dlaczego w przypadku zajścia pewnych okoliczności jest ono, bądź nie jest, dozwolone. Na sprawdzaniu, jak wiele – zgodnie z uznawanym systemem wartości – powinniśmy poświęcić, aby zachować zakaz samobójstwa, a w jakich okolicznościach może ono być dopuszczalne. Na próbie oceny, ile znaczy dla nas życie, a ile honor, i jak długo obowiązuje nas przykazanie mężnego znoszenia cierpień, jak długo zaś nakaz dbania o dobre imię. Nasze powszednie dylematy są jednak, zazwyczaj, łatwe do rozstrzygnięcia, ponieważ w prosty sposób można ustalić właściwy sposób postępowania. Jeśli zaś wagi moralne są rozłożone na szalach w sposób równomierny, a zatem rozwiązanie dylematu stanowi trudność, stawka rzadko bywa wysoka. Tymczasem w przypadkach granicznych zarówno stawki, jak i proporcje są, można rzec, ostateczne. Bioetyka stanowi dla moralności bardzo ciężką próbę – próbę życia i śmierci, której podstawą jest powtarzające się w różnych wariantach pytanie o granice moralności w sytuacjach granicznych. Czy jesteś gotów w pewnych okolicznościach zabić? A uznać obowiązek oddania życia? A uczynić bezprawną możliwość przerwania cierpienia? A moralnie potępić, ze wszystkimi tego konsekwencjami, osobę, która wybrała śmierć – swoją lub cudzą – zamiast np. krańcowego bólu, dyshonoru, kalectwa lub śmierci drugiego człowieka? Impressje 103 Moda Wszystkie problemy – teoretyczne i praktyczne – które wynikają z opisanych wyżej cech bioetyki, przybierają na sile, gdy staje się ona modna. Dostają się bowiem wówczas w wir społecznej debaty: szybkiej, ostrej i instrumentalnej. Jakkolwiek wielu zapewne chciałoby, aby „debata” pomagała uczestnikom i słuchaczom wypracować sobie zdanie, aby otwierała pole kompromisu, przez wyłanianie się w trakcie sporu „złotego środka”, oraz ukazywała pełen repertuar stanowisk i argumentów, jest, jak mniemam, nieomal odwrotnie. Prym wiodą wypowiedzi teoretycznie szybkie (czyli bez zbędnych niuansów przechodzące do prostych konkluzji), bardziej retoryczne niż uzasadnione, rady- 104 kalne (aby mogły się przebić w nawałnicy „głosów w dyskusji” i wywrzeć odpowiedni efekt), ukrywające możliwie dużo faktów sprzyjających adwersarzom, przy jednoczesnym przecenianiu faktów działających przeciwko nim. Biorąc pod uwagę kaliber zagadnienia, należałoby się, zapewne bardzo naiwnie, spodziewać, że sprawy życia i śmierci będą traktowane ostrożnie, a osoby podejmujące decyzje w sytuacji dramatycznych dylematów, będą oceniane rozważnie. Można by także oczekiwać, że przede wszystkim będą stawiane i omawiane sprawy pozwalające szybko przekuć uzgodnienia w konkrety. Tymczasem oceny wydawane są tym prędzej (w wyłożonym sensie teoretycznym), im bardziej gardłowa jest sprawa, problemy opisywane są zaś tym gwałtow- niej i bardziej prostacko, im poważniejszy dylemat leży u ich podstawy. Zagadnienia mało kontrowersyjne, a przy tym co naj- Bioetyka stanowi dla moralności bardzo ciężką próbę – próbę życia i śmierci, której podstawą jest powtarzające się w różnych wariantach pytanie o granice moralności w sytuacjach granicznych. Czy jesteś gotów w pewnych okolicznościach zabić? mniej równie istotne jak te, które zdominowały „debatę”, nie mają zaś nawet szansy, aby w niej zaistnieć4. Być może jest tak dlatego, że wrzucony w przestrzeń medialno-społeczną dylemat bioetyczny jest jak obrotowe działo armatnie z zapalonym lontem – wiemy, że huknie, a od tego, kto pierwszy za nie złapie, zależy, gdzie mniej więcej wypali. „Debata” charakteryzuje się zaś tym, że huk i jego wywoływanie znaczy w niej więcej niż trafne strzelanie. W tym sensie można nawet powiedzieć, że nie ma dla rzeczywistej (nie wyimaginowanej) debaty społecznej wdzięczniejszego tematu niż bioetyka – graniczna, angażująca emocjonalnie, wystawiająca przekonania moralne na ostateczną próbę, a zatem pozwalająca tłuc z najcięższych dział. Jak błahe jest bowiem wykrzyczenie: „urzędnicy przejadają nasze pieniądze!” wobec stwierdzenia, że ktoś chce pozwolić na mordowanie ludzi lub – z drugiej strony – odebrać im podstawowe prawo do decydowania o własnym życiu! Aby więc wywołać właściwy efekt, le- piej odłożyć szczegóły na lepsze czasy, dziś zaś – jak najszybciej i najmocniej walić5. * Możliwe, że powyższe uwagi są trywialne, bo to „każdy wie”; możliwe, że nie da się z nich wyciągnąć praktycznych konse- kwencji, bo „świat taki jest”. Możliwe też, że są to tylko dywagacje nie na miejscu, ponieważ apokalipsa jest już za winklem, a zatem „trzeba szybko działać, bo nie ma czasu”. A może właśnie dlatego „świat taki jest”, bo „każdy wie” i zawsze „trzeba szybko działać, bo nie ma czasu”? Przypisy: 1. W głównej mierze dzięki wykładowi Etyka wobec śmierci profesora Włodzimierza Galewicza. 2. Pomijając etykę prokreacji. 3. Każdy, kto uważa, że miejsce to jest podmiotowe i centralne, grzeszy dużą naiwnością i powinien zapoznać się np. z opowieściami kobiet, które odbywały poród szpitalny; często można bowiem odnieść wrażenie, że celem porodu jest jak najszybsze (a nie: jak najlepsze, najwygodniejsze dla k o b i e t y, najmniej dotkliwe dla jej organizmu, dla dziecka, itd.) przeprowadzenie porodu. 4. Niepozbawiona podstaw jest np. opinia, iż rzeczywistym problemem bioetycznym nie jest zagrożenie ze strony panoszącej się eutanazji, lecz raczej nadmierne przedłużanie uporczywej terapii. 5. Jedyny znany mi argument za „pośpiechem kosztem rzetelności” mówi, iż opóźniając działanie, pozwalamy tym samym na nieprawość i zbrodnię, co nie może mieć miejsca. Zakłada on oczywiście, że pomimo braku spokojnych rozważań udało nam się ustalić, co jest zbrodnią, a co nie, oraz że takie postępowanie – ryzykowanie prawdopodobnego zła, aby uzyskać niepewne dobro – jest właściwe. Jan Stoklarz (ur. 1981): ukończył filozofię, obecnie studiuje religioznawstwo. Brał udział w konferencjach naukowych poświęconych etyce i związkom między religią a moralnością. Interesuje się bioetyką i religiami wschodu. Impressje 105