Michał Wolniak
Transkrypt
Michał Wolniak
Latarnik II I Na statku zapanowało małe poruszenie – niecierpliwi pasażerowie wypatrzyli już na horyzoncie Nowy York, cel ich podróży. Skawiński niezbyt się tym przejął, gdyż czytał. Lektura to coś, co do niego, dziarskiego i silnego mimo wieku mężczyzny, nie pasowało, ale czytał coś nadzwyczajnego. Czytał „Pana Tadeusza”, czyli książkę, która mu przypomniała ojczyznę Polskę i wszystko co z nią związane: język, miejsca, wspomnienia, ludzi… i fakt, że ją utracił. Musiał z niej wyjechać, bo gdyby tego nie zrobił, spotkałaby go kara za udział w powstaniu przeciw zaborcy. Przez długi czas tułał się, szukając pracy i raz po raz ją tracił wskutek przeciwności losu. Gdy w końcu dostał posadę latarnika w Aspinwall, znalazł w końcu spokój. Gdy jednak dostał „Pana Tadeusza”, po przeczytaniu Inwokacji doznał takiego wstrząsu, że zapadł w sen, przez który nie mógł zapalić latarni. W wyniku tego jeden statek rozbił się na mieliźnie, a Skawiński musiał znowu wyjechać, tym razem do miasta na Manhattanie. Z lektury wyrwał go odgłos dzwonu oznajmiającego przybycie do portu. Polak spakował się i zszedł na ląd. Zastanowił się co począć. Stwierdził, że najlepiej spytać się miejscowego, gdzie może poszukać pracy. Jeden z krzątających się tu nowojorczyków polecił mu się wybrać do centrum Manhattanu, gdzie byli potrzebni pracownicy do budowy Tribune Building. Skawiński wsiadł więc do autobusu kierującego się w tamte okolice. II Niegdysiejszy latarnik przechadzał się po Central Parku. Pełno tam było pucybutów, gazeciarzy, zamiataczy, kataryniarzy, sprzedawców sznurówek, precli, gąbek i innych niepotrzebnych mu aktualnie rzeczy. Najbardziej interesowały go gazety, bo może znajdzie się wśród nich jakaś wieść z ojczyzny. Pracę już miał, dostał też mieszkanie. Następnego dnia miał się stawić na ulicy Nassau, gdzie odbywała się budowa, na której miał pracować. Miał jednak jeszcze czas wolny. Zwiedzał w tym czasie miasto, wieczorem chciał też poczytać i powspominać. Praca okazała się prosta i odprężająca, choć była też męcząca. Skawińskiemu to odpowiadało, bo właśnie spokoju szukał, starając się dawniej o pracę latarnika. Płaca była optymalna, wystarczała idealnie na jego potrzeby i wsparcie polskiego Towarzystwa¹. Wśród współpracowników znalazł kilku rodaków, z nimi jednak rzadko rozmawiał. Samotna praca na latarni sprawiła, że Latarnik stracił umiejętność porozumiewania z innymi ludźmi. Z tego względu zamiast spotykać się z innymi, popołudniami czytał. Polak pracował tak do grudnia. Zdążył w tym czasie przeczytać „Pana Tadeusza”, zaczął też „Dziady”. Podświadomie zaczął się powoli nudzić, nie zauważając tego. III Tydzień przed Bożym Narodzeniem do Towarzystwa polskiego przybyła wiadomość, która miała być skopiowana i rozesłana do wszystkich osób, które zapisały się w Towarzystwie jako Polacy. Oczywiście trafiła też do ich głównego sponsora, czyli Latarnika. Gdy do niego przyszedł list od Towarzystwa, nie zdziwił się, gdyż zdążył już otrzymać kilka listów od niego, głównie z podziękowaniami. Po przeczytaniu listu poczuł się jednak ponownie wstrząśnięty. Wiadomość wyglądała tak: 01.12.1874, Danzig² Rodacy! Prosimy o przybycie, pomoc naszej Ojczyźnie! Margrabia Wielkopolski i policmajster Muchanow wzięli w brance naszych młodych rodaków do wojska zaborcy ruskiego. Nie pozwólmy, by ciemiężca brał nas do niewoli! Nie pozwólmy, by Polacy ginęli w obcym wojsku! Walczmy o wolność! Walczmy o Polskę! Jarosław Dąbrowski³ Stanął przed Skawińskim wielki dylemat. Miał wybór pomiędzy spokojną pracą a ojczyzną. Wyjazd do Polski wydał mu się szaleństwem. Od długiego czasu szukał odpoczynku po trudach, czego pełne niepewności i niepokoju powstanie nie mogłoby mu zapewnić. Narażałby życie, możliwe, że głodowałby. I najważniejsze – po co powstańcom taki stary człowiek jak on. Jednakże przypomniał sobie Pana Tadeusza. Przypomniał sobie te „pagórki leśne” i „łąki zielone”. Serce Polaka przeszył impuls. Szybko się spakował i zostawił wypowiedzenie pracy. Wsiadł na statek płynący do Gdańska, zastanawiając się, czy dokonał właściwego wyboru. Stwierdził, że tak. Wiedział, że może zginąć. Ale też wiedział, że jeśli zginie, to zginie za ojczyznę. Zginie za Polskę. © Michał Wolniak Przypisy 1 - W „Latarniku” została użyta nazwa „polskie Towarzystwo”, a nie „Polskie Towarzystwo”. 2 - „Danzig” było oficjalną nazwą Gdańska w XIX wieku. Ze względu na czas akcji „Latarnika” został dokonany anachronizm wobec powstania styczniowego i powiązanych wydarzeń. 3 - Jarosław Dąbrowski był jednym z działaczy stronnictwa Czerwonych. Jego powiązanie z tą odezwą jest fikcją literacką.