Rekolekcje adwentowe – Kisielice 11-13

Transkrypt

Rekolekcje adwentowe – Kisielice 11-13
O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI
Nadzieja
Bracia i Siostry!
W dniu wczorajszym zajmowaliśmy się pierwszą z cnót boskich – wiarą.
Dziś, zgodnie z kolejnością, którą podaje nam św. Paweł: „Tak więc trwają
wiara, nadzieja i miłość – te trzy, a z nich największa jest miłość” (1 Kor
13,13), zajmiemy się nadzieją.
Na to, jaką wielką stanowi ona wartość wskazuje znów bardzo wyraźnie
św. Paweł w jeszcze innych słowach: „zostaliście też wezwani do jednej
nadziei, jaką daje wasze powołanie” (Ef 4, 4). To właśnie nadzieja,
pobudzona przez wiarę, sprawia, że w życiu człowieka wierzącego rozkwita
miłość wobec Boga oraz Braci i Sióstr.
Bracia i Siostry!
Bardzo często, gdy rozmawia się z wieloma ludźmi na temat nadziei,
można usłyszeć: „Nadzieja!? Jest matką głupich... Tylko głupcy mają na coś
nadzieję w tym naszym dzisiejszym świecie...”. Niektórzy nawet twierdzą,
że nie potrzebują nadziei, ale jest to oszukiwania samego siebie. Gdyby
bowiem zabrakło nadziei, to po co realizować wszelkie plany, po co żyć.
Każdy kolejny dzień bez nadziei nie miałby sensu. A przecież ona jest
siostrą wiary i miłości...
Prawdą jest, że trudno jest ją złapać, jest niczym poranna mgła... Ale jest
również tak niezbędna, jak tratwa czy koło ratunkowe, gdy ktoś zacznie
tonąć na drogach wiary... To ona – nawet choćby była słaba i mizerna
pozwoli nam dobić do brzegu, znaleźć prawdziwe schronienie.
Jeden z naszych współbraci z Ukrainy, Paweł, dość często powiadał o tej
nadziei wśród mieszkańców Baru na Ukrainie. Ci ludzie, którzy w pewnym
momencie prześladowań wiary zostali pozbawieni kapłana, nie przestali
przychodzić do kościoła. Nie było kapłana, ale oni kładli na ołtarzu ornat,
na nim mszał, patenę i kielich... I rozpoczynali odmawianie modlitw
mszalnych. Gdy następowało przeistoczenie, to w kościele zapadała
głęboka cisza, która była raz po raz przerywana szlochaniem obecnych w
świątyni osób. Ta nadzieja, pokładana w wierze, pozwoliła im przetrwać i
zachować swoją wiarę.
Nadzieja potrzebna jest, aby kolejny raz na nowo zaufać lub przebaczyć
osobie, która względem nas uczyniła coś złego. Nadzieja i nam samym daje
poczucie tego, że zawsze gdy popełnimy jakieś zło jest droga pojednania
zarówno z Bogiem, jak i drugim człowiekiem. Nadzieja pozwala nam zacząć
nowy dzień, podjąć codzienne obowiązki w domu i miejscu pracy...
Nadzieja pozwala nam także dawać ją innym, którym może jej w danym
momencie brakuje, oczekując w zamian tego samego, gdy nasza nadzieja
będzie mizerna. Bez niej nie sposób żyć. Nawet gdy wszystko zaczyna się
wokół nas walić, to jednak ona „zawieść nie może, bo miłość Boża rozlana
jest w sercach naszych” (Rz 5,5). Oto droga niezawodnej i pewnej nadziei.
Bracia i Siostry!
Dzięki cnocie nadziei, każdy z nas realizuje to pragnienie dążenie do
szczęścia, które Bóg wszczepił w serce każdego człowieka. Ona właśnie
popycha do działania, oczyszcza nasze postępowanie, chroni przed
zwątpieniem, podtrzymuje w opuszczeniu, wyzwala od egoizmu i prowadzi
do prawdziwej miłości.
O nadziei mówi bardzo wyraźnie Jezus, gdy na Górze wypowiada swoje
błogosławieństwa, które dla wielu nam współczesnych ludzi wydają się
niedorzeczne. Dziś, gdy tak niepopularnym tematem jest osiąganie czegoś
wielkim wysiłkiem, słowa Jezusa wydawane są na kpinę. Ale taka jest droga
uczniów Jezusa Chrystusa, który przez ofiarowane nam zbawienie, daje
nam udział w nadziei, która „zawieść nie może, bo pełna jest
nieśmiertelności” (Rz 5,5). To właśnie ona chroni nas w codziennej walce o
nasze zbawienie i zapewnia radość nawet wtedy, gdy spotykają nas
trudności.
To do nas, ludzi wierzących odnoszą się słowa świętego Piotra Apostoła: „i
bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was
uzasadnienia tej nadziei, która jest w was” (1 P 3, 15).
Bracia i Siostry!
Potrzeba tej chrześcijańskiej nadziei szczególnie ludziom, którzy zagubili się
w życiu, którzy na swoich sztandarach wypisali hasło: „Nie ma przyszłości”.
Dotyczy to szczególnie wielu młodych ludzi, którzy zatracili sens życia,
całkowicie stracili nadzieję – żyją w krainie beznadziejności.
Bracia i Siostry!
Ta nadzieja, która staje się naszym udziałem poprzez dar wiary, wyraża się
we wspólnej modlitwie o nadejście Bożego Królestwa, Królestwa
sprawiedliwości, miłości i pokoju. A ta nadzieja nadejścia Bożego Królestwa
to nic innego, jak staranie się o jedność w sobie samym i wokół siebie. To
staranie się o to, aby wszyscy ludzie dowiedzieli się o naszej nadziei, którą
jest Zbawiciel świata – Jezus Chrystus. A konkretnym tego przejawem jest
zaangażowanie się w głoszenie Ewangelii Nadziei – wyzwolenia z niewoli
grzechu przez Jezusa Chrystusa oraz wszelkie starania podejmowane na
rzecz pokoju w sobie samym i wokół siebie.
Często można spotkać wiele osób, które mówią: „Popełniłem, popełniłam
tak wielkie grzechy w moim życiu, że zapewne Bóg mi ich nie przebaczy”. A
tymczasem Pismo święte mówi nam bardzo wyraźnie: „Choćby grzechy
wasze były, jak szkarłat, nad śnieg wybieleją” czy w innym miejscu „Bóg nie
pragnie śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i miał życie”. I to też jest
nasza nadzieja. Z tą nadzieją, że zostaliśmy przez Jezusa Chrystusa
zbawieni, wierzymy przecież w „grzechów odpuszczenie” (Wyznanie
wiary).
Wszyscy znamy przecież przypowieść o marnotrawnym synu, inaczej
nazywaną przypowieścią o miłosiernym Ojcu. Bóg czeka na każdego z nas
ze swoją miłością i chce, abyśmy zgodzili się ją przyjąć. Dzięki temu, nawet
wtedy, gdy zdarzą się nasze upadki, będziemy w stanie powstać i iść dalej
drogą nadziei, która przecież prowadzi nas do życia wiecznego. Ta droga
prowadzi nas do Jezusa Chrystusa, który „wczoraj, dziś i na wieki” ten sam.
W wielu kościołach, także i w naszym, znajdują się obrazy Jezusa Chrystusa
miłosiernego. Jest to przesłanie nadziei dla nas wszystkich. Jest to
przesłanie, które Bóg do nas kieruje, mimo tego, że wokół nas taka wielka
beznadziejność: brak pracy, często brak perspektyw nawet dla ludzi
młodych, widzimy wokół siebie tyle zła... Ale mamy nadzieję, która zawieść
nie może – tą nadzieją jest dobroć Boga, do którego zdajemy się poprzez
ten obraz Chrystusa miłosiernego „Jezu, ufam Tobie!”.
Dziś chciałbym przedstawić drugiego świadka, który tym razem będzie nam
mówił o nadziei. Jest to Franciszek. Ten młody chłopak, wychowany w
rodzinie katolickiej we Francji, był jednym z młodych chłopców, którzy
lubili muzykę. Sam zresztą miał piękny głos i szybko zorientował się, że nie
może tego talentu zmarnować. Został dość znanym francuskim
piosenkarzem, którego utwory były słuchane przez młodych ludzi.
Jednocześnie starał się pomagać innym: pracował w pogotowiu
ratunkowym i organizował zbiórki pieniędzy dla osób potrzebujących.
Jednakże sława i kariera sprawiły, że zaczął korzystać z życie na całego.
Doświadczył dosłownie wszystkiego: różnych kontaktów seksualnych,
narkotyków, alkoholu... Ten wspaniały człowiek staczał się co raz bardziej...
Wreszcie, któregoś dnia dowiedział się od lekarza, że jest chory na AIDS.
Była to wiadomość straszna dla Franciszka. Spytany kiedyś przez lekarza
czy uważa, że jego choroba jest karą za grzechy, odpowiedział: „To dla
mnie łaska, ponieważ dzięki AIDS mogłem powrócić do mojego Boga”. Gdy
czyta się też inne jego słowa, zapisane przez jego przyjaciół, to przebija z
nich wielka nadzieja. Jest to nadzieja już nie ta ziemska, aby się czegoś
spodziewać, ale jest to nadzieja na nadejście Bożego królestwa miłości,
radości i pokoju... Nadzieja na życie wieczne... nadzieja, która zwyciężyła
AIDS.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, święta pełne radości i nadziei z
powodu tego, że Zbawiciel świata stał się człowiekiem, aby przynieść nam
nadzieję. Jej zapowiedź znajdujemy już w dzisiejszej Ewangelii. Miłość Boga
jest większa od naszego grzechu. On nawet dla jednej zagubionej owcy,
pozostawia 99 sprawiedliwych i idzie szukać zagubionej, a gdy ją znajdzie
sprowadza spowrotem. To jest właśnie pełna nadziei tajemnica
miłosierdzia Bożego, które niesie nadzieje.
Bracia i Siostry!
Każdy człowiek, który wierzy we wszystko, co powiedział Jezus, wierzy
także w nadejście Bożego Królestwa na końcu czasów i życie wieczne. Nie
jest to pokładanie nadziei we własnych siłach, ale w obietnicy Jezusa
Chrystusa i pomocy Ducha świętego. Bo przecież On „wylał na nas obficie
Ducha świętego przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy
usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia
wiecznego” (Tt 3,6-7).
Mocna jest zatem podstawa naszej nadziei, a Pismo święte nas jeszcze
poucza: „Trzymajcie się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny
jest zaufania Ten, który dał obietnicę” (Hbr 10,23).
Możemy zatem w Jezusie Chrystusie mieć nadzieję na chwałę nieba,
obiecaną przez Boga tym, „którzy go miłują” (por. Rz 8,28-30) i wypełniają
wolę Boga (por. Mt 7,21). Dzięki zapewnieniom Jezusa możemy mieć
nadzieję, że „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (por. Mt 10,22) i
otrzyma niewiędnący wieniec chwały Bożej. To właśnie ta nadzieja pozwala
nam modlić się o to, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2,4).
Bracia i Siostry!
Za każdym razem, gdy przystępujemy do Sakramentu pokuty i pojednania
– otrzymujemy od Boga nową nadzieję. Nadzieję, która pozwala nam żyć,
wierzyć, a przede wszystkim iść przez życie dobrze czyniąc. Ten skarb, który
otrzymujemy nie jest jednak dla nas samych. Mamy się nim dzielić z
każdym człowiekiem.
W Afryce, gdy ludzie przychodzą na Mszę świętą, to widać po nich, że jest
to dla nich radością. Taka Msza święta trwa od 2 do 4 godzin, przeplatana
jest tańcem, śpiewem, klaskaniem w dłonie. Jest tam radość, która wynika
z nadziei na życie wieczne. Tam również choroba i śmierć jest pełna
nadziei, bo ci ludzie wiedzą, że położyli zaufanie w Bogu, który o nich
troszczyć się będzie. Ta nadzieja, która jest w ich sercu, pobudza ich także
do tego, aby pomagać tym, których nadzieja w jakiś sposób osłabła, którzy
nie potrafią stawić czoła trudnym sytuacjom w życiu.
Widzimy, jak w obecnej sytuacji wiele osób potrzebuje tego naszego
świadectwa nadziei. Sąsiad potrzebuje widzieć nadzieję w twarzy swojego
sąsiada, aby umocnić swoją słabą nadzieję, która jest w jego sercu.
Członkowie rodziny potrzebują świadectwa nadziei u swoich członków, aby
ich nadzieja mogła wzrastać. Napełnieni nadzieją Boga, sami mamy być
ludźmi niosącymi innym nadzieje, szczególnie chorym, cierpiącym...
Nadzieja bowiem pobudza naszą miłość.