"Nie wybiła godzina wybawienia z otchłani nieszczęść..."

Transkrypt

"Nie wybiła godzina wybawienia z otchłani nieszczęść..."
Archiwum Państwowe w Warszawie
"Nie wybiła godzina wybawienia z otchłani
nieszczęść..." - kolejny tom wydawniczy z serii
„Wielka Wojna – codzienność niecodzienności”
Publikacja zatytułowana "Nie wybiła godzina wybawienia z otchłani nieszczęść...", wydana w opr. naukowym
Marka Wojtylaka (Kierownika Oddziału APW Łowicz) , zawiera kronikarskie zapiski Władysława Tarczyńskiego (18451918) - autora książek historycznych, działacza społecznego, założyciela i współorganizatora wielu instytucji w
Łowiczu m.in. czytelni, straży ogniowej, Towarzystwa Wzajemnego Kredytu, Muzeum Starożytności. Rękopis jego
kroniki, obejmującej 9 pierwszych miesięcy wojny, w tym opisy walk i realiów codziennego życia mieszkańców w
oblężonym, a później okupowanym Łowiczu, zachował się w zbiorach łowickiego oddziału Archiwum Państwowego w
Warszawie. Publikację uzupełniają ilustracje dokumentów urzędowych, fotografii i map.
Serdecznie zapraszamy na promocję wydawnictwa, która odbędzie się w kinie „Feniks” w Łowiczu 22 marca o
godz. 12.00. Organizatorami wydarzenia, które wpisuje się w obchody 880-lecia miasta Łowicza, są łowicki oddział
Archiwum Państwowego w Warszawie i Łowicki Ośrodek Kultury.
Zapraszamy do zapoznania się z fragmentami publikacji.
Na kartach łowickiej kroniki
Smutno i duszno…
Widok miasta okropny! Przerażający! Ruiny i spustoszenie! Dziury okienne bez okien, albo okna bez szyb – przez nie
ponuro przegląda czarność wewnętrzna, lub są pozatykane wiechciami, zaklejone papierem albo deskami zabite.
Dachy pozapadane, to z podziurawienia, ściany domów odrapane i poszczerbione, gzymsy poobrywane, drzwi
sklepowe pozabijane deskami.
Wszystkie ogrody, okólniki, podwórza i wszelkie zagrodzenia, stanowią teraz jednostajne wielkie przestrzenie –
ogołocone ze sztachet i płotów niegdyś je rozdzielających. Nie ma bram przy sieniach, nie ma drzwi u komórek i wychodków. Nie ma drzwi i okien – niekiedy i futryn w mieszkaniach dla nich nie zdatnych – lub przez nich nie zajętych.
Na stajnie zamienione są sklepy, warsztaty rzemieślnicze, pokoje piękne i salony oraz stajniami są szkoły i ochrony, a
ławy szkolne, tablice i katedry trzaskają pod toporami „kulturalnych” Niemców (…).
Tak Władysław Tarczyński widział w styczniu 1915 r. Łowicz, zajęty przez oddziały 9. Armii niemieckiej, dowodzonej
przez Augusta Mackensena. W prowadzonej w formie dziennika od dnia wybuchu wojny „Kronice dziejów Łowicza z
pierwszych 9 miesięcy Wielkiej Wojny Światowej 1914-1915” notował wszystko, co składało się na obraz życia miasta
dotkniętego kataklizmem wojny. Dzień po dniu dokumentował zniszczenia budynków mieszkalnych, warsztatów pracy
i kościołów, rekwizycje i grabież mienia, śmierć, głód i cierpienie mieszkańców Łowicza. Kim był autor tej osobliwej
kroniki?
Władysław Tarczyński to jedna z najważniejszych postaci nowożytnych dziejów Łowicza. Urodzony w 1845 r. w Płocku,
do dawnego grodu prymasów trafił tuż przed wybuchem powstania styczniowego. Początkowo pod opieką ojca,
następnie samodzielnie zajmował się naprawą i strojeniem fortepianów. Szybko dał się poznać jako aktywny
społecznik i gorący patriota. Wspólnie z żoną prowadził wypożyczalnię książek dla ludu, był współorganizatorem
ochotniczej straży ogniowej, stowarzyszenia dla biednych i sierot oraz Towarzystwa Wzajemnego Kredytu. Prawdziwą
jednak pasją Tarczyńskiego było kolekcjonerstwo. Gromadzone przez niego przedmioty i dokumenty, świadczące o
bogatej przeszłości państwa i narodu polskiego, dały podstawę otwartemu oficjalnie w 1907 r. Muzeum Starożytności i
Pamiątek Historycznych w Łowiczu.
1
Archiwum Państwowe w Warszawie
Tarczyński nie krył w swej kronice niechęci do niemieckich okupantów. Na jego oczach dokonywała się zagłada
ukochanego miasta, niszczonego najpierw w wyniku ostrzału artyleryjskiego i walk, następnie rabowanego i
pustoszonego przez obcych przybyszów. Z nieskrywaną złością pisał o najeźdźcach 6 stycznia 1915 r.:
Nie wojsko to armii narodu jakiegoś ucywilizowanego, ale horda dzikich zbójów, bandytów, złodziei i hersztów. Nic
bowiem nie uszanują, nie ma dla nich nic świętego: kościoła, zabytków historycznych, dzieł sztuki, czci kobiety, ni
poszanowania starszego wieku. Nie ma tego, czego by nie skradli, nie zrabowali, nie spustoszyli doszczętnie. Nie ma
dla nich drzwi nawet żelaznych, najmocniejszej kłódki ani zamków (…).
Najbardziej bolesne były dla niego straty poczynione w Muzeum Starożytności, które przez lata z wielkim trudem
organizował w pomieszczeniach Towarzystwa Wzajemnego Kredytu przy łowickim Starym Rynku. Niemcy zrabowali z
niego kolekcję bardzo rzadkich numizmatów, liczącą ok. 1500 monet polskich i obcych, oraz zbiór osobliwych dewocji,
w
tym 3 relikwiarze ze świętymi relikwiami oraz woskowe pieczęcie królewskie. Podczas kolejnych włamań, łupem
żołdaków padły m.in. mapy Rzeczypospolitej od najdawniejszych czasów, gablota pełna bursztynów, broń biała i
kolekcja medali pamiątkowych. Jak później ocenił, wojna „uszczupliła zbiory co najmniej w ¼ części”.
W grudniu 1914 r. Łowicz stał się częścią niemieckiego systemu zaopatrzenia armii. Na miasto spadły ogromne
ciężary związane z kwaterowaniem wojska, jego utrzymaniem i opieką medyczną. Dodatkowym obciążeniem dla
miasta było dostarczanie podwód, sprzętów i materiałów oraz żywienie rosyjskich jeńców. Władzę wojskową objął
komendant etapu mjr von Knobelsdorff, który 22 grudnia mianował cywilnego burmistrza, w osobie kupca Emila
Balcera, zięcia autora kroniki. Po świętach Bożego Narodzenia Tarczyński zanotował:
Odtąd też rozpoczęło się pasmo dni jego udręczeń, wysiłków i wyczerpującej pracy oraz – goryczy (…). Ten ciężki
obowiązek przyjąć musiał pod groźbą osobistej odpowiedzialności i dla ocalenia miasta od zgubnych następstw stanu
wojennego. Komendant mu oświadczył, że jeżeli się uchyli, miasto dużo ucierpi…
Przyjąwszy to brzemię, nie zaznał spokoju wśród dnia ani nocy, nie miał wolnej chwili na odpoczynek ni pożywienie,
nieustannie wzywany był do komendanta w najrozmaitszych kwestiach i sprawach, to obarczony był rozporządzeniami niemożliwymi do spełnienia, np. żądaniem oświetlenia miasta, gdy (…) nafty nie było, lub natychmiastowego oczyszczenia miasta z błota i gnoju – kiedy do wywózki nie było w mieście ani jednego konia
(wszystkie bowiem zostały zarekwirowane), ani ludzi do zamiatania, gdyż zbiegli, a pozostali ukrywali się (…),
dźwigania ciężarów i posług przy opróżnianiu mieszkań na szpitale dla ich rannych itp. (…).
W niedalekiej odległości od Łowicza za Bolimowem przebiegała linia frontu. Echa toczonych tam walk docierały nie
tylko w postaci odgłosów wystrzałów. Ich wymowną oznaką były pojawiające się na ulicach miasta wciąż nowe
jednostki wojskowe i transporty z rannymi. Pod dniem 3 lutego Tarczyński zapisał:
Niemcy zwieźli przeszło 5000 swoich rannych. Do Prus idzie codziennie 5-6 do 7 pociągów z rannymi. Bitwa trwa nieustannie. Jeńców rosyjskich dzisiaj przez Łowicz przeprowadzili około tysiąca. Ruch samochodów i taborów tworzy
piekło na ulicach miasta i szosy są pełne. Na pozycje wożą oprócz amunicji, bale, koce, deski, siano i słomę w wielkiej
ilości oraz żywność, żelastwo różne i piecyki blaszane. Kościół popijarski dzisiaj zajęty dla rannych jeńców rosyjskich.
Okoliczne wsie i folwarki doszczętnie są już ogołocone ze słomy, której Niemcy ogromnie wiele ekspensują pod konie,
do okopów i dla rannych na posłania w szpitalach.
Na kartach kroniki Władysława Tarczyńskiego zabrakło już wzmianki na temat pierwszego na ziemiach polskich
niemieckiego ataku gazowego pod Bolimowem, który francuski pisarz Andre Malraux w niewielkiej powieści „Łazarz”
określił mianem „szczytowego szaleństwa historii”. W czerwcu łowicki kronikarz został aresztowany przez Niemców i
internowany w zamku Celle pod Hanowerem. Spędził tam blisko półtora roku. Do Łowicza powrócił schorowany i
rozgoryczony. Zmarł w październiku 1918 r., przekazując rodzinie opiekę nad swoimi zbiorami. W liczbie
powierzonych dokumentów znalazła się również kronika, stanowiąca dziś bezcenne źródło wiedzy o czasach I wojny
światowej.
Marek Wojtylak
2