czytaj
Transkrypt
czytaj
www.ryms.pl Agnieszka Alichnowicz Karolcia, Marii Kruger Kim jest Karolcia? Dla mnie to jedna z najważniejszych książek mojego dzieciństwa. Jeszcze dziś pamiętam, jak namiętnie się w niej zaczytywałam, tuż po powrocie ze szkoły, siedząc sobie w bujanym fotelu w domu mojej babci i nic, zupełnie nic, nie potrafiło mnie od niej oderwać. Wydłubany ze szpary w podłodze podczas przeprowadzki, spełniający wszystkie życzenia, mały, zaczarowany, niebieski koralik nieźle uruchamiał moją wyobraźnię- w końcu, dlaczego coś podobnego nie miałoby przydarzyć się również mnie? Karolcia była poza tym jedną z pierwszych samodzielnie przeczytanych przeze mnie książek, więc trudno mi dzisiaj myśleć o niej inaczej, niż tylko z czułością. Z okładki mojego starego wydania, ze znakomitymi, bardzo skromnymi, czarno-białymi ilustracjami Tomasza Borowskiego, spogląda na mnie dziewięcioletnia dziewczynka z grzywką zakrywającą czoło i wielką kokardą zawiązaną na czubku głowy, ubrana w sukienkę i białe podkolanówki. Chwileczkę, czy ta dziewczynka siedzi na grzbiecie prawdziwego lwa? Tak, tak, nie mylicie się, no, ale jeśli posiada się zaczarowany koralik, spełniający wszystkie marzenia, nawet te nie wypowiedziane, wtedy wszystko jest możliwe. Można siedzieć w taksówce w strasznym korku i w jednej chwili unieść się w powietrze, można stać się niewidzialnym, a wtedy, oczywiście, robić całą masę psikusów. Można też szybko urosnąć i być dorosłą, i chodzić na obcasach, zupełnie jak mama albo wyczarowywać na przykład ciastka z kremem dla cioci, a nawet ożywić kamienne lwy! Można przeżywać przygody zapierające dech w piersiach i z pomocą najlepszego przyjaciela z podwórka uratować przez likwidacją ogród zabaw przeznaczony dla dzieci z miasta. I, rzecz jasna, trzeba mieć się na baczności przed złą Filomeną, która tylko czyha, by porwać zaczarowany koralik. Wracając po latach do tej książki z prawdziwą ulgą stwierdzam, że się nie zestarzała, że opowieść o zaczarowanym koraliku i małej dziewczynce, która niespodziewanie wchodzi w jego posiadanie, biorąc tym samym udział w całym szeregu zabawnych i niecodziennych sytuacji, wciąż bawi i czaruje. Oczyma osoby dorosłej odbieram tę opowieść jako pochwałę dziecięcej wyobraźni, która nie zna granic. I mam nadzieję, że niebawem ta opowieść zaczaruje również moją córkę i kolejnych młodych czytelników. I idę o zakład, że większość z nich, podobnie jak ja kiedyś, po skończonej lekturze będzie ściskać w zamkniętych piąstkach swoje własne niebieskie koraliki.