NIEWYGODNY ODSZCZEPIENIEC

Transkrypt

NIEWYGODNY ODSZCZEPIENIEC
NASZE TEMATY
7 - 20 MAJA 2010 | STRONA
5
NIEWYGODNY ODSZCZEPIENIEC
Mariusz Wiktorowski mimo dopiero 34 lat ma już bardzo bogatą biografię, w której możemy znaleźć zarówno pobyt za kratkami jak i narkotyki czy też uzależnienie od hazardu. Jak sam twierdzi, w jego życiorysie nie ma nic nadzwyczajnego i niewiele różni się
on od życiorysów dużej części bogatyńskiej młodzieży, która z powodu braku konkretnego zajęcia i pracy,
bardzo często wkracza na drogę przestępstwa – pospolite kradzieże, przemyt i handel narkotykami, wymuszenia, rozboje, kradzieże samochodów itp.
W takim małym jak Bogatynia miasteczku - około 20
tysięcy mieszkańców, - znają się prawie wszyscy i dobrze
wiedzą kto i czym się zajmuje. Mariusz twierdzi, że jadąc samochodem przez miasto może wskazać każdy dom
gdzie można kupić narkotyki, każdy warsztat i dziuplę
ze skradzionymi samochodami oraz każdego pasera. Dziwi się tylko, że jest to tolerowane przez miejscową policję,
która jeśli już czasami kogoś
zatrzyma, to są to najczęściej
płotki, podczas gdy miejscowi bossowie zorganizowanych
grup przestępczych cieszą się
pełną bezkarnością. Ludzie w
Bogatyni boją się o tym mówić, o czym przekonałem się
osobiście. Próbowałem porozmawiać na ten temat z przygodnie spotkanymi mieszkańcami Bogatyni i wszystkie odpowiedzi można sprowadzić
do jednego stwierdzenia: ,,nic
nie powiem, jeszcze mi życie
miłe”…
Można powiedzieć, że Wiktorowski należy do pokolenia
młodych ludzi przed którymi
nie ma żadnych perspektyw
i żadnej przyszłości. Nawet
duże pieniądze z działalności
przestępczej trafią w paszcze
jednorękich bandytów lub do
bossów narkotykowego biznesu na zakup środków odurzających, a im pozostanie jedno
zajęcie – zbieranie złomu. Do
Mariusza, mimo iż nie posiada on żadnego wykształcenia,
w pewnym momencie dotarła
ta brutalna prawda i postanowił wziąć swój los w swoje ręce
i diametralnie zmienić swoje życie.
- Popatrzyłem na siebie oraz
moich kolegów i z przerażeniem
pomyślałem o moim dziesięcioletnim synu, zadając sobie wiele pytań: – jaki los go czeka z
takim ojcem i w takim środowisku? Czy mogę mieć u niego
autorytet i czy mogę być wzorem do naśladowania? Zacząłem kombinować jak wykorzystać swoje zdolności plastyczne
i wreszcie uniezależnić się od
opieki społecznej. Dla mnie i
mojej żony nie ma pracy w okolicy i żyjemy z zasiłków otrzymywanych z OPS w Bogatyni. 600 złotych miesięcznie,
dla naszej trzyosobowej rodziny, ma wystarczyć na wszystko
– jedzenie, ubranie, opał, środki czystości, dojazdy, transport,
itp. – za dużo aby umrzeć, za
mało aby żyć. Nie należę do ludzi którzy z pokorą przyjmują wszystko i tak nędzne zasiłki uważam bardziej za obrazę
niż pomoc. Wiem, że inni dostają więcej, ale nam najpierw
przyznano wysokość zasiłku, a
dopiero później przeprowadzono wywiad środowiskowy.
- A co z twoim pomysłem
uniezależnienia się od opieki
społecznej ?
- Pomysłów mam wiele, jednym z nich jest otwarcie w Bogatyni studia ”NIBYART”, które mogłoby świadczyć najbardziej nietypowe usługi i realizować najbardziej zwariowane pomysły z pogranicza artystycznego, takie jak chociażby
fantazyjne fryzury, makijaże
czy też tatuaże. Ale aby takie
studio mogło zaistnieć i działać
z Bogatyni musiałby zniknąć
świat przestępczy, bo na pewno
nie stać mnie na płacenie haraczów za „ochronę”, likwidowanie włamań i kradzieży czy też
tolerowanie kolesi narkomanów
i dilerów. Wziąłem się w garść
– zerwałem z ćpaniem i hazardem. Kiedy moi znajomi wpędzili mnie w tarapaty, wykorzystując samochód którego jestem
użytkownikiem, do dokonania
kradzieży, postanowiłem pomóc
policji.
- Zabawiłeś się w szeryfa ?
- Coś w tym rodzaju. Policja ujęła dwóch sprawców kradzieży i bezskutecznie poszukiwała trzeciego oraz „fantów”.
Ponieważ ja byłem użytkownikiem samochodu, stałem się
głównym, podejrzanym. Oczywiście, ponieważ nie miałem z
kradzieżą nic wspólnego, nie zostałem zatrzymany. Domyśliłem
się kim jest trzeci złodziej i złożyłem mu wizytę. Namówiłem
go aby sprzedał wszystkie łupy
i pomógł zatrzymanym w areszcie współsprawcom – papierosy,
herbata, jedzenie. Ponieważ dobrze znał moją przeszłość niczego się nie domyślił. Spakowaliśmy fanty do samochodu i pojechaliśmy do Bogatyni aby je
upłynnić. Zostawiłem go w samochodzie na stacji benzynowej
a sam zadzwoniłem na policję.
Podałem im, jak na tacy, i złodzieja i łupy. W czasie przesłuchania na policji, które prowadził młodszy aspirant Paweł M.
zasugerowałem mu, że mogę im
wystawić innych przestępców i
to nie płotek ale samych szefów
ale nie wyraził tym żadnego zainteresowania. Szybko zorientowałem się, że chyba nie bardzo
mu zależy na likwidacji bogatyńskich gangów i dałem sobie
spokój. Policja zatrzymała samochód, który miałem odzyskać
po sprawdzeniu dokumentów.
Samochód był mi niezbędny, bo
tak się złożyło, że wtedy służył
mi nie tyle do jazdy, ile za sypialnię i mieszkanie. Wysłałem
młodszemu aspirantowi Pawłowi M. SMS z pytaniem kiedy
mogę odebrać samochód i napisałem, że jest grupa młodych
ludzi, która chce pomóc policji
w oczyszczeniu miasta z grup
przestępczych i proszę zobaczyć
jaką otrzymałem odpowiedź!
Oto treść SMS-a, w którym
wulgaryzmy, ze względu na
Czytelników, musiałem pozostawić domyślnymi: „ Powiedziałem – muszę zobaczyć dokumenty. A po drugie, nie pisz
do mnie jakiś pierdół i bzdur.
Ch.. (wulgaryzm) mnie obchodzi co sobie młodzi myślą
o policji i dlaczego k…(wulgaryzm) dałeś komuś mój nr ?
Raz jeszcze to zrobisz to wy…
(wulgaryzm) na mieście, że
jesteś konfidentem i sprzedajesz psom.”
- Wyraźnie widać jak niektórym policjantom zależy na likwidacji grup przestępczych, a
może boją się, że po ich likwidacji zasilą szeregi bezrobotnych ?
Chyba z bezsilności popełniłem
głupstwo, - chcąc zwrócić policji
uwagę na jednego kolesia, który bez prawa jazdy rozbijał się
po Bogatyni samochodem, notabene składakiem z wiadomo
jakich części, wybiłem mu szybę w samochodzie i zabrałem
radio i dokumenty. Oczywiście,
wszystko zwróciłem na policję,
ale kosztowało mnie to pobyt
w szpitalu. 28 lutego w pobliżu
domu w Trzyńcu Górnym podjechała do mnie samochodem
piątka kolesi – dostałem rurką
po głowie i kiedy upadłem zaczęli mnie kopać. Cudem udało mi się uciec i uratować życie. Wcześniej dowiedziałem się,
że u „Bebka”, dilera narkotyków, był jakiś policjant i rozpytywał o mnie, mówiąc aby uważali na mnie bo donoszę. Kilka
dni temu złożyli mojej żonie wizytę jacyś panowie z ostrzeże-
niem, że jeśli się nie zamknę to
ją pobiją, a ja już dziś mogę się
pożegnać z życiem. Zdaję sobie
sprawę z tego, że nie są to czcze
groźby, ale taki już mam charakter, że łatwo nie daję się zastraszyć…
Mariusz takim traktowaniem przez policję walki z przestępcami w Bogatyni postanowił zainteresować
wszystkie możliwe instytucje poczynając od prokuratury, a na CBŚ kończąc. Wydaje
się, że jest osobą niewygodną
zarówno dla bogatyńskiej policji, jak i bogatyńskich gangsterów. Daleki jestem od krytykowania pracy policji, która
jak wszyscy wiedzą, jest służbą
bardzo niewdzięczną, trudną
i niebezpieczną. W walce ze
zorganizowaną przestępczo-
ścią w wielu krajach świata policja wszelkimi sposobami stara się pozyskiwać bezcennych
dla niej informatorów, w zamian za informacje o pozostałych członkach gangów wchodzi w układy ze schwytanymi
gangsterami, zapewnia ochronę świadkom i ich rodzinom,
umieszcza w gangach swoich
agentów, itp. Przykład Mariusza zmusza do wątpliwości,
czy podobne standardy obowiązują również w bogatyńskim trójkącie gangsterskim.
Po Zgorzelcu kursują autobusy
udekorowane bardzo wymownym hasłem - „Społeczeństwo
+ policja = przestępcy bez
szans”. Jednak Zgorzelec od
Bogatyni dzieli tylko, a może
aż, 30 kilometrów…
Józef Kudela

Podobne dokumenty