DROGA KRZYŻOWA - piątek, godz. 17.00 (dzieci), 18.30 GORZKIE

Transkrypt

DROGA KRZYŻOWA - piątek, godz. 17.00 (dzieci), 18.30 GORZKIE
1 (2) 2010
1. Zbawienie przyszło przez krzyż,
Ogromna to tajemnica.
Każde cierpienie ma sens,
Prowadzi do pełni życia.
Ref.: Jeżeli chcesz Mnie naśladować,
To weź swój krzyż na każdy dzień
I chodź ze Mną zbawiać świat
Dwudziesty pierwszy już wiek.
2. Codzienność wiedzie przez Krzyż,
Większy im kochasz goręcej.
Nie musisz ginąć już dziś,
Lecz ukrzyżować swe serce.
3. Każde spojrzenie na krzyż
Niech niepokojem zagości,
Bo wszystko w życiu to nic
Wobec tak wielkiej miłości.
DROGA KRZYŻOWA - piątek, godz. 17.00 (dzieci), 18.30
GORZKIE ŻALE - niedziela, godz. 17.30
Wspomnienie o Wujku Marianie,
czyli o Arcybiskupie Przykuckim
Lat temu kilkadziesiąt, (27 stycznia
1924 r.) w krainie wielkopolskiej, w
rodzinie Przykuckich urodził się chłopczyk, któremu nadano imię Maryś. Niecałe dwa miesiące wcześniej, przyszła
na świat dziewczynka Basia z domu
Bartsch. Dzieci były z sobą spokrewnione jako cioteczni brat i siostra, a ich
rodziny zamieszkiwały w oddalonych
od siebie o 14 km miejscowościach:
Skoki i Popowo Kościelne.
Wujek Marian jak i moja mama, Barbara wychowani byli w wierze i tradycji
chrześcijańskiej, kształtowani od młodości w duchu miłości do Stwórcy i bliźniego, w poszanowaniu dla rodziny i w
szacunku dla Orła Białego i wartości
ojczystych, od dziecka bardzo dobrze
się rozumieli, a kochające się nawzajem
rodziny dość często się spotykały. Toteż
przy każdej okazji rodzeństwo razem się
bawiło. Jednak tutaj "zabawa" ta była
niezwykłą, gdyż od dzieciństwa była
wielbieniem Boga.
Wujek Marian już jako 3, 4-letnie
dziecko bawił się w … kapłana! Czynił
to jednak na poważnie, to znaczy, przebrany za księdza (oczywiście symbolicznie) odprawiał "Msze Święte", prowadził procesje w ogrodzie, słuchał
"spowiedzi"; jego wierną owieczką była
Basia, a hostie wycinał z chleba.
Fotografia rodzinna, trzeci od prawej Maryś Przykucki
Modlitwy były wyuczone "na blachę" i
odmawiane z całą powagą. Moja mama
była uczestniczką tych dziecięcych
obrzędów: klęczała, sypała kwiaty, chodziła w procesjach. Natomiast czteroletni Maryś podchodził do swej "służby"
z wielkim namaszczeniem, skrupulatnością, ale i z radością. Wszystko to wiem
z opowiadań mej mamy i babci Heleny.
Od dzieciństwa Wujek był bardzo
Ślub Barbary Bartach i Jerzego Wasilewskiego w poznańskim kościele
Zmartwychwstania Pańskiego, 24.04.1954 r. Błogosławił ks. Marian Przykucki.
pogodnym, rezolutnym, prawym i dobrodusznym człowiekiem. Dusza - człowiek, tak o nim mówiono zawsze. Także
w czasach poznańskich, gdy po przyjęciu święceń kapłańskich 19 lutego
1950 r. z rąk abpa Walentego Dymka,
pełnił służbę jako kapelan przy poznańskiej Bazylice Katedralnej (w tym
roku przypada 60-ta rocznica święceń
kapłańskich abpa M. Przykuckiego).
Gdy jako kilkuletnie dziecko wraz z
rodzicami i bratem Mariuszem, z okazji
doniosłych uroczystości, odwiedzaliśmy wujka Mariana na plebanii, zawsze
witał nas z szeroko otwartymi ramionami i z uśmiechem, a na kredensie stała
wielka kryształowa szkatułka, pełna
czekoladowych smakołyków. Dla nas,
dzieciaków doby komunizmu było nie
lada gratką.
Wujek w swej pokorze i prostolinijności okazywał niezwykłą serdeczność i dosłownie tryskał humorem.
Miło było znaleźć się w jego towarzystwie; ludzie do niego lgnęli. I nie piszę
tego, bo to mój krewny, ale dlatego, że
taki był naprawdę.
Gdy 3 lutego 1974 r. otrzymał sakrę
biskupią i został sufraganem abpa Antoniego Baraniaka, cała nasza rodzina
bardzo się cieszyła, a Wujek był tym
faktem wzruszony. Z ogromnym szacunkiem i poruszeniem serca przeżywał
swoje spotkanie z Ojcem świętym,
Janem Pawłem II, z którego rąk w 1981
r. przyjął pieczę nad Diecezją chełmińską. W marcu 1992 r. w niecały
dokończenie na str. 3
Duszpasterstwo związków
niesakramnetalnych
Żyję w związku niesakramentalnym
od 15 lat. Od 10 lat mamy ślub cywilny,
ale to jest tylko ślub w świetle prawa
cywilnego, przed Bogiem ciągle jesteśmy grzeszni. W młodości byłam osobą
wierzącą, należałam do Oazy, byłam na
pielgrzymce do Częstochowy. Próbowałam dostać się na Akademię Teologii
Katolickiej na wydział misjologii. Pragnęłam zostać świecką misjonarką, ale
niestety zabrakło mi punktów egzaminacyjnych i nie zostałam przyjęta. Byłam rozżalona i miałam pretensje do
Boga; oddaliłam się do Niego.
Trwało to kilka lat, w tym czasie
poznałam mojego męża i zakochałam
się, ale on był jeszcze żonatym mężczyzną. Byłam tak zaślepiona, że nie widziałam nic złego w naszym związku. Był
to czas, w którym mało się modliłam i
często opuszczałam Mszę świętą. Moi
rodzice prosili mnie, abym dała sobie
spokój, że zobaczę jak mi będzie ciężko.
Oczywiście chodziło im o to, że będę żyła
w grzechu. Wtedy myślałam, że to nie
będzie trudne. Kiedy mąż dostał rozwód,
Wspomnienie
o Wujku Marianie...
dokończenie ze str. 2
tydzień po urodzeniu mego trzeciego
syna, Bartosza (19.03.1992 r.), dowiedziałam się z mediów o nominacji
Wujka na pierwszego Arcybiskupa Metropolitę Szczecińsko-Kamieńskiego,
przeżywałam podwójną radość: z
narodzin dziecka i z arcybiskupstwa
Wujka. Bardzo dziękowałam Panu Bogu
za te Jego dobrodziejstwa.
Przez ostatnie lata utrzymywaliśmy
kontakt listowy i co jakiś czas osobisty.
Udawało mi się zamienić z Wujkiem
kilka zdań, gdy przyjeżdżał do naszego
miasta z okazji różnych uroczystości
(bierzmowania, odpust).
Przez te wszystkie lata, osoba,
osobowość i piastowany przez Wujka
urząd odkładały się w moim sercu jako
momenty pełne wzruszenia, radości i
dumy. Dla mnie, dla rodziny, jak i dla
całej rzeszy Jego wychowanków, dał się
poznać jako dobry człowiek, wspaniały
kapłan i pasterz, sługa wierny Bogu.
Iwona Żarska
zamieszkaliśmy razem, wzięliśmy ślub
cywilny, urodziły się dzieci. Całe szczęście, że ksiądz w naszej parafii nigdy nie
robił przeszkód, aby ochrzcić dzieci,
wręcz przeciwnie, cieszył się. Przecież
dzieci nie są winne grzechów swoich
rodziców.
Chcę wychować dzieci w wierze katolickiej i razem z mężem staramy się
uczestniczyć jak najczęściej we Mszy św.
Przebywanie w kościele nie jest łatwe,
gdyż wydaje mi się, że każdy widzi mój
grzech. Najtrudniejszym momentem jest
komunia. Kiedy siedzę w ławce i nie
mogę iść pod ołtarz, uklęknąć i przyjąć
Pana Jezusa. Zawsze wtedy łzy płyną mi
po policzkach i ludzie wtedy dziwnie na
mnie patrzą. Wstydzę się bardzo i zazdroszczę wszystkim, którzy przyjmują
Ciało Chrystusa - czy oni zdają sobie
sprawę, jacy są szczęśliwi?! Podobnie
ciężko jest przystąpić do spowiedzi,
wiem, że nie mogę otrzymać rozgrzeszenia, ale chciałabym wyspowiadać się
z innych moich grzechów i uzyskać
błogosławieństwo od kapłana.
Modlę się, aby Bóg miłosierny zlitował się nade mną i dał mi szansę przed
śmiercią pojednania się z Nim. Wiem
również, że jest możliwe, abyśmy postanowili żyć w czystości z mężem, ale jest
to poważna decyzja, o którą również się
modlę.
Bardzo ważnym jest, aby tłumaczyć
młodym ludziom, żeby starali się nie
popełnić grzechu ciężkiego - idzie on z
Tobą potem przez całe życie i trudno się
go pozbyć.
(Autor znany redakcji)
Słowa "… i nie opuszczę cię aż do
śmierci" wypowiadane w przysiędze
małżeńskiej stanowią zwykle przyczynę
szczęścia rodzinnego. Na ich fundamencie tworzy się i rozwija rodzina.
Zdarza się, że są one powodem cierpienia. Ma to miejsce, gdy małżeństwo
jest nieudane, rozpada się oraz gdy
powstaje nowy związek, w przeciwieństwie do sakramentalnego-udany.
Dla tych ostatnich życie religijne staje
się nie tylko poważnie utrudnione, ale
również bardzo bolesne. Powstaje
konflikt między szczerymi pragnieniami życia po chrześcijańsku i w przyjaźni z Bogiem, wychowania dzieci po
katolicku, a niemożnością przystępowania do sakramentów będącą swoistym "piętnem Kaina" na duszy. W takiej
sytuacji rodzi się w wielu osobach bunt,
sprzeciw i rozżalenie. Kościół w ich
opinii jest przeciw nim.
Przypadków takich rodzin jest bardzo wiele i ciągle ich przybywa. Jest to
pewnie głównym powodem powstawania w parafiach duszpasterstw dla osób
żyjących w związkach niesakramentalnych. Skierowane są one do wszystkich
mających taki problem, którzy pragną
wedle możliwości żyć po chrześcijańsku. Także w naszej parafii pragniemy
zaproponować taką formę duszpasterstwa. Domaga się ona jednak dokładnego poznania jego specyfiki i celu.
Kościół stoi na straży przysięgi,
słowa danego przed Bogiem. Duszpasterstwo związków niesakramnetalnych
nie znosi, ani w żaden sposób nie
umniejsza ważności przyrzeczenia.
Wychodzi naprzeciw tym, którzy pragną
doprowadzić swoje wspólne życie do
łączności z Bogiem. Ma za zadanie
dodawać siły, aby rodziny mogły żyć w
duchu chrześcijańskim i tak wychowywać dzieci. Jest rzeczą ważną, aby
ludzie będący w takiej sytuacji uznali, że
towarzyszy im grzech, oraz że przez
konsekwentne życie w duchu wiary
może przyjść taki moment w ich życiu,
w którym będą mogli przyjąć komunię
świętą.
Pragniemy zaprosić wszystkie takie
rodziny żyjące w naszej parafii i w
mieście, na początek do uczestniczenia
raz w miesiącu w sobotniej Mszy św.
wieczornej, która jest już Mszą niedzielną. Będziemy modlić się w intencji
tych rodzin i kierować słowo z szczególnym akcentem do małżonków niesakramnetalnych, dodając otuchy i wskazując, w jaki sposób w ich sytuacji
wcielać słowa Pana Jezusa. Jest to Msza
parafialna, obecnym zapewnia anonimowość.
Z każdego grzechu jest wyjście!!!
Być może nie dziś, nie jutro czy za rok,
ale jeśli człowiek bardzo tego chce, to z
pewnością taki moment przyjdzie.
Niech to duszpasterstwo Wam służy
i pomaga.
ks. Jarosław Grybko
Zainteresowanych
zapraszamy
na Mszę św. w sobotę
27 marca, godz. 18.00
Zanim powstała nasza parafia
Księża: Adamus i Reuter
"Mały kościółek" to popularna nazwa katolickiej świątyni, która wpisała na
stałe w świnoujski krajobraz od 1896 r.
Właśnie wtedy - 22 lipca - neogotycki
kościół został uroczyście poświęcony i
oddany w opiekę Najświętszej Maryi
Pannie - Gwieździe Morza ("Stella Maris"). W czasie zawieruchy wojennej
kościół nie ucierpiał. Nie zniszczył go
również nalot bombowy samolotów
amerykańskich (12 marca 1945 r.). 17
października 1967 r. potężna wichura
strąciła hełm wieży ze zwieńczającym
go krzyżem.
Administracyjnie świnoujska parafia od swojego powstania należała do
biskupstwa wrocławskiego, a od 1930 r.
podlegała diecezji berlińskiej. W listopadzie 1928 r. do parafii przybył ks. Paul
Adamus obejmując funkcję proboszcza. Świetnie znający język polski
kapłan pochodził ze Śląska. Urodził się
29 października 1989 r. w Piasecznej,
niedaleko Tarnowskich Gór. Święcenia
kapłańskie otrzymał 18 czerwca 1914 r.
we Wrocławiu. Od 1924 r. był duszpasterzem na nieopodal leżącej Rugii. Już
jako proboszcz Świnoujścia ks. Adamus
został aresztowany przez gestapo, tuż
przed Wielkanocą 19 marca 1941 r.
Jednym z zarzutów stawianych kapłanowi było to, iż udzielał sakramentów Polakom i głosił kazania w języku polskim.
Ks. Adamusa osadzono w obozie koncentracyjnym w Dachau na północ od
Monachium. Przebywał tam od 13
czerwca 1941 r. do kwietnia 1945 r. Po
uwolnieniu wrócił do Świnoujścia,
kurując nadwątlone zdrowie. W tym
Wnętrze kościoła "Stella Maris"
przed 1945 r.
trudnym okresie prowadzenie parafii
przejął ks. wikariusz Kurt Reuter.
Po zdobyciu Świnoujścia przez Sowietów 5 maja 1945 r. i przekazaniu
administracji władzy polskiej zanotowano napływ polskiej, ludności do
miasta. Byli to przeważnie katolicy. Z
wielką radością przyjmowano fakt, iż w
mieście znajduje się kościół katolicki z
posługującym w nim kapłanem. Kurt
Reuter, pełniący funkcję administratora,
angażował się w polskie duszpasterstwo. Znając język polski, głosił na
mszach polskie kazania; metodą powielaczową wypuszczał dla wiernych informacje duszpasterskie w języku polskim.
Starał się m. in. o zbory ewangelickie w
Wołyniu (dziś Wolin) i Kolczewie (Kołczewo) na potrzeby Kościoła katolickiego.
Nakazem administracyjnym księża
niemieccy musieli opuścić terytorium
Polski w czerwcu 1946 r. Pierwszym był
ks. Reuter, który - zdaniem urzędnika
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Świnoujściu - "będąc wrogo
nastawionym do Demokracji i zdradzając tendencje w kierunku faszystowskim
i na skutek popełnionych przestępstw
natury politycznej, zmusił nas do wysiedlenia go z granic Państwa Polskiego".
Na krótko ks. Adamus objął parafię, ale
zdając sobie sprawę, że zostanie
wysiedlony wyznaczył ks. Franciszka
Łojka (od marca 1946 r. przebywającego w Świnoujściu) na swojego
zastępcę. Sam osiadł w Heringsdorfie
(ok. 9 km od Świnoujścia), gdzie zmarł
w 1956 r.
ks. Artur Rasmus
Plakat duszpasterski wydany przez ks. Reutera
Żywy Różaniec i Straż Honorowa
Najświętszego Serca Pana Jezusa
Spotkanie opłatkowe Żywego Różańca
Kończył się rok 1993. Wracaliśmy z
Częstochowy. Tym samym kończyła się
jedna z pierwszych, jeśli nie pierwsza,
pielgrzymka diecezjalna naszej nowopowstałej parafii pod wezwaniem Błogosławionego Michała Kozala Biskupa i
Męczennika. Organizatorem i przewodnikiem był ksiądz Zbigniew Rzeszutko
(dzisiejszy dziekan Dekanatu Świnoujście).
W drodze powrotnej z Częstochowy
ksiądz Zbyszek wygłosił piękną katechezę, a na zakończenie zachęcił pielgrzymów do podzielenia się swoimi
spostrzeżeniami i przeżyciami, a nawet
do dania świadectwa. Parafia była nowa,
ludzie jeszcze mało się znali. Dzięki
temu mogli się lepiej poznać, zawiązać
ściślejsze kontakty w rodzinie parafialnej. Ponieważ nie było odważnych wystąpiłem ja. Powiedziałem parę słów o
sobie, a że już należałem do Żywego Różańca w parafii Chrystusa Króla, więc
zaproponowałem księdzu Zbyszkowi
żeby pomyślał i założył Rodzinę Żywego Różańca w naszej parafii. I tak to
się zaczęło.
Po powrocie do Świnoujścia na zakończenie Mszy Świętej ksiądz Zbyszek
poprosił by chętni do wspólnej modlitwy różańcowej pozostali w kościele.
Zostały dokładnie 33 osoby. W tym towarzystwie byłem jedynym przedstawicielem płci męskiej. I tak tego wieczora
powstały dwie Róże. Ksiądz Zbyszek
podszedł do mnie i oświadczył, że zostałem demokratycznie wybrany "zelato-
rem". Wręczył mi plik tajemnic z poleceniem zorganizowania trzeciej Róży.
Pierwszym moim pytaniem było: "co to
jest zelator", gdyż to słowo było mi całkiem obce. I tu się dowiedziałem, że "zelator" w języku polskim oznacza "gorliwy". To mi odpowiadało. Niestety moja
Róża była bardzo mała - składała się jedynie z trzech płatków różanych. Był to
pączek ale miał szanse na rozwój. Trzeba było jedynie wziąć się do pracy. Zachęcaliśmy wiernych, mówiliśmy jaka
to piękna idea i tak w ciągu miesiąca
powstała trzecia Róża oraz zadatek na
następną - czterech mężczyzn. Kiedy
powstały cztery Róże wpadłem na
pomysł, by ufundować chorągiew.
Pierwsza, z szacunku dla ludzi w star-
szym już wieku, została poświęcona
Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.
Muszę zaznaczyć, że w tym samym czasie powstała Straż Honorowa Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Z całą odpowiedzialnością mogę
dzisiaj powiedzieć, że ten pomysł został
mi dany od Ducha Świętego. W tym
czasie kraj nasz przechodził wielki kryzys. Ksiądz proboszcz Roman Garbicz
dwoił się i troił, troszcząc się o pieniądze
na materiały budowlane potrzebne do
wzniesienia tak pięknej, ale i dużej
świątyni. Kościół w cudowny sposób
"rósł jak na drożdżach". Chorągwie kościelne dziergały siostry od "Wieczystej
adoracji Ducha Świętego" w Pniewach.
Jestem więc pewien, że nad nami czuwał
Duch Święty.
Ile kosztowały nas chorągwie, baldachim wraz z osprzętem, to temat na
inną opowieść. Dzisiaj dziękuję Panu
Bogu i najświętszej Maryi Pannie
Królowej Różańca Świętego, że w
naszej parafii obecnie jest siedem Róż.
Oznacza to 140 dusz modlących się za
parafian, księży, chorych, zmarłych jednym słowem - za cały Kościół święty
w Polsce i na świecie.
Na zakończenie chcę zachęcić parafian do wstępowania do Żywego Różańca i powiększania Rodziny Różańcowej,
bo bycie płatkiem różanym u Maryi, to
coś więcej niż odmawianie codziennie
cząstki różańca.
Tadeusz
Dwie chorągwie: Żywego Różańca i Straży Honorowej
Michał Kozal (nr 1 (2) 2010 r.), pismo parafii bł. Michała Kozala B. M. w Świnoujściu
Redaguje zespół: ks. Artur Rasmus, ks. Jarosław Grybko i Łukasz Krytkowski (layout). Fotografie: ks. Artur Rasmus, archiwum parafii.
Skład i łamanie: Mariusz Hałgas WIP media. Adres redakcji: ul. Gdańska 20, 72-600 Świnoujście www.michalkozal.swi.pl
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian i skrótów w dostarczonych artykułach.
Fotogaleria historyczna
Pierwsze Bierzmowanie, którego szafarzem był bp Stanisław Stefanek - 7 czerwca 1990 r.
Nawiedzenie parafii przez Matkę Bożą w wizerunku jasnogórskim - 8 listopada 1990 r.
Zakończenie deskowania dachu - luty 1994 r.
Pierwsza wizytacja kanoniczna - 14-15 czerwca 1997 r.

Podobne dokumenty