Feminizm i czarna teologia - Fundacja Kobiety dla Kobiet

Transkrypt

Feminizm i czarna teologia - Fundacja Kobiety dla Kobiet
Fundacja Kobiety dla Kobiet
Feminizm i czarna teologia
Autor: M. Shawn Copeland
28.07.2008.
Zmieniony 08.09.2008.
Feminizm i czarna teologia rozmowa z M. Shawn Copeland Teologia kobieca nie jest tylko owocem
dbania o interesy kobiet, ale odsłania także troskę o te kobiety, które widzą i mówią głośno o ucisku,
o cierpieniach całej ludzkości.
Jest Pani pierwszą Afroamerykanką, która została przewodniczącą Stowarzyszenia Teologów Katolickich
w USA. Co ten wybór oznacza dla teologii w Stanach Zjednoczonych? Trudno powiedzieć, co myśleli moi
koledzy po fachu, kiedy oddawali swój głos na mnie. Prawdą jest natomiast, że jestem kobietą i że
kobiety już wcześniej zajmowały to stanowisko. Staram się uprawiać teologię z perspektywy
feministycznej. Choć, ponieważ jestem Afroamerykanką, wolę mówić o perspektywie kobiecej 1.
Zarówno teologia afroamerykańska, jak i teologia kobieca miały minimalny wpływ na oblicze teologii
katolickiej w USA. Jednak kilku afroamerykańskich myślicieli religijnych, którzy wykładają na
uniwersytetach, prowadzą badania, piszą i publikują swoje prace, robi wiele, by zwrócić uwagę naszych
kolegów i szerszej opinii publicznej na zagadnienia, które podejmuje czarna teologia. Sprowadza się ona
w dużej mierze do kwestii społecznych, które dostrzegamy w wymiarze politycznym, ekonomicznym
i technologicznym. Chodzi nam o zwrócenie uwagi na warunki życia ludzi, szczególnie tych, którzy mają
afrykańskie pochodzenie, w naszym kraju i naszym Kościele. Potrzeby biednych, pokrzywdzonych czy
zepchniętych na margines życia społecznego kobiet i mężczyzn wszystkich ras powinny wpływać także na
sposób uprawiania całej teologii katolickiej. Pani Profesor nie jest siostrą zakonną, tak jak choćby znana
już w Polsce siostra Elizabeth A. Johnson. Jest Pani osobą świecką. Teologia feministyczna czy —
jak Pani woli — kobieca, znajdowała się w powijakach, kiedy podejmowała Pani decyzję o wyborze
drogi życiowej. Co zatem o nim zdecydowało? Już jako dwunastolatka podjęłam decyzję, że chcę się
zajmować teologią. To długa historia, ale najważniejsze sprawy w tej kwestii wiążą się z siostrami
felicjankami — zakonnicami, które uczyły mnie w szkole podstawowej. Zakonnice były religijnymi
kobietami, wymagającymi doskonałości nie tylko od swych podopiecznych, ale przede wszystkim od
samych siebie. Wtedy poznałam siostrę, która opowiadała o swej przyjaciółce studiującej teologię. Rzecz
działa się około 1960 roku. Historia kobiety studiującej teologię zaintrygowała mnie. Moja babcia ze
strony mamy, która także miała duży wpływ na moje wychowanie i życiowe wybory, często powtarzała:
„Jeżeli nie potrafisz leczyć ciał, możesz leczyć dusze”. Medycyna mnie nie pociągała, ale
kształtowanie ludzkich wartości, formowanie sumień postrzegałam jako zajęcie godne uwagi. Długo
jednak jeszcze dzieliłam moje zainteresowania między prawo a teologię. Ostatecznie jednak zwyciężyła
teologia. Jestem Afroamerykanką, co sprawia, że od lat zajmuję się propagowaniem czarnej teologii,
która w Ameryce miała mocny start za sprawą czarnoskórego teologa Jamesa Cone’a 2 i ruchu
kobiecego. Dzięki tym dwóm nakładającym się na siebie zjawiskom pojęcia ukute przez czarną teologię
zadomowiły się w naszym języku. Stało się to także dzięki kobietom, które brały aktywny udział w życiu
społecznym. Na przełomie lat 70. i 80. dla wielu ludzi był to istotny, dający się zauważyć znak czasu.
W konsekwencji już w 1977 roku, pod auspicjami TIA 3 z siedzibą w Nowym Jorku, oraz Muhammada
Kenyatta, afroamerykańskiego baptysty i działacza społecznego, zorganizowaliśmy pierwsze narodowe
konsultacje na temat czarnej teologii. Chciałam, aby uprawiana przeze mnie teologia zarówno na
poziomie globalnym, jak i narodowym, dotyczyła przede wszystkim kwestii społecznych. Starałam się
obserwować i opisywać krytycznie kilka łączących się ze sobą spraw — rasę, płeć i ekonomiczne
nierówności. Jaki wpływ na Pani rozwój miały ruchy kobiece? Na ile właśnie one zmusiły Kościół
katolicki, by poważnie podszedł do kwestii kobiecej? Ruchy feministyczne nie miały głównego wpływu na
mój intelektualny rozwój. Muszę jednak przyznać, że kobiety, które podziwiałam i które stanowiły dla
mnie wzór, należały do tych, które pracowały i były niezależne — brały swój los we własne ręce.
Zgadzam się jednak, że oddziaływanie ruchów kobiecych, które zwracały i zwracają uwagę opinii
publicznej na niedopuszczalne różnice społeczne między kobietami i mężczyznami, jest pożądane. Jeszcze
nie tak dawno w USA kobiety miały mniejsze prawa. Nie cieszyły się, w przeciwieństwie do mężczyzn,
rozmaitymi przywilejami: łatwiejszym dostępem do edukacji czy możliwością zawodowego rozwoju. Nie
inaczej było w Kościele. Ruchy kobiece zapoczątkowały proces, który sprawił, że nasza sytuacja zmienia
się na wszystkich poziomach: społecznym, kulturalnym i religijnym. Dziś żadna religia nie głosi otwarcie,
że można bezkarnie poniżać i deptać kobiecą godność. Niebagatelną rolę w promocji kobiet odegrał także
Jan Paweł II, który przekonywał, że kobiety nie mogą być pozbawione swoich praw czy szans rozwoju.
Ruchy kobiece przybrały rozmaite kształty w czasie ostatnich trzech dekad. Feminizm jest jedną z tych
form. Oczywiście znajdą się krytycy, którzy będą redukować wszystkie kwestie feministyczne do seksu
i wolności seksualnej. Jednakże są przecież kobiety i teolożki, które głoszą nowoczesny feminizm. Ba,
działają też inne kobiety i teolożki, które postrzegają uciskanie kobiet jako jeden z wielu nakładających
się na siebie przejawów ucisku, który jest rezultatem dominacji jednej grupy społecznej nad drugą.
Krytyczna teologia wyzwolenia człowieka głosi, że kobiety, mężczyźni i dzieci muszą zostać wyzwoleni od
http://www.femina.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 18:07
Fundacja Kobiety dla Kobiet
wszelkich form rasizmu, seksizmu i wyzysku. Dziś teologia feministyczna, szczególnie w Polsce, kojarzy
się z ruchem na rzecz wyzwolenia kobiet i ich prawa do aborcji. Proszę powiedzieć, jakie są główne cele
teologii feministycznej? To fałszywy obraz. Teologia feministyczna czy krytyczna teologia na rzecz
ludzkiego wyzwolenia jest przede wszystkim zmaganiem się ze „słowem Boga” (word of
God), gdyż ma ono moc wyzwalającą. Dziś słowa Pisma Świętego trzeba rzucić jako wyzwanie tym,
którzy wspierają systemy i struktury dominacji. Dla biednych, poniżonych i marginalizowanych słowa
Boga mogą stanowić znak otuchy. Teologia kobieca nie jest tylko owocem dbania o interesy kobiet, ale
odsłania także troskę o te kobiety, które widzą i mówią głośno o ucisku, o cierpieniach całej ludzkości.
Wreszcie teologia na rzecz ludzkiego wyzwolenia charakteryzuje się krytycznym podejściem do historii
i przemian społecznych. Bije na alarm, kiedy dostrzega zjawiska marginalizowania biednych i ubogich,
którzy mają czerwony, żółty, czarny, ale i biały kolor skóry. Krytyczną teologię na rzecz ludzkiego
wyzwolenia uprawiają więc ci myśliciele, którzy poddają swoją świadomość poznawczą — moralną
i religijną — krytycznej analizie. Innymi słowy: teologię ludzkiego wyzwolenia uprawiamy
wówczas, kiedy sięgamy wprost do ludzkich doświadczeń, czyniąc je zarazem naszymi, by dopiero wtedy
móc je rzetelnie opisać. W oficjalnym nauczaniu Kościoła katolickiego wzorem kobiecości jest Maryja
— pokorna, cicha, oddana i troskliwa matka. Taką też rolę w Kościele i społeczeństwie rysuje Jan
Paweł II w słynnym „Liście do kobiet”. Czy akceptuje Pani taką rolę kobiety w Kościele
i społeczeństwie? To jest jeden z możliwych obrazów Maryi. W Kościele katolickim istnieje kilka jej
wizerunków. Także dlatego maryjna pobożność może się przejawiać na wiele sposobów. Wystarczy
przyjrzeć się Maryi z Nazaretu, by zobaczyć, że potrafiła manifestować swoją obecność w historii
zbawienia na rozmaite sposoby. Stąd także wielość twarzy Matki Jezusa: Maryja z Guadalupe, Pani Afryki
czy Matka Boska Częstochowska. Nie jestem biblistką, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że obraz
kobiety, który daje się wyczytać na podstawie przekazów biblijnych, rysuje postać niewiasty, która jest
nieśmiała, skromna, cicha. Inaczej Maryja. Ona, choćby w tradycji Janowej, jest pośrednikiem
i wykonawcą Bożych tajemnic. We wszystkich przedstawieniach pasji stoi, może nawet trochę
buntowniczo, przy krzyżu. Profesor Elizabeth Johnson w swojej ostatniej książce stara się pomóc nam
docenić Maryję jako kobietę głębokiej wiary, jako uczennicę, jako tę, która jest „naszą
siostrą” w wierze i nadziei. Czy Pani zdaniem, głos kobiet — połowy wspólnoty Kościoła
katolickiego — jest dziś dostateczne słyszalny w Kościele? To kłopotliwe pytanie. Co to znaczy
„dostatecznie słyszalny”? Czy inne wyznania chrześcijańskie wystarczająco wsłuchują się
w głos kobiet? Oczywiście poszczególne kobiety, ze względu na swoje cnoty, kompetencje i wiedzę,
mają wiele do powiedzenia w Kościele. Są członkiniami rad doradczych w Kościołach regionalnych
i papieskich komisjach. Jeśli jednak chce Pan uzyskać odpowiedź na pytanie, czy owe kobiety
reprezentują głos wszystkich kobiet, brzmi ona — nie! Większość z tych utalentowanych kobiet,
które osiągnęły sukces, reprezentuje swoje poglądy i sądy. Jest i tak, że wiele z nich nie odczuwa
potrzeby reprezentowania innych kobiet. Podobnie zresztą, jak ich świeccy mężczyźni nie uważają się za
reprezentantów wszystkich wierzących mężczyzn. Kluczowe jest coś innego: wsłuchiwanie się w głos
Kościoła i angażowanie się w problemy, które stawiają przed Kościołem świeccy katolicy. Nie możemy
zapominać, że cały laikat jest uczestnikiem sensum fidelium — czegoś na wzór żywej rozmowy,
która wciąż toczy się między nami, świeckimi i duchownymi a magisterium Kościoła. Moja i pańska
obecność w tej dyskusji nie bierze się z kościelnego mianowania, ale jest owocem chrztu. To przez
chrzest uczestniczymy w kapłaństwie Chrystusowym. Także przez chrzest mamy bliską łączność
z apostolskim świadectwem, które było dane raz i dane wszystkim. Świeccy katolicy nie tylko mają
prawo mówić, ale jeszcze muszą zrobić wszystko, by ich głos w Kościele był słyszalny. Tchórzostwem
byłaby rezygnacja z tej wewnątrzkościelnej rozmowy. Nie może nami kierować ani służalczy strach, ani
arogancja. My, świeccy katolicy, także musimy zdać się na pomoc Ducha Świętego, by oddzielić to, co
jest autentycznym przesłaniem Ewangelii, od tego, co jest tylko wynikiem naszej interpretacji. Innymi
słowy: wciąż musimy oddzielać ziarno od plew. To, co można w Kościele zmieniać, od tego, co zmienione
być nie może, gdyż jest kamieniem węgielnym naszej wiary. Dziś wiele teolożek, na przykład Elizabeth
Schussler–Fiorenza mówi, że nie ma przeszkód, by kobiety mogły pełnić posługę diakona czy być
ordynowane na kapłanki. Jednak Kościół katolicki naucza, że wola Boga jest inna, gdyż pośród dwunastu
uczniów Jezusa Chrystusa nie było uczennic, nie możemy też ignorować naszej Tradycji. Czy Pani
zdaniem, przyjdzie moment, kiedy wzorem Kościoła np. anglikańskiego, także katolicki zdecyduje się na
święcenia kobiet? Istnieje już liczne grono teologów, którzy uważają, że nie ma żadnych przeszkód do
ordynacji kobiet. Jednakże Tradycja w Kościele rzymskokatolickim odgrywa ważną rolę — a ona
podpowiada nam coś innego, dlatego, może jak nigdy przedtem, musimy mocować się razem —
we wspólnocie ludzi wierzących — z rozumieniem i interpretacją naszej Tradycji. Dopiero wtedy
być może znajdziemy zadowalającą nas odpowiedź na tak trudne pytania. Musimy też zadać sobie
pytanie, jak rozumieć samą Tradycję: czy jako łańcuch łączący nas z przeszłością, czy raczej jako
korzenie, które pomagają nam zrozumieć teraźniejszość? Czy teolożki, które domagają się dziś
kapłaństwa kobiet, nie powinny się obawiać klerykalizacji kobiet? Zostając kapłanami, będą przecież
musiały ślubować posłuszeństwo biskupowi, dopasować się do bardzo hierarchicznej struktury.
http://www.femina.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 18:07
Fundacja Kobiety dla Kobiet
Podstawową kwestią jest tutaj sposób formacji duchownych. Jakiego typu księży dziś chcemy
i potrzebujemy? „Kultura klerykalizmu”, szczególnie w USA, została poddana ostrej
krytyce. Oskarżenia o seksualne wykorzystywanie nieletnich, które padły pod adresem księży w Ameryce,
zmusiły nasz Kościół do przemyślenia wielu aspektów klerykalnej kultury — szczególnie tych
kwestii, które doprowadziły do nadużyć seksualnych i sprzyjały im. Nawet wtedy, kiedy dokonamy
weryfikacji tej kultury i zmienimy jej najbardziej groźne przejawy, ciągle pozostanie pytanie, jak powinna
wyglądać formacja przyszłych księży. Jednak zadając to pytanie, wcześniej musimy zapytać, co się
dzieje z życiem sakramentalnym naszego Kościoła cierpiącego na brak nowych powołań w wielu częściach
Europy i Ameryki. Jeśli mamy zamiar pozostać Kościołem sakramentalnym, który jest pośrednikiem
boskiego dobra i łaski, musimy się dokładnie zastanowić, jakich metod użyć, by zmienić obecną,
niekorzystną sytuację. Jako Kościół musimy dokładnie raz jeszcze przemyśleć, jaki jest cel kapłaństwa.
Może wtedy okaże się, że już na etapie formacji seminaryjnej będziemy musieli bardziej skupić się na
intelektualnym, duchowym i kulturalnym rozwoju kandydatów do kapłaństwa. Może powinniśmy kłaść
większy nacisk no to, aby rozwijali oni zdrowe relacje z kobietami i mężczyznami, a więc z ludźmi, którzy
będą potem ich współpracownikami. Kapłaństwo jest służbą w imię boskiej chwały. Żaden mężczyzna
ani żadna kobieta nie ma prawa do ordynacji, jeśli jej lub jego powołanie nie jest owocem Ducha
Świętego. Ci zaś, którzy takie powołanie odczuwają, muszą wciąż je weryfikować. Ich przydatność do
służby musi też potwierdzić wspólnota. Proszę powiedzieć, jak Pani rozumie swoje powołanie w Kościele
— powołanie kobiety zajmującej się teologią? Teologiczne powołanie każdego z nas kształtowane
jest przez Kościół i społeczeństwo. Teolog, jak nikt inny, powołany jest więc do mówienia prawdy, bez
względu na to, jak ona może być przerażająca. Dla mnie, afroamerykańskiej teolożki mówienie prawdy
o białej, rasistowskiej supremacji, jest właśnie takim obowiązkiem. Ponadto wysiłek teologiczny polega
na wprowadzeniu innego świata w naszą rzeczywistość — tutaj i teraz. Oto owoc tego, że teologia
myśli o świecie przez pryzmat eschatologicznej przyszłości, którą tylko Bóg może nam ofiarować.
Jesteśmy zatem adwokatami panowania królestwa Bożego na ziemi. Stąd celem naszej pracy nigdy nie
może być system ani struktury, osoby ani grupy, Kościół czy uniwersytet, ale więź z osobą Jezusa
Chrystusa. Jego profetyczna działalność w obliczu śmierci pokazuje, co znaczy życie przeżyte w pełnej
modlitwie nadziei. Amerykański teolog William Hill, dominikanin, powiedział w homilii do teologów:
„Człowiek, który nie chce się już modlić, umiera jako chrześcijanin”. Tym bardziej teolog.
rozmawiał Jarosław Makowski
- M. SHAWN COPELAND Afroamerykanka, profesor teologii na jezuickim uniwersytecie Boston College,
w 2003 roku została wybrana na prezesa Amerykańskiego Stowarzyszenia Teologów Katolickich (The
Catholic Theological Society of America).
1 Womanist theology to określenie teologii, którą uprawiają
Afroamerykanki. Twierdzą one, że ich doświadczenie społeczne, jak i doświadczenie czarnej kobiety
w Kościele jest inne niż białych kobiet. Te ostatnie swoją teologię określają mianem feministycznej
(feminist theology).
2 Jeams Cone to jeden z wybitniejszych czarnoskórych teologów. Niektóre jego wypowiedzi, jak ta, że
„Jezus jest czarny”, szokowały amerykańską opinię publiczną. Jest jednym z pierwszych
propagatorów tzw. czarnej teologii. Wydał m.in.: God of the Oppressed, A Black Theology of Liberation.
Przez wiele lat wykładał w Union Theological Seminary w Nowym Jorku.
3 Organizacja założona przez Sergio Torres i Virginię Fabella. Jej działalność wiązała się
z propagowaniem w Ameryce Północnej teologii wyzwolenia, uprawianej w Ameryce Łacińskiej. TIA
chciała w ten sposób pokazać północnoamerykańskim teologom związek, który zachodzi między
rozwojem ekonomicznym w USA a zacofaniem państw Ameryki Łacińskiej, nazywanych przecież
w większości krajami Trzeciego Świata.Artykuł ukazał się w miesięczniku "W drodze" , nr5 (369) 2004
Źródło>>
http://www.femina.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 18:07