ilona szewczyk
Transkrypt
ilona szewczyk
Ilona Szewczyk Postaci, miejsca i wewnętrzne demony: oblicza strachu w Metamorfozach Owidiusza Różnorodność strategii wprowadzania atmosfery grozy zaskakuje w Metamorfozach swym bogactwem i niewyczerpaną pomysłowością autora. W złożonym z piętnastu ksiąg poemacie motywem przewodnim i spiritus movens całości jest stara jak świat emocja rządząca człowiekiem za pośrednictwem jego instynktów i zdobytych doświadczeń: strach. Uczucie to bierze swój początek już w scenerii poematu. Locus amoenus, wyrosłe z sielankowej poezji, znalazło swoje przeciwieństwo w pejzażu makabrycznym, locus horridus, którego nie zabrakło także w Metamorfozach. Krajobraz „miejsca strasznego” u Owidiusza stanowi odbicie natury stworzenia, które je zamieszkuje, zwłaszcza, jeśli ta istota jest personifikacją zjawiska bądź emocji budzącego niechęć lub grozę. Przykładami w tej grupie służą opisy siedzib Zawiści1 oraz Plotki2. Pierwsza z nich zamieszkuje głęboką, ciemną pieczarę, zimną, duszną, posępną i nie znającą słońca; leże Zawiści jest tak odrażające, że nawet Minerwa, która przybywa do niego, by zlecić Invidii opętanie Herse, czuje to niego wstręt i odwraca oczy, by uniknąć widoku najstraszniejszego z elementów tego miejsca: samej mieszkanki3. Invidia w tej scenerii, choć spersonifikowana, do tego stopnia jest pozbawiona człowieczeństwa, że wtapia się w obraz swojego domostwa. Blada, chuda, z poczerniałymi zębami i piersią zzieleniałą od jadu, pożerająca żmije, Zawiść jest po części ubrana w materialny kształt, gdyż posiada ciało, jednak niewiele wersów dalej nadaje jej Owidiusz siłę działania żywiołu zniszczenia i moc dokonywania przemiany przestrzeni, w którą wkracza. Wziąwszy bowiem owiniętą cierniami laskę, porusza się w czarnym obłoku i znaczy każdy swój krok zdeptanym zbożem, spaloną trawą, oberwanymi kwiatami maków, siedzibami ludzkimi zatrutymi swoim jadowitym oddechem: indoluit baculumque capit, quod spinea totum vincula cingebant, adopertaque nubibus atris, 1 Ov. Met. II 760-782 Ov. Met. XII 39-63 3 Ov. Met. II 770 2 quacumque ingreditur, florentia proterit arva exuritque herbas et summa cacumina carpit adflatuque suo populos urbesque domosque polluit et tandem Tritonida conspicit arcem ingeniis opibusque et festa pace virentem vixque tenet lacrimas, quia nil lacrimabile cernit.4 Łapie swój kostur cierniami owinięty. Sunie w czarnej chmurze, a gdzie stąpi, depcze kwitnące zboża, wypala trawy, obrywa wierzchołki maków, oddechem swoim plugawi ludzi, domy, miasta. Kiedy wreszcie ujrzała gród Ateny, kwitnący nauką, bogactwem, pokojem, leje łzy, że nie widzi łez przyczyny.5 Podobnego obrazu dostarcza w księdze ósmej personifikacja Głodu. Przedstawia go Owidiusz w sposób o tyle niezwykły, że stawia Fames w roli sojusznika i wykonawcy zemsty bogini roli i obfitości darów natury – Ceres. Wobec bogini dopuścił się świętokradztwa Eryzychton, wyrąbując święte drzewa w jej gaju. Nie czyni tego nieświadomie – powiada wręcz: non dilecta deae solum, sed et ipsa licebit sit dea, iam tanget frondente cacumine terram6 cóż z tego, że jesteś drzewem bogini, gdyby nawet było samą boginią, zaraz na ziemi legnie zieloną koroną7. Bezbożnik nie oszczędził nawet człowieka, który zdjęty lękiem przed gniewem bogini stanął w obronie drzewa i padł pod ciosem wymierzonym przez opętanego żądzą zniszczenia króla. Ponadto, w drzewach zamieszkiwały driady, które jęły się skarżyć Ceres na los, który je spotkał. Bogini powzięła zamiar ukarania Eryzychtona nieopanowanym głodem. W tym celu posłała nimfę Oreadę do „góry zwanej Kaukazem”, gdzie górska boginka odnalazła Głód. Siedział on na 4 Ov. Met. II 789-786 Metamorfozy, p.67 6 Ov. Met. VIII 755-6 7 Metamorfozy, p. 250 5 kamiennym ugorze i wyszarpywał pazurami i zębami rzadkie trawy”. Miał „włos kudłaty, zapadłe oczyska, twarz bladą, wargi sine, zęby czarne, wypróchniałe, skórę szorstką, przez którą widać wnętrzności, suche kości sterczą(ce) spod skrzywionych lędźwi, brzuch jest tylko miejscem po brzuchu, kość pacierzowa jak rzeszoto. Chudość wydłuża członki, sterczą jabłka kolanowe, a kostki stóp obrzękłe8. Famem lapidoso vidit in agro unguibus et raras vellentem dentibus herbas. hirtus erat crinis, cava lumina, pallor in ore, labra incana situ, scabrae rubigine fauces, dura cutis, per quam spectari viscera possent; ossa sub incurvis exstabant arida lumbis, ventris erat pro ventre locus; pendere putares pectus et a spinae tantummodo crate teneri. auxerat articulos macies, genuumque tumebat orbis, et inmodico prodibant tubere tali.9 Pod pewnymi względami Głód przypomina wyglądem Zawiść: jego wizualne cechy wskazują na uporczywość trwania, intensywność destruktywnego stanu lub emocji, ohydę w postaci złączonych w jedno zgnilizny i niezdrowego, nienasyconego pożądania. W obu opisanych przypadkach zastosowany przez Owidiusza zabieg literacki polega na wprowadzeniu postaci będącej personifikacją ludzkiego uczucia lub emocji i karykaturalnego wręcz uwypuklenia ich negatywnych właściwości przez nadanie im opisanego plastycznie i szczegółowo odrażającego fizycznego kształtu. Można tu zaobserwować efekt podwójnej grozy: w jej zewnętrznej warstwie leży odrażająca powierzchowność, jednocześnie ludzka i nieludzka, odbijająca niszczycielską siłę obu postaci. Warstwa wewnętrzna to niepokój: zarówno Zawiść, jak Głód, to uczucia powszechnie znane i uznawane za naturalne. Jedno i drugie wynika z niedostatku, niedosytu czegoś – pokarmu, dóbr materialnych, uczuć. Może stanowić motor do działań zarówno dobrych, takich jak próby pozyskania tego, czego w danej chwili brakuje, lub do odwetu na osobach stających na drodze w dążeniu do zaspokojenia potrzeb lub posiadających w 8 9 Metamorfozy, p. 252 Ov. Met. VIII 799-808 obfitości to, czego komuś brakuje. Nadając Zawiści i Głodowi kształt budzący przerażenie i odmalowując jaskrawo ich potworność, Owidiusz pokazuje, że najstraszniejsze istoty mieszkają wewnątrz każdego człowieka, z pozoru będąc integralną częścią jego natury, jednak niekontrolowane i nietrzymane na wodzy potrafią przekształcić się w niszczycielską moc, sprowadzając na swą ofiarę szaleństwo i nieszczęście. W przypadku Plotki-Famy nie można mówić o tak silnej atmosferze grozy, jak przy postaciach Głodu i Zawiści, jednak miejsce zamieszkania Famy zasługuje na określenie locus horridus. W domostwie Plotki panuje nieustanne poruszenie. Zamieszkuje ona „wszędzie i nigdzie”: jej siedziba znajduje się między niebem, lądem i morzem, na wierzchołku góry, skąd widać i słychać wszystko10. To miejsce przypomina jeden wielki muzyczny instrument rezonansowy, wykonany ze spiżu i przecięty niezliczoną ilością otworów, niemal jak gigantyczne organy: innumerosque aditus ac mille foramina tectis addidit et nullis inclusit limina portis; nocte dieque patet: tota est ex aere sonanti, tota fremit vocesque refert iteratque quod audit; nulla quies intus nullaque silentia parte, nec tamen est clamor, sed parvae murmura vocis, qualia de pelagi, siquis procul audiat, undis esse solent, qualemve sonum, cum Iuppiter atras increpuit nubes, extrema tonitrua reddunt.11 W swoim pałacu zrobiła niezliczone wejścia i tysiące otworów, ale nie ma tu żadnych drzwi. We dnie i w nocy dom stoi otworem. Cały został wykuty z dźwięczącego mosiądu, pełno tu wrzawy. Rozbrzmiewają tutaj zasłyszane słowa i powtarzają się echem. Wewnątrz nie ma spokoju, nie panuje tam nigdy milczenie. A jednak nie słychać tam krzyku, lecz tylko ciche szepty, jak pomruk fal morskich, kiedy się go słyszy z daleka lub jak łoskot ostatnich gromów, gdy Jowisz zderzył ze sobą czarne chmury12. 10 Ov. Met. XII 43 Ov. Met. XII 44-52 12 Metamorfozy, p. 358 11 Siedziba atakuje zmysły nieustanną, niemilknącą wrzawą i choć nie męczy natężeniem dźwięku, to bezładne echa, szepty, szmery splatają się w dysonans wprowadzający nastrój niepokoju i zmęczenia. Kto wejdzie do domu Famy, nie odróżni otaczających go hałasów od głosów, które obłęd mógłby zasiać w jego własnej głowie. Panuje tam nieustanny ruch, krąży tłum postaci-personifikacji: Łatwowierność, Błąd, Radość, Lęki, Bunt, Szepty. Kłamstwo miesza się z prawdą, pogłoski z „bezładnymi słowami”, a nad tym dźwiękowym chaosem osadzonym w spiżowym domu bez drzwi, lecz z tysiącem wejść, góruje wszechwiedząca Fama – siewczyni zamętu. Budowanie napięcia w powyższym fragmencie opiera się jednocześnie na spersonifikowaniu abstrakcyjnych zjawisk i stanów znanych każdemu człowiekowi, osadzeniu ich w fantastycznej scenerii oraz postawieniu nad nimi jednej wszechwiedzącej istoty posiadającej możliwość obserwowania i kontroli wszystkich wydarzeń rozrywających się w świecie zewnętrznym (tzn. pozostającym poza domem kontrolującego) oraz wprowadzającej dysharmonię i kakofonię wzmacnianą rezonansem spiżowych ścian. Kolejna mieszkanka ludzkiej rzeczywistości – Plotka, czy też Wieść – ze zjawiska powszechnego i nie budzącego większych emocji swoim istnieniem, a co najwyżej treścią przekazywanej pogłoski, ulega na kartach Metamorfoz karykaturalnej, niepokojącej przemianie. Staje się istotą z pogranicza obłędu i świata sennych koszmarów, zyskuje wszechwidzące oczy i uszy, przed którymi śmiertelnik nie może się ukryć. Obnaża ludzkie wady, które w jej siedzibie oblekają się w materialny, antropomorficzny kształt i krążą niestrudzenie jak snujące się po Tartarze dusze zmarłych – tak jak one niezniszczalne i nieznające spoczynku. Fama, Głód i Zawiść budzą niepokój swym wyglądem i działaniem, lecz o kreacji postaci wpisującej się w wizerunek monstrum rodem z horrorów dawnych i współczesnych można w pełni mówić dopiero w przypadku pojawiającej się na Erynii Tyzyfone13. Erynie, inaczej zwane Furiami, były córkami Uranosa i Nocy; Hezjod z kolei przypisuje im jako matkę Gaję-Ziemię. Od czasu Orestei Ajschylosa nieodłącznym elementem ich wizerunku były wężowe włosy, zamieszkiwać zaś miały zamknięte na diamentowe zamki to miejsce w piekle, gdzie cierpią karę mordercy. W czwartej księdze Przemian Tyzyfone z rozkazu Junony wyrusza, by obrócić w perzynę siedzibę Kadma, zaś Atamasa wpędzić w obłęd. Szykując się do wykonania zadania zleconego przez boginię 13 Metamorfozy, p. 117-8 bierze pochodnię umoczoną we krwi, zarzuca na siebie zakrwawiony płaszcz i przepasuje go wężem. W drodze towarzyszą jej Żałoba, Groza, Strach i Trwoga14. Nec mora, Tisiphone madefactam sanguine sumit inportuna facem, fluidoque cruore rubentem induitur pallam, tortoque incingitur angue egrediturque domo. Luctus comitatur euntem et Pavor et Terror trepidoque Insania vultu.15 Owidiusz konstruuje postać znaną z wcześniejszych utworów literackich, skupiając się w opisie jej wyglądu fizycznego na tym, co wzbudza strach i stanowi tabu. Wąż – zagrożenie pojawiające się bezszelestnie i często śmiertelne, łączony był ze światem zmarłych; istnieją świadectwa archeologiczne wskazujące na to, iż wyobrażano go jako personifikację przeniesionej w zaświaty duszy zmarłego. Krew z kolei miała złożone znaczenie symboliczne, jednak najistotniejsze z nich to nośnik życiowej siły oraz potencjalne źródło skalania i spadającego na człowieka przekleństwa. Krwi przypisywano niebezpieczne właściwości tak wśród dzikich plemion, jak ludzi wysokiej kultury16. W starożytnym Rzymie choć krew nie była obiektem zbyt wielu przesądów17 z uwagi na liczne wojny, krwawe ofiary jako część praktyk religijnych oraz walki gladiatorów na arenie wierzono, że posiada ona wyjątkową moc: miała jakoby być w stanie oddalać i przywoływać deszczową chmurę, tylko czysta woda była w stanie zmyć krwawe plamy, życzenie komuś, by spożywał krwawy pokarm było świadectwem głębokiej wrogości wobec tak przeklętej osoby. Krew miała być także siedliskiem duszy i źródłem życia. Jej złowrogie znaczenie miało związek między innymi z wodą: istnieją świadectwa złych omenów w postaci krwawego deszczu, co tłumaczy wykorzystanie przez Owidiusza groźby skalania siedziby Nereidy krwią jej ukochanego. Źródłem lęku przed krwią jest instynkt – nie jest to wyłącznie tabu kulturowe, lecz głęboko zakorzeniona obawa wiążąca krew – ze swej natury ciecz, która nie powinna wydostawać się na zewnątrz – z bólem, śmiercią oraz zakłóceniem naturalnego porządku rzeczy. Z uwagi na to unikano kontaktu z nią18 a przypadkowe dotknięcie lub splamienie się prowadziło do mniejszego lub większego zaburzenia naturalnej równowagi, skalania się fizycznego i 14 Metamorfozy, p. 117 Ov. Met. IV 481-5 16 Burris, 1931, 4 17 Burris, 1931, 15-16 18 Burris, 1931, 20 15 duchowego, które wymagało specjalnych praktyk oczyszczających. Tabuizacja krwi ma szczególne znaczenie dla omawianego fragmentu Metamorfoz, gdyż stanowi istotny element budowania grozy w poemacie. Strach wzbudza nie tylko to, co nieznane, nie tylko to, co pozostaje w cieniu i w sferze wyobraźni. Starożytny Rzymanin lęka się także tego, co zakazane z powodu groźby skalania. Efekt przedstawienia Tyzyfone wyposażonej w oba opisane wyżej atrybuty zostaje zintensyfikowany poprzez przydanie jej orszaku złożonego z chętnie wykorzystywanych przez Owidiusza personifikacji negatywnych stanów ludzkiego umysłu. Gdy erynia stanęła w progu zamku, jego wrota zbladły, zatrzęsły się, słońce zaś uciekło za chmury. Węże Tyzyfone ukąsiły Atamasa i jego żonę Ino, a ich jad wtrącił oboje w szaleństwo: oto Atamas jest przekonany, że poluje na lwicę z lwiątkiem, w rzeczywistości ściga własną żonę i dziecko. Gdy dopada swego synka Learcha, ciska nim i zabija na miejscu. Owładnięta bólem i obłędem Ino wzywa imienia Bakchusa i chwytając w ramiona drugie dziecko, rzuca się z nim do morza. Jednak w skutek interwencji Wenus, Neptun zamienia oboje w bóstwa morskie – Leukoteę i Palemona. Choć zakończenie zawiera element deus ex machina łagodzący potworność wydarzeń poprzedzających cudowne ocalenie matki i dziecka, efekt makabryczności zbudowany przy użyciu kilku różnych środków nie mija szybko. Wychodząc od znanej wzbudzającej strach mitologicznej postaci, Owidiusz dodaje kolejne elementy budzące lęk i odrazę: stanowiącą tabu krew, węże, obłęd i w końcu, jako moment kulminacyjny, dzieciobójstwo. Tym razem to nie czające się w człowieku stany i emocje przybierają potworne oblicza, lecz boski gniew czyni go bezsilnym i przemienia w potwora pozbawionego kontroli, bezwolnego mordercę nie wahającego się targnąć na życie najbliższych osób. Zdecydowana większość postaci służących do budowania grozy w Metamorfozach to istoty płci żeńskiej. Nie zabrakło wśród nich także czarownicy, archetypicznej „kobiety wiedzącej” posiadającej ogromną moc i talent do jej wykorzystywania. Przy konstruowaniu postaci wiedźmy Owidiusz nie sięga jednak po wzorzec stosowany przez Horacego a w późniejszych czasach przez Apulejusza z Madaury oraz Petroniusza, którzy czynią swe czarownice szpetnymi staruchami. Przykładami Owidiuszowych czarodziejek są doskonale znane z innych źródeł literackich – choćby Homera czy Eurypidesa – Kirke i Medea, którym nie sposób zarzucić fizycznej brzydoty. Cechuje je jednak ta sama mściwość i brak skrupułów w wyrządzaniu ludziom krzywdy, co ich pozbawione przyjemnej powierzchowności „konfraterki”. Posługują się także podobnym arsenałem magicznych substancji i nie wahają się przy komponowaniu magicznych mikstur sięgać po ingrediencje objęte tabu lub wzbudzające obrzydzenie. Obie postaci są zbudowane na stosunkowo podobnym modelu. Piękne, wiecznie młode, obdarzone wdziękiem i urokiem osobistym, zdolne przyciągnąć swą urodą równie mocno, jak magicznymi zaklęciami. To, co w nich przeraża, to brutalność i mściwość w połączeniu z niemal nieograniczoną mocą czarodziejską. Niemal nieograniczoną, ponieważ czarodziejki nie zawsze są w stanie uwieść lub zatrzymać przy sobie obiekt swoich uczuć. Kirke potrafiła używać swej mocy zarówno z czystej złośliwości, jak w przypadku towarzyszy Ulissesa, których, uraczywszy jadłem i napojem, zmieniła w wieprze19, jak wobec króla Pikusa, którego, zakochana, najpierw zwiodła w las widmem dzika, potem, gdy wyznała mu miłość, a on odrzucił jej awanse, deklarując uczucia do kogoś innego – zmieniła w ptaka, dzięcioła. Gdy towarzysze króla jęli grozić czarodziejce i żądać uwolnienia władcy, ona użyła przeciw nim trucizn i eliksirów, wzywając bóstwa nocy i chaosu. Wskutek jej zabiegów, jak pisze Owidiusz exsiluere loco (dictu mirabile) silvae, ingemuitque solum, vincinaque palluit arbor, sparsaque sanguineis maduerunt pabula guttis, et lapides visi mugitus edere raucos et latrare canes et humus serpentibus atris squalere et tenues animae volitare silentum: (…) cuius ab attactu variarum monstra ferarum in iuvenes veniunt: nulli sua mansit imago.20 lasy wyszły ze swych siedzisk, ziemia jęczała żałośnie, sąsiednie drzewo pożółkło, trawy skropione trucizną zrosiły się kroplami krwi, wydawało się, że z kamieni dobywały się chrapliwe ryki, gleba zaroiła się od czarnych żmij (...). Pod jej dotknięciem młodzieńcy zmienili się w różne dzikie zwierzęta i żaden z nich nie zachował dotychczasowej postaci.21 19 Ov. Met. XIV ok 275-290 Ov. Met. XIV 406-15 21 Metamorfozy, p. 445 20 Medea, podobnie jak Kirke, wzywa na pomoc przy swych czarach Hekate i siły ciemności, a moc jej czarów i uwarzonych mikstur jest tak wielka, że usypia smoka pilnującego złotego runa, przywraca utraconą młodość, podróżuje w powietrzu wozem zaprzężonym w skrzydlate smoki. Jak wielką posiada siłę? Sama mówi o niej: vipereas rumpo verbis et carmine fauces, vivaque saxa sua convulsaque robora terra et silvas moveo iubeoque tremescere montis et mugire solum manesque exire sepulcris! te quoque, Luna, traho, quamvis Temesaea labores aera tuos minuant; currus quoque carmine nostro pallet avi, pallet nostris Aurora venenis!22 Słowami moich zaklęć zmiażdżę smoków paszcze, żywe skały i dęby wysadzam z korzeniami, wstrząsam lasy. Rozkażę – góry drżą i ziemia ryczy, cienie umarłych opuszczają groby. Ciebie także, księżycu, ściągnę z nieba (...), i zorza od moich czarów poblednie.23 Kiedy przystępuje do rytuału mającego przywrócić młodość królowi Ezonowi, daje dowód tego, że doskonale wie, co robić. Nie waha się, nie zastanawia, ani nie szuka w zwojach czarodziejskich tekstów wskazówek ani instrukcji. Trzy razy wyciąga ręce ku niebu, trzy razy obraca się, trzy razy skrapia włosy wodą i intonuje magiczny zaśpiew. Następnie udaje się na poszukiwanie odpowiednich czarodziejskich ziół. Poświęca tej czynności dziewięć dni, w rezultacie jednak zaopatruje się w magiczne trawy, których moc jest tak silna, że od samego zapachu smoki ciągnące jej wóz zrzucają skóry i przybierają nowe. Sama buduje magiczne ołtarze i składa ofiary z mleka i wina. Tego rodzaju działania same w sobie nie mają złowrogiego charakteru, lecz następujące po nich czynności to łamanie wspomnianego wcześniej tabu obejmującego krew (oraz zwłoki). Oto Medea, wdziawszy luźną szatę i rozpuściwszy włosy, wśród ciemności nocy okrąża płonące ołtarze, zanurza smolne szczapy w dołach pełnych krwi, do kotła oprócz ziół wrzuca nieobdarte z mięsa skrzydła sowy, wnętrzności wilkołaka, skórę jadowitego węża, wątrobę jelenia, dziób i głowę kruka24. Zabieg przywrócenia młodości polega dokładnie na przeszyciu mieczem szyi Ezona, 22 Ov. Met. VII 203-9 Metamorfozy, p.195 24 Ov. Met. 269-274 23 i wlaniu czarodziejskiego wywaru w jego żyły. Tym sposobem, dokonuje się podwójny czyn bezbożny: odebranie człowiekowi życia oraz wyrwanie go śmierci, co jest działaniem przeciwnym naturze i ingerencji w pole działalności bogów. Owidiusz w postaciach Kirke i Medei po raz kolejny korzysta z utrwalonych w literaturze przez wcześniejszych autorów archetypów kobiet wpisujących się we współczesny wizerunek femme fatale, fizycznie pięknych, lecz żądnych zemsty i nie wahających się sięgać po środki zakazane i moc, która należeć powinna wyłącznie do bogów. Wizerunek czarownicy – obdarzonej niebezpieczną mocą, mściwej, potężnej, odzianej w luźną szatę i z rozpuszczonymi włosami prowadzi do skojarzenia z innego rodzaju „kobietą fatalną”, stanowiącą po bliższej analizie rodzaj czarownicy pozbawionej faktycznego daru lub wiedzy magicznej, lecz napełnionej mocą bóstwa, której nie jest w stanie kontrolować, a która pozwala ujrzeć światło dzienne jej pierwotnej, zwierzęcej naturze. Wprowadzone w jedenastej księdze Metamorfoz bachantki, czcicielki Dionizosa, choć nie posiadały czarodziejskich mocy, w stanie szaleństwa i bakchicznej ekstazy dysponowały ogromną i destrukcyjną siłą fizyczną połączoną z okrucieństwem. Choć bachantki nie są czarownicami, zarówno ich wygląd, jak siła, mocno łączy je z wzorem, wedle którego buduje Owidiusz Kirke i Medeę. Podstawowa różnica w tym przypadku to opozycja ład-chaos. O ile czarownica nie waha się gnębić, niszczyć, rzucać urok lub podporządkowywać sobie piekielne moce, o tyle czyni to wszystko w sposób rytualny, posługując się ustalonym porządkiem, składnikami, artefaktami, gestami rytualnymi takimi jak trzykrotne powtarzanie inkantacji, obracanie się, unoszenie rąk. Obserwowana przez czytelnika scena rzucania czaru budzi niepokój tajemniczością, związkiem z ciemną stroną nieznanych człowiekowi sił. Bachantki z kolei ucieleśniają chaos. Na początku wspominanej wcześniej księgi jedenastej, grupa ogarniętych bakchicznym szałem kobiet dokonuje mordu na Orfeuszu. Przyczyną ich agresji jest muzyka boskiego wieszcza. Ona reprezentuje ład; wraz z kolejnymi dźwiękami liry i wyśpiewywanymi nutami nieprzyjazne wzgórze otula się przyjemnym cieniem drzew, zaś rośliny i zwierzęta gromadzą się wokół Orfeusza i słuchają go w skupieniu. Gdy jedna z bachantek ciska w poetę kamieniem, nawet pocisk ulega czarowi muzyki i nie sięga celu. By dosięgnąć Orfeusza, menady muszą najpierw go zagłuszyć: ogromny wrzask i bercyntyjskie flety zmieszane z dźwiękiem rogu, bębenki i (...) wycie bachantek zagłuszyły dźwięk liry. (...) najpierw menady pozbawiły Orfeusza jego (...) publiczności, rozszarpując niezliczone ptaki, węże i zastępy dzikich zwierząt, które były oczarowane głosem śpiewaka. Potem wyciągnęły ku Orfeuszowi swoje skrwawione ręce i zbiegły się jak ptactwo, które widzi w blasku dnia błędnego ptaka nocy. (..) rzuciły się na wieszcza, godząc weń zielonolistnymi tyrsami, (...). jedne ciskały bryłami ziemi, inne odłamanymi gałęźmi, jeszcze inne miotały kamienie. Lecz by w swoim szaleństwie mogły się posłużyć prawdziwą bronią, przypadek zrządził, że niedaleko stamtąd woły w zaprzęgu orały ziemię pługiem, a muskularni wieśniacy w pocie czoła kopali twardą rolę. (...) Na widok zgrai bachantek uciekli w popłochu i porzucili swoje narzędzia. Tu i ówdzie leżały na opuszczonych polach motyki, ciężkie kilofy i długie łopaty. Okrutne kobiety pochwyciły je, rozszarpały woły (...) a potem pobiegły do wieszcza (...) i zamordowały go25. Podobnie jak w przypadku Atamasa ogarniętego żądzą mordu po ukąszeniu węży Tyzyfone, czynnikiem wyzwalającym strach staje się człowiek. Opanowany boskim natchnieniem, w tym wypadku destruktywnym i chaotycznym, zamienia się w bestię zdolną zagłuszyć kosmiczny ład – (jako którego metaforę można pojmować pieśń Orfeusza) bestię gorszą i bardziej gwałtowną od dzikich zwierząt. One bowiem ulegają siłom Ładu reprezentowanym przez muzykę i śpiew, łagodnieją i trwają nieruchomo, zasłuchane w pieśń. Przez chwilę można ulec wrażeniu, że zwierzę znajduje się w tym momencie wyżej w hierarchii gatunków, niż człowiek. Nie oznacza to jednak, że zawsze reprezentuje ono lepszą, nietkniętą zbrodnią czy obłędem, część przyrody, gdyż może także ucieleśniać niejako wydobyte na powierzchnię fizycznej powłoki człowieka najniższe instynkty. Przykładem na tego rodzaju „uzwierzęcenie” jako budzące grozę objawienie w fizycznej postaci złej natury człowieka służy opowieść o Likaonie-wilkołaku. Nie jest to likantrop w rozumieniu współczesnej kultury popularnej a nawet z punktu widzenia źródeł starożytnych, ponieważ inne źródła starożytne, takie jak Herodot, Pauzaniasz czy Petroniusz dają przykłady istoty ludzkiej przybierającej wilczą postać na jakiś czas, a potem powracającej do dawnego kształtu. Inaczej rzecz się ma w przypadku Owidiuszowego człowieka-wilka. Mit w Metamorfozach mówi o królu Arkadii, który powątpiewając w boskość Zeusa, postanowił poddać go próbie i zaprosił go na ucztę. Wśród podanych potraw na stole kazał postawić ludzkie mięso, nie wierząc, że Gromowładny zorientuje się, co mu podano. Zeus oczwiście poznał się na podstępie i wpadł w gniew. Przwrócił stół i piorunem pozabijał synów Likaona, jego samego zaś przemienił w wilka, który 25 Metamorfozy, p. 324-325 territus ipse fugit nactusque silentia ruris exululat frustraque loqui conatur: ab ipso colligit os rabiem solitaeque cupidine caedis vertitur in pecudes et nunc quoque sanguine gaudet.26 Przerażony ucieka, wyje wypadłszy na ciche pola, próżno pragnie przemówić, z pyska toczy pianę i tak jak zawsze dyszał żądzą zbrodni, dziś rzuca się na bydło, widok krwi go cieszy27. Fragment poświęcony likantropowi jest krótki i nie rozwija wątku tej konkretnej przemiany, tak chętnie wykorzystywanej w późniejszej literaturze grozy, zaś postać wilkołaka jako taka nie pojawia się więcej – poza wzmianką o tym, że jego wnętrzności były użyte przez Medeę do warzenia czarodziejskiego eliksiru28. Więcej uwagi poświęca Owidiusz innemu budzącemu strach „zwierzęciu” z pogranicza zwierzęcości i człowieczeństwa - znanemu już z Odysei cyklopowi Polifemowi. W księdze trzynastej Polifem, wzorem zakochanych nieszczęśliwie śmiertelników, już to żali się na brak wzajemności uczucia, którym obdarował piękną Galateę, już to odgraża się jej ukochanemu Acysowi. W przypadku Polifema istotnym czynnikiem odpowiadającym za wprowadzenie atmosfery grozy jest budowa jego opisu w sposób właściwy opisywaniu krajobrazu locus horridus. Sam cyklop opisuje siebie w kategoriach elementów pejzażu, ale chociaż przedstawia wszystkie cechy swego wyglądu jako zalety, tworzą one zestaw obrazów całkowicie przeciwnych do bukolicznego locus amoenus: jego twarz i ciało pokrywa gęsta szczecina, przypominająca mroczny las, cyklop jednak argumentuje, że bezlistne drzewo i bezgrzywy rumak nie mogą być piękne i tak samo mężowi przystoi mieć bujną brodę i zarośniętą skórę29, podobnie jak ptaka zdobi pierze a owce wełna; jedyne oko zaś porównuje do słońca, widzącego z nieba wszystko, co jest na Ziemi. Zakreśla granice swojej władzy rozpoczynając od pochwały własnego wyglądu wyrażonej porównaniami do elementów świata przyrody, by w następnych strofach przejść do mórz, nad którymi panuje jego ojciec – Neptun. Podkreśla, że nie lęka się nawet Jowiszowych piorunów ani niczego innego, poza gniewem swej wybranki. Potężny Polifem łączy w sobie cztery żywioły: jego ciało ma związek z ziemią, oko - słońce w przestworzach niebieskich – z powietrzem, władza jego 26 Ov. Met. I 232-235 Metamorfozy p. 15 28 Ov. Met. VII, 269 29 Ov. Met. XIII, 851 27 dzięki urodzeniu rozciąga się na wody morza, zaś w sercu płonie ogień godny wulkanicznego wnętrza Etny30. coma plurima torvos prominet in vultus, umerosque, ut lucus, (…) unum est in media lumen mihi fronte, sed instar ingentis clipei. quid? non haec omnia magnus Sol videt e caelo? Soli tamen unicus orbis. '"Adde, quod in vestro genitor meus aequore regnat uror enim, laesusque exaestuat acrius ignis, cumque suis videor translatam viribus Aetnam pectore ferre meo (…)31 Gęste włosy sterczą na mej groźnej twarzy i ocieniają moje ramiona jak gaj. (…) mam wprawdzie tylko jedno oko po środku czoła, ale za to tak duże jak tarcza. (…) czyż ogromne słoce nie widzi z niebios wszystkiego na ziemi? A przecież ma tylko jedno oko. (…) mój ojciec jest władcą waszych wód. (…) Płonę, (…)wydaje mi się, że noszę w sercu gwałtownie płonącą Etnę(…).32 Sielski zakątek, o którym mówi Polifem chwaląc swoją siedzibę, zmienia się stopniowo pod wpływem jego gniewu w locus horridus. Choć wedle słów cyklopa, jego żyzna i obfita we wszelkie dobra posiadłość powinna wydać się Galatei miła i pociągająca, zostaje ona skażona zazdrością i marzeniami o krwawej zemście na obojętnej na zaloty nimfie oraz obiekcie jej uczuć. Polifem pragnie dostać w swoje ręce rywala, pięknego młodzieńca Acysa; pragnie zakłócić ich sielankę i zburzyć spokój krajobrazu morskiego domu Galatei, przez zabarwienie wód jej siedziby krwią Acysa33. Krew, jako przedmiot tabu i materia powodująca skalanie, odebrałaby czystość i spokój czystym wodom, ale w ostatecznym rozrachunku nie dochodzi do naruszenia czystości morskich wód rozlewem krwi. Cyklop zrzuca na Acysa wielki głaz, trafia go i zabija, jednak wskutek interwencji Galatei następuje magiczna przemiana młodzieńca. Gdy tylko krople krwi zaczęły ściekać z kamienia przygniatającego Acysa, ich kolor od razu się zmieniał w taki sam sposób, jak zmącone wody rzeki, aż stały się zupełnie 30 Ov. Met. XIII, 867-868 Ov. Met. XIII 844-55 32 Metamorfozy, p. 421 33 Ov. Met. XIII, 866 31 czyste. Skała pękła i z jej głębi wypłynął strumień – przemieniony Acys. Po opowieści o morderczych, pełnych okrucieństwa planach cyklopa względem rywala, po popełnionym z zazdrości morderstwie, które, jakby się wydawało, musiało zburzyć nieodwracalnie spokój miejsca, w którym się rozegrało, powraca locus amoenus: za sprawą Galatei, metamorfoza pokonuje śmierć i przywraca sielski krajobraz z rzeką płynącą wśród trzcin, w której można dostrzeć postać Acysa niemal jak żywego, jedynie bardziej rosłego, uwieńczonego trzciną i o ciele w kolorze wody rzecznej. Fragment trzynastej księgi poświęcony historii miłości Polifema do Galatei stanowi przykład innego rodzaju grozy niż w przypadku postacipersonifikacji oraz erynii Tyzyfone. Istotną rolę odgrywa tu granie kontrastem z jednoczesnym zatarciem granic między locus amoenus oraz locus horridus, a także osadzenie w scenerii bukolicznej potwornej istoty z jednej strony budzącej litość dzięki posiadanym i dręczącym ją ludzkim uczuciom, z drugiej – przerażającej intensywnością agresji i żądzą krwawego mordu najpierw obleczoną w plastycznie opisane marzenie, później zaś urzeczywistnioną, choć z pozytywnym zakończeniem dzięki boskiej interwencji dobrej siły. Za pomocą tego rodzaju kontrastu autor osiąga efekt równie silny, jak przy stopniowym budowaniu napięcia poprzez eskalowanie i nawarstwianie elementów grozy, jak miało to miejsce we fragmencie księgi czwartej poświęconym Tyzyfone. Galeria istot fantastycznych i strasznych w Metamorfozach obejmowała także smoka, popularnego jako motyw literacki tak w literaturze antycznej jak współczesnej. Na kartach Metamorfoz pojawia się on kilkakrotnie – jako strażnik złotego runa w księdze siódmej, uśpiony przez Medeę wywarem z „traw letejskich” – eliksirem sprowadzającym sen. W księdze pierwszej z rzecznego mułu, który pozostał po potopie zesłanym na Ziemię przez Jowisza, rodzi się smok Pyton, wedle mitów strzegący świątyni delfickiej. Zabić go zdołał dopiero Apollo, ostrzeliwując „tysiącem strzał”, które wytoczyły z potwora całą czarną krew. Dłuższy fragment poświęca trzygłowej bestii Owidiusz w trzeciej księdze, gromadzącej mity tebańskie. Ze szczegółów dotyczących wyglądu zewnętrznego podaje poeta tylko wielkość, ilość głów oraz niebieskawe ubarwienie. Podstawą atmosfery grozy w przytoczonym fragmencie jest agonia potwora zakończona złowrogą przepowiednią. Kiedy Kadmos toczy walkę ze smokiem Marsa, gad kąsa, dusi w zwych splotach jak wąż-dusiciel, zieje trującym oddechem, Kadmosowi jednak udaje się zadać bestii śmiertelny cios włócznią: Smok wściekły z bólu odwraca głowę do tyłu, zobaczył ranę, kąsa drzewce włóczni. (…) wzdyma się gardziel pełna jadu, pluje z pyska białą jadowitą śliną, łuskami orze, że aż jęczy ziemia, bucha czarny kłąb dymu z piekielnej paszczęki, zieje trującym oddechem. A całe ciało zwija się w potężne zwoje, to znów prostuje jak maszt łodzi, to się toczy z olbrzymim impetem jak rzeka wezbrana deszczami i piersią powala na swej drodze drzewa34. Pokonanie potwora nie pozostanie dla zwycięzcy bez konsekwencji: w chwili agonii gada Kadmos słyszy z nieba głos zapowiadający, że sam przemieni się w to zwierzę. Gdy pod koniec księgi czwartej Kadmos wyraża życzenie przemiany w smoka, co uważa za słuszną karę, gdyby okazało się, że zamordował istotę otoczoną boską czcią, natychmiast zaczyna się zmieniać: durataeque cuti squamas increscere sentit nigraque caeruleis variari corpora guttis in pectusque cadit pronus, commissaque in unum paulatim tereti tenuantur acumine crura. (…) ille quidem vult plura loqui, sed lingua repente in partes est fissa duas35 skóra w łuski mu twardnieje, czarny grzbiet kryją błękitne cętki. Pada na pierś, nogi zrastają się razem i przechodzą w kończasty ogon. (...) chce jeszcze mówić, lecz język się rozdwaja36. Przemianie ulega także jego żona. Optymistycznym akcentem tej sceny jest fakt, że oba gady zachowały pamięć o dawnym życiu w ludzkiej postaci i nie wykazywały agresywnych skłonności i nie krzywdziły ludzi. Smok jako element świata przyrody służący do budowania grozy funkcjonuje jako niebezpieczne zwierzę, z którym skuteczna walka jest trudna lub niemożliwa, sługa bogów strzegący magicznych bogactw lub ciągnący boski zaprzęg, oraz z uwagi na swoje gabaryty oraz cechy „gatunkowe” takie jak masywny kościec oraz łuski o twardości metalu, idealny materiał do nasycenia scen walki z nim spektakularną brutalnością. Zdaje się ona być usprawiedliwiona, gdyż mityczne zwierzę ma zdecydowaną przewagę nad ludzkim przeciwnikiem. Pokonanie smoka stanowi także czyn świadczący o nadludzkiej sile i odwadze bohatera, któremu udało się tego dokonać, pokazuje tryumf człowieczeństwa nad 34 Ov. Met. III 69-83 Metamorfozy p.73 Ov. Met. IV, 577-87 36 Metamorfozy, p. 121 35 dzikością, pierwotną siłą oraz magiczną mocą. Każdy jednak opis widowiskowego konania na polu walki budzi zgrozę, zaś przeniesienie tego na agonię ogromnego zwierzęcia i przedstawienie jej w szczegółowych obrazach, budzi lęk i odrazę zarówno do fizycznej strony zadawania śmierci, jak do swego rodzaju świętokradczego czynu z uwagi na związek zwierzęcia ze światem bogów. Zaprezentowane przykłady metod budowania grozy za pomocą przede wszystkim elementów świata przyrody to jedynie mocno skrócony przegląd zarówno „bestiariusza” Metamorfoz, jak środków, którymi posługuje się Owidiusz przy tworzeniu atmosfery tajemniczości, strachu lub wstrętu. Na podstawie jego jednak można zadać pytanie – jaki rodzaj tego literackiego „tworzywa strachu” dominuje w Metamorfozach? Może to być locus horridus, „miejsce straszne”, złożony z nieprzyjaznych, niebezpiecznych elementów krajobraz, na który, niby na cyrkową arenę, wypuszcza poeta swoich aktorów: potwory w dosłownym i metaforycznym znaczeniu tego słowa, ich bezbronne ofiary i bezwzględnych pogromców, każąc im się nawzajem mordować, pożądać, oszukiwać i straszyć. Czy jednak ponure, nieprzyjazne miejsca, smok, wilkołak czy cyklop, drobiazgowo opisane sceny zadawania tortur i śmierci stanowią główną materię budującą grozę w Metamorfozach? Czy to, czego człowiek na prawdę powinien się bać, nie kryje się w nim samym, wywleczone przez Owidiusza z głębi ludzkiej natury i ubrane w zdeformowane ciała Zawiści i Głodu, lub zaskakujące okrucieństwem – czy to świadomym, czy to popełnionym w stanie szaleństwa przez istotę czującą i myślącą, jaką powinien być człowiek? Po lekturze Metamorfoz jako wielopoziomowego, warstwowo zbudowanego horroru pełnego niebezpieczeństw i brutalności wyzierających z każdego elementu świata przyrody lub pesymistycznej opowieści o kondycji rodzaju ludzkiego, pytanie to można jedynie pozostawić otwarte. BIBLIOGRAFIA: E. E. Burris Taboo, magic, spiritus: a study of primitive elements in roman religion, New York, 1931 E. Fantham, Ovid's_Metamorphoses - Oxford Approaches to Classical Literature, New York, 2004 Ovid, Metamorphoses, red. F. A. Perthes, Gotha, 1892 (tekst oryginalny) Owidiusz, Metamorfozy, tłum. A. Kamieńska, wstęp S. Stabryła, Wrocław, 2004