Wiercimy na granicy z Afganistanem. Siedem ważnych doświadczeń.
Transkrypt
Wiercimy na granicy z Afganistanem. Siedem ważnych doświadczeń.
Krzysztof A. Fugiel Poszukiwania Nafty i Gazu Kraków Sp. z o.o. Odział w Pakistanie Wiercimy na granicy z Afganistanem. Siedem ważnych doświadczeń. Kto czytał mój artykuł z sierpnia 1998 roku „Kraj dywanów, lapis lazuli, gazu ziemnego, ropy naftowej i.... bomby atomowej” o pracy krakowskich wiertników w Pakistanie, ten być może zapamiętał, że w maju 1998 roku rozpoczęliśmy przewózkę urządzenia wiertniczego IDECO 1700 z rejonu Islamabadu w dziewicze partie gór Bolan w okolicach Quetty w odludnym stanie Beludżystan. Doświadczenie pierwsze. Poszukiwania gazu ziemnego w okolicach Quetty rozpoczęto w latach pięćdziesiątych naszego stulecia. Prace te prowadzone były przez państwową firmę OGDC. Jeszcze dzisiaj są eksploatowane złoża gazu dowiercone w tamtym okresie. To, że w hotelu „Lourdes” w którym zamieszkaliśmy po przylocie do Quetty są piecyki gazowe nie spowodowało naszego dużego zdziwienia, w Pakistanie jest popularne ogrzewanie mieszkań piecykami gazowymi, natomiast zaskoczony byłem lampami gazowymi, które są w dalszym ciągu zainstalowane na ścianach hotelu. Okolice Quetty słyną z sadownictwa, dużo tu sadów jabłkowych, śliwkowych i mangowych. Co ciekawe drzewa w tych sadach nie są w ogóle przycinane i rosną sobie całkiem dziko. Kwitnie tu także handel z przygranicznym Afganistanem, ale także można tu znaleźć wiele towarów prosto z Bliskiego i Dalekiego Wschodu, które najprawdopodobniej nie trafiły tutaj drogą całkiem legalną. Zaraz po wylądowaniu na lotnisku w Quecie, szybko przekonałem się, że trafiłem w rejon nadgraniczny. Mozaika ludzka była szalenie różnorodna. Rejon ten jest zamieszkały przez ludzi którzy ponad wszystko cenią sobie swobodę, cecha ta jest tak charakterystyczna dla mieszkańców każdego pogranicza. Jednocześnie tak jak i w innych prowincjonalnych rejonach Pakistanu własność ziemska jak i lokalne prawa są żywcem wzięte z okresu feudalizmu. Nie należy się temu dziwić, ani próbować to zmieniać. Mieliśmy tego przykład w czasie negocjacji związanych z korzystaniem ze źródła doskonałej wody pitnej. Dobrze, że negocjacje te prowadził nasz pakistański pracownik Gul Rehan, który był Pasztunem. Ludność zamieszkująca ten rejon, to Baluczowie, Pasztuni jak i napływowi Afgańczycy, ci ostatni gromadnie napłynęli na obszar Pakistanu w latach wojny radziecko - afgańskiej. W samym mieście Quetta, które ponoć było kiedyś pięknym miastem, (obecnie niestety jest potwornie zanieczyszczone spalinami riksz motocyklowych), bardzo łatwo można spotkać przybyszów z Afganistanu. Jeżeli podróżują oni ulubionym przez nich samochodem terenowym Toyota Pickup (4 x 4) rozpoznać ich można łatwo, bo nie używają oni tabliczek rejestracyjnych. Poza miastem w wielu miejscach spotkać można obozy uchodźców afgańskich. Życie w tych obozach latem, gdy temperatura osiąga + 35 stopni Celsjusza, wydaje się możliwe, jednakże 1 trzeba pamiętać, że zimą temperatura w okolicach Quetty spada nawet do - 15 stopni Celsjusza. Afgańczycy na naprawdę twardzi ludzie. W naszej załodze wiertniczej mamy kilku młodych Afgańczyków, którzy kilkanaście lat temu wyemigrowali do Pakistanu. To bardzo dobrzy i pracowici „nafciarze”. Doświadczenie drugie. Przewiezienie dużego urządzenia wiertniczego to potencjalne ryzyko wystąpienia niebezpiecznych zdarzeń. Kto jeździł samochodem w Pakistanie, Indiach czy innych krajach tego rejonu wie co może wydarzyć się na drodze. W zeszłym roku gdy wywoziliśmy nasze urządzenie IDECO 1700, po zakończeniu prac dla Occidental, z rejonu Salt Range, na dosłownie kilka minut przed przejazdem naszych ostatnich samochodów wiozących kierownika urządzenia Waldemara Kindlera oraz kilku członków polskiej załogi, doszło do najechania autobusu na przewróconą wcześniej cysternę wiozącą olej napędowy. Ilość osób która zginęła w czasie powstałego pożaru była określana na około trzydzieści. Pożar ten oglądali nasi pracownicy z odległości około 200 metrów. Przed wyruszeniem w drogę kierownik urządzenia zarządził „honorową rundę” wokół miejsca, gdzie stało jeszcze niedawno urządzenie. Zajęło im to może pięć, może siedem minut. Pięć minut........... to kilkaset metrów przejechanych w dużym ruchu drogowym. Dobry los, przeznaczenie, opieka ? Toteż z końcem maja, jakież było nasze zadowolenie, gdy po około dwóch tygodniach, kompletne urządzenie wiertnicze dotarło na punkt Zarghun South – 1. Trasa przejazdu z okolic Islamabadu do Quetty liczyła ponad 1 500 km, a urządzenie w wraz z campem, to ponad sto ładunków wiezionych na solidnych naczepach nisko i wysoko-podwoziowych. Jedynym incydentem jaki wystąpił w trakcie przewózki, to zjechanie do rowu naczepy wraz z 35 tonową pompą płuczkową. Co ciekawe zdarzenie to nastąpiło na prostym i suchym odcinku drogi i to w ciągu dnia. Ponieważ ładunek był solidnie umocowany, po przeładowaniu go na inny samochód potężna pompa płuczkowa trafiła już bez kłopotów na wiertnię. Doświadczenie trzecie. Ostatnie 70 km drogi z Quetty na punkt Zarghun South – 1, prowadziło szeroką doliną która w miarę posuwania się południowy wschód zwężała się coraz bardziej. Na drodze tej, co chwilę, napotykaliśmy jadące z przeciwka samochody ciężarowe wyładowane workami z ...... węglem. Dopiero później można było zauważyć liczne sztolnie wydrążone w zboczach sąsiednich gór. Węgiel kamienny wywożony jest wózkami ze sztolni, następnie jest ładowany do worków jutowych, które są precyzyjnie układane na ciężarówkach. Ciężarówki te przewożą węgiel w workach na odległość około 30 km na place składowe, gdzie jest on wysypywany z worków na hałdy, a puste ciężarówki wracają po nowy ładunek. I tak dzień w dzień, dwa kursy, jeden rano, jeden popołudniu, wszystko zgodnie z ustalonymi regułami, z zachowaniem kolejności i w określonym porządku. Opisałem ten transport węgla dość szczegółowo, bo nie mogłem zrozumieć dlaczego nie ma tu transporterów taśmowych, samojezdnych ładowarek łyżkowych, samochodów samowyładowczych, przecież tak można by przyśpieszyć i uprościć ciężką pracę ludzi. 2 Odpowiedź okazała się prosta, to by się nie opłacało. Najtaniej jest wynająć samochód, zatrudnić kierowcę, kupić worki jutowe i opłacić ładowaczy. Po prostu tak jest najtaniej i najlepiej i nikt nie próbuje tego zmieniać. Dlatego też, jedna za drugą, jadą kolorowo wymalowane ciężarówki wyładowane workami z węglem, kierowane przez młodych szoferów i równie młodych ich pomocników. Dziękuje za tę lekcję ekonomii. Doświadczenie czwarte, ważne. Maszt urządzenie IDECO 1700 postawiliśmy przy kanonadzie z broni palnej oddanej przez miejscowych strażników, (było ich około 30, tak że kanonada była dosyć głośna) to taki miejscowy zwyczaj. Wcześniej w trakcie analizy programu wiercenia przedstawionego nam przez inwestora, z zaniepokojeniem stwierdziliśmy, że nasz otwór poszukiwawczy do głębokości około 250 metrów wiercony będzie bez żadnych urządzeń zabezpieczających, najbliższe porównawcze otwory odwiercone kilka lat wcześniej znajdowały się w odległości 120 – 140 km, a do tego wokół góry, gdzie warunki geologiczne zmieniają się diametralnie na przestrzeni kilkuset metrów. Uspokajano nas pokazując w odległości kilku kilometrów od urządzenia, wychodnię przewiercanych piaskowców. Argumentowano, że w skałach tych nie może już być nawet śladów bituminów, gdyż nawet gdyby kiedyś były, to przemigrowały na powierzchnię. To ryzykowne nieco twierdzenie okazało się na szczęście prawdziwe. Jako, że w zasadzie wszystko było gotowe, w dniu 4 czerwca nastąpiła kolaudacja urządzenia i przystąpiliśmy do wiercenia otworu Zarghun South – 1 dla firmy PREMIER EXPLORATION (PAKISTAN) Ltd. Ponieważ urządzenie znajdowało się na płaskowyżu na wysokości około 1500 m, a otoczone było wokół górami przekraczającymi wysokość 2 500 metrów, wydawało się nam że najtrudniejszą rzeczą jest przywiezienie i wywiezienie po wąskiej i krętej drodze urządzenia wiertniczego z tych niedostępnych gór. Samo wiercenie otworu o głębokości około 2 000 metrów, dla nas polskich wiertników obytych z wierceniem otworów pięciotysięcznych w polskich Karpatach, wydawało się rzeczą może nie prozaiczną, ale prostą, zwłaszcza, że urządzenie nasze wyposażone było w Top Drive, który ułatwia wiercenie w trudnych warunkach geologicznych. W tej kalkulacji nie uwzględniliśmy faktu, że inwestorem była firma brytyjska, która co prawda od kilku już lat prowadzi wiercenia lądowe w Pakistanie, jednakże zatrudnia specjalistów którzy mają doświadczenie ale w wierceniach morskich, a w szczególności w wierceniach na Morzu Północnym. Specyfika wierceń na Morzu Północnym doprowadziła do wypracowania szeregu szalenie rygorystycznych norm i zasad dotyczących wierceń jak i przepisów bezpieczeństwa, które nie tak łatwo było wprowadzić w tym odludnym miejscu w Pakistanie. Części zapasowe bądź zamienne, są stosunkowo łatwo dostępne podczas wierceń na Morzu Północnym i mogą być dostarczone na platformę wiertniczą w ciągu kilkunastu, góra kilkudziesięciu godzin z Aberdeen ze Szkocji, bądź z Celle z Niemiec. By dostarczyć je do Pakistanu trzeba już kilku bądź kilkunastu dni. Także możliwość naprawy skomplikowanych podzespołów urządzenia jest mocno ograniczona w Pakistanie. 3 Wszystko to doprowadziło do sytuacji że po odwierceniu 254 m otworu, zapuszczeniu rur okładzinowych 20” i zmontowaniu urządzeń zabezpieczających wylot otworu, ruch urządzenia został zatrzymany do momentu uzupełnienia braków. Kolejno usuwaliśmy występujące braki, a dzięki odblokowaniu licencji importowej docierały na wiertnię zamówienie wcześniej części zamienne. Przestój trwał łącznie 197 godzin, w tym okresie wykonano też pełny przegląd urządzenia i przygotowano go wiercenia w tych trudnych warunkach geologicznych. Jako, że należało działać jak najszybciej nasz inwestor zażyczył sobie by wzmocnić siły naszej załogi i tak też musiałem skrócić mój pobyt w Polsce by wcześniej zjawić się na wiertni. Praktycznie z małymi przerwami przybywałem na urządzeniu przez około jeden miesiąc. Do Pakistanu przylecieło także kilku naszych najlepszych krakowskich specjalistów, a byli to pan Maciej Załubka –szef od operacji zagranicznych, Andrzej Żmurkiewicz – najlepszy spec od skomplikowanej elektryki urządzenia posiadającego system napędowy SCR, Wieslaw Bemben – szef od spraw mechanicznych, jak i młody inżynier Jerzy Antonik. Wszyscy zaraz po przyjeździe ostro wzięli sprawy w swoje ręce. Oprócz inspekcji dokonanej przez służby PNiG Kraków, dokonany został także przegląd urządzenia jak i stanu zapasowych części zapasowych przez niezależnego inspektora z firmy dozory technicznego. Raport jego w szeregu punktach wymieniał konieczne poprawki, ale w podsumowaniu zdecydowanie stwierdzał, że urządzenie w pełni jest zdolne do wykonania powierzonego mu zadania. W czasie tych pracowitych dni, na terenie wiertni przegrupowano także sprzęt należący do innych podwykonawców. Doświadczenie to można zatytułować: Zawsze bądź uważny i bacz by omyłkowo niedocenić wymagań inwestora. Doświadczenie piąte, bardzo ważne. Nowy Kierownik Wiercenia (Company Man) Pan Rey Brickell z Nowej Zelandii, po usunięciu usterek zadecydował o rozpoczęciu głębienie otworu. Ruszyliśmy z wierceniem otworu o średnicy 17-1/2” używając już TOP DRIVE. Jako, że otwór był otworem kierunkowym w głębokości 390 m rozpoczęto odchylanie otworu. Wiercenie kierunkowe prowadzone było przez firmę Schlumberger Annadril. Gdy w głębokości 745 m postanowiono zapuścić rury okładzinowe 13-3/8”. Otwór posiadał już krzywiznę około 25 stopni. W trakcie wiercenia interwałów 12-1/4” i 8-1/2” zastosowano świdry skrawające firmy HYCALOG typ DS 34HF4 oraz SECURITY typ FM 28411, świdry te dawały bardzo dużą mechaniczną prędkość wiercenia, rzędu kilkunastu metrów na godzinę, oraz duże przewierty. Oczywiście możliwe to było także dzięki bardzo nowoczesnemu systemowi płuczkowemu typu PHPAA + KCL i utrzymywaniu małego ciężaru właściwego płuczki rzędu 1.15 - 1.20 G/cm3 . Wiercenie otworu w tych trudnych warunkach geologicznych w warstwach łupkowo piaskowcowych wykazało bezsporną zaletę posiadania systemu TOP DRIVE. Wielokrotnie przewód wiertniczy był wykręcany z otworu wraz z płukaniem (back reaming) na przestrzeni wielu setek metrów. Szczególne ciężkie do przewiercenia okazały się łupki Ghazi. Oczywiście można by podnieść ciężar właściwy płuczki wiertniczej, tylko że wtedy mijałoby się z celem wiercenie tego otworu poszukiwawczego. W otworze kierunkowym wierconym w 4 bardzo niestabilnych utworach typu fliszowego, w głębokości 1515 metrów, ciężar właściwy płuczki wynosił tylko 1.22 G/cm3 ! Ze względu na konieczność dobrego oczyszczenia otworu, przed rozpoczęciem każdego ciągnięcia przewodu wiertniczego, pompowana była do otworu partia płuczki o dużej lepkości. W ciągu sześciu dni odwiercono interwał 12-1/4” do głębokości 1492 m. Po zarurowaniu rurami okładzinowymi 9-5/8”, rozpoczęto wiercenie otworu o średnicy 8-1/2”, jednakże jak to się zdarza w przypadkach otworów poszukiwawczych po odwierceniu 280 metrów okazało się, że nie da się wiercić tą średnicą do głębokości końcowej, a koniecznym jest zapuszczenie rur traconych o średnicy 7”. Dalsze wiercenie prowadzono średnicą 6”, „zrzucając” krzywiznę otworu. Ponieważ celem wiercenia było rozpoznanie gazonośności utworów wapiennych i dolomitycznych, mając zarurowane niestabilne utwory łupkowo – piaskowcowe, ponownie obniżono ciężar płuczki wiertniczej do wartości równej 1.15 G/cm3 . Nasze urządzenia oczyszczające płuczkę, jak sita linearne, Mud Cleaner, oraz dwie wirówki pracowały bardzo intesywnie. Praca na wiertni przebiegała coraz sprawniej, obserwowało się wzajemne zaufanie i docenienie zdolności polskich wiertników. Samo urządzenie wiertnicze spisywało się nienagannie, łączny czas napraw w czasie 102 dni pracy urządzenia, wyniósł tylko 32 godziny, co stanowiło 1.32 % całkowitego czasu pracy. Ze względu na specyficzną sytuację w Pakistanie, po sierpniowym ataku terrorystycznym na ambasady amerykańskie w Afryce, specjaliści amerykańscy pracujący na wiertni zmuszeni zostali do wyjazdu z Pakistanu. W dniu 20 sierpnia 1998 siły zbrojne USA dokonały rakietowego ataku na obiekty rebeliantów znajdujące się na terytorium Afganistanu. Zaostrzyło to sytuację w nadgranicznym rejonie Bolan. W celu zwiększenia bezpieczeństwa prowadzenia prac, wprowadzone zostały dodatkowe siły zabezpieczające w postaci plutonu regularnych Pakistańskich Wojsk Ochrony Pogranicza. Prace ze strony polskiej załogi wiertniczej nigdy nie zostały przerwane ani na moment, a co więcej, akurat odbywająca się wizyta w Pakistanie dyrektora Józefa Sztorca niebywale podtrzymała na duchu polską załogę. Zgodnie z wymaganiami inwestora codziennie prowadzone były z obydwoma zmianami wiertniczymi szkolenia z zakresu BHP, przeprowadzane były alarmy przeciwerupcyjne jak i alarmy siarkowodorowe. Wydawane były pisemne pozwolenia na pracę, codziennie korygowano listę personelu znajdującego się na wiertni i na campie. Trudno w to uwierzyć, ale w okresie testów przemysłowych w rejonie wiertni, wliczając służby wartownicze, przebywało ponad 160 osób. W ramach podnoszenia poziomu bezpieczeństwa pracy, zatrudniony przez nas specjalista Glenn Hull z Anglii dozorował sprawy BHP. W dalszym ciągu podnoszony był standard wyposażenia wiertni. Współpraca pomiędzy kierownictwem inwestora, a załogą polska układała się bardzo dobrze. To było wielkie doświadczenie wskazujące, że można wiele dokonać, ale tylko wtedy gdy obydwie strony tego chcą. Doświadczenie szóste, najważniejsze. Otwór Zarghun South – 1 dowiercono do głębokości 2094 metrów. Ze względu na słabe własności zbiornikowe jak i brak znaczących objawów zgazowania w czasie samego wiercenia, zadecydowano się na przeprowadzenie najmniej czasochłonnego a więc i najtańszego testu 5 otworowego. Test ten przewidywał wykonanie badania nieururowanej spodniej części otworu, a wykonany miał być poprzez zapięcie rurowego próbnika złoża w rurach traconych 7”. Podczas przeprowadzania testu udało się uzyskać małą próbkę gazu palnego. Natychmiast zdecydowano się na ponowne przeprowadzenie drugiego opróbowania, po wcześniejszym zastosowaniu kwasu. Wtłoczono tylko 600 litrów kwasu solnego i uzyskano narastający przypływ gazu ziemnego z otworu. W końcowej fazie testu wypływ gazu mierzony był na zwężce o średnicy 56/64”. Wszyscy byli szalenie podekscytowani i szczęśliwi, ponieważ w zasadzie jeszcze kilka dni wcześniej panowała powszechna opinia, że otwór jest „suchy”. O minimalnym uszkodzeniu strefy przyodwiertowej, oraz o właściwie dobranej do charakteru złoża płuczce wiertniczej, niech świadczy fakt, że 600 litrów kwasu solnego zdołało odblokować zakolmatowane złoże. Po odbudowie i wyciągnięciu rurowego próbnika złoża zdecydowano się na podwiercenie otworu do głębokości 2172 metrów, a następnie zarurowano otwór rurami traconymi o średnicy 5”. Następnie przystąpiono do obszernego programu testów przemysłowych. Testy te trwały 20 dni, w sumie przeprowadzono liczne perforacje w trzech interwałach głębokościowych, do wydmuchiwania przybitki z oleju napędowego używano azotu, a ostatni test przeprowadzono z użyciem jednostki Coil Tubing. Olbrzymie wrażenie wywarła na nas wszystkich, determinacja brytyjskiego inwestora prącego wszelkimi środkami do uzyskania pozytywnego rezultatu wiercenia. Budująca była jego wiara i przekonanie w pozytywne rezultat swoich prac, jak i postawa nie dopuszczająca jakichkolwiek kompromisów. To wszystko spowodowało, że w dniu 11 września 1998 roku, w dzienniku „The News”, wydawanym w Islamabadzie, ukazała się notatka, którą pozwalam sobie przytoczyć. „Międzynarodowa firma naftowa Premier Oil wraz ze swoim partnerem Novus i udziałowcem państwowym, wczoraj ogłosiła pozytywne rezultaty wiercenia otworu poszukiwawczego w stanie Beludżystan. Otwór Zarghun South – 1 to pierwszy otwór odwiercony na terenie koncesji Bolan. Znajduję się on 40 km na wschód od miasta Quetty i 200 km na północny zachód od znanych pól gazowych Pirkoh i Sui. Otwór którego wiercenie rozpoczęto 4 czerwca 1998, osiągnął w dniu 18 sierpnia końcową głębokość 2172 m W trakcie wykonywania pomiarów geofizyki otworowej stwierdzono występowanie pokładów zawierających węglowodory. W czasie wstępnego opróbowania „bosego” otworu uzyskano wypływ gazu ziemnego w ilości 16.7 MMSCF/D ( Nm3 / min ) ( proszę przeliczyć!!!!, dziękuję uwaga autora ), przez zwężkę 56/64 cala, przy ciśnieniu przepływu na głowicowy równym 945 psi (66.15 atm). W dalszej kolejności przeprowadzono dwa testy w po zarurowaniu otworu. W czasie pierwszego testu z formacji jurajskiej (Chiltan) uzyskano wypływ gazu ziemnego z wydatkiem 17.7 MMCF/D ( Nm3 / min ) ( proszę przeliczyć!!!!, dziękuję uwaga autora ), na zwężce o średnicy 56/64 cala. 6 W czasie testu górnego horyzontu z okresu paleocenu i kredy (formacje Dunghan i Mughalkot) uzyskano wypływ gazu ziemnego o wydatku 7.2 MMSCF/D ( Nm3 / min ) ( proszę przeliczyć!!!!, dziękuję uwaga autora ), na zwężce 1 cal. Firmy mające udział w spółce Bolan zamierzają obecnie przeprowadzić szczegółową analizę dla określenia komercyjnej wartości pierwszego odwierconego otworu.” Warto jest wierzyć w cel postawiony przed nami i dążyć do niego bez kompromisów. Doświadczenie siódme, ostatnie. Po zakończeniu intensywnego programu prób przemysłowych, w dniu 13 września 1998 roku, po 102 dniach od kolaudacji, urządzenie IDECO 1700 zostało zwolnione z punktu Zarghun South – 1 w rejonie Bolan i rozpoczęło przewózke do prowincji Sindh, by rozpocząć tam pracę w ramach dwuletniego kontraktu dla austriackiej firmy OMV. Trzy dni wcześniej w Islamabadzie, odbyło się wielkie przyjęcie wydane przez firmę inwestorską. W czasie tego spotkania padły słowa podziękowania wygłoszone przez Generalnego Dyrektora PREMIER EXPLORATION (PAKISTAN) Ltd pana Maxa Birleye`a skierowane do załogi i kierownictwa Poszukiwań Nafty i Gazu Kraków. W tych samych dniach firma PREMIER EXPLORATION (PAKISTAN) Ltd połączyła się z renomowaną światową firmą SHELL. Ważne jest by być wymieniony w przemówieniu szefa. A my byliśmy. ( proszę sie cieszyć!!!!, dziękuję uwaga autora ), Siedem doświadczeń, niektóre z nich będziemy pamiętać długo. Ale chyba warto. Post Scriptum Autor serdecznie dziękuje kierownictwu urządzenia IDECO 1700, a w szczególności panom Janowi Rzepce, Waldemarowi Kindlerowi, Stanisławowi Rożdżyńskiemu oraz Józefowi Szloskowi za współpracę i cenne inspirujące uwagi. Kraków 16 października, 1998 7