okl mt 08-2007 pomocnicze.qxd
Transkrypt
okl mt 08-2007 pomocnicze.qxd
chemia k.qxd 7/13/2007 chemia 9:59 PM Page 48 praktyczna I TEKST ŒREDNIO TRUDNY ze wspomnień własnych, Z zawodu chemik. Z pasji – popularyzator nauki. Z charakteru i moich dzieci i wnuków nieugięty bojownik o prawdę. wiem dobrze, jak niechętnie Żołnierz AK, powstaniec warwchodziły do głowy prawa szawski. W czasie czynnego żyelektrolizy ustanowione przez cia zawodowego kierownik Prawielkiego fizyka Faradaya. cowni Badań Jakości Powłok w Jedno z nich, tzw. emkit, czyli Instytucie Mechaniki Precyzyjnej. równanie: Autor wielu prac naukowych i pom = k · i · t, nad 50 książek popularnonaukojest szczególnie nieluwych. Na tych publikacjach wybiane, a jego udowadnianie chowały się już dwa pokolenia poprzez doświadczenia nie chemików. Już od 1952 roku pizawsze wychodzi. sze do „Młodego Technika”. Stefan Sękowski Zapominalskich informujemy, że m, czyli masa wydzielonych podczas elektrolizy produktów, równa się pośrednich. Tym razem na anodzie wydziela się chlor, iloczynowi k, a więc współczynnikowi (lub, jeśli ktoś a na katodzie zamiast metalicznego sodu otrzymujewoli – równoważnikowi) elektrolitycznemu danego my gaz. Tym razem jest to wodór. pierwiastka, natężenia prądu i, oraz czasu trwania Te dwa przykłady świadczą o tym, że w wynielektrolizy, oznaczonego tradycyjnie literą t. ku elektrolizy mogą wydzielać się produkty nie pierUroczyście przyrzekamy, że nasz tegoroczny wotne, ale wtórne. Zamiast grupy siarczanowej otrzydrugi wakacyjny odcinek dalej już będzie zupełnie na muje się tlen, a wodór zastępuje sód. luzie, bez ilościowego sprawdzania praw rządzących Przyczyną tych zjawisk jest pomijana zwykle elektrolizą. elektrolityczna dysocjacja samej wody. W minimal- Elektroliza na luzie NIE ZAWSZE TAK PROSTO 48 Jeżeli w roztworze chlorku cynku ZnCl2 lub chlorku miedzi CuCl2 zanurzymy dwie elektrody i przepuścimy prąd stały, to w wyniku procesu elektrolizy na anodzie wydzieli się chlor, a na katodzie – cynk albo miedź, bo na elektrodach otrzymujemy produkty powstające przy przechodzeniu anionów i kationów w elektrycznie obojętne atomy. Jednak nie zawsze elektroliza ma tak prosty przebieg. Przykładów nie potrzeba szukać daleko. W wodnym roztworze siarczanu miedzi CuSO4 wypełniającym zlewkę zanurzamy dwie pałeczki węglowe połączone przewodami ze źródłem prądu stałego 4–6 V. Na elektrodzie ujemnej – katodzie – już po kilku minutach zbierze się charakterystycznie zabarwiona warstewka miedzi. Tymczasem na anodzie wydzielają się pęcherzyki jakiegoś gazu. W wodnym roztworze CuSO4 mamy kationy Cu2+ i aniony SO42–. Pierwsze z nich bezspornie przechodzą w atomy miedzi, wydzielają się i osiadają na katodzie. A co dzieje się z anionami SO42–? Może ten gaz gromadzący się i uchodzący na anodzie stanowi produkt elektrycznego zobojętnienia anionów SO42–? Łatwo się można przekonać, że tak nie jest. Wystarczy anody węglowe umieścić w odwróconej wylotem w dół probówce, zebrać wydzielający się gaz i przekonać się, że jest nim czysty tlen. A więc w wyniku elektrolizy roztworu CuSO4 otrzymuje się miedź i tlen. Podobnie podczas elektrolizy zwykłej soli kamiennej NaCl też nie otrzymuje się produktów bez- Stefan Sękowski nym stopniu pewna ilość cząsteczek wody zawsze ulega dysocjacji i tworzy kationy H+ i aniony OH–. Gdy w wodzie zostanie rozpuszczony siarczan miedzi CuSO4, to w roztworze występują: kationy H+ i Cu2+ i aniony SO42– i OH–. Pod wpływem prądu elektrycznego do katody docierają jony H+ i Cu2+, ale zobojętnieniu i przejściu w atomy ulegają tylko kationy Cu2+, bo przychodzi im to o wiele łatwiej niż kationom H+. Tymczasem na anodzie z dwóch przybyłych jonów SO42– i OH–, aniony OH– o wiele łatwiej oddają elektrony OH– – e = OH Tak zobojętnione cztery grupy OH łączą się i tworzą dwie cząsteczki wody przy równoczesnym wydzieleniu cząsteczki tlenu 4OH —– > 2H20 + O2 Podczas elektrolizy wodnego roztworu NaCl anion Cl– wygrywa pojedynek z anionem OH–, oddaje elektrodzie elektron i wtedy przechodzi w obojętny atom. Natomiast z pary kationów H+ i Na+ o wiele łatwiej pobierają elektrony kationy H+ i dlatego na elektrodzie ujemnej wydziela się nie sód, ale gaz – wodór. JAK TO MOŻNA UDOWODNIĆ? Opis tych wtórnych reakcji zachodzących przy elektrodach może się wydać skomplikowany, a jednocześnie teoretyczny i praktycznie niesprawdzalny. chemia k.qxd 7/13/2007 9:59 PM Page 49 1 „Spróbujmy wyeliminować wodę, a może wtedy uda się otrzymać metaliczny sód”. Takie słowa wypowiedział wiele lat temu angielski chemik Davy. Prowadząc w temperaturze 800°C elektrolizę stopionego chlorku sodu, rzeczywiście można otrzymać metaliczny sód. Ale taka technologia to nie dla nas. Pozostajemy więc przy wodnych roztworach NaCl, ale do pomocy zaprzęgamy rtęć. Jak dowiódł ten sam Davy, spełnia ona rolę rozjemcy i strażnika, który w pewnych warunkach nie pozwala wodzie atakować metalicznego sodu. Pójdźmy więc w ślady Davy`ego. Przed przeprowadzeniem takiej próby trzeba najpierw wykonać odpowiednie urządzenie pomocnicze 2 . Rurkę szklaną długości 15 cm i średnicy 10–15 mm zamykamy z jednej strony dokładnie dopasowanym korkiem. Przez ten korek przechodzi stalowy drut o średnicy 1 mm, którego koniec, długości ok. 15 mm ma wystawać z korka i wchodzić do wnętrza rurki. Rurkę zamocowujemy w statywie pionowo korkiem w dół i na jej dno nalewamy tyle rtęci, żeby wytworzyła się warstewka grubości 2–5 cm. Uwaga. Koniec stalowego drutu nie może wystawać ponad poziom rtęci. Teraz do rurki wlewamy nasycony wodny roztwór soli kamiennej NaCl z do- 2 banieczki chloru rurka szklana nasycony roztwór wodny NaCl zabarwiony fenoloftaleiną 15 cm rtęć korek gumowy 15 mm Tymczasem w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. W zlewce przygotowujemy 5–10% wodny roztwór chlorku sodu. Do tego roztworu dodać trzeba kilka kropli alkoholowego roztworu fenoloftaleiny. Na ściankach zlewki zawiesza się naprzeciw siebie dwie pałeczki węglowe i łączy je z biegunami źródła prądu stałego, np. 4–6 V. Po kilku minutach trwania elektrolizy nawet niewprawny obserwator zauważy bez trudności zaróżowienie się roztworu w sąsiedztwie elektrody ujemnej – katody. W miarę trwania elektrolizy masa (objętość) zabarwionego elektrolitu będzie coraz większa, a intensywność barwy wzrośnie 1 . Pojawienie się czerwonej barwy w roztworach zawierających fenoloftaleinę świadczy o wytworzeniu się odczynu zasadowego. Na początku cała ilość wodnego roztworu NaCl była bezbarwna, a więc jego odczyn nie był alkaliczny. Czerwone zabarwienie wystąpiło dopiero po rozpoczęciu elektrolizy. Tak, ale czy cały roztwór w zlewce zmienił barwę? Nie. Zaróżowieniu uległ tylko roztwór wokół katody. Stąd logiczny wniosek, że w wyniku procesu elektrolizy właśnie w pobliżu katody środowisko przybrało odczyn alkaliczny. To zalkalizowanie się roztworu wokół katody jest niezbitym dowodem potwierdzającym opisany już mechanizm elektrolizy NaCl. Tu właśnie ważna jest sprawa pochodzenia jonów wodorowych. Swoją obecność w roztworze zawdzięczają one minimalnemu stopniowi dysocjacji, której ulega woda. Obojętny odczyn wody jest uwarunkowany równowagą panującą pomiędzy anionami OH – i kationami H+. Jeżeli jednak, tak jak w naszym przypadku, w wyniku elektrolizy część kationów H+ zostanie z roztworu usunięta, to równowaga się zachwieje. W takim przypadku aniony OH – znajdą się w przewadze, a zatem odczyn roztworu staje się alkaliczny. Mamy więc doświadczalnie potwierdzony mechanizm przebiegu elektrolizy NaCl. Na podstawie właśnie opisanego doświadczenia wolno, a nawet trzeba, wyciągnąć wniosek, że prowadząc w zwykły sposób elektrolizę soli kamiennej, nie da się niestety otrzymać metalicznego sodu. Jednak na tym nie koniec. Gdyby nawet jakoś „zmusić” kationy sodowe Na+ do utraty ładunku elektrycznego i do wydzielania się w postaci atomów na katodzie, to i tak nie otrzyma się tego metalu w stanie wolnym. Dlaczego? Bo sód i woda to śmiertelni wrogowie. Sód nawet ze śladami wody reaguje natychmiast, tworząc wodorotlenek sodu i gazowy wodór. 2Na + 2H2O —– > 2NaOH + H2↑ Dlatego sód w laboratoriach przechowujemy zawsze w nafcie. „SPRÓBUJMY WYELIMINOWAĆ WODĘ” 3 cm Fenoloftaleina, barwiąc roztwór na czerwono, sygnalizuje, że jest on alkaliczny. drut stalowy φ 1 mm Historyczny kształt urządzenia, w którym za pomocą rtęci po raz pierwszy otrzymano metaliczny sód. 49 chemia k.qxd 7/13/2007 chemia 9:59 PM Page 50 praktyczna datkiem kilku kropli fenoloftaleiny. Od góry rurki wprowadzamy drugą elektrodę – pałeczkę węglową. Dolną, stalową elektrodę łączymy z ujemnym, a pałeczkę węglową – z dodatnim biegunem źródła prądu stałego 4–6 V, tak jak to widać na rysunku 2 . Po pewnym czasie na pałeczce węglowej zaczną się wydzielać pęcherzyki gazu. To chlor. A więc wszystko przebiega prawidłowo. Natomiast na powierzchni rtęci nic się nie dzieje, lech tylko pozornie. Ale dlaczego tym razem wokół katody roztwór nie przybiera różowej barwy? Przecież w poprzednich doświadczeniach widzieliśmy, że podczas elektrolizy wodnych roztworów soli kamiennej już po kilku minutach roztwór barwił się na czerwono, bo powstawał wodorotlenek sodu. Czy tym razem zaszły jakieś zmiany? W zależności zarówno od pojemności rurki, jak i ilości wlanej na jej dno rtęci, dopiero po 20–50 minutach trwania elektrolizy rozwór w pobliżu katody zacznie różowieć. Równocześnie na powierzchni rtęci zjawią się drobniusieńkie pęcherzyki. I to jest znak, że rtęć jest już bezsilna wobec przeważającej ilości atomów sodu. W zawiązku z tym kończymy naszą elektrolizę. Pora wyciągnąć wnioski. Przy takim prowadzeniu elektrolizy na rtęci połączonej z biegunem ujemnym wydziela się metaliczny sód i natychmiast rozpuszcza się w rtęci, która go teraz chroni przed atakiem wody. Owszem chroni, ale tylko do pewnych granic. Bo gdy zawartość sodu, czyli stężenie sodu w rtęci przekroczy kilka procent, tak utworzony amalgamat zacznie ulegać działaniu wody. Na rysunku 3 widzimy prostszy, współczesny zestaw do elektrolizy NaCl w celu otrzymania metalicznego sodu. I tu wyjaśnia się początkowo dziwny przebieg elektrolizy roztworu soli kamiennej. Oto w pierwszej fazie na katodzie rtęciowej wydzielał się metaliczny sód i natychmiast rozpuszczał się w rtęci. Dopiero gdy stężenie sodu w rtęci przekroczyło pewną granicę, rozpoczął się atak wody na metaliczny sód. W wyniku tej potyczki powstał wodorotlenek sodu oraz wodór. Koniec ochronnego działania rtęci przeciw atakom wody na sód zasygnalizowało nam pojawienie się czerwonego zabarwienia roztworu oraz maleńkich pęcherzyków gazu, gromadzących się na powierzchni rtęci. Prosty przyrząd do elektrolitycznego otrzymywania sodu z roztworu NaCl. elektroda (katoda) Hg roztwór NaCl 3 50 A teraz w celu przekonania się, jak amalgamat sodu reaguje z wodą, zlejmy znad rtęci roztwór soli kamiennej, a amalgamat przenieśmy do dużej probówki. Następnie do tej probówki nalejmy czystej wody z dodatkiem kilku kropli fenoloftaleiny. elektroda 4 nasączona bibuła barwne ślady Prosty układ, który umożliwia określenie kierunku przepływu elektronów podczas elektrolizy. W probówce wyraźnie zacznie się coś dziać. Woda natychmiast przybiera już nie różową, ale czerwoną barwę, a jednocześnie wydzielają się pęcherzyki gazu. Jak łatwo się i domyślić, i przekonać, jest to wodór. Powstaje w wyniku rozkładu amalgamatu sodu przez wodę. Woda reaguje z sodem zawartym w amalgamacie i wtedy, jak już wiemy, powstaje wodorotlenek sodu i gazowy wodór. A rtęć zostaje nienaruszona. Tę reakcję zapiszemy tak: 2HgNa + 2H2O —– > 2NaOH + 2Hg + H2↑ To właśnie w ten sposób już od wielu lat produkowane są chlor, wodór i wodorotlenek sodu. A TERAZ OKREŚLAMY KIERUNEK Często zapominamy albo zwyczajnie mylimy katodę z anodą i nie bardzo wiemy, w jakim kierunku podczas elektrolizy poruszają się aniony i kationy, a co bardzo ważne – i elektrony. W takiej sytuacji bardzo nam pomoże odpowiednie doświadczenie. Wa pasku bibuły filtracyjnej, na jego końcach, miękkim ołówkiem rysujemy znaki „+” i „–”. Nasz pasek zanurzamy do 5% wodnego roztworu chlorku sodu z dodatkiem paru kropli wodnego roztworu oranżu metylowego. Oranż metalowy, tak samo jak poznana już przez nas fenoloftaleina, należy do związków organicznych zmieniających barwę pod wpływem odczynu środowiska. Wodny roztwór oranżu metylowego w środowisku alkalicznym jest żółty, a w kwaśnym – czerwony. Tak spreparowany pasek bibuły po lekkim odcieknięciu nadmiaru roztworu kładziemy na kawałku płyty szklanej. W małym moździerzyku ucieramy bardzo dokładnie 1–2 g kwasu szczawiowego i tak otrzymanym proszkiem posypujemy pasek bibuły. W odległości około 10 cm od siebie stawiamy dwie płasko i równo zakończone pałeczki węglowe i zgodnie ze znakami „+” i „–” na bibule łączymy je z odpowiednimi biegunami źródła prądu stałego 4 . Już po kilku minutach od chwili włączenia prądu dokoła każdego ziarenka kwasu szczawiowego zacznie się tworzyć czerwona plamka. Jeżeli tej plamce przyjrzymy się dokładnie przez szkło powiększające, to z łatwością zauważymy, że każda z nich ma kształt języczka przypominającego rozciągniętą kropelkę cieczy. Interesujące jest, że kierunek tych wszystkich barwnych języczków powstałych na pasku bibuły nie jest wcale przypadkowy – niezależnie od swojego położenia ostra część języczka jest zawsze skierowana w kierunku pałeczki katody. chemia k.qxd 7/13/2007 9:59 PM Page 51 7 Stalówka albo drucik są połączone z biegunem dodatnim, a blacha, na której leży wilgotny papier, z biegunem ujemnym. blacha 5 Ostatnia deska ratunku – 4 baterie okrągłe (R 14, albo lepiej R 20) połączone szeregowo umożliwiają nam przeprowadzenie wielu doświadczeń z elektrolizą. Po skończonym doświadczeniu pasek bibuły wysuszmy i postarajmy się połączyć ołówkiem poszczególne barwne języczki, oczywiście zgodnie ich kierunkiem wydłużenia. Otrzymamy jak gdyby mapę obrazującą kierunek wędrówki jonów na bibule, podobną do „mapy” przedstawionej na rysunku 4 . Czerwone plamki na mokrej bibule wywołały ziarenka kwasu szczawiowego. Stało się tak dlatego, że oranż metylowy w środowisku kwaśnym przybiera barwę czerwoną. Ale dlaczego początkowo okrągłe plamki po pewnym czasie zamieniły się w łezki, języczki? I to skierowane w kierunku katody? Czerwone kółeczka zamieniły w języczki elektrony płynące od anody do katody. ELEKTROLITYCZNE PISANIE Czy proces elektrolizy, dokładniej towarzyszące mu reakcje wtórne, można wykorzystać do pisania? Okazuje się, że tak i to stosunkowo prosto. Do nowego doświadczenia i kilku następnych, konieczne jest już trochę silniejsze źródło prądu stałego. Może nim być akumulator 6–12 V, prostownik z transformatorem, a w ostateczności zespół bateryjek połączonych szeregowo. Wykonanie takiego łączenia widzimy na rysunku 5 . Oprócz źródła prądu stałego potrzebne nam będą jeszcze: kawałek blachy żelaznej, mosiężnej albo aluminiowej o wymiarach 20×15 cm, kuweta fotograficzna, papier, staromodna obsadka ze stalówką (lub drucik z dowolnego metalu) i wreszcie kilka kawałków cienkiego giętkiego przewodu. Z odczynników trzeba będzie się zaopatrzyć w kilka gramów jodku potasu KI, łyżeczkę skrobi, a więc mąki ziemniaczanej oraz kilka centymetrów sześciennych roztworu fenoloftaleiny 5 . Najpierw przystąpimy do montowania układu. Biegun ujemny połączymy z blachą, a biegun dodatni – ze stalówką pióra. Blacha musi być wyprostowana i czysta, przetarta drobnoziarnistym papierem ściernym. Teraz nadeszła już pora na część chemiczną, czyli przystąpienie do sporządzania tajemniczego atramentu. 3 g KI skrobia 10 cm 3 H 2 O 6 Odczynniki i kuweta fotograficzna konieczne do elektrolitycznego pisania. Atrament nr 1 niebieski. W małej zlewce w 10 cm3 wody rozpuszczamy 2–3 gramy bezbarwnych, w masie sprawiających wrażenie białych kryształków jodku potasu KI. W ten sposób otrzymamy zupełnie klarowny bezbarwny roztwór. Do drugiego małego naczynia wlewamy 10 cm3 ciepłej wody i wsypujemy do niej tyle skrobi, ile można wziąć czubkiem scyzoryka. Całość rozprowadzamy wodą. Teraz oba roztwory, jodku potasu i skrobi, zlewamy razem, mieszamy i wlewamy do dowolnego płaskiego naczynia, np. kuwety, ostatecznie płaskiego talerza 6 . W tym płynie trzeba na 2–3 minuty zanurzyć kartkę papieru. Następnie kartkę wyjmuje się, zawiesza nad naczyniem, żeby ściekł z niej nadmiar roztworu, po czym jeszcze mokrą kładzie na blasze, tak żeby dokładnie przylegała, bez fałd i pęcherzy. Gdy połączenia są już wykonane, bierzemy do ręki pióro lub drucik i zaczynamy nim pisać albo rysować na papierze. I teraz w miejscach, w których stalówka dotknie papieru, zjawią się ciemnoniebieskie, prawie granatowe znaki 7 . Żeby uzyskać dobry efekt, trzeba pisać czy rysować bardzo powoli, ciągłymi, spokojnymi ruchami. Zabawa trwać będzie tak długo, jak długo kartka papieru będzie wilgotna. Ale nawet gdy wyschnie, to pozostaną ślady. Atrament nr 2 czerwony. W 10 cm3 wody rozpuszcza się 2–3 gramy bezbarwnych kryształków siarczanu sodu Na2SO4. Ten związek, pod nazwą soli glauberskiej, można kupić w aptece albo też otrzymać samemu, zobojętniając wodorotlenek sodu czy sodę Na2CO3 rozcieńczonym kwasem siarkowym: 2NaOH + H2SO4 —– > Na2SO4 + 2H2O Na2CO3 + H2SO4 —– > Na2SO4 + H2O + CO2↑ Do przeznaczonego na atrament klarownego roztworu siarczanu sodu dodajemy 1–2 cm3 alkoholowego roztworu fenoloftaleiny. Całość po wymieszaniu powinna być klarowna i bezbarwna. W ten sposób otrzymanym „atramencie”, tak jak i poprzednio, zanurza się kartkę papieru, czeka, aż obcieknie i w końcu kładzie ją na blasze. Tu uwaga: jeżeli poprzednio na tej blasze leżała kartka papieru kąpana w atramencie nr 1, to blachę trzeba bardzo dokładnie umyć wodą, przetrzeć lekko papierem ściernym i starannie wytrzeć. Tym razem wodzenie stalówką po papierze kąpanym w atramencie nr 2 spowoduje pojawienie się krwistoczerwonych znaków. Dla uproszczenia zamiast stalówką, na papierze kąpanym w jednym z atramentów można pisać drucikiem dowolnego metalu, żeby tylko był połączony z dodatnim biegunem zespołu baterii. Jednak stalówka i obsadka dodają temu doświadczeniu więcej uroku. Opisana przed chwilą zabawa się skończyła. Teraz przyszła pora na wyjaśnienie jej mechanizmu. Ale tym zajmiemy się już następnym razem. 51