Zielony gość na polskim
Transkrypt
Zielony gość na polskim
Zielony gość na polskim Kinga Kozak kl.I A To miał być dzień jak co dzień, bynajmniej nic nie zapowiadało, aby miał być inny. - Kinga wstawaj! - rozległ się głos mamy. Potem mycie, śniadanie i pierwszy dzwonek… Lekcja za lekcją. Chociaż pogoda była łaskawa jak na wrzesień, ale czy to powód do radości, jeśli trzeba siedzieć w klasie, ziewając i pilnując oczu, aby nie przeniosły się w odległą krainę snu? Nadchodzi kolejna lekcja, czekamy na panią pod klasą. Dzwonek, przychodzi polonistka, wchodzimy do klasy. Zaczynamy lekcję. Pani napisała temat na tablicy, więc wszyscy sięgnęli po przybory do pisania. Nagle rozległ się straszny pisk!!! To była przerażona Oliwia. Nie wiedziałam w pierwszym momencie, co się dzieje, bo zrobiło się niesamowite zamieszanie. Dziewczyny zaczęły piszczeć i biegać przerażone po klasie, niektóre wskakiwały na krzesła. Za to chłopcy mieli ubaw po pachy. Ja stałam zadziwiona… Po podłodze skakała piękna, zielona żaba z wybałuszonymi, przerażonymi oczami, patrząca dookoła, co się dzieje. Skąd ona się tu wzięła? Jak Oliwia otworzyła piórnik, żaba, która była przestraszona faktem uwięzienia w tak niewielkim pomieszczeniu, wyskoczyła, ile miała sił w długich nogach, wprowadzając ogólną panikę wśród koleżanek. Długo się nie zastanawiając, chciałam ją złapać i wynieść, ale pani była szybsza. Niespodziewany gość znalazł się w słoiku, ale wtedy Kacper pod pozorem wyniesienia żabki wypuścił ją na wolność w klasie. Przerażony płaz skoczył do ucieczki w stronę polonistki. Pech chciał, że na drodze jego skoków znalazła się noga nauczycielki. Żabka na chwilę przycupnęła na stopie pani i wtedy została przez nią schwytana. Pogoń za żabą zakończyła się sukcesem pani i powrotem żaby na łono natury. Zamieszanie w klasie i krzyki były tak głośne, że nasza lekcja została przerwana i nawet pan woźny zajrzał do klasy. Polonistka była rozbawiona, ale później troszeczkę się zezłościła, bo nie mogliśmy się uspokoić. Oliwia płakała histerycznie i nie chciała dotykać swojego plecaka ani piórnika, chociaż nauczycielka sprawdziła, czy nie kryje się tam kolejna zielona niespodzianka. Nie było chętnych, którzy by się przyznali do podrzucenia płaza. Na pomoc przybyła pani pedagog, ale nic nie wskórała. Winnych nie było, więc nasz szkolny Sherlock Holmes postanowił wszcząć śledztwo i przejrzeć monitoring ze szkolnych kamer. Brawo! Sprawca całego zamieszania został ujawniony. Przez to zdarzenie Oliwia pewnie pogłębiła swoją żabią fobię, my przekonaliśmy się, że nasza polonistka nie boi się żab, a żaba? Cóż… Mam nadzieję, że żyje i jeszcze uwolni nas od niejednej upierdliwej muchy . Tak to – dzięki niespodziewanemu gościowi - zwykły dzień szkolny był bardzo śmieszny i stał się jednym z niewielu, które będziemy wspominać jeszcze przez wiele lat . Kinga Kozak klasa I A gimnazjum strona 1 / 1