Zał.5.
Transkrypt
Zał.5.
Moje poglądy nt. Studiów Doktoranckich i młodej kadry (matematyka). 1. Żaden z dwu skrajnych modeli: (a) współpraca mistrz-uczeń z drugorzędnie traktowanym programem doszkalania, (b) studia doktoranckie jako III stopień studiów, bez konieczności pisania doktoratu, nie jest idealny. Model (b) ma mały sens w matematyce, chyba żeby miał inny cel niż wychowanie młodego kandydata na naukowca. 2. Za najbardziej sensowny uważam model anglosaski, gdzie pierwszy rok jest prawie w całości poświęcony uzupełnieniu wiedzy matematycznej w dość szerokim zakresie. W naszej dotychczasowej praktyce to uzupełnianie wiedzy jest zwykle niezbyt szerokie i w wielkim stopniu zależne od lokalnych specjalności i aktualnie oferowanych wykładów na studiach magisterskich. W słabych ośrodkach, według mojej wiedzy, to doszkalanie jest na marnym poziomie. 3. Polepszenie ogólnego wyszkolenia doktorantów można uzyskać przez tworzenie Studiów Środowiskowych, co jednak nie jest wystarczające jak to widać na przykładzie Warszawy. Potrzebny jest specjalny program wykładów nakierowany na doktorantów, który byłby oferowany dla wszystkich doktorantów w Polsce. Przykład takiego programu widziałem w Holandii, gdzie oferowano wykłady doktoranckie w jednym mieście (bodaj Utrecht), w ustalony dzień tygodnia i zarówno doktoranci jak i wykładowcy w ten dzień tam przyjeżdżali. W warunkach Polski to mogłoby być inaczej, i już zresztą raz funkcjonowało przez 2-3 lata. Wykłady wraz z ćwiczeniami były inicjowane przez pewną Radę (zajmował się tym prof. Januszkiewicz) i odbywały się w dwu tygodniowych turach w Ośrodku Konferencyjnym w Będlewie. Oba tygodnie były oddzielone okresem na pracę własną doktorantów. Wykłady mogliby poprowadzić najlepsi specjaliści w Polsce, oczywiście wykładając rzeczy najbardziej potrzebne. Taki sposób ma dwie dodatkowe zalety: po pierwsze prowadzi do poznania się doktorantów (i wykładowców) z różnych środowisk, po drugie daje szanse na zgromadzenie właściwej masy krytycznej dobrych słuchaczy, co pozwala wykładowcom “rozwinąć skrzydła” przez napisanie np. odpowiedniego podręcznika. Wykładałem dwukrotnie dla doktorantów w USA (w różnych uniwersytetach) i muszę powiedzieć, że to inne wykłady gdy student ma odpowiednią wiedzę. 1. Co do sposobu zatrudniania i “podwyższania kwalifikacji” młodej kadry, jesteśmy daleko w tyle za czołowymi krajami w matematyce jak USA i Francja. W USA nie zatrudnia się młodych doktorów, absolwentów własnej uczelni. Ta sama zasada jest już też stosowana przez najsilniejsze ośrodki francuskie. W naszych warunkach praktycznie nie istnieje pojęcie posady “post-doca”. Prowadzi to do tego, że pracownik naukowy praktycznie całe swoje naukowe życie (łącznie ze studiami) spędza w jednej placówce. To nie jest optymalne dla rozwoju naukowego, gdzie zmiana środowiska i kontakt z innymi specjalistami jest twórczy. Konieczne jest “dogadanie się” uczelni lub przynajmniej wydziałów matematyki by następował ruch pracowników między placówkami. Choć nie ma szans na wprowadzenie systemu amerykańskiego, 2-letnie posady post-doca powinny być wprowadzone dając szanse młodym ludziom na pracę głównie naukową i związaną z innym środowiskiem. Tyle w skrócie, Bronisław Jakubczyk