Poczucie beznadziejności

Transkrypt

Poczucie beznadziejności
nadzieja.pl - Jan Kowalski (M. P.)* - Poczucie beznadziejności
Poczucie beznadziejności
— Dlaczego jesteś taki smutny, tatusiu? Ojciec westchnął ciężko, jakby przygniatał
go jakiś ciężar, i rzekł:
— Nie wiem, synku.
Nie patrząc nawet na mnie pozbierał narzędzia ogrodowe i odszedł. Nie był to
pierwszy ani ostatni raz, kiedy widziałem mojego ojca bardzo przygnębionego.
Próbował zwalczyć to uczucie. Pamiętam, jak razem z matką długo modlili się ze
łzami w oczach i wyznawali swoje grzechy. Zapraszali do domu swojego
duszpasterza. Czytali książki pożyczane od przyjaciół. Rozwijali duchowe
zainteresowania. Przestrzegali zasad zdrowego stylu życia. Jednak to nic nie
pomagało.
W miarę jak dorastałem, ataki depresji ojca stawały się coraz częstsze i głębsze.
Było coraz więcej lekarzy, poradni i pobytów w szpitalach. Gdy zbliżał się do wieku
średniego, okazało się, że cierpi na to, co wtedy nazywano załamaniem nerwowym.
Tymi słowami określano wszystkie problemy związane ze zdrowiem psychicznym,
które osiągały punkt krytyczny.
Medycyna stosunkowo niedawno zajęła się leczeniem depresji. Silne leki
uspokajające pomagały na jakiś czas, ale ze względu na uboczne skutki i
niebezpieczeństwo uzależnienia stosowano je tylko w najcięższych przypadkach.
Współczesne środki antydepresyjne o niewielkich skutkach ubocznych pojawiły się
dopiero w latach osiemdziesiątych. Tak więc mój ojciec cierpiał na depresję przez
resztę swojego życia.
PRZEJŚCIA
Jedno pokolenie później i ja znalazłem się w gabinecie lekarza w szpitalu
psychiatrycznym, drżąc i niemal płacząc. Pierwsze pytanie, jakie zadał mi
psychiatra, brzmiało:
— Czy ktoś inny w pana rodzinie cierpi na depresję?
Wcześniej nigdy nie skojarzyłem tego, że zaczynam podążać tą samą drogą, którą
przeszedł mój ojciec. Byłem mniej więcej w tym samym wieku, w jakim on zaczął
chorować. Podobnie jak w jego przypadku i u mnie nie było wyraźnych powodów do
depresji. Byłem zdrowy i szczęśliwy, miałem dobrą żonę i zdrowe dzieci. W
dzieciństwie dobrze mnie traktowano, byłem kochanym dzieckiem.
strona 1 / 5
nadzieja.pl - Jan Kowalski (M. P.)* - Poczucie beznadziejności
Będąc w depresji zawsze sądziłem, że mam powód, by czuć się źle. Przyjaciel mnie
zawiódł. Coś mi się nie udało. Nauczyciel, czy potem przełożony w pracy, uwziął się
na mnie. Nie zwracałem uwagi na to, że większość ludzi przechodziła prawie
bezboleśnie przez takie sytuacje, nie idąc przy tym na dno. Stopniowo zacząłem
sobie zdawać sprawę z tego, że powody mojej depresji nie są w pełni uzasadnione.
Depresja żyła własnym życiem.
Przez wiele lat próbowałem tych samych co ojciec sposobów ratunku. Nawet to, że
zostałem psychologiem, było częścią mojego poszukiwania pokoju. Praca nie
okazała się jednak skutecznym lekarstwem. Chociaż służyłem słowami pocieszenia
innym ludziom, słowa te nie docierały jednak do mnie samego. Ukrywałem tylko
swoją depresję i odgrywałem rolę doskonałego, szczęśliwego, ale wewnątrz
cierpiałem.
O DEPRESJI
Ludzie, którzy nigdy nie doświadczyli depresji, często nie dostrzegają różnicy
między depresją a zniechęceniem. Każdy czasem jest smutny. Zniechęcenie to
niewielki problem, któremu można zaradzić przy pomocy modlitwy i pozytywnego
myślenia. Smutek to długotrwałe i głębsze zniechęcenie spowodowane na przykład
śmiercią bliskiej osoby, ale ustępujące z biegiem czasu. Zniechęcenie najczęściej
ma określoną przyczynę. Smutek ma ją zawsze.
Jednak depresja to coś znacznie gorszego. Objawia się beznadziejnym smutkiem
połączonym z nieuzasadnioną troską i śmiertelnym lękiem. Jest to psychiczne
cierpienie tak dotkliwe, że czasami śmierć wydaje się rozsądnym wyjściem. Jest to
uczucie najdotkliwszego żalu, ale bez żadnego wyraźnego powodu. W głębokiej
depresji człowiek czuje się, jak gdyby nie miał przed sobą żadnej przyszłości,
wszystkie wysiłki wydają się nieskuteczne, każda próba wyjścia z sytuacji kończy
się niepowodzeniem. Depresji często towarzyszą fizyczne objawy: bezsenność,
brak apetytu, brak zadowolenia z seksu, choroby związane ze stresem, objawiające
się zaburzeniami funkcjonowania układu trawiennego i tym podobne.
Nie ma sensu mówić osobie cierpiącej na depresję: „Głowa do góry!”, „Myśl
pozytywnie”, „Pomyśl, ile otrzymałeś błogosławieństw”, „Przestań myśleć o sobie i
pomyśl o innych”. Pewien psychiatra wyjaśnił mi to tak: „Gdy ktoś jest w głębokiej
depresji, nie ma emocjonalnej energii, by rozwiązać swój problem”.
Osoby cierpiące na depresję nie potrafią myśleć pozytywnie, nie mogą pomóc
innym ludziom, nie są w stanie dostrzec otrzymanych błogosławieństw. Czasem nie
są w stanie pracować nad rozwiązaniem swego problemu nawet z pomocą
psychologa. W najgłębszej depresji nawet modlitwa wydaje się daremna; modlili się
setki razy, aż ich wiara zgasła.
Odczucia wszystkich z nas ulegają zmianom, ale u człowieka skłonnego do depresji
odczucia są zbyt zmienne. Wyobraź sobie, że twoje odczucia są zawieszone na
strona 2 / 5
nadzieja.pl - Jan Kowalski (M. P.)* - Poczucie beznadziejności
elastycznych sznurach. U większości ludzi sznury te są dość mocne, by utrzymać
odczucia w normie. Nagły wstrząs może je rozchwiać, ale gdy kryzys mija, wracają
do normy. U osoby z depresją te podtrzymujące sznury są słabe; bardzo drobne
problemy mogą wywołać poważne przygnębienie, a gdy mijają, emocjonalna
elastyczność jest zbyt słaba, by samopoczucie człowieka mogło wrócić do normy.
Wielu ludzi, którzy żyją z ciągłą, lekką depresją, przeżywa od czasu do czasu
kryzysy i głębokie załamania.
Poszukiwanie pomocy było prawdziwym zmaganiem się ze sobą. Gdy byłem
dzieckiem, nauczono mnie, że nie potrzebuję żadnej pomocy i doradcy, oprócz
Boga. Ewentualnie można jeszcze porozmawiać z duszpasterzem, ale nie ma sensu
udawać się gdzieś dalej. Dorastając, w erze coraz popularniejszej obecnie
psychoterapii, zacząłem rozmawiać o moim problemie z profesjonalnymi,
chrześcijańskimi specjalistami w tej dziedzinie. ale żadne rozmowy i modlitwy nie
pomagały. Często przyjaciele mówili mi: „Nie powinniśmy ufać swoim uczuciom.
Jeśli czujesz się źle, powiedz sobie po prostu, że to nieprawda. Proś Pana Boga, by
cię wzmocnił. Zlekceważ te uczucia i żyj dalej”. Rzeczywiście, nie należy ufać
uczuciom, ale one i tak istnieją.
Nigdy nie myślałem o szukaniu pomocy lekarza, ale chwilami cierpienie było zbyt
wielkie, by można je było zlekceważyć. Dwie rzeczy powstrzymywały mnie przed
tym. Zadawałem sobie pytanie: Czy ludzie, którzy korzystają z pomocy psychiatry
nie są „stuknięci”? Myślałem też o jednym ze znanych szpitali psychiatrycznych i
wyobrażałem sobie, że tam w końcu trafię. Druga, bardziej znacząca rzecz
dotyczyła spraw duchowych. Czy wiara nie powinna mi wystarczyć? Czy nie
powinny wystarczyć modlitwy? Gdybym był prawdziwie uduchowionym
człowiekiem, to czy dzięki modlitwie i pobożnym rozmyślaniom nie uporałbym się z
Bożą pomocą z moim problemem? Przez całe życie wierzyłem i myślałem, że Pan
Bóg pomaga tym, którzy potrzebują pomocy w duchowych sprawach. Być może,
gdybym modlił się usilniej i dłużej, wszystko by minęło?!
I wtedy przyszedł dzień załamania. Jechałem do pracy i przeżywałem psychiczną
agonię. Każde zmartwienie uderzało we mnie z impetem. Przygnębienie było tak
głębokie, że mogłem go dotknąć, czułem je jak nóż przeszywający mi pierś.
Zjechałem na pobocze drogi, odchyliłem głowę opierając ją o siedzenie i
powiedziałem w duchu: „Przebacz mi, Panie, ale dłużej tak nie mogę żyć”.
Postanowiłem skończyć z sobą. Nie miałem jednak pod ręką niczego, co pomogłoby
mi to zrobić. Gdy rozmyślałem dalej, przyszedł mi na myśl fragment wiersza. To był
wiersz o człowieku, który nocą, podczas śnieżycy, przemierza las. Wiersz ten
odzwierciedlał pragnienie śmierci poety w chwilach załamania.
Ten las jest miły, ciemny, głęboki,
Lecz ja obietnic muszę dotrzymać
I wiele mil przejść zanim zasnę,
strona 3 / 5
nadzieja.pl - Jan Kowalski (M. P.)* - Poczucie beznadziejności
I wiele mil przejść zanim zasnę.
I ja musiałem dotrzymać obietnic, które złożyłem żonie i dzieciom oraz mojej
instytucji, w której byłem zatrudniony. W tamtej chwili udawałem się z wizytą do
kogoś, kto mnie potrzebował. Ktoś na mnie czekał. Uruchomiłem samochód i
pojechałem. Wieczorem powiedziałem żonie, że mam zamiar udać się do
psychiatry. Jej reakcja była podobna do mojego sposobu myślenia: „Tylko stuknięci
ludzie chodzą do psychiatrów. Powinieneś to zwalczyć przez wiarę”. Ale ja nie
potrafiłem.
TERAPIA
Równocześnie
z
leczeniem
psychiatrycznym
rozpocząłem
terapię
u
chrześcijańskiego psychologa. Większość specjalistów zgadza się, że połączenie
terapii psychologicznej i terapii medycznej daje lepsze rezultaty w leczeniu depresji
niż każda z tych terapii z osobna.
Od strony psychologicznej zaczęliśmy pracować nad postawami — sposobem
myślenia, który pomógłby mi unikać sytuacji, gdy popadam w depresję. Ludzie
ulegający depresji mogą się nauczyć trafniej oceniać swoje środowisko.
Od strony medycznej mój psychiatra zalecił mi wypróbować leki antydepresyjne.
Choć wcześniej wiedziałem, że psychiatrzy stosują w terapii środki psychoaktywne,
zmieniłem swoje poglądy na tę sprawę. Tak długo uważałem moją depresję za
duchową wadę, którą muszę pokonać siłą woli i modlitwą, że tak proste
rozwiązanie tego problemu jak połknięcie pigułki wydawało mi się złe.
Zapoznałem psychiatrę z moją filozofią, że umysł nie jest niezależny od ciała, ale
jest z nim nierozerwalnie związany. To, co robimy z naszym ciałem, wpływa na
naszego ducha. „Cukrzyca wpływa na nastrój człowieka, ale jeśli chorowałby pan
na cukrzycę, czy odmówiłby pan przyjmowania insuliny?” — zapytał psychiatra.
Według niego Bóg uzdolnił naukowców do zidentyfikowania fizycznych przyczyn
depresji. „Dlaczego nie dokonać odpowiedniej farmakologicznej ingerencji w
organizm, by poprawić stan zdrowia umysłowego i duchowego?” — stwierdził
retorycznie lekarz. Wyjaśnił, że te nowe lekarstwa nie wprawiają człowieka w stan
sztucznej radości. Nie poprawiają samopoczucia osoby, która nie cierpi na
depresję. Równoważąc poziom pewnych kluczowych substancji w mózgu, usuwają
fizyczną barierę odgradzającą człowieka od szczęścia. Ponadto potrzeba od trzech
do sześciu tygodni, by zaczęły działać, nie ma też żadnej groźby uzależnienia.
Co do moich obaw, iż pod wpływem tych leków stracę kontakt z rzeczywistością,
lekarz delikatnie zauważył, że ktoś, kto ma tak niewielkie problemy jak ja a
rozważa samobójstwo jako wyjście z sytuacji, już stracił kontakt z rzeczywistością.
Miał rację. W mojej głębokiej depresji nawet najmniejsze problemy czy
niepowodzenia przytłaczały mnie.
strona 4 / 5
nadzieja.pl - Jan Kowalski (M. P.)* - Poczucie beznadziejności
Koszmar, który przeżywałem, miał się teraz skończyć, ale bałem się, że nie będę
już sobą, gdy terapia się zakończy. Jednak po raz pierwszy od wielu lat właśnie
czułem się sobą — takim, jakiego ukrywałem pod cierpieniem przez tak długi czas.
Mój problem nie był jeszcze całkiem rozwiązany, ale zacząłem dostrzegać piękno i
szczęście dookoła mnie, choć wcześniej ich nie widziałem. Zacząłem doceniać
skuteczność modlitwy. Zacząłem rozumieć książki na temat duchowego rozwoju.
Miałem teraz siłę, by zastosować wspaniałe rady wyczytane w tych książkach.
Miałem siłę, by rozwiązywać problemy, jakie napotykałem.
NOWE ŻYCIE
Nadal, choć znacznie rzadziej, spotykam się z chrześcijańskim psychoterapeutą.
Moje życie modlitwy uległo ogromnej poprawie. Od czasu do czasu spotykam się z
psychiatrą, by skontrolować efekty zażywania leków. Mam nadzieję, że przyjdzie
czas, kiedy będę mógł je odstawić, ale nie staram się przyspieszać tej chwili.
Czasem depresja nachodzi mnie na nowo. Gdy dopada mnie poczucie
beznadziejności, powtarzam sobie, że minie i staram się być jak najbliżej Pana
Boga, póki się to nie stanie. Generalnie nie mówię ludziom, że zażywam leki
antydepresyjne. Nie dlatego, żebym się tego wstydził, ale z tego samego powodu,
z jakiego nie mówi się o swoim stanie zdrowia. Nie chcę, by mówili o mnie jako o
„człowieku, który bierze pigułki na uspokojenie”, tak samo jak ktoś inny nie
chciałby, aby mówiono o nim jako o „człowieku z kamieniami w nerce”. Czasami,
aby pocieszyć innych, ostrożnie mówię o moich zmaganiach z depresją. Czynię to
jednak rzadko i tylko wtedy, gdy chcę zachęcić kogoś do podzielenia się ze mną
jego problemami. A poza tym w pełni korzystam z nowego życia, które Bóg mi
podarował.
* dane personalne autora zostały zmienione.
strona 5 / 5
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)