Kupcy są wściekli

Transkrypt

Kupcy są wściekli
Dwa lata za późno
II Linia metra otwierana jest z wielką pompą. Urzędnicy zapominają jednak dodać, że
inwestycja oddawana jest dwa lata po terminie
Czytaj na stronie 4
Dlaczego Warszawa nie jest stolicą mody?
Choć zagęszczenie blogerek modowych na metr kwadratowy jest tu największe w Polsce,
a może nawet jest jednym z większych w Europie iewiele z tego wynika
Czytaj na stronie 8
październik 2014
nr 13
www.telegraf24.waw.pl
wyd. warszawskie
egzemplarz bezpłatny
Kupcy są wściekli
Zrobimy Majdan
na pl. Szembeka!
fot. PP/Telegraf24
Osoba prywatna działająca z zemsty zamierza „wykończyć”
handlujących na bazarze Gocław Pętla– wynika z informacji,
do jakich dotarł Telegraf24. Z kolei w nowej Galerii Szembeka
zabraknie miejsca dla wielu kupców.Zapowiadają ostry
protest i “Kijów w Warszawie”
Czytaj na stronie 3 i w naszym dodatku „Kurier grochowski”
OGŁOSZENIA
dysponująca wieloletnim doświadczeniem
i kadrą specjalistów oferuje Wspólnotom Mieszkaniowym
usługi w zakresie
zarządzania i gospodarowania nieruchomościami
W tym numerze
„Telegrafu”
znajdziesz dodatek
czytaj na stronach
Informacje
z kraju i ze świata,
komentarze do bieżących
wydarzeń
znajdziesz w naszej
bezpłatnej gazecie
6i7
październik 2014
Grochów bez lukru
oraz na portalu
www.telegraf24
– egzemplarz bezpłatny
.pl
i propagandy
Dzielnica drugie
j kategorii
Niszczejące kamie
nice – domy bez
okien. Podwórka
w deszczowe dni
w
pływają... kaczki
. Spod lukru pijaru fatalnym stanie, po których
da inne oblicze
Grochowa. Piękn
i
ej dzielnicy, która propagandy sukcesu wygląjako rejon drugie
przez władze trakto
j, jeśli nie trzecie
j kategorii
wana jest
Czytaj na stronie
Modernizacja,
czy likwidacja?
Przedwyborcza
samorządowa
gorączka
Czytaj na stronie
3
Przed wyborami
władze chcą przypodob
wyborcom – pisze
ać się
Marek Borkowski
z Grochowa
, radny PiS
Czytaj na stronie
4
Dzielnica
zasługuje
na uczciwe
traktowanie
Od władz dzielnicy
oczekujemy zaangażow
nia, nie pustych
aobietnic - mówi
rzyński z PWS
Marek ZwieCzytaj na stronie
5
fot. Alina Zienowicz/by-sa/3.
0
Kupcy z bazaru
na pl. Szembeka
Wystosowali dramatycz
są oburzeni.
ny list do lokalnych
diów
me-
2
fot. ODH/Telegraf24
ważne informacje
z Twojego osiedla
fot. Filip Błażejowski/Gazet
a Polska
Czytaj na stronie 2
Tam byliśmy
Obchody w parku
Sosabowskiego
Darmowa grochówka,
i rodziny z dziećmi, kombatanci
lekcja historii
pod gołym niebem.
W parku przy
ulicy Znicza odbyły
się
obchody 75. rocznicy plenerowe
chowa. Ogromnym obrony Grozainteresowaniem cieszyła się
nasza gazeta
fot. PP/Telegraf24
Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem
telefonu (22) 673 08 01 lub wizytę w naszej siedzibie przy
ulicy Kobielskiej 1
„Liderzy Biznesu o Gospodarce”
- Polska oczami przedsiębiorców.
„Jak wygrać wybory samorządowe”
- czyli opis tego, jak jesteśmy manipulowani.
Książki naszych autorów już w sprzedaży
Reklama
Ta książka pokazuje prawdziwe oblicze polskiego biznesu!
Przedsiębiorcy o systemie III RP
„Liderzy biznesu o gospodarce” to nowa pozycja wydawnictwa Słowa i Myśli, wydana w serii Rozmowy o Polsce. Autor,
redaktor naczelny Telegrafu24
Przemysław Harczuk rozmawia z najważniejszymi polskimi przedsiębiorcami. Wśród
rozmówców między innymi:
twórca makaronu Malma Michel
Marbot, twórca systemu SKOK
Grzegorz Bierecki, czy Lech Jeziorny, którego historia (w sfabularyzowanej wersji) posłużyła za scenariusz hitowego filmu
„Układ Zamknięty”. Książka już
w sprzedaży w dobrych księgarniach w całej Polsce.
fot. Marcin Krawczyk/sxc
Kolejna publikacja z cyklu „Rozmowy o Polsce” jest zbiorem wywiadów z polskimi przedsiębiorcami – przedstawicielami grupy,
której wysiłki – tu ekonomiści są
zgodni – pozwoliły Polsce przejść
w miarę bezpiecznie przez szalejący kryzys. Czy Polska jest jednak krajem, w którym prowadzenie biznesu na większą skalę, czy
w ogóle prowadzenie działalności
gospodarczej, na dłuższą metę
jest możliwe? Nasi rozmówcy
udowadniają, że tak, choć bycie
biznesmenem w Polsce nie jest
bynajmniej najłatwiejsze - czytamy we wstępie.
Przemysław Harczuk to redaktor naczelny i wydawca gazety
i portalu Telegraf24. Pracował
w tygodniku „Gazeta Polska”,
był pierwszym redaktorem naczelnym portalu Niezależna.pl.
W swojej działalności dzienni-
przedsiębiorcami - przedstawicielami grupy, której wysiłki (tu
ekonomiści są zgodni) pozwoliły Polsce przejść w miarę bezpiecznie przez szalejący kryzys.
Czy Polska jest jednak krajem,
w którym prowadzenie biznesu
na większą skalę, czy w ogóle
prowadzenie działalności gospodarczej, na dłuższą metę jest
możliwe? Rozmówcy Przemysława Harczuka udowadniają,
że tak, choć bycie biznesmenem
w Polsce nie jest bynajmniej najłatwiejsze.
Książkę można kupić m.in.
w księgarniach internetowych
multibook.pl i inbook.pl.
Robienie biznesu w Polsce obarczone jest ogromnym ryzykiem
karskiej wiele razy opisywał bezprawne działania sądów, służb
specjalnych i urzędów skarbowych wymierzone w polskich
przedsiębiorców.
„Liderzy biznesu o gospodarce”
to cykl wywiadów z ludźmi, którzy
„na własnej skórze” doświadczyli
blasków i cieni polskiego biznesu.
Książka Przemysława Harczuka,
redaktora naczelnego portalu telegraf24.pl,10 września ukazała
się na rynku.
Rozmówcy Przemysława Harczuka, byłego redaktora naczelnego portalu niezalezna.pl
i dziennikarza śledczego „Gazety
Polskiej”, prezentują szereg roz-
wiązań, które mogłyby uzdrowić
od lat kulejącą polską gospodarkę
i pozytywnie wpłynąć na pozycję
rodzimych firm. Z książki wyłania
się obraz Polski, widziany oczami
przedsiębiorców, ich dotychczasowych doświadczeń.
„Liderzy biznesu o gospodarce” to zbiór wywiadów z polskimi
Liderzy Biznesu o gospodarce
Autor: Przemysław Harczuk
Format: A5
Objętość: 168 str.
Oprawa: miękka
Jaka strategia może przynieść sukces, czyli...
Jak wygrać wybory samorządowe?
W sprzedaży jest już książka
Grzegorza Wierzchołowskiego,
pt. „Jak wygrać wybory samorządowe”. Publikacja jest cyklem wywiadów z ekspertami
różnych dziedzin.
Jak wygrać wybory samorządowe?
Do tej pory nikt nie pokusił się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W przypadku wyborów samorządowych jest to o tyle trudne,
iż każdy region ma inne potrzeby,
problemy, “rządzi się swoimi prawami”. Elektoratu regionalnego
nie można oceniać poprzez pryzmat kampanii parlamentarnych.
magazyn portalu internetowego
www.telegraf24.pl
2
Bohaterowie książki „Jak wygrać
wybory samorządowe?” próbują
wspólnie z autorem zaprezentować
pewne obszary strategii wyborczych,
które są niezbędne w drodze do sukcesu. Poruszane są aspekty kreowania wizerunku politycznego, metody
wykorzystania mediów w działaniach wyborczych czy zagadnienia budowania marki politycznej.
Przedstawiono również przykłady
udanych manewrów przedwyborczych. Książka ma formę wywiadów
z ekspertami różnych dziedzin. Rozmówcami autora, Grzegorza Wierzchołowskiego są m.in.:
- dr Marek Kochan, który porusza problem politycznego wizerunku,
- Piotr Legutko opowiada o metodach wyborczego wykorzystania mediów,
- Piotr Lutek naświetla zagadnienie kreowania marki politycznej,
- dr Rafał Chwedoruk kreśli obraz „żelaznych elektoratów” poszczególnych formacji,
- dr Jarosław Flis podaje przykłady udanych manewrów przedwyborczych,
- Tamara Bieńkowska (coach
i spin doctor) dzieli się z czytel-
nikami swoimi uwagami na temat zasad tzw. treningu medialnego.
Książka ukazała się nakładem
wydawnictwa Słowa I Myśli. Do
kupienia jest między innymi na
stronie internetowej wydawnictwa I w dobrych księgarniach
w całej Polsce.
Grzegorz Wierzchołowski to
dziennikarz śledczy tygodnika
„Gazeta Polska”, redaktor naczelny portalu Niezależna.pl. Jest też
zastępcą redaktora naczelnego
Telegrafu24.
(źródło: Słowa I Myśli)
Wydawca: Artur Szczepanik - Ulubiona; redaktor naczelny: Przemysław Harczuk; z-ca redaktora naczelnego: Grzegorz Wierzchołowski; DTP i grafika: Paweł Pawluszek;
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów. Publikujemy też teksty autorów, z którymi się nie zgadzamy. Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca.
Sponsor wydania: Port Lotniczy Radom
PAŹDZIERNIK 2014
Warszawa
Po naszej interwencji. Szokujące ustalenia
Kto chce zagłady lokalnego handlu
Nasz materiał o planowanej likwidacji bazaru na Gocławiu wywołał prawdziwą burzę. Groźba
zamknięcia sklepów i dramatu
kupców oburzyła czytelników,
którzy zaczęli gromadzić się
w obronie ulubionego miejsca
zakupów. Jak zapewnił naszego
reportera prezes zarządzającej
bazarkiem spółdzielni Gocław
Lotnisko, planów likwidacji nie
ma. Janusz Sienkiewicz stwierdził, że kupcy mogą być spokojni. Jak dodał, jest zaskoczony
pojawiającymi się plotkami na
temat bazarku. Kupców uspo-
Zdjęcia: PP/Telegraf24
Nie przedstawiciele władz, ale
osoba prywatna działająca
z zemsty zamierza „wykończyć” handlujących na bazarze
Gocław Pętla. Rozpuściła plotki
o planowanej likwidacji bazaru,
na podstawie jej donosu u handlujących pojawiły się kontrole
– wynika z informacji, do jakich
dotarł Telegraf24. Z kolei w nowej Galerii Szembeka zabraknie miejsca dla wielu kupców.
Jak twierdzą, są zdeterminowani. „Zrobimy Majdan na pl.
Szembeka” – przekonują.
W ostatnim czasie pojawiły się dramatyczne informacje o sytuacji kupców na Gocławiu i pl. Szembeka
koić może też odpowiedź władz
dzielnicy na interpelację radnego Dariusza Lasockiego. Wg
niej w najbliższej przyszłości
planów likwidacji targowiska nie
ma. Skąd więc wzięły się plotki
o likwidacji bazarku? Nasi reporterzy dotarli do szokujących
informacji. Za próbą zniszczenia bazarku stoją nie władze, ale
osoba prywatna. Wg naszych
informatorów motywem działań
ma być zemsta. A plotki o likwidacji bazarku mogą być próbą
zastraszenia handlujących. Nie
jedyną. Na bazarze pojawiły się
ostatnio zewnętrzne kontrole, na
podstawie donosów.
W sprawie prowadzimy dziennikarskie śledztwo. Jego wyniki
zaprezentujemy niebawem. Jednak na dzień dzisiejszy wydaje
się, że bazarek, przynajmniej od
strony władz, nie jest zagrożony.
REKLAMA
Uwaga! Dobry sklep z żywnością!
Zawsze świeże i smaczne produkty!
Sklep w Warszawie, w którym kupisz fantastyczne ser
i masło ze Strzałkowa!
Najlepsze śledzie w dzielnicy! Nabiał, pieczywo,
artykuły spożywcze.
Sklep spożywczy, czynny od poniedziałku do piątku w godzinach od 7–19,
w soboty od 7–15.
Bazar Gocław Pętla, Pawilon 38/39
ul. Bora-Komorowskiego 2.
Przyjdź – na pewno nie pożałujesz!
Znacznie gorzej jest na pl. Szembeka. W nowobudowanej galerii
zabraknie miejsca dla wielu dotychczas handlujących. Kupców
najzwyczajniej nie będzie stać na
wynajem lokalu w drogiej galerii.
– Handlujemy tu od lat. Naprawdę, jesteśmy zdeterminowani. Jak
nas wyrzucą – zrobimy im tutaj
polski Majdan. Na pl. Szembeka! – mówią. Ich rozgoryczenie
powiększają ostatnie publikacje
medialne. Wynika z nich, że handlujący nie mogą wręcz doczekać
się na zakończenie inwestycji.
– To trochę tak, jakby skazaniec
chciał przyspieszać egzekucję. Dla
nas powstanie galerii to koniec –
mówi pan Marek, jeden z handlujących.
Więcej o pl. Szembeka i dramatyczny list kupców w Kurierze Grochowskim (w środku numeru).
(Telegraf24)
Warszawa
Radny Lasocki, szkiełkiem i okiem
„Koszmar?”
Zapewne wielu z czytelników
uczestniczyło w budżecie partycypacyjnym. W skrócie polegał on na tym, że miasto Warszawa przekazało 1% swojego
budżetu do rozdysponowania
na działania mieszkańców. Należy dodać, że oczywiście 99%
pozostało w gestii miasta. To
stwierdzenie chociaż wprost
wynika z matematyki jest doniosłe o czym zaraz.
W zamierzeniach włodarzy miasta miała być aktywizacja mieszkańców i powierzenie im części
władzy nad miejską kasą. Czy
w istocie tak było? Nie do koń-
ca jasne zasady budżetu partycypacyjnego, brak możliwości
odwołania czy wreszcie nikła informacja przekazana do mieszkańców, to tylko niektóre elementy będące mankamentami
tego projektu. Zgadzam się, że
dobre i to, ale czy na tym należy
poprzestać.
Sam byłem inicjatorem i wspierałem dwa projekty na Gocławiu.
Zyskały one aprobatę mieszkańców i będą realizowane na naszym osiedlu. Wiem jednak, że
ten 1% nie załatwi wielu poważnych spraw, które nie mogą czekać w naszej dzielnicy. Nie mo-
Dariusz
Lasocki
żemy więc zadowolić się ta ułudą
udziału we władzy.
W 2013 roku wydana została w Polsce książka niemieckiego architekta i filozofa Markusa
Missena pod tytułem „Koszmar
partycypacji”. Autor wskazuje,
że oto padliśmy ofiarami ściemy
jaką jest partycypacja. Nie jest
ona w obecnym kształcie zdaniem
Missena żadnym realnym udziałem mieszkańców w rządzeniem
czy współrządzeniem miastem ale
fasadą i groteską. Oto rządzący
w swojej szczodrości „obdarowują
nas” naszymi (co należy pamiętać) pieniędzmi i mówią – dajemy
wam władzę, bądźcie zadowoleni. Zamiast dokonywać dużych
zmian w miastach czy dzielnicach
(parkingi, szeroko rozumiana infrastruktura, nowe miejsca zielone, placówki szkolne), biurokraci
chcą nas zadowolić okruchami.
Rządzący Warszawą odmieniają przez wszystkie przypadki
i w każdej okazji słowa: udział,
aktywność, partycypacja, działania. Postawię więc prowokacyjne
pytanie – czy wszyscy chcą w tym
uczestniczyć? Zdarza się bowiem
często, że mieszkańcy (kierowani
dobrymi intencjami) chcą przede
wszystkim aktywności wybieranych przez siebie radnych czy
członków rady osiedli. Czy jednak
osoby te mają potencjał, czy potrafią odpowiedzieć na oczekiwania mieszkańców – wyborców?
Dla mnie synonimem słowa
radny jest działanie i aktywność.
Z policyjnej statystyki
(Nie)bezpiecznie na dzielnicy
Jako mieszkanka Pragi Południe od urodzenia, zawsze
czułam się bezpiecznie na
„swojej” dzielnicy. Stoi to jednak w sprzeczności ze statystykami prowadzonymi przez
Komendę Stołeczną Policji. Ze
statystyk tych wynika jednoznacznie, że Praga Południe
jest dzielnicą, w której przestępczość jest niezwykle wysoka, często najwyższa w całej
Warszawie.
W pierwszym półroczu, zarówno
2013 , jak i 2014 roku to na Pradze Południe spośród wszystkich
dzielnic Warszawy stwierdzono
najwięcej przestępstw kradzieży
z włamaniem i kradzieży samochodu. Odpowiednio, w tym samym przedziale czasowym, nasza
dzielnica zajęła drugie miejsce
w największej liczbie przestępstw
kradzieży zwykłej i uszczerbku
na zdrowiu. Liczba bójek i pobić
dała nam w pierwszym półroczu
2013 roku 2 miejsce, w pierwszym półroczu 2014 roku miejsce
3. Analogicznie 2 i 3 miejsce Praga Południe zajęła pod względem
największej liczby przestępstw
uszkodzenia rzeczy. Najbardziej
zatrważające są jednak dane dotyczące przestępczości rozbójniczej
w pierwszej połowie ubiegłego
roku, gdzie Praga Południe znalazła się na pierwszym miejscu
spośród wszystkich dzielnic Warszawy.
Mając na uwadze powyższe statystyki, warto zastanowić się nad
pomysłami, które pomogłyby rozwiązać problem z jakim boryka się
nasza dzielnica. Oczywistym działaniem powinna być rozbudowa
miejskiego systemu monitoringu
wizyjnego. Obecnie, większość
kamer umiejscowionych jest na
nowopobudowanych osiedlach,
jednak ich zasięg jest niezwykle
ograniczony. Należałoby zatem
postarać się określić miejsca,
II linia metra, kulisy budowy
Dwa lata za późno
Z ogromną pompą, w towarzystwie dziennikarzy Prezydent
Warszawy odbyła pierwszą podróż centralnym odcinkiem II
linii metra. Zapomniała jednak
dodać, podczas zorganizowanej po przejeździe konferencji,
że przejazd ten odbył się niemal
w 2 lata po pierwszym, planowanym terminie ukończenia prac.
Warto przypomnieć, że pierwsze
plany zakładały oddanie do użytku
centralnego odcinka II linii metra
jeszcze przed EURO 2012. Potem,
jak to bywa w Warszawie za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz
termin ten przesuwano. Faktem
pozostaje, że podczas Mistrzostw
Europy w piłce nożnej II linia
4
metra nie została uruchomiona
a kibice z całej Europy podziwiali
rozkopane centrum stolicy.
Kolejny termin wyznaczono na
2013 rok. I ten także nie został dotrzymany. Na przeszkodzie stanęły
nieoczekiwane trudności i jak wówczas wyjaśniano budowniczowie
metra „natrafili na nieoznaczone
instalacje, których bieg trzeba było
zmieniać, niewybuchy i inne przedmioty wstrzymujące prace. Te
i inne obiektywne przyczyny spowodowały przesunięcie daty zakończenia budowy tego odcinka o 337
dni wraz z odbiorami inwestorskimi”. (warszawa.naszemiasto.pl)
W końcu nastał rok 2014. I właśnie w tym roku, zaraz przed wybo-
Sławomir
Potapowicz
rami, ekipie rządzącej Warszawą
udało się zakończyć centralny odcinek II linii metra. Zadziwiająca
zbieżność terminów. I choć trzeba
się cieszyć, że w końcu II linia przynajmniej w części zostanie oddana,
to jednocześnie pozostaje niedosyt,
że znów z dużym opóźnieniem.
Gorzej, że praktycznie jedynie
w sferze planów pozostaje kwestia budowy III linii metra na odcinku Gocław do stacji Stadion,
który został połączony z II linią
metra, aby pozyskać fundusze europejskie na ten fragment budowy. Pojawia się za to pomysł, aby
uruchomić tramwaj, który miałby
rozładować istniejące ciągi komunikacyjne.
PAŹDZIERNIK 2014
Klaudia
Sienkiewicz
w których dochodzi do największej liczby zdarzeń, a w następnej
kolejności umiejscowić tam kamery.
Wysoka przestępczość na określonym obszarze może wiązać
się również z niedostatecznym
oświetleniem tych miejsc, na co
również należy zwrócić uwagę
i podjąć ewentualne działania
w tym zakresie.
Ciekawym pomysłem w walce
z przestępczością, w szczególności taką, której ofiarami są kobiety jest cykl bezpłatnych szkoleń z samoobrony. Zajęcia takie
prowadzone są z powodzeniem
To zły pomysł. Raz dlatego, że
to inwestycja długoletnia i jednocześnie kosztowna, dwa, odkłada
na „wieczne nigdy” kwestie doprowadzenia metra na Gocław.
Prezentowany przez Metro Warszawskie projekt „II Linia metra
w Warszawie – Prace przygotowawcze, projekt i budowa odcinka
centralnego wraz z zakupem taboru” (dostępny na stronie www.
metro.waw.pl) zakłada powstanie
na Pradze 5 stacji. Mińska, Rondo
Wiatraczna, Ostrobramska, Fieldorfa, Gocław. I choć, co trzeba
przyznać, jest to inwestycja bez
porównania droższa niż tramwaj
czy jakikolwiek inny transport
(autobus, trolejbus), to jednocześnie podnosząca w sposób
nieporównywalny jakość życia
mieszkańców, a także wartość
nieruchomości. Bez porównania
z jakimkolwiek innym środkiem
transportu, a tego uczy doświadczenie takich dzielnic jak Ursy-
Mandat zobowiązuje. Nie każdy
z mieszkańców ma czas i możliwości działać dla swojej lotnej
społeczności (bloku, podwórka
czy ulicy). Czasami w dialogu
z władzą można się sparzyć. Wiedzą o tym mieszkańcy Grochowa
gdzie na niejednej ulicy tli się
problem z „odzyskiwaczami kamienic”. Wiedzą to także obrońcy
zieleni na Gocławiu, ci od Jeziorka Gocławskiego czy ostatnich
drzew wycinanych na osiedlu.
Wie o tym także społeczność Saskiej Kępy korkowana i zagubiona czasami podczas głośnych imprez na „Narodowym”. Dlatego
też są radni, którzy mogą i muszą
działać na rzecz swoich osiedli
i podwórek.
Autor jest radnym Dzielnicy
Praga Południe z GOCŁAWIA
www.dariuszlasocki.pl
[email protected]
na terenie Ursynowa, dzięki władzom dzielnicy, pomimo tego, iż
jest tam znacznie bezpieczniej,
niż na terenie Pragi Południe.
Warto, aby takie zajęcia zorganizowano również na naszej dzielnicy.
Kwestia bezpieczeństwa Pragi Południe powinna stanowić
priorytet dla jej władz, ale również nas - mieszkańców. Nie sposób pozostać obojętnym wobec
statystyk prowadzonych przez
Komendę Stołeczną Policji. Bezpieczna dzielnica - to szczęśliwi
jej mieszkańcy. Jako kandydatka
na radną dzielnicy Praga Południe, stawiam jej bezpieczeństwo
na pierwszym miejscu. Uważam,
że należy w tym zakresie zrobić
wszystko, aby w następnych statystykach nie zajmować jakże
w tym przypadku niezaszczytnych, pierwszych miejsc.
nów czy Bielany, metro to skok
niemal cywilizacyjny w rozwoju
dzielnicy - w zasadzie w każdym
obszarze.
Szukanie więc zastępczych
środków komunikacji dla Pragi,
jest li tylko i wyłącznie przyznaniem się do porażki i kapitulacją
wobec należnej Pradze Południe
inwestycji. Nie warto, biorąc
pod uwagę korzyści, rezygnować
z metra, które Pradze Południe
i południowej części Warszawy
po prostu się należy. Tej prawobrzeżnej.
sponsor wydania
Mazowsze
Alternatywa dla Okęcia i Modlina
Port Lotniczy Radom lotniskiem dla Warszawy
Radomskie lotnisko położone jest w gęsto zaludnionym okręgu przemysłowym, w bezpośrednim sąsiedztwie najbogatszych
przedmieść Warszawy – w przeciwieństwie do ulokowanego
wśród bagien i lasów Modlina.
Ostatnim zaś etapem będzie
znalezienie wspólnika spółki.
Podwyższenie kapitału zakładowego spółki jest niezbędne
w najbliższych, kluczowych latach
początkowej działalności lotniska.
Najważniejsze z potrzeb spółki to
m.in. realizacja niezbędnych inwestycji lotniskowych, umożliwiających zwiększenie przepustowości pasażerskiej Portu Lotniczego
Radom, a tym samym zwiększenie wpływów finansowych Spółki i przekonanie do korzystania
z usług Portu Lotniczego jego podstawowych klientów. Inwestycjami
o których tu mowa są w pierwszej
kolejności: budowa docelowej płyty
postojowej, budowa wiodących do
niej dróg kołowania, strażnicy Lotniskowej Straży Pożarnej, zakup,
montaż i instalacja oświetlenia nawigacyjnego drogi startowej i dróg
kołowania, wykonanie niezbędnej
dokumentacji projektowej pod następne inwestycje infrastrukturalne np. terminalu towarowego, czy
sieci uzbrojenia terenu dla przyszłych obiektów lotniskowych.
Dzięki
tym
inwerstycjom,
w najbliższych latach lotnisko będzie obsługiwało przede
wszystkim ruch przewoźników
niskokosztowych, cargo, czartery,
a także operacje lotnictwa ogólnego. Celem strategicznym Portu
Lotniczego Radom jest utworzenie lotniska użytku publicznego
kodu 4D jako stabilnego regionalnego portu lotniczego.
Radomskie lotnisko położone
jest w gęsto zaludnionym okręgu
przemysłowym, w bezpośrednim
sąsiedztwie najbogatszych przedmieść Warszawy – w przeciwieństwie do ulokowanego wśród bagien i lasów Modlina.
(inf. pras.)
Zdjęcia: mat. pras.
Radomskie lotnisko ma nie tylko
wszelkie szanse na sukces, ale jest
wręcz niezbędne dla zaspokojenia
istniejącego i oczekiwanego popytu na podróże lotnicze w aglomeracji warszawskiej.
Aby sprostać temu wyzwaniu
i przygotować bazę dla lawinowo
rosnącego ruchu pasażerskiego,
radomscy radni wyrazili zgodę
na podwyższenie kapitału zakładowego spółki Port Lotniczy
Radom Pozwoli to na udoskonalenie dotychczasowej infrastruktury oraz budowę niezbędnych
obiektów, które podniosą standardy lotniska.
Już teraz lotnisko w Radomiu,
dzięki najmniejszym w Polsce,
a może i w Europie nakładom
inwestycyjnym, ma atrakcyjny
cennik na najważniejsze usługi,
związane z obsługą pasażerów
i statków powietrznych. Innym
atutem jest jego lokalizacja
w środku okręgu przemysłowego, z łatwym dojazdem z Warszawy czy Kielc. Dzięki niskim
cenom taryfy, Port Lotniczy Radom będzie bardziej niż inne,
pobliskie lotniska opłacalny dla
przewoźników. Umożliwi to zakup tańszych biletów lotniczych,
dzięki czemu port ten stanie się
atrakcyjny dla mieszkańców pobliskich miast. Już teraz spółka
prowadzi rozmowy z zainteresowanymi przewoźnikami, którzy
dostrzegli atuty radomskiego
lotniska cywilnego. będzie okresowa zmiana struktury właścicielskiej spółki. Spółka przystąpiła
teraz do kolejnego etapu rozwoju,
opisanego w biznesplanie, a polegającego na finansowaniu dłużnym. Pierwszym było finasnowanie działalności spółki przez
budżet miasta.
Port lotniczy Radom jest trzecim lotniskiem dla stolicy
REKLAMA
Sfinansowano ze środków KW Prawo i Sprawiedliwość
Dariusz
Radny Pragi Południe
PAŹDZIERNIK 2014
Lasocki
5
Polska i świat
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Jeśli dziś zostawimy Ukraińców, nie będziemy mieć moralnego prawa oczekiwać choćby współczucia.
Z Przemysławem Miśkiewiczem, liderem stowarzyszenia Pokolenie rozmawia Przemysław Harczuk
Popieranie Putina drogą donikąd
Słaba Ukraina, ograniczona
do jedynie roli kadłubowego
państewka, może stać się rezerwuarem dla nacjonalizmu
i antypolonizmu. Ukraina bezpieczna, związana z Zachodem
może się z tego nacjonalizmu
wyzwolić. Dziś Ukraińcy jednoczą się nie wokół niechęci do
Polaków, ale wokół dążenia do
własnej wolności i sprzeciwu
wobec agresji Rosji Putina
Z Polski wyruszył organizowany przez Państwa konwój humanitarny na Ukrainę. Zapowiadacie kolejne.
Kiedy zdecydowaliście o zaangażowaniu się w sprawy
za wschodnią granicą?
Decyzję podjęliśmy gdy tylko
zaczęły się protesty na Majdanie.
To, co stało się w Kijowie jako
żywo przypomina sytuację w Polsce w czasie karnawału Solidarności w latach 1980 – 1981. Stowarzyszenie było inicjatorem akcji
„Jestem Polakiem – pomagam
Ukrainie”. Jednak zaangażowanych w nią jest wiele środowisk,
jak Fundacja Strzelecka, telewizja
6
Republika oraz media Strefy Wolnego Słowa – „Gazeta Polska”,
„Gazeta Polska Codziennie” oraz
portal Niezależna.pl. W ostatnim
konwoju jechali z nami między innymi dziennikarze strefy – Wojciech Mucha i Dawid Wildstein.
Jaką konkretnie pomoc
konwój dostarczył Ukraińcom?
Uściślijmy – pomoc nie trafiła tylko do Ukraińców, ale także
Polaków mieszkających na dawnych wschodnich Kresach Rzeczypospolitej. Do polskich dzieci
ze Lwowa trafiły także dwie palety
ze specjalnie sprofilowaną zawartością – książki, słodycze, gry,
sprzęt sportowy. Do starszych
i chorych trafią leki. Obserwując
sytuację na Ukrainie trzeba mieć
także na uwadze sytuację mieszkających tam Polsków. Choć
oczywiście dostarczyliśmy przede
wszystkim też pomoc Ukraińcom. W ramach akcji zebranych
zostało około 165 tysięcy złotych.
Na Ukrainę dostarczone zostały
m.in. specjalistyczne opatrun-
ki Celox, koce termiczne, opaski
uciskowe, komplety bielizny, kilkaset bluz termicznych, pałatki
wojskowe, kilkaset dresów lekarstwa znieczulające i środki
czystości. Z Polski pojechało na
Ukrainę dwanaście samochodów
terenowych. Część z nich zostawiliśmy na miejscu, gdzie będą
bardziej przydatne. Niebawem
organizujemy kolejne konwoje.
Nasza pomoc jest największym
strumieniem środków, jaki trafił
do naszych wschodnich sąsiadów.
Dlaczego uznaliście, że należy tak mocno zaangażować się na Ukrainie?
Jak już wspomniałem – wydarzenia, które mają tam miejsce
przypominają karnawał Solidarności w Polsce. Trwał on 16 miesięcy. Potem był stan wojenny,
ale ostatecznie wybuch społeczny
tamtego czasu przyniósł Polsce
niedoskonałą, ale jednak wolność.
Pamiętam ten czas, jak również
to, że Polacy otrzymali wówczas
istotną pomoc od społeczeństw
zachodnich. Od wybuchu protePAŹDZIERNIK 2014
stu na Majdanie minął już prawie rok. W myśleniu Ukraińców
nastąpiła realna zmiana. A my,
jesteśmy coś winni. Przed laty
otrzymaliśmy pomoc, teraz powinniśmy zanieść ją innym. Także dlatego, by po latach, gdyby nie
daj Boże Polska znów znalazła się
w sytuacji zagrożenia, móc oczekiwać wsparcia. Nie zachodnich
rządów – na to specjalnie bym nie
liczył, ale wsparcia od zachodnich
społeczeństw. Jeśli dziś zostawimy Ukraińców, nie będziemy
mieli moralnego prawa oczekiwać
choćby współczucia.
No dobrze. Ale w Polsce
w sprawie Ukrainy nie ma
jednomyślności. Są głosy mówiące o wspieraniu
banderowców, polakożerców. Padają stwierdzenia, że lepiej niech Rosja
i Ukraina biorą się za łby,
my trzymajmy się z dala....
Rozumiem tych, którzy doświadczyli osobiście, lub rodzinnie okrucieństwa na Wołyniu.
Zbrodnie te nie były nigdy rozli-
czone. Jednak po pierwsze – to
słaba Ukraina, ograniczona do jedynie roli kadłubowego państewka, może stać się rezerwuarem dla
nacjonalizmu i antypolonizmu.
Ukraina bezpieczna, związana
z Zachodem może się z tego nacjonalizmu wyzwolić. A dziś mamy
do czynienia ze zjednoczeniem się
całego narodu Ukraińskiego. Nie
wokół niechęci do Polaków, ale
wokół dążenia do własnej wolności i sprzeciwu wobec agresji Rosji
Putina. O ile, jak wspomniałem,
rozumiem ból tych, którzy stracili kogoś na Wołyniu i obawiają
się nacjonalizmu, o tyle nie mogę
pojąć zachowań ludzi, którzy nie
znając sytuacji, ferują ostre sądy,
wszystkich Ukraińców określają
mianem banderowców. Co znamienne – ludzie ci ani razu nie
byli na Majdanie. Co więcej, gdy
proponuje się im, by tam pojechali, by mogli na własne oczy
zobaczyć co się tam dzieje, twardo oponują twierdząc, że ich noga
nigdy tam nie postanie. Taka postawa świadczy o braku ludzkich
uczuć i Boga w sercu. Na Ukrainie
Polska i świat
trwa prawdziwa wojna. Giną ludzie. Nie chodzi tu o geopolitykę,
choć Ukraińcy pośrednio walczą
o nas – powstrzymując rosyjską
agresję. Przede wszystkim mamy
tam jednak ludzi walczących z realną napaścią, broniących zaatakowanego kraju. I mamy tam
towarzyszące każdej wojnie ludzkie dramaty i tragedie. Nie pojmowanie tego jest zwyczajnie nie
ludzkie.
Nasza gazeta ukazuje się
w dwóch wydaniach –
w Warszawie na Pradze
Południe oraz w województwie świętokrzyskim.
A więc na terenie dawnego
zaboru rosyjskiego. Warszawa doświadczyła rzezi
Pragi, miała tam miejsce
bitwa o Olszynkę Grochowską, w świętokrzyskiem
z kolei mieliśmy krwawe
walki Powstania Styczniowego. Dziś mamy jednak
do czynienia z ciekawym
zjawiskiem. Wielu młodych
ludzi, identyfikuje się z historią. Czci żołnierzy wyklętych. Z drugiej strony,
część środowisk narodo-
fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Mówimy o wojnie. Jednak
świadomość o niej nie do
końca przebija się do społeczeństwa. Agresorów nazywa się separatystami, bojownikami, Rosja umywa
ręce.
Jakiś czas temu wysłaliśmy do
walczących na Wschodniej Ukrainie żołnierzy Gwardii Narodowej
transport zamówionych ocieplanych kaloszy, które sa niezbędne
przy pierwszych poważnych deszczach. Gdy transport dotarł na
miejsce okazało się, że połowa ludzi, do których wysłaliśmy pomoc
już nie żyje. Najlepiej dowodzi to
tego, że mamy do czynienia z realną wojną.
„
Nie osądzono zbrodni,
wielu bohaterów żyje
w skrajnej nędzy.
Niedawno przesyłałem
znajomemu – byłemu
działaczowi podziemia – parę
groszy, bo człowiek nie miał
na chleb. I choć zdaję sobie sprawę, że prawdziwa
sprawiedliwość będzie dopiero
u naszego Ojca Niebieskiego
w Raju, to nie powinno być tak,
że bohaterowie żyją w skrajnej
nędzy, a ich oprawcy opływają
w luksusy. Z tym się nigdy nie
pogodzę.
Ukraina, Kijów, 2013.12.11. Ostatnia barykada na Majdanie
wych uważa, że Władimir
Putin jest nadzieją dla naszej cywilizacji. Że uratuje
nas przed rewolucją gender, neobolszewizmem...
Spójrzmy na europejskich przywódców. Gdy Europą rządzi lewicowy Francois Hollande, Angela
Merkel jako kanclerz Niemiec dba
jedynie o interes swojego kraju
(co samo w sobie złe nie jest, jednak dla wielu Europejczyków dominacja Niemiec jest zjawiskiem
niepokojącym), a David Cameron
owszem – w sprawach Rosji prezentuje dość zdecydowaną postawę, jednak w swoim kraju zalegalizował związki homoseksualne
(będąc politykiem partii konserwatywnej!), nie dziwi, że część
prawicy chce silnego przywódcy.
Dla niektórych takim przywódcą jawi się Putin. Oczywiście nie
jest on żadną nadzieją dla Europy
i cywilizacji, ale dla tej cywilizacji
wielkim zagrożeniem.
W Polsce niektórzy popierając Putina odnoszą się
do tradycji Narodowej Demokracji.
Owszem, pamiętajmy jednak,
dlaczego twórca endecji, Roman
Dmowski popierał Rosję. Wolał tego zaborcę, gdyż uważał, że
Moskwa nas nie zdominuje, i że
groźniejsi są Niemcy. Patrząc na
politykę Putina widać wyraźnie,
że jej znakiem rozpoznawczym
jest narzucanie dominacji innym.
Stąd też popieranie dziś Rosji jest
drogą donikąd.
Niedawno pojawiły się głosy, mówiące o ewentualnym ataku nuklearnym na
Warszawę. Czy faktycznie,
ograniczona wojna nuklearna jest możliwa?
Zaznaczam, że jestem laikiem,
nie fachowcem w dziedzinie wojskowości. Jednak zagrożenie
atakiem nuklearnym na Polskę
wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne. Szybciej jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację,
w której Rosjanie nie mogąc zdławić oporu Ukraińców zrzucają
bombę może nie na Kijów, ale jakieś mniejsze miasto ukraińskie.
W ogóle na dzień dzisiejszy trwa
wojna na Ukrainie, potem zagrożone będą kraje bałtyckie. Dopiero potem Putin może myśleć o zaatakowaniu Polski. Nie zgadzam
się z opiniami przedstawiającymi
prezydenta Rosji jako szaleńca.
To człowiek myślący bardzo racjonalnie, zimno i logicznie. Ma
„
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Gdy Europą rządzi
lewicowy Francois
Hollande, a David
Cameron zalegalizował
związki homoseksualne (będąc
politykiem partii konserwatywnej!), nie dziwi, że część prawicy chce silnego przywódcy.
Dla niektórych takim przywódcą
jawi się Putin. Oczywiście
nie jest on żadną nadzieją dla
Europy i cywilizacji, ale dla tej
cywilizacji wielkim zagrożeniem
skonkretyzowany cel, którym jest
odbudowa imperium. A Zachód
prawie w ogóle mu w tym nie
przeszkadza.
Oprócz Ukrainy stowarzyszenie Pokolenie od lat angażuje się w promowanie
polskiej historii, dużym
zainteresowaniem cieszyła się akcja Dziękujemy za
Wolność – przedstawiająca bohaterów antykomunistycznej opozycji, którzy
w III RP zostali zepchnięci
na margines. Jak ocenia
Pan ostatnie 25 lat?
Gdyby w roku 1980 ktoś powiedział mi, jak będzie wyglądać wolna Polska – przyjąłbym ją w ciemno. Jeśliby jednak powiedział to
w roku 1989 – kazałbym mu się
puknąć w czoło. Z jednej strony
bez sensu jest mówienie o tym, że
za komuny było lepiej. Nie było
lepiej, a tymi, którzy najbardziej
nie chcieliby powrotu PRL są chyba dawni sekretarze partii, którzy
żyją na poziomie o wiele wyższym
niż 30 lat temu. Z drugiej strony,
nie doczekaliśmy się elementarnej sprawiedliwości. Nie osądzono zbrodni, wielu bohaterów żyje
w skrajnej nędzy. Cieszę się, że
mam mieszkanie, że moje dzieci
mają w miarę zapewnioną przyszłość. Niedawno jednak przesyłałem znajomemu – byłemu działaczowi podziemia – parę groszy, bo
człowiek nie miał na chleb. I choć
zdaję sobie sprawę, że prawdziwa sprawiedliwość będzie dopiero u naszego Ojca Niebieskiego
w Raju, to nie powinno być tak,
że bohaterowie żyją w skrajnej nędzy, a ich oprawcy opływają w luksusy. Z tym się nigdy nie pogodzę.
Dziękuję za rozmowę.
22.02.2014, Warszawa. Zbiórka pomocy dla Majdanu
PAŹDZIERNIK 2014
7
Moda
Felieton szyty na miarę
Dlaczego Warszawa nie jest stolicą mody
Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś, dlaczego Warszawa nie jest stolicą mody? Dlaczego miasto nie
odgrywa obecnie w świecie mody większego znaczenia? Choć zagęszczenie blogerek modowych na
metr kwadratowy jest tu największe w Polsce, a może nawet jest jednym z większych w Europie i to
właśnie Polka została doceniona na prestiżowej liście magazynu Vogue, niewiele z tego wynika. Poza
wyjątkami, które tylko potwierdzają regułę, Warszawa jest miastem traktującym coraz częściej modę jak
zło konieczne. Czy zawsze tak było? Jak odnaleźć własny, niepowtarzalny styl wśród otaczającej nas
zewsząd tandety?
Po moim ostatnim tekście na temat męskich oficerek pojawił się
spory odzew. Zachęciło mnie to
do dalszych poszukiwań naszych
rodzimych, modowych inspiracji,
które bez wstydu moglibyśmy pokazać na największych światowych
wybiegach.
Tradycje krawieckie w mojej rodzinie zawsze były pielęgnowane.
W dzieciństwie nie było lepszej
zabawy niż szycie ubrań i strojów:
dla misiów i lalek, dla siebie. To
był inny świat. Zabawa w rycerzy
z powiewającą na ramionach peleryną nabierała zupełnie innego znaczenia. Kolorowe skrawki
materiałów, wykroje, naparstki
i zabytkowa, pielęgnowana przez
dziadków maszyna do szycia – to
były najlepsze zabawki. Kryła się
za nimi jakaś tajemnica, jakaś historia, którą jako młody chłopak
zawsze chciałem poznać. Do dziś
pamiętam opowieści o tym, jak
szyło się u nas mundury i ubrania
dla kadry oficerskiej. Dziadek szył
wojskowym garnitury, płaszcze
i mundury, a babcia ich żonom
wyczarowywała z najróżniejszych
materiałów sukienki, garsonki,
bluzki i spódnice. Nawet w czasach
PRL, gdy dostęp do materiałów był
ściśle reglamentowany, a na kupon
tkaniny potrzebny był... specjalny
„kupon” z zezwoleniem, igły i nici
nigdy nie kurzyły się na półce.
W dawnej Polsce, jeszcze tej
przedwojennej, zawód krawca, to
było coś. Z podobną estymą traktowano szewców, kaletników i innych magików mody, którzy z kawałka materiału czy skrawka skóry
potrafili wyczarować zapierające
dech w piersiach kreacje lub dodatki. Wystarczy tylko sięgnąć do
archiwalnych zdjęć, aby przekonać
się jak elegancko ubierali się niegdyś Polacy. Ulice Warszawy pełne
były urodziwych kobiet w ślicznych
sukienkach, dystyngowanych dam
w garsonkach i płaszczach oraz eleganckich mężczyzn w dobrze skrojonych garniturach i błyszczących,
zawsze wypastowanych butach.
Często z podziwem patrzymy
na Paryż, czy Londyn dostrzegając tam istniejące od dziesięcioleci ekskluzywne zakłady szewskie
i pracownie krawieckie. Były czasy,
8
kiedy tak właśnie wyglądała Warszawa. Co ciekawe, niektóre zakłady i pracownie istnieją do dziś. Nie
zniszczył ich ani koszmar wojny,
ani trudne czasy komunizmu. Istnieją miejsca w Warszawie, gdzie
od XIX wieku nieprzerwanie szyte
są na miarę garnitury, wytwarzane
są buty i rękawiczki, a nawet parasole. Zachwycając się historiami wielkich domów mody i haute
cuture nie dostrzegamy tych oaz
kunsztu krawieckiego i szew-
dobrze rokującym na przyszłość
salonem towarzyskim, w którym
poza fachową obsługą można było
spotkać również interesujących
ludzi i dowiedzieć się wszystkiego
o najnowszych trendach panujących w modzie. Okazuje się, że
firma przetrwała zarówno I Wojnę Światową, jak i wojnę polsko-bolszewicka 1920 roku. W tym
czasie, syn Jana Kielmana – Wacław zrezygnował z rozpoczętych
studiów na Politechnice Lwowskiej
nienia kontaktów z klientami założono dwie linie telefoniczne. Gotowe obuwie zazwyczaj odnoszono
klientom do domu z grosikiem „na
szczęście” w pudełku. (…) Dokładniejsze dane liczbowe dotyczących
ilości pracowników w różnych
okresach nie są znane, gdyż firmowa dokumentacja nie przetrwała
wojny. Można jednak mniemać,
że zatrudnienie wynosiło blisko
100 osób i w pierwszej połowie
dwudziestego wieku pozostawało
na mniej więcej stałym poziomie.
Oczywiście najważniejszymi pracownikami byli wykwalifikowani
szewcy w liczbie ok. trzydziestu.
Każdy z nich mógł uszyć tygodniowo 2 - 3 pary butów, co daje pojęcie o ówczesnych możliwościach
skiego, które mamy pod nosem.
Żeby nie być gołosłownym wspomnę choćby o rodzie Kielmanów.
Przechadzając się ulicą Chmielną w Warszawie nie sposób nie
zauważyć ekskluzywnego sklepu
z robionym na zamówienie obuwiem męskim. Marka Jan Kielman
to od dziesięcioleci symbol elegancji, stylu i solidności. Sama historia
rodu i kulisy funkcjonowania sklepu mogłyby posłużyć za gotowy
scenariusz filmowy.
Jak możemy dowiedzieć się
z biogramu zamieszczonego na
oficjalnej stronie firmy, Jan Kielman – założyciel marki urodził
się w 1863 roku w Szczepankowie,
a w roku 1880 opuścił rodzinny
dom i w Warszawie rozpoczął naukę rzemiosła w jednym z licznych
warsztatów obuwniczych. Już
w 1883 roku Jan Kielman otworzył warsztat przy ulicy Chmielnej. W krótkim czasie, niewielki warsztat ewoluował i stał się
zasilając szeregi obrońców Lwowa, a następnie wyjechał do Belgii
i ukończył Akademię Handlową
w Antwerpii. Wówczas udał się na
praktyki u Bally’ego w Szwajcarii,
a po zdobyciu tytułu mistrzowskiego w roku 1927 przystąpił do spółki
ze swoim ojcem.
Okres dwudziestolecia międzywojennego przyczynił się do umocnienia pozycji marki Jana Kielmana na rynku. Wśród najbardziej
znanych klientów firmy należeli
m.in: kpt. De Gaulle, gen. Sikorski
z rodziną, Mieczysława Ćwiklińska,
Jan Kiepura, Adolf Dymsza, Stefan
Wiechecki - Wiech, Marian Brandys i wielu innych. Obecni właściciele firmy wspominają, że już
w latach trzydziestych sklep z obuwiem sygnowany marką Kielmana
znacznie się rozrósł i jeszcze zyskał na prestiżu. „Dziewięć witryn
przy Chmielnej 1/3, sofy i kanapy
do przesiadywania, przy drzwiach
Szwajcar w uniformie. Dla uspraw-
firmy.” - czytamy w oficjalnym biogramie firmy.
Okres II Wojny Światowej był dla
firmy niezwykle trudny. Choć okupant zezwolił na prowadzenie działalności, a Niemcy stanowili sporą
część klienteli, rodzina Kielmanów
została wysiedlona z apartamentu,
w którym mieszkała. W czasie Powstania Warszawskiego pracownia
uległa całkowitemu zniszczeniu,
a rodzina rozproszeniu. Już po
wojnie firmę odbudował Wacław
Kielman. Warsztat zajmował niesamodzielny lokal przy Chmielnej
6. i, w zależności od obowiązującej
doktryny, mógł zatrudnić dwóch
lub czterech pracowników. „Pojawiły się nieznane dotąd kłopoty
z aprowizacją. Czasami przyjęcie
zamówienia uwarunkowane było
przyniesieniem skóry na buty
przez klienta. Stałe zagrożenie rewizją a nawet aresztowaniem, ryzyko tzw. domiarów podatkowych
po których firma nie miała prawa
PAŹDZIERNIK 2014
się podnieść powodowały, że wnuk
założyciela a syn Wacława Jan II
nie wiązał przyszłości z rzemiosłem
i został prawnikiem” - czytamy we
wspomnieniach rodu Kielmanów.
Firma swój ponowny rozkwit
przeżyła w latach siedemdziesiątych. Wówczas dołączyła do niej
żona Jana II – Leokadia, która
zasłynęła wieloma nowoczesnymi
koncepcjami prowadzenia firmy.
Z czasem klientów znów zaczęło
przybywać, a zmiany ustrojowe
w 1989 roku dały nadzieję na odbudowę marki. W roku 1993 do
spółki przystąpił przedstawiciel
czwartego pokolenia Kielmanów
- Maciej. Firma wkroczyła w zupełnie nowe obszary działalności.
Wykorzystując możliwości, które
daje internet firma Jan Kielman
pozyskała nowych klientów zainteresowanych ręcznie szytymi butami. Firma ze swoją ofertą dotarła
nawet do Japonii i Singapuru, spotykając się tam z dużym zainteresowaniem klientów
Co wyróżnia firmę Jan Kielman
spośród innych producentów obuwia? Dzięki instrukcji na firmowej
stronie internetowej każdy może
wziąć miarę i po przesłaniu jej do
pracowni zamówić uszycie butów
w dowolnym fasonie, kształcie
i kolorze. Do dyspozycji klientów
firma pozostawia znaczną ilość rodzajów skór, z których wiele sprowadzonych jest z odległych krajów,
np. strusie z RPA, aligatory ze Stanów, kangury z Australii. Niejako
ukoronowaniem działań rodu Kielmanów jest informacja o firmie
zamieszczona w angielskim almanachu pt. „Europe’s Elite 1000”,
w którym zamieszczono opisy
i krótką historię tysiąca najbardziej
ekskluzywnych miejsc w Europie.
Okazuje się zatem, że jeszcze nie
tak dawno temu Warszawa żyła
modą i żyła z mody. Czym więc
warszawskie ulice różnią się teraz
od ulic Londynu czy Paryża? Co
takiego się stało, że dostrzeżenie
tu kogoś dobrze ubranego graniczy
niemalże z cudem? Nie twierdzę,
że mieszkańcy Warszawy nie noszą dobrych ubrań. Chodzi o to, że
w pogoni za najnowszymi trendami
i markami całkowicie pomieszały
się kanony elegancji. Dziś bardzo
często, zamiast wyglądać elegancko, wolimy wyglądać dziwnie, bo
tego wymagają projektanci i styliści. Ja natomiast zachęcam do
przejścia na dietę od modowego
fast foodu i powrót do korzeni. Żadna sieciówka nie zastąpi bowiem
szytego na miarę garnituru i robionych na zamówienie butów. Już dla
samej różnicy w obsłudze klienta,
przynajmniej raz w życiu warto zdecydować się na ten luksus.
Xawery Krawietz
Tam byliśmy
Informacje
z kraju i ze świata,
komentarze do bieżących
wydarzeń
znajdziesz w naszej
bezpłatnej gazecie
Obchody w parku
Sosabowskiego
Darmowa grochówka, kombatanci
i rodziny z dziećmi, lekcja historii
pod gołym niebem. W parku przy
ulicy Znicza odbyły się plenerowe
obchody 75. rocznicy obrony Grochowa. Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się nasza gazeta
oraz na portalu
www.telegraf24.pl
czytaj na stronach 6 i 7
październik 2014 – egzemplarz bezpłatny
Grochów bez lukru i propagandy
Dzielnica drugiej kategorii
Niszczejące kamienice – domy bez okien. Podwórka w fatalnym stanie, po których
w deszczowe dni pływają... kaczki. Spod lukru pijaru i propagandy sukcesu wygląda inne oblicze Grochowa. Pięknej dzielnicy, która przez władze traktowana jest
jako rejon drugiej, jeśli nie trzeciej kategorii
Czytaj na stronie 2
fot. ODH/Telegraf24
Przed wyborami władze chcą przypodobać się
wyborcom – pisze Marek Borkowski, radny PiS
z Grochowa
Czytaj na stronie 4
Dzielnica
zasługuje
na uczciwe
traktowanie
Od władz dzielnicy oczekujemy zaangażowania, nie pustych obietnic - mówi Marek Zwierzyński z PWS
Czytaj na stronie 5
fot. Alina Zienowicz/by-sa/3.0
Kupcy z bazaru na pl. Szembeka są oburzeni.
Wystosowali dramatyczny list do lokalnych mediów
Czytaj na stronie 3
fot. Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Przedwyborcza
samorządowa
gorączka
fot. PP/Telegraf24
Modernizacja,
czy likwidacja?
2
Aktualności
Kurier Grochowski
Nowa gazeta na Twoim osiedlu
Po Kurierze Gocławskim czas na
nasz nowy dodatek, tym razem
na Grochowie. Opisujemy w nim
sprawy ważne dla mieszkańców,
takie jak zdewastowane podwór-
ka, czy dramatyczną sytuację
kupców na dzielnicy. Nie zabraknie też materiałów samorządowców. Jak pisaliśmy w pierwszym
wydaniu Kuriera na Gocławiu,
w związku z poszerzeniem zakresu tematów gazety Telegraf24
zdecydowaliśmy się na stworzenie dodatków dzielnicowych do
naszego pisma. Telegraf24 ma
szansę stać się dużym medium
regionalnym w Warszawie i w regionie świętokrzyskim. Kurier, to
wyjście na przeciw mieszkańcom
naszego osiedla. Na razie pismo
będzie dodatkiem do Telegrafu
24. Jeśli się Wam spodoba – wydamy je regularnie. Z wydaniami
na na Grochów, Kamionek, Saską Kępę i Gocław. Gazeta jest już
do ściągnięcia w PDF na stronie
www.telegraf24.waw.pl
Redakcja
Rozmowa z Romualdą Wąsik, radną Prawa
i Sprawiedliwości, występującą w obronie
kupców i bazaru na placu Szembeka
Targowiska
to nie przeżytek
modernizacji władze spółki Centrum Handlowe Szembeka chcą
przekształcić targowisko w galerie handlową.
Co możemy zrobić, by do tego
nie dopuścić?
Przede wszystkim musimy
o tym głośno mówić i wspierać
kupców, musimy zacząć też zdawać sobie sprawę, że modernizacja bazaru nie polega na tworzeniu typowych powierzchni
sklepowych, bo nikogo z kupców
i handlujących tam ludzi nie będzie stać na płacenie wielkich
czynszów. Władze Dzielnicy
i Warszawy powinny zdać sobie
sprawę, że targowiska to nie przeżytek a Unia Europejska chętnie
inwestuje w tę formę handlu. Po
drugie, miasto jest w trakcie przygotowywania planów zagospodarowania przestrzennego dla terenu bazaru, projekt ten będzie
niebawem wyłożony. Dopilnuję
i postaram się by był on taki, by
utrzymał dotychczasowy charakter targowiska.
Grochów bez lukru i propagandy
To nie jezioro. To... podwórko!
fot: PP/Telegraf24
Kupcy z bazarów nie mogą liczyć na przychylność władz
Niszczejące kamienice – domy bez okien. Podwórka w fatalnym stanie. Spod lukru pijaru i propagandy sukcesu wygląda inne oblicze Grochowa. Pięknej dzielnicy, która przez władze traktowana jest
jako rejon drugiej, jeśli nie trzeciej kategorii.
Podwórko przed jedną z kamienic
na Grochowie. Wertepy i dziury.
– Nie rozumiem jak można dopuścić do takiego zaniedbania – denerwuje się pan Władysław Raczkowski (60 l.), który na Grochowie
odwiedził córkę. – Wjeżdżając tu
boję się o zawieszenie. Naprawdę,
coś z tym trzeba zrobić – nie kryje
irytacji. – Mieszka się tu nam dobrze. Kamienica ma klimat, ludzie
są fajni. Wszystko psuje jednak to
paskudne podwórko – mówi Ola
(34l). – Jak jest pogoda, bać się
możemy tylko o samochody. Jak
leje, pływają tu... kaczki – mówi.
Wystarczy odrobina deszczu, by podwórko przypominało staw
To nie żart. Przy większym, a napodwórka, czy opisywane kilka mieDenerwuje się pani Ola. – Mamy
wet średnim deszczu kałuże na
sięcy temu przez gazetę Telegraf24
płacić duże pieniądze za dzierżapodwórku zmieniają się w jezioro.
domy bez okien – puste, nieraz zawę, i jeszcze sami zagospodarować
Kaczki z pobliskiego Skaryszaka są
bytkowe kamienice, z zabitymi depodwórko? Z czego mamy to powtedy częstym gościem. I chyba
skami otworami okiennymi. Czekają
kryć? Może z własnych czynszów –
tylko im, sytuacja nie przeszkadza.
na wyrok, czyli decyzję o rozbiórce.
kobieta nie kryje irytacji.
Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć
Na Grochowie jest takich budynków
Szybkiego rozwiązania problemu
się sprawie. Okazuje się, że miesznajwięcej w Warszawie. Jak pisał kilnie widać. Niestety – podobnych
kańcy kamienicy i Wspólnota
ka miesięcy temu Telegraf24, Praga
miejsc na Grochowie są dziesiątki,
Mieszkaniowa w sprawie nie mogą
Południe została pominięta przy pojeśli nie setki. W tym samym czasie
zrobić nic. Teren należy bowiem
dziale środków z miejskiej kasy. Druw mediach prowadzona jest nardo gminy. Która nie robi z nim
ga co do wielkości dzielnica w stoliracja mówiąca o rozwoju Pragi,
nic. – Nie ma środków na inwestocy, w podziale środków znajduje się
o inwestycjach, takich jak remont
wanie w to miejsce. Są ważniejsze
na szarym końcu listy. Do sprawy
pl. Szembeka, czy budowa Stadioinwestycje. Poza tym, mieszkańcy
będziemy wracać.
nu Narodowego. Prawdziwy obraz
mogą teren wydzierżawić – usły(Telegraf24)
Grochowa to jednak zaniedbane
szeliśmy w ratuszu. – To absurd! –
Kurier Grochowski stanowi dodatek do gazety „Telegraf24”. Redaguje zespół redakcyjny. Więcej na www.telegraf24.waw.pl.
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów. Publikujemy też teksty autorów, z którymi się nie zgadzamy. Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca
PAŹDZIERNIK 2014
zdjęcia: ODH/Telegraf24
Jaka jest sytuacja kupców i bazaru? Czy będą zachowane stanowiska kupieckie?
To jest dobre pytanie i zarazem najtrudniejsze bo nikt
z kupców nie potrafi na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Centrum Handlowe Szembeka powiększa się i rośnie w oczach co
można zauważyć idąc chociażby
wzdłuż ulicy Zamienieckiej, bo
przed oczami wyrasta nam budynek przypominający wielki biurowiec. Wiem, że część kupców
już nie handluje, bo nie było dla
nich miejsc zastępczych i musieli
opuścić bazar więc przenieśli się
w inne rejony Warszawy. Innym
podwyższono znacząco czynsze,
tak, że muszą dochodzić swoich
spraw w sądach. Jednak, co najważniejsze, kupcy, z którymi miałam okazję rozmawiać mówią,
że wśród tych postępujących,
rozłożystych wizji i planów rozbudowy trudno im znaleźć miejsca,
w których mogliby kontynuować
swoją dotychczasową działalność.
Wygląda na to, że pod pozorem
Warszawa
Dramat kupców na pl. Szembeka
3
Modernizacja, czy likwidacja?
Kupcy z bazaru na pl. Szembeka są oburzeni. Groźbą utraty
miejsc pracy, jak i medialnym
przedstawianiem sytuacji wokół prowadzonej na targowisku inwestycji. Wystosowali
dramatyczny list do lokalnych
mediów.
Kupców zbulwersował materiał
w lipcowym wydaniu gazety Mieszkaniec, zatytułowany „Kupcy już liczą... tygodnie“. Zdaniem handlujących artykuł sugeruje, że wszyscy
są zadowoleni planowanym otwarciem nowej galerii. Tymczasem
inwestycja dla wielu z nich może
oznaczać utratę możliwości zarobku. Kupcy napisali list, będący
odpowiedzią na artykuł. Otrzymała go również nasza redakcja. List
publikujemy w całości:
Bazar? A może już tylko CH galeria
Szembek?
Chcielibyśmy się z Państwem podzielić kilkoma refleksjami, gdyż
nie mogliśmy, jako kupcy, przejść
obojętnie wobec artykułu, który
ukazał się w 13 numerze Mieszkańca w lipcu 2014 r. pod jakże
jednoznacznym tytułem „Kupcy
już liczą…..tygodnie”. Jako zainteresowani poczuliśmy się w obowiązku przekazać Państwu oraz
czytelnikom nasze zdanie i odczucia wywołane artykułem, które jednak dalekie są od wspomnianego
liczenia tygodni do zakończenia
inwestycji. Niestety, sytuacja zmusza nas raczej do zastanowienia się,
czy nie jest to czasem nasze odliczanie do bezrobocia i końca ery
bazaru, bowiem rzeczywistość daleka jest od realizacji pięknej wizji
targowiska.
Na samym początku artykułu
w Mieszkańcu przytoczone są słowa prezesa Zarządu Spółki CH
Szembeka Mirosława Sztybera,
w których słyszymy „…chcemy, rozbudowując teren bazaru zmienić
ten kawałek naszej dzielnicy. Sprawić by zyskał nową, architektoniczną jakość.” No właśnie, w tym jednym zdaniu zderzyły się dwie wizje,
Targowisko na pl. Szembeka zmieni się w galerię handlową. Kupcy obawiają się, że dla wielu zabraknie
w niej miejsca
które niestety z postępem prac
modernizacyjnych okazały się być
najwyraźniej nie do pogodzenia.
Z dnia na dzień, stawało i staje się
dla nas jasne, że to nie słowo bazar
czy targowisko, są głównym celem
ale określenie „architektoniczna
jakość”, czyli miejsce skrojone na
miarę centrum handlowego, ze
sklepami, butikami, biurami i tymi
wszystkimi jakże różnymi miejscami, które już i tak mamy licznie wybudowane po prawej stronie Warszawy. Lato mija, zaczyna się jesień
a my nie wiemy nic, poza tym, że
budowa trwa, oraz, że niektórzy
z nas stracili już swoje wieloletnie
miejsca pracy. Kiedy czytamy słowa pana prezesa, w których mówi
„ chcemy wspierać polskie rękodzieło [..]organizować będziemy
festyny i jarmarki konkretnych regionów Polski” to mamy wrażenie
i niemalże pewność obserwując
cały ten proces rozbudowy „od wewnątrz”, że to jednak nie dla nas
cała ta modernizacja, nie dla nas
miejsce i czas, to jest miejsce, wysokoczynszowych biur i sklepów,
które otwarte będzie „okazjonalnie” dla sobotnio-niedzielnych wystawców, którzy przyjadą i wyjadą.
Nie dla nas.
Wczytując się w dalszą część artykułu nie wiemy już, czy jest bardziej mrocznie czy strasznie, ale
słowa prokurenta CH Szembeka p.
Karwowskiego przyjmujemy z wielkim zdumieniem, a szczególnie
ten fragment, w którym mówi, że
Zarząd proponuje miejsca zastępcze lub jak to ujmuje „jeśli taką
opcję będą woleli nasi kupcy-czasowe zawieszenie działalności”.
Przepraszamy, ale zadamy podobne pytanie Zarządowi. Czy zechcieliby Państwo przestać zarabiać?
Nie mieć za co płacić rachunków
i nie mieć za co żyć?. Chyba czas
postawić sprawę jasno. Dla wielu
z nas nie ma już miejsc pracy, nie
ma żadnych miejsc zastępczych
i nigdy nie będzie, część z nas dostało alternatywę miejsca do handlowania, ….”gdzieś w okolicy” ul.
Grochowskiej. Są już wśród nas
tacy, którzy pomimo tego, że tworzyli tę spółkę od początku zostali już odprawieni z kwitkiem. Nie
ma dla nich miejsca, ani w postaci
zastępczego stoiska ani po modernizacji. Gdy czytamy słowa, że
my kupcy liczymy dni do otwarcia
„unowocześnionego bazaru Szembeka” to załamujemy ręce, bo tak
naprawdę to boimy się, że nie
PAŹDZIERNIK 2014
będziemy mieli gdzie pracować.
Słyszeliśmy już określenia, że jesteśmy „folklorem”, którego należy
się pozbyć i dla którego nie ma już
miejsca na bazarze Szembeka i nie
wiemy co robić, bo widzimy, że
nikt z Zarządu się z nami nie liczy.
Nie przypuszczaliśmy, że tzw. modernizacja, która u swego początku była także naszym pomysłem
i zamierzeniem, wybrzmi tak gorzko, przybierając z dnia na dzień
kształt najzwyklejszej likwidacji.
Likwidacji naszych miejsc pracy, na koszt biur i butików a być
może, jak dochodzą nas słuchy,
także sklepów wielkopowierzchniowych, które są jak stonka, lub
może właściwiej byłoby powiedzieć
jak biedronka. U nas każdy klient
wie jakie mięso, jabłka czy wędliny kupuje, nie sprzedajemy towarów wątpliwej jakości i świeżości.
Klienci znają nas i nasze produkty
dlatego przyjeżdżają ze wszystkich,
nawet najodleglejszych części Warszawy, odwiedzają nas ludzie kultury, polityki, dziennikarze, ludzie
znani i nieznani i wszyscy oni są
dla nas równie ważni. Chcieliśmy
by modernizacja była z korzyścią
dla naszych klientów i miała charakter uporządkowania terenu, by
skupiła się głównie na zwiększeniu
miejsc do parkowania, oraz zadaszenia otwartej części bazaru.
Jest nam tym bardziej przykro,
że czynsze już idą w górę i nie są
to drobne zmiany wynikające, jak
to określono w artykule z regulacji
a konkretne zmiany stawek, które
są o 70% a i w niektórych przypadkach o 100% wyższe od dotychczasowych. Część z nas zdecydowała
się już wystąpić na drogę sądową by
udowodnić niezasadność zarządzonych podwyżek. Niestety, Zarząd
który wybraliśmy i który miał nas
reprezentować, ma już inne cele
i wizje a my nie jesteśmy już ich częścią, nie jesteśmy częścią przestrzeni „bazaru Szembeka”. Obietnice
bez pokrycia oraz brak konkretnych planów i wskazań gdzie i czy
będziemy w ogóle mogli kontynuować naszą pracę, zmuszają nas do
kreślenia tych gorzkich słów.
Ciągle zadajemy sobie pytanie,
gdzie są władze Warszawy i dzielnicy Praga Południe?, dlaczego
nas nie wspierają? Czy nie widzą,
że plany i widoczna ich realizacja
nie ma nic wspólnego z zachowaniem targowego charakteru tego
miejsca?. Chyba nie tak miało to
wyglądać?
Mamy wciąż nadzieję, że mieszkańcy Warszawy, nasi klienci, dla
których jesteśmy i którzy tak licznie
przyjeżdżają do nas po świeże mięso, nabiał, warzywa, owoce, kwiaty
i wszystko inne, będą z nami i pomogą nam zostać. Wciąż mamy nadzieję, że uda nam się przetrwać.
Bądźmy wzorem dla innych, wspierajmy indywidualny charakter tego
miejsca i bierzmy przykład z Francji czy Wielkiej Brytanii gdzie bazary są wciąż bardzo popularne
a drobny handel jest wspierany by
mógł konkurować z wielkimi centrami handlowymi. Jeżeli miarą
nowoczesności są świeże i zdrowe
produkty to jakże nie nazwać bazaru najnowocześniejszą formą handlu. I niech tak zostanie.
(tytuł, lead i wstęp
pochodzą od redakcji)
4
Opinie
Komentarz radnego Borkowskiego
Przedwyborcza samorządowa gorączka
Nieubłaganie zbliża się 16 listopada i co za tym idzie weryfikacja przez wyborców zarówno
dotychczasowych
dokonań
obecnych samorządowców jak
i osób aspirujących do zasiadania w radach różnych szczebli. Zanim jednak do tego dojdzie zobaczymy starania ciągle
obecnych władz o przypodobanie się wyborcom.
fot. Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Przede wszystkim warto odnotować znaczne ożywienie w porządkowaniu naszej dzielnicy, czego
nie mogliśmy niestety zobaczyć
przez ostatnie cztery lata. Co noc
ciszę zakłócają jeżdżące polewaczki i samochody sprzątające ulicę.
W końcu odmalowano też starte
już przez czas i kaprysy pogody
pasy na przejściach dla pieszych
na Wiatracznej, Kobielskiej, czy
Garwolińskiej.
W Parku im. Pułkownika
Jana Szypowskiego „Leśnika”
po wielu latach rozpoczęto
usuwanie umieszczonych tam
przez Niemców zniszczonych
macew z cmentarza żydowskiego. Tak, dobrze Państwo czytają, Niemców z okresu II wojny
światowej, czyli 70 lat potrzeba
było na załatwienie tej sprawy. Nawet na pustawym placu Szem-
Wybory samorządowe już za miesiąc. Im bliżej głosowania, tym większa aktywność rządzących
beka odżyło życie artystyczne
i kulturalne w postaci prawie cotygodniowych koncertów. Oczywiście to cieszy, szkoda tylko,
że wśród prawie 23 milionów
złotych wydanych na ten plac zabrało kilkudziesięciu tysięcy na
uruchomienie toalety publicznej
i przeznaczona na nią przestrzeń
niszczeje już kolejny rok, wraz
z zamontowaną windą dla osób
niepełnosprawnych.
Gorączkowe prace trwają również
w Ratuszu Pragi Południe. Rządząca od 8 lat w naszej dzielnicy Platforma Obywatelska wydealegowała
swoich działaczy, którzy oczywiście
przypadkowo są jednocześnie apo-
litycznymi urzędnikami samorządowymi w ratuszu do startu w wyborach. Strach pomyśleć kto będzie
pracował przy ulicy Grochowskiej,
po 16 listopada, jak te wszystkie tęgie umysły opuszczą swoje miejsca
pracy i zasiądą w Radzie Dzielnicy. Przed tym dramatycznym scenariuszem uchronić nas może
tylko uważna lektura materiałów
wyborczych, które niebawem znajdziecie Państwo w skrzynkach,
na ulicach itp. Polecam również
sprawdzić chociażby w internecie kim są i co dotychczas zrobiły
te uśmiechnięte osoby, które tak
bardzo proszą Was o swój głos.
Ponieważ pojawiający się tu i ówdzie postulat, aby w związku z takim natłokiem pozytywnych zmian
wybory organizować co kilka miesięcy, raczej nie znajdzie większych
szans na realizację, ważne jest, aby
urzędnicy i samorządowcy pamiętali o swoich mieszkańcach nie tylko 30 dni przed wyborami, ale cały
czas w ciągu 4 lat kadencji.
Takie podejście z pewnością posłuży tym najbardziej zainteresowanym, którzy na co dzień muszą
się zmagać z różnymi problemami
i bolączkami dnia codziennego.
Również politycy nie będę musieli wydawać horrendalnych
sum na kampanie wyborcze, bo
mieszkańcy sami bez zbędnych
podpowiedzi będą potrafili oddać ważny głos na właściwe osoby.
Idźmy zagłosować, ale zróbmy to
z głową. Marek Borkowski Radny z Grochowa
www.marekborkowski.pl
MAREK
BORKOWSKI
Najaktywniejszy radny z GROCHOWA
kandydat do Rady Dzielnicy
Praga Południe
miejsce nr
3
kontakt:
https://www.facebook.com/MarekPiotrBorkowski
www.marekborkowski.pl
PAŹDZIERNIK 2014
Materiał sfinansowany przez KW Prawo i Sprawiedliwość
Lista Prawa i Sprawiedliwości
Wywiad
Z Markiem Zwierzyńskim, liderem Południowopraskiej Wspólnoty Samorządowej rozmawia Maria Kozłowska
5
Dzielnica zasługuje na uczciwe traktowanie
Od władz dzielnicy powinno
się oczekiwać poważnego zaangażowania. Nie interesują
nas rzucane na kilka tygodni
przed wyborami obietnice, ale
faktyczne programy i plany
działań.
Jest Pan liderem Południowopraskiej Wspólnoty Samorządowej. Kandydujecie z listy
Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Dlaczego mieszkańcy
Grochowa, Gocławia, czy Saskiej Kępy mieliby głosować na
Waszą listę, a nie na partie polityczne?
Właśnie dlatego, że nie jesteśmy
partią polityczną. Tak, jak w jednym bloku, czy kamienicy mieszkają ludzie o poglądach lewicowych,
centrowych, prawicowych oraz
osoby nie interesujące się wielką
polityką, tak i na liście WWS są
przedstawiciele wielu środowisk,
od prawa do lewa. Łączy nas to,
że chcemy zrobić coś dla miasta
i dzielnicy. Wprowadzanie politycznych sporów, znanej z sejmu
wojny, na osiedla i klatki schodowe byłoby rzeczą niemądrą. Kolor
śmieci nie ma znaczenia, a chodnik nie ma barw politycznych,
ważne, żeby był równo położony.
O rozwój dzielnicy zadbać powinni nie politycy, ale właśnie działacze społeczni.
Rządząca Platforma Obywatelska ogłasza budowę tramwaju
na Gocław. Cieszą Pana te zapowiedzi?
Cieszyłyby, gdybym wierzył
w ich realizację. Przed wyborami
rządzący są nam w stanie obiecać
wszystko. Problem w tym, że przez
ostatnie cztery lata w sprawie szynowego transportu na Gocław
nie zrobiono nic. Obietnice Platformy Obywatelskiej w Warszawie
brzmiały zawsze pięknie. Przypomnę tylko, że osiem lat temu
pani prezydent obiecywała Warszawiakom budowę Szpitala Południowego. Przez dwie kadencje
potrzebna placówka nie powstała,
a teraz słyszymy znów o rozpisywaniu przetargu na projekt. Zapewne przypadkiem przed wyborami
(śmiech). Z kolei obietnica sprzed
8 lat dla naszej dzielnicy - cytuję
program wyborczy pani prezydent
- to: „Przebudowa Ronda Wiatraczna tak, aby stało się ono placem
miejskim oraz budowa drogowego
połączenia przez tory PKP z Rembertowem i Targówkiem.” Wyborcy, mam nadzieję, rozliczą obecną
władzę z pustych obietnic.
Ale sam tramwaj przyzna Pan, jest
propozycją bardzo atrakcyjną...
Pomijając już, na ile realne są
przedwyborcze zapowiedzi, nie
ulega wątpliwości, że mieszkańcom
Gocławia niezbędny jest transport
szynowy łączący ich z resztą stolicy.
Jednak – po pierwsze – moim zdaniem lepszym pomysłem byłaby
budowa metra. Dzielnica na to zasługuje. „W ciągu nadchodzących
kadencji doprowadzimy metro
na Bemowo, a po drugiej stronie
Wisły na Gocław i Targówek.” – to
znowu cytat z „Programu wyborczego PO i Hanny Gronkiewicz-Waltz dla Pragi –Południe na lata
2006-2014”. Po drugie – jeśli nawet
ma to być tramwaj, inwestycja nie
może szkodzić innym mieszkańcom dzielnicy. A plany tramwaju
budzą pod tym względem kontrowersje.
Jakie to kontrowersje?
To, co dobre dla Gocławia, nie
może szkodzić mieszkańcom Saskiej Kępy. Ten problem dotyczy
Osiedla Międzynarodowa. Planowana linia tramwaju przebiegałaby
mieszkańcom bezpośrednio pod
oknami. Na tym osiedlu mieszkają głównie starsi ludzie. Nie wolno
odbierać im ciszy i widoku na tereny zielone, czyli pobliskie ogródki
działkowe. A budowa tramwaju
w takim miejscu, właśnie do tego
by doprowadziła.
Co w takim razie Pan proponuje?
+Albo poprowadzenie tramwaju nieco inną, mniej uciążliwą dla
mieszkańców i lepiej skomunikowaną trasą, albo – jeszcze lepiej
– budowę metra, na które mieszkańcy dzielnicy zasługują. Ponadto, jednym z elementów programu
WWS, jest modernizacja i rozbudowa istniejących linii kolejowych,
biegnących wewnątrz miasta, tak
aby stały się elementem systemu
transportu publicznego. Nasz program to odpowiedź na faktyczne
potrzeby mieszkańców i realne
plany działań.
Przed wyborami
rządzący są nam
w stanie obiecać
wszystko. Problem
w tym, że przez
ostatnie cztery lata
w sprawie szynowego transportu
na Gocław nie
zrobiono nic
Wspomniał Pan o potrzebie poważnego traktowania dzielnicy.
Czy sugeruje Pan przez to, że
jest z tym problem?
PAŹDZIERNIK 2014
Jest problem i to bardzo poważny. Praga Południe jest drugą co do
wielkości dzielnicą w Warszawie.
Pod względem liczby ludności dorównujemy średnim miastom wojewódzkim. Wydawać by się mogło,
że dzielnica powinna partycypować
w miejskim podziale dóbr. Tymczasem, jak wiemy, z podziału pieniędzy z budżetu miasta Praga Południe dostanie niewiele środków na
inwestycje, w przeliczeniu na mieszkańca najmniej ze wszystkich dzielnic. Mało tego – na liście zabytków,
których odrestaurowanie zamierza
miasto sfinansować, nasz zabytek
zmieścił się jeden. To pokazuje
najlepiej, że Grochów i Praga Południe, nie są przez władze stolicy
traktowane poważnie, a dawne
określenie „azjatycki brzeg” w stosunku do części miasta, położonej
po prawej stronie Wisły, jest nadal
aktualne na Placu Bankowym. To
też sprawia, że do szumnych przedwyborczych zapowiedzi podchodzimy z dużą dozą ostrożności.
Tych ostatnich jest sporo. Nie
jesteście jedynym lokalnym
komitetem,
zarejestrowanym
w mieście.
Ale to my działamy od lat,
i mamy realną szansę na sukces.
Organizowane przez WWS referendum w sprawie odwołania pani
prezydent zjednoczyło mieszkańców, Protestujemy przeciwko drogim biletom, uciążliwościom życia
w mieście. Czas odebrać partiom
politycznym kontrolę nad miastem i przekazać ją mieszkańcom,
ludziom, którzy rzeczywiście chcą
pracować dla miasta.
Ostatnie pytanie – organizowaliście ostatnio obchody 75. rocznicy obrony Grochowa (o sprawie piszemy szerzej na stronie
szóstej – red.). Jak wygląda sprawa z upamiętnieniem generała
Stanisława Sosabowskiego?
Generał Sosabowski jest bez wątpienia postacią godną upamiętnienia, człowiekiem, który doświadczył wielu niegodziwości i nigdy
nie został uhonorowany, zgodnie
ze swoimi zasługami. Jako nie tylko twórca polskich sił powietrznodesantowych, ale też jako dowódca
obrony Grochowa. Wniosek o nazwanie jego imieniem parku przy
ulicy Znicza cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców i środowisk patriotycznych. Trafił do
Rady Warszawy. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie zapewne
na początku przyszłej kadencji.
Dziękuję za rozmowę.
6
Gocław
Park przy ulicy Znicza może
niebawem zostać nazwany
imieniem generała Stanisława
Sosabowskiego
Tam byliśmy
Obchody w parku przy Znicza
Darmowa grochówka, kombatanci i rodziny z dziećmi, lekcja historii pod gołym niebem.
W parku przy ulicy Znicza odbyły się plenerowe obchody
rocznicy obrony Grochowa.
Organizatorzy chcą, by park
nosił imię generała Stanisława
Sosabowskiego.
Generał Stanisław Sosabowski we
wrześniu 1939 roku dowodził obroną Grochowa. Pięć lat później,
w zwycięskiej bitwie o Arnheim,
twórcą polskich wojsk powietrznodesantowych. Wiosną Południowopraska Wspólnota Samorządowa rozpoczęła zbieranie podpisów
pod wnioskiem o upamiętnienie
dowódcy – Uznalismy, że najlepszą
formą byłoby nazwanie imieniem
generała parku przy ulicy Znicza
– mówi Arkadiusz Czak, z Południowopraskiej Wspólnoty Samorządowej. L – Park ten nie ma
imienia, a generał do tej pory nie
był należycie uczczony. Owszem,
jest niewielka uliczka jego imienia,
jednak to zbyt mało, biorąc pod
uwagę zasługi generała – dodaje.
W niedzielę, 21 września w parku przy Znicza odbyły się obchody
upamiętniające obronę dzielnicy.
Organizatorzy – PWS – wywiesili
bannery z nazwą Park im. Sosabowskiego. Przybyłym serwowano
darmową grochówkę, przygotowaną przez żołnierzy. W uroczystościach oprócz organizatorów
wzięli też udział przedstawiciele
organizacji kombatanckich, organizacji patriotycznych. A także
rodziny z dziećmi. Ogromnym zainteresowaniem cieszył się kolportowany podczas imprezy wrześniowy numer gazety Telegraf24.
Generał Stanisław Sosabowski
walczył w I wojnie światowej w armii Austro-Węgier, służył w armii
polskiej w okresie międzywojennym. W czasie kampanii wrześniowej był jednym z dowódców
bohaterskiej obrony stolicy,15
września o świcie dowodzony
przez Sosabowskiego pułk dotarł
wraz z Grupą Operacyjną do Warszawy i z marszu obsadził odcinek
obronny wzdłuż Alei Waszyngtona na Grochowie na przedmościu
praskim. Elementy pułku początkowo brały udział w odpieraniu
ataków niemieckiej 10 Dywizji Piechoty Wehrmachtu. 16 września,
podczas generalnego szturmu
Pragi, elementy 21 pp doszczętnie rozbiły wielokrotnie silniejszy
23 Pułk Piechoty Wehrmachtu.
Po tym sukcesie Sosabowskiemu powierzono dowództwo nad
wszystkimi polskimi oddziałami
w rejonie „Pododcinka Grochów”.
W następnych dniach, dzięki
umiejętnemu dowodzeniu, udało
mu się utrzymać pozycje obronne przy stosunkowo niewielkich
stratach własnych. 27 września
otrzymał rozkaz przerwania ognia
i zaprzestania wszelkich działań.
Generał Sosabowski po zakończeniu kampanii wrześniowej walczył
we Francji i Wielkiej Brytanii, był
twórcą i dowódcą Brygady Spadochronowej – pierwszej w historii
Wojska Polskiego służby powietrzno-desantowej. Po wojnie został
na emigracji, zmarł w 1967 roku
w Wielkiej Brytanii. Jego prochy
spoczywają na warszawskich Powązkach. Rola w obronie stolicy
i działania na Grochowie są główną inspiracją dla pomysłodawców
nazwania parku imieniem Sosabowskiego.
(Telegraf24)
PAŹDZIERNIK 2014
75 rocznica obrony Grochowa, park przy ulicy Znicza
Gocław
7
75 rocznica obrony Grochowa, park przy ulicy Znicza
Od lewej – dowódca Związku Strzeleckiego generał Jan Gustaw Grudniewski, Arkadiusz
Czak, generał Janusz Obara
Darmowa grochówka cieszyła się wielką popularnością...
… jeszcze większą kolportowany w trakcie obchodów wrześniowy numer gazety Telegraf24
Zdjęcia: Paweł Małaczewski
Podczas uroczystości organizatorzy i przedstawiciele organizacji kombatanckich złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą obronę Grochowa
PAŹDZIERNIK 2014

Podobne dokumenty