Kupcy są wściekli
Transkrypt
Kupcy są wściekli
Dwa lata za późno II Linia metra otwierana jest z wielką pompą. Urzędnicy zapominają jednak dodać, że inwestycja oddawana jest dwa lata po terminie Czytaj na stronie 4 Dlaczego Warszawa nie jest stolicą mody? Choć zagęszczenie blogerek modowych na metr kwadratowy jest tu największe w Polsce, a może nawet jest jednym z większych w Europie iewiele z tego wynika Czytaj na stronie 8 październik 2014 nr 13 www.telegraf24.waw.pl wyd. warszawskie egzemplarz bezpłatny Kupcy są wściekli Zrobimy Majdan na pl. Szembeka! fot. PP/Telegraf24 Osoba prywatna działająca z zemsty zamierza „wykończyć” handlujących na bazarze Gocław Pętla– wynika z informacji, do jakich dotarł Telegraf24. Z kolei w nowej Galerii Szembeka zabraknie miejsca dla wielu kupców.Zapowiadają ostry protest i “Kijów w Warszawie” Czytaj na stronie 3 i w naszym dodatku „Kurier grochowski” OGŁOSZENIA dysponująca wieloletnim doświadczeniem i kadrą specjalistów oferuje Wspólnotom Mieszkaniowym usługi w zakresie zarządzania i gospodarowania nieruchomościami W tym numerze „Telegrafu” znajdziesz dodatek czytaj na stronach Informacje z kraju i ze świata, komentarze do bieżących wydarzeń znajdziesz w naszej bezpłatnej gazecie 6i7 październik 2014 Grochów bez lukru oraz na portalu www.telegraf24 – egzemplarz bezpłatny .pl i propagandy Dzielnica drugie j kategorii Niszczejące kamie nice – domy bez okien. Podwórka w deszczowe dni w pływają... kaczki . Spod lukru pijaru fatalnym stanie, po których da inne oblicze Grochowa. Piękn i ej dzielnicy, która propagandy sukcesu wygląjako rejon drugie przez władze trakto j, jeśli nie trzecie j kategorii wana jest Czytaj na stronie Modernizacja, czy likwidacja? Przedwyborcza samorządowa gorączka Czytaj na stronie 3 Przed wyborami władze chcą przypodob wyborcom – pisze ać się Marek Borkowski z Grochowa , radny PiS Czytaj na stronie 4 Dzielnica zasługuje na uczciwe traktowanie Od władz dzielnicy oczekujemy zaangażow nia, nie pustych aobietnic - mówi rzyński z PWS Marek ZwieCzytaj na stronie 5 fot. Alina Zienowicz/by-sa/3. 0 Kupcy z bazaru na pl. Szembeka Wystosowali dramatycz są oburzeni. ny list do lokalnych diów me- 2 fot. ODH/Telegraf24 ważne informacje z Twojego osiedla fot. Filip Błażejowski/Gazet a Polska Czytaj na stronie 2 Tam byliśmy Obchody w parku Sosabowskiego Darmowa grochówka, i rodziny z dziećmi, kombatanci lekcja historii pod gołym niebem. W parku przy ulicy Znicza odbyły się obchody 75. rocznicy plenerowe chowa. Ogromnym obrony Grozainteresowaniem cieszyła się nasza gazeta fot. PP/Telegraf24 Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem telefonu (22) 673 08 01 lub wizytę w naszej siedzibie przy ulicy Kobielskiej 1 „Liderzy Biznesu o Gospodarce” - Polska oczami przedsiębiorców. „Jak wygrać wybory samorządowe” - czyli opis tego, jak jesteśmy manipulowani. Książki naszych autorów już w sprzedaży Reklama Ta książka pokazuje prawdziwe oblicze polskiego biznesu! Przedsiębiorcy o systemie III RP „Liderzy biznesu o gospodarce” to nowa pozycja wydawnictwa Słowa i Myśli, wydana w serii Rozmowy o Polsce. Autor, redaktor naczelny Telegrafu24 Przemysław Harczuk rozmawia z najważniejszymi polskimi przedsiębiorcami. Wśród rozmówców między innymi: twórca makaronu Malma Michel Marbot, twórca systemu SKOK Grzegorz Bierecki, czy Lech Jeziorny, którego historia (w sfabularyzowanej wersji) posłużyła za scenariusz hitowego filmu „Układ Zamknięty”. Książka już w sprzedaży w dobrych księgarniach w całej Polsce. fot. Marcin Krawczyk/sxc Kolejna publikacja z cyklu „Rozmowy o Polsce” jest zbiorem wywiadów z polskimi przedsiębiorcami – przedstawicielami grupy, której wysiłki – tu ekonomiści są zgodni – pozwoliły Polsce przejść w miarę bezpiecznie przez szalejący kryzys. Czy Polska jest jednak krajem, w którym prowadzenie biznesu na większą skalę, czy w ogóle prowadzenie działalności gospodarczej, na dłuższą metę jest możliwe? Nasi rozmówcy udowadniają, że tak, choć bycie biznesmenem w Polsce nie jest bynajmniej najłatwiejsze - czytamy we wstępie. Przemysław Harczuk to redaktor naczelny i wydawca gazety i portalu Telegraf24. Pracował w tygodniku „Gazeta Polska”, był pierwszym redaktorem naczelnym portalu Niezależna.pl. W swojej działalności dzienni- przedsiębiorcami - przedstawicielami grupy, której wysiłki (tu ekonomiści są zgodni) pozwoliły Polsce przejść w miarę bezpiecznie przez szalejący kryzys. Czy Polska jest jednak krajem, w którym prowadzenie biznesu na większą skalę, czy w ogóle prowadzenie działalności gospodarczej, na dłuższą metę jest możliwe? Rozmówcy Przemysława Harczuka udowadniają, że tak, choć bycie biznesmenem w Polsce nie jest bynajmniej najłatwiejsze. Książkę można kupić m.in. w księgarniach internetowych multibook.pl i inbook.pl. Robienie biznesu w Polsce obarczone jest ogromnym ryzykiem karskiej wiele razy opisywał bezprawne działania sądów, służb specjalnych i urzędów skarbowych wymierzone w polskich przedsiębiorców. „Liderzy biznesu o gospodarce” to cykl wywiadów z ludźmi, którzy „na własnej skórze” doświadczyli blasków i cieni polskiego biznesu. Książka Przemysława Harczuka, redaktora naczelnego portalu telegraf24.pl,10 września ukazała się na rynku. Rozmówcy Przemysława Harczuka, byłego redaktora naczelnego portalu niezalezna.pl i dziennikarza śledczego „Gazety Polskiej”, prezentują szereg roz- wiązań, które mogłyby uzdrowić od lat kulejącą polską gospodarkę i pozytywnie wpłynąć na pozycję rodzimych firm. Z książki wyłania się obraz Polski, widziany oczami przedsiębiorców, ich dotychczasowych doświadczeń. „Liderzy biznesu o gospodarce” to zbiór wywiadów z polskimi Liderzy Biznesu o gospodarce Autor: Przemysław Harczuk Format: A5 Objętość: 168 str. Oprawa: miękka Jaka strategia może przynieść sukces, czyli... Jak wygrać wybory samorządowe? W sprzedaży jest już książka Grzegorza Wierzchołowskiego, pt. „Jak wygrać wybory samorządowe”. Publikacja jest cyklem wywiadów z ekspertami różnych dziedzin. Jak wygrać wybory samorządowe? Do tej pory nikt nie pokusił się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W przypadku wyborów samorządowych jest to o tyle trudne, iż każdy region ma inne potrzeby, problemy, “rządzi się swoimi prawami”. Elektoratu regionalnego nie można oceniać poprzez pryzmat kampanii parlamentarnych. magazyn portalu internetowego www.telegraf24.pl 2 Bohaterowie książki „Jak wygrać wybory samorządowe?” próbują wspólnie z autorem zaprezentować pewne obszary strategii wyborczych, które są niezbędne w drodze do sukcesu. Poruszane są aspekty kreowania wizerunku politycznego, metody wykorzystania mediów w działaniach wyborczych czy zagadnienia budowania marki politycznej. Przedstawiono również przykłady udanych manewrów przedwyborczych. Książka ma formę wywiadów z ekspertami różnych dziedzin. Rozmówcami autora, Grzegorza Wierzchołowskiego są m.in.: - dr Marek Kochan, który porusza problem politycznego wizerunku, - Piotr Legutko opowiada o metodach wyborczego wykorzystania mediów, - Piotr Lutek naświetla zagadnienie kreowania marki politycznej, - dr Rafał Chwedoruk kreśli obraz „żelaznych elektoratów” poszczególnych formacji, - dr Jarosław Flis podaje przykłady udanych manewrów przedwyborczych, - Tamara Bieńkowska (coach i spin doctor) dzieli się z czytel- nikami swoimi uwagami na temat zasad tzw. treningu medialnego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Słowa I Myśli. Do kupienia jest między innymi na stronie internetowej wydawnictwa I w dobrych księgarniach w całej Polsce. Grzegorz Wierzchołowski to dziennikarz śledczy tygodnika „Gazeta Polska”, redaktor naczelny portalu Niezależna.pl. Jest też zastępcą redaktora naczelnego Telegrafu24. (źródło: Słowa I Myśli) Wydawca: Artur Szczepanik - Ulubiona; redaktor naczelny: Przemysław Harczuk; z-ca redaktora naczelnego: Grzegorz Wierzchołowski; DTP i grafika: Paweł Pawluszek; Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów. Publikujemy też teksty autorów, z którymi się nie zgadzamy. Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca. Sponsor wydania: Port Lotniczy Radom PAŹDZIERNIK 2014 Warszawa Po naszej interwencji. Szokujące ustalenia Kto chce zagłady lokalnego handlu Nasz materiał o planowanej likwidacji bazaru na Gocławiu wywołał prawdziwą burzę. Groźba zamknięcia sklepów i dramatu kupców oburzyła czytelników, którzy zaczęli gromadzić się w obronie ulubionego miejsca zakupów. Jak zapewnił naszego reportera prezes zarządzającej bazarkiem spółdzielni Gocław Lotnisko, planów likwidacji nie ma. Janusz Sienkiewicz stwierdził, że kupcy mogą być spokojni. Jak dodał, jest zaskoczony pojawiającymi się plotkami na temat bazarku. Kupców uspo- Zdjęcia: PP/Telegraf24 Nie przedstawiciele władz, ale osoba prywatna działająca z zemsty zamierza „wykończyć” handlujących na bazarze Gocław Pętla. Rozpuściła plotki o planowanej likwidacji bazaru, na podstawie jej donosu u handlujących pojawiły się kontrole – wynika z informacji, do jakich dotarł Telegraf24. Z kolei w nowej Galerii Szembeka zabraknie miejsca dla wielu kupców. Jak twierdzą, są zdeterminowani. „Zrobimy Majdan na pl. Szembeka” – przekonują. W ostatnim czasie pojawiły się dramatyczne informacje o sytuacji kupców na Gocławiu i pl. Szembeka koić może też odpowiedź władz dzielnicy na interpelację radnego Dariusza Lasockiego. Wg niej w najbliższej przyszłości planów likwidacji targowiska nie ma. Skąd więc wzięły się plotki o likwidacji bazarku? Nasi reporterzy dotarli do szokujących informacji. Za próbą zniszczenia bazarku stoją nie władze, ale osoba prywatna. Wg naszych informatorów motywem działań ma być zemsta. A plotki o likwidacji bazarku mogą być próbą zastraszenia handlujących. Nie jedyną. Na bazarze pojawiły się ostatnio zewnętrzne kontrole, na podstawie donosów. W sprawie prowadzimy dziennikarskie śledztwo. Jego wyniki zaprezentujemy niebawem. Jednak na dzień dzisiejszy wydaje się, że bazarek, przynajmniej od strony władz, nie jest zagrożony. REKLAMA Uwaga! Dobry sklep z żywnością! Zawsze świeże i smaczne produkty! Sklep w Warszawie, w którym kupisz fantastyczne ser i masło ze Strzałkowa! Najlepsze śledzie w dzielnicy! Nabiał, pieczywo, artykuły spożywcze. Sklep spożywczy, czynny od poniedziałku do piątku w godzinach od 7–19, w soboty od 7–15. Bazar Gocław Pętla, Pawilon 38/39 ul. Bora-Komorowskiego 2. Przyjdź – na pewno nie pożałujesz! Znacznie gorzej jest na pl. Szembeka. W nowobudowanej galerii zabraknie miejsca dla wielu dotychczas handlujących. Kupców najzwyczajniej nie będzie stać na wynajem lokalu w drogiej galerii. – Handlujemy tu od lat. Naprawdę, jesteśmy zdeterminowani. Jak nas wyrzucą – zrobimy im tutaj polski Majdan. Na pl. Szembeka! – mówią. Ich rozgoryczenie powiększają ostatnie publikacje medialne. Wynika z nich, że handlujący nie mogą wręcz doczekać się na zakończenie inwestycji. – To trochę tak, jakby skazaniec chciał przyspieszać egzekucję. Dla nas powstanie galerii to koniec – mówi pan Marek, jeden z handlujących. Więcej o pl. Szembeka i dramatyczny list kupców w Kurierze Grochowskim (w środku numeru). (Telegraf24) Warszawa Radny Lasocki, szkiełkiem i okiem „Koszmar?” Zapewne wielu z czytelników uczestniczyło w budżecie partycypacyjnym. W skrócie polegał on na tym, że miasto Warszawa przekazało 1% swojego budżetu do rozdysponowania na działania mieszkańców. Należy dodać, że oczywiście 99% pozostało w gestii miasta. To stwierdzenie chociaż wprost wynika z matematyki jest doniosłe o czym zaraz. W zamierzeniach włodarzy miasta miała być aktywizacja mieszkańców i powierzenie im części władzy nad miejską kasą. Czy w istocie tak było? Nie do koń- ca jasne zasady budżetu partycypacyjnego, brak możliwości odwołania czy wreszcie nikła informacja przekazana do mieszkańców, to tylko niektóre elementy będące mankamentami tego projektu. Zgadzam się, że dobre i to, ale czy na tym należy poprzestać. Sam byłem inicjatorem i wspierałem dwa projekty na Gocławiu. Zyskały one aprobatę mieszkańców i będą realizowane na naszym osiedlu. Wiem jednak, że ten 1% nie załatwi wielu poważnych spraw, które nie mogą czekać w naszej dzielnicy. Nie mo- Dariusz Lasocki żemy więc zadowolić się ta ułudą udziału we władzy. W 2013 roku wydana została w Polsce książka niemieckiego architekta i filozofa Markusa Missena pod tytułem „Koszmar partycypacji”. Autor wskazuje, że oto padliśmy ofiarami ściemy jaką jest partycypacja. Nie jest ona w obecnym kształcie zdaniem Missena żadnym realnym udziałem mieszkańców w rządzeniem czy współrządzeniem miastem ale fasadą i groteską. Oto rządzący w swojej szczodrości „obdarowują nas” naszymi (co należy pamiętać) pieniędzmi i mówią – dajemy wam władzę, bądźcie zadowoleni. Zamiast dokonywać dużych zmian w miastach czy dzielnicach (parkingi, szeroko rozumiana infrastruktura, nowe miejsca zielone, placówki szkolne), biurokraci chcą nas zadowolić okruchami. Rządzący Warszawą odmieniają przez wszystkie przypadki i w każdej okazji słowa: udział, aktywność, partycypacja, działania. Postawię więc prowokacyjne pytanie – czy wszyscy chcą w tym uczestniczyć? Zdarza się bowiem często, że mieszkańcy (kierowani dobrymi intencjami) chcą przede wszystkim aktywności wybieranych przez siebie radnych czy członków rady osiedli. Czy jednak osoby te mają potencjał, czy potrafią odpowiedzieć na oczekiwania mieszkańców – wyborców? Dla mnie synonimem słowa radny jest działanie i aktywność. Z policyjnej statystyki (Nie)bezpiecznie na dzielnicy Jako mieszkanka Pragi Południe od urodzenia, zawsze czułam się bezpiecznie na „swojej” dzielnicy. Stoi to jednak w sprzeczności ze statystykami prowadzonymi przez Komendę Stołeczną Policji. Ze statystyk tych wynika jednoznacznie, że Praga Południe jest dzielnicą, w której przestępczość jest niezwykle wysoka, często najwyższa w całej Warszawie. W pierwszym półroczu, zarówno 2013 , jak i 2014 roku to na Pradze Południe spośród wszystkich dzielnic Warszawy stwierdzono najwięcej przestępstw kradzieży z włamaniem i kradzieży samochodu. Odpowiednio, w tym samym przedziale czasowym, nasza dzielnica zajęła drugie miejsce w największej liczbie przestępstw kradzieży zwykłej i uszczerbku na zdrowiu. Liczba bójek i pobić dała nam w pierwszym półroczu 2013 roku 2 miejsce, w pierwszym półroczu 2014 roku miejsce 3. Analogicznie 2 i 3 miejsce Praga Południe zajęła pod względem największej liczby przestępstw uszkodzenia rzeczy. Najbardziej zatrważające są jednak dane dotyczące przestępczości rozbójniczej w pierwszej połowie ubiegłego roku, gdzie Praga Południe znalazła się na pierwszym miejscu spośród wszystkich dzielnic Warszawy. Mając na uwadze powyższe statystyki, warto zastanowić się nad pomysłami, które pomogłyby rozwiązać problem z jakim boryka się nasza dzielnica. Oczywistym działaniem powinna być rozbudowa miejskiego systemu monitoringu wizyjnego. Obecnie, większość kamer umiejscowionych jest na nowopobudowanych osiedlach, jednak ich zasięg jest niezwykle ograniczony. Należałoby zatem postarać się określić miejsca, II linia metra, kulisy budowy Dwa lata za późno Z ogromną pompą, w towarzystwie dziennikarzy Prezydent Warszawy odbyła pierwszą podróż centralnym odcinkiem II linii metra. Zapomniała jednak dodać, podczas zorganizowanej po przejeździe konferencji, że przejazd ten odbył się niemal w 2 lata po pierwszym, planowanym terminie ukończenia prac. Warto przypomnieć, że pierwsze plany zakładały oddanie do użytku centralnego odcinka II linii metra jeszcze przed EURO 2012. Potem, jak to bywa w Warszawie za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz termin ten przesuwano. Faktem pozostaje, że podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej II linia 4 metra nie została uruchomiona a kibice z całej Europy podziwiali rozkopane centrum stolicy. Kolejny termin wyznaczono na 2013 rok. I ten także nie został dotrzymany. Na przeszkodzie stanęły nieoczekiwane trudności i jak wówczas wyjaśniano budowniczowie metra „natrafili na nieoznaczone instalacje, których bieg trzeba było zmieniać, niewybuchy i inne przedmioty wstrzymujące prace. Te i inne obiektywne przyczyny spowodowały przesunięcie daty zakończenia budowy tego odcinka o 337 dni wraz z odbiorami inwestorskimi”. (warszawa.naszemiasto.pl) W końcu nastał rok 2014. I właśnie w tym roku, zaraz przed wybo- Sławomir Potapowicz rami, ekipie rządzącej Warszawą udało się zakończyć centralny odcinek II linii metra. Zadziwiająca zbieżność terminów. I choć trzeba się cieszyć, że w końcu II linia przynajmniej w części zostanie oddana, to jednocześnie pozostaje niedosyt, że znów z dużym opóźnieniem. Gorzej, że praktycznie jedynie w sferze planów pozostaje kwestia budowy III linii metra na odcinku Gocław do stacji Stadion, który został połączony z II linią metra, aby pozyskać fundusze europejskie na ten fragment budowy. Pojawia się za to pomysł, aby uruchomić tramwaj, który miałby rozładować istniejące ciągi komunikacyjne. PAŹDZIERNIK 2014 Klaudia Sienkiewicz w których dochodzi do największej liczby zdarzeń, a w następnej kolejności umiejscowić tam kamery. Wysoka przestępczość na określonym obszarze może wiązać się również z niedostatecznym oświetleniem tych miejsc, na co również należy zwrócić uwagę i podjąć ewentualne działania w tym zakresie. Ciekawym pomysłem w walce z przestępczością, w szczególności taką, której ofiarami są kobiety jest cykl bezpłatnych szkoleń z samoobrony. Zajęcia takie prowadzone są z powodzeniem To zły pomysł. Raz dlatego, że to inwestycja długoletnia i jednocześnie kosztowna, dwa, odkłada na „wieczne nigdy” kwestie doprowadzenia metra na Gocław. Prezentowany przez Metro Warszawskie projekt „II Linia metra w Warszawie – Prace przygotowawcze, projekt i budowa odcinka centralnego wraz z zakupem taboru” (dostępny na stronie www. metro.waw.pl) zakłada powstanie na Pradze 5 stacji. Mińska, Rondo Wiatraczna, Ostrobramska, Fieldorfa, Gocław. I choć, co trzeba przyznać, jest to inwestycja bez porównania droższa niż tramwaj czy jakikolwiek inny transport (autobus, trolejbus), to jednocześnie podnosząca w sposób nieporównywalny jakość życia mieszkańców, a także wartość nieruchomości. Bez porównania z jakimkolwiek innym środkiem transportu, a tego uczy doświadczenie takich dzielnic jak Ursy- Mandat zobowiązuje. Nie każdy z mieszkańców ma czas i możliwości działać dla swojej lotnej społeczności (bloku, podwórka czy ulicy). Czasami w dialogu z władzą można się sparzyć. Wiedzą o tym mieszkańcy Grochowa gdzie na niejednej ulicy tli się problem z „odzyskiwaczami kamienic”. Wiedzą to także obrońcy zieleni na Gocławiu, ci od Jeziorka Gocławskiego czy ostatnich drzew wycinanych na osiedlu. Wie o tym także społeczność Saskiej Kępy korkowana i zagubiona czasami podczas głośnych imprez na „Narodowym”. Dlatego też są radni, którzy mogą i muszą działać na rzecz swoich osiedli i podwórek. Autor jest radnym Dzielnicy Praga Południe z GOCŁAWIA www.dariuszlasocki.pl [email protected] na terenie Ursynowa, dzięki władzom dzielnicy, pomimo tego, iż jest tam znacznie bezpieczniej, niż na terenie Pragi Południe. Warto, aby takie zajęcia zorganizowano również na naszej dzielnicy. Kwestia bezpieczeństwa Pragi Południe powinna stanowić priorytet dla jej władz, ale również nas - mieszkańców. Nie sposób pozostać obojętnym wobec statystyk prowadzonych przez Komendę Stołeczną Policji. Bezpieczna dzielnica - to szczęśliwi jej mieszkańcy. Jako kandydatka na radną dzielnicy Praga Południe, stawiam jej bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. Uważam, że należy w tym zakresie zrobić wszystko, aby w następnych statystykach nie zajmować jakże w tym przypadku niezaszczytnych, pierwszych miejsc. nów czy Bielany, metro to skok niemal cywilizacyjny w rozwoju dzielnicy - w zasadzie w każdym obszarze. Szukanie więc zastępczych środków komunikacji dla Pragi, jest li tylko i wyłącznie przyznaniem się do porażki i kapitulacją wobec należnej Pradze Południe inwestycji. Nie warto, biorąc pod uwagę korzyści, rezygnować z metra, które Pradze Południe i południowej części Warszawy po prostu się należy. Tej prawobrzeżnej. sponsor wydania Mazowsze Alternatywa dla Okęcia i Modlina Port Lotniczy Radom lotniskiem dla Warszawy Radomskie lotnisko położone jest w gęsto zaludnionym okręgu przemysłowym, w bezpośrednim sąsiedztwie najbogatszych przedmieść Warszawy – w przeciwieństwie do ulokowanego wśród bagien i lasów Modlina. Ostatnim zaś etapem będzie znalezienie wspólnika spółki. Podwyższenie kapitału zakładowego spółki jest niezbędne w najbliższych, kluczowych latach początkowej działalności lotniska. Najważniejsze z potrzeb spółki to m.in. realizacja niezbędnych inwestycji lotniskowych, umożliwiających zwiększenie przepustowości pasażerskiej Portu Lotniczego Radom, a tym samym zwiększenie wpływów finansowych Spółki i przekonanie do korzystania z usług Portu Lotniczego jego podstawowych klientów. Inwestycjami o których tu mowa są w pierwszej kolejności: budowa docelowej płyty postojowej, budowa wiodących do niej dróg kołowania, strażnicy Lotniskowej Straży Pożarnej, zakup, montaż i instalacja oświetlenia nawigacyjnego drogi startowej i dróg kołowania, wykonanie niezbędnej dokumentacji projektowej pod następne inwestycje infrastrukturalne np. terminalu towarowego, czy sieci uzbrojenia terenu dla przyszłych obiektów lotniskowych. Dzięki tym inwerstycjom, w najbliższych latach lotnisko będzie obsługiwało przede wszystkim ruch przewoźników niskokosztowych, cargo, czartery, a także operacje lotnictwa ogólnego. Celem strategicznym Portu Lotniczego Radom jest utworzenie lotniska użytku publicznego kodu 4D jako stabilnego regionalnego portu lotniczego. Radomskie lotnisko położone jest w gęsto zaludnionym okręgu przemysłowym, w bezpośrednim sąsiedztwie najbogatszych przedmieść Warszawy – w przeciwieństwie do ulokowanego wśród bagien i lasów Modlina. (inf. pras.) Zdjęcia: mat. pras. Radomskie lotnisko ma nie tylko wszelkie szanse na sukces, ale jest wręcz niezbędne dla zaspokojenia istniejącego i oczekiwanego popytu na podróże lotnicze w aglomeracji warszawskiej. Aby sprostać temu wyzwaniu i przygotować bazę dla lawinowo rosnącego ruchu pasażerskiego, radomscy radni wyrazili zgodę na podwyższenie kapitału zakładowego spółki Port Lotniczy Radom Pozwoli to na udoskonalenie dotychczasowej infrastruktury oraz budowę niezbędnych obiektów, które podniosą standardy lotniska. Już teraz lotnisko w Radomiu, dzięki najmniejszym w Polsce, a może i w Europie nakładom inwestycyjnym, ma atrakcyjny cennik na najważniejsze usługi, związane z obsługą pasażerów i statków powietrznych. Innym atutem jest jego lokalizacja w środku okręgu przemysłowego, z łatwym dojazdem z Warszawy czy Kielc. Dzięki niskim cenom taryfy, Port Lotniczy Radom będzie bardziej niż inne, pobliskie lotniska opłacalny dla przewoźników. Umożliwi to zakup tańszych biletów lotniczych, dzięki czemu port ten stanie się atrakcyjny dla mieszkańców pobliskich miast. Już teraz spółka prowadzi rozmowy z zainteresowanymi przewoźnikami, którzy dostrzegli atuty radomskiego lotniska cywilnego. będzie okresowa zmiana struktury właścicielskiej spółki. Spółka przystąpiła teraz do kolejnego etapu rozwoju, opisanego w biznesplanie, a polegającego na finansowaniu dłużnym. Pierwszym było finasnowanie działalności spółki przez budżet miasta. Port lotniczy Radom jest trzecim lotniskiem dla stolicy REKLAMA Sfinansowano ze środków KW Prawo i Sprawiedliwość Dariusz Radny Pragi Południe PAŹDZIERNIK 2014 Lasocki 5 Polska i świat fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska Jeśli dziś zostawimy Ukraińców, nie będziemy mieć moralnego prawa oczekiwać choćby współczucia. Z Przemysławem Miśkiewiczem, liderem stowarzyszenia Pokolenie rozmawia Przemysław Harczuk Popieranie Putina drogą donikąd Słaba Ukraina, ograniczona do jedynie roli kadłubowego państewka, może stać się rezerwuarem dla nacjonalizmu i antypolonizmu. Ukraina bezpieczna, związana z Zachodem może się z tego nacjonalizmu wyzwolić. Dziś Ukraińcy jednoczą się nie wokół niechęci do Polaków, ale wokół dążenia do własnej wolności i sprzeciwu wobec agresji Rosji Putina Z Polski wyruszył organizowany przez Państwa konwój humanitarny na Ukrainę. Zapowiadacie kolejne. Kiedy zdecydowaliście o zaangażowaniu się w sprawy za wschodnią granicą? Decyzję podjęliśmy gdy tylko zaczęły się protesty na Majdanie. To, co stało się w Kijowie jako żywo przypomina sytuację w Polsce w czasie karnawału Solidarności w latach 1980 – 1981. Stowarzyszenie było inicjatorem akcji „Jestem Polakiem – pomagam Ukrainie”. Jednak zaangażowanych w nią jest wiele środowisk, jak Fundacja Strzelecka, telewizja 6 Republika oraz media Strefy Wolnego Słowa – „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie” oraz portal Niezależna.pl. W ostatnim konwoju jechali z nami między innymi dziennikarze strefy – Wojciech Mucha i Dawid Wildstein. Jaką konkretnie pomoc konwój dostarczył Ukraińcom? Uściślijmy – pomoc nie trafiła tylko do Ukraińców, ale także Polaków mieszkających na dawnych wschodnich Kresach Rzeczypospolitej. Do polskich dzieci ze Lwowa trafiły także dwie palety ze specjalnie sprofilowaną zawartością – książki, słodycze, gry, sprzęt sportowy. Do starszych i chorych trafią leki. Obserwując sytuację na Ukrainie trzeba mieć także na uwadze sytuację mieszkających tam Polsków. Choć oczywiście dostarczyliśmy przede wszystkim też pomoc Ukraińcom. W ramach akcji zebranych zostało około 165 tysięcy złotych. Na Ukrainę dostarczone zostały m.in. specjalistyczne opatrun- ki Celox, koce termiczne, opaski uciskowe, komplety bielizny, kilkaset bluz termicznych, pałatki wojskowe, kilkaset dresów lekarstwa znieczulające i środki czystości. Z Polski pojechało na Ukrainę dwanaście samochodów terenowych. Część z nich zostawiliśmy na miejscu, gdzie będą bardziej przydatne. Niebawem organizujemy kolejne konwoje. Nasza pomoc jest największym strumieniem środków, jaki trafił do naszych wschodnich sąsiadów. Dlaczego uznaliście, że należy tak mocno zaangażować się na Ukrainie? Jak już wspomniałem – wydarzenia, które mają tam miejsce przypominają karnawał Solidarności w Polsce. Trwał on 16 miesięcy. Potem był stan wojenny, ale ostatecznie wybuch społeczny tamtego czasu przyniósł Polsce niedoskonałą, ale jednak wolność. Pamiętam ten czas, jak również to, że Polacy otrzymali wówczas istotną pomoc od społeczeństw zachodnich. Od wybuchu protePAŹDZIERNIK 2014 stu na Majdanie minął już prawie rok. W myśleniu Ukraińców nastąpiła realna zmiana. A my, jesteśmy coś winni. Przed laty otrzymaliśmy pomoc, teraz powinniśmy zanieść ją innym. Także dlatego, by po latach, gdyby nie daj Boże Polska znów znalazła się w sytuacji zagrożenia, móc oczekiwać wsparcia. Nie zachodnich rządów – na to specjalnie bym nie liczył, ale wsparcia od zachodnich społeczeństw. Jeśli dziś zostawimy Ukraińców, nie będziemy mieli moralnego prawa oczekiwać choćby współczucia. No dobrze. Ale w Polsce w sprawie Ukrainy nie ma jednomyślności. Są głosy mówiące o wspieraniu banderowców, polakożerców. Padają stwierdzenia, że lepiej niech Rosja i Ukraina biorą się za łby, my trzymajmy się z dala.... Rozumiem tych, którzy doświadczyli osobiście, lub rodzinnie okrucieństwa na Wołyniu. Zbrodnie te nie były nigdy rozli- czone. Jednak po pierwsze – to słaba Ukraina, ograniczona do jedynie roli kadłubowego państewka, może stać się rezerwuarem dla nacjonalizmu i antypolonizmu. Ukraina bezpieczna, związana z Zachodem może się z tego nacjonalizmu wyzwolić. A dziś mamy do czynienia ze zjednoczeniem się całego narodu Ukraińskiego. Nie wokół niechęci do Polaków, ale wokół dążenia do własnej wolności i sprzeciwu wobec agresji Rosji Putina. O ile, jak wspomniałem, rozumiem ból tych, którzy stracili kogoś na Wołyniu i obawiają się nacjonalizmu, o tyle nie mogę pojąć zachowań ludzi, którzy nie znając sytuacji, ferują ostre sądy, wszystkich Ukraińców określają mianem banderowców. Co znamienne – ludzie ci ani razu nie byli na Majdanie. Co więcej, gdy proponuje się im, by tam pojechali, by mogli na własne oczy zobaczyć co się tam dzieje, twardo oponują twierdząc, że ich noga nigdy tam nie postanie. Taka postawa świadczy o braku ludzkich uczuć i Boga w sercu. Na Ukrainie Polska i świat trwa prawdziwa wojna. Giną ludzie. Nie chodzi tu o geopolitykę, choć Ukraińcy pośrednio walczą o nas – powstrzymując rosyjską agresję. Przede wszystkim mamy tam jednak ludzi walczących z realną napaścią, broniących zaatakowanego kraju. I mamy tam towarzyszące każdej wojnie ludzkie dramaty i tragedie. Nie pojmowanie tego jest zwyczajnie nie ludzkie. Nasza gazeta ukazuje się w dwóch wydaniach – w Warszawie na Pradze Południe oraz w województwie świętokrzyskim. A więc na terenie dawnego zaboru rosyjskiego. Warszawa doświadczyła rzezi Pragi, miała tam miejsce bitwa o Olszynkę Grochowską, w świętokrzyskiem z kolei mieliśmy krwawe walki Powstania Styczniowego. Dziś mamy jednak do czynienia z ciekawym zjawiskiem. Wielu młodych ludzi, identyfikuje się z historią. Czci żołnierzy wyklętych. Z drugiej strony, część środowisk narodo- fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska Mówimy o wojnie. Jednak świadomość o niej nie do końca przebija się do społeczeństwa. Agresorów nazywa się separatystami, bojownikami, Rosja umywa ręce. Jakiś czas temu wysłaliśmy do walczących na Wschodniej Ukrainie żołnierzy Gwardii Narodowej transport zamówionych ocieplanych kaloszy, które sa niezbędne przy pierwszych poważnych deszczach. Gdy transport dotarł na miejsce okazało się, że połowa ludzi, do których wysłaliśmy pomoc już nie żyje. Najlepiej dowodzi to tego, że mamy do czynienia z realną wojną. „ Nie osądzono zbrodni, wielu bohaterów żyje w skrajnej nędzy. Niedawno przesyłałem znajomemu – byłemu działaczowi podziemia – parę groszy, bo człowiek nie miał na chleb. I choć zdaję sobie sprawę, że prawdziwa sprawiedliwość będzie dopiero u naszego Ojca Niebieskiego w Raju, to nie powinno być tak, że bohaterowie żyją w skrajnej nędzy, a ich oprawcy opływają w luksusy. Z tym się nigdy nie pogodzę. Ukraina, Kijów, 2013.12.11. Ostatnia barykada na Majdanie wych uważa, że Władimir Putin jest nadzieją dla naszej cywilizacji. Że uratuje nas przed rewolucją gender, neobolszewizmem... Spójrzmy na europejskich przywódców. Gdy Europą rządzi lewicowy Francois Hollande, Angela Merkel jako kanclerz Niemiec dba jedynie o interes swojego kraju (co samo w sobie złe nie jest, jednak dla wielu Europejczyków dominacja Niemiec jest zjawiskiem niepokojącym), a David Cameron owszem – w sprawach Rosji prezentuje dość zdecydowaną postawę, jednak w swoim kraju zalegalizował związki homoseksualne (będąc politykiem partii konserwatywnej!), nie dziwi, że część prawicy chce silnego przywódcy. Dla niektórych takim przywódcą jawi się Putin. Oczywiście nie jest on żadną nadzieją dla Europy i cywilizacji, ale dla tej cywilizacji wielkim zagrożeniem. W Polsce niektórzy popierając Putina odnoszą się do tradycji Narodowej Demokracji. Owszem, pamiętajmy jednak, dlaczego twórca endecji, Roman Dmowski popierał Rosję. Wolał tego zaborcę, gdyż uważał, że Moskwa nas nie zdominuje, i że groźniejsi są Niemcy. Patrząc na politykę Putina widać wyraźnie, że jej znakiem rozpoznawczym jest narzucanie dominacji innym. Stąd też popieranie dziś Rosji jest drogą donikąd. Niedawno pojawiły się głosy, mówiące o ewentualnym ataku nuklearnym na Warszawę. Czy faktycznie, ograniczona wojna nuklearna jest możliwa? Zaznaczam, że jestem laikiem, nie fachowcem w dziedzinie wojskowości. Jednak zagrożenie atakiem nuklearnym na Polskę wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne. Szybciej jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której Rosjanie nie mogąc zdławić oporu Ukraińców zrzucają bombę może nie na Kijów, ale jakieś mniejsze miasto ukraińskie. W ogóle na dzień dzisiejszy trwa wojna na Ukrainie, potem zagrożone będą kraje bałtyckie. Dopiero potem Putin może myśleć o zaatakowaniu Polski. Nie zgadzam się z opiniami przedstawiającymi prezydenta Rosji jako szaleńca. To człowiek myślący bardzo racjonalnie, zimno i logicznie. Ma „ fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska Gdy Europą rządzi lewicowy Francois Hollande, a David Cameron zalegalizował związki homoseksualne (będąc politykiem partii konserwatywnej!), nie dziwi, że część prawicy chce silnego przywódcy. Dla niektórych takim przywódcą jawi się Putin. Oczywiście nie jest on żadną nadzieją dla Europy i cywilizacji, ale dla tej cywilizacji wielkim zagrożeniem skonkretyzowany cel, którym jest odbudowa imperium. A Zachód prawie w ogóle mu w tym nie przeszkadza. Oprócz Ukrainy stowarzyszenie Pokolenie od lat angażuje się w promowanie polskiej historii, dużym zainteresowaniem cieszyła się akcja Dziękujemy za Wolność – przedstawiająca bohaterów antykomunistycznej opozycji, którzy w III RP zostali zepchnięci na margines. Jak ocenia Pan ostatnie 25 lat? Gdyby w roku 1980 ktoś powiedział mi, jak będzie wyglądać wolna Polska – przyjąłbym ją w ciemno. Jeśliby jednak powiedział to w roku 1989 – kazałbym mu się puknąć w czoło. Z jednej strony bez sensu jest mówienie o tym, że za komuny było lepiej. Nie było lepiej, a tymi, którzy najbardziej nie chcieliby powrotu PRL są chyba dawni sekretarze partii, którzy żyją na poziomie o wiele wyższym niż 30 lat temu. Z drugiej strony, nie doczekaliśmy się elementarnej sprawiedliwości. Nie osądzono zbrodni, wielu bohaterów żyje w skrajnej nędzy. Cieszę się, że mam mieszkanie, że moje dzieci mają w miarę zapewnioną przyszłość. Niedawno jednak przesyłałem znajomemu – byłemu działaczowi podziemia – parę groszy, bo człowiek nie miał na chleb. I choć zdaję sobie sprawę, że prawdziwa sprawiedliwość będzie dopiero u naszego Ojca Niebieskiego w Raju, to nie powinno być tak, że bohaterowie żyją w skrajnej nędzy, a ich oprawcy opływają w luksusy. Z tym się nigdy nie pogodzę. Dziękuję za rozmowę. 22.02.2014, Warszawa. Zbiórka pomocy dla Majdanu PAŹDZIERNIK 2014 7 Moda Felieton szyty na miarę Dlaczego Warszawa nie jest stolicą mody Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś, dlaczego Warszawa nie jest stolicą mody? Dlaczego miasto nie odgrywa obecnie w świecie mody większego znaczenia? Choć zagęszczenie blogerek modowych na metr kwadratowy jest tu największe w Polsce, a może nawet jest jednym z większych w Europie i to właśnie Polka została doceniona na prestiżowej liście magazynu Vogue, niewiele z tego wynika. Poza wyjątkami, które tylko potwierdzają regułę, Warszawa jest miastem traktującym coraz częściej modę jak zło konieczne. Czy zawsze tak było? Jak odnaleźć własny, niepowtarzalny styl wśród otaczającej nas zewsząd tandety? Po moim ostatnim tekście na temat męskich oficerek pojawił się spory odzew. Zachęciło mnie to do dalszych poszukiwań naszych rodzimych, modowych inspiracji, które bez wstydu moglibyśmy pokazać na największych światowych wybiegach. Tradycje krawieckie w mojej rodzinie zawsze były pielęgnowane. W dzieciństwie nie było lepszej zabawy niż szycie ubrań i strojów: dla misiów i lalek, dla siebie. To był inny świat. Zabawa w rycerzy z powiewającą na ramionach peleryną nabierała zupełnie innego znaczenia. Kolorowe skrawki materiałów, wykroje, naparstki i zabytkowa, pielęgnowana przez dziadków maszyna do szycia – to były najlepsze zabawki. Kryła się za nimi jakaś tajemnica, jakaś historia, którą jako młody chłopak zawsze chciałem poznać. Do dziś pamiętam opowieści o tym, jak szyło się u nas mundury i ubrania dla kadry oficerskiej. Dziadek szył wojskowym garnitury, płaszcze i mundury, a babcia ich żonom wyczarowywała z najróżniejszych materiałów sukienki, garsonki, bluzki i spódnice. Nawet w czasach PRL, gdy dostęp do materiałów był ściśle reglamentowany, a na kupon tkaniny potrzebny był... specjalny „kupon” z zezwoleniem, igły i nici nigdy nie kurzyły się na półce. W dawnej Polsce, jeszcze tej przedwojennej, zawód krawca, to było coś. Z podobną estymą traktowano szewców, kaletników i innych magików mody, którzy z kawałka materiału czy skrawka skóry potrafili wyczarować zapierające dech w piersiach kreacje lub dodatki. Wystarczy tylko sięgnąć do archiwalnych zdjęć, aby przekonać się jak elegancko ubierali się niegdyś Polacy. Ulice Warszawy pełne były urodziwych kobiet w ślicznych sukienkach, dystyngowanych dam w garsonkach i płaszczach oraz eleganckich mężczyzn w dobrze skrojonych garniturach i błyszczących, zawsze wypastowanych butach. Często z podziwem patrzymy na Paryż, czy Londyn dostrzegając tam istniejące od dziesięcioleci ekskluzywne zakłady szewskie i pracownie krawieckie. Były czasy, 8 kiedy tak właśnie wyglądała Warszawa. Co ciekawe, niektóre zakłady i pracownie istnieją do dziś. Nie zniszczył ich ani koszmar wojny, ani trudne czasy komunizmu. Istnieją miejsca w Warszawie, gdzie od XIX wieku nieprzerwanie szyte są na miarę garnitury, wytwarzane są buty i rękawiczki, a nawet parasole. Zachwycając się historiami wielkich domów mody i haute cuture nie dostrzegamy tych oaz kunsztu krawieckiego i szew- dobrze rokującym na przyszłość salonem towarzyskim, w którym poza fachową obsługą można było spotkać również interesujących ludzi i dowiedzieć się wszystkiego o najnowszych trendach panujących w modzie. Okazuje się, że firma przetrwała zarówno I Wojnę Światową, jak i wojnę polsko-bolszewicka 1920 roku. W tym czasie, syn Jana Kielmana – Wacław zrezygnował z rozpoczętych studiów na Politechnice Lwowskiej nienia kontaktów z klientami założono dwie linie telefoniczne. Gotowe obuwie zazwyczaj odnoszono klientom do domu z grosikiem „na szczęście” w pudełku. (…) Dokładniejsze dane liczbowe dotyczących ilości pracowników w różnych okresach nie są znane, gdyż firmowa dokumentacja nie przetrwała wojny. Można jednak mniemać, że zatrudnienie wynosiło blisko 100 osób i w pierwszej połowie dwudziestego wieku pozostawało na mniej więcej stałym poziomie. Oczywiście najważniejszymi pracownikami byli wykwalifikowani szewcy w liczbie ok. trzydziestu. Każdy z nich mógł uszyć tygodniowo 2 - 3 pary butów, co daje pojęcie o ówczesnych możliwościach skiego, które mamy pod nosem. Żeby nie być gołosłownym wspomnę choćby o rodzie Kielmanów. Przechadzając się ulicą Chmielną w Warszawie nie sposób nie zauważyć ekskluzywnego sklepu z robionym na zamówienie obuwiem męskim. Marka Jan Kielman to od dziesięcioleci symbol elegancji, stylu i solidności. Sama historia rodu i kulisy funkcjonowania sklepu mogłyby posłużyć za gotowy scenariusz filmowy. Jak możemy dowiedzieć się z biogramu zamieszczonego na oficjalnej stronie firmy, Jan Kielman – założyciel marki urodził się w 1863 roku w Szczepankowie, a w roku 1880 opuścił rodzinny dom i w Warszawie rozpoczął naukę rzemiosła w jednym z licznych warsztatów obuwniczych. Już w 1883 roku Jan Kielman otworzył warsztat przy ulicy Chmielnej. W krótkim czasie, niewielki warsztat ewoluował i stał się zasilając szeregi obrońców Lwowa, a następnie wyjechał do Belgii i ukończył Akademię Handlową w Antwerpii. Wówczas udał się na praktyki u Bally’ego w Szwajcarii, a po zdobyciu tytułu mistrzowskiego w roku 1927 przystąpił do spółki ze swoim ojcem. Okres dwudziestolecia międzywojennego przyczynił się do umocnienia pozycji marki Jana Kielmana na rynku. Wśród najbardziej znanych klientów firmy należeli m.in: kpt. De Gaulle, gen. Sikorski z rodziną, Mieczysława Ćwiklińska, Jan Kiepura, Adolf Dymsza, Stefan Wiechecki - Wiech, Marian Brandys i wielu innych. Obecni właściciele firmy wspominają, że już w latach trzydziestych sklep z obuwiem sygnowany marką Kielmana znacznie się rozrósł i jeszcze zyskał na prestiżu. „Dziewięć witryn przy Chmielnej 1/3, sofy i kanapy do przesiadywania, przy drzwiach Szwajcar w uniformie. Dla uspraw- firmy.” - czytamy w oficjalnym biogramie firmy. Okres II Wojny Światowej był dla firmy niezwykle trudny. Choć okupant zezwolił na prowadzenie działalności, a Niemcy stanowili sporą część klienteli, rodzina Kielmanów została wysiedlona z apartamentu, w którym mieszkała. W czasie Powstania Warszawskiego pracownia uległa całkowitemu zniszczeniu, a rodzina rozproszeniu. Już po wojnie firmę odbudował Wacław Kielman. Warsztat zajmował niesamodzielny lokal przy Chmielnej 6. i, w zależności od obowiązującej doktryny, mógł zatrudnić dwóch lub czterech pracowników. „Pojawiły się nieznane dotąd kłopoty z aprowizacją. Czasami przyjęcie zamówienia uwarunkowane było przyniesieniem skóry na buty przez klienta. Stałe zagrożenie rewizją a nawet aresztowaniem, ryzyko tzw. domiarów podatkowych po których firma nie miała prawa PAŹDZIERNIK 2014 się podnieść powodowały, że wnuk założyciela a syn Wacława Jan II nie wiązał przyszłości z rzemiosłem i został prawnikiem” - czytamy we wspomnieniach rodu Kielmanów. Firma swój ponowny rozkwit przeżyła w latach siedemdziesiątych. Wówczas dołączyła do niej żona Jana II – Leokadia, która zasłynęła wieloma nowoczesnymi koncepcjami prowadzenia firmy. Z czasem klientów znów zaczęło przybywać, a zmiany ustrojowe w 1989 roku dały nadzieję na odbudowę marki. W roku 1993 do spółki przystąpił przedstawiciel czwartego pokolenia Kielmanów - Maciej. Firma wkroczyła w zupełnie nowe obszary działalności. Wykorzystując możliwości, które daje internet firma Jan Kielman pozyskała nowych klientów zainteresowanych ręcznie szytymi butami. Firma ze swoją ofertą dotarła nawet do Japonii i Singapuru, spotykając się tam z dużym zainteresowaniem klientów Co wyróżnia firmę Jan Kielman spośród innych producentów obuwia? Dzięki instrukcji na firmowej stronie internetowej każdy może wziąć miarę i po przesłaniu jej do pracowni zamówić uszycie butów w dowolnym fasonie, kształcie i kolorze. Do dyspozycji klientów firma pozostawia znaczną ilość rodzajów skór, z których wiele sprowadzonych jest z odległych krajów, np. strusie z RPA, aligatory ze Stanów, kangury z Australii. Niejako ukoronowaniem działań rodu Kielmanów jest informacja o firmie zamieszczona w angielskim almanachu pt. „Europe’s Elite 1000”, w którym zamieszczono opisy i krótką historię tysiąca najbardziej ekskluzywnych miejsc w Europie. Okazuje się zatem, że jeszcze nie tak dawno temu Warszawa żyła modą i żyła z mody. Czym więc warszawskie ulice różnią się teraz od ulic Londynu czy Paryża? Co takiego się stało, że dostrzeżenie tu kogoś dobrze ubranego graniczy niemalże z cudem? Nie twierdzę, że mieszkańcy Warszawy nie noszą dobrych ubrań. Chodzi o to, że w pogoni za najnowszymi trendami i markami całkowicie pomieszały się kanony elegancji. Dziś bardzo często, zamiast wyglądać elegancko, wolimy wyglądać dziwnie, bo tego wymagają projektanci i styliści. Ja natomiast zachęcam do przejścia na dietę od modowego fast foodu i powrót do korzeni. Żadna sieciówka nie zastąpi bowiem szytego na miarę garnituru i robionych na zamówienie butów. Już dla samej różnicy w obsłudze klienta, przynajmniej raz w życiu warto zdecydować się na ten luksus. Xawery Krawietz Tam byliśmy Informacje z kraju i ze świata, komentarze do bieżących wydarzeń znajdziesz w naszej bezpłatnej gazecie Obchody w parku Sosabowskiego Darmowa grochówka, kombatanci i rodziny z dziećmi, lekcja historii pod gołym niebem. W parku przy ulicy Znicza odbyły się plenerowe obchody 75. rocznicy obrony Grochowa. Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się nasza gazeta oraz na portalu www.telegraf24.pl czytaj na stronach 6 i 7 październik 2014 – egzemplarz bezpłatny Grochów bez lukru i propagandy Dzielnica drugiej kategorii Niszczejące kamienice – domy bez okien. Podwórka w fatalnym stanie, po których w deszczowe dni pływają... kaczki. Spod lukru pijaru i propagandy sukcesu wygląda inne oblicze Grochowa. Pięknej dzielnicy, która przez władze traktowana jest jako rejon drugiej, jeśli nie trzeciej kategorii Czytaj na stronie 2 fot. ODH/Telegraf24 Przed wyborami władze chcą przypodobać się wyborcom – pisze Marek Borkowski, radny PiS z Grochowa Czytaj na stronie 4 Dzielnica zasługuje na uczciwe traktowanie Od władz dzielnicy oczekujemy zaangażowania, nie pustych obietnic - mówi Marek Zwierzyński z PWS Czytaj na stronie 5 fot. Alina Zienowicz/by-sa/3.0 Kupcy z bazaru na pl. Szembeka są oburzeni. Wystosowali dramatyczny list do lokalnych mediów Czytaj na stronie 3 fot. Filip Błażejowski/Gazeta Polska Przedwyborcza samorządowa gorączka fot. PP/Telegraf24 Modernizacja, czy likwidacja? 2 Aktualności Kurier Grochowski Nowa gazeta na Twoim osiedlu Po Kurierze Gocławskim czas na nasz nowy dodatek, tym razem na Grochowie. Opisujemy w nim sprawy ważne dla mieszkańców, takie jak zdewastowane podwór- ka, czy dramatyczną sytuację kupców na dzielnicy. Nie zabraknie też materiałów samorządowców. Jak pisaliśmy w pierwszym wydaniu Kuriera na Gocławiu, w związku z poszerzeniem zakresu tematów gazety Telegraf24 zdecydowaliśmy się na stworzenie dodatków dzielnicowych do naszego pisma. Telegraf24 ma szansę stać się dużym medium regionalnym w Warszawie i w regionie świętokrzyskim. Kurier, to wyjście na przeciw mieszkańcom naszego osiedla. Na razie pismo będzie dodatkiem do Telegrafu 24. Jeśli się Wam spodoba – wydamy je regularnie. Z wydaniami na na Grochów, Kamionek, Saską Kępę i Gocław. Gazeta jest już do ściągnięcia w PDF na stronie www.telegraf24.waw.pl Redakcja Rozmowa z Romualdą Wąsik, radną Prawa i Sprawiedliwości, występującą w obronie kupców i bazaru na placu Szembeka Targowiska to nie przeżytek modernizacji władze spółki Centrum Handlowe Szembeka chcą przekształcić targowisko w galerie handlową. Co możemy zrobić, by do tego nie dopuścić? Przede wszystkim musimy o tym głośno mówić i wspierać kupców, musimy zacząć też zdawać sobie sprawę, że modernizacja bazaru nie polega na tworzeniu typowych powierzchni sklepowych, bo nikogo z kupców i handlujących tam ludzi nie będzie stać na płacenie wielkich czynszów. Władze Dzielnicy i Warszawy powinny zdać sobie sprawę, że targowiska to nie przeżytek a Unia Europejska chętnie inwestuje w tę formę handlu. Po drugie, miasto jest w trakcie przygotowywania planów zagospodarowania przestrzennego dla terenu bazaru, projekt ten będzie niebawem wyłożony. Dopilnuję i postaram się by był on taki, by utrzymał dotychczasowy charakter targowiska. Grochów bez lukru i propagandy To nie jezioro. To... podwórko! fot: PP/Telegraf24 Kupcy z bazarów nie mogą liczyć na przychylność władz Niszczejące kamienice – domy bez okien. Podwórka w fatalnym stanie. Spod lukru pijaru i propagandy sukcesu wygląda inne oblicze Grochowa. Pięknej dzielnicy, która przez władze traktowana jest jako rejon drugiej, jeśli nie trzeciej kategorii. Podwórko przed jedną z kamienic na Grochowie. Wertepy i dziury. – Nie rozumiem jak można dopuścić do takiego zaniedbania – denerwuje się pan Władysław Raczkowski (60 l.), który na Grochowie odwiedził córkę. – Wjeżdżając tu boję się o zawieszenie. Naprawdę, coś z tym trzeba zrobić – nie kryje irytacji. – Mieszka się tu nam dobrze. Kamienica ma klimat, ludzie są fajni. Wszystko psuje jednak to paskudne podwórko – mówi Ola (34l). – Jak jest pogoda, bać się możemy tylko o samochody. Jak leje, pływają tu... kaczki – mówi. Wystarczy odrobina deszczu, by podwórko przypominało staw To nie żart. Przy większym, a napodwórka, czy opisywane kilka mieDenerwuje się pani Ola. – Mamy wet średnim deszczu kałuże na sięcy temu przez gazetę Telegraf24 płacić duże pieniądze za dzierżapodwórku zmieniają się w jezioro. domy bez okien – puste, nieraz zawę, i jeszcze sami zagospodarować Kaczki z pobliskiego Skaryszaka są bytkowe kamienice, z zabitymi depodwórko? Z czego mamy to powtedy częstym gościem. I chyba skami otworami okiennymi. Czekają kryć? Może z własnych czynszów – tylko im, sytuacja nie przeszkadza. na wyrok, czyli decyzję o rozbiórce. kobieta nie kryje irytacji. Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć Na Grochowie jest takich budynków Szybkiego rozwiązania problemu się sprawie. Okazuje się, że miesznajwięcej w Warszawie. Jak pisał kilnie widać. Niestety – podobnych kańcy kamienicy i Wspólnota ka miesięcy temu Telegraf24, Praga miejsc na Grochowie są dziesiątki, Mieszkaniowa w sprawie nie mogą Południe została pominięta przy pojeśli nie setki. W tym samym czasie zrobić nic. Teren należy bowiem dziale środków z miejskiej kasy. Druw mediach prowadzona jest nardo gminy. Która nie robi z nim ga co do wielkości dzielnica w stoliracja mówiąca o rozwoju Pragi, nic. – Nie ma środków na inwestocy, w podziale środków znajduje się o inwestycjach, takich jak remont wanie w to miejsce. Są ważniejsze na szarym końcu listy. Do sprawy pl. Szembeka, czy budowa Stadioinwestycje. Poza tym, mieszkańcy będziemy wracać. nu Narodowego. Prawdziwy obraz mogą teren wydzierżawić – usły(Telegraf24) Grochowa to jednak zaniedbane szeliśmy w ratuszu. – To absurd! – Kurier Grochowski stanowi dodatek do gazety „Telegraf24”. Redaguje zespół redakcyjny. Więcej na www.telegraf24.waw.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów. Publikujemy też teksty autorów, z którymi się nie zgadzamy. Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca PAŹDZIERNIK 2014 zdjęcia: ODH/Telegraf24 Jaka jest sytuacja kupców i bazaru? Czy będą zachowane stanowiska kupieckie? To jest dobre pytanie i zarazem najtrudniejsze bo nikt z kupców nie potrafi na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Centrum Handlowe Szembeka powiększa się i rośnie w oczach co można zauważyć idąc chociażby wzdłuż ulicy Zamienieckiej, bo przed oczami wyrasta nam budynek przypominający wielki biurowiec. Wiem, że część kupców już nie handluje, bo nie było dla nich miejsc zastępczych i musieli opuścić bazar więc przenieśli się w inne rejony Warszawy. Innym podwyższono znacząco czynsze, tak, że muszą dochodzić swoich spraw w sądach. Jednak, co najważniejsze, kupcy, z którymi miałam okazję rozmawiać mówią, że wśród tych postępujących, rozłożystych wizji i planów rozbudowy trudno im znaleźć miejsca, w których mogliby kontynuować swoją dotychczasową działalność. Wygląda na to, że pod pozorem Warszawa Dramat kupców na pl. Szembeka 3 Modernizacja, czy likwidacja? Kupcy z bazaru na pl. Szembeka są oburzeni. Groźbą utraty miejsc pracy, jak i medialnym przedstawianiem sytuacji wokół prowadzonej na targowisku inwestycji. Wystosowali dramatyczny list do lokalnych mediów. Kupców zbulwersował materiał w lipcowym wydaniu gazety Mieszkaniec, zatytułowany „Kupcy już liczą... tygodnie“. Zdaniem handlujących artykuł sugeruje, że wszyscy są zadowoleni planowanym otwarciem nowej galerii. Tymczasem inwestycja dla wielu z nich może oznaczać utratę możliwości zarobku. Kupcy napisali list, będący odpowiedzią na artykuł. Otrzymała go również nasza redakcja. List publikujemy w całości: Bazar? A może już tylko CH galeria Szembek? Chcielibyśmy się z Państwem podzielić kilkoma refleksjami, gdyż nie mogliśmy, jako kupcy, przejść obojętnie wobec artykułu, który ukazał się w 13 numerze Mieszkańca w lipcu 2014 r. pod jakże jednoznacznym tytułem „Kupcy już liczą…..tygodnie”. Jako zainteresowani poczuliśmy się w obowiązku przekazać Państwu oraz czytelnikom nasze zdanie i odczucia wywołane artykułem, które jednak dalekie są od wspomnianego liczenia tygodni do zakończenia inwestycji. Niestety, sytuacja zmusza nas raczej do zastanowienia się, czy nie jest to czasem nasze odliczanie do bezrobocia i końca ery bazaru, bowiem rzeczywistość daleka jest od realizacji pięknej wizji targowiska. Na samym początku artykułu w Mieszkańcu przytoczone są słowa prezesa Zarządu Spółki CH Szembeka Mirosława Sztybera, w których słyszymy „…chcemy, rozbudowując teren bazaru zmienić ten kawałek naszej dzielnicy. Sprawić by zyskał nową, architektoniczną jakość.” No właśnie, w tym jednym zdaniu zderzyły się dwie wizje, Targowisko na pl. Szembeka zmieni się w galerię handlową. Kupcy obawiają się, że dla wielu zabraknie w niej miejsca które niestety z postępem prac modernizacyjnych okazały się być najwyraźniej nie do pogodzenia. Z dnia na dzień, stawało i staje się dla nas jasne, że to nie słowo bazar czy targowisko, są głównym celem ale określenie „architektoniczna jakość”, czyli miejsce skrojone na miarę centrum handlowego, ze sklepami, butikami, biurami i tymi wszystkimi jakże różnymi miejscami, które już i tak mamy licznie wybudowane po prawej stronie Warszawy. Lato mija, zaczyna się jesień a my nie wiemy nic, poza tym, że budowa trwa, oraz, że niektórzy z nas stracili już swoje wieloletnie miejsca pracy. Kiedy czytamy słowa pana prezesa, w których mówi „ chcemy wspierać polskie rękodzieło [..]organizować będziemy festyny i jarmarki konkretnych regionów Polski” to mamy wrażenie i niemalże pewność obserwując cały ten proces rozbudowy „od wewnątrz”, że to jednak nie dla nas cała ta modernizacja, nie dla nas miejsce i czas, to jest miejsce, wysokoczynszowych biur i sklepów, które otwarte będzie „okazjonalnie” dla sobotnio-niedzielnych wystawców, którzy przyjadą i wyjadą. Nie dla nas. Wczytując się w dalszą część artykułu nie wiemy już, czy jest bardziej mrocznie czy strasznie, ale słowa prokurenta CH Szembeka p. Karwowskiego przyjmujemy z wielkim zdumieniem, a szczególnie ten fragment, w którym mówi, że Zarząd proponuje miejsca zastępcze lub jak to ujmuje „jeśli taką opcję będą woleli nasi kupcy-czasowe zawieszenie działalności”. Przepraszamy, ale zadamy podobne pytanie Zarządowi. Czy zechcieliby Państwo przestać zarabiać? Nie mieć za co płacić rachunków i nie mieć za co żyć?. Chyba czas postawić sprawę jasno. Dla wielu z nas nie ma już miejsc pracy, nie ma żadnych miejsc zastępczych i nigdy nie będzie, część z nas dostało alternatywę miejsca do handlowania, ….”gdzieś w okolicy” ul. Grochowskiej. Są już wśród nas tacy, którzy pomimo tego, że tworzyli tę spółkę od początku zostali już odprawieni z kwitkiem. Nie ma dla nich miejsca, ani w postaci zastępczego stoiska ani po modernizacji. Gdy czytamy słowa, że my kupcy liczymy dni do otwarcia „unowocześnionego bazaru Szembeka” to załamujemy ręce, bo tak naprawdę to boimy się, że nie PAŹDZIERNIK 2014 będziemy mieli gdzie pracować. Słyszeliśmy już określenia, że jesteśmy „folklorem”, którego należy się pozbyć i dla którego nie ma już miejsca na bazarze Szembeka i nie wiemy co robić, bo widzimy, że nikt z Zarządu się z nami nie liczy. Nie przypuszczaliśmy, że tzw. modernizacja, która u swego początku była także naszym pomysłem i zamierzeniem, wybrzmi tak gorzko, przybierając z dnia na dzień kształt najzwyklejszej likwidacji. Likwidacji naszych miejsc pracy, na koszt biur i butików a być może, jak dochodzą nas słuchy, także sklepów wielkopowierzchniowych, które są jak stonka, lub może właściwiej byłoby powiedzieć jak biedronka. U nas każdy klient wie jakie mięso, jabłka czy wędliny kupuje, nie sprzedajemy towarów wątpliwej jakości i świeżości. Klienci znają nas i nasze produkty dlatego przyjeżdżają ze wszystkich, nawet najodleglejszych części Warszawy, odwiedzają nas ludzie kultury, polityki, dziennikarze, ludzie znani i nieznani i wszyscy oni są dla nas równie ważni. Chcieliśmy by modernizacja była z korzyścią dla naszych klientów i miała charakter uporządkowania terenu, by skupiła się głównie na zwiększeniu miejsc do parkowania, oraz zadaszenia otwartej części bazaru. Jest nam tym bardziej przykro, że czynsze już idą w górę i nie są to drobne zmiany wynikające, jak to określono w artykule z regulacji a konkretne zmiany stawek, które są o 70% a i w niektórych przypadkach o 100% wyższe od dotychczasowych. Część z nas zdecydowała się już wystąpić na drogę sądową by udowodnić niezasadność zarządzonych podwyżek. Niestety, Zarząd który wybraliśmy i który miał nas reprezentować, ma już inne cele i wizje a my nie jesteśmy już ich częścią, nie jesteśmy częścią przestrzeni „bazaru Szembeka”. Obietnice bez pokrycia oraz brak konkretnych planów i wskazań gdzie i czy będziemy w ogóle mogli kontynuować naszą pracę, zmuszają nas do kreślenia tych gorzkich słów. Ciągle zadajemy sobie pytanie, gdzie są władze Warszawy i dzielnicy Praga Południe?, dlaczego nas nie wspierają? Czy nie widzą, że plany i widoczna ich realizacja nie ma nic wspólnego z zachowaniem targowego charakteru tego miejsca?. Chyba nie tak miało to wyglądać? Mamy wciąż nadzieję, że mieszkańcy Warszawy, nasi klienci, dla których jesteśmy i którzy tak licznie przyjeżdżają do nas po świeże mięso, nabiał, warzywa, owoce, kwiaty i wszystko inne, będą z nami i pomogą nam zostać. Wciąż mamy nadzieję, że uda nam się przetrwać. Bądźmy wzorem dla innych, wspierajmy indywidualny charakter tego miejsca i bierzmy przykład z Francji czy Wielkiej Brytanii gdzie bazary są wciąż bardzo popularne a drobny handel jest wspierany by mógł konkurować z wielkimi centrami handlowymi. Jeżeli miarą nowoczesności są świeże i zdrowe produkty to jakże nie nazwać bazaru najnowocześniejszą formą handlu. I niech tak zostanie. (tytuł, lead i wstęp pochodzą od redakcji) 4 Opinie Komentarz radnego Borkowskiego Przedwyborcza samorządowa gorączka Nieubłaganie zbliża się 16 listopada i co za tym idzie weryfikacja przez wyborców zarówno dotychczasowych dokonań obecnych samorządowców jak i osób aspirujących do zasiadania w radach różnych szczebli. Zanim jednak do tego dojdzie zobaczymy starania ciągle obecnych władz o przypodobanie się wyborcom. fot. Filip Błażejowski/Gazeta Polska Przede wszystkim warto odnotować znaczne ożywienie w porządkowaniu naszej dzielnicy, czego nie mogliśmy niestety zobaczyć przez ostatnie cztery lata. Co noc ciszę zakłócają jeżdżące polewaczki i samochody sprzątające ulicę. W końcu odmalowano też starte już przez czas i kaprysy pogody pasy na przejściach dla pieszych na Wiatracznej, Kobielskiej, czy Garwolińskiej. W Parku im. Pułkownika Jana Szypowskiego „Leśnika” po wielu latach rozpoczęto usuwanie umieszczonych tam przez Niemców zniszczonych macew z cmentarza żydowskiego. Tak, dobrze Państwo czytają, Niemców z okresu II wojny światowej, czyli 70 lat potrzeba było na załatwienie tej sprawy. Nawet na pustawym placu Szem- Wybory samorządowe już za miesiąc. Im bliżej głosowania, tym większa aktywność rządzących beka odżyło życie artystyczne i kulturalne w postaci prawie cotygodniowych koncertów. Oczywiście to cieszy, szkoda tylko, że wśród prawie 23 milionów złotych wydanych na ten plac zabrało kilkudziesięciu tysięcy na uruchomienie toalety publicznej i przeznaczona na nią przestrzeń niszczeje już kolejny rok, wraz z zamontowaną windą dla osób niepełnosprawnych. Gorączkowe prace trwają również w Ratuszu Pragi Południe. Rządząca od 8 lat w naszej dzielnicy Platforma Obywatelska wydealegowała swoich działaczy, którzy oczywiście przypadkowo są jednocześnie apo- litycznymi urzędnikami samorządowymi w ratuszu do startu w wyborach. Strach pomyśleć kto będzie pracował przy ulicy Grochowskiej, po 16 listopada, jak te wszystkie tęgie umysły opuszczą swoje miejsca pracy i zasiądą w Radzie Dzielnicy. Przed tym dramatycznym scenariuszem uchronić nas może tylko uważna lektura materiałów wyborczych, które niebawem znajdziecie Państwo w skrzynkach, na ulicach itp. Polecam również sprawdzić chociażby w internecie kim są i co dotychczas zrobiły te uśmiechnięte osoby, które tak bardzo proszą Was o swój głos. Ponieważ pojawiający się tu i ówdzie postulat, aby w związku z takim natłokiem pozytywnych zmian wybory organizować co kilka miesięcy, raczej nie znajdzie większych szans na realizację, ważne jest, aby urzędnicy i samorządowcy pamiętali o swoich mieszkańcach nie tylko 30 dni przed wyborami, ale cały czas w ciągu 4 lat kadencji. Takie podejście z pewnością posłuży tym najbardziej zainteresowanym, którzy na co dzień muszą się zmagać z różnymi problemami i bolączkami dnia codziennego. Również politycy nie będę musieli wydawać horrendalnych sum na kampanie wyborcze, bo mieszkańcy sami bez zbędnych podpowiedzi będą potrafili oddać ważny głos na właściwe osoby. Idźmy zagłosować, ale zróbmy to z głową. Marek Borkowski Radny z Grochowa www.marekborkowski.pl MAREK BORKOWSKI Najaktywniejszy radny z GROCHOWA kandydat do Rady Dzielnicy Praga Południe miejsce nr 3 kontakt: https://www.facebook.com/MarekPiotrBorkowski www.marekborkowski.pl PAŹDZIERNIK 2014 Materiał sfinansowany przez KW Prawo i Sprawiedliwość Lista Prawa i Sprawiedliwości Wywiad Z Markiem Zwierzyńskim, liderem Południowopraskiej Wspólnoty Samorządowej rozmawia Maria Kozłowska 5 Dzielnica zasługuje na uczciwe traktowanie Od władz dzielnicy powinno się oczekiwać poważnego zaangażowania. Nie interesują nas rzucane na kilka tygodni przed wyborami obietnice, ale faktyczne programy i plany działań. Jest Pan liderem Południowopraskiej Wspólnoty Samorządowej. Kandydujecie z listy Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Dlaczego mieszkańcy Grochowa, Gocławia, czy Saskiej Kępy mieliby głosować na Waszą listę, a nie na partie polityczne? Właśnie dlatego, że nie jesteśmy partią polityczną. Tak, jak w jednym bloku, czy kamienicy mieszkają ludzie o poglądach lewicowych, centrowych, prawicowych oraz osoby nie interesujące się wielką polityką, tak i na liście WWS są przedstawiciele wielu środowisk, od prawa do lewa. Łączy nas to, że chcemy zrobić coś dla miasta i dzielnicy. Wprowadzanie politycznych sporów, znanej z sejmu wojny, na osiedla i klatki schodowe byłoby rzeczą niemądrą. Kolor śmieci nie ma znaczenia, a chodnik nie ma barw politycznych, ważne, żeby był równo położony. O rozwój dzielnicy zadbać powinni nie politycy, ale właśnie działacze społeczni. Rządząca Platforma Obywatelska ogłasza budowę tramwaju na Gocław. Cieszą Pana te zapowiedzi? Cieszyłyby, gdybym wierzył w ich realizację. Przed wyborami rządzący są nam w stanie obiecać wszystko. Problem w tym, że przez ostatnie cztery lata w sprawie szynowego transportu na Gocław nie zrobiono nic. Obietnice Platformy Obywatelskiej w Warszawie brzmiały zawsze pięknie. Przypomnę tylko, że osiem lat temu pani prezydent obiecywała Warszawiakom budowę Szpitala Południowego. Przez dwie kadencje potrzebna placówka nie powstała, a teraz słyszymy znów o rozpisywaniu przetargu na projekt. Zapewne przypadkiem przed wyborami (śmiech). Z kolei obietnica sprzed 8 lat dla naszej dzielnicy - cytuję program wyborczy pani prezydent - to: „Przebudowa Ronda Wiatraczna tak, aby stało się ono placem miejskim oraz budowa drogowego połączenia przez tory PKP z Rembertowem i Targówkiem.” Wyborcy, mam nadzieję, rozliczą obecną władzę z pustych obietnic. Ale sam tramwaj przyzna Pan, jest propozycją bardzo atrakcyjną... Pomijając już, na ile realne są przedwyborcze zapowiedzi, nie ulega wątpliwości, że mieszkańcom Gocławia niezbędny jest transport szynowy łączący ich z resztą stolicy. Jednak – po pierwsze – moim zdaniem lepszym pomysłem byłaby budowa metra. Dzielnica na to zasługuje. „W ciągu nadchodzących kadencji doprowadzimy metro na Bemowo, a po drugiej stronie Wisły na Gocław i Targówek.” – to znowu cytat z „Programu wyborczego PO i Hanny Gronkiewicz-Waltz dla Pragi –Południe na lata 2006-2014”. Po drugie – jeśli nawet ma to być tramwaj, inwestycja nie może szkodzić innym mieszkańcom dzielnicy. A plany tramwaju budzą pod tym względem kontrowersje. Jakie to kontrowersje? To, co dobre dla Gocławia, nie może szkodzić mieszkańcom Saskiej Kępy. Ten problem dotyczy Osiedla Międzynarodowa. Planowana linia tramwaju przebiegałaby mieszkańcom bezpośrednio pod oknami. Na tym osiedlu mieszkają głównie starsi ludzie. Nie wolno odbierać im ciszy i widoku na tereny zielone, czyli pobliskie ogródki działkowe. A budowa tramwaju w takim miejscu, właśnie do tego by doprowadziła. Co w takim razie Pan proponuje? +Albo poprowadzenie tramwaju nieco inną, mniej uciążliwą dla mieszkańców i lepiej skomunikowaną trasą, albo – jeszcze lepiej – budowę metra, na które mieszkańcy dzielnicy zasługują. Ponadto, jednym z elementów programu WWS, jest modernizacja i rozbudowa istniejących linii kolejowych, biegnących wewnątrz miasta, tak aby stały się elementem systemu transportu publicznego. Nasz program to odpowiedź na faktyczne potrzeby mieszkańców i realne plany działań. Przed wyborami rządzący są nam w stanie obiecać wszystko. Problem w tym, że przez ostatnie cztery lata w sprawie szynowego transportu na Gocław nie zrobiono nic Wspomniał Pan o potrzebie poważnego traktowania dzielnicy. Czy sugeruje Pan przez to, że jest z tym problem? PAŹDZIERNIK 2014 Jest problem i to bardzo poważny. Praga Południe jest drugą co do wielkości dzielnicą w Warszawie. Pod względem liczby ludności dorównujemy średnim miastom wojewódzkim. Wydawać by się mogło, że dzielnica powinna partycypować w miejskim podziale dóbr. Tymczasem, jak wiemy, z podziału pieniędzy z budżetu miasta Praga Południe dostanie niewiele środków na inwestycje, w przeliczeniu na mieszkańca najmniej ze wszystkich dzielnic. Mało tego – na liście zabytków, których odrestaurowanie zamierza miasto sfinansować, nasz zabytek zmieścił się jeden. To pokazuje najlepiej, że Grochów i Praga Południe, nie są przez władze stolicy traktowane poważnie, a dawne określenie „azjatycki brzeg” w stosunku do części miasta, położonej po prawej stronie Wisły, jest nadal aktualne na Placu Bankowym. To też sprawia, że do szumnych przedwyborczych zapowiedzi podchodzimy z dużą dozą ostrożności. Tych ostatnich jest sporo. Nie jesteście jedynym lokalnym komitetem, zarejestrowanym w mieście. Ale to my działamy od lat, i mamy realną szansę na sukces. Organizowane przez WWS referendum w sprawie odwołania pani prezydent zjednoczyło mieszkańców, Protestujemy przeciwko drogim biletom, uciążliwościom życia w mieście. Czas odebrać partiom politycznym kontrolę nad miastem i przekazać ją mieszkańcom, ludziom, którzy rzeczywiście chcą pracować dla miasta. Ostatnie pytanie – organizowaliście ostatnio obchody 75. rocznicy obrony Grochowa (o sprawie piszemy szerzej na stronie szóstej – red.). Jak wygląda sprawa z upamiętnieniem generała Stanisława Sosabowskiego? Generał Sosabowski jest bez wątpienia postacią godną upamiętnienia, człowiekiem, który doświadczył wielu niegodziwości i nigdy nie został uhonorowany, zgodnie ze swoimi zasługami. Jako nie tylko twórca polskich sił powietrznodesantowych, ale też jako dowódca obrony Grochowa. Wniosek o nazwanie jego imieniem parku przy ulicy Znicza cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców i środowisk patriotycznych. Trafił do Rady Warszawy. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie zapewne na początku przyszłej kadencji. Dziękuję za rozmowę. 6 Gocław Park przy ulicy Znicza może niebawem zostać nazwany imieniem generała Stanisława Sosabowskiego Tam byliśmy Obchody w parku przy Znicza Darmowa grochówka, kombatanci i rodziny z dziećmi, lekcja historii pod gołym niebem. W parku przy ulicy Znicza odbyły się plenerowe obchody rocznicy obrony Grochowa. Organizatorzy chcą, by park nosił imię generała Stanisława Sosabowskiego. Generał Stanisław Sosabowski we wrześniu 1939 roku dowodził obroną Grochowa. Pięć lat później, w zwycięskiej bitwie o Arnheim, twórcą polskich wojsk powietrznodesantowych. Wiosną Południowopraska Wspólnota Samorządowa rozpoczęła zbieranie podpisów pod wnioskiem o upamiętnienie dowódcy – Uznalismy, że najlepszą formą byłoby nazwanie imieniem generała parku przy ulicy Znicza – mówi Arkadiusz Czak, z Południowopraskiej Wspólnoty Samorządowej. L – Park ten nie ma imienia, a generał do tej pory nie był należycie uczczony. Owszem, jest niewielka uliczka jego imienia, jednak to zbyt mało, biorąc pod uwagę zasługi generała – dodaje. W niedzielę, 21 września w parku przy Znicza odbyły się obchody upamiętniające obronę dzielnicy. Organizatorzy – PWS – wywiesili bannery z nazwą Park im. Sosabowskiego. Przybyłym serwowano darmową grochówkę, przygotowaną przez żołnierzy. W uroczystościach oprócz organizatorów wzięli też udział przedstawiciele organizacji kombatanckich, organizacji patriotycznych. A także rodziny z dziećmi. Ogromnym zainteresowaniem cieszył się kolportowany podczas imprezy wrześniowy numer gazety Telegraf24. Generał Stanisław Sosabowski walczył w I wojnie światowej w armii Austro-Węgier, służył w armii polskiej w okresie międzywojennym. W czasie kampanii wrześniowej był jednym z dowódców bohaterskiej obrony stolicy,15 września o świcie dowodzony przez Sosabowskiego pułk dotarł wraz z Grupą Operacyjną do Warszawy i z marszu obsadził odcinek obronny wzdłuż Alei Waszyngtona na Grochowie na przedmościu praskim. Elementy pułku początkowo brały udział w odpieraniu ataków niemieckiej 10 Dywizji Piechoty Wehrmachtu. 16 września, podczas generalnego szturmu Pragi, elementy 21 pp doszczętnie rozbiły wielokrotnie silniejszy 23 Pułk Piechoty Wehrmachtu. Po tym sukcesie Sosabowskiemu powierzono dowództwo nad wszystkimi polskimi oddziałami w rejonie „Pododcinka Grochów”. W następnych dniach, dzięki umiejętnemu dowodzeniu, udało mu się utrzymać pozycje obronne przy stosunkowo niewielkich stratach własnych. 27 września otrzymał rozkaz przerwania ognia i zaprzestania wszelkich działań. Generał Sosabowski po zakończeniu kampanii wrześniowej walczył we Francji i Wielkiej Brytanii, był twórcą i dowódcą Brygady Spadochronowej – pierwszej w historii Wojska Polskiego służby powietrzno-desantowej. Po wojnie został na emigracji, zmarł w 1967 roku w Wielkiej Brytanii. Jego prochy spoczywają na warszawskich Powązkach. Rola w obronie stolicy i działania na Grochowie są główną inspiracją dla pomysłodawców nazwania parku imieniem Sosabowskiego. (Telegraf24) PAŹDZIERNIK 2014 75 rocznica obrony Grochowa, park przy ulicy Znicza Gocław 7 75 rocznica obrony Grochowa, park przy ulicy Znicza Od lewej – dowódca Związku Strzeleckiego generał Jan Gustaw Grudniewski, Arkadiusz Czak, generał Janusz Obara Darmowa grochówka cieszyła się wielką popularnością... … jeszcze większą kolportowany w trakcie obchodów wrześniowy numer gazety Telegraf24 Zdjęcia: Paweł Małaczewski Podczas uroczystości organizatorzy i przedstawiciele organizacji kombatanckich złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą obronę Grochowa PAŹDZIERNIK 2014