Dlaczego prawica powinna kochać lewicę?

Transkrypt

Dlaczego prawica powinna kochać lewicę?
PRESSJA REDAKCJI
Dlaczego prawica
powinna kochać lewicę?
K
ochamy lewicę! Ktoś pomyśli: pewnie zaraz nam będą tłumaczyć, że
powinniśmy się zbratać z lewą częścią środowiska politycznego w imię
solidaryzmu społecznego, dobra Rzeczpospolitej, chrześcijańskiej caritas… Nic z tych rzeczy! Hasło naszej teki ma nieco inny sens, choć rzecz jasna
nie wyklucza wyżej wspomnianego. Jest to metafora, którą można zmienić
w teorię o wyraźnie zakreślonej mocy eksplanacyjnej. Przedmiotem moich
rozważań będzie życie intelektualne, jego specyfika i natura.
Dlaczego więc miłość i dlaczego do lewicy? Zacznijmy od miłości. Żeby
zrozumieć, czym ona właściwie jest, przyjrzymy się współczesnej memetyce
i starożytnej koncepcji Platona.
Samolubne geny i zapładnianie dusz
Memetyka jest teorią mającą wyjaśniać fenomeny z dziedziny kultury,
czerpiąc z dokonań współczesnego przyrodoznawstwa. Mówi ona o ewolucji
kultury i myśli ludzkiej. Korzenie tej teorii sięgają neodarwinowskiej socjobiologii, której paradygmat streszcza chwytliwy tytuł popularnonaukowego
dziełka Richarda Dawkinsa Samolubny gen (2007).
Dawkins podsumował ciągnący się od XIX wieku spór o to, kto lub
co jest właściwym podmiotem ewolucji przez dobór naturalny. Czy są to
osobniki walczące o byt z innymi, czy może raczej gatunki, rasy lub stada –
kolektywy osobników, wspólnie rywalizujące z innymi zbiorowościami?
Dawkins odpowiada stanowczo: ani jednostki, ani grupy! Ewolucja toczy
się na jeszcze niższym poziomie. Jej podmiotami są w istocie geny – jednostki biologicznej informacji (genotypu), kodu determinującego zarówno
cechy fizyczne osobników, jak i ich społeczne zachowania (fenotyp). Oto
redukcyjna teoria życia: tym, co tak naprawdę jest podmiotem istnienia,
są jedyne byty, którym możemy przypisać cechę potencjalnej nieśmiertelności w toku historii naturalnej. Jednostki zaś to tylko nośniki, wehikuły
stanowiące w swoim fenotypie jedynie coś na kształt odciśnięcia formy
gatunkowej w materii. W toku ewolucji geny stowarzyszają się ze sobą,
tworząc genotypy warunkujące cechy organizmu. Każda żywa istota jest
12
Pressje 2011, teka 25
ich bardziej lub mniej harmonijnym koncertem. W ewolucji nie liczy się
więc żadna walka o byt, nie liczą się dobra materialne ani przetrwanie. Nie
liczy się nawet doskonałość – domniemany cel ewolucji – ani tym bardziej
siła czy spryt. Liczy się tylko przekazanie swoich genów w przyszłość,
a więc sukces reprodukcyjny. Geny bowiem cechuje, prócz trwałości, także zdolność do powielania się, czyli kopiowania zawartej w nich informacji. Ewolucja nie jest więc walką o byt, lecz walką o reprodukcję. Dlatego
genom Dawkins nadaje bardziej ogólne miano – replikatorów. Podmiotem
życia w ogóle są właśnie replikatory.
Autor ten idzie jednak dalej i zwraca uwagę na kulturę ludzką, szczególnie w kontekście rewolucji informacyjnej i rozwoju sztucznej inteligencji. Tworzy, przez analogię, pojęcie memu – myślowego odpowiednika genu.
Mem to cegiełka intelektualna, jednostka wiedzy, pamięci i naśladownictwa –
pomysł, myśl, idea. Memy grupują się w mempleksy, czy też memotypy,
czyli systemy intelektualne, teorie, ideologie itd. I znów ludzie okazują się
ledwie wehikułami dla myśli. Istota życia intelektualnego realizuje się w naszych umysłach i między umysłami – jest nią wymiana i replikacja memów
(Dawkins 2007: 244–249).
Teoria Dawkinsa okazuje się w tym miejscu kolejnym przypisem do
Platona. W Uczcie Platon wskazywał, że miłość kieruje się ku nieśmiertelności i replikacji. Przedmiotem miłości jest wieczne posiadanie dobra,
a jej celem „płodzenie, tworzenie w pięknie” (Platon 1999: 206E). Jak pi-
W zapłodnieniu jest jakiś pierwiastek wiekuisty, nieśmiertelny, o ile to być może w istotach śmiertelnych.
sał Platon, „w zapłodnieniu jest jakiś pierwiastek wiekuisty, nieśmiertelny,
o ile to być może w istotach śmiertelnych […]. Natura śmiertelna szuka
sobie wiekuistego bytu i nieśmiertelności. A znaleźć ją może tylko na
tej jednej drodze, że zostawia inną jednostkę młodą na miejsce starej”
(tamże: 207D). Płodzenie dotyczy jednak nie tylko ciała, lecz także duszy.
„I nie tylko z ciałem, ale i z duszą podobnie; przecież obyczaje, uczucia,
przekonania, żądze, rozkosze, smutki, obawy, żadna przecież z tych rzeczy
w nikim nie zostaje zawsze jedna i ta sama, ale jedne z nich giną, a drugie
powstają […]. Nauki nie tylko jedne w nas powstają, a drugie giną […], ale się
to samo dzieje z każdą poszczególną wiadomością” (tamże: 207D–208A).
Platońskie „obyczaje”, i „nauki” przypominają memotypy, a „poszczególne
wiadomości” − memy.
Platon zwraca uwagę, że obyczajom i nauce nieustannie grozi zapominanie. Aby mu zapobiec, należy je replikować. „Powtarzanie − powiada − na powrót nową nam zaszczepia wiedzę w miejsce tej, która uciekła, i tak chroni
ją od zatraty” (Platon 1999: 208A). Reprodukcja jest więc sposobem na nieśmiertelność, nie tylko ludzi, lecz także idei. „Takim to sposobem […] nieśmiertelność zyskują śmiertelne ciała i inne wszystkie rzeczy. Inaczej nie mogą”
Pressja Redakcji
13
(tamże: 208B). Jedni ludzie szukają więc nieśmiertelności, płodząc potomstwo, inni szukają sławy, są też jednak tacy „co wolą zapładniać dusze, tacy,
których dusze jeszcze bardziej są pełne nasienia […], które się w duszy rodzić
winno i w dusze ludzkie trafiać” (tamże: 208E–209A). Ci ostatni to oczywiście
intelektualiści. Celem każdego z nich − choćby najbardziej nam nienawistnego − jest zawsze miłość w tym platońskim sensie. Dlatego dążeniem każdego „miłośnika wiedzy” jest publikowanie i konferowanie, czyli przekazywanie
myśli − dyseminacja, inseminacja, proliferacja.
Płcie intelektualne?
Analogię ewolucji biologicznej i kulturowej należy pociągnąć dalej. Wystarczy dostrzec, że podobne prawidła rządzą złożonymi kompleksami genów
i zespołami idei.
Każdy gatunek zyskuje ciągłość przez rozmnażanie się osobników. Geny
podlegają doborowi pośrednio, za sprawą cech fenotypowych, które kodują.
Dobór testuje też, jak owe geny współgrają ze sobą, tworząc kompleks cech.
Cechy w danych warunkach korzystne – a z nimi kodujące je replikatory –
podlegają pozytywnej selekcji, mogą się dalej replikować w nieskończoność.
Podstawowym typem reprodukcji w biologii jest podział przez pączkowanie:
nowy byt jest dokładną kopią osobnika rodzicielskiego. Ale istotną cechą
replikatorów – zarówno genów, jak i memów – prócz reprodukcyjnej trwałości, jest też zmienność, generująca różnorodność. Geny, raz na jakiś czas,
ulegają mutacji, zazwyczaj przypadkowej, i tak zmienione dalej są reprodukowane. Zmienność jest szalenie ważna dla ewolucji. Bez niej właściwie by
jej nie było. Nie byłoby doboru, bo bez zmienności nie byłoby z czego dobierać. Różnorodność jest warunkiem doboru. Niezmienny twór zawsze wpadnie w końcu w ślepą uliczkę ewolucji, natknąwszy się na trudności, których
nie potrafi przezwyciężyć. Dlatego dobór premiuje różnorodność, elastyczność
i wszechstronność. Tak się złożyło, że ewolucja w swoim toku wynalazła nader osobliwy mechanizm reprodukcji – podział na płcie. To bardzo kosztowny
wynalazek, który wydatnie komplikuje reprodukcję. Ale fakt, że odniósł on taki
sukces, świadczy jednak, że przynosi też jakieś wielkie korzyści. Podział na
płcie wymusza i potęguje różnorodność. Zestawy genów obojga rodziców podlegają przemieszaniu na krzyż w procesie crossing-over. Potomek ma geny
w połowie matki i w połowie ojca. Nie jest już kopią żadnego z rodziców, lecz
kimś zupełnie nowym. Wynalazek płci zdecydowanie przyspieszył ewolucję,
zapewniając zmienność w gatunkach.
Z systemami ideologicznymi jest podobnie jak z genotypami. Jeśli teoria mnoży się tylko przez pączkowanie, szybko trafia w swoją własną koleinę i petryfikuje się. W takim stanie przetrwać mogą tylko bardzo proste
systemy. Podobnie jest, gdy wymiana materiału memetycznego następuje z systemami o bardzo bliskim pokrewieństwie. Początkowo wzmaga
to atuty koncepcji, ale z czasem ujawniają się u niej choroby kazirodcze.
14
Pressja Redakcji
Pewne cechy charakterystyczne karykaturalnie rosną i tym sposobem nawet atuty mogą zmienić się w wady. W takich wypadkach przede wszystkim jednak upośledzeniu ulega system odpornościowy, to znaczy spada
odporność na krytykę. W ten sposób ideologie – niezależnie od tego, czy
mają charakter społeczno-polityczny, teologiczny, naukowy, czy artystyczny – brną w ślepą uliczkę. Ostatecznie wymierają jej nosiciele i zewnętrzne
przejawy. Martwe idee, zakonserwowane w żywicy katastrof naturalnych
i społecznych, ukryte w którejś z głębszych warstw palimpsestów, odkryte
przez jakichś intelektualnych archeologów mogą stać się co najwyżej ciekawymi świadectwami zamierzchłych epok, odzwierciedlając dotykające
ich problemy i panujące niegdyś układy społeczne. Stają się skamielinami
historii idei.
Najbardziej żywotne systemy intelektualne – takie, które bądź to trwają
od wieków, bądź dały początek wielu nowym – czerpały garściami z innych idei i adaptowały się do środowiska, starając się odpowiadać na nowe
świadectwa i społeczne potrzeby. Tym systemom, które zachowały czystość, grozi los zbyt wyspecjalizowanych gatunków: wymarcie. W memetyce można odnaleźć podział analogiczny do biologicznego podziału płci.
Ludzie skłonni są – jakby zupełnie arbitralnie – dzielić się ideologicznie na
prawicę i lewicę. Co więcej, systemy społeczne i polityczne zmuszają te intelektualne partie do komunikacji i wymiany. Wynaleźliśmy instytucje prowokujące do krzyżowania idei: parlamenty, uniwersytety, debaty publiczne,
czasopisma intelektualne itd. Dlatego przykazaniem intelektualisty jest
nie tylko reprodukcja idei, lecz także ich konfrontowanie, modyfikowanie,
poprawianie i adaptowanie.
Intelektualne pragnienie innego jest niczym innym jak erosem. Miłość erotyczną przeciwstawia się do pewnego stopnia przyjaźni – philia. Philia jest
afektem skierowanym do kogoś podobnego, a eros pożądaniem zwróconym
Prawdziwy intelektualista powinien być ideowo rozerotyzowany.
ku innemu, czyli filoksenią (Środa 2003: 331). Oczywiście, w pracy intelektualisty możemy kierować się philia, łącząc koncepcje do siebie zbliżone, podobne,
ale jest to gest, który niesie z sobą groźbę intelektualnego kazirodztwa. Prawdziwy intelektualista powinien być ideowo rozerotyzowany.
Niestety, często przyznawanie się do inspiracji intelektualnych z drugiej strony ideologicznej barykady zakrawa na zdradę. W wielu kręgach,
zwłaszcza prawicowych, wartościami liczącymi się najbardziej są czystość doktryny i jej konsekwencja. Wszystko co inne od razu jest potępiane. Tak powstają intelektualne okopy. Systemy intelektualne traktuje
się jako monolityczne, komplementarne i zwarte bloki, sprzężone z politycznymi stronnictwami. Prowadzi to do przekonania, że jeśli jakaś teoria
służy stronie przeciwnej, to znaczy, że jest zła, i należy ją zwalczać ze
Pressja Redakcji
15
wszystkich sił. Z drugiej strony uważa się, że w naszym obozie jest tylko to,
co dobre. Jest to postawa dogmatycznego homointelektualizmu, namysłu
zorientowanego uparcie na to, co podobne. Dla nas jest to swego rodzaju rytualne kazirodztwo intelektualne. Alternatywą dla niego jest postawa
heterointelektualizmu.
Cztery rodzaje intelektualnej miłości
Chciałbym teraz uporządkować kwestię memetycznych przygód miłosnych i zaproponować pewną klasyfikację postaw i zachowań intelektualnych.
Po pierwsze, należy odróżnić dwie podstawowe postawy względem ideowego
rozmnażania – czy chce się tego dokonywać, czy nie. Po drugie, należy odróżnić postawy ze względu na dobór intelektualnych partnerów – czy będzie to
ktoś podobny, czy inny.
Można być zupełnie niezainteresowanym reprodukcją myśli i traktować
ich wymianę na zasadzie czystej, chwilowej przyjemności bez zobowiązań
i intencji odkrycia czegoś. Z czymś podobnym mamy do czynienia niebywale
często, w codziennym small talku, w dyskusjach w windzie, w krakowskich kawiarniach itd. Tutaj komunikacja spełnia najczęściej funkcję fatyczną – budowania i podtrzymywania więzi, czasem walki o pozycję. W ramach tej postawy
można wyróżnić dwa typy: homointelektualne debatowanie w gronie bliskich
światopoglądowo osób, czyli towarzystwo wzajemnej adoracji (TWA), oraz
heterointelektualne, zwykle bardziej wymagające, dyskusje z poglądami zupełnie odmiennymi. Czasami pozornie czcza gadanina przy kawie, zwłaszcza
z intelektualnym oponentem, bywa swego rodzaju inseminacją z opóźnionym
zapłonem, która po mniej więcej dziewięciu memetycznych miesiącach skutkuje nową koncepcją. Doskonałą metodą unikania intelektualnego potomstwa
jest zajadła kłótnia osób o zabetonowanych i sprzecznych poglądach, typowa
dla współczesnej „debaty” publicznej, a skutkująca nie wymianą idei, lecz ich
zderzeniem. Tutaj nie ma otwartości na poglądy innych. Właściwie trudno to
nazwać nawet intelektualną miłością – to jest raczej bójka na pięści.
Postawa intelektualnej prokreacji – czyli wymiany myśli nakierowanej na
wypracowanie nowych idei – również może przyjmować postać homo- i heterointelektualną. W tym wypadku jednak wypada poczynić pewne istotne rozróżnienie w obrębie pierwszego typu.
Prokreacja homointelektualna może bowiem przyjmować dwie postaci.
Pierwszą jest podejście szkolarskie. Odpowiada mu w biologii rozmnażanie
16
Pressja Redakcji
przez pączkowanie i służy ono raczej repetycji, podtrzymywaniu istnienia
prostych bądź bardzo zwartych systemów wiedzy. Druga postać homointelektualnej prokreacji to generowanie nowych systemów ideologicznych przez łączenie koncepcji spokrewnionych, zbliżonych memetycznie,
mających wspólne pochodzenie. Taką postawę zasadnie można nazwać
intelektualnym kazirodztwem. Dość częstym produktem tej praktyki są
idee potworkowate, karłowate, z wyraźnymi defektami, chorowite, przede
wszystkim zaś idee o znikomej i stale malejącej odporności na krytykę,
stanowiącą niejako intelektualny odpowiednik wirusów i bakterii. Intelektualne kazirodztwo jest hermetyczne i zmierza do intelektualnej ślepej
uliczki. Podejście to występuje zarówno na prawicy, jak i na lewicy, i wiąże
się z postulatem prawomyślności i czystości ideologicznej lub czystości
Produktem tej praktyki są idee potworkowate, karłowate, z wyraźnymi defektami, chorowite.
wiary. Doskonałym przykładem rytualnego kazirodztwa intelektualnego
był rozwój doktryny marksizmu-leninizmu w krajach bloku sowieckiego.
Szczególnie w naukach przyrodniczych dawało to rezultaty groteskowe:
„Towarzysze! […] KC Partii rozpatrzył mój referat i uznał go za słuszny (burzliwe oklaski przechodzące w owację, wszyscy wstają)” (Łysenko 1949). U źródeł takiego podejścia leżą sekciarstwo, pogarda i raczej
aprioryczne potępienie mieszańców.
Prokreacja heterointelektualna to zdrowe krzyżowanie koncepcji o różnym pochodzeniu, charakterze, kontekście odkrycia i uzasadnienia – odmiennych i z pozoru niekompatybilnych. Przez analogię, prokreację heterointelektualną w najdalej posuniętej postaci można nazwać intelektualnym
metysażem.
Kochajmy się!
Nawołujemy do postawy szczerego heterointelektualizmu – otwarcia
się na inność, obcość w życiu umysłowym. Nie potępiamy homointelektualizmu, pragniemy jedynie zwrócić uwagę na jego niebezpieczeństwa.
Heterointelektualizm rozumiemy nie jako postawę zmierzającą tylko do
tego, by odpierać krytykę, rugać i gnębić innego, lecz raczej szukającą
w nim inspiracji, nowych pomysłów, rozwiązań. Postawa taka opierałaby
się na otwartym dążeniu do zrozumienia, a nie jedynie na „poznaniu wroga”. Nie pragniemy wcale przyjmować wniosków płynących z obcych koncepcji, nie traktujemy bowiem systemów idei jako nierozerwalnych całości.
Ideologie i doktryny to kompleksy memów. Możemy je rozbijać i wyciągać
z nich tylko to, co uważamy za bliższe prawdzie. Gdy lewica w swoich poszukiwaniach sięga po Carla Schmitta (Mouffe 2005) czy świętego Pawła
(Badiou 2007), czyni gesty intelektualnej miłości względem prawicy.
Pressja Redakcji
17
Jeśli Karol Marks może posłużyć prawicy w lepszej diagnozie rzeczywistości, to czemu nie rzucić się w jego ramiona?!
W takim podejściu widzimy realizację przykazania intelektualisty. Ma
ono pewien wymiar etyczny, bo traktując instrumentalnie memy, nabieramy
większego szacunku do ludzi. Rozumiemy też, że prawda może ukrywać się
dosłownie w każdej myśli i w każdym umyśle. Kiedy w pracy nad ideami kierujemy się szczerą miłością do innego, nasze intelektualne potomstwo ma
większą szansę sięgnąć do wieczności.
Michał Zabdyr-Jamróz
Co dalej?
W pierwszej części naszej teki praktykujemy intelektualną miłość prawicy do lewicy.
Po lekturze wspólnie z Wojciechem Czabanowskim wznieśmy wierszowany toast
za Michała Zabdyr-Jamroza!
18
Te k a X X V K l u b u J a g i e l l o ń s k i e g o
2011

Podobne dokumenty