nie walcz z trendem! paul krugman base jumping
Transkrypt
nie walcz z trendem! paul krugman base jumping
Grupa Copernicus czerwiec 2010 Nie walcz z trendem! Krótki kurs inwestowania na giełdzie Paul Krugman Prorok, który przewidział ekonomiczną zapaść Base Jumping Ekstrema na własną odpowiedzialność Spis treści Finanse i biznes 4-5 inwestycje Zarób na pożyczaniu 6-7 fundusze Najprostszy sposób na inwestowanie pieniędzy 8-9 dziś analiza, jutro prognoza Najbliższy kwartał w opiniach ekspertów rynku finansowego 10 okiem maklera Rola animatora: rynku i emitenta 11 giełda Debiut GPW jeszcze w 2010 12-13 świat Sylwetka Paula Krugmana 14-15 branża Jaka przyszłość czeka sekurytyzację? 16-17 Asset management Nie walcz z trendem! 18 felieton Kryzys to nie koniec cywilizacji Po godzinach 20-21 ekstrema BASE jumping – tylko na własną odpowiedzialność 22-23 coaching Optymiści żyją dłużej 24-25 hero Painthouse – siła kobiet w sztuce 26-27 urban jungle Kulturalny świat – wystawy i festiwale 28-29 kadr na smak Na tropach kulinarnych zagadek kryminalnych 30-31 lider Green Establishment – nowa marka na rynku polskiej mody 32 felieton „Rezydencja Radziwiłłowska”, zwieńczona charakterystyczną neobarokową wieżą, to przykład eklektycznej architektury z przełomu XIX i XX wieku. Zlokalizowany w niej „Apartament z Wieżą” zachwyca przestronnymi (ponad 250m²) i nasłonecznionymi wnętrzami ✵ własna wieża – własny basen – własna przestrzeń ✵ podziemne prywatne SPA oraz automatyczne garaże, a widok z jego okien na panoramę Krakowa urzeka swoim pięknem ✵ może to być wyjątkowa inwestycja lub jakże wyjątkowe „Twoje miejsce” w zabytkowym Krakowie… ✵ +48 505 435 435 www.apartament.luksusowe.org Na okładce : Paul Krugman (foto : PAP ) Andrzej Pągowski miesza procenty Magazyn „%”; Nakład: 1500 tys. egz.; Właściciel: Grupa Copernicus, Salzburg Center, ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100; Wydawca: Concept Publishing Polska, al. J. Ch. Szucha 8, 00-580 Warszawa, tel.: +48 22 627 26 60, faks: +48 22 627 26 71, [email protected], www.cppolska.com.pl; Zarząd: Rafał Plewiński, Łukasz Skalski, Erika Król; Dyrektor wydawnicza: Marzena Mróz; Redaktor naczelna: Basia Starecka, [email protected]; Zespół redakcyjny: Jerzy Jezierowicz, Piotr Bruś-Klepacki, Marek Kwiatkowski; Współpracują: Marcin Billewicz, Artur Bobołowicz, Krzysztof Łucjan, Michał Poła, Andrzej Pągowski, Bartosz Puzdrowski, Radosław Solan, Sebastian Stańko, Tomasz Strama, Paweł Tomczykowski, Marek Witkowski; Dyrektor artystyczny: Mariusz Chojecki; Opracowanie graficzne: Diana Borowska, Piotr Żak; Fotoedycja: Joanna Potępska; Korekta: Elżbieta Martyniuk; Druk: drukarnia Beltrani; Obsługa klienta: Anna Święcicka Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowiada. Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”, prosimy o informację zwrotną na adres: [email protected]. edytorial Finanse i biznes Zarabianie pieniędzy jest podniecające Grupa Copernicus Z wielką dumą przedstawiam Państwu nasz magazyn – „%”. Jesteśmy związani z rynkiem kapitałowym od wielu lat i żyjemy z procentem na co dzień. A Państwo? Czy nie zastanawiają się, ile procent zarobili na ostatnim wzroście notowań? Czy kredyt na sfinansowanie wymarzonej nieruchomości jest odpowiednio nisko oprocentowany? Jakie jest procentowe prawdopodobieństwo, iż w wakacje pogoda będzie zgodna z oczekiwaniami? Czy tego chcemy, czy nie – żyjemy w świecie, w którym procent zagościł na dobre. Będziemy się starali, aby nasz „%” też był stałym gościem. Długo się zastanawialiśmy, jak przekonać Państwa do poświęcenia swojego cennego czasu na lekturę „%”. Uznaliśmy, iż zaproponowanie bardzo wyselekcjonowanej mieszanki informacji finansowych oraz lifestyle’owych pozwoli naszym Czytelnikom znaleźć w kolejnych numerach coś tylko dla siebie. Udało nam się przekonać wiele ciekawych osób do 2 podzielenia się swoją wiedzą i spostrzeżeniami. Są to osoby, które sporo osiągnęły w swoim życiu, a dla mnie osobiście były inspirującym wzorem udanej kariery. Kiedy piszę te słowa, Polskę zalewa woda, rynki kapitałowe są pod presją wydarzeń w Grecji, dwóch kluczowych kandydatów na prezydenta zabiega o nasze głosy, a analitycy wszystkich liczących się instytucji finansowych zastanawiają się, czy euro się załamie oraz czy rynki kapitałowe powrócą na ścieżkę wzrostów. Będzie dobrze, bez obaw. Wybory polityczne to indywidualna sprawa, ale co do wody i gospodarek światowych jestem spokojny. Droga przed nami wyboista, ale my postaramy się udzielić kilku wskazówek, jak nie uszkodzić zawieszenia. W pierwszym numerze „%” wspólnie zastanawiamy się, jaka przyszłość czeka sekurytyzację, kiedy nadejdzie koniec kryzysu i dlaczego nie należy walczyć z trendem. Powiemy też o nietypowej promocji Polski w „The New York Timesie”. A po godzinach rozwiążemy kilka kulinarnych zagadek i spróbujemy przekonać Państwa, że warto być optymistą! Bardzo serdecznie zapraszam Państwa do lektury. Marcin Billewicz Dyrektor Strategii i Rozwoju Grupy Copernicus 12 14 16 Prorok gospodarki Przyszłość sekurytyzacji Nie walcz z trendem! Paul Krugman, kontrowersyjny noblista Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus Szanowni Państwo Będzie dobrze, bez obaw. Droga przed nami wyboista, ale my postaramy się udzielić kilku wskazówek, jak nie uszkodzić zawieszenia Prosty sposób na pozyskanie kapitału bez ryzyka Krótki kurs inwestowania na giełdzie inwestycje inwestycje na pożyczaniu znacznie lepiej niż na oszczędzaniu Gazowy monopolista dłużnikiem zwykłego Kowalskiego? Jak najbardziej — i to już niebawem. Dzięki obligacjom. Tekst: Jerzy Jezierowicz Przez ostatnie dwa lata każdy, kogo interesował niewielki, ale pewny zarobek, mógł po prostu odłożyć pieniądze na bankowej lokacie. Banki, mając problem z uzyskaniem pieniędzy na prowadzenie akcji kredytowej, zaczęły zachęcać do oszczędzania. Oferowały bardzo atrakcyjne oprocentowanie lokat i co najważniejsze — była to inwestycja całkowicie bezpieczna. Banki kuszą coraz słabiej Tyle że sytuacja się zmienia. Oprocentowanie lokat coraz wyraźniej idzie w dół. W tej chwili najlepsze lokaty trzymiesięczne oferują odsetki na poziomie 5-6 proc. w skali roku. Najkorzystniejsze lokaty roczne kuszą oprocentowaniem na poziomie 6-7 proc. — ale takie stawki znajdziemy tylko w kilku bankach. Większość instytucji finansowych płaci jedynie 4-5 proc. W tej sytuacji warto przyjrzeć się obligacjom, zwłaszcza tym emitowanym przez firmy. Zarobek będzie znacznie lepszy niż na lokacie. Korzystniej niż na lokacie, bezpieczniej niż na giełdzie Obligacja to dokument, w którym jego emitent stwierdza, że jest dłużnikiem nabywcy obligacji, i zobowiązuje się wykupić go po określonym czasie na określonych warunkach. Do tej pory obligacje kojarzyły się przede wszystkim z papierami emitowanymi przez Skarb Państwa. Ale to się zmienia. Na polski rynek płynie coraz więcej obligacji nieskarbowych, emitowanych przez prywatne firmy czy jednostki samorządu terytorialnego. Ostatni 4 Obligacje — dla szukających zarobku bezpieczniejszego niż na giełdzie i ciekawszego niż na lokacie raport firmy Fitch Polska wyraźnie pokazuje, że wartość tych papierów rośnie w bardzo znaczącym tempie. Na koniec pierwszego kwartału tego roku wartość wyemitowanych obligacji nieskarbowych przekroczyła po raz pierwszy w historii 50 mld zł — wyniosła 50 mld 704 mln zł. Tym samym zwiększyła się niemal o jedną piątą w stosunku do pierwszego kwartału roku ubiegłego. Do tego do gry w obligacje coraz chętniej wchodzą domy maklerskie oraz towarzystwa funduszy inwestycyjnych, które uruchamiają fundusze inwestujące właśnie w obligacje nieskarbowe. To istotne z punktu widzenia zwłaszcza drobnego inwestora, który może nie chcieć inwestować samodzielnie i woli zdać się na fachowców. Obligacje mają jedną zasadniczą zaletę — są oprocentowane lepiej od bankowych lokat. Zazwyczaj ich oprocentowanie ustalane jest na podstawie wskaźnika WIBOR, przy czym ostateczna stawka przekracza ten wskaźnik o mniej więcej 5 pkt proc., co daje oprocentowanie na poziomie Pomocne są ratingi przyznawane przez międzynarodowe agencje. Warto również samodzielnie przyjrzeć się spółce, w której obligacje chcemy zainwestować — na ile jest stabilna, jak pracuje jej zarząd, czy pomysły na inwestycje mają szansę przynieść zyski. Ale nawet w najgorszym wypadku — czyli jeśli dojdzie do upadłości emitenta — posiadacze obligacji są zabezpieczeni tak samo jak jej inni wierzyciele. To stawia ich w dużo lepszej sytuacji niż posiadaczy akcji bankrutującej spółki. Tradycyjnie, jak przy każdej inwestycji, warto zdywersyfikować ryzyko — czyli po prostu nie inwestować wszystkich posiadanych pieniędzy w obligacje jednego emitenta, ale kupić mniejszą ilość papierów kilku różnych spółek. Lub zainwestować w jednostki uczestnictwa funduszu inwestycyjnego specjalizującego się w obligacjach. Kolejny problem to płynność — jeśli z jakichś powodów musimy pozbyć się obligacji przed ustalonym terminem wykupu, może to nie być łatwe. Jest szansa, że sytuację poprawi uruchomiony w ubiegłym roku przez warszawską giełdę rynek Catalyst, na którym notowane są wyłącznie obligacje korporacyjne i komunalne. Na razie jednak ruch na tym rynku trudno uznać za duży — dziennie odbywa się kilka transakcji, obroty to zaledwie kilkaset tysięcy złotych. Dla tych, którzy boją się właśnie tego ryzyka, wyjściem mogą być wspomniane już fundusze obligacji nieskarbowych, pojawiające się w ofercie kolejnych TFI. Tu problemów z pozbyciem się jednostek uczestnictwa być nie powinno. Ryzyko małe — ale jest Przy obligacjach należy jednak pamiętać, że nie są one aż tak bezpieczne jak bankowa lokata. Lepiej nie wybierać na chybił trafił, ale zastanowić się, czy to na pewno dobra inwestycja. Podstawowa sprawa to ocena emitenta obligacji — firmy czy miasta, które je sprzedaje. Foto: Shutterstock.com Zarób około 9 proc. w skali roku. To jednak średnia — możemy znaleźć także obligacje korporacyjne, czyli emitowane przez firmy, oprocentowane znacznie lepiej, na poziomie 10-11 proc., a nawet 17 proc. w skali roku. I nie musimy wcale intensywnie szukać — takie odsetki oferują nawet papiery notowane na rynku obligacji prowadzonym przez warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Oczywiście takie zarobki to nic w porównaniu z tym, co w najlepszych okresach mogli osiągnąć posiadacze akcji giełdowych spółek. Niedawny debiut PZU pozwolił zarobić 15 proc. w ciągu… jednego dnia. Tyle że od dwóch lat akcje przysparzają wielu inwestorom także potężnego bólu głowy. Wystarczy spojrzeć na indeks WIG20 — jeszcze w połowie 2007 roku bił rekord za rekordem. Nawet po wybuchu kryzysu na chwilę odzyskał wigor, osiągając nienotowany wcześniej poziom niemal 4 tys. punktów. Ale później zaczęły się straty, których indeks nie odrobił do dziś. Dopiero to uświadomiło wielu inwestorom, zwłaszcza drobnym, jak ryzykowna może być gra na giełdzie, gdzie nikt nie daje żadnej gwarancji zachowania kapitału. W tej sytuacji obligacje mogą wydawać się oazą spokoju. Skarb Państwa został w tyle W tej chwili obligacje nieskarbowe wydają się dużo bardziej atrakcyjne także od obligacji emitowanych przez Skarb Państwa. Dwuletnie oprocentowane są jedynie na 4 proc. w skali roku, zyskowność obligacji trzy-, cztero- i dziesięcioletnich wygląda niewiele lepiej. Lepiej więc skorzystać z szykującego się wysypu obligacji nieskarbowych. Bank Gospodarstwa Krajowego w maju i czerwcu zacznie emitować obligacje drogowe o wartości nawet 5,5 mld zł, latem obligacje za ponad 1 mld zł wyemituje Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Dla szukających zarobku bezpieczniejszego niż na giełdzie i ciekawszego niż na lokacie szykuje się więc niewątpliwie interesujący okres. Marek Witkowski Prezes Zarządu Copernicus Securities SA Rynek obligacji — w szczególności korporacyjnych — ma swoje 5 minut Obligacje są instrumentem, który inwestorowi kojarzy się z relatywnie niższym ryzykiem inwestycyjnym niż instrumenty finansowe, takie jak akcje, opcje czy instrumenty pochodne. Tym samym oczekiwana stopa zwrotu z inwestycji jest także niższa. Na rosnące zainteresowanie obligacjami w ostatnich dwóch latach wpływ miało kilka czynników. Paradoksalnie pierwszym z nich była rosnąca podaż tych instrumentów. W latach przed światowym kryzysem banki stosowały politykę potocznie nazywaną rozdawnictwem, rozpieszczając klientów łatwym dostępem do finansowania przy bardzo niskim jego koszcie. Ponadto rynek kapitałowy oferował bardzo wysokie wyceny, które zachęcały emitentów do zwiększania bazy kapitałowej. Często po to, aby móc pozyskać dodatkowe kredyty. W praktyce rynek obligacji korporacyjnych nie rozwijał się. Kryzys finansowy spowodował, że jedynym źródłem pozyskania kapitału dłużnego stały się obligacje. Źródło tego typu finansowania miało dwojakie zalety: było dostępne, choć drogie, oraz bardzo stabilne — w szczególności w relacji do kredytów bankowych. Jednakże kryzys finansowy spowodował też istotne ograniczenie zdolności emitentów do pozyskiwania kapitału poprzez emisję akcji. Wbrew pozorom bezpieczeństwo inwestycji determinowane jest przez jeden czynnik: zdolność spółki (emitenta) do generowania dodatnich przepływów pieniężnych, w praktyce sprowadzanych do jednego wskaźnika — EBITDA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację). Odpowiednie zachowanie relacji zysku EBITDA do skali emisji obligacji oraz czasu jej trwania w dużym stopniu przekłada się na zdolność spółki do spłaty zaciągniętego długu. Dzięki odwróceniu warunków rynkowych rynek obligacji — w szczególności obligacji korporacyjnych — zaczął się bardzo szybko rozwijać. Z punktu widzenia inwestorów oferował wysokie stopy zwrotu (12-14 proc. w 2008 roku) przy znacznie niższym ryzyku. Wraz z upływem czasu rentowności zaczęły się obniżać. Pozytywny wpływ (z punktu widzenia emitenta) miały: rosnący popyt, coraz to ulepszane produkty (poprzez wprowadzanie np. zabezpieczeń) oraz rosnąca wiarygodność spółek. W obecnej chwili oferowane rentowności zbliżyły się do poziomu ok. 10 proc., co nadal stanowi bardzo atrakcyjną alternatywę inwestycyjną. Jaka jest przyszłość tego rynku? Rynek obligacji — w szczególności korporacyjnych — ma swoje 5 minut. Najciekawsze jest to, że za sprawą pogarszającej się sytuacji Grecji, Włoch czy Hiszpanii inwestorzy coraz częściej zwracają się ku obligacjom korporacyjnym kosztem obligacji skarbowych. Zwolennicy czarnych scenariuszy twierdzą, że po bankructwach firm przyszedł czas na bankructwa całych krajów. Jedno jest pewne: w 2010 roku kraje będą musiały pozyskać istotne środki, właśnie z emisji obligacji. Podaż będzie bardzo duża, inwestorzy mniej skorzy do zakupów. Koszt finansowania deficytów wzrośnie, ryzyko także — o tym też trzeba pamiętać. 5 fundusze fundusze Fundusze inwestycyjne z jednej strony bywają traktowane jako instrument dla osób, które nie potrafią samodzielnie inwestować. Jest w tym trochę prawdy — w końcu zostały stworzone właśnie po to, by pomóc korzystnie lokować pieniądze osobom niezbyt dobrze zorientowanym w zawiłościach rynków finansowych. Ale z drugiej strony — mogą być interesujące także dla doświadczonych inwestorów, przede wszystkim ze względu na mnogość rodzajów funduszy oraz instrumentów wykorzystywanych przez osoby nimi zarządzające. Zasadniczo fundusze inwestycyjne dzielą się pod względem wykorzystywanych instrumentów finansowych na bezpieczne, mieszane i agresywne. Do bezpiecznych zaliczamy fundusze gotówkowe i rynku pieniężnego (inwestujące w bony skarbowe, krótkoterminowe weksle komercyjne czy lokaty bankowe). Charakteryzują się niskim ryzykiem, ale niestety nie przynoszą też zbyt dużych zysków. Fundusze mieszane są już bardziej ryzykowne, jednak dobrze zarządzane przynoszą też większy zysk. Zaliczamy do nich fundusze stabilnego wzrostu (za maksymalnie 40 proc. środków kupują akcje, za resztę instrumenty dłużne, np. obligacje), fundusze zrównoważone (do 66 proc. aktywów ulokowane jest w akcjach, w zależności od sytuacji na rynku, reszta inwestowana jest w inne, zazwyczaj bezpieczniejsze instrumenty, takie jak np. obligacje), fundusze z ochroną kapitału (przyjmują założenie, że wartość jednostki uczestnictwa nie może spaść poniżej określonego poziomu, w związku z czym inwestują często w instrumenty pochodne) oraz fundusze aktywnej alokacji — najbardziej elastyczne, ale też w związku z tym najbardziej czułe na rynkowe zawirowania (w akcje mogą zainwestować nawet 100 proc. posiadanego kapitału, jednak gdy sytuacja na giełdach się pogarsza, wycofują go i przenoszą np. na obligacje). Ostatnie grupa to fundusze agresywne, czyli takie, które posiadane pieniądze inwestują przede wszystkim w akcje. Tu zyski mogą być największe, ale też największe mogą być straty, o czym wielu inwestorów przekonało się w 2008 roku, gdy ze względu na kryzys finansowy ceny akcji gwałtownie poszły w dół. Do tego fundusze mogą dzielić się ze względu na zasięg działania (kraj, cały świat czy wybrany region świata), mogą też specjalizować się 6 Fundusze powoli wracają do funduszy bardziej ryzykownych. Choć z drugiej strony największą dynamiką napływu aktywów charakteryzują się wciąż fundusze bezpieczne. Nieźle wyglądają też wyniki funduszy — jak wynika z szacunków firmy Analizy Online, na koniec kwietnia tego roku średnia trzymiesięczna stopa zwrotu funduszy akcji polskich wynosiła blisko 10 proc., w przypadku akcji małych i średnich spółek sięgała nawet 12 proc. Ci, którzy takie jednostki mieli od początku maja 2009 roku do końca kwietnia 2010 roku, zarobili już średnio ponad 44 proc. Jednak fundusze wciąż nie odrobiły wszystkich strat z dwóch ubiegłych lat — np. osoby, które pod koniec kwietnia 2010 roku miały jednostki kupione trzy lata wcześniej, wciąż są na sporym, ponad 30-procentowym minusie. Do tego są spore różnice między wynikami funduszy najlepszych i najgorszych. To powoduje, że wybierając fundusz, warto zastanowić się nie tylko nad jego rodzajem, lecz także nad jego marką — zwłaszcza warto sprawdzić, jak zarządzający funduszem radzili sobie także w tych trudniejszych okresach. wracają do łask Fundusze inwestycyjne otwarte to chyba najprostszy sposób na inwestowanie pieniędzy. Choć kryzys finansowy bardzo podkopał zaufanie do tej formy lokowania pieniędzy, to widać powrót do dawnej popularności. Tekst: Jerzy Jezierowicz w określonym typie papierów wartościowych — np. w akcjach małych i średnich spółek czy w akcjach firm z określonego sektora gospodarki. Co wybrać? To już zależy od naszych indywidualnych preferencji — akceptowalnego poziomu ryzyka, zysków, jakie chcemy osiągnąć, i wreszcie od tego, jak długo ma trwać nasza inwestycja. Zasadniczo fundusze agresywne są polecane osobom, które nie zamierzają szybko wychodzić z inwestycji — bo choć duży zysk można tu osiągnąć w krótkim czasie, to jednak szybko można też stracić, a na odrobienie strat trzeba poczekać. Jeśli chcemy zaś wycofać pieniądze po krótkim okresie, niekiedy lepiej wybrać fundusz bezpieczny, który może nie przyniesie kokosów, ale za to uchroni nas od strat. Oczywiście bardziej doświadczeni inwestorzy mogą sami przerzucać środki pomiędzy poszczególnymi rodzajami funduszy w zależności od sytuacji na rynku. Tu dobrym pomysłem mogą być tzw. fundusze parasolowe, pozwalające sprawnie zmieniać fundusz z jednego na drugi bez płacenia podatku od zysków kapitałowych przy każdej zmianie. Wciąż jest dobrze Dobra passa na rynku funduszy trwa już rok. Co miesiąc widać zwiększony napływ kapitału do towarzystwa funduszy inwestycyjnych — na koniec kwietnia 2010 roku zarządzały one ponad 104 mld zł. Wprawdzie do poziomu z ostatniej giełdowej hossy wciąż nam daleko, jednak wygląda na to, że Polacy przeprosili się z funduszami. Kwiecień pokazał też, że inwestorzy Sprawdzaj koszty, minimalizuj ryzyko Foto: Shutterstock.com, materiały prywatne grupy Copernicus Dla każdego coś przydatnego Kupowanie jednostek uczestnictwa jest bardzo łatwe — oferują je banki, domy maklerskie i doradcy finansowi, przy czym zazwyczaj instytucje te mają w ofercie nie tylko produkty z własnej grupy. Inwestowanie w fundusze niestety nie jest darmowe. Towarzystwa funduszy inwestycyjnych pobierają opłaty manipulacyjne — najważniejsze to opłata za nabycie jednostek uczestnictwa oraz opłata za zarządzanie. Stawki są różne — w przypadku opłaty za nabycie wynoszą 4-5 proc. wpłacanej kwoty, przy czym im wyższa kwota, tym niższa stawka, przy dużych wpłatach można ją negocjować lub uzyskać zwolnienie. Ważny jest też rodzaj funduszu, najwyższe stawki obowiązują w funduszach akcji. Również opłata za zarządzanie jest najwyższa w funduszach akcji, może sięgać nawet 5 proc., ale nie uiszczamy jej oddzielnie — jest zawarta w cenie jednostki. Te wszystkie opłaty warto wziąć pod uwagę, by nie okazało się, że przekraczają zyski spodziewane z naszej inwestycji. I oczywiście koniecznie należy pamiętać o podstawowej zasadzie — czyli o dywersyfikacji ryzyka. Nie powinniśmy wszystkich pieniędzy inwestować tylko w fundusz akcji, warto część włożyć albo do funduszu bezpiecznego, albo wręcz na bankową lokatę. Dopiero wtedy będziemy mieć pewność, że straty nas nie przytłoczą. Radosław Solan Prezes Zarządu Copernicus Capital TFI SA Punktem wyjścia do szukania odpowiedniego funduszu powinna być osobista, indywidualna strategia poprzedzona analizą rynku Fundusze inwestycyjne otwarte to egalitarne narzędzie, dające możliwość relatywnie łatwego dostępu do niemal każdej klasy aktywów ulokowanych na świecie. Jednocześnie FIO, dzięki różnorodności strategii oraz znacznemu zaawansowaniu warsztatu firm inwestycyjnych, pozwalają na realizację indywidualnych potrzeb i strategii związanych z budowaniem, utrzymywaniem i wreszcie pomnażaniem oszczędności. Dlatego też, zanim zdecydujemy się na fundusz akcji czy obligacji i zaczniemy rozważać zasadność inwestycji, powinniśmy sprecyzować swoje oczekiwania dotyczące horyzontu inwestycji, jej płynności, stopy zwrotu oraz stabilności czy też zmienności, jaką będziemy w stanie zaakceptować. Opracowanie takiego indywidualnego kanonu pozwoli nam ocenić zarówno potencjalne, jak i obecne inwestycje nie tylko poprzez pryzmat stopy zwrotu za minione okresy. Kiedy nauczymy się w ten sposób urealniać nasze plany, będziemy w stanie świadomie zarządzać własnymi inwestycjami. Jeśli nasze decyzje inwestycyjne dotyczą dwóch, trzech, a może nawet pięciu obiektów inwestycyjnych, tak zróżnicowany portfel nie spełni warunków bezpiecznej dywersyfikacji. Będzie nawet obarczony znacznie większym ryzykiem. Ryzyko będzie tym większe, im niższa jest płynność znajdujących się w nim walorów, a wszelkie zawirowania na rynku kapitałowym w znacznie większym stopniu uszczuplą jego wartość niż w przypadku znakomitej większości portfeli funduszy inwestycyjnych Warto zatem interesować się wybranymi funduszami inwestycyjnymi, śledzić wyniki inwestycyjne zarządzających i inwestować także za ich pośrednictwem. Ponadto należy obserwować i analizować także strukturę aktywów oraz ich przepływy netto w ramach funduszy lokujących środki w poszczególne klasy aktywów. Łatwo wówczas dowiedzieć się, jakie aktualnie panują trendy na rynku, jakie rodzaje aktywów są najbardziej popularne itd. Jak wyglądały zatem pierwsze miesiące na krajowym rynku funduszy inwestycyjnych? Mimo styczniowej korekty w pierwszym kwartale nastąpił wzrost wartości aktywów o prawie 9 proc. Jeśli dodam, że WIG w tym samym czasie wzrósł o ponad 6 proc., to widać, że inwestorzy nadal wpłacali środki do funduszy inwestycyjnych. Ta uproszczona statystyka nie jest jednak aż tak ciekawa jak fakt, że najszybciej rosły aktywa funduszy inwestujących w instrumenty dłużne. Aktywa w tych funduszach wzrosły bowiem o ponad 22 proc., co stanowiło 57 proc. wzrostu ogółu aktywów w funduszach inwestycyjnych. Biorąc pod uwagę skromne stopy zwrotu funduszy papierów dłużnych (obligacyjnych i rynku pieniężnego), jest to wynik godny odnotowania. Może to świadczyć o osłabieniu apetytu inwestorów na ryzyko inwestycyjne, a jeśli taki trend utrzyma się w kolejnych kwartałach, może zakończyć się to korektą na rynku akcji. Nasilenie migracji aktywów w kierunku instrumentów bezpiecznych miało miejsce szczególnie w marcu. Nic dziwnego. Zawirowania wokół długu publicznego Grecji, Portugalii oraz Hiszpanii są — jak już wiemy — przyczyną osłabienia rynków akcji, choć osobiście upatrywałbym największego ryzyka korekty na rynkach akcji raczej w elementarnej stabilności systemu euro niż w zadłużeniu poszczególnych państw w Europie. Problem zadłużenia jest tylko testem jedności UE i stabilności systemu wspólnej waluty. Jeśli Europa go nie zda, mogą nam grozić jeszcze większe zawirowania na rynkach finansowych niż w 2008 roku. Wówczas nie będzie już mowy o zmianie struktury aktywów w ramach funduszy inwestycyjnych, lecz raczej o znacznym ich spadku w każdej klasie aktywów. 7 dziś analiza jutro prognoza Zmniejszył się strach i niepewność, zamiast nich pojawiła się ostrożna nadzieja. Lekki optymizm zastąpił czarnowidztwo, zapanowało ogólne przekonanie, że najgorsze już za nami. Czy słusznie? Nasi eksperci biorą pod lupę ostatni kwartał. Bartosz Puzdrowski Country Manager Avestus Real Estate sp. z o.o. Nieruchomości z ostrożną nadzieją Analiza Gdybym miał wskazać najważniejsze wydarzenie na polskim rynku nieruchomości w ciągu ostatniego półrocza, to nie byłoby to ani nabycie centrum handlowego Arkadia w Warszawie przez Unibail-Rodamco, ani podpisanie umowy pomiędzy Polnordem i GTC o realizacji części handlowej Miasteczka Wilanów, ani nawet rozpoczęcie przez Dom Development pierwszej od ponad roku nowej inwestycji mieszkaniowej. Zdecydowanie najważniejsza była zmiana nastroju i nastawienia wszystkich uczestników rynku. Zmniejszył się gdzieś strach 8 i niepewność, zamiast nich pojawiła się ostrożna nadzieja, lekki optymizm zastąpił czarnowidztwo, zapanowało ogólne przekonanie, że najgorsze już za nami. Potwierdzają to zresztą dane z poszczególnych segmentów rynku — sprzedaż mieszkań w Warszawie w ostatnim kwartale 2009 roku w zasadzie wróciła do poziomu wieloletniej średniej. Dynamika cen była — co prawda — nadal ujemna, ale to wzrost sprzedaży jest zawsze pierwszym sygnałem zmiany koniunktury. Podobnie działo się w segmencie biurowym, gdzie doszło do stabilizacji poziomu czynszów, na rynku powierzchni handlowych, gdzie najemcy również z racji mocniejszego złotego złapali drugi oddech, czy na rynku inwestycyjnym. Jedynie w segmencie hotelowym kryzys jakoś nie chciał się skończyć. Dosyć ważne jest też to, co się w ciągu ostatniego półrocza w Polsce nie wydarzyło, podobnie zresztą jak w ciągu całego kryzysu — praktycznie nie było „distressed assets”, wymuszonej sprzedaży nieruchomości, czyli przysłowiowych domów w Kalifornii po 50 tys. dol. Ale o tym więcej w następnym „%”. W najbliższym czasie należy spodziewać się dalszego nasilenia zainteresowania planowaniem i optymalizacją podatkową Paweł Tomczykowski Doradca podatkowy, partner w kancelarii Ożóg i Wspólnicy Perspektywy naszych podatków Analiza Biorąc pod uwagę szerokie spektrum projektów realizowanych od początku 2010 roku na rynku doradztwa podatkowego, miniony kwartał stał pod znakiem optymalizacji podatkowej odmienianej przez wiele przypadków. Jest to pochodna znacznego wzrostu zainteresowania podatników uzyskaniem podatkowych oszczędności, szczególnie istotnych w okresie osłabionej koniunktury. O ile w czasie największej odczuwalności skutków kryzysu ekonomicznego wielu przedsiębiorców nie decydowało się na podejmowanie niezbędnych działań w tym zakresie, koncentrując się na twardej restrukturyzacji, o tyle zdobyta wówczas wiedza zaowocowała licznymi projektami w czasie obecnego odprężenia. Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus Analiza realiów Prognoza Patrząc w przyszłość, spodziewam się kontynuacji trendu wzrostowego. Liderem pozostanie segment mieszkaniowy, gdzie już dzisiaj w Warszawie pojawiają się oznaki wyprzedania wśród mieszkań jedno- i dwupokojowych. Co ciekawe, okazało się, że banki ziemi, którymi deweloperzy mieszkaniowi tak się chwalili, niewiele zawierają terenów z pozwoleniem na budowę, więc deweloperzy — chcąc nie chcąc — ruszyli na zakupy — na razie w Warszawie, ale jednak. Jestem ciekaw, czy któryś z nich, korzystając z niskich cen robót budowlanych i relatywnie taniej ziemi, zdecyduje się powalczyć o znacznie większy udział w rynku, wprowadzając do sprzedaży mieszkania o 20-30 proc. tańsze od konkurencji? Można było również zaobserwować pewną zmianę jakościową podejmowanych działań. Doraźne projekty, związane z pojedynczymi transakcjami, ustępują miejsca kompleksowym rozwiązaniom, pozwalającym na generalne ograniczenie obciążeń podatkowych związanych z całą działalnością operacyjną. Znacznie większą popularnością cieszą się szyte na miarę struktury, wykorzystujące polskie fundusze inwestycyjne zamknięte i spółki z unijnych jurysdykcji, oferujących korzystne opodatkowanie zysków kapitałowych. Prognoza W najbliższym czasie należy spodziewać się dalszego nasilenia zainteresowania planowaniem i optymalizacją podatkową — zarówno wśród przedsiębiorstw, jak i ich właścicieli. Warunki silnej konkurencji i niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej sprawiają, że polscy przedsiębiorcy muszą i chcą sięgać po tego rodzaju instrumenty, bo, de facto, są one jednym z elementów budowania trwałej przewagi konkurencyjnej. Szybkie decyzje w tym zakresie są szczególnie istotne w 2010 roku — jak wynika bowiem z założeń przedstawionych przez Ministerstwo Finansów, tylko do końca bieżącego roku będzie można skorzystać z niektórych obszarów optymalizacji podatkowej. Przykładem może tu być efektywna podatkowo metoda aktywowania rynkowej wartości znaków towarowych (znaku firmowego) w krajowym planowaniu podatkowym. Trzeba jednak podkreślić, że choć niektóre drogi zostaną (najpewniej) zamknięte przez ministra finansów, zaoferowane mają być pewne nowe rozwiązania. Przykładem może być udostępnienie osobom fizycznym instytucji tzw. wymiany udziałów, co korzystnie wpłynie na optymalizację dochodów ze sprzedaży akcji i udziałów. Krzysztof Łucjan Zarządzający aktywami Grupa Copernicus Nie wszystko złoto co się świeci Analiza W momencie nowych zawirowań na rynkach finansowych teoria przepływów kapitału ponownie w naturalny sposób nakazuje spojrzeć na złoto jako środek do bezpieczniejszego przeczekania trudnego okresu. Po części owe przypływy kapitału były na przestrzeni ostatnich tygodni widoczne, rynek złota zyskał od lokalnego dołka w lutym br. prawie 15 proc., ustanawiając 14 maja nowe maksimum kontraktowe na poziomie 1249 punktów. Mimo to późniejsza kontra niedźwiedzi zdecydowanie popsuła nastroje krótkoterminowe, przez co obecnie cena kontraktów wróciła do szerokiego układu bocznego poniżej dość ważnego dalej poziomu oporu w rejonie 1217 punktów. To, na co powinno się dodatkowo zwrócić uwagę w przypadku złota, to także niezbyt solidarne zachowywanie przez kontrakty ujemnej korelacji z dolarem, która wcześniej przez długie miesiące utrzymywana była dość konsekwentnie. Ten element pozwala stwierdzić, iż cena złota ustalana w miarę rynkowy sposób jest dodatkowo wzmacniana bądź osłabiana przez czynnik strachu, za który odpowiadają gwałtowne zmiany na kursie między Eur/Usd. Prognoza W ciągu kilku kolejnych tygodni kluczem do stworzenia doskonałej sytuacji technicznej dla dalszych wzrostów rynku złota musi być mocne i wiarygodne wybicie kontraktów ponad poziom ostatniego maksimum. W takiej sytuacji byki mogłyby skorzystać z całej wysokości kanału bocznego, co oznaczałoby ruch sięgający nawet 180 punktów. Na tym etapie handlu zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest jednak, iż niedźwiedzie taki wariant wybicia będą negować, w efekcie czego cena złota powinna po następnym kwartale kształtować się jednak w rejonie 1130-1200 punktów, wypełniając scenariusz ruchu bocznego. 9 Rola animatora Zapewnienie odpowiedniej płynności instrumentów finansowych notowanych na giełdzie to nie tylko problem samych emitentów. W wielu przypadkach rola animatora staje się wręcz niezbędna. Tekst: Marek Kwiatkowski Generalnie występują dwie gru- py podmiotów działających na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) w Warszawie: animatorzy rynku i animatorzy emitenta. Ich głównym zadaniem jest utrzymywanie płynności handlu określonym papierem wartościowym. Animator rynku Animatorem rynku może być członek GPW w Warszawie, który na podstawie umowy z giełdą zobowiąże się do stałego zgłaszania ofert kupna lub sprzedaży danego papieru wartościowego na własny rachunek i na zasadach określonych przez zarząd giełdy, czyli do składania zleceń. W umowie z animatorem rynku giełda określa między innymi minimalną wielkość ofert kupna i sprzedaży, do których zgłaszania będzie on zobowiązany, oraz maksymalną różnicę pomiędzy cenami określonymi w tych ofertach. Animator rynku nie może jednak składać zleceń prowadzących do zawarcia transakcji, w której występowałby on jako kupujący i sprzedający jednocześnie (czyli np. kupiłby papiery wartościowe w wyniku realizacji własnego zlecenia ich sprzedaży). GPW bardzo dokładnie określa w umowie z instytucjami finansowymi zasady dotyczące działań związanych z animatorami rynku. Przy zachowaniu odpowiedniej płynności dla danego waloru chodzi również o uniknięcie silniejszych wahań kursu podczas notowań. W tym wypadku bardzo dokładnie giełda ustala spready (w przypadku kontraktów terminowych na akcje są one ustalane przez giełdę raz w miesiącu) pomiędzy kursem kupna i sprzedaży uzależnione od kursów akcji. Z kolei wartość zleceń nie może być mniejsza niż 25 tys. zł w przypadku akcji wchodzących w skład indeksu WIG20, 10 tys. zł w przypadku akcji notowanych w systemie notowań ciągłych wchodzących w skład indeksu mWIG40, 7,5 tys. zł w przypadku pozostałych akcji notowanych w systemie ciągłym i 5 tys. zł w przypadku akcji notowanych w systemie jednolitym. W przypadku rynku NewConnect minimalna wartość zlecenia nie może być niższa niż 2,5 tys. zł. Maksymalne dzienne zaangażowanie animatora rynku wynosi pięciokrotność minimalnej wartości oferty w przypadku akcji wchodzących w skład WIG20 i trzykrotność minimalnej wartości oferty w przypadku pozostałych akcji. Animator emitenta Animatorem emitenta również może być członek giełdy, który na podstawie umowy z emitentem zobowiąże się do podtrzymywania płynności danego papieru wartościowego. Zarząd giełdy może zobowiązać emitenta papierów wartościowych notowanych w systemie kursu jednolitego do zawarcia umowy o pełnienie funkcji animatora emitenta, jeśli uzna, że wymaga tego płynność danego papieru wartościowego. 10 GPW określa w umowie z instytucjami finansowymi zasady dotyczące działań związanych z animatorami rynku Może się więc zdarzyć tak, że w przypadku określonego waloru będą działać zarówno animatorzy rynku, jak i animatorzy emitenta. Jeżeli mamy jakieś wątpliwości co do zachowania się walorów danej spółki, to na stronach GPW możemy zawsze znaleźć aktualną listę animatorów — zarówno emitentów, jak i rynku. — Zdarzało nam się zwracać uwagę niektórym spółkom, aby posiadały własnego animatora właśnie ze względu na bardzo słabą płynność danych akcji na GPW. Jednak nie we wszystkich przypadkach znajduje to swoje uzasadnienie ekonomiczne — mówi Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Szczegóły umowy dotyczące pracy animatora na rzecz danej spółki nie są ujawniane przez strony. Z informacji, jakie pojawiają się w mediach, wynika, że nie jest to usługa tania, szczególnie dla małych spółek o ograniczonych zasobach finansowych. — Zarządy w określonych sytuacjach muszą wziąć pod uwagę koszt takiej usługi i ewentualne korzyści wynikające z posiadania własnego animatora. Należy jednak zwrócić uwagę, że praca takich instytucji na rzecz danej spółki nie rozwiązuje problemu w sposób systemowy — dodaje Dominiak. Z analizy wynika, że zaledwie kilkanaście instytucji finansowych na 47 członków GPW prowadzi tego typu usługi dla spółek. Warto jednocześnie zauważyć, że trzy największe biura obsługują prawie połowę wszystkich emitentów mających swoich animatorów. — W mojej opinii wybór przez emitentów, których akcje są niepłynne, na animatora instytucji finansowej takiej jak Copernicus Securities gwarantuje lepszą jakość świadczonych usług w tym zakresie. Duże bankowe domy maklerskie skupiają swoją uwagę na płynności rynku w segmencie dużych spółek (WIG20), zaniedbując mniejsze spółki. Instytucje dysponujące stosunkowo mniejszymi pieniędzmi na tej rodzaj działalności, tak jak CSSA, koncentrują się na lepszej obsłudze mniejszych podmiotów — uważa Jacek Wojton, makler animator w Copernicus Securities SA. giełda Debiut GPW jeszcze w 2010 roku Oferta publiczna Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, w której Ministerstwo Skarbu Państwa zamierza sprzedać 63,82 procent akcji, prawdopodobnie odbędzie się do połowy listopada 2010 roku. Tekst: Marek Kwiatkowski Inwestorzy, którzy chcieliby Foto: Shutterstock.com okiem maklera zakupić akcje prywatyzowanej Giełdy Papierów Wartościowych (GPW), będą mieli okazję zrobić to jeszcze w tym roku. Prezes giełdy Ludwik Sobolewski zapowiedział, że prospekt emisyjny będzie gotowy do złożenia w Komisji Nadzoru Finansowego w wakacje. — Założenia są takie, żeby ponad 60 proc. giełdy sprzedać poprzez IPO w ostatnim kwartale 2010 roku. Prawdopodobnie do połowy listopada powinniśmy być w stanie przeprowadzić tę ofertę — powiedział Chris Walenczak, doradca prywatyzacyjny ministra skarbu, podczas kwietniowego seminarium CEE M&A and Private Equity Forum. W pierwszym etapie prywatyzacji GPW Ministerstwo Skarbu Państwa sprzeda 63,82 proc. akcji GPW w drodze oferty publicznej. W drugim etapie prywatyzacji, który może nastąpić za od 3 do 5 lat, akcje GPW mogą trafić do inwestora branżowego. Jeszcze przed ofertą publiczną GPW ma dokonać wyboru oferty jednej ze światowych giełd, dzięki której zakupiony zostanie nowy system transakcyjny oraz pozyskany zostanie partner do aliansu strategicznego. Na zaproszenie do składania ofert odpowiedziały trzy giełdy: Nasdaq OMX, NYSE Euronext i London Stock Exchange. Wybór partnera dla GPW ma nastąpić w lipcu 2010 roku. GPW liderem na rynku IPO Według badania IPO Watch Europe firmy PricewaterhouseCoopers, nasza giełda zajęła w 2009 roku pierwsze miejsce w Europie pod względem liczby debiutów i trzecie miejsce pod względem ich wartości. W pierwszych miesiącach tego roku nasza giełda nie zwolniła tempa. W pierwszym kwartale 2010 roku GPW w Warszawie wyprzedziła pod względem liczby debiutów nie tylko wszystkie giełdy naszego regionu, lecz także takie rynki jak NYSE Euronext, Nasdaq OMX czy Deutsche Boerse. — Polski rynek kapitałowy staje się jednym z barometrów i instrumentów rozwoju gospodarki europejskiej. Udowadniają to między innymi transakcje o znacznej wartości, które przeprowadzane są z powodzeniem poprzez warszawską giełdę, zarówno w ramach pierwszych ofert publicznych, jak i akcjami spółek już notowanych — skomentował wyniki raportu prezes GPW Ludwik Sobolewski. Jacek Socha, wiceprezes PricewaterhouseCoopers, uważa, że po debiucie PZU, Tauronu Polski rynek kapitałowy staje się jednym z barometrów i instrumentów rozwoju gospodarki europejskiej Polskiej Energii, Polkomtela czy samej GPW w znaczącym stopniu wpłynie to na kapitalizację warszawskiej giełdy i wartość realizowanych obrotów. — Spodziewana aktywność na warszawskim parkiecie daje podstawy sądzić, że nasza giełda może w 2010 roku okazać się wiodącym rynkiem IPO w Europie — dodaje Jacek Socha. Kapitalizacja GPW w Warszawie na koniec 2009 roku wyniosła 105 mld euro, wyprzedzając o 26 mld euro rynek w Wiedniu. Okazała się również największa w regionie. Milowy krok GPW Decyzję o utworzeniu spółki akcyjnej Giełda Papierów Wartościowych podpisali w piątek 12 kwietnia 1991 roku ówczesny wicepremier Leszek Balcerowicz i szef resortu prywatyzacji Janusz Lewandowski. Jako pierwsze na parkiecie zadebiutowały akcje sprywatyzowanych spółek — Tonsilu, Krosna, Exbudu, Kabli i Próchnika. Obecnie na rynkach prowadzonych przez warszawską giełdę — Głównym Rynku (akcji i praw pochodnych), NewConnect i rynku obligacji Catalyst — notowane są akcje ponad 500 spółek, ponad 400 innych instrumentów finansowych: obligacji, produktów strukturyzowanych, certyfikatów inwestycyjnych, kontraktów terminowych i opcji. 11 świat świat na ludzi i świat popularyzatora ekonomii, tak bardzo różniącego się od „zamkniętych w wieży z kości słoniowej” akademików w tej dziedzinie. Specjalizuje się w teorii handlu, jest także autorem prac na temat przyczyn kryzysów walutowych. Szczególnie zasłynął jako krytyk założeń nowej ekonomii końca lat 90. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. 57-letni, a więc „młody” kontrowersyjny noblista, który w grudniu 2008 roku otrzymał nagrodę o wartości 1,4 mln dol., prawie od 30 lat prowadzi badania nad mechanizmami międzynarodowego handlu. Opierając się na założeniach ekonomii skali, wyjaśnia, dlaczego wbrew klasycznym teoriom światowy handel został zdominowany przez państwa charakteryzujące się podobnymi warunkami gospodarczymi, które importują ten sam rodzaj produktów, jakie same wytwarzają. W czasach prezydentury Ronalda Reagana Krugman wchodził w skład Council of Economic Advisers, grupy najlepszych ekonomistów, doradzających administracji amerykańskiej. Paul Krugman — Ameryka jak Polska! Urodzony w 1953 roku Paul Krugman został przed dwoma laty najmłodszym laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Jest wykładowcą na Uniwersytecie w Princeton, felietonistą i blogerem „The New York Timesa”, zagorzałym krytykiem polityki George’a W. Busha i umiarkowanym sceptykiem dotychczasowych dokonań prezydenta Baracka Obamy. Ostatnio „zasłynął” w świecie, porównując Amerykę do... XVII-wiecznej Polski. Tekst: Marzena Mróz Akademii Nauk w Sztokholmie nagrodzili amerykańskiego naukowca za „analizę wzorów handlowych i lokalizacji działalności gospodarczej”. Krugman jest między innymi autorem teorii, tłumaczącej przyczyny światowej urbanizacji. Jego teoria dotycząca lokalizacji działalności gospodarczej mówi o czynnikach, które wyznaczają korzystne i niekorzystne dla tej działalności obszary geograficzne. Wyjaśnia przewagę, jaką ma dany obszar geograficzny nad innymi. Do takich czynników należą: jakość i wydajność pracy, koszty transportu i komunikacji, zakres interwencjonizmu państwowego oraz stan infrastruktury gospodarczej. W świecie ekonomii i polityki słynie on jednak jako genialny analityk, prognostyk i niejako mąż opatrznościowy, w którego rękach spoczywają dziś losy amerykańskiej gospodarki. Liberum veto „Ameryka upadnie jak Polska wskutek liberum veto!” — to opublikowane przez Krugmana w „The New York Timesie” zdanie obiegło ostatnio świat. Trudno się dziwić, że wzbudziło nie lada sensację. Podał on przykład polskiego sejmu w XVII i XVIII wieku, którego działania uniemożliwiały słowa sprzeciwu, słynne liberum veto. Podobny los — jego zdaniem — grozi Ameryce z powodu samowoli senatorów. Znany ekonomista prowokuje: „Jesteśmy sparaliżowani przez procedurę. Zamiast powtórki zmierzchu i upadku Cesarstwa Rzymskiego powtarzamy rozpad XVIII-wiecznej 12 Niebezpieczna gospodarka W 2001 roku w Polsce ukazała się książka Paula Krugmana pt.: „Wracają problemy kryzysu gospodarczego”. Ekonomista pisał w niej m.in.: „Choć nie doszło do powrotu kryzysu jako takiego, nastąpił zadziwiający powrót na scenę problemów, które charakteryzowały gospodarkę światową w latach trzydziestych XX wieku, a od tego czasu nie pojawiały się. Okazało się, że gospodarka światowa jest o wiele bardziej niebezpieczna, niż sobie wyobrażaliśmy”. Polski”. Przypomniawszy, że po rozbiorze Polski powstał „Mazurek Dąbrowskiego”, zaczynający się od słów: „Jeszcze Polska nie zginęła”, autor konkluduje: „Cóż, Ameryka jeszcze nie zginęła, ale Senat nad tym pracuje”. Co wywołało tak głębokie wzburzenie Paula Krugmana? Przyczyną są działania dwóch senatorów z Partii Republikańskiej. Christopher Bond i Richard Shelby, wykorzystując normę proceduralną, blokowali nominacje członków administracji rządowej w zamian za zatwierdzenie inwestycji w ich stanach. Pisząc te słowa na swoim blogu — czytanym co tydzień przez miliony ludzi na całym świecie — bez wątpienia przyczynił się do popularyzacji historii Polski. Niestety, przytoczył ją jako negatywny przykład. Krytyk George’a Busha Cięty język, lekkie pióro Krugman jest absolwentem Uniwersytetu w Yale, a od 2000 roku profesorem ekonomii i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w Princeton w stanie New Jersey. Znany z ogromnej wiedzy, ciętego języka i lekkiego pióra, ma na swoim koncie ponad 20 książek przeznaczonych dla szerokiego grona odbiorców, w tym słynną „Ekonomię międzynarodową”, oraz przeszło 200 artykułów popularyzujących najtrudniejsze problemy współczesnej gospodarki. Czytają go miliony ludzi na całym świecie, pragnący poznać mechanizmy, ale także meandry współczesnej światowej ekonomii. Również wśród swoich kolegów po fachu uchodzi za otwartego Foto: PAP, East News/AFP Profesorowie Królewskiej Jest jednym z najbardziej znanych amerykańskich ekonomistów na świecie, uznawanym powszechnie za liberała z tendencjami do lewicowych poglądów na ekonomię. Nie ma jednak nic wspólnego z monetarystami, którzy słyną z krytyki instytucji kapitalistycznych. Poszukuje reform: instytucjonalnych, w dziedzinie polityki gospodarczej, ale stara się nie szokować ich rewolucyjnością. W swoich felietonach publikowanych w „The New York Timesie” dał się poznać jako zaciekły oponent republikańskiego prezydenta. W ciągu ostatnich lat wielokrotnie krytykował administrację G. Busha za deregulację finansów, redukcję podatków dla najbogatszych oraz rosnący deficyt budżetowy, notorycznie pogłębiany kosztami wojen — najpierw w Afganistanie, a teraz w Iraku. To właśnie w polityce oraz poczynaniach poprzedniego prezydenta Stanów Zjednoczonych dopatruje się przyczyn obecnego kryzysu. Nic dziwnego, że decyzja Szwedzkiej Akademii Nauk wzbudziła kontrowersje amerykańskiej prawicy. Tym bardziej, że w 2007 roku prestiżową Pokojową Nagrodę Nobla za walkę z globalnym ociepleniem dostał Al Gore, a w 2002 roku — również w tej dziedzinie — uhonorowano Noblem Jimmiego Cartera. Decyzja jednak wydaje się bezsporna, a wiara w Krugmana rośnie w Ameryce z miesiąca na miesiąc. Uchodzi niemal za proroka, który przewidział ekonomiczną zapaść Uchodzi za wiarygodnego ekonomistę również dlatego, że potrafi przyznać się do błędu i w porę wychwycić nieprawidłowości w głoszonych wcześniej niefortunnych teoriach. Tak było w przypadku jego idei dotyczącej źródeł szybkiego wzrostu w krajach Dalekiego Wschodu. Krugman sugerował, że duże inwestycje, a nie innowacje, doprowadziły do szybkiego rozwoju gospodarczego tych krajów. Teoria okazała się błędna, ale on potrafił publicznie się z niej wycofać. Ekonomista i prorok Uchodzi niemal za męża opatrznościowego, ale także za proroka, który przewidział nadejście ekonomicznej zapaści. Natomiast w maju 2009 roku Krugman już twierdził, że globalna gospodarka uniknęła „doszczętnej katastrofy”, a kraje uprzemysłowione mogą zanotować wzrost gospodarczy jeszcze w tym roku. „Nie będę zaskoczony, jeżeli za dwa miesiące zobaczę stabilizację światowego handlu, światowej produkcji przemysłowej, a następnie wzrostu. Nie będę zaskoczony, jeśli zobaczę wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych, a może nawet w Europie na początku 2010 roku” — prognozował, podczas gdy wielu ekonomistów wieszczyło wieloletni światowy kryzys. Obrońca Obamy? Baczni obserwatorzy polityki ekonomicznej Stanów Zjednoczonych są zdania, że Krugman świadomie oszczędza ostatniego prezydenta. Po pierwszym roku prezydentury Baracka Obamy zażądał w lewicowo-liberalnym dzienniku „La Repubblica” silniejszego sprzeciwu wobec jego krytyków. „Barack Obama nie zabezpieczył się przeciwko krytyce przeciwników. Obama zaprzepaścił to, co Reagan uczynił na początku swojej kadencji, chroniąc się przed każdą krytyką poprzez tłumaczenia i nieustanne przypominanie, że winę za to, co źle funkcjonuje, ponoszą poprzednie rządy... Tymczasem Obama pozwolił, by opinia publiczna szybko zapomniała, że problemy gospodarcze nie zaczęły się za jego prezydentury... Teraz jedyne, co może zrobić Obama, to próbować przedstawić republikanów jako tych, kim naprawdę są, czyli przeciwników reform”. Krugman od początku był zdania, że demokraci muszą postawić wszystko na wprowadzenie reformy służby zdrowia. „Wprawdzie uchwalenie tej ustawy nie będzie ich politycznym ratunkiem, ale jej nieuchwalenie będzie z pewnością oznaczać ich polityczny upadek” — to zdanie powtarzały niemal wszystkie amerykańskie gazety. 13 branża branża Jaka przyszłość czeka sekurytyzację? Autorzy tekstu: Sebastian Stańko Dotychczas, w przypadku nagłego zapotrzebowania na gotówkę, banki poszukiwały jej na rynku międzybankowym. Od czasu kryzysu finansowego, gdy pożyczanie pieniędzy stało się drogie i nieopłacalne, coraz większego znaczenia nabiera sprzedaż wierzytelności. Jednak portfele najbardziej przeterminowanych zaległości zostały już w praktyce sprzedane. Sytuacja skłania banki do poszukiwania nowego sposobu finansowania kredytów. Może nim być sekurytyzacja należności regularnych. Tekst: Sebastian Stańko, Tomasz Strama kowo młody model sprzedaży wierzytelności. Pierwsze transakcje sekurytyzacyjne miały miejsce na początku 2006 roku. Dotychczas postrzegano ją jako sposób pozbycia się trudnych, starych długów. Było to zdeterminowane przepisami, które z jednej strony wprowadziły ograniczenia odnośnie do możliwości sprzedaży części wierzytelności bankowych, a z drugiej strony zachęcały (poprzez benefity podatkowe) do sprzedaży wierzytelności o znacznym stopniu przeterminowania i niezbyt wysokiej jakości. Tymczasem sekurytyzacja to prosty sposób na pozyskanie kapitału bez ponoszenia ryzyka, a podlegać jej mogą także należności regularne. Sprzedaż wierzytelności regularnych to proces z powodzeniem stosowany na Zachodzie, a w Polsce praktycznie nieznany. Dotychczas przeprowadzono tylko jedną taką transakcję. — Tymczasem pozbycie się terminowo spłacanych kredytów przynosi wiele korzyści, a nie niesie ze sobą nadmiernego ryzyka. I to zarówno finansowego, jak i wizerunkowego — mówi Sebastian Stańko, komplementariusz Kancelarii Prawnej Raven. Decydując się na taki krok, bank przede wszystkim może natychmiast pozyskać fundusze na bieżącą działalność kredytową. Co więcej, sprzedaż regularnych wierzytelności przynosi znacznie więcej środków niż sekurytyzacja przeterminowanych należności. Ponieważ są to zobowiązania jeszcze niezagrożone, ich cena jest wysoka. 14 Sekurytyzacja to prosty sposób na pozyskanie kapitału bez ponoszenia ryzyka, a podlegać jej mogą także należności regularne Portfele wierzytelności regularnych podlegają niezależnej wycenie pod kątem jakości portfela, zachowań wierzytelności regularnych w czasie, wysokości kapitału koniecznego do pokrycia nieoczekiwanych strat związanych z ryzykiem. Do analizy wykorzystywane są zaawansowane metody scoringowe i analizy predykcyjnej. Jako referencja służą unikatowe repozytoria statystyczne, stworzone przez wiele lat w realiach polskiego rynku. Sprzedaż wierzytelności regularnych, podobnie jak w przypadku nieregularnych, powoduje wzrost rentowności kapitału własnego instytucji (ROA i ROE). Jest to doskonałe narzędzie do zarządzania adekwatnością kapitałową banku i pozwala obniżyć wymogi kapitałowe. Wraz ze wzrostem wymogów kapitałowych banki zostały zmuszone do efektywniejszego zarządzania funduszami własnymi, a sama sekurytyzacja Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus Sekurytyzacja to w Polsce stosun- pozwala uniknąć tworzenia rezerw, ponieważ sprzedane aktywa tego nie wymagają. zostaje jedynie prawo do części lub całości pożytków z nich wynikających. — Poza oczywistymi zyskami finansowymi sekurytyzacja nieprzeterminowanych wierzytelności nie ma wpływu na wizerunek banku. W przypadku sprzedaży kredytów nieregularnych, gdy zazwyczaj ich dalszym dochodzeniem zajmują się firmy windykacyjne, przy sekurytyzacji spłacanych na bieżąco rat z punktu widzenia klienta nic się nie zmienia — wyjaśnia Sebastian Stańko. W najczęściej stosowanym modelu sekurytyzacji regularnych należności to bank nadal przyjmuje wpłaty od kredytobiorcy, on także wysyła wszelką korespondencję związaną z obsługą produktu. Klient nie odczuwa zatem zmiany wierzyciela, która jest widoczna w przypadku, gdy dochodzeniem zaległych rat zajmuje się firma windykacyjna. — Na przykładzie transakcji przeprowadzonych na innych rynkach można wskazać ewidentne korzyści, które są ich skutkiem — mówi Tomasz Strama, dyrektor ds. klientów strategicznych KRUK SA. — Bankowi udaje się zmniejszyć ryzyko kredytowe, a co za tym idzie — uwolnić kapitał regulacyjny. Bank dywersyfikuje źródła kapitału, obniża wagi ryzyka i wymogów kapitałowych oraz aktywnie zarządza ryzykiem portfela kredytowego. Sprzedaż wierzytelności regularnych zapewne będzie wymagała wprowadzenia jeszcze jednej nowości. Otóż transakcja taka prawie na pewno odbywałaby się w formie subpartycypacji. Cechą charakterystyczną tego typu transakcji jest to, że nie występuje tutaj przeniesienie na spółkę specjalnego przeznaczenia (SPV) praw własności do wyodrębnionej puli wierzytelności. Nie następuje zatem fizyczna sprzedaż aktywów, które pozostają w bilansie banku. Sekurytyzacja syntetyczna jest transakcją, w której bank wykorzystuje derywaty kredytowe w celu podziału ryzyka kredytowego konkretnej puli aktywów i transferu tego ryzyka do podmiotów trzecich. W takim przypadku pula aktywów nie jest usuwana z bilansu banku. Subpartycypacja pozwala inicjatorowi na zatrzymanie w bilansie sekurytyzowanych wierzytelności. Na spółkę celową przeniesione Główne wyzwania oraz czynniki ograniczające możliwość stosowania sekurytyzacji w formie subpartycypacji stojące przed bankami to przede wszystkim kwestie związane z: • regulacjami podatkowymi (opodatkowanie odsetek skapitalizowanych, jednorazowy wpływ środków z transakcji uznawany w całości za przychód podatkowy, gdy koszty podatkowe rozpoznawane są stopniowo w przyszłości), • aspektami prawnymi (brak regulacji umożliwiających ochronę aktywów SPV przed postępowaniami egzekucyjnymi), •w ymaganiami dotyczącymi danych historycznych (dane z okresu przynajmniej 5 lat). Mimo wielu utrudnień, związanych najczęściej z brakiem doświadczenia polskiego rynku w transakcjach sekurytyzacji aktywów regularnych, można zaobserwować zbliżone do europejskich praktyk podejście polskich bankowców do sekurytyzacji w formie subpartycypacji. Implementacja postanowień Nowej Umowy Kapitałowej oraz istotny przyrost wartości portfela kredytów hipotecznych wskazują, że w niedalekiej przyszłości sekurytyzacja w formie subpartycypacji może być najszybciej rozwijającą się formą transakcji sekurytyzacyjnych w naszym kraju. Radca prawny, komplementariusz Kancelarii Prawnej Raven należącej do Grupy Kapitałowej KRUK SA Od 10 lat zajmuje się problematyką obrotu wierzytelnościami i dochodzenia należności. Od 4 lat specjalizuje się w kwestiach prawnych związanych z sekurytyzacją i dochodzeniem wierzytelności korporacyjnych; doradzał uczestnikom większości procesów sekurytyzacyjnych, których przedmiotem były takie wierzytelności. Tomasz Strama Dyrektor ds. klientów strategicznych KRUK SA Odpowiada za obszar relacji z najważniejszymi partnerami Grupy Kapitałowej KRUK. Z firmą związany od 2001 roku. Do 2005 roku budował relacje z klientami w Departamencie Zarządzania Procesami Windykacyjnymi, a od 5 lat piastuje menedżerskie stanowiska w Pionie Transakcji Strategicznych i Relacji z Klientami. 15 asset Artur Bobołowicz Zarządzający Copernicus Capital TFI SA Od lutego 2009 roku Giełda Papierów Wartościowych odnotowuje wzrosty, które z uwagi na długi czas trwania wywołują niepokój u sporej części uczestników rynku. Jak długo będzie można jeszcze zarabiać na wzrostach? – pytają zainteresowani. Nie ma i nigdy nie będzie jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Spróbujmy jednak określić moment, w jakim znajduje się obecnie rynek. asset Wykres 2 — spółka Petrolinvest management 2. Jeśli 10-tygodniowa średnia ruchoma przecina od góry 30-tygodniową średnią ruchomą i obydwie są malejące, to jest to sygnał sprzedaży, przy założeniu, że ceny są poniżej obydwu średnich ruchomych. Nie walcz z trendem! Sygnał sprzedaży, który pojawił się na wykresie Petrolinvestu w maju 2009 roku i utrzymał do marca 2010 roku, pozwolił na obserwację z boku dramatycznego spadku kursu spółki. Tak brzmi jedna z najważniejszych zasad inwestowania na giełdzie. Przejdź z nami krótki kurs korzystania ze średnich ruchomych. Jednym z najprostszych sposobów określania kierunku trendu jest bazowanie na średnich ruchomych. Średnia ruchoma to średnia kolejnych liczb w określonym przedziale czasowym, nieustannie aktualizowana przez odrzucenie najstarszej i dodanie nowej; następnie należy wykonać ponowne zsumowanie i wyciagnięcie średniej. Średnich ruchomych używa się z kilku powodów: wygładzają management przypadkowe wahania cen rynkowych, są pomocne przy określaniu kierunku ruchu cen i zmian trendów. Przyjrzyjmy się zastosowaniu dwóch średnich prostych: 10- i 30-sesyjnych. Na początek istotna uwaga: nie traktujmy tej metody jako dominującej; pełni ona wyłącznie pomocniczą funkcję, jednak zawsze odgrywa rolę ostrzegawczą. Wykres 3 — spółka Petrolinvest Wykres 1 — spółka Ambra Zasady użycia: 3. Można pokusić się o bardziej obszerną analizę wykresów na podstawie wspomnianych średnich ruchomych. 1. Jeśli 10-tygodniowa średnia ruchoma przecina od dołu 30-tygodniową średnią ruchomą i obydwie są wzrastające, to jest to sygnał kupna, przy założeniu, że ceny są ponad obydwoma średnimi ruchomymi. Po każdym sygnale kupna następował silny wzrost kursu spółki. Foto: materiały prasowe grupy Copernicus Wnioski: 16 1. Sygnał kupna wystąpił w marcu 2009 roku — nastąpiło przecięcie obu średnich, indeks WIG20 wcześniej znalazł się powyżej obydwu średnich, a średnie zaczęły rosnąć. 2. Korekta z przełomu czerwca i lipca 2009 roku nie pokazała zmiany kierunku ruchu indeksu — średnie się nie przecięły, dodatkowo indeks utrzymał się powyżej średnich. 3. Na przełomie roku nastąpiły dwa szybko zniesione sygnały sprzedaży. 4. Z końcem stycznia pojawił się sygnał sprzedaży, który pozwolił spokojnie przetrwać silną korektę z okresu styczeń — luty 2010 poza rynkiem, by wejść w rynek w pierwszej dekadzie marca. 5. Obecnie pomimo osłabienia rynku nie ma sygnału sprzedaży — średnia 60-sesyjna rośnie. Podsumowanie: Używam wspomnianych średnich wyłącznie jako narzędzia pomocniczego do określania kierunku ruchów kursów. Nie jest to narzędzie niezawodne: czasami daje fałszywe sygnały, a najbardziej wiarygodnym wskazaniem jest nieinwestowanie przeciwko wskazaniom średnich. 17 felieton Po godzinach To nie koniec Życie toczy się gdzie indziej naszej cywilizacji Tekst: Michał Poła, analityk Copernicus Securities SA miesiącach jakakolwiek inwestycyjna teza rozpatrywana była wśród najbardziej aktywnych uczestników rynków finansowych, była analizowana w jednym kontekście — kryzysowym. Słowo to odmieniane było niemal przez trzy ostatnie lata przez wszystkie przypadki. Czas mijał, a rządy wielu państw robiły wszystko, co w ich mocy, by powstrzymać finansową apokalipsę. Dziś rynki się uspokoiły. Nie jest jednak aż tak spokojnie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Jak zatem jest z kryzysem. Kończy się czy trwa w najlepsze? I najistotniejsze pytanie: czego obecnie możemy oczekiwać od rynków finansowych? Gdy „subprime’owy bąbel spekulacyjny” wybuchł i przy okazji zaraził wiele innych rynków na świecie, jedynie rządy i banki centralne miały na tyle potężny arsenał, by powstrzymać kryzysową reakcję łańcuchową. Odpowiedź była nagła, agresywna i — co ciekawe — często kontrowersyjna. Niezwykle luźna polityka pieniężna i wiele niestandardowych metod w jej ramach (często dosłownie poprzez dodruk pieniądza) uratowały system bankowy. Nie można jednak jednoznacznie uznać, że akcja ratowania rynków i gospodarek (również przez pryzmat polityki fiskalnej) zakończyła się pełnym sukcesem. Nie pozostawia jednak wątpliwości fakt, że jest zdecydowanie lepiej, niż zapowiadało to wielu obserwatorów rynku. Zamiast bezrobocia na poziomie 20 proc. w skali całego świata w wielu krajach jest ono na umiarkowanym poziomie; zamiast spadków PKB w ujęciu rocznym o 10 proc. w Stanach Zjednoczonych odnotowujemy tam istotne przyrosty tego wskaźnika; zamiast paniki na rynkach finansowych wypłukującej wartość portfeli emerytalnych i innych oszczędności mamy bardzo przyzwoite wzrosty cen aktywów. Czy jednak kryzys się zakończył? Niestety nie — a ostatnie wydarzenia w Grecji są tego dobrym odzwierciedleniem. Warto jednak przywołać podstawową kwestię, która jest w zasadzie intuicyjna. Tak jak podczas 18 recesji nie wszyscy tracą pracę, a wiele biznesów rozwija się nad wyraz dobrze (bo na poziomie PKB mamy naturalny poziom uogólnienia), tak też na rynkach finansowych fakt trwania kryzysu nie oznacza zaraz krachu, przed którym w popłochu należy uciekać. Tak jak w każdej sekundzie gry popytowo-podażowej na rynkach finansowych, tak i teraz polegać należy na skrupulatnej analizie otoczenia. Rynki przez minione miesiące poruszały się w rytm dopływów niezwykle taniego pieniądza za sprawą banków centralnych, które agresywnie Fakt trwania kryzysu nie oznacza zaraz krachu, przed którym w popłochu należy uciekać stymulują gospodarkę. Wszak inflacja w wielu systemach jeszcze spada, w innych jest na niskim poziomie. Ilość gotówki jest ogromna, dlatego nie dziwiły sytuacje, gdy alokacji dokonywano jedynie celem jej zagospodarowania, bez dobierania bezwzględnie najlepszych aktywów (oczywiście w wymiarze subiektywnym). Pomijając indywidualne charakterystyki, wszystkie w ujęciu ogólnym po prostu rosły. Niejako lekceważono fakt, że PKB w wielu krajach zaczął wzrastać jedynie jako wynik zmian zapasów w gospodarce. Stopy procentowe wiecznie nie mogą być w pobliżu zera i — co najważniejsze — rządy dysponujące budżetami centralnymi za swe intensywne próby ożywienia gospodarek też będą musiały w końcu ponieść odpowiednie koszty. Wszak zadłużanie się w nieskończoność też jest pozbawione sensu. W tak niepewnej sytuacji wykruszają się najsłabsi i ci — nazwijmy to — o wątpliwej jakości działań. Gdyby nie gigantyczne obsunięcie na giełdach, Madoff jeszcze długo kontynuowałby swój proceder, gdyby nie konieczność zwiększania wydatków rządowych, będących pochodną chęci stymulowania gospodarki, na światło dzienne nie wyszłyby patologie w greckiej gospodarce. Widać dość dobrze, że od kryzysu kredytowego przeszliśmy płynnie do kryzysu fiskalnego, nie zamykając przy tym w pełni tego poprzedniego. Sytuacja nie jest ciekawa i jedynie najodważniejsi podtrzymują grę, bazując na ostatnich trendach. Nie pokuszę się w tym miejscu o przedstawienie gotowych recept dla strategii inwestycyjnej w takim otoczeniu, ponieważ naturalnie wymaga to zdecydowanie szerszego opisu. Nawet jeżeli indeksem DJIA może zahuśtać w zakresie 1000 punktów w ciągu jednego dnia, to są to po prostu stany podwyższonego ryzyka, a nie kres naszej cywilizacji. To trudne środowisko, lecz można w nim operować efektywnie. Skrupulatna analiza otoczenia plus szczypta talentu nadal może generować atrakcyjne stopy zwrotu. 20 24 28 Euforia, lęk, ekstaza Painthouse Kadr na smak BASE jumping — tylko na własną odpowiedzialność Foto: materiały prasowe grupy Copernicus, materiały promocyjne Muzeum Narodowe w Warszawie W ostatnich Kobiety zmieniają polski rynek sztuki Na tropach kulinarnych zagadek kryminalnych, czyli posiłek w kinie sensacyjnym ekstrema ekstrema Na własną odpowiedzialność Jak rozładować napięcie po żmudnej i stresującej pracy? Olek Domalewski, członek Diverse Extreme Team, zna sposób na wypoczynek z adrenaliną. Tekst: Piotr Bruś-Klepacki; Zdjęcia: Olek Domalewski Base jumping to jeden z najniebez- pieczniejszych sportów ekstremalnych, polegający na skokach spadochronowych z obiektów takich jak urwiska górskie, klify, wieżowce czy mosty. Olek, najbardziej doświadczony w Polsce skoczek base, ma ich na koncie ponad 550 ze 150 obiektów w ponad 20 krajach. Oraz ponad 1000 skoków spadochronowych… Co skłania człowieka do podejmowania takiego ryzyka, jakim jest base? Może to być endorfinowy głód, towarzyszący monotonii życia na etacie. Szukanie odskoczni, jumping uprawia jedynie około 3 tys. osób na całym świecie base adrenaliny. Ale co najważniejsze, skoki base pozwalają poznać siebie i przekroczyć granicę ludzkiej natury. Jeśli ktoś do tego uwielbia podróże, wędrówki po górach, to sport dla niego. Jest to też niebywała okazja do przeżycia czegoś wspólnie ze znajomymi, ryzyko i przygoda zbliżają. Jakie uczucia towarzyszą zaraz po oderwaniu stóp od ziemi i po udanym lądowaniu? Paradoksalnie są dla siebie przeciwstawne. Z jednej strony strach, z drugiej — euforia, lęk i ekstaza. To emocjonalny drink, którego składniki są niby-znane, ale ich wspólne działanie trudno racjonalnie wytłumaczyć. Nad czym teraz pracujesz i gdzie planujesz swoje najbliższe skoki? Właśnie wróciłem z wypadu na Sycylię. Wcześniej byłem w Alpach Włoskich i RPA. Niebawem jadę do Szwajcarii, a następnie wyjeżdżam na rekord świata organizowany w Singapurze. Będziemy skakać tam z budynku w 45 osób naraz. Zapowiada się niezła zabawa! Podczas podróży po całym świecie odwiedziłeś wiele ciekawych miejsc. Które z nich najbardziej zapadły ci w pamięć? Jest ich rzeczywiście mnóstwo. Są takie miejsca jak klif nad plażą w Tajlandii, budynki w Las Vegas czy Kuala Lumpur, jaskinia w Chinach (660 m) oraz wiele innych. Jest też parę miejsc w Polsce, ale ze względów bezpieczeństwa o nich wolałbym nie mówić. Jak udaje ci się łączyć życie zawodowe i rodzinne z tak czasochłonnym i niebezpiecznym hobby? To nie jest proste. Rzeczywiście bardzo dużo podróżuję po świecie. Do tego często nie ma mnie w domu, gdyż jestem w podróżach służbowych. Na szczęście na niektóre zagraniczne wyjazdy mogę zabierać swoją drugą połówkę, a kiedy mam czas wolny w Polsce, razem dzielimy pasję i skaczemy z samolotu. Moja dziewczyna jest już przyzwyczajona do base. Choć wie, że zawsze może mi się coś stać. Dlaczego jest to tak elitarne hobby? Skoki spadochronowe są ogólnodostępne, jest coraz mniej ograniczeń z tym związanych. Koszt sprzętu jest porównywalny do wyposażenia kitesurfingowego, a base uprawia jedynie około 3 tys. osób na całym świecie. Aby zacząć skoki base, trzeba wykonać przynajmniej 250 skoków z samolotu, ale lepiej jest ich mieć ponad 500. To nie jest sport 20 dla każdego, a perspektywa kontuzji lub śmierci odstrasza. Ja osobiście straciłem już kilku kolegów, a sam spędziłem trochę czasu w szpitalu. Mam w swojej kolekcji wspólne zdjęcia, na których mogę już tylko wspominać znajomych. Olek Domalewski, najbardziej doświadczony w Polsce skoczek base, ma na koncie ponad 550 skoków ze 150 obiektów w ponad 20 krajach. Oraz ponad 1000 skoków spadochronowych… 21 Coaching Coaching W rozwijaniu i utrzymaniu optymizmu pomoże nam: — Dbanie o pozytywny język, którym posługujemy się na co dzień podczas interpretowania otaczających nas zjawisk: zamiast wściekle leje i jest paskudna pogoda — jest mokro i rześko. — Utrzymywanie pozytywnych relacji społecznych. Do nich należą kontakty w pracy, z przyjaciółmi, z rodziną, z sąsiadami, ale również z towarzyszami podróży metrem. — Doświadczanie i rozwijanie pozytywnych emocji, takich jak radość, ciekawość, zadowolenie. Szukanie okazji do ich przeżywania. — Dzielenie się swoimi uczuciami z innymi. Im więcej dzielimy się z ludźmi tym, co w nas, tym mniej przeżywamy we własnych myślach. — Wszystkie formy relaksu, odprężania się, odreagowywania. — Ograniczanie i zapobieganie niepotrzebnym czynnikom ryzyka i stresu. Lepiej wyjechać na spotkanie godzinę wcześniej, niż po raz kolejny przekonywać się, że te korki na drodze są właśnie po to, aby nam uniemożliwić punktualne przybycie. — Pisanie pamiętnika. Można w ten sposób przenieść na papier wszystkie swoje troski, marzenia, wątpliwości i lęki. — Kontakt z pozytywnymi ludźmi i ich myślami, przekonaniami, emocjami. Znajdziemy ich w pracy, na naszym osiedlu czy w książkach i filmach. — Analiza różnych życiowych zdarzeń pod kątem tego, co myśleliśmy, że się wydarzy, a co naprawdę się wydarzyło. Większość czarnych scenariuszy pozostaje w naszej głowie. Optymiści żyją dłużej! Tekst: Jacek Walkiewicz Optymizm to postawa myślowa o niezwykłym wpływie na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Mimo, że żyjemy w czasach wyjątkowego dobrobytu materialnego, nieograniczonych możliwości samorealizacji jednostki, to jednocześnie doświadczamy poczucia nudy, pesymizmu, depresji, niepewności i innych różnorakich lęków. Profity z bycia optymistą Trudno zmienić świat, który nas otacza, ale na pewno można wpływać na to, co o tym świecie myślimy. Optymizm to perspektywa patrzenia na rzeczywistość. To stosunkowo stała dyspozycja człowieka do pozytywnej oceny wszystkiego, co się w naszym życiu dzieje. Kiedy optymista doświadcza np. braku prądu, uważa, że jest to wydarzenie przypadkowe i mimo pewnej niewygody może mieć pozytywne konsekwencje, jak miły wieczór przy świecach z ukochanymi osobami. Pesymista uważa, że jak zwykle, kiedy ma do wysłania ważne e-maile, coś staje na przeszkodzie i jeśli dzisiaj ich nie wyśle, konsekwencje zadecydują o całym jego życiu. A przecież w obu przypadkach wydarzenie jest to samo — po prostu nie ma prądu. 22 Optymizm pozwala skupiać się na pozytywnych aspektach tego, czego doświadczamy w swoim życiu. Dlatego jest podporą dla nadziei, osobistych aspiracji, zaangażowania w realizacje osobistych celów i radzenia sobie z różnymi przeciwnościami. Optymizm sytuacyjny (tzw. mały) odnosi się do pozytywnych rezultatów konkretnej sytuacji: dzisiaj wieczorem na pewno uda mi się skończyć porządki w domu. Wielki optymizm (tzw. dyspozycyjny) to stała umiejętność patrzenia na swoje życie pozytywnie, np.: odniosę w życiu sukces, to, co sobie zaplanowałam, zrealizuję, wszystko będzie mi sprzyjać w realizacji moich marzeń itd. Taki optymizm pozwala wzmacniać zaufanie zarówno do swoich decyzji, jak i do wszystkich konsekwencji, z którymi trzeba się zmierzyć. Zdrowy, realistyczny optymizm pozwala dostrzegać i szanse, i zagrożenia, plusy i minusy naszych decyzji, a przez to chroni nas przed realizowaniem celów absolutnie nierealnych. W dobie, kiedy stawianie celów zaczyna się już na poziomie przedszkola, warto pamiętać o tym, co mówił Disney: „W życiu warto być marzycielem, krytykiem i realistą”. Optymizm na pewno w tym pomaga. Rosnące tendencje optymizmu Optymista, który założył sobie, że osiągnie wynik 100 proc., zadowoli się również wynikiem 80 proc. Nie będzie siebie usprawiedliwiał, ale pogodzi się z tym, czego nie może zmienić. Kierując się tą zasadą, będzie zadowolony, kiedy dostanie całą pomarańczę, ale ucieszy się też, kiedy zostanie poczęstowany tylko połówką. Optymizm odrzuca maksymalizację wyników, ponieważ taka postawa wiąże się często z roszczeniem do otrzymania wszystkiego, co się da, i jest połączona z życiową iluzją. Skupienie się na pozytywnych aspektach pomaga utrzymać wysoki poziom życiowej motywacji, zapobiega ryzyku perfekcjonizmu, zmniejsza poczucie winy i pozwala w przyszłości dobrze wykorzystywać naukę płynącą z różnych doświadczeń. Umiejętność znajdowania pozytywów daje poczucie zdrowej kontroli nad swoim życiem. O ile pesymizm, poprzez ciągłe wracanie do tego, co można było zrobić inaczej, utrzymuje nas w przeszłości, o tyle optymizm pozwala nam w pełni przeżywać obecne doświadczenia, czyli żyć tu i teraz. Wiara i nadzieja w pozytywny obrót spraw pomagają nam przenosić się również ku przyszłości. Ingvar Kamprad (twórca IKEA) zwykł mówić: „Dużo wspólnie osiągnęliśmy i wspaniała przyszłość przed nami”. Optymizm wzmacnia wiarę w realizację Foto: Shutterstock.com, archiwum prywatne Co poza tlenem w powietrzu sprawiło, że w ciągu 150 tysięcy lat ludzkość przemierzyła całą ziemię, osiedliła się w każdej strefie klimatycznej, rozwinęła tak różnorodne kultury, a nawet znalazła się daleko w kosmosie? Tym czynnikiem jest niewątpliwie optymizm. upragnionych celów. Dla optymisty kłopoty to tylko życiowe lekcje i wyzwania. Przeszkody, które warto pokonać, aby dojść tam, gdzie się chce. A realizacja celów zwiększa poczucie życiowej skuteczności. I tak oto, na zasadzie sprzężenia zwrotnego, optymista staje się jeszcze większym optymistą i realizuje kolejne cele, które są źródłem siły, satysfakcji i poczucia życiowego sukcesu. Sztuczność nie popłaca Oba podejścia są w znacznym stopniu (trudno określić poziom dziedziczności tych postaw) skutkiem doświadczeń osobistych i wiedzy o życiu, wyniesionej z dzieciństwa i z młodości. Tak więc to w dużym stopniu naszym rodzicom i najbliższej rodzinie zawdzięczamy swój optymizm lub pesymizm. Warto odróżnić ten prawdziwy, realistyczny optymizm od tego udawanego i obowiązkowego. Ten ostatni jest na pokaz i wcześniej czy później stanie się ciężarem nie do zniesienia. Ponieważ kreowanie swojego wizerunku w niektórych środowiskach przyjęło formy karykaturalne, to można spotkać ludzi ciągle nakręconych, zadowolonych i uśmiechniętych od ucha do ucha. Długotrwałe koszty takiej pozy są większe niż potencjalne chwilowe zyski. Pielęgnacja siebie Uczniowie spytali mistrza: — Skąd w tobie tyle życiowej siły i mądrości? Mistrz odpowiedział: — Bo we mnie siedzą takie dwa zwierzaki: jeden miły, sympatyczny i kochający, a drugi surowy, zły i nienawidzący. A ja nimi po prostu zarządzam. — Ale mistrzu — spytali uczniowie — który ostatecznie w tobie zwycięża? — Ten, którego lepiej karmię! Warto karmić i rozwijać w sobie optymizm. Warto być ufnym mimo przeciwności losu i ostrożnym, gdy sytuacja jest wyjątkowo pozytywna. Warto przewidywać nieprzewidywalne, ale również warto czerpać radość z pozytywnej interpretacji swoich aktualnych doświadczeń. Co daje nam optymizm (wg dostępnych badań): Wydłuża życie — wg niektórych badań optymiści żyją od 7,5 do 12 lat dłużej od pesymistów. Postawa optymistyczna wpływa pozytywnie na wiele naszych układów, a szczególnie na układ krwionośny i nerwowy. Zapobiega chorobom serca — obniża ciśnienie tętnicze, poprzez zdolności do odprężania się pomaga lepiej przechodzić wszelkie operacje i rekonwalescencje. Pomaga zwalczać nowotwory — pacjenci lepiej przechodzą terapię, ponieważ są bardziej elastyczni i wytrzymali na stres. Pomaga kontrolować codzienny stres i wpływa na układ odpornościowy — wpływa to pozytywnie na gospodarkę hormonalną. Pomaga przezwyciężyć życiowe traumy i poradzić sobie z paniką i depresją — zwiększa poczucie kontroli swojego stanu i akceptację aktualnej sytuacji. Jacek Walkiewicz Charyzmatyczny mówca, trener i mentor ceniony za szeroką wiedzę merytoryczną oraz inspirujący, ciekawy i pełen humoru styl prowadzenia spotkań i szkoleń. Członek Stowarzyszenia Profesjonalnych Mówców w Polsce. Autor poradnika psychologicznego „Pełna moc życia”, który pomaga w samorozwoju zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Jest źródłem dobrego samopoczucia — zwiększa skuteczność naszych wysiłków, pomaga w koncentracji, sprzyja zaangażowaniu. Otwiera nowe horyzonty myślowe — poprzez nastawienie na nowość, a nie na pewność. Podnosi jakość życia społecznego/towarzyskiego — jest warunkiem sprzyjającym budowaniu i utrzymywaniu bliskich relacji oraz zawieraniu nowych znajomości. 23 2 W Polsce artystom brakuje marszandów, mecenasów sztuki. Trudno się przebić w pojedynkę, nawet najzdolniejszym hero Painthouse — siła kobiet w sztuce 1 3 4. 4 Cztery kompletnie różne kobiety. Kiedy staną w jednym szeregu, tworzą przyciągający uwagę kolorowy patchwork kobiecego piękna. To, co je łączy, to wspólne zamiłowanie do malarstwa, sztuki. Każda z nich tworzy w swoim własnym, indywidualnym stylu, co nie przeszkadza im działać pod jednym szyldem — Painthouse. Tekst: Basia Starecka 1 Chcemy żyć ze sztuki i pomagać innym tę sztukę rozumieć 2 się podczas dyskusji poświęconej kobietom na rynku sztuki w październiku 2008 roku. Szybko okazało się, że między nimi pojawiła się niezwykła energia, sprzyjająca powstawaniu inicjatyw, kreatywnych pomysłów. Postanowiły połączyć siły, powołując do życia żeńską grupę artystyczną — Painthouse. Pod tym szyldem biorą udział w panelowych dyskusjach, konkursach, targach sztuki, wystawach i plenerach. Każda z nich to mocna indywidualność, a ich malarstwo jest nowoczesne i przykuwające uwagę. Jednak to dzięki działaniom w grupie mocniej zapisują się w pamięci odbiorcy, a co za tym idzie — pozyskują więcej zleceń, propozycji współpracy. — W Polsce artystom brakuje marszandów, mecenasów sztuki. Trudno się przebić w pojedynkę, nawet najzdolniejszym. Nam udało się połączyć siły i dzięki wspólnemu zapałowi i planowaniu znajdujemy czas i energię na działania marketingowe, promocyjne — opowiada jedna z członkiń Painthouse, Wiorika Zagórska. Cztery żywioły, różne doświadczenia Z pewnością nie byłoby tak silnej inicjatywy i determinacji wśród dziewczyn z Painthouse, gdyby nie różne przygody zawodowe, które towarzyszyły im w krętej i trudnej drodze artystycznej twórczości. Każda z nich ukończyła ASP i każda, podobnie jak większość absolwentów uczelni, z pełnego ideałów okresu studiów spadła na bruk polskich realiów rynku pracy. Klaudia K. (1984 r.) po dwóch ukończonych z wyróżnieniem kierunkach 3 24 Foto: materiały prasowe Painthouse 1. Wiorika Zagórska – „Sprzymierzeniec”, akryl na płótnie, 120x160 cm 2. Wiorika Zagórska – „My”, akryl na płótnie”, 120x160 cm 3. Małgorzata Żurada – „Os sphenoidale”, akryl na papierze, 23x23 cm Dziewczyny poznały — malarstwa i grafiki — jak wielu absolwentów artystycznych uczelni wpadła w sidła agencji reklamowej. Pieniądze, owszem, były, ale doskwierał brak satysfakcji. Karolina Jarosławska (1977 r.) studiowała historię i malarstwo, a w międzyczasie była opiekunką do dzieci, dziennikarką, promotorką oraz konsultantką. Męża poznała w firmie żeglarskiej, urodziła syna, by w końcu przekonać się, że tylko malarstwo sprawia jej frajdę. Małgorzata Żurada (1977 r.) obroniła dyplom na Wydziale Grafiki oraz na Wydziale Zarządzania UW — zarządzanie w kulturze. Zajmuje się projektowaniem graficznym, wzornictwem i malarstwem, jako wolny strzelec pracuje dla agencji reklamowych. Wiorika Zagórowska (1977 r.) urodziła się w Mołdawii. W wieku 13 lat trafiła na casting do agencji modelek. Kolejne 13 lat spędziła, chodząc po światowych wybiegach. Po międzynarodowej karierze obroniła dyplom na Wydziale Malarstwa oraz na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Społecznych UW — marketing kultury. 1. Klaudia K. – „Morze I”, akryl na płótnie, 60x60 cm 2. Klaudia K. – „Dawny Pracownik Fabryki”, akryl na płótnie, 60x80 cm 3. Karolina Jarosławska – „Na fali”, olej na desce, 60x83 cm 4. Painthouse: Małgosia Żurada, Wiorika Zagórska, Klaudia K., Karolina Jarosławska 5. Klaudia K. – „Dzieci na ulicy”, akryl na płótnie, 70x70 cm Hokuspokus Klaudia, Wiorika, Karolina i Małgosia chcą pomagać młodym, zdolnym artystom przed debiutem. Z tą myślą powołały Stowarzyszenie Hokuspokus, by zaczarować i zdobyć polski rynek. Organizują eventy promujące sztukę jako lokatę kapitału. — Chcemy żyć ze sztuki i pomagać innym tę sztukę rozumieć — mówią. W nowej roli zadebiutowały rok temu w Centralnym Basenie Artystycznym w Warszawie, organizując cykl letnich wystaw. Dynamiczna forma wystawy odnawiała się z cotygodniową częstotliwością, w każdy poniedziałek prezentując nowych artystów. Od tamtej pory były inicjatorkami podobnych przedsięwzięć w całej Polsce. Kolejne duże wystawy szykują się na jesieni, a do tego czasu Painthouse skupia się na własnej pracy twórczej i powiększaniu bazy artystów. Dziewczyny chcą bowiem rozszerzyć profil swojej działalności i zająć się projektami interdyscyplinarnymi — już nie tylko malarstwo, ale wspólne działania z teatrem, filmem, muzyką. Hokuspokus zamierza również przenieść się z dotychczasowej pracowni do większej, gdzie będzie działać też galeria. Trzymamy kciuki! 5 Kontakt ze stowarzyszeniem w sprawie wspólnych projektów, akcji artystycznych, wystaw: [email protected] Kontakt z grupą artystyczną Painthouse: www.phouse.pl 25 urban urban Jungle Do 13 czerwca Caravaggio Scuderie del Quirinale, Rzym, Włochy Z okazji 400. rocznicy śmierci artysty rok 2010 ogłoszono Rokiem Caravaggia. Wystawa zorganizowana przez Scuderie del Quirinale zgromadziła największe arcydzieła wielkiego malarza baroku. Jungle 11 czerwca — 5 września Ars Homo Erotica Muzeum Narodowe, Warszawa Przygotowywana wystawa wpisuje się w projekt muzeum jako instytucji podejmującej ważne dla życia publicznego tematy. „Ars Homo Erotica” przywraca w sferę widzialności to, co zostało z niej wyeliminowane na skutek złożonych procesów historycznych. „Ars Homo Erotica” ma dostarczyć widzom wiedzy na temat homoerotycznej kultury wizualnej. Homoseksualna wyobraźnia, ikonosfera i artystyczna wrażliwość stanowią część europejskiego dziedzictwa kulturowego, którą widzowie muzealni, jednocześnie obywatele demokratycznego państwa, mają prawo poznać. 22 czerwca — 19 września 29 — 30 sierpnia Turner and the Masters Muzeum Prado, Madryt, Hiszpania Wielka wystawa prac Williama Turnera to gratka dla wszystkich romantyków. Malarz, który dla uchwycenia sceny żywiołów — burzy czy pożaru — potrafił ryzykować życie, jest symbolem mistrzowskiego posługiwania się światłem. 08 — 11 lipca Baltic Sail Notting Hill Carnival Londyn, Wielka Brytania Gdańsk Czternasty zlot żaglowców w Gdańsku. Żaglowce, szanty, pokazy i pełno atrakcji. 08 — 11 lipca Exit festival nobliwą i drogą dzielnicę zamienia we wrzący latynoskimi rytmami tygiel kolorowych fanów samby. Na coroczny karnawał w ostatni weekend wakacji przyjeżdża cały świat. Na tę okazję Londyn drukuje specjalne mapy dla turystów, uruchamia dodatkowe linie autobusów, zamyka całą dzielnicę Notting Hill, która zamienia się w jeden wielki sound system, przy którym tańczą parady szkół samby i widzowie. Jest to druga co do wielkości — po Rio de Janeiro — impreza uliczna na świecie. Jej historia związana jest z historią dzielnicy, która kiedyś była głównym skupiskiem mieszkańców pochodzenia karaibskiego. Festiwal jest symbolem mieszanki kultur i różnorodności współczesnego Londynu. 23 — 30 sierpnia Burning Man Festival Serbia Pustynia Black Rock, Północna Nevada, USA 11 czerwca — 5 listopada Jean-Michel Basquiat 25 — 27 czerwca Glastonbury Festival Fundacja Beyelera, Bazylea, Szwajcaria 26 12 czerwca — 20 sierpnia Summer Exhibition The Royal Academy of Art, Londyn, Wielka Brytania Jedyna taka otwarta wystawa sztuki nowoczesnej na świecie. Szansa dla nieodkrytych artystów, wszystkich amatorów, którzy w domowym zaciszu malują i rzeźbią. Wyjątkowa formuła wystawy organizowanej przez Królewską Akademię Sztuki otwarta jest na każdego. Jeśli praca przejdzie wstępną selekcję komisji, ma szanse zawisnąć na ścianie obok dzieł uznanych światowych artystów i zostać sprzedana. Jest to więc również niezwykła okazja dla początkujących i wytrawnych koneserów, lokujących pieniądze w sztuce. Ceny prac zazwyczaj zaczynają się od 100 funtów. Jeden z największych na świecie festiwali muzyki rockowej i alternatywnej, najbardziej pożądana impreza świata. Towarzyszą jej wystawy, performance, pokazy tańca. Gwiazdami tegorocznego festiwalu będą U2, Muse oraz Stevie Wonder. Jubileuszową — 40. edycję imprezy na Worthy Farm w Somerset zobaczy blisko 178 tys. fanów muzyki. 30 września 2010 — 16 stycznia 2011 Paul Gauguin Foto: materiały prasowe, Shutterstock.com Jean-Michel Basquiat to jedna z bardziej oryginalnych, a zarazem tragicznych postaci sztuki. Kontrowersyjnego artystę odkrył Andy Warhol, zafascynowany postacią muzyka, aktora i grafficiarza w jednym. Dzięki jego protekcji szybko stał się gwiazdą oraz najmłodszym artystą wystawiającym na Biennale w Wenecji, Art Basel i w wielu sławnych galeriach. Na wystawie zobaczymy ponad 100 jego prac wypożyczonych z muzeów i prywatnych kolekcji. XVII-wieczna forteca Petrovaradin nad serbskim odcinkiem pięknego Dunaju to miejsce niezwykłych spotkań muzycznych od 2000 roku. Tym razem w jej murach zagrają takie sławy, jak: The Chemical Brothers, Missy Elliott, Royksopp, Mika, Placebo i polski… Behemoth. Somerset, Wielka Brytania Tate Modern, Londyn, Wielka Brytania Jedna z najsłynniejszych londyńskich dzielnic, słynąca z gwiazd, które zamieszkują eleganckie rezydencje na wzgórzach, cotygodniowego targu staroci na Portobello Road, romantycznej randki Julii Roberts z fajtłapowatym Hugh Grantem w filmie, który na dobre rozsławił dzielnice — „Notting Hill”. Jest jednak jedno wydarzenie w roku, które Tysiące osób spotyka się tu co roku, by na środku pustyni wskrzesić hipisowskiego ducha, nieznającego uprzedzeń ani konwenansów. Za postaciami uczestników rodem z „Mad Maksa” kryją się przeważnie mieszkańcy Doliny Krzemowej, na co dzień związani z technologią i biznesem. W trakcie festiwalu „Płonący Facet” powstają niezwykłe budowle, które na koniec ulegają rytualnemu spaleniu. 27 kadr na smak uś-Klepacki Tekst: Piotr Br W natłoku pościgów samochodowych, odgłosów strzałów i namiętnych romansów umyka nam ważny element życia kultowych bohaterów kina sensacyjnego. Posiłek… Jedzenie to czynność na pozór prozaiczna, nic nieznaczący „entourage”, jednak po wnikliwym przyjrzeniu — równorzędny bohater o decydującym wpływie na przebieg filmowej akcji. W tym odcinku naszego serialu kulinarnego śledzimy motyw posiłku w kinie sensacyjnym, biorąc pod lupę najsłynniejsze filmowe hity, które ściągają przed ekrany nie tylko męskich fanów sensacji. Vaya con dios Życie bez zobowiązań, ale za to pełne adrenaliny i przygody — to marzenie-ucieczka, do których wracamy, szczególnie gdy na nasze 28 barki spadają kilogramy obowiązków, spraw do załatwienia i rachunków do uregulowania. Mało kto jednak ma na tyle odwagi, by wypłynąć na głęboki ocean wolności bez odbijania zakładowej karty. Dlatego takim uwielbieniem darzymy agenta Utah z filmu „Na fali” (w tej roli zabójczo przystojny Keanu Reaves), świeżo upieczonego adepta szkoły policyjnej, który przyjechał do Kalifornii, aby rozwikłać zagadkę seryjnych napadów na banki. Agent Utah podstępnie przenika w szeregi przestępców, przy okazji zgłębiając tajniki widowiskowego surfingu. Między nim a ściganym Bodhiem (Patrick Swayze) nawiązuje się nić milczącego porozumienia. Agent Utah, zafascynowany filozofią oraz bezkompromisowym, wyzwolonym stylem życia swojego przeciwnika, zbliża się do samego siebie, poznając własne ukryte pasje i pragnienia. Jednak zarówno losy śledztwa, jak Sandwicz z tuńczykiem agenta Utah Składniki: ½ bagietki, ¼ puszki tuńczyka w dużych kawałkach, 1 łyżeczka sosu worcester, kilka plasterków surowego ogórka, 2 łyżki majonezu, pieprz, kilka liści świeżej sałaty Bagietkę przekrajamy wzdłuż, ale nie do końca. W miseczce mieszamy majonez z sosem worcester i pieprzem. Smarujemy bagietkę sosem. Następnie układamy sałatę, ogórek i kawałki tuńczyka. „Tylko jeszcze jedno pytanie” Praca w wydziale zabójstw w Los Angeles to ogromne wyzwanie, wymagające determinacji, wiedzy i dociekliwości. To prestiżowe stanowisko tylko dla wybranych, zwłaszcza gdy prowadzi się śledztwa związane z wyższymi sferami, tak jak robił to słynny porucznik Colombo, grany przez Petera Falka w najpopularniejszym kryminalnym serialu lat 70. Słoneczny dzień na Santa Monica Boulevard w Los Angeles, zaparkowany wysłużony peugeot 403 kabriolet, wysiadający z niego mężczyzna o niepokojącym spojrzeniu, w pogniecionym prochowcu i z cygarem w ręku − taki obrazek świadczyć może jedynie o tym, że Chilli con carne porucznika Colombo Składniki: 3 papryczki chilli Poblano Ancho, 2 puszki pokrojonych pomidorów, 100 ml bulionu warzywnego (może być z kostki), ½ kg posiekanej wołowiny, 2 łyżki oliwy, 2 liście laurowe, 1 łyżka mielonego kuminu, 3 ząbki czosnku, 1 średnia cebula, 2 łyżki suszonego oregano, 1 łyżka cukru, sól i pieprz, krakersy do dekoracji Wołowinę obsmażamy na brązowy kolor na rozgrzanej oliwie, następnie dodajemy posiekaną cebulę, chilli oraz czosnek. Smażymy, aż cebula delikatnie się zrumieni. Wsypujemy kumin i dodajemy pomidory. Całość przyprawiamy oregano, cukrem, liściem laurowym i pieprzem (solimy na końcu, żeby mięso nie stwardniało). Dusimy na wolnym ogniu pod przykryciem przez 40 min. Gdy będzie brakowało płynu, dolewamy po trochu rosołu. Jeśli chcemy skosztować oryginalnego chilli porucznika Colombo, powinniśmy udekorować je garścią krakersów. „Zemsta to potrawa, która najlepiej smakuje na zimno” Miano najbardziej kultowego dzieła kina gangsterskiego przypadło adaptacji bestsellera Mario Puzo: „The Godfather”, w reżyserii Francisa Forda Coppoli. W filmie, będącym wnikliwym studium socjologicznym władzy, siły, honoru i korupcji w Stanach Zjednoczonych, motyw jedzenia pojawia się na ekranie ponad 50 razy! Jest to nieodłączny element spotkań mafijnej ferajny, a także jedyna rzecz, która poza kobietami potrafi zmiękczyć kamienne serce Michaela Corleone, granego przez niezapomnianego Ala Pacino. Zwłaszcza gdy posiłek przygotowywany jest przez samego Petera Clemenzna (Richard S. Castellano), który słynął w mafii z kulinarnego zacięcia. Spaghetti Clemenza przepis jako moty Czyli jedzenie przepis rnych. a in l u k k e d a g a z kryminalnych w filmowy śledztwo się rozpoczęło. Widz jako pierwszy dowiaduje się już na samym początku każdego odcinka, kto jest mordercą. Filmowy porucznik, jakby przeświadczony zarówno o tym, jak i o sukcesie dopiero co rozpoczętego dochodzenia, spokojnie kieruje pierwsze kroki do jednej ze swoich ulubionych restauracji. Zajmuje miejsce przy długim kontuarze i zagląda w menu, choć i tak zawsze kończy się tak samo i wybór pada na chilli. Ulubioną potrawę detektywa, zwłaszcza gdy podana jest z krakersami. Takie połączenie może wydawać się dość kontrowersyjne, ale, jak mówi sam Colombo: „It’s the cracers that make the dish”. Ten rytuał to nieodłączny element każdego dochodzenia, odbywający się w restauracjach nazywanych potocznie „greasy spoon” (zatłuszczona łyżeczka), których dzisiejszym odpowiednikiem są fast foody — małe lokale o niskim standardzie. To tu porucznik podejmował wszystkie najważniejsze decyzje i rozwiązywał kryminalne zagadki. Foto: Forum, Michael Ochs, Disney ABC Television Group/Getty Images/FPM, Piotr Bruś-Klepacki Na ch tropa przepis i głównego bohatera potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby nie jeden niewinny posiłek, udaremniający schwytanie Bodhiego. Najsmaczniejsza w Los Angeles kanapka z tuńczykiem nadała bieg serii wydarzeń, doprowadzając do zakończenia trudnego śledztwa, a w finale: ostatecznej przemiany agenta, odrzucenia odznaki policyjnej i zmierzenia się z własnym szczęściem. Składniki: ½ kg słodkich pomidorów obranych ze skórki (mogą być z puszki), 2 łyżki oliwy z oliwek, 3 ząbki czosnku, garść posiekanej bazylii (nie było jej w filmie, jednak nada ona potrawie bardziej włoską nutę), 30 dkg białej surowej kiełbasy, 100 ml czerwonego wytrawnego wina stołowego, 2 łyżeczki cukru, ½ opakowania makaronu spaghetti Wyjmujemy mięso z białej kiełbasy. Formujemy z niego małe kulki. Na patelni rozgrzewamy oliwę, następnie dodajemy posiekany czosnek. Gdy czosnek się zeszkli, wkładamy pokrojone pomidory. Po zagotowaniu sosu wrzucamy wcześniej przygotowane kulki z mięsa, dolewamy wino i przyprawiamy do smaku cukrem, solą i pieprzem. Dusimy około 20 min. Pod koniec duszenia dodajemy posiekaną bazylię, a całość mieszamy z makaronem spaghetti. Sam Vito Corleone nie pogardziłby taką ucztą! 29 lider Najpierw był głośny pokaz mody pod- — MadeInEast / Europe / Poland Młoda polska marka odzieżowa dzieła projektantki Kamili Kanclerz. Mimo krótkiej obecności na rynku zrobiła już sporo zamieszania w rodzimych kręgach „fashion victims”. Tekst: Basia Starecka 30 Foto: materiały promocyjne Green Establishment Green Establishment czas gdyńskiego festiwalu muzycznego Open’er, potem nagroda Nocne Marki magazynu „Aktivist” za mocny, oryginalny debiut, a teraz otwarcie showroomu Green Store przy Chmielnej 30, jednej z najmodniejszych warszawskich ulic. Green Establishment współpracuje również z dużym, modnym butikiem położonym w centrum Londynu — Koh Samui na Covent Garden, a w planach ma uczestnictwo na targach CPH Vision w Kopenhadze czy B&B w Berlinie. W Polsce w kręgach „fashion victims” marka szybko zdobyła uznanie i popularność. Co sprawiło, że udało się jej odnieść sukces w tak krótkim czasie? — Projektuję dla dziewczyn i kobiet, które są znudzone sieciówkami i szukają ubrań podkreślających ich indywidualizm — opowiada Kamila Kanclerz, projektantka, właścicielka firmy. — W Polsce wciąż brakuje marek, które za rozsądną cenę oferowałyby limitowane rzeczy. Jeśli nawet są autorskie butiki, to mocno sięgają do kieszeni klientki. Nie każdego z nas stać jest również na nową marynarkę od Vivienne Westwood czy sukienkę Stelli McCartney. Green wypełnia lukę dla indywidualistów. To, co jeszcze różni markę, to nacisk na dokładny i przemyślany proces projektowania i produkcji. Szczególnie ważny jest etap powstawania pomysłów. — Z Green Store’u projekty są wysyłane do konstruktorki, a potem do krawcowej, która przesyła nam prototyp. Dokładnie go oglądam, czasami są poprawki, inny materiał, inne szycie. Wtedy kreacja znów przechodzi tę samą co poprzednio Sukces osiągają projektanci potrafiący narzucić swój gust klientom, nawet w niekonwencjonalny sposób drogę. Do momentu, kiedy obie z Marzeną Swat (marketingowa połówka marki) zgodnie uznamy, że osiągnęłyśmy perfekcję — śmieje się projektantka. Styl marki Green Establishment wyłamuje się z obowiązujących, znajomych konwencji. Z jednej strony jest miejski, wygodny i nonszalancki, z drugiej — wyrafinowany i zaskakujący. Wystarczy spojrzeć na sukienki. Klasyczne kobiece fasony nieoczekiwanie nabierają drapieżnego pazura dzięki oryginalnym zapięciom czy ściągaczom. — Imponuje mi konsekwencja, z jaką Markus Klosseck prowadzi Aem’kei — opowiada Kamila Kanclerz pytana o biznesowe inspiracje. — Pamiętam ich początki na targach Bread & Butter w Berlinie, a potem precyzyjną ekspansję na europejski rynek. Przez cały czas udało im się utrzymać spójny, bardzo prosty design casualowej marki. Równie konsekwentna w jakości i skuteczności biznesowej jest marka Established & Sons. Uważam, że sukces mogą osiągnąć tylko projektanci mający umiejętność narzucania swojego gustu klientom, nawet w niekonwencjonalny sposób. Sprawdza się to zdecydowanie częściej niż w przypadku marek, które w wyrachowany sposób wykorzystają chwilowy popyt. Z reguły krótkotrwały — twierdzi projektantka. Kamila szła zawsze swoją drogą. Będąc świeżo upieczoną artystką, wylądowała w agencji reklamowej na stanowisku dyrektora artystycznego. — To było fatalne. Długa droga od klienta poprzez acounta, menedżera i inne osoby zabijała ambicje i mój twórczy zapał. Poza tym nienawidzę słowa „kompromis”. Postanowiła „freelancerować”. Udało jej się zaprojektować parę ciekawych wnętrz, stworzyć całościową identyfikację wizualną dla dużej firmy. Zaprojektowała dla nich grafikę, trzy sklepy, zorganizowała pokaz mody. Spodobało jej się to połączenie. Postanowiła otworzyć własną działalność. — Wszystkie moje projekty to ubrania, które sama chciałabym nosić — mówi. — Jak się okazuje, nie tylko ja, bo marka zyskuje coraz większą popularność. Mam wrażenie, że coraz więcej kobiet traktuje trendy w modzie nie jako dogmat, ale raczej punkt wyjścia do kreowania siebie. Więcej w nas wolności, pewności siebie, indywidualizmu. Zawsze warto to podkreślać, również ubiorem. 31 felieton Tekst: Andrzej Pągowski — Ile procent alkoholu jest w tym piwie? — Dlaczego pytasz? — Bo piję już piąte, a muszę jeszcze dojechać do domu. No właśnie, procent. O jeden za dużo i… Niby małe nic, jedna setna część całości, a dużo od niej zależy. Od tego, jak jest użyty, no i na jaką całość się składa. Ostatnio różne organizacje zabiegają o 1% naszych podatków. Dla nas ten jeden procent to niewiele, a dla nich są to często setki tysięcy złotych, bo coraz chętniej oddajemy tę jedną setną. Szczególnie tym, do których mamy stuprocentowe zaufanie. Procent robi też karierę w okresie wyborów. Wtedy wszyscy patrzą na rosnące lub malejące słupki procentowe przy nazwach partii politycznych czy nazwiskach kandydatów, a procent jest codziennym bohaterem mediów. Pisze się o nim w gazetach, mówi w telewizji. Jego popularność święci triumfy. Czasami budzi też grozę — nie tak dawno patrzono na niego ze strachem, gdy przez cały świat przetoczyło się odmieniane we wszystkich językach słowo „kryzys”. Kredyty drożały o x%, a dochody malały o równie dużo. Bezrobocie zwiększyło się o y%, a wpływy do budżetu były procentowo mniejsze. Procent straszył i groził, był kojarzony z tyloma złymi wiadomościami. Ale tak naprawdę nikt nie wie, czy to wszystko była prawda w stu procentach. Graficznie „%” jest to bardzo przyjemny znak, stwarzający szerokie pole do skojarzeń wizualnych. Kiedyś pisano procenty z kreską poziomą, a nie ukośną. W tradycji typograficznej symbolu „%” nie powinno oddzielać się spacją od 32 Procent jest codziennym bohaterem mediów. Pisze się o nim w gazetach, mówi w telewizji poprzedzającej liczby, choć zdarzają się popularne systemy składu tekstu, które do tego „zachęcają”. Lecz mając na uwadze, że znak „%” nie oznacza jednostki miary, a jest tylko skróconym zapisem ułamka o mianowniku 100, powinniśmy pisać go bez poprzedzającej spacji, czyli na przykład 68%. Tylko nasuwa się pytanie, jaki procent społeczeństwa zwraca uwagę na typografię w książkach, gazetach, na billboardach. Obserwując dokonania grafików, często mam wrażenie, że oni też należą do tej dużej grupy, która nie widzi różnicy pomiędzy źle złożonym tekstem, nie tak dobraną czcionką czy złym krojem liter. Jaki procent czytelników zastanawia się, dlaczego tę gazetę czyta się dobrze, a czytanie innej sprawia trudności. Dlaczego sięgamy po tę konkretną książkę lub płytę, a inna, mimo że wystawiona na widoku, nie budzi naszej sympatii? To proste. Pewnie nie została zaprojektowana w stu procentach przez grafika, tylko przez kogoś, kto posiadł kilka procent wiedzy na temat projektowania i wykorzystuje fakt, że duży procent odbiorców nie zwraca na to uwagi. Ale ostatnio procent przynosi mi zadowolenie. Przeczytałem, że coraz większy procent naszego społeczeństwa odwiedza kino i teatr. Co prawda procentowo rozkłada się to już mniej wesoło, bo produkcje ambitne mają o wiele procent mniejszą oglądalność od masowych, ale zawsze jest to wzrost o znaczący procent. A to dobra wiadomość. Jak widać, procent ma w sobie duży potencjał emocjonalny, cieszy i przeraża, dodaje wiary i wpędza w kłopoty, a co najważniejsze: ma w sobie to coś. Nie wierzycie? To wypijcie piwo bezalkoholowe, czyli teoretycznie bez procentów. Niby to samo, ale jakieś inne. No i do domu można wrócić. Foto: Kulikowski & Żołyński Dialog przy grillu: Porsche zaleca Więcej znajdziesz na www.porsche.pl Świat się zmienia. Ale nie nasze zasady. Od 62 lat stawiamy na wydajność, moc i bezpieczeństwo. Nowy Cayenne Turbo. Zasada maksymalnej efektywności obowiązuje w Porsche od 1948 roku. I tak też jest w przypadku nowego Cayenne Turbo. Lżejsza o 185 kg konstrukcja w połączeniu z funkcją Auto Start-Stop pozwoliła zmniejszyć zużycie paliwa o 23%, a emisję CO2 o 26%. Oczywiście, przy zachowaniu pełnej radości z jazdy. My nazywamy to Porsche Intelligent Performance. Porsche Centrum Warszawa ul. Połczyńska 111 01-303 Warszawa tel.: (22) 532 41 10 tel. kom.: 604 911 565 e-mail: [email protected] www.warszawa.porsche.pl Spalanie: cykl miejski 16,2 l/100 km, cykl pozamiejski 8,8 l/100 km, cykl mieszany 11,5 l/100 km. Emisja CO2: 270 g/km.
Podobne dokumenty
TWórCa amazona następcą steve`a Jobsa
Nie ulega wątpliwości, że klienci funduszy mają coraz więcej możliwości niuansowania swoich portfeli. Nie są skazani na tkwienie bez końca w funduszach akcji, których zmiany wartości pokrywają się ...
Bardziej szczegółowo