nie walcz z trendem! paul krugman base jumping

Transkrypt

nie walcz z trendem! paul krugman base jumping
Grupa Copernicus
czerwiec 2010
Nie walcz
z trendem!
Krótki kurs
inwestowania
na giełdzie
Paul
Krugman
Prorok, który
przewidział
ekonomiczną zapaść
Base
Jumping
Ekstrema na własną
odpowiedzialność
Spis
treści
Finanse
i biznes
4-5 inwestycje
Zarób na pożyczaniu
6-7 fundusze
Najprostszy sposób na inwestowanie pieniędzy
8-9 dziś analiza, jutro prognoza
Najbliższy kwartał w opiniach ekspertów rynku finansowego
10 okiem maklera
Rola animatora: rynku i emitenta
11 giełda
Debiut GPW jeszcze w 2010
12-13 świat
Sylwetka Paula Krugmana
14-15 branża
Jaka przyszłość czeka sekurytyzację?
16-17 Asset management
Nie walcz z trendem!
18 felieton
Kryzys to nie koniec cywilizacji
Po godzinach
20-21 ekstrema
BASE jumping – tylko na własną odpowiedzialność
22-23 coaching
Optymiści żyją dłużej
24-25 hero
Painthouse – siła kobiet w sztuce
26-27 urban jungle
Kulturalny świat – wystawy i festiwale
28-29 kadr na smak
Na tropach kulinarnych zagadek kryminalnych
30-31 lider
Green Establishment – nowa marka na rynku polskiej mody
32 felieton
„Rezydencja Radziwiłłowska”, zwieńczona charakterystyczną neobarokową wieżą, to przykład eklektycznej architektury
z przełomu XIX i XX wieku. Zlokalizowany w niej „Apartament z Wieżą” zachwyca przestronnymi (ponad 250m²)
i nasłonecznionymi wnętrzami
✵
własna wieża – własny basen – własna przestrzeń
✵
podziemne prywatne SPA oraz automatyczne garaże,
a widok z jego okien na panoramę Krakowa urzeka swoim pięknem
✵
może to być wyjątkowa inwestycja lub jakże wyjątkowe „Twoje miejsce” w zabytkowym Krakowie…
✵
+48 505 435 435
www.apartament.luksusowe.org
Na okładce : Paul Krugman (foto : PAP )
Andrzej Pągowski miesza procenty
Magazyn „%”; Nakład: 1500 tys. egz.; Właściciel: Grupa Copernicus, Salzburg Center,
ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100;
Wydawca:
Concept Publishing Polska, al. J. Ch. Szucha 8, 00-580 Warszawa,
tel.: +48 22 627 26 60, faks: +48 22 627 26 71, [email protected], www.cppolska.com.pl;
Zarząd: Rafał Plewiński, Łukasz Skalski, Erika Król; Dyrektor wydawnicza: Marzena Mróz;
Redaktor naczelna: Basia Starecka, [email protected]; Zespół redakcyjny: Jerzy Jezierowicz,
Piotr Bruś-Klepacki, Marek Kwiatkowski; Współpracują: Marcin Billewicz, Artur Bobołowicz, Krzysztof Łucjan, Michał Poła,
Andrzej Pągowski, Bartosz Puzdrowski, Radosław Solan, Sebastian Stańko, Tomasz Strama, Paweł Tomczykowski,
Marek Witkowski; Dyrektor artystyczny: Mariusz Chojecki; Opracowanie graficzne: Diana Borowska, Piotr Żak;
Fotoedycja: Joanna Potępska; Korekta: Elżbieta Martyniuk; Druk: drukarnia Beltrani; Obsługa klienta: Anna Święcicka
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”, prosimy
o informację zwrotną na adres: [email protected].
edytorial
Finanse i biznes
Zarabianie pieniędzy jest podniecające
Grupa Copernicus
Z wielką
dumą przedstawiam Państwu nasz magazyn – „%”. Jesteśmy związani
z rynkiem kapitałowym od wielu lat i żyjemy
z procentem na co dzień.
A Państwo? Czy nie zastanawiają się, ile procent zarobili na ostatnim wzroście notowań?
Czy kredyt na sfinansowanie wymarzonej
nieruchomości jest odpowiednio nisko oprocentowany? Jakie jest procentowe prawdopodobieństwo, iż w wakacje pogoda będzie
zgodna z oczekiwaniami? Czy tego chcemy,
czy nie – żyjemy w świecie, w którym procent
zagościł na dobre. Będziemy się starali, aby
nasz „%” też był stałym gościem.
Długo się zastanawialiśmy, jak przekonać
Państwa do poświęcenia swojego cennego
czasu na lekturę „%”. Uznaliśmy, iż zaproponowanie bardzo wyselekcjonowanej mieszanki informacji finansowych oraz lifestyle’owych
pozwoli naszym Czytelnikom znaleźć w kolejnych numerach coś tylko dla siebie. Udało
nam się przekonać wiele ciekawych osób do
2
podzielenia się swoją wiedzą i spostrzeżeniami. Są to osoby, które sporo osiągnęły w swoim
życiu, a dla mnie osobiście były inspirującym
wzorem udanej kariery.
Kiedy piszę te słowa, Polskę zalewa woda, rynki kapitałowe są pod presją wydarzeń w Grecji,
dwóch kluczowych kandydatów na prezydenta
zabiega o nasze głosy, a analitycy wszystkich
liczących się instytucji finansowych zastanawiają się, czy euro się załamie oraz czy rynki kapitałowe powrócą na ścieżkę wzrostów.
Będzie dobrze, bez obaw. Wybory polityczne
to indywidualna sprawa, ale co do wody i gospodarek światowych jestem spokojny. Droga
przed nami wyboista, ale my postaramy się
udzielić kilku wskazówek, jak nie uszkodzić
zawieszenia.
W pierwszym numerze „%” wspólnie zastanawiamy się, jaka przyszłość czeka sekurytyzację, kiedy nadejdzie koniec kryzysu i dlaczego
nie należy walczyć z trendem. Powiemy też
o nietypowej promocji Polski w „The New
York Timesie”. A po godzinach rozwiążemy
kilka kulinarnych zagadek i spróbujemy przekonać Państwa, że warto być optymistą!
Bardzo serdecznie zapraszam Państwa do
lektury.
Marcin Billewicz
Dyrektor Strategii i Rozwoju Grupy
Copernicus
12
14
16
Prorok
gospodarki
Przyszłość
sekurytyzacji
Nie walcz
z trendem!
Paul Krugman,
kontrowersyjny noblista
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus
Szanowni
Państwo
Będzie dobrze,
bez obaw.
Droga przed
nami wyboista,
ale my
postaramy się
udzielić kilku
wskazówek, jak
nie uszkodzić
zawieszenia
Prosty sposób na pozyskanie
kapitału bez ryzyka
Krótki kurs inwestowania
na giełdzie
inwestycje
inwestycje
na pożyczaniu
znacznie lepiej niż
na oszczędzaniu
Gazowy monopolista dłużnikiem
zwykłego Kowalskiego?
Jak najbardziej — i to już
niebawem. Dzięki obligacjom.
Tekst: Jerzy Jezierowicz
Przez ostatnie dwa lata każdy, kogo
interesował niewielki, ale pewny zarobek, mógł
po prostu odłożyć pieniądze na bankowej lokacie.
Banki, mając problem z uzyskaniem pieniędzy na
prowadzenie akcji kredytowej, zaczęły zachęcać
do oszczędzania. Oferowały bardzo atrakcyjne
oprocentowanie lokat i co najważniejsze — była
to inwestycja całkowicie bezpieczna.
Banki kuszą coraz słabiej
Tyle że sytuacja się zmienia. Oprocentowanie lokat
coraz wyraźniej idzie w dół. W tej chwili najlepsze
lokaty trzymiesięczne oferują odsetki na poziomie
5-6 proc. w skali roku. Najkorzystniejsze lokaty roczne kuszą oprocentowaniem na poziomie
6-7 proc. — ale takie stawki znajdziemy tylko
w kilku bankach. Większość instytucji finansowych płaci jedynie 4-5 proc. W tej sytuacji warto
przyjrzeć się obligacjom, zwłaszcza tym emitowanym przez firmy. Zarobek będzie znacznie lepszy
niż na lokacie.
Korzystniej niż na lokacie,
bezpieczniej niż na giełdzie
Obligacja to dokument, w którym jego emitent
stwierdza, że jest dłużnikiem nabywcy obligacji,
i zobowiązuje się wykupić go po określonym czasie
na określonych warunkach. Do tej pory obligacje
kojarzyły się przede wszystkim z papierami emitowanymi przez Skarb Państwa. Ale to się zmienia.
Na polski rynek płynie coraz więcej obligacji nieskarbowych, emitowanych przez prywatne firmy
czy jednostki samorządu terytorialnego. Ostatni
4
Obligacje — dla
szukających
zarobku
bezpieczniejszego
niż na giełdzie
i ciekawszego niż
na lokacie
raport firmy Fitch Polska wyraźnie pokazuje, że
wartość tych papierów rośnie w bardzo znaczącym
tempie. Na koniec pierwszego kwartału tego roku
wartość wyemitowanych obligacji nieskarbowych
przekroczyła po raz pierwszy w historii 50 mld zł
— wyniosła 50 mld 704 mln zł. Tym samym
zwiększyła się niemal o jedną piątą w stosunku
do pierwszego kwartału roku ubiegłego. Do tego
do gry w obligacje coraz chętniej wchodzą domy
maklerskie oraz towarzystwa funduszy inwestycyjnych, które uruchamiają fundusze inwestujące właśnie w obligacje nieskarbowe. To istotne z punktu
widzenia zwłaszcza drobnego inwestora, który
może nie chcieć inwestować samodzielnie
i woli zdać się na fachowców.
Obligacje mają jedną zasadniczą zaletę — są oprocentowane lepiej
od bankowych lokat. Zazwyczaj ich oprocentowanie ustalane jest na
podstawie wskaźnika
WIBOR, przy czym
ostateczna stawka przekracza ten
wskaźnik o mniej więcej 5 pkt proc., co daje
oprocentowanie na poziomie
Pomocne są ratingi przyznawane przez międzynarodowe agencje. Warto również samodzielnie
przyjrzeć się spółce, w której obligacje chcemy
zainwestować — na ile jest stabilna, jak pracuje
jej zarząd, czy pomysły na inwestycje mają szansę
przynieść zyski. Ale nawet w najgorszym wypadku
— czyli jeśli dojdzie do upadłości emitenta — posiadacze obligacji są zabezpieczeni tak samo jak
jej inni wierzyciele. To stawia ich w dużo lepszej
sytuacji niż posiadaczy akcji bankrutującej spółki. Tradycyjnie, jak przy każdej inwestycji, warto
zdywersyfikować ryzyko — czyli po prostu nie inwestować wszystkich posiadanych pieniędzy w obligacje jednego emitenta, ale kupić mniejszą ilość
papierów kilku różnych spółek. Lub zainwestować
w jednostki uczestnictwa funduszu inwestycyjnego
specjalizującego się w obligacjach.
Kolejny problem to płynność — jeśli z jakichś powodów musimy pozbyć się obligacji przed ustalonym terminem wykupu, może to nie być łatwe. Jest
szansa, że sytuację poprawi uruchomiony w ubiegłym roku przez warszawską giełdę rynek Catalyst,
na którym notowane są wyłącznie obligacje korporacyjne i komunalne. Na razie jednak ruch na tym
rynku trudno uznać za duży — dziennie odbywa
się kilka transakcji, obroty to zaledwie kilkaset
tysięcy złotych. Dla tych, którzy boją się właśnie
tego ryzyka, wyjściem mogą być wspomniane już
fundusze obligacji nieskarbowych, pojawiające się
w ofercie kolejnych TFI. Tu problemów z pozbyciem się jednostek uczestnictwa być nie powinno.
Ryzyko małe — ale jest
Przy obligacjach należy jednak pamiętać, że nie są
one aż tak bezpieczne jak bankowa lokata. Lepiej
nie wybierać na chybił trafił, ale zastanowić się, czy
to na pewno dobra inwestycja. Podstawowa sprawa
to ocena emitenta obligacji — firmy
czy miasta, które je sprzedaje.
Foto: Shutterstock.com
Zarób
około 9 proc. w skali roku. To jednak średnia
— możemy znaleźć także obligacje korporacyjne, czyli emitowane przez firmy, oprocentowane znacznie lepiej, na poziomie 10-11 proc.,
a nawet 17 proc. w skali roku. I nie musimy
wcale intensywnie szukać — takie odsetki
oferują nawet papiery notowane na rynku obligacji prowadzonym przez warszawską Giełdę
Papierów Wartościowych.
Oczywiście takie zarobki to nic w porównaniu
z tym, co w najlepszych okresach mogli osiągnąć
posiadacze akcji giełdowych spółek. Niedawny
debiut PZU pozwolił zarobić 15 proc. w ciągu…
jednego dnia. Tyle że od dwóch lat akcje przysparzają wielu inwestorom także potężnego bólu
głowy. Wystarczy spojrzeć na indeks WIG20
— jeszcze w połowie 2007 roku bił rekord za rekordem. Nawet po wybuchu kryzysu na chwilę
odzyskał wigor, osiągając nienotowany wcześniej
poziom niemal 4 tys. punktów. Ale później zaczęły się straty, których indeks nie odrobił do
dziś. Dopiero to uświadomiło wielu inwestorom,
zwłaszcza drobnym, jak ryzykowna może być gra
na giełdzie, gdzie nikt nie daje żadnej gwarancji zachowania kapitału. W tej sytuacji obligacje
mogą wydawać się oazą spokoju.
Skarb Państwa został w tyle
W tej chwili obligacje nieskarbowe wydają się
dużo bardziej atrakcyjne także od obligacji
emitowanych przez Skarb Państwa. Dwuletnie
oprocentowane są jedynie na 4 proc. w skali roku,
zyskowność obligacji trzy-, cztero- i dziesięcioletnich wygląda niewiele lepiej. Lepiej więc skorzystać z szykującego się wysypu obligacji
nieskarbowych. Bank Gospodarstwa
Krajowego w maju i czerwcu
zacznie emitować obligacje
drogowe o wartości
nawet 5,5 mld zł,
latem obligacje za
ponad 1 mld zł
wyemituje Polskie
Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
Dla szukających zarobku
bezpieczniejszego niż na
giełdzie i ciekawszego niż na
lokacie szykuje się więc niewątpliwie interesujący okres.
Marek Witkowski
Prezes Zarządu
Copernicus Securities SA
Rynek obligacji
— w szczególności
korporacyjnych
— ma swoje 5 minut
Obligacje są instrumentem, który inwestorowi kojarzy się z relatywnie niższym ryzykiem
inwestycyjnym niż instrumenty finansowe,
takie jak akcje, opcje czy instrumenty pochodne. Tym samym oczekiwana stopa zwrotu z inwestycji jest także niższa. Na rosnące
zainteresowanie obligacjami w ostatnich
dwóch latach wpływ miało kilka czynników.
Paradoksalnie pierwszym z nich była rosnąca podaż tych instrumentów. W latach przed
światowym kryzysem banki stosowały politykę potocznie nazywaną rozdawnictwem,
rozpieszczając klientów łatwym dostępem
do finansowania przy bardzo niskim jego
koszcie. Ponadto rynek kapitałowy oferował bardzo wysokie wyceny, które zachęcały
emitentów do zwiększania bazy kapitałowej.
Często po to, aby móc pozyskać dodatkowe
kredyty. W praktyce rynek obligacji korporacyjnych nie rozwijał się. Kryzys finansowy
spowodował, że jedynym źródłem pozyskania kapitału dłużnego stały się obligacje.
Źródło tego typu finansowania miało dwojakie zalety: było dostępne, choć drogie, oraz
bardzo stabilne — w szczególności w relacji
do kredytów bankowych. Jednakże kryzys
finansowy spowodował też istotne ograniczenie zdolności emitentów do pozyskiwania
kapitału poprzez emisję akcji.
Wbrew pozorom bezpieczeństwo inwestycji determinowane jest przez jeden
czynnik: zdolność spółki (emitenta) do
generowania dodatnich przepływów pieniężnych, w praktyce sprowadzanych do
jednego wskaźnika — EBITDA (zysk
operacyjny powiększony o amortyzację).
Odpowiednie zachowanie relacji zysku
EBITDA do skali emisji obligacji oraz
czasu jej trwania w dużym stopniu przekłada się na zdolność spółki do spłaty
zaciągniętego długu.
Dzięki odwróceniu warunków rynkowych
rynek obligacji — w szczególności obligacji
korporacyjnych — zaczął się bardzo szybko rozwijać. Z punktu widzenia inwestorów
oferował wysokie stopy zwrotu (12-14 proc.
w 2008 roku) przy znacznie niższym ryzyku.
Wraz z upływem czasu rentowności zaczęły
się obniżać. Pozytywny wpływ (z punktu widzenia emitenta) miały: rosnący popyt, coraz
to ulepszane produkty (poprzez wprowadzanie
np. zabezpieczeń) oraz rosnąca wiarygodność
spółek. W obecnej chwili oferowane rentowności zbliżyły się do poziomu ok. 10 proc., co
nadal stanowi bardzo atrakcyjną alternatywę
inwestycyjną.
Jaka jest przyszłość tego rynku? Rynek obligacji — w szczególności korporacyjnych — ma
swoje 5 minut. Najciekawsze jest to, że za sprawą pogarszającej się sytuacji Grecji, Włoch czy
Hiszpanii inwestorzy coraz częściej zwracają
się ku obligacjom korporacyjnym kosztem
obligacji skarbowych. Zwolennicy czarnych
scenariuszy twierdzą, że po bankructwach
firm przyszedł czas na bankructwa całych
krajów. Jedno jest pewne: w 2010 roku kraje
będą musiały pozyskać istotne środki, właśnie
z emisji obligacji. Podaż będzie bardzo duża,
inwestorzy mniej skorzy do zakupów. Koszt
finansowania deficytów wzrośnie, ryzyko także — o tym też trzeba pamiętać.
5
fundusze
fundusze
Fundusze inwestycyjne z jednej strony bywają
traktowane jako instrument dla osób, które nie
potrafią samodzielnie inwestować. Jest w tym
trochę prawdy — w końcu zostały stworzone
właśnie po to, by pomóc korzystnie lokować
pieniądze osobom niezbyt dobrze zorientowanym w zawiłościach rynków finansowych. Ale
z drugiej strony — mogą być interesujące także
dla doświadczonych inwestorów, przede wszystkim ze względu na mnogość rodzajów funduszy
oraz instrumentów wykorzystywanych przez
osoby nimi zarządzające.
Zasadniczo fundusze inwestycyjne dzielą się
pod względem wykorzystywanych instrumentów finansowych na bezpieczne, mieszane
i agresywne. Do bezpiecznych zaliczamy fundusze gotówkowe i rynku pieniężnego (inwestujące w bony skarbowe, krótkoterminowe
weksle komercyjne czy lokaty bankowe). Charakteryzują się niskim ryzykiem, ale niestety nie
przynoszą też zbyt dużych zysków. Fundusze
mieszane są już bardziej ryzykowne, jednak dobrze zarządzane przynoszą też większy zysk.
Zaliczamy do nich fundusze stabilnego wzrostu
(za maksymalnie 40 proc. środków kupują akcje, za resztę instrumenty dłużne, np. obligacje),
fundusze zrównoważone (do 66 proc. aktywów
ulokowane jest w akcjach, w zależności od sytuacji na rynku, reszta inwestowana jest w inne,
zazwyczaj bezpieczniejsze instrumenty, takie
jak np. obligacje), fundusze z ochroną kapitału (przyjmują założenie, że wartość jednostki
uczestnictwa nie może spaść poniżej określonego poziomu, w związku z czym inwestują
często w instrumenty pochodne) oraz fundusze
aktywnej alokacji — najbardziej elastyczne, ale
też w związku z tym najbardziej czułe na rynkowe zawirowania (w akcje mogą zainwestować
nawet 100 proc. posiadanego kapitału, jednak
gdy sytuacja na giełdach się pogarsza, wycofują
go i przenoszą np. na obligacje). Ostatnie grupa
to fundusze agresywne, czyli takie, które posiadane pieniądze inwestują przede wszystkim
w akcje. Tu zyski mogą być największe, ale też
największe mogą być straty, o czym wielu inwestorów przekonało się w 2008 roku, gdy ze
względu na kryzys finansowy ceny akcji gwałtownie poszły w dół.
Do tego fundusze mogą dzielić się ze względu
na zasięg działania (kraj, cały świat czy wybrany region świata), mogą też specjalizować się
6
Fundusze
powoli wracają do funduszy bardziej ryzykownych. Choć z drugiej strony największą dynamiką napływu aktywów charakteryzują się wciąż
fundusze bezpieczne.
Nieźle wyglądają też wyniki funduszy — jak
wynika z szacunków firmy Analizy Online, na
koniec kwietnia tego roku średnia trzymiesięczna stopa zwrotu funduszy akcji polskich wynosiła blisko 10 proc., w przypadku akcji małych
i średnich spółek sięgała nawet 12 proc. Ci, którzy takie jednostki mieli od początku maja 2009
roku do końca kwietnia 2010 roku, zarobili już
średnio ponad 44 proc. Jednak fundusze wciąż
nie odrobiły wszystkich strat z dwóch ubiegłych
lat — np. osoby, które pod koniec kwietnia 2010
roku miały jednostki kupione trzy lata wcześniej,
wciąż są na sporym, ponad 30-procentowym minusie. Do tego są spore różnice między wynikami funduszy najlepszych i najgorszych. To powoduje, że wybierając fundusz, warto zastanowić
się nie tylko nad jego rodzajem, lecz także nad
jego marką — zwłaszcza warto sprawdzić, jak
zarządzający funduszem radzili sobie także
w tych trudniejszych okresach.
wracają do łask
Fundusze inwestycyjne otwarte to chyba najprostszy sposób
na inwestowanie pieniędzy. Choć kryzys finansowy bardzo podkopał
zaufanie do tej formy lokowania pieniędzy, to widać
powrót do dawnej popularności.
Tekst: Jerzy Jezierowicz
w określonym typie papierów wartościowych
— np. w akcjach małych i średnich spółek
czy w akcjach firm z określonego sektora
gospodarki.
Co wybrać? To już zależy od naszych indywidualnych preferencji — akceptowalnego poziomu ryzyka, zysków, jakie chcemy osiągnąć,
i wreszcie od tego, jak długo ma trwać nasza
inwestycja. Zasadniczo fundusze agresywne
są polecane osobom, które nie zamierzają
szybko wychodzić z inwestycji — bo choć
duży zysk można tu osiągnąć w krótkim czasie, to jednak szybko można też stracić, a na
odrobienie strat trzeba poczekać. Jeśli chcemy zaś wycofać pieniądze po krótkim okresie,
niekiedy lepiej wybrać fundusz bezpieczny,
który może nie przyniesie kokosów, ale za to
uchroni nas od strat. Oczywiście bardziej doświadczeni inwestorzy mogą sami przerzucać
środki pomiędzy poszczególnymi rodzajami
funduszy w zależności od sytuacji na rynku.
Tu dobrym pomysłem mogą być tzw. fundusze parasolowe, pozwalające sprawnie zmieniać fundusz z jednego na drugi bez płacenia
podatku od zysków kapitałowych przy każdej
zmianie.
Wciąż jest dobrze
Dobra passa na rynku funduszy trwa już rok.
Co miesiąc widać zwiększony napływ kapitału
do towarzystwa funduszy inwestycyjnych — na
koniec kwietnia 2010 roku zarządzały one ponad 104 mld zł. Wprawdzie do poziomu z ostatniej giełdowej hossy wciąż nam daleko, jednak
wygląda na to, że Polacy przeprosili się z funduszami. Kwiecień pokazał też, że inwestorzy
Sprawdzaj koszty,
minimalizuj ryzyko
Foto: Shutterstock.com, materiały prywatne grupy Copernicus
Dla każdego coś
przydatnego
Kupowanie jednostek uczestnictwa jest bardzo
łatwe — oferują je banki, domy maklerskie
i doradcy finansowi, przy czym zazwyczaj instytucje te mają w ofercie nie tylko produkty
z własnej grupy. Inwestowanie w fundusze niestety nie jest darmowe. Towarzystwa funduszy
inwestycyjnych pobierają opłaty manipulacyjne
— najważniejsze to opłata za nabycie jednostek
uczestnictwa oraz opłata za zarządzanie. Stawki są różne — w przypadku opłaty za nabycie
wynoszą 4-5 proc. wpłacanej kwoty, przy czym
im wyższa kwota, tym niższa stawka, przy dużych wpłatach można ją negocjować lub uzyskać
zwolnienie. Ważny jest też rodzaj funduszu, najwyższe stawki obowiązują w funduszach akcji.
Również opłata za zarządzanie jest najwyższa
w funduszach akcji, może sięgać nawet 5 proc.,
ale nie uiszczamy jej oddzielnie — jest zawarta w
cenie jednostki. Te wszystkie opłaty warto wziąć
pod uwagę, by nie okazało się, że przekraczają
zyski spodziewane z naszej inwestycji.
I oczywiście koniecznie należy pamiętać o podstawowej zasadzie — czyli o dywersyfikacji ryzyka. Nie powinniśmy wszystkich pieniędzy inwestować tylko w fundusz akcji, warto część włożyć
albo do funduszu bezpiecznego, albo wręcz na
bankową lokatę. Dopiero wtedy będziemy mieć
pewność, że straty nas nie przytłoczą.
Radosław Solan
Prezes Zarządu Copernicus
Capital TFI SA
Punktem wyjścia do
szukania odpowiedniego
funduszu powinna być
osobista, indywidualna
strategia poprzedzona analizą
rynku
Fundusze inwestycyjne
otwarte to egalitarne narzędzie, dające
możliwość relatywnie łatwego dostępu do
niemal każdej klasy aktywów ulokowanych na świecie. Jednocześnie FIO, dzięki
różnorodności strategii oraz znacznemu
zaawansowaniu warsztatu firm inwestycyjnych, pozwalają na realizację indywidualnych potrzeb i strategii związanych
z budowaniem, utrzymywaniem i wreszcie
pomnażaniem oszczędności.
Dlatego też, zanim zdecydujemy się na fundusz akcji czy obligacji i zaczniemy rozważać
zasadność inwestycji, powinniśmy sprecyzować swoje oczekiwania dotyczące horyzontu
inwestycji, jej płynności, stopy zwrotu oraz
stabilności czy też zmienności, jaką będziemy w stanie zaakceptować.
Opracowanie takiego indywidualnego kanonu pozwoli nam ocenić zarówno potencjalne, jak i obecne inwestycje nie tylko poprzez
pryzmat stopy zwrotu za minione okresy.
Kiedy nauczymy się w ten sposób urealniać
nasze plany, będziemy w stanie świadomie
zarządzać własnymi inwestycjami.
Jeśli nasze decyzje inwestycyjne dotyczą
dwóch, trzech, a może nawet pięciu obiektów
inwestycyjnych, tak zróżnicowany portfel nie
spełni warunków bezpiecznej dywersyfikacji. Będzie nawet obarczony znacznie większym ryzykiem. Ryzyko będzie tym większe, im niższa jest płynność znajdujących
się w nim walorów, a wszelkie zawirowania
na rynku kapitałowym w znacznie większym
stopniu uszczuplą jego wartość niż w przypadku znakomitej większości portfeli funduszy
inwestycyjnych
Warto zatem interesować się wybranymi
funduszami inwestycyjnymi, śledzić wyniki
inwestycyjne zarządzających i inwestować
także za ich pośrednictwem. Ponadto należy obserwować i analizować także strukturę
aktywów oraz ich przepływy netto w ramach
funduszy lokujących środki w poszczególne
klasy aktywów. Łatwo wówczas dowiedzieć
się, jakie aktualnie panują trendy na rynku,
jakie rodzaje aktywów są najbardziej popularne itd.
Jak wyglądały zatem pierwsze miesiące na
krajowym rynku funduszy inwestycyjnych?
Mimo styczniowej korekty w pierwszym
kwartale nastąpił wzrost wartości aktywów
o prawie 9 proc. Jeśli dodam, że WIG w tym
samym czasie wzrósł o ponad 6 proc., to widać, że inwestorzy nadal wpłacali środki do
funduszy inwestycyjnych. Ta uproszczona
statystyka nie jest jednak aż tak ciekawa jak
fakt, że najszybciej rosły aktywa funduszy inwestujących w instrumenty dłużne. Aktywa
w tych funduszach wzrosły bowiem o ponad
22 proc., co stanowiło 57 proc. wzrostu ogółu aktywów w funduszach inwestycyjnych.
Biorąc pod uwagę skromne stopy zwrotu
funduszy papierów dłużnych (obligacyjnych
i rynku pieniężnego), jest to wynik godny odnotowania. Może to świadczyć o osłabieniu
apetytu inwestorów na ryzyko inwestycyjne,
a jeśli taki trend utrzyma się w kolejnych
kwartałach, może zakończyć się to korektą
na rynku akcji.
Nasilenie migracji aktywów w kierunku instrumentów bezpiecznych miało miejsce szczególnie w marcu. Nic dziwnego. Zawirowania
wokół długu publicznego Grecji, Portugalii
oraz Hiszpanii są — jak już wiemy — przyczyną osłabienia rynków akcji, choć osobiście
upatrywałbym największego ryzyka korekty
na rynkach akcji raczej w elementarnej stabilności systemu euro niż w zadłużeniu poszczególnych państw w Europie. Problem
zadłużenia jest tylko testem jedności UE i stabilności systemu wspólnej waluty. Jeśli Europa
go nie zda, mogą nam grozić jeszcze większe zawirowania na rynkach finansowych niż
w 2008 roku. Wówczas nie będzie już mowy
o zmianie struktury aktywów w ramach funduszy inwestycyjnych, lecz raczej o znacznym
ich spadku w każdej klasie aktywów.
7
dziś
analiza
jutro
prognoza
Zmniejszył się strach i niepewność, zamiast nich pojawiła się
ostrożna nadzieja. Lekki optymizm zastąpił czarnowidztwo,
zapanowało ogólne przekonanie, że najgorsze już za nami.
Czy słusznie? Nasi eksperci biorą pod lupę ostatni kwartał.
Bartosz
Puzdrowski
Country Manager
Avestus Real Estate sp. z o.o.
Nieruchomości z ostrożną
nadzieją
Analiza
Gdybym miał wskazać najważniejsze wydarzenie na polskim rynku nieruchomości w ciągu
ostatniego półrocza, to nie byłoby to ani nabycie centrum handlowego Arkadia w Warszawie
przez Unibail-Rodamco, ani podpisanie umowy pomiędzy Polnordem i GTC o realizacji
części handlowej Miasteczka Wilanów, ani
nawet rozpoczęcie przez Dom Development
pierwszej od ponad roku nowej inwestycji
mieszkaniowej. Zdecydowanie najważniejsza
była zmiana nastroju i nastawienia wszystkich
uczestników rynku. Zmniejszył się gdzieś strach
8
i niepewność, zamiast nich pojawiła się ostrożna
nadzieja, lekki optymizm zastąpił czarnowidztwo, zapanowało ogólne przekonanie, że najgorsze już za nami. Potwierdzają to zresztą dane
z poszczególnych segmentów rynku — sprzedaż mieszkań w Warszawie w ostatnim kwartale 2009 roku w zasadzie wróciła do poziomu
wieloletniej średniej. Dynamika cen była — co
prawda — nadal ujemna, ale to wzrost sprzedaży jest zawsze pierwszym sygnałem zmiany
koniunktury. Podobnie działo się w segmencie
biurowym, gdzie doszło do stabilizacji poziomu
czynszów, na rynku powierzchni handlowych,
gdzie najemcy również z racji mocniejszego
złotego złapali drugi oddech, czy na rynku inwestycyjnym. Jedynie w segmencie hotelowym
kryzys jakoś nie chciał się skończyć.
Dosyć ważne jest też to, co się w ciągu ostatniego półrocza w Polsce nie wydarzyło, podobnie zresztą jak w ciągu całego kryzysu
— praktycznie nie było „distressed assets”,
wymuszonej sprzedaży nieruchomości, czyli
przysłowiowych domów w Kalifornii po 50 tys.
dol. Ale o tym więcej w następnym „%”.
W najbliższym czasie należy
spodziewać się dalszego
nasilenia zainteresowania
planowaniem i optymalizacją
podatkową
Paweł
Tomczykowski
Doradca podatkowy,
partner w kancelarii Ożóg
i Wspólnicy
Perspektywy naszych
podatków
Analiza
Biorąc pod uwagę szerokie spektrum projektów realizowanych od początku 2010 roku
na rynku doradztwa podatkowego, miniony
kwartał stał pod znakiem optymalizacji podatkowej odmienianej przez wiele przypadków.
Jest to pochodna znacznego wzrostu zainteresowania podatników uzyskaniem podatkowych oszczędności, szczególnie istotnych
w okresie osłabionej koniunktury. O ile w czasie największej odczuwalności skutków kryzysu ekonomicznego wielu przedsiębiorców nie
decydowało się na podejmowanie niezbędnych
działań w tym zakresie, koncentrując się na
twardej restrukturyzacji, o tyle zdobyta wówczas wiedza zaowocowała licznymi projektami
w czasie obecnego odprężenia.
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus
Analiza
realiów
Prognoza
Patrząc w przyszłość, spodziewam się kontynuacji trendu wzrostowego. Liderem pozostanie
segment mieszkaniowy, gdzie już dzisiaj w Warszawie pojawiają się oznaki wyprzedania wśród
mieszkań jedno- i dwupokojowych. Co ciekawe,
okazało się, że banki ziemi, którymi deweloperzy
mieszkaniowi tak się chwalili, niewiele zawierają
terenów z pozwoleniem na budowę, więc deweloperzy — chcąc nie chcąc — ruszyli na zakupy
— na razie w Warszawie, ale jednak. Jestem ciekaw, czy któryś z nich, korzystając z niskich cen
robót budowlanych i relatywnie taniej ziemi, zdecyduje się powalczyć o znacznie większy udział
w rynku, wprowadzając do sprzedaży mieszkania o 20-30 proc. tańsze od konkurencji?
Można było również zaobserwować pewną
zmianę jakościową podejmowanych działań.
Doraźne projekty, związane z pojedynczymi
transakcjami, ustępują miejsca kompleksowym rozwiązaniom, pozwalającym na generalne ograniczenie obciążeń podatkowych
związanych z całą działalnością operacyjną.
Znacznie większą popularnością cieszą się
szyte na miarę struktury, wykorzystujące polskie fundusze inwestycyjne zamknięte i spółki
z unijnych jurysdykcji, oferujących korzystne
opodatkowanie zysków kapitałowych.
Prognoza
W najbliższym czasie należy spodziewać się dalszego nasilenia zainteresowania planowaniem
i optymalizacją podatkową — zarówno wśród
przedsiębiorstw, jak i ich właścicieli.
Warunki silnej konkurencji i niepewność co do
przyszłej sytuacji gospodarczej sprawiają, że polscy przedsiębiorcy muszą i chcą sięgać po tego
rodzaju instrumenty, bo, de facto, są one jednym z elementów budowania trwałej przewagi
konkurencyjnej.
Szybkie decyzje w tym zakresie są szczególnie
istotne w 2010 roku — jak wynika bowiem
z założeń przedstawionych przez Ministerstwo
Finansów, tylko do końca bieżącego roku będzie można skorzystać z niektórych obszarów
optymalizacji podatkowej. Przykładem może
tu być efektywna podatkowo metoda aktywowania rynkowej wartości znaków towarowych
(znaku firmowego) w krajowym planowaniu
podatkowym.
Trzeba jednak podkreślić, że choć niektóre drogi
zostaną (najpewniej) zamknięte przez ministra
finansów, zaoferowane mają być pewne nowe
rozwiązania. Przykładem może być udostępnienie osobom fizycznym instytucji tzw. wymiany
udziałów, co korzystnie wpłynie na optymalizację dochodów ze sprzedaży akcji i udziałów.
Krzysztof Łucjan
Zarządzający aktywami
Grupa Copernicus
Nie wszystko złoto co się
świeci
Analiza
W momencie nowych zawirowań na rynkach
finansowych teoria przepływów kapitału ponownie w naturalny sposób nakazuje spojrzeć na złoto
jako środek do bezpieczniejszego przeczekania
trudnego okresu. Po części owe przypływy kapitału były na przestrzeni ostatnich tygodni widoczne, rynek złota zyskał od lokalnego dołka
w lutym br. prawie 15 proc., ustanawiając 14 maja
nowe maksimum kontraktowe na poziomie 1249
punktów. Mimo to późniejsza kontra niedźwiedzi
zdecydowanie popsuła nastroje krótkoterminowe,
przez co obecnie cena kontraktów wróciła do szerokiego układu bocznego poniżej dość ważnego
dalej poziomu oporu w rejonie 1217 punktów.
To, na co powinno się dodatkowo zwrócić uwagę w przypadku złota, to także niezbyt solidarne
zachowywanie przez kontrakty ujemnej korelacji
z dolarem, która wcześniej przez długie miesiące
utrzymywana była dość konsekwentnie. Ten element pozwala stwierdzić, iż cena złota ustalana
w miarę rynkowy sposób jest dodatkowo wzmacniana bądź osłabiana przez czynnik strachu, za
który odpowiadają gwałtowne zmiany na kursie
między Eur/Usd.
Prognoza
W ciągu kilku kolejnych tygodni kluczem do
stworzenia doskonałej sytuacji technicznej dla
dalszych wzrostów rynku złota musi być mocne i wiarygodne wybicie kontraktów ponad
poziom ostatniego maksimum. W takiej sytuacji byki mogłyby skorzystać z całej wysokości
kanału bocznego, co oznaczałoby ruch sięgający nawet 180 punktów. Na tym etapie handlu
zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest jednak, iż niedźwiedzie taki wariant wybicia będą
negować, w efekcie czego cena złota powinna
po następnym kwartale kształtować się jednak
w rejonie 1130-1200 punktów, wypełniając scenariusz ruchu bocznego.
9
Rola
animatora
Zapewnienie odpowiedniej płynności instrumentów finansowych
notowanych na giełdzie to nie tylko problem samych emitentów.
W wielu przypadkach rola animatora staje się wręcz niezbędna.
Tekst: Marek Kwiatkowski
Generalnie występują dwie gru-
py podmiotów działających na Giełdzie Papierów
Wartościowych (GPW) w Warszawie: animatorzy rynku i animatorzy emitenta. Ich głównym
zadaniem jest utrzymywanie płynności handlu
określonym papierem wartościowym.
Animator rynku
Animatorem rynku może być członek GPW
w Warszawie, który na podstawie umowy z giełdą
zobowiąże się do stałego zgłaszania ofert kupna
lub sprzedaży danego papieru wartościowego
na własny rachunek i na zasadach określonych
przez zarząd giełdy, czyli do składania zleceń.
W umowie z animatorem rynku giełda określa
między innymi minimalną wielkość ofert kupna
i sprzedaży, do których zgłaszania będzie on zobowiązany, oraz maksymalną różnicę pomiędzy
cenami określonymi w tych ofertach.
Animator rynku nie może jednak składać zleceń
prowadzących do zawarcia transakcji, w której występowałby on jako kupujący i sprzedający jednocześnie (czyli np. kupiłby papiery
wartościowe w wyniku realizacji własnego zlecenia ich sprzedaży).
GPW bardzo dokładnie określa w umowie
z instytucjami finansowymi zasady dotyczące
działań związanych z animatorami rynku. Przy
zachowaniu odpowiedniej płynności dla danego
waloru chodzi również o uniknięcie silniejszych
wahań kursu podczas notowań. W tym wypadku
bardzo dokładnie giełda ustala spready (w przypadku kontraktów terminowych na akcje są one
ustalane przez giełdę raz w miesiącu) pomiędzy
kursem kupna i sprzedaży uzależnione od kursów akcji.
Z kolei wartość zleceń nie może być mniejsza niż
25 tys. zł w przypadku akcji wchodzących w skład
indeksu WIG20, 10 tys. zł w przypadku akcji
notowanych w systemie notowań ciągłych wchodzących w skład indeksu mWIG40, 7,5 tys. zł
w przypadku pozostałych akcji notowanych
w systemie ciągłym i 5 tys. zł w przypadku akcji
notowanych w systemie jednolitym. W przypadku
rynku NewConnect minimalna wartość zlecenia
nie może być niższa niż 2,5 tys. zł.
Maksymalne dzienne zaangażowanie animatora rynku wynosi pięciokrotność minimalnej
wartości oferty w przypadku akcji wchodzących
w skład WIG20 i trzykrotność minimalnej wartości oferty w przypadku pozostałych akcji.
Animator emitenta
Animatorem emitenta również może być członek
giełdy, który na podstawie umowy z emitentem
zobowiąże się do podtrzymywania płynności
danego papieru wartościowego. Zarząd giełdy
może zobowiązać emitenta papierów wartościowych notowanych w systemie kursu jednolitego
do zawarcia umowy o pełnienie funkcji animatora emitenta, jeśli uzna, że wymaga tego płynność
danego papieru wartościowego.
10
GPW określa
w umowie
z instytucjami
finansowymi
zasady dotyczące
działań związanych
z animatorami
rynku
Może się więc zdarzyć tak, że w przypadku
określonego waloru będą działać zarówno animatorzy rynku, jak i animatorzy emitenta. Jeżeli
mamy jakieś wątpliwości co do zachowania się
walorów danej spółki, to na stronach GPW możemy zawsze znaleźć aktualną listę animatorów
— zarówno emitentów, jak i rynku.
— Zdarzało nam się zwracać uwagę niektórym
spółkom, aby posiadały własnego animatora
właśnie ze względu na bardzo słabą płynność
danych akcji na GPW. Jednak nie we wszystkich
przypadkach znajduje to swoje uzasadnienie ekonomiczne — mówi Jarosław Dominiak, prezes
Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Szczegóły umowy dotyczące pracy animatora na
rzecz danej spółki nie są ujawniane przez strony.
Z informacji, jakie pojawiają się w mediach, wynika,
że nie jest to usługa tania, szczególnie dla małych
spółek o ograniczonych zasobach finansowych.
— Zarządy w określonych sytuacjach muszą
wziąć pod uwagę koszt takiej usługi i ewentualne korzyści wynikające z posiadania własnego
animatora. Należy jednak zwrócić uwagę, że
praca takich instytucji na rzecz danej spółki nie
rozwiązuje problemu w sposób systemowy — dodaje Dominiak.
Z analizy wynika, że zaledwie kilkanaście instytucji finansowych na 47 członków GPW prowadzi tego typu usługi dla spółek. Warto jednocześnie zauważyć, że trzy największe biura obsługują
prawie połowę wszystkich emitentów mających
swoich animatorów.
— W mojej opinii wybór przez emitentów, których akcje są niepłynne, na animatora instytucji
finansowej takiej jak Copernicus Securities gwarantuje lepszą jakość świadczonych usług w tym
zakresie. Duże bankowe domy maklerskie skupiają swoją uwagę na płynności rynku w segmencie dużych spółek (WIG20), zaniedbując mniejsze spółki. Instytucje dysponujące stosunkowo
mniejszymi pieniędzmi na tej rodzaj działalności,
tak jak CSSA, koncentrują się na lepszej obsłudze
mniejszych podmiotów — uważa Jacek Wojton,
makler animator w Copernicus Securities SA.
giełda
Debiut GPW
jeszcze w 2010 roku
Oferta publiczna Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie,
w której Ministerstwo Skarbu Państwa zamierza sprzedać
63,82 procent akcji, prawdopodobnie odbędzie się do połowy
listopada 2010 roku.
Tekst: Marek Kwiatkowski
Inwestorzy, którzy chcieliby
Foto: Shutterstock.com
okiem
maklera
zakupić akcje prywatyzowanej Giełdy Papierów Wartościowych (GPW), będą mieli
okazję zrobić to jeszcze w tym roku. Prezes
giełdy Ludwik Sobolewski zapowiedział,
że prospekt emisyjny będzie gotowy do
złożenia w Komisji Nadzoru Finansowego w wakacje.
— Założenia są takie, żeby ponad
60 proc. giełdy sprzedać poprzez IPO
w ostatnim kwartale 2010 roku. Prawdopodobnie do połowy listopada powinniśmy być w stanie przeprowadzić tę ofertę
— powiedział Chris Walenczak, doradca
prywatyzacyjny ministra skarbu, podczas
kwietniowego seminarium CEE M&A
and Private Equity Forum.
W pierwszym etapie prywatyzacji GPW
Ministerstwo Skarbu Państwa sprzeda
63,82 proc. akcji GPW w drodze oferty
publicznej. W drugim etapie prywatyzacji, który może nastąpić za od 3 do 5 lat,
akcje GPW mogą trafić do inwestora
branżowego.
Jeszcze przed ofertą publiczną GPW ma
dokonać wyboru oferty jednej ze światowych giełd, dzięki której zakupiony zostanie
nowy system transakcyjny oraz pozyskany
zostanie partner do aliansu strategicznego.
Na zaproszenie do składania ofert odpowiedziały
trzy giełdy: Nasdaq OMX, NYSE Euronext
i London Stock Exchange. Wybór partnera dla
GPW ma nastąpić w lipcu 2010 roku.
GPW liderem na rynku
IPO
Według badania IPO Watch Europe firmy
PricewaterhouseCoopers, nasza giełda zajęła
w 2009 roku pierwsze miejsce w Europie pod
względem liczby debiutów i trzecie miejsce pod
względem ich wartości. W pierwszych miesiącach tego roku nasza giełda nie zwolniła tempa. W pierwszym kwartale 2010 roku GPW
w Warszawie wyprzedziła pod względem liczby
debiutów nie tylko wszystkie giełdy naszego regionu, lecz także takie rynki jak NYSE Euronext, Nasdaq OMX czy Deutsche Boerse.
— Polski rynek kapitałowy staje się jednym
z barometrów i instrumentów rozwoju gospodarki europejskiej. Udowadniają to między
innymi transakcje o znacznej wartości, które
przeprowadzane są z powodzeniem poprzez
warszawską giełdę, zarówno w ramach pierwszych ofert publicznych, jak i akcjami spółek
już notowanych — skomentował wyniki raportu prezes GPW Ludwik Sobolewski.
Jacek Socha, wiceprezes PricewaterhouseCoopers, uważa, że po debiucie PZU, Tauronu
Polski rynek
kapitałowy
staje się jednym
z barometrów
i instrumentów
rozwoju
gospodarki
europejskiej
Polskiej Energii, Polkomtela czy samej GPW
w znaczącym stopniu wpłynie to na kapitalizację warszawskiej giełdy i wartość realizowanych
obrotów.
— Spodziewana aktywność na warszawskim
parkiecie daje podstawy sądzić, że nasza giełda
może w 2010 roku okazać się wiodącym rynkiem IPO w Europie — dodaje Jacek Socha.
Kapitalizacja GPW w Warszawie na koniec
2009 roku wyniosła 105 mld euro, wyprzedzając o 26 mld euro rynek w Wiedniu. Okazała
się również największa w regionie.
Milowy krok GPW
Decyzję o utworzeniu spółki akcyjnej Giełda
Papierów Wartościowych podpisali w piątek
12 kwietnia 1991 roku ówczesny wicepremier
Leszek Balcerowicz i szef resortu prywatyzacji
Janusz Lewandowski. Jako pierwsze na parkiecie
zadebiutowały akcje sprywatyzowanych spółek
— Tonsilu, Krosna, Exbudu, Kabli i Próchnika.
Obecnie na rynkach prowadzonych przez
warszawską giełdę — Głównym Rynku (akcji i praw pochodnych), NewConnect i rynku
obligacji Catalyst — notowane są akcje ponad
500 spółek, ponad 400 innych instrumentów
finansowych: obligacji, produktów strukturyzowanych, certyfikatów inwestycyjnych, kontraktów terminowych i opcji.
11
świat
świat
na ludzi i świat popularyzatora ekonomii,
tak bardzo różniącego się od „zamkniętych
w wieży z kości słoniowej” akademików w tej
dziedzinie. Specjalizuje się w teorii handlu,
jest także autorem prac na temat przyczyn
kryzysów walutowych. Szczególnie zasłynął
jako krytyk założeń nowej ekonomii końca
lat 90. XX wieku w Stanach Zjednoczonych.
57-letni, a więc „młody” kontrowersyjny noblista, który w grudniu 2008 roku otrzymał
nagrodę o wartości 1,4 mln dol., prawie od
30 lat prowadzi badania nad mechanizmami
międzynarodowego handlu. Opierając się na
założeniach ekonomii skali, wyjaśnia, dlaczego wbrew klasycznym teoriom światowy
handel został zdominowany przez państwa
charakteryzujące się podobnymi warunkami
gospodarczymi, które importują ten sam rodzaj produktów, jakie same wytwarzają.
W czasach prezydentury Ronalda Reagana
Krugman wchodził w skład Council of Economic Advisers, grupy najlepszych ekonomistów,
doradzających administracji amerykańskiej.
Paul Krugman
— Ameryka jak Polska!
Urodzony w 1953 roku Paul Krugman został przed dwoma laty najmłodszym laureatem
Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Jest wykładowcą na Uniwersytecie w Princeton, felietonistą
i blogerem „The New York Timesa”, zagorzałym krytykiem polityki George’a W. Busha i umiarkowanym
sceptykiem dotychczasowych dokonań prezydenta Baracka Obamy. Ostatnio „zasłynął” w świecie,
porównując Amerykę do... XVII-wiecznej Polski.
Tekst: Marzena Mróz
Akademii Nauk w Sztokholmie nagrodzili
amerykańskiego naukowca za „analizę wzorów handlowych i lokalizacji działalności gospodarczej”. Krugman jest między innymi autorem teorii, tłumaczącej przyczyny światowej
urbanizacji. Jego teoria dotycząca lokalizacji
działalności gospodarczej mówi o czynnikach,
które wyznaczają korzystne i niekorzystne dla
tej działalności obszary geograficzne. Wyjaśnia
przewagę, jaką ma dany obszar geograficzny
nad innymi. Do takich czynników należą: jakość i wydajność pracy, koszty transportu i komunikacji, zakres interwencjonizmu państwowego oraz stan infrastruktury gospodarczej.
W świecie ekonomii i polityki słynie on jednak
jako genialny analityk, prognostyk i niejako
mąż opatrznościowy, w którego rękach spoczywają dziś losy amerykańskiej gospodarki.
Liberum veto
„Ameryka upadnie jak Polska wskutek liberum
veto!” — to opublikowane przez Krugmana
w „The New York Timesie” zdanie obiegło
ostatnio świat. Trudno się dziwić, że wzbudziło
nie lada sensację. Podał on przykład polskiego
sejmu w XVII i XVIII wieku, którego działania uniemożliwiały słowa sprzeciwu, słynne
liberum veto. Podobny los — jego zdaniem
— grozi Ameryce z powodu samowoli senatorów. Znany ekonomista prowokuje: „Jesteśmy
sparaliżowani przez procedurę. Zamiast powtórki zmierzchu i upadku Cesarstwa Rzymskiego powtarzamy rozpad XVIII-wiecznej
12
Niebezpieczna gospodarka
W 2001 roku w Polsce ukazała się książka
Paula Krugmana pt.: „Wracają problemy
kryzysu gospodarczego”. Ekonomista pisał
w niej m.in.: „Choć nie doszło do powrotu
kryzysu jako takiego, nastąpił zadziwiający
powrót na scenę problemów, które charakteryzowały gospodarkę światową w latach
trzydziestych XX wieku, a od tego czasu
nie pojawiały się. Okazało się, że gospodarka światowa jest o wiele bardziej niebezpieczna, niż sobie wyobrażaliśmy”.
Polski”. Przypomniawszy, że po rozbiorze
Polski powstał „Mazurek Dąbrowskiego”, zaczynający się od słów: „Jeszcze Polska nie zginęła”, autor konkluduje: „Cóż, Ameryka jeszcze
nie zginęła, ale Senat nad tym pracuje”.
Co wywołało tak głębokie wzburzenie Paula
Krugmana? Przyczyną są działania dwóch senatorów z Partii Republikańskiej. Christopher
Bond i Richard Shelby, wykorzystując normę
proceduralną, blokowali nominacje członków
administracji rządowej w zamian za zatwierdzenie inwestycji w ich stanach. Pisząc te słowa na swoim blogu — czytanym co tydzień
przez miliony ludzi na całym świecie — bez
wątpienia przyczynił się do popularyzacji historii Polski. Niestety, przytoczył ją jako negatywny przykład.
Krytyk George’a Busha
Cięty język, lekkie pióro
Krugman jest absolwentem Uniwersytetu
w Yale, a od 2000 roku profesorem ekonomii i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w Princeton w stanie New Jersey.
Znany z ogromnej wiedzy, ciętego języka
i lekkiego pióra, ma na swoim koncie ponad
20 książek przeznaczonych dla szerokiego
grona odbiorców, w tym słynną „Ekonomię
międzynarodową”, oraz przeszło 200 artykułów popularyzujących najtrudniejsze problemy
współczesnej gospodarki. Czytają go miliony
ludzi na całym świecie, pragnący poznać mechanizmy, ale także meandry współczesnej
światowej ekonomii. Również wśród swoich kolegów po fachu uchodzi za otwartego
Foto: PAP, East News/AFP
Profesorowie Królewskiej
Jest jednym z najbardziej znanych amerykańskich ekonomistów na świecie, uznawanym
powszechnie za liberała z tendencjami do
lewicowych poglądów na ekonomię. Nie ma
jednak nic wspólnego z monetarystami, którzy słyną z krytyki instytucji kapitalistycznych. Poszukuje reform: instytucjonalnych,
w dziedzinie polityki gospodarczej, ale stara
się nie szokować ich rewolucyjnością. W swoich felietonach publikowanych w „The New
York Timesie” dał się poznać jako zaciekły
oponent republikańskiego prezydenta. W ciągu ostatnich lat wielokrotnie krytykował administrację G. Busha za deregulację finansów, redukcję podatków dla najbogatszych
oraz rosnący deficyt budżetowy, notorycznie pogłębiany kosztami wojen — najpierw
w Afganistanie, a teraz w Iraku. To właśnie
w polityce oraz poczynaniach poprzedniego
prezydenta Stanów Zjednoczonych dopatruje
się przyczyn obecnego kryzysu.
Nic dziwnego, że decyzja Szwedzkiej Akademii
Nauk wzbudziła kontrowersje amerykańskiej
prawicy. Tym bardziej, że w 2007 roku prestiżową Pokojową Nagrodę Nobla za walkę z globalnym ociepleniem dostał Al Gore, a w 2002 roku
— również w tej dziedzinie — uhonorowano
Noblem Jimmiego Cartera. Decyzja jednak wydaje się bezsporna, a wiara w Krugmana rośnie
w Ameryce z miesiąca na miesiąc.
Uchodzi niemal
za proroka, który
przewidział
ekonomiczną
zapaść
Uchodzi za wiarygodnego ekonomistę również dlatego, że potrafi przyznać się do błędu
i w porę wychwycić nieprawidłowości w głoszonych wcześniej niefortunnych teoriach.
Tak było w przypadku jego idei dotyczącej
źródeł szybkiego wzrostu w krajach Dalekiego Wschodu. Krugman sugerował, że duże
inwestycje, a nie innowacje, doprowadziły do
szybkiego rozwoju gospodarczego tych krajów. Teoria okazała się błędna, ale on potrafił
publicznie się z niej wycofać.
Ekonomista i prorok
Uchodzi niemal za męża opatrznościowego, ale także za proroka, który przewidział
nadejście ekonomicznej zapaści. Natomiast
w maju 2009 roku Krugman już twierdził, że
globalna gospodarka uniknęła „doszczętnej
katastrofy”, a kraje uprzemysłowione mogą
zanotować wzrost gospodarczy jeszcze w tym
roku. „Nie będę zaskoczony, jeżeli za dwa miesiące zobaczę stabilizację światowego handlu,
światowej produkcji przemysłowej, a następnie
wzrostu. Nie będę zaskoczony, jeśli zobaczę
wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych, a może
nawet w Europie na początku 2010 roku”
— prognozował, podczas gdy wielu ekonomistów wieszczyło wieloletni światowy kryzys.
Obrońca Obamy?
Baczni obserwatorzy polityki ekonomicznej
Stanów Zjednoczonych są zdania, że Krugman świadomie oszczędza ostatniego prezydenta. Po pierwszym roku prezydentury Baracka Obamy zażądał w lewicowo-liberalnym
dzienniku „La Repubblica” silniejszego sprzeciwu wobec jego krytyków. „Barack Obama
nie zabezpieczył się przeciwko krytyce przeciwników. Obama zaprzepaścił to, co Reagan
uczynił na początku swojej kadencji, chroniąc
się przed każdą krytyką poprzez tłumaczenia
i nieustanne przypominanie, że winę za to,
co źle funkcjonuje, ponoszą poprzednie rządy... Tymczasem Obama pozwolił, by opinia
publiczna szybko zapomniała, że problemy
gospodarcze nie zaczęły się za jego prezydentury... Teraz jedyne, co może zrobić Obama,
to próbować przedstawić republikanów jako
tych, kim naprawdę są, czyli przeciwników
reform”.
Krugman od początku był zdania, że demokraci muszą postawić wszystko na wprowadzenie reformy służby zdrowia. „Wprawdzie
uchwalenie tej ustawy nie będzie ich politycznym ratunkiem, ale jej nieuchwalenie będzie
z pewnością oznaczać ich polityczny upadek”
— to zdanie powtarzały niemal wszystkie
amerykańskie gazety.
13
branża
branża
Jaka przyszłość
czeka sekurytyzację?
Autorzy tekstu:
Sebastian Stańko
Dotychczas, w przypadku nagłego zapotrzebowania na gotówkę, banki poszukiwały jej
na rynku międzybankowym. Od czasu kryzysu finansowego, gdy pożyczanie pieniędzy
stało się drogie i nieopłacalne, coraz większego znaczenia nabiera sprzedaż wierzytelności.
Jednak portfele najbardziej przeterminowanych zaległości zostały już w praktyce sprzedane.
Sytuacja skłania banki do poszukiwania nowego sposobu finansowania kredytów.
Może nim być sekurytyzacja należności regularnych.
Tekst: Sebastian Stańko, Tomasz Strama
kowo młody model sprzedaży wierzytelności.
Pierwsze transakcje sekurytyzacyjne miały
miejsce na początku 2006 roku. Dotychczas
postrzegano ją jako sposób pozbycia się trudnych, starych długów. Było to zdeterminowane
przepisami, które z jednej strony wprowadziły
ograniczenia odnośnie do możliwości sprzedaży części wierzytelności bankowych, a z drugiej strony zachęcały (poprzez benefity podatkowe) do sprzedaży wierzytelności o znacznym
stopniu przeterminowania i niezbyt wysokiej
jakości. Tymczasem sekurytyzacja to prosty
sposób na pozyskanie kapitału bez ponoszenia
ryzyka, a podlegać jej mogą także należności
regularne.
Sprzedaż wierzytelności regularnych to proces z powodzeniem stosowany na Zachodzie,
a w Polsce praktycznie nieznany. Dotychczas
przeprowadzono tylko jedną taką transakcję.
— Tymczasem pozbycie się terminowo spłacanych kredytów przynosi wiele korzyści, a nie
niesie ze sobą nadmiernego ryzyka. I to zarówno finansowego, jak i wizerunkowego — mówi
Sebastian Stańko, komplementariusz Kancelarii
Prawnej Raven.
Decydując się na taki krok, bank przede wszystkim może natychmiast pozyskać fundusze na
bieżącą działalność kredytową. Co więcej, sprzedaż regularnych wierzytelności przynosi znacznie
więcej środków niż sekurytyzacja przeterminowanych należności. Ponieważ są to zobowiązania
jeszcze niezagrożone, ich cena jest wysoka.
14
Sekurytyzacja to
prosty sposób na
pozyskanie kapitału
bez ponoszenia
ryzyka, a podlegać
jej mogą także
należności
regularne
Portfele wierzytelności regularnych podlegają
niezależnej wycenie pod kątem jakości portfela,
zachowań wierzytelności regularnych w czasie,
wysokości kapitału koniecznego do pokrycia
nieoczekiwanych strat związanych z ryzykiem.
Do analizy wykorzystywane są zaawansowane
metody scoringowe i analizy predykcyjnej. Jako
referencja służą unikatowe repozytoria statystyczne, stworzone przez wiele lat w realiach
polskiego rynku.
Sprzedaż wierzytelności regularnych, podobnie jak w przypadku nieregularnych, powoduje
wzrost rentowności kapitału własnego instytucji (ROA i ROE). Jest to doskonałe narzędzie
do zarządzania adekwatnością kapitałową banku i pozwala obniżyć wymogi kapitałowe. Wraz
ze wzrostem wymogów kapitałowych banki zostały zmuszone do efektywniejszego zarządzania funduszami własnymi, a sama sekurytyzacja
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus
Sekurytyzacja to w Polsce stosun-
pozwala uniknąć tworzenia rezerw, ponieważ
sprzedane aktywa tego nie wymagają.
zostaje jedynie prawo do części lub całości pożytków z nich wynikających.
— Poza oczywistymi zyskami finansowymi
sekurytyzacja nieprzeterminowanych wierzytelności nie ma wpływu na wizerunek
banku. W przypadku sprzedaży kredytów
nieregularnych, gdy zazwyczaj ich dalszym
dochodzeniem zajmują się firmy windykacyjne, przy sekurytyzacji spłacanych na
bieżąco rat z punktu widzenia klienta nic się
nie zmienia — wyjaśnia Sebastian Stańko.
W najczęściej stosowanym modelu sekurytyzacji regularnych należności to bank nadal
przyjmuje wpłaty od kredytobiorcy, on także wysyła wszelką korespondencję związaną
z obsługą produktu. Klient nie odczuwa zatem zmiany wierzyciela, która jest widoczna
w przypadku, gdy dochodzeniem zaległych
rat zajmuje się firma windykacyjna.
— Na przykładzie transakcji przeprowadzonych
na innych rynkach można wskazać ewidentne korzyści, które są ich skutkiem — mówi Tomasz
Strama, dyrektor ds. klientów strategicznych
KRUK SA. — Bankowi udaje się zmniejszyć
ryzyko kredytowe, a co za tym idzie — uwolnić
kapitał regulacyjny. Bank dywersyfikuje źródła
kapitału, obniża wagi ryzyka i wymogów kapitałowych oraz aktywnie zarządza ryzykiem portfela
kredytowego.
Sprzedaż wierzytelności regularnych zapewne będzie wymagała wprowadzenia
jeszcze jednej nowości. Otóż transakcja taka
prawie na pewno odbywałaby się w formie
subpartycypacji.
Cechą charakterystyczną tego typu transakcji
jest to, że nie występuje tutaj przeniesienie na
spółkę specjalnego przeznaczenia (SPV) praw
własności do wyodrębnionej puli wierzytelności. Nie następuje zatem fizyczna sprzedaż
aktywów, które pozostają w bilansie banku.
Sekurytyzacja syntetyczna jest transakcją,
w której bank wykorzystuje derywaty kredytowe w celu podziału ryzyka kredytowego
konkretnej puli aktywów i transferu tego ryzyka do podmiotów trzecich. W takim przypadku pula aktywów nie jest usuwana z bilansu
banku. Subpartycypacja pozwala inicjatorowi
na zatrzymanie w bilansie sekurytyzowanych
wierzytelności. Na spółkę celową przeniesione
Główne wyzwania oraz czynniki ograniczające
możliwość stosowania sekurytyzacji w formie
subpartycypacji stojące przed bankami to przede
wszystkim kwestie związane z:
• regulacjami podatkowymi (opodatkowanie odsetek skapitalizowanych, jednorazowy wpływ
środków z transakcji uznawany w całości za
przychód podatkowy, gdy koszty podatkowe
rozpoznawane są stopniowo w przyszłości),
• aspektami prawnymi (brak regulacji umożliwiających ochronę aktywów SPV przed postępowaniami egzekucyjnymi),
•w
ymaganiami dotyczącymi danych historycznych (dane z okresu przynajmniej 5 lat).
Mimo wielu utrudnień, związanych najczęściej z brakiem doświadczenia polskiego rynku
w transakcjach sekurytyzacji aktywów regularnych, można zaobserwować zbliżone do europejskich praktyk podejście polskich bankowców do
sekurytyzacji w formie subpartycypacji. Implementacja postanowień Nowej Umowy Kapitałowej oraz istotny przyrost wartości portfela kredytów hipotecznych wskazują, że w niedalekiej
przyszłości sekurytyzacja w formie subpartycypacji może być najszybciej rozwijającą się formą
transakcji sekurytyzacyjnych w naszym kraju.
Radca prawny,
komplementariusz
Kancelarii Prawnej Raven
należącej do Grupy
Kapitałowej KRUK SA
Od 10 lat zajmuje się problematyką
obrotu wierzytelnościami
i dochodzenia należności.
Od 4 lat specjalizuje się
w kwestiach prawnych związanych
z sekurytyzacją i dochodzeniem
wierzytelności korporacyjnych;
doradzał uczestnikom większości
procesów sekurytyzacyjnych,
których przedmiotem były takie
wierzytelności.
Tomasz Strama
Dyrektor ds. klientów
strategicznych KRUK SA
Odpowiada za obszar relacji
z najważniejszymi partnerami Grupy
Kapitałowej KRUK. Z firmą związany
od 2001 roku. Do 2005 roku budował
relacje z klientami w Departamencie
Zarządzania Procesami
Windykacyjnymi, a od 5 lat piastuje
menedżerskie stanowiska w Pionie
Transakcji Strategicznych i Relacji
z Klientami.
15
asset
Artur Bobołowicz
Zarządzający Copernicus
Capital TFI SA
Od lutego
2009 roku Giełda Papierów Wartościowych odnotowuje wzrosty, które z uwagi na długi czas trwania wywołują
niepokój u sporej części uczestników rynku.
Jak długo będzie można jeszcze zarabiać na
wzrostach? – pytają zainteresowani. Nie ma
i nigdy nie będzie jednoznacznej odpowiedzi
na to pytanie. Spróbujmy jednak określić moment, w jakim znajduje się obecnie rynek.
asset
Wykres 2 — spółka Petrolinvest
management
2. Jeśli 10-tygodniowa średnia ruchoma przecina od góry 30-tygodniową średnią ruchomą i obydwie są malejące, to jest to sygnał
sprzedaży, przy założeniu, że ceny są poniżej obydwu średnich
ruchomych.
Nie walcz
z trendem!
Sygnał sprzedaży, który pojawił się na wykresie
Petrolinvestu w maju 2009 roku i utrzymał do marca
2010 roku, pozwolił na obserwację z boku dramatycznego
spadku kursu spółki.
Tak brzmi jedna z najważniejszych zasad inwestowania na giełdzie.
Przejdź z nami krótki kurs korzystania ze średnich ruchomych.
Jednym z najprostszych sposobów określania
kierunku trendu jest bazowanie na średnich
ruchomych. Średnia ruchoma to średnia kolejnych liczb w określonym przedziale czasowym, nieustannie aktualizowana przez
odrzucenie najstarszej i dodanie nowej; następnie należy wykonać ponowne zsumowanie
i wyciagnięcie średniej. Średnich ruchomych
używa się z kilku powodów: wygładzają
management
przypadkowe wahania cen rynkowych, są pomocne przy określaniu kierunku ruchu cen
i zmian trendów.
Przyjrzyjmy się zastosowaniu dwóch średnich prostych: 10- i 30-sesyjnych. Na początek istotna uwaga: nie traktujmy tej metody
jako dominującej; pełni ona wyłącznie pomocniczą funkcję, jednak zawsze odgrywa
rolę ostrzegawczą.
Wykres 3 — spółka Petrolinvest
Wykres 1 — spółka Ambra
Zasady użycia:
3. Można pokusić się o bardziej obszerną
analizę wykresów na podstawie wspomnianych średnich ruchomych.
1. Jeśli 10-tygodniowa średnia ruchoma przecina od
dołu 30-tygodniową średnią ruchomą i obydwie
są wzrastające, to jest to sygnał kupna, przy założeniu, że ceny są ponad obydwoma średnimi ruchomymi. Po każdym sygnale kupna następował
silny wzrost kursu spółki.
Foto: materiały prasowe grupy Copernicus
Wnioski:
16
1. Sygnał kupna wystąpił w marcu 2009 roku
— nastąpiło przecięcie obu średnich, indeks
WIG20 wcześniej znalazł się powyżej obydwu średnich, a średnie zaczęły rosnąć.
2. Korekta z przełomu czerwca i lipca 2009 roku
nie pokazała zmiany kierunku ruchu indeksu — średnie się nie przecięły, dodatkowo
indeks utrzymał się powyżej średnich.
3. Na przełomie roku nastąpiły dwa szybko
zniesione sygnały sprzedaży.
4. Z końcem stycznia pojawił się sygnał sprzedaży, który pozwolił spokojnie przetrwać
silną korektę z okresu styczeń — luty 2010
poza rynkiem, by wejść w rynek w pierwszej
dekadzie marca.
5. Obecnie pomimo osłabienia rynku nie ma sygnału sprzedaży — średnia 60-sesyjna rośnie.
Podsumowanie:
Używam wspomnianych średnich wyłącznie
jako narzędzia pomocniczego do określania kierunku ruchów kursów. Nie jest to
narzędzie niezawodne: czasami daje fałszywe sygnały, a najbardziej wiarygodnym
wskazaniem jest nieinwestowanie przeciwko
wskazaniom średnich.
17
felieton
Po godzinach
To nie koniec
Życie toczy się gdzie indziej
naszej cywilizacji
Tekst: Michał Poła, analityk Copernicus Securities SA
miesiącach jakakolwiek
inwestycyjna teza rozpatrywana była wśród
najbardziej aktywnych uczestników rynków finansowych, była analizowana w jednym kontekście — kryzysowym. Słowo to odmieniane było
niemal przez trzy ostatnie lata przez wszystkie
przypadki. Czas mijał, a rządy wielu państw robiły wszystko, co w ich mocy, by powstrzymać
finansową apokalipsę. Dziś rynki się uspokoiły.
Nie jest jednak aż tak spokojnie, jakbyśmy sobie
tego życzyli. Jak zatem jest z kryzysem. Kończy
się czy trwa w najlepsze? I najistotniejsze pytanie:
czego obecnie możemy oczekiwać od rynków
finansowych?
Gdy „subprime’owy bąbel spekulacyjny” wybuchł i przy okazji zaraził wiele innych rynków
na świecie, jedynie rządy i banki centralne miały
na tyle potężny arsenał, by powstrzymać kryzysową reakcję łańcuchową. Odpowiedź była nagła,
agresywna i — co ciekawe — często kontrowersyjna. Niezwykle luźna polityka pieniężna i wiele
niestandardowych metod w jej ramach (często
dosłownie poprzez dodruk pieniądza) uratowały
system bankowy. Nie można jednak jednoznacznie uznać, że akcja ratowania rynków i gospodarek (również przez pryzmat polityki fiskalnej)
zakończyła się pełnym sukcesem. Nie pozostawia jednak wątpliwości fakt, że jest zdecydowanie lepiej, niż zapowiadało to wielu obserwatorów
rynku. Zamiast bezrobocia na poziomie 20 proc.
w skali całego świata w wielu krajach jest ono na
umiarkowanym poziomie; zamiast spadków PKB
w ujęciu rocznym o 10 proc. w Stanach Zjednoczonych odnotowujemy tam istotne przyrosty tego
wskaźnika; zamiast paniki na rynkach finansowych wypłukującej wartość portfeli emerytalnych
i innych oszczędności mamy bardzo przyzwoite
wzrosty cen aktywów. Czy jednak kryzys się zakończył? Niestety nie — a ostatnie wydarzenia
w Grecji są tego dobrym odzwierciedleniem.
Warto jednak przywołać podstawową kwestię,
która jest w zasadzie intuicyjna. Tak jak podczas
18
recesji nie wszyscy tracą pracę, a wiele biznesów
rozwija się nad wyraz dobrze (bo na poziomie
PKB mamy naturalny poziom uogólnienia), tak
też na rynkach finansowych fakt trwania kryzysu
nie oznacza zaraz krachu, przed którym w popłochu należy uciekać. Tak jak w każdej sekundzie
gry popytowo-podażowej na rynkach finansowych, tak i teraz polegać należy na skrupulatnej
analizie otoczenia.
Rynki przez minione miesiące poruszały się
w rytm dopływów niezwykle taniego pieniądza
za sprawą banków centralnych, które agresywnie
Fakt trwania
kryzysu
nie oznacza
zaraz krachu,
przed którym
w popłochu
należy uciekać
stymulują gospodarkę. Wszak inflacja w wielu
systemach jeszcze spada, w innych jest na niskim
poziomie. Ilość gotówki jest ogromna, dlatego
nie dziwiły sytuacje, gdy alokacji dokonywano
jedynie celem jej zagospodarowania, bez dobierania bezwzględnie najlepszych aktywów (oczywiście w wymiarze subiektywnym). Pomijając indywidualne charakterystyki, wszystkie w ujęciu
ogólnym po prostu rosły.
Niejako lekceważono fakt, że PKB w wielu krajach zaczął wzrastać jedynie jako wynik zmian zapasów w gospodarce. Stopy procentowe wiecznie
nie mogą być w pobliżu zera i — co najważniejsze — rządy dysponujące budżetami centralnymi
za swe intensywne próby ożywienia gospodarek
też będą musiały w końcu ponieść odpowiednie
koszty. Wszak zadłużanie się w nieskończoność
też jest pozbawione sensu. W tak niepewnej sytuacji wykruszają się najsłabsi i ci — nazwijmy to
— o wątpliwej jakości działań. Gdyby nie gigantyczne obsunięcie na giełdach, Madoff jeszcze
długo kontynuowałby swój proceder, gdyby nie
konieczność zwiększania wydatków rządowych,
będących pochodną chęci stymulowania gospodarki, na światło dzienne nie wyszłyby patologie
w greckiej gospodarce.
Widać dość dobrze, że od kryzysu kredytowego
przeszliśmy płynnie do kryzysu fiskalnego, nie
zamykając przy tym w pełni tego poprzedniego.
Sytuacja nie jest ciekawa i jedynie najodważniejsi
podtrzymują grę, bazując na ostatnich trendach.
Nie pokuszę się w tym miejscu o przedstawienie gotowych recept dla strategii inwestycyjnej
w takim otoczeniu, ponieważ naturalnie wymaga
to zdecydowanie szerszego opisu. Nawet jeżeli
indeksem DJIA może zahuśtać w zakresie 1000
punktów w ciągu jednego dnia, to są to po prostu
stany podwyższonego ryzyka, a nie kres naszej
cywilizacji. To trudne środowisko, lecz można
w nim operować efektywnie. Skrupulatna analiza otoczenia plus szczypta talentu nadal może
generować atrakcyjne stopy zwrotu.
20
24
28
Euforia,
lęk, ekstaza Painthouse
Kadr
na smak
BASE jumping — tylko na własną
odpowiedzialność
Foto: materiały prasowe grupy Copernicus, materiały promocyjne Muzeum Narodowe w Warszawie
W ostatnich
Kobiety zmieniają
polski rynek sztuki
Na tropach kulinarnych zagadek
kryminalnych, czyli posiłek
w kinie sensacyjnym
ekstrema
ekstrema
Na własną
odpowiedzialność
Jak rozładować napięcie po żmudnej i stresującej pracy? Olek Domalewski,
członek Diverse Extreme Team, zna sposób na wypoczynek z adrenaliną.
Tekst: Piotr Bruś-Klepacki; Zdjęcia: Olek Domalewski
Base jumping to jeden z najniebez-
pieczniejszych sportów ekstremalnych, polegający na skokach spadochronowych z obiektów
takich jak urwiska górskie, klify, wieżowce czy
mosty. Olek, najbardziej doświadczony w Polsce skoczek base, ma ich na koncie ponad 550
ze 150 obiektów w ponad 20 krajach. Oraz
ponad 1000 skoków spadochronowych…
Co skłania człowieka do podejmowania takiego ryzyka, jakim jest base?
Może to być endorfinowy głód, towarzyszący
monotonii życia na etacie. Szukanie odskoczni,
jumping
uprawia
jedynie około
3 tys. osób
na całym
świecie
base
adrenaliny. Ale co najważniejsze, skoki base
pozwalają poznać siebie i przekroczyć granicę ludzkiej natury. Jeśli ktoś do tego uwielbia
podróże, wędrówki po górach, to sport dla
niego. Jest to też niebywała okazja do przeżycia czegoś wspólnie ze znajomymi, ryzyko
i przygoda zbliżają.
Jakie uczucia towarzyszą zaraz po
oderwaniu stóp od ziemi i po udanym
lądowaniu?
Paradoksalnie są dla siebie przeciwstawne.
Z jednej strony strach, z drugiej — euforia,
lęk i ekstaza. To emocjonalny drink, którego składniki są niby-znane, ale ich wspólne
działanie trudno racjonalnie wytłumaczyć.
Nad czym teraz pracujesz i gdzie planujesz swoje najbliższe skoki?
Właśnie wróciłem z wypadu na Sycylię.
Wcześniej byłem w Alpach Włoskich i RPA.
Niebawem jadę do Szwajcarii, a następnie
wyjeżdżam na rekord świata organizowany
w Singapurze. Będziemy skakać tam z budynku w 45 osób naraz. Zapowiada się niezła
zabawa!
Podczas podróży po całym świecie
odwiedziłeś wiele ciekawych miejsc.
Które z nich najbardziej zapadły ci
w pamięć?
Jest ich rzeczywiście mnóstwo. Są takie miejsca jak klif nad plażą w Tajlandii, budynki
w Las Vegas czy Kuala Lumpur, jaskinia
w Chinach (660 m) oraz wiele innych. Jest też
parę miejsc w Polsce, ale ze względów bezpieczeństwa o nich wolałbym nie mówić.
Jak udaje ci się łączyć życie zawodowe i rodzinne z tak czasochłonnym
i niebezpiecznym hobby?
To nie jest proste. Rzeczywiście bardzo
dużo podróżuję po świecie. Do tego często
nie ma mnie w domu, gdyż jestem w podróżach służbowych. Na szczęście na niektóre
zagraniczne wyjazdy mogę zabierać swoją
drugą połówkę, a kiedy mam czas wolny
w Polsce, razem dzielimy pasję i skaczemy
z samolotu. Moja dziewczyna jest już przyzwyczajona do base. Choć wie, że zawsze
może mi się coś stać.
Dlaczego jest to tak elitarne hobby?
Skoki spadochronowe są ogólnodostępne, jest coraz mniej ograniczeń
z tym związanych. Koszt sprzętu jest
porównywalny do wyposażenia kitesurfingowego, a base uprawia jedynie
około 3 tys. osób na całym świecie.
Aby zacząć skoki base, trzeba wykonać przynajmniej 250 skoków z samolotu, ale lepiej
jest ich mieć ponad 500. To nie jest sport
20
dla każdego, a perspektywa kontuzji lub
śmierci odstrasza. Ja osobiście straciłem już
kilku kolegów, a sam spędziłem trochę czasu
w szpitalu. Mam w swojej kolekcji wspólne
zdjęcia, na których mogę już tylko wspominać znajomych.
Olek Domalewski,
najbardziej doświadczony
w Polsce skoczek base,
ma na koncie ponad 550 skoków ze 150 obiektów
w ponad 20 krajach. Oraz ponad 1000 skoków
spadochronowych…
21
Coaching
Coaching
W rozwijaniu i utrzymaniu optymizmu pomoże nam:
— Dbanie o pozytywny język, którym posługujemy się na co dzień podczas interpretowania otaczających nas zjawisk: zamiast
wściekle leje i jest paskudna pogoda — jest
mokro i rześko.
— Utrzymywanie pozytywnych relacji społecznych. Do nich należą kontakty w pracy,
z przyjaciółmi, z rodziną, z sąsiadami, ale również z towarzyszami podróży metrem.
— Doświadczanie i rozwijanie pozytywnych emocji, takich jak radość, ciekawość, zadowolenie. Szukanie okazji do ich
przeżywania.
— Dzielenie się swoimi uczuciami z innymi. Im więcej dzielimy się z ludźmi tym, co
w nas, tym mniej przeżywamy we własnych
myślach.
— Wszystkie formy relaksu, odprężania
się, odreagowywania.
— Ograniczanie i zapobieganie niepotrzebnym czynnikom ryzyka i stresu. Lepiej wyjechać na spotkanie godzinę wcześniej, niż
po raz kolejny przekonywać się, że te korki
na drodze są właśnie po to, aby nam uniemożliwić punktualne przybycie.
— Pisanie pamiętnika. Można w ten sposób przenieść na papier wszystkie swoje
troski, marzenia, wątpliwości i lęki.
— Kontakt z pozytywnymi ludźmi i ich
myślami, przekonaniami, emocjami. Znajdziemy ich w pracy, na naszym osiedlu czy
w książkach i filmach.
— Analiza różnych życiowych zdarzeń pod
kątem tego, co myśleliśmy, że się wydarzy,
a co naprawdę się wydarzyło. Większość
czarnych scenariuszy pozostaje w naszej
głowie.
Optymiści
żyją dłużej!
Tekst: Jacek Walkiewicz
Optymizm to
postawa myślowa
o niezwykłym wpływie na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Mimo, że żyjemy w czasach wyjątkowego dobrobytu materialnego,
nieograniczonych możliwości samorealizacji
jednostki, to jednocześnie doświadczamy poczucia nudy, pesymizmu, depresji, niepewności i innych różnorakich lęków.
Profity z bycia optymistą
Trudno zmienić świat, który nas otacza, ale
na pewno można wpływać na to, co o tym
świecie myślimy. Optymizm to perspektywa
patrzenia na rzeczywistość. To stosunkowo
stała dyspozycja człowieka do pozytywnej oceny wszystkiego, co się w naszym życiu dzieje.
Kiedy optymista doświadcza np. braku prądu, uważa, że jest to wydarzenie przypadkowe
i mimo pewnej niewygody może mieć pozytywne konsekwencje, jak miły wieczór przy
świecach z ukochanymi osobami. Pesymista
uważa, że jak zwykle, kiedy ma do wysłania
ważne e-maile, coś staje na przeszkodzie i jeśli
dzisiaj ich nie wyśle, konsekwencje zadecydują
o całym jego życiu. A przecież w obu przypadkach wydarzenie jest to samo — po prostu nie
ma prądu.
22
Optymizm pozwala skupiać się na pozytywnych aspektach tego, czego doświadczamy
w swoim życiu. Dlatego jest podporą dla
nadziei, osobistych aspiracji, zaangażowania
w realizacje osobistych celów i radzenia sobie
z różnymi przeciwnościami. Optymizm sytuacyjny (tzw. mały) odnosi się do pozytywnych
rezultatów konkretnej sytuacji: dzisiaj wieczorem na pewno uda mi się skończyć porządki w domu. Wielki optymizm (tzw. dyspozycyjny) to stała umiejętność patrzenia na
swoje życie pozytywnie, np.: odniosę w życiu
sukces, to, co sobie zaplanowałam, zrealizuję, wszystko będzie mi sprzyjać w realizacji
moich marzeń itd. Taki optymizm pozwala
wzmacniać zaufanie zarówno do swoich decyzji, jak i do wszystkich konsekwencji, z którymi trzeba się zmierzyć. Zdrowy, realistyczny
optymizm pozwala dostrzegać i szanse, i zagrożenia, plusy i minusy naszych decyzji,
a przez to chroni nas przed realizowaniem
celów absolutnie nierealnych. W dobie, kiedy
stawianie celów zaczyna się już na poziomie
przedszkola, warto pamiętać o tym, co mówił Disney: „W życiu warto być marzycielem,
krytykiem i realistą”. Optymizm na pewno
w tym pomaga.
Rosnące tendencje
optymizmu
Optymista, który założył sobie, że osiągnie
wynik 100 proc., zadowoli się również wynikiem 80 proc. Nie będzie siebie usprawiedliwiał, ale pogodzi się z tym, czego
nie może zmienić. Kierując się tą zasadą,
będzie zadowolony, kiedy dostanie całą pomarańczę, ale ucieszy się też, kiedy zostanie
poczęstowany tylko połówką. Optymizm
odrzuca maksymalizację wyników, ponieważ taka postawa wiąże się często z roszczeniem do otrzymania wszystkiego, co się
da, i jest połączona z życiową iluzją.
Skupienie się na pozytywnych aspektach
pomaga utrzymać wysoki poziom życiowej
motywacji, zapobiega ryzyku perfekcjonizmu, zmniejsza poczucie winy i pozwala
w przyszłości dobrze wykorzystywać naukę
płynącą z różnych doświadczeń. Umiejętność znajdowania pozytywów daje poczucie
zdrowej kontroli nad swoim życiem. O ile
pesymizm, poprzez ciągłe wracanie do
tego, co można było zrobić inaczej, utrzymuje nas w przeszłości, o tyle optymizm
pozwala nam w pełni przeżywać obecne
doświadczenia, czyli żyć tu i teraz. Wiara
i nadzieja w pozytywny obrót spraw pomagają nam przenosić się również ku przyszłości. Ingvar Kamprad (twórca IKEA)
zwykł mówić: „Dużo wspólnie osiągnęliśmy i wspaniała przyszłość przed nami”.
Optymizm wzmacnia wiarę w realizację
Foto: Shutterstock.com, archiwum prywatne
Co poza tlenem w powietrzu sprawiło, że w ciągu 150 tysięcy lat
ludzkość przemierzyła całą ziemię, osiedliła się w każdej strefie
klimatycznej, rozwinęła tak różnorodne kultury, a nawet znalazła
się daleko w kosmosie? Tym czynnikiem jest niewątpliwie
optymizm.
upragnionych celów. Dla optymisty kłopoty
to tylko życiowe lekcje i wyzwania. Przeszkody, które warto pokonać, aby dojść tam,
gdzie się chce. A realizacja celów zwiększa
poczucie życiowej skuteczności. I tak oto, na
zasadzie sprzężenia zwrotnego, optymista staje się jeszcze większym optymistą i realizuje
kolejne cele, które są źródłem siły, satysfakcji
i poczucia życiowego sukcesu.
Sztuczność nie popłaca
Oba podejścia są w znacznym stopniu (trudno
określić poziom dziedziczności tych postaw)
skutkiem doświadczeń osobistych i wiedzy
o życiu, wyniesionej z dzieciństwa i z młodości. Tak więc to w dużym stopniu naszym
rodzicom i najbliższej rodzinie zawdzięczamy
swój optymizm lub pesymizm.
Warto odróżnić ten prawdziwy, realistyczny
optymizm od tego udawanego i obowiązkowego. Ten ostatni jest na pokaz i wcześniej
czy później stanie się ciężarem nie do zniesienia. Ponieważ kreowanie swojego wizerunku
w niektórych środowiskach przyjęło formy karykaturalne, to można spotkać ludzi ciągle nakręconych, zadowolonych i uśmiechniętych od
ucha do ucha. Długotrwałe koszty takiej pozy
są większe niż potencjalne chwilowe zyski.
Pielęgnacja siebie
Uczniowie spytali mistrza: — Skąd w tobie
tyle życiowej siły i mądrości? Mistrz odpowiedział: — Bo we mnie siedzą takie dwa zwierzaki: jeden miły, sympatyczny i kochający,
a drugi surowy, zły i nienawidzący. A ja nimi
po prostu zarządzam. — Ale mistrzu — spytali uczniowie — który ostatecznie w tobie
zwycięża? — Ten, którego lepiej karmię!
Warto karmić i rozwijać w sobie optymizm.
Warto być ufnym mimo przeciwności losu
i ostrożnym, gdy sytuacja jest wyjątkowo
pozytywna. Warto przewidywać nieprzewidywalne, ale również warto czerpać radość
z pozytywnej interpretacji swoich aktualnych
doświadczeń.
Co daje nam
optymizm
(wg dostępnych badań):
Wydłuża życie — wg niektórych
badań optymiści żyją od 7,5 do 12 lat
dłużej od pesymistów. Postawa optymistyczna wpływa pozytywnie na wiele
naszych układów, a szczególnie na układ
krwionośny i nerwowy.
Zapobiega chorobom serca
— obniża ciśnienie tętnicze,
poprzez zdolności do odprężania się
pomaga lepiej przechodzić wszelkie
operacje i rekonwalescencje.
Pomaga zwalczać nowotwory
— pacjenci lepiej przechodzą terapię,
ponieważ są bardziej elastyczni
i wytrzymali na stres.
Pomaga kontrolować codzienny
stres i wpływa na układ odpornościowy — wpływa to pozytywnie na
gospodarkę hormonalną.
Pomaga przezwyciężyć życiowe
traumy i poradzić sobie z paniką
i depresją — zwiększa poczucie kontroli swojego stanu i akceptację aktualnej
sytuacji.
Jacek Walkiewicz
Charyzmatyczny mówca,
trener i mentor
ceniony za szeroką wiedzę merytoryczną
oraz inspirujący, ciekawy i pełen humoru
styl prowadzenia spotkań i szkoleń.
Członek Stowarzyszenia Profesjonalnych
Mówców w Polsce. Autor poradnika
psychologicznego „Pełna moc życia”,
który pomaga w samorozwoju zarówno
w życiu zawodowym, jak i prywatnym.
Jest źródłem dobrego samopoczucia — zwiększa skuteczność naszych wysiłków, pomaga w koncentracji,
sprzyja zaangażowaniu.
Otwiera nowe horyzonty myślowe — poprzez nastawienie na nowość,
a nie na pewność.
Podnosi jakość życia społecznego/towarzyskiego — jest warunkiem
sprzyjającym budowaniu i utrzymywaniu
bliskich relacji oraz zawieraniu nowych
znajomości.
23
2
W Polsce artystom
brakuje marszandów,
mecenasów sztuki.
Trudno się przebić
w pojedynkę, nawet
najzdolniejszym
hero
Painthouse
— siła kobiet w sztuce
1
3
4.
4
Cztery kompletnie różne kobiety. Kiedy staną w jednym szeregu, tworzą przyciągający uwagę
kolorowy patchwork kobiecego piękna. To, co je łączy, to wspólne zamiłowanie do malarstwa,
sztuki. Każda z nich tworzy w swoim własnym, indywidualnym stylu, co nie przeszkadza im działać
pod jednym szyldem — Painthouse.
Tekst: Basia Starecka
1
Chcemy
żyć ze
sztuki
i pomagać
innym
tę sztukę
rozumieć
2
się podczas dyskusji poświęconej kobietom na rynku
sztuki w październiku 2008 roku. Szybko okazało się, że między nimi pojawiła się niezwykła
energia, sprzyjająca powstawaniu inicjatyw, kreatywnych pomysłów. Postanowiły połączyć siły,
powołując do życia żeńską grupę artystyczną
— Painthouse. Pod tym szyldem biorą udział
w panelowych dyskusjach, konkursach, targach
sztuki, wystawach i plenerach. Każda z nich to
mocna indywidualność, a ich malarstwo jest
nowoczesne i przykuwające uwagę. Jednak to
dzięki działaniom w grupie mocniej zapisują się
w pamięci odbiorcy, a co za tym idzie — pozyskują więcej zleceń, propozycji współpracy.
— W Polsce artystom brakuje marszandów,
mecenasów sztuki. Trudno się przebić w pojedynkę, nawet najzdolniejszym. Nam udało się
połączyć siły i dzięki wspólnemu zapałowi i planowaniu znajdujemy czas i energię na działania
marketingowe, promocyjne — opowiada jedna
z członkiń Painthouse, Wiorika Zagórska.
Cztery żywioły, różne
doświadczenia
Z pewnością nie byłoby tak silnej inicjatywy
i determinacji wśród dziewczyn z Painthouse,
gdyby nie różne przygody zawodowe, które
towarzyszyły im w krętej i trudnej drodze
artystycznej twórczości. Każda z nich ukończyła ASP i każda, podobnie jak większość
absolwentów uczelni, z pełnego ideałów okresu studiów spadła na bruk polskich realiów
rynku pracy. Klaudia K. (1984 r.) po dwóch
ukończonych z wyróżnieniem kierunkach
3
24
Foto: materiały prasowe Painthouse
1. Wiorika Zagórska
– „Sprzymierzeniec”,
akryl na płótnie,
120x160 cm
2. Wiorika Zagórska
– „My”, akryl na
płótnie”, 120x160 cm
3. Małgorzata Żurada
– „Os sphenoidale”,
akryl na papierze,
23x23 cm
Dziewczyny poznały
— malarstwa i grafiki — jak wielu absolwentów artystycznych uczelni wpadła
w sidła agencji reklamowej. Pieniądze, owszem, były, ale doskwierał brak satysfakcji.
Karolina Jarosławska (1977 r.) studiowała historię i malarstwo, a w międzyczasie
była opiekunką do dzieci, dziennikarką,
promotorką oraz konsultantką. Męża poznała w firmie żeglarskiej, urodziła syna,
by w końcu przekonać się, że tylko malarstwo sprawia jej frajdę. Małgorzata Żurada (1977 r.) obroniła dyplom na Wydziale
Grafiki oraz na Wydziale Zarządzania
UW — zarządzanie w kulturze. Zajmuje
się projektowaniem graficznym, wzornictwem i malarstwem, jako wolny strzelec
pracuje dla agencji reklamowych. Wiorika
Zagórowska (1977 r.) urodziła się w Mołdawii. W wieku 13 lat trafiła na casting do
agencji modelek. Kolejne 13 lat spędziła,
chodząc po światowych wybiegach. Po międzynarodowej karierze obroniła dyplom na
Wydziale Malarstwa oraz na Wydziale
Dziennikarstwa i Nauk Społecznych UW
— marketing kultury.
1. Klaudia K.
– „Morze I”,
akryl na płótnie,
60x60 cm
2. Klaudia K.
– „Dawny
Pracownik Fabryki”,
akryl na płótnie,
60x80 cm
3. Karolina Jarosławska
– „Na fali”, olej na
desce, 60x83 cm
4. Painthouse:
Małgosia Żurada,
Wiorika Zagórska,
Klaudia K., Karolina
Jarosławska
5. Klaudia K. – „Dzieci
na ulicy”, akryl na
płótnie, 70x70 cm
Hokuspokus
Klaudia, Wiorika, Karolina i Małgosia chcą
pomagać młodym, zdolnym artystom przed
debiutem. Z tą myślą powołały Stowarzyszenie
Hokuspokus, by zaczarować i zdobyć polski
rynek. Organizują eventy promujące sztukę
jako lokatę kapitału. — Chcemy żyć ze sztuki
i pomagać innym tę sztukę rozumieć — mówią.
W nowej roli zadebiutowały rok temu w Centralnym Basenie Artystycznym w Warszawie,
organizując cykl letnich wystaw. Dynamiczna
forma wystawy odnawiała się z cotygodniową
częstotliwością, w każdy poniedziałek prezentując nowych artystów. Od tamtej pory były
inicjatorkami podobnych przedsięwzięć w całej
Polsce. Kolejne duże wystawy szykują się na
jesieni, a do tego czasu Painthouse skupia się
na własnej pracy twórczej i powiększaniu bazy
artystów. Dziewczyny chcą bowiem rozszerzyć
profil swojej działalności i zająć się projektami interdyscyplinarnymi — już nie tylko malarstwo,
ale wspólne działania z teatrem, filmem, muzyką. Hokuspokus zamierza również przenieść się
z dotychczasowej pracowni do większej, gdzie
będzie działać też galeria. Trzymamy kciuki!
5
Kontakt ze stowarzyszeniem w sprawie
wspólnych projektów, akcji artystycznych,
wystaw: [email protected]
Kontakt z grupą artystyczną Painthouse:
www.phouse.pl
25
urban
urban
Jungle
Do 13 czerwca
Caravaggio
Scuderie del Quirinale, Rzym,
Włochy
Z okazji 400. rocznicy śmierci artysty rok
2010 ogłoszono Rokiem Caravaggia. Wystawa zorganizowana przez Scuderie del
Quirinale zgromadziła największe arcydzieła wielkiego malarza baroku.
Jungle
11 czerwca — 5 września
Ars Homo
Erotica
Muzeum Narodowe, Warszawa
Przygotowywana wystawa wpisuje się w projekt
muzeum jako instytucji podejmującej ważne dla
życia publicznego tematy. „Ars Homo Erotica”
przywraca w sferę widzialności to, co zostało z niej wyeliminowane na skutek złożonych
procesów historycznych. „Ars Homo Erotica”
ma dostarczyć widzom wiedzy na temat homoerotycznej kultury wizualnej. Homoseksualna
wyobraźnia, ikonosfera i artystyczna wrażliwość
stanowią część europejskiego dziedzictwa kulturowego, którą widzowie muzealni, jednocześnie
obywatele demokratycznego państwa, mają prawo poznać.
22 czerwca — 19 września
29 — 30 sierpnia
Turner and the
Masters
Muzeum Prado, Madryt,
Hiszpania
Wielka wystawa prac Williama Turnera
to gratka dla wszystkich romantyków.
Malarz, który dla uchwycenia sceny żywiołów — burzy czy pożaru — potrafił
ryzykować życie, jest symbolem mistrzowskiego posługiwania się światłem.
08 — 11 lipca
Baltic Sail
Notting
Hill
Carnival
Londyn, Wielka Brytania
Gdańsk
Czternasty zlot żaglowców w Gdańsku. Żaglowce, szanty, pokazy i pełno atrakcji.
08 — 11 lipca
Exit festival
nobliwą i drogą dzielnicę zamienia we wrzący
latynoskimi rytmami tygiel kolorowych fanów samby. Na coroczny karnawał w ostatni
weekend wakacji przyjeżdża cały świat. Na tę
okazję Londyn drukuje specjalne mapy dla
turystów, uruchamia dodatkowe linie autobusów, zamyka całą dzielnicę Notting Hill, która
zamienia się w jeden wielki sound system, przy
którym tańczą parady szkół samby i widzowie.
Jest to druga co do wielkości — po Rio de
Janeiro — impreza uliczna na świecie. Jej historia związana jest z historią dzielnicy, która
kiedyś była głównym skupiskiem mieszkańców pochodzenia karaibskiego. Festiwal jest
symbolem mieszanki kultur i różnorodności
współczesnego Londynu.
23 — 30 sierpnia
Burning Man
Festival
Serbia
Pustynia Black Rock, Północna
Nevada, USA
11 czerwca — 5 listopada
Jean-Michel
Basquiat
25 — 27 czerwca
Glastonbury
Festival
Fundacja Beyelera, Bazylea,
Szwajcaria
26
12 czerwca — 20 sierpnia
Summer Exhibition
The Royal Academy of Art,
Londyn, Wielka Brytania
Jedyna taka otwarta wystawa sztuki nowoczesnej na świecie. Szansa dla nieodkrytych
artystów, wszystkich amatorów, którzy w domowym zaciszu malują i rzeźbią. Wyjątkowa
formuła wystawy organizowanej przez Królewską Akademię Sztuki otwarta jest na każdego. Jeśli praca przejdzie wstępną selekcję
komisji, ma szanse zawisnąć na ścianie obok
dzieł uznanych światowych artystów i zostać
sprzedana. Jest to więc również niezwykła
okazja dla początkujących i wytrawnych koneserów, lokujących pieniądze w sztuce. Ceny
prac zazwyczaj zaczynają się od 100 funtów.
Jeden z największych na świecie festiwali
muzyki rockowej i alternatywnej, najbardziej pożądana impreza świata. Towarzyszą jej wystawy, performance, pokazy
tańca. Gwiazdami tegorocznego festiwalu będą U2, Muse oraz Stevie Wonder.
Jubileuszową — 40. edycję imprezy na
Worthy Farm w Somerset zobaczy blisko
178 tys. fanów muzyki.
30 września 2010 — 16 stycznia 2011
Paul Gauguin
Foto: materiały prasowe, Shutterstock.com
Jean-Michel Basquiat to jedna z bardziej
oryginalnych, a zarazem tragicznych postaci sztuki. Kontrowersyjnego artystę
odkrył Andy Warhol, zafascynowany
postacią muzyka, aktora i grafficiarza
w jednym. Dzięki jego protekcji szybko
stał się gwiazdą oraz najmłodszym artystą wystawiającym na Biennale w Wenecji,
Art Basel i w wielu sławnych galeriach.
Na wystawie zobaczymy ponad 100 jego
prac wypożyczonych z muzeów i prywatnych kolekcji.
XVII-wieczna forteca Petrovaradin nad
serbskim odcinkiem pięknego Dunaju to
miejsce niezwykłych spotkań muzycznych od
2000 roku. Tym razem w jej murach zagrają takie sławy, jak: The Chemical Brothers,
Missy Elliott, Royksopp, Mika, Placebo
i polski… Behemoth.
Somerset, Wielka Brytania
Tate Modern, Londyn,
Wielka Brytania
Jedna z najsłynniejszych londyńskich
dzielnic, słynąca z gwiazd, które zamieszkują eleganckie rezydencje na
wzgórzach, cotygodniowego targu staroci
na Portobello Road, romantycznej randki Julii Roberts z fajtłapowatym Hugh
Grantem w filmie, który na dobre rozsławił dzielnice — „Notting Hill”. Jest
jednak jedno wydarzenie w roku, które
Tysiące osób spotyka się tu co roku, by na środku pustyni wskrzesić hipisowskiego ducha, nieznającego uprzedzeń ani konwenansów. Za postaciami uczestników rodem z „Mad Maksa”
kryją się przeważnie mieszkańcy Doliny Krzemowej, na co dzień związani z technologią i biznesem. W trakcie festiwalu „Płonący Facet”
powstają niezwykłe budowle, które na koniec
ulegają rytualnemu spaleniu.
27
kadr
na smak
uś-Klepacki
Tekst: Piotr Br
W natłoku
pościgów samochodowych, odgłosów strzałów i namiętnych romansów umyka nam ważny element życia
kultowych bohaterów kina sensacyjnego. Posiłek… Jedzenie to czynność na pozór prozaiczna, nic nieznaczący „entourage”, jednak
po wnikliwym przyjrzeniu — równorzędny
bohater o decydującym wpływie na przebieg
filmowej akcji.
W tym odcinku naszego serialu kulinarnego
śledzimy motyw posiłku w kinie sensacyjnym,
biorąc pod lupę najsłynniejsze filmowe hity,
które ściągają przed ekrany nie tylko męskich
fanów sensacji.
Vaya con dios
Życie bez zobowiązań, ale za to pełne adrenaliny i przygody — to marzenie-ucieczka, do
których wracamy, szczególnie gdy na nasze
28
barki spadają kilogramy obowiązków, spraw
do załatwienia i rachunków do uregulowania.
Mało kto jednak ma na tyle odwagi, by wypłynąć na głęboki ocean wolności bez odbijania
zakładowej karty. Dlatego takim uwielbieniem
darzymy agenta Utah z filmu „Na fali” (w tej
roli zabójczo przystojny Keanu Reaves), świeżo upieczonego adepta szkoły policyjnej, który
przyjechał do Kalifornii, aby rozwikłać zagadkę seryjnych napadów na banki. Agent Utah
podstępnie przenika w szeregi przestępców,
przy okazji zgłębiając tajniki widowiskowego
surfingu. Między nim a ściganym Bodhiem
(Patrick Swayze) nawiązuje się nić milczącego
porozumienia. Agent Utah, zafascynowany filozofią oraz bezkompromisowym, wyzwolonym
stylem życia swojego przeciwnika, zbliża się do
samego siebie, poznając własne ukryte pasje
i pragnienia. Jednak zarówno losy śledztwa, jak
Sandwicz z tuńczykiem
agenta Utah
Składniki: ½ bagietki, ¼ puszki tuńczyka
w dużych kawałkach, 1 łyżeczka sosu
worcester, kilka plasterków surowego ogórka,
2 łyżki majonezu, pieprz, kilka liści świeżej
sałaty
Bagietkę przekrajamy wzdłuż, ale nie do
końca. W miseczce mieszamy majonez
z sosem worcester i pieprzem. Smarujemy
bagietkę sosem. Następnie układamy sałatę,
ogórek i kawałki tuńczyka.
„Tylko jeszcze jedno
pytanie”
Praca w wydziale zabójstw w Los Angeles to
ogromne wyzwanie, wymagające determinacji, wiedzy i dociekliwości. To prestiżowe stanowisko tylko dla wybranych, zwłaszcza gdy
prowadzi się śledztwa związane z wyższymi
sferami, tak jak robił to słynny porucznik
Colombo, grany przez Petera Falka w najpopularniejszym kryminalnym serialu lat 70.
Słoneczny dzień na Santa Monica Boulevard
w Los Angeles, zaparkowany wysłużony peugeot 403 kabriolet, wysiadający z niego mężczyzna o niepokojącym spojrzeniu, w pogniecionym prochowcu i z cygarem w ręku − taki
obrazek świadczyć może jedynie o tym, że
Chilli con carne
porucznika Colombo
Składniki: 3 papryczki chilli Poblano Ancho,
2 puszki pokrojonych pomidorów, 100 ml
bulionu warzywnego (może być z kostki),
½ kg posiekanej wołowiny, 2 łyżki oliwy,
2 liście laurowe, 1 łyżka mielonego kuminu,
3 ząbki czosnku, 1 średnia cebula, 2 łyżki
suszonego oregano, 1 łyżka cukru, sól
i pieprz, krakersy do dekoracji
Wołowinę obsmażamy na brązowy kolor na
rozgrzanej oliwie, następnie dodajemy posiekaną cebulę, chilli oraz czosnek. Smażymy,
aż cebula delikatnie się zrumieni. Wsypujemy kumin i dodajemy pomidory. Całość
przyprawiamy oregano, cukrem, liściem
laurowym i pieprzem (solimy na końcu,
żeby mięso nie stwardniało). Dusimy
na wolnym ogniu pod przykryciem
przez 40 min. Gdy będzie brakowało
płynu, dolewamy po trochu rosołu. Jeśli
chcemy skosztować oryginalnego chilli
porucznika Colombo, powinniśmy udekorować je garścią krakersów.
„Zemsta to potrawa,
która najlepiej smakuje
na zimno”
Miano najbardziej kultowego dzieła kina
gangsterskiego przypadło adaptacji bestsellera Mario Puzo: „The Godfather”,
w reżyserii Francisa Forda Coppoli.
W filmie, będącym wnikliwym studium
socjologicznym władzy, siły, honoru i korupcji w Stanach Zjednoczonych, motyw
jedzenia pojawia się na ekranie ponad
50 razy! Jest to nieodłączny element spotkań mafijnej ferajny, a także jedyna rzecz,
która poza kobietami potrafi zmiękczyć
kamienne serce Michaela Corleone, granego przez niezapomnianego Ala Pacino.
Zwłaszcza gdy posiłek przygotowywany jest przez samego Petera Clemenzna (Richard S. Castellano), który
słynął w mafii z kulinarnego zacięcia.
Spaghetti Clemenza
przepis
jako moty
Czyli jedzenie
przepis
rnych.
a
in
l
u
k
k
e
d
a
g
a
z
kryminalnych
w filmowy
śledztwo się rozpoczęło. Widz jako pierwszy
dowiaduje się już na samym początku każdego odcinka, kto jest mordercą. Filmowy
porucznik, jakby przeświadczony zarówno
o tym, jak i o sukcesie dopiero co rozpoczętego dochodzenia, spokojnie kieruje pierwsze
kroki do jednej ze swoich ulubionych restauracji. Zajmuje miejsce przy długim kontuarze
i zagląda w menu, choć i tak zawsze kończy
się tak samo i wybór pada na chilli. Ulubioną
potrawę detektywa, zwłaszcza gdy podana jest
z krakersami. Takie połączenie może wydawać się dość kontrowersyjne, ale, jak mówi
sam Colombo: „It’s the cracers that make the
dish”. Ten rytuał to nieodłączny element każdego dochodzenia, odbywający się w restauracjach nazywanych potocznie „greasy spoon”
(zatłuszczona łyżeczka), których dzisiejszym
odpowiednikiem są fast foody — małe lokale
o niskim standardzie. To tu porucznik podejmował wszystkie najważniejsze decyzje i rozwiązywał kryminalne zagadki.
Foto: Forum, Michael Ochs, Disney ABC Television Group/Getty Images/FPM, Piotr Bruś-Klepacki
Na ch
tropa
przepis
i głównego bohatera potoczyłyby się zupełnie
inaczej, gdyby nie jeden niewinny posiłek, udaremniający schwytanie Bodhiego. Najsmaczniejsza w Los Angeles kanapka z tuńczykiem
nadała bieg serii wydarzeń, doprowadzając do
zakończenia trudnego śledztwa, a w finale: ostatecznej przemiany agenta, odrzucenia odznaki
policyjnej i zmierzenia się z własnym szczęściem.
Składniki: ½ kg słodkich pomidorów
obranych ze skórki (mogą być z puszki),
2 łyżki oliwy z oliwek, 3 ząbki czosnku,
garść posiekanej bazylii (nie było jej w filmie,
jednak nada ona potrawie bardziej włoską
nutę), 30 dkg białej surowej kiełbasy, 100 ml
czerwonego wytrawnego wina stołowego,
2 łyżeczki cukru, ½ opakowania makaronu
spaghetti
Wyjmujemy mięso z białej kiełbasy. Formujemy z niego małe kulki. Na patelni rozgrzewamy oliwę, następnie dodajemy posiekany
czosnek. Gdy czosnek się zeszkli, wkładamy
pokrojone pomidory. Po zagotowaniu sosu
wrzucamy wcześniej przygotowane kulki
z mięsa, dolewamy wino i przyprawiamy do
smaku cukrem, solą i pieprzem. Dusimy
około 20 min. Pod koniec duszenia dodajemy posiekaną bazylię, a całość mieszamy
z makaronem spaghetti. Sam Vito Corleone
nie pogardziłby taką ucztą!
29
lider
Najpierw był głośny pokaz mody pod-
— MadeInEast / Europe / Poland
Młoda polska marka odzieżowa dzieła projektantki Kamili Kanclerz.
Mimo krótkiej obecności na rynku zrobiła już sporo zamieszania
w rodzimych kręgach „fashion victims”. Tekst: Basia Starecka
30
Foto: materiały promocyjne Green Establishment
Green
Establishment
czas gdyńskiego festiwalu muzycznego Open’er,
potem nagroda Nocne Marki magazynu „Aktivist” za mocny, oryginalny debiut, a teraz otwarcie
showroomu Green Store przy Chmielnej 30, jednej z najmodniejszych warszawskich ulic. Green
Establishment współpracuje również z dużym,
modnym butikiem położonym w centrum Londynu — Koh Samui na Covent Garden, a w planach ma uczestnictwo na targach CPH Vision
w Kopenhadze czy B&B w Berlinie. W Polsce
w kręgach „fashion victims” marka szybko zdobyła uznanie i popularność. Co sprawiło, że udało
się jej odnieść sukces w tak krótkim czasie?
— Projektuję dla dziewczyn i kobiet, które są
znudzone sieciówkami i szukają ubrań podkreślających ich indywidualizm — opowiada
Kamila Kanclerz, projektantka, właścicielka
firmy. — W Polsce wciąż brakuje marek,
które za rozsądną cenę oferowałyby limitowane rzeczy. Jeśli nawet są autorskie butiki, to
mocno sięgają do kieszeni klientki. Nie każdego z nas stać jest również na nową marynarkę od Vivienne Westwood czy sukienkę
Stelli McCartney. Green wypełnia lukę dla
indywidualistów.
To, co jeszcze różni markę, to nacisk na dokładny i przemyślany proces projektowania
i produkcji. Szczególnie ważny jest etap powstawania pomysłów. — Z Green Store’u projekty są wysyłane do konstruktorki, a potem
do krawcowej, która przesyła nam prototyp.
Dokładnie go oglądam, czasami są poprawki, inny materiał, inne szycie. Wtedy kreacja znów przechodzi tę samą co poprzednio
Sukces osiągają projektanci
potrafiący narzucić swój gust klientom,
nawet w niekonwencjonalny sposób
drogę. Do momentu, kiedy obie z Marzeną
Swat (marketingowa połówka marki) zgodnie
uznamy, że osiągnęłyśmy perfekcję — śmieje
się projektantka.
Styl marki Green Establishment wyłamuje
się z obowiązujących, znajomych konwencji.
Z jednej strony jest miejski, wygodny i nonszalancki, z drugiej — wyrafinowany i zaskakujący. Wystarczy spojrzeć na sukienki. Klasyczne
kobiece fasony nieoczekiwanie nabierają drapieżnego pazura dzięki oryginalnym zapięciom czy ściągaczom.
— Imponuje mi konsekwencja, z jaką Markus
Klosseck prowadzi Aem’kei — opowiada
Kamila Kanclerz pytana o biznesowe inspiracje.
— Pamiętam ich początki na targach Bread
& Butter w Berlinie, a potem precyzyjną ekspansję na europejski rynek. Przez cały czas udało
im się utrzymać spójny, bardzo prosty design casualowej marki. Równie konsekwentna w jakości
i skuteczności biznesowej jest marka Established
& Sons. Uważam, że sukces mogą osiągnąć tylko
projektanci mający umiejętność narzucania swojego gustu klientom, nawet w niekonwencjonalny
sposób. Sprawdza się to zdecydowanie częściej
niż w przypadku marek, które w wyrachowany
sposób wykorzystają chwilowy popyt. Z reguły
krótkotrwały — twierdzi projektantka.
Kamila szła zawsze swoją drogą. Będąc świeżo upieczoną artystką, wylądowała w agencji
reklamowej na stanowisku dyrektora artystycznego. — To było fatalne. Długa droga
od klienta poprzez acounta, menedżera i inne
osoby zabijała ambicje i mój twórczy zapał.
Poza tym nienawidzę słowa „kompromis”.
Postanowiła „freelancerować”. Udało jej się
zaprojektować parę ciekawych wnętrz, stworzyć całościową identyfikację wizualną dla
dużej firmy. Zaprojektowała dla nich grafikę, trzy sklepy, zorganizowała pokaz mody.
Spodobało jej się to połączenie. Postanowiła
otworzyć własną działalność.
— Wszystkie moje projekty to ubrania, które
sama chciałabym nosić — mówi. — Jak się
okazuje, nie tylko ja, bo marka zyskuje coraz większą popularność. Mam wrażenie, że
coraz więcej kobiet traktuje trendy w modzie
nie jako dogmat, ale raczej punkt wyjścia do
kreowania siebie. Więcej w nas wolności, pewności siebie, indywidualizmu. Zawsze warto to
podkreślać, również ubiorem.
31
felieton
Tekst: Andrzej Pągowski
— Ile procent alkoholu jest w tym piwie?
— Dlaczego pytasz?
— Bo piję już piąte, a muszę jeszcze dojechać
do domu.
No właśnie, procent. O jeden za dużo i… Niby
małe nic, jedna setna część całości, a dużo od
niej zależy. Od tego, jak jest użyty, no i na jaką
całość się składa.
Ostatnio różne organizacje zabiegają o 1% naszych podatków. Dla nas ten jeden procent to
niewiele, a dla nich są to często setki tysięcy złotych, bo coraz chętniej oddajemy tę jedną setną.
Szczególnie tym, do których mamy stuprocentowe zaufanie.
Procent robi też karierę w okresie wyborów.
Wtedy wszyscy patrzą na rosnące lub malejące
słupki procentowe przy nazwach partii politycznych czy nazwiskach kandydatów, a procent jest
codziennym bohaterem mediów. Pisze się o nim
w gazetach, mówi w telewizji. Jego popularność
święci triumfy.
Czasami budzi też grozę — nie tak dawno
patrzono na niego ze strachem, gdy przez cały
świat przetoczyło się odmieniane we wszystkich
językach słowo „kryzys”. Kredyty drożały o x%,
a dochody malały o równie dużo. Bezrobocie
zwiększyło się o y%, a wpływy do budżetu były
procentowo mniejsze. Procent straszył i groził,
był kojarzony z tyloma złymi wiadomościami.
Ale tak naprawdę nikt nie wie, czy to wszystko
była prawda w stu procentach.
Graficznie „%” jest to bardzo przyjemny znak,
stwarzający szerokie pole do skojarzeń wizualnych. Kiedyś pisano procenty z kreską poziomą,
a nie ukośną. W tradycji typograficznej symbolu „%” nie powinno oddzielać się spacją od
32
Procent jest
codziennym
bohaterem
mediów.
Pisze się o nim
w gazetach,
mówi
w telewizji
poprzedzającej liczby, choć zdarzają się popularne systemy składu tekstu, które do tego
„zachęcają”. Lecz mając na uwadze, że znak
„%” nie oznacza jednostki miary, a jest tylko
skróconym zapisem ułamka o mianowniku
100, powinniśmy pisać go bez poprzedzającej
spacji, czyli na przykład 68%.
Tylko nasuwa się pytanie, jaki procent społeczeństwa zwraca uwagę na typografię w książkach, gazetach, na billboardach. Obserwując
dokonania grafików, często mam wrażenie,
że oni też należą do tej dużej grupy, która
nie widzi różnicy pomiędzy źle złożonym
tekstem, nie tak dobraną czcionką czy złym
krojem liter. Jaki procent czytelników zastanawia się, dlaczego tę gazetę czyta się dobrze,
a czytanie innej sprawia trudności. Dlaczego
sięgamy po tę konkretną książkę lub płytę,
a inna, mimo że wystawiona na widoku, nie
budzi naszej sympatii? To proste. Pewnie nie
została zaprojektowana w stu procentach przez
grafika, tylko przez kogoś, kto posiadł kilka
procent wiedzy na temat projektowania i wykorzystuje fakt, że duży procent odbiorców nie
zwraca na to uwagi.
Ale ostatnio procent przynosi mi zadowolenie. Przeczytałem, że coraz większy procent
naszego społeczeństwa odwiedza kino i teatr.
Co prawda procentowo rozkłada się to już
mniej wesoło, bo produkcje ambitne mają
o wiele procent mniejszą oglądalność od masowych, ale zawsze jest to wzrost o znaczący
procent. A to dobra wiadomość.
Jak widać, procent ma w sobie duży potencjał
emocjonalny, cieszy i przeraża, dodaje wiary
i wpędza w kłopoty, a co najważniejsze: ma
w sobie to coś. Nie wierzycie? To wypijcie piwo
bezalkoholowe, czyli teoretycznie bez procentów. Niby to samo, ale jakieś inne. No i do
domu można wrócić.
Foto: Kulikowski & Żołyński
Dialog przy grillu:
Porsche zaleca
Więcej znajdziesz na www.porsche.pl
Świat się zmienia.
Ale nie nasze zasady.
Od 62 lat stawiamy na wydajność, moc i bezpieczeństwo.
Nowy Cayenne Turbo.
Zasada maksymalnej efektywności obowiązuje w Porsche od 1948 roku.
I tak też jest w przypadku nowego Cayenne Turbo. Lżejsza o 185 kg konstrukcja
w połączeniu z funkcją Auto Start-Stop pozwoliła zmniejszyć zużycie paliwa
o 23%, a emisję CO2 o 26%. Oczywiście, przy zachowaniu pełnej radości
z jazdy. My nazywamy to Porsche Intelligent Performance.
Porsche Centrum Warszawa
ul. Połczyńska 111
01-303 Warszawa
tel.: (22) 532 41 10
tel. kom.: 604 911 565
e-mail: [email protected]
www.warszawa.porsche.pl
Spalanie: cykl miejski 16,2 l/100 km, cykl pozamiejski 8,8 l/100 km, cykl mieszany 11,5 l/100 km. Emisja CO2: 270 g/km.

Podobne dokumenty

TWórCa amazona następcą steve`a Jobsa

TWórCa amazona następcą steve`a Jobsa Nie ulega wątpliwości, że klienci funduszy mają coraz więcej możliwości niuansowania swoich portfeli. Nie są skazani na tkwienie bez końca w funduszach akcji, których zmiany wartości pokrywają się ...

Bardziej szczegółowo