do pobrania

Transkrypt

do pobrania
N
Palus sarmatica
„W tym miescu zmarła świecka nieśmiertelność leży”.
Ale gdzie ma dym miesce, pytać się należy.
Sława z dymem, dym z wiatrem, wiatr z światem swych granic
Doszedł. Już między niebem a piekłem nie ma nic.
}}}}}}}}}}}}}}}}}}
–
Nazwiska, nazwy,
zawołania rodowe
Bałdyński nazwał się z Jędrzejowa Bałdyna, rzeźnika syn,
Barszczowski Mathiasz nazwał się Barszczów syn z Radowa,
Barański nazwali się trzej bracia, tych ociec we wsi Chełmie
Mila od Krakowa chłop był, karczmarz, Baranem
go zwano,
Bierkowski z Myszliowa od Przedborza Birki
chłopa rolnika syn,
Bryliński nazwał się miejski synek z Poznania, Bryła ojca jego tam zowią.
Ha, i Górnicki Łukasz, pisarz polski, nazwał się
od Góry swego ojczulka, mieszczanina z Oświęcimia, a Ryba to własne nazwisko pana na włościach
Rybińskiego – też chcę mieć swój udział w donosikach, a co! I nawet powiększę ów udział, kiedy Was
namówię do czytania o tym, jak się to w dawnej Polsce dochodziło do szlachectwa – dzisiaj jednakowoż,
aby przygotować sobie grunt, zacznę od nazwisk, nie
D 235E
Krzysztof Koehler
podróbek szlacheckich, ale oryginałów. Otóż więc:
wszystko wskazuje na to, iż nazwiska szlachty pojawiły się w formie, którą znamy do dzisiaj, dopiero w okresie, kiedy szlachta stawała się sobą, czyli
osiadłą w posiadłościach klasą obszarników ziemskich. Wcześniej królowały przezwiska, które nadawali nie urzędnicy, tylko sąsiedzi. Jak można się domyślić, nie zawsze były miłe i swojskie (wiecie wszak,
jak to z sąsiadami bywa – różnie, o czym możecie
się przekonać, czytając hasło „Sąsiedzkość”), niekiedy wręcz wulgarne, sprośne albo – jak gdzieś wyczytałem – pornograficzne. Niekiedy przezwiska przechodziły z ojca na syna (jak nazwiska), ale myślę, że
zwyczajowo każdemu nadawano przezwisko z racji
tego, jak przedstawiał się społeczności. Zwyczaj ten
trwa do dzisiaj – wspomnę tylko swoją babcię, która potrafiła nazywać sąsiadki tak, iż długo myślałem,
że te różne „Krzyworadki” to nazwiska, a nie nazwy
wskazujące na ich cechy. Na wsi pewnej zaś myślałem, że nazwisko jednego z sąsiadów to Polus – dopiero kiedy zginął (tragicznie), dowiedziałem się, że
to człowiek o zupełnie odmiennym nazwisku. Ale
wracamy do szlachty. Otóż, jak utrzymuje Bystroń
(tylko nie wiem, czy mu mogę w stu procentach wierzyć), Ogon, Kiełbasa, Baran czy Złodziej to nazwiska osiadłej, bogatej szlachty, która potem – kiedy
owo przekształcenie zaczynało się odbywać (z rycerzy w lokalnych plantatorów), czyli gdzieś tak od początku XVI wieku – zaczęła się pisać Kiełbasa z Rogów albo Złodziej z Gnojnika itp.
Posłuchajmy, jak to wyglądało w oczach XVIII-wiecznego żartownisia:
E 236D
N
N
Palus sarmatica
Tureccy, Firley, Rey –
Szlachta są to hey, hey.
Strus, Czyż, Kos – Polacy
Ludzie to są, nie ptacy.
Kościen, Bonar, Fredro, Piwo,
Jest tego w Polsce co żywo.
Szafraniec, Mleczko, Strasz, Pszonka,
Bzoska, Strzałka, Trepka, Kołek (…)
Szczuka, Karp i Slisz –
Nie ryby to, i tych pisz…
„Skarga” to nie nazwisko, tylko właśnie przezwisko imć pana Pawęskiego. Jak twierdzi wspomniany
Bystroń: „Jeszcze z początkiem XVI wieku spotykamy dość często takie nazwiska jak Socha z Chomętowa, Dzik z Guzowa, Pielsz z Rogów, ale niedługo
potem spotykamy już tylko Chomętowskich, Guzowskich, Rogowskich”… Pojawiło się więc nazwisko od miejsca, co prowadziło do sytuacji, kiedy
trzej bracia herbu Radwan, osiedlając się odpowiednio w Nadarzynie, Zebrzydowicach czy Przypkowie, szybko zaczynali nosić nazwiska Nadarzyński,
Zebrzydowski czy Przypkowski. Opisuje ten proces
ciekawie Bartosz Paprocki: „Dom Jerzykowskich
w Wielkiej Polsce, zowią się niektórzy Baranowskimi (…). Dom Rościszewskich na Dobrzyńskiej ziemi,
znaczny i rozrodzony, po wsiach różne nazwiska mają:
po Chrapuni zowią je Chrapuńskimi, po Stokwinie Stokwińskimi, po Borkowie Borkowskimi, po Kisielewie
Kisielewskimi”…
A wszak słyszy się też o Wacławie z Potoka Potockim, który wyjaśnia, dlaczego tak się pisze:
D 237E
Krzysztof Koehler
Wszędy się szlachta pisze literami trzema:
Imię wprzód, toż przezwisko, na końcu dom,
gdzie ma
Gniazdo swe, żeby chłopi od ciemnej się gwiazdy
Nie szczycili, lecz darmo, szlacheckimi gniazdy…
Jeśli więc zaczyna dominować miejsce, gdzie
trzyma się osiadłość, to wszystko wskazuje na to, iż
owo nazwisko od osiadłości można było sobie zmieniać. I tak Marcin Bielski, pisarz i historyk, pierwotnie był Wolski, więc winien się pisać wedle tego
klucza Marcin Wolski z Białej. Albo poeta z rodziny Sarnów, która od miejsca osiedlenia, Kochowa,
zaczęła się nazywać Kochowscy. Bywały też wypadki, że szlachcic brał nazwisko od żoninego majątku
albo w kolejności: synowie od majątku matki. Na
to podaje dowody znowu nasz Bystroń, pisząc, iż
Radolińscy pochodzą od Koszutskiego, który ożenił się z Radolińską, albo Małyski ożenił się z panią
na Raczynie, a synowie pisali się Raczyńskimi (ale
dodawali wiernie: z Małyszyna). Żony zwykle pisały się od miejsca osiadłości, przejmując nazwisko
męża, jak Barbara z Mirowa, Zofia ze Sprowy (choć
pierwsza była córką Myszkowskiego, druga – Stanisława Odrowąża). Warto dostrzec owe końcówki
w nazwiskach na -ski, -cki, które miały w zasadzie
znamionować szlachectwo. Dla niektórych nosicieli
przezwisk takie uciekanie się do nazwiska ze szlachecką końcówką było dobrym pretekstem, by nie
nazywać się dłużej Cholewa, tylko na przykład Cholewiński, albo nie Barszcz, tylko Barszczyński, albo
Karp – Karpiński, Korytko – Korytkowski, Koryto
E 238D
N
N
Palus sarmatica
– Korytowski, Mytko – Mytkowski itp. Uff. Może na
dzisiaj wystarczy.
AAAAAAAAAAAAAAAA
Negotium
– to było wszystko, co rozciągało się poza domowymi pieleszami. Wyjeżdżałeś z dworku, przekraczałeś granice widzialności twego świata domowego
i zaraz miałeś przestrzeń zatrudnień politycznych,
zatrudnień społecznych: sejmik, pospolite ruszenie, piastowana funkcja, tytuł, sądy, wreszcie – co
też bywało – posłowanie. Za edukację odpowiadały głównie jezuickie kolegia, ale też istniejące już
od średniowiecza szkółki parafialne i katedralne
czy szkoły innych zakonów – one przyczyniały się
do przygotowania gruntu pod zatrudnienie w negotium: w przestrzeni społecznej. Dydaktyka odbywała się w sposób jak najbardziej oparty na wzorach
antycznych: eruditio szlacheckie, czyli zasób wiadomości, które wkładano do głów absolwentów, to nie
tylko spora liczba cytatów i odwołań do polskiej historii, polskich praw, zwyczajów i zasad postępowania (postulat dawności!), lecz także znajomość antycznych auctores. Być szlachcicem znaczyło umieć
odwołać się zgrabnym cytatem do mądrości antycznych. Można nawet orzec (czy uczenie, to inna sprawa), iż – jeśli dobrze rozumuję – cytatowość to nic
więcej niż nakładanie maski na twarz, a – bywało
– zbroi na wątlejące ciało. Drugi Demostenes, drugi
Scewola, całkiem jak Achilles Sarmacki. Jak powiada Kwintylian, nauczyciel retoryki w czasach cesarstwa – podążając zresztą śladem słynnej maksymy
D 239E
Dworek
szlachecki
Szkoła