Jaja wielkiego karpia - Portal Muskie.Pl

Transkrypt

Jaja wielkiego karpia - Portal Muskie.Pl
Portal Muskie.Pl
Jaja wielkiego karpia
Autor: Jacek Jóźwiak
O łowieniu karpi w ujściowym fragmencie bieszczadzkiej rzeki Solinki. I o niezwykłej
zanęcie oraz przynęcie zastosowanej podczas tej kilkudniowej zasiadki. Okazała się skuteczna.
Andrzej Miach stara się być indywidualistą. W wędkowaniu także. Zawsze spodziewamy się
niespodzianek, kiedy dołącza do nas. Tego czerwcowego dnia wybraliśmy się na karpiową zasiadkę do
Bukowca nad Zalewem Solińskim. To mała miejscowość u ujścia Solinki, prawie sam początek zbiornika.
Mamy w Bukowcu swojego człowieka. Na kilka dni przed planowaną wyprawą dzwonimy do niego. On
bierze torbę z kulkami proteinowymi, gotuje kukurydzę i fasolę, nadmuchuje ponton i nęci obficie
miejsce u ujścia rzeki. Przyjeżdżamy jak na swoje.
Piotr Janiuk, ja, Sławek Mrugalski. I oczywiście przekorny Andrzej. Tylu nas wsiadło do samochodu. Aha,
jeszcze pies, owczarek nizinny Pawła. No więc zajechaliśmy na swoje, rozbiliśmy namioty, zbudowaliśmy
wędzarnię. Cały czas gadaliśmy o karpiach i sposobach na nie. Zdradzaliśmy swoje sekrety - atraktory
do kulek, stosunek kazeiny do jaj, sposób gotowania, suszenia. Wielkość, barwa, konsystencja, długość
włosa. Normalna, karpiowa bajera...
Andrzej tylko mruczał nad namiotowymi śledziami, warczał, buczał, złościł się okropnie. Jest bowiem
zwolennikiem metod naturalnych. Już parę razy chciał nam pokazać ich wyższość.
Wrzucał w nasze pole zanętowe haki uzbrojone rosówkami, ślimakami, małżami, rakowymi szyjkami.
Kończyło się na tym, że któryś z nas ofiarowywał mu karpia złowionego na proteinę. Złościł się, ale
prezent przyjmował, ma bowiem teściową, która strasznie narzeka na jego wędkarską pasję.
- Na co dziś łapiesz? - Zaczepialiśmy go ironicznie. Nic nie mówił, ale po minie wiedzieliśmy, że znów coś
wymyślił. I rzeczywiście.
- W skład kulek wchodzą jaja - perorował przy wiązaniu helikopterowego zestawu. On zawsze ma do
swoich pomysłów naukowe uzasadnienie...
- Jaja to dużo proteiny. Więc jaja. Na całe kurze musiałby wziąć największy soliński karp, ale ja mam
szacunek dla największych...
Andrzej zabrał ze sobą kilkadziesiąt ugotowanych na twardo jaj... przepiórczych. Obrał je już w domu ze
skorupki, umieścił w słoikach z żółtym barwnikiem i rumowym zapachem do ciast. Wyliśmy ze śmiechu
nad jego poważną miną i jeszcze poważniejszym wykładem. Zastanawialiśmy się, jak Andrzej zarzuci
miękkie jaja w nęcone pole.
To ponad czterdzieści metrów. Ale Andrzej olał naszą zanętę. Wyciągnął torbę z siekanymi kurzymi
jajami, wymieszał to wszystko w wiaderku z kukurydzą z puszki i karmelem Kremkusa i z mostu
drogowego wrzucił mazidło tuż koło filara.
- Jaja sobie z karpi robisz - dogadywaliśmy znad naszych wędzisk. Zanim Andrzej przywiązał włosem
pierwsze jajo przepiórki, Piotrek miał na proteinę pierwszego tłuściocha. Nieduży, trochę ponad dwójkę.
Do wieczora w sadzach mieliśmy siedem ryb. Największa ważyła ponad cztery kilo. "Elbas" Andrzeja
nawet nie pisnął. Wiedzieliśmy, że jest to kołowrotek z wbudowanym sygnalizatorem, ale tak naprawdę,
to nigdy nie słyszeliśmy, jak działa na rybie.
Usłyszeliśmy dobrze po dziewiątej. Ciemniało już. - Andrzej, coś ci gryzie jaja! - Wrzasnął Sławek.
Andrzej dostojnie wypełzł z namiotu, spokojnie podszedł do wędki, policzył do dziesięciu i dał rybie w
noch.
Nie przewidzieliśmy tego. Andrzejowi kij wygiął się w pałąk, kewlarowa plecionka aż gwizdała na rolce
kołowrotka. Ryba stanęła po siedemdziesięciu metrach. Wędkarz syknął, gdy próbował podkręcić
rozgrzany hamulec.
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 20:11
Portal Muskie.Pl
- Ale jaja! - Stęknął któryś z nas. Może to nawet ja tak stęknąłem. Hol był klasyczny, karpiowy. Z
odjazdami, ze zmianami kierunku, z atakiem na wędkarza, z murowaniem, jazdą w zatopione drzewa.
Ale Andrzej dał sobie świetnie radę, racząc nas przy okazji wykładem z teorii holowania. Po dwudziestu
pięciu minutach karpisko połamało podbierak. Ale znalazło się na brzegu - ważył dwanaście i pół
kilograma.
W ciągu kolejnych trzech dni złowiliśmy jeszcze sporo karpi. Część została wypuszczona, część pożarta,
część uwędzona. Andrzej na jaja złowił jeszcze sześć sztuk. Najmniejszy ważył cztery kilogramy.
Do sierpnia jakoś nie złożyło nam się zebrać w kupę. Łowiliśmy samotnie. Dopiero w trzeciej dekadzie
sierpnia opowiedzieliśmy sobie prawdę. Otóż przez cały letni upał próbowaliśmy przepiórczych jaj.
Każdemu z nas karpie jaja gryzły. To były wielkie karpie.
Przez kilka lat nasz człowiek w Bukowcu nęcił karpiowe miejsca "jajami Kremkusa" - na setkę kurzych
pół opakowania karmelu. Ale jaja! Karpiowe zresztą. http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 20:11