Brną przez metan, dym i wodę…

Transkrypt

Brną przez metan, dym i wodę…
Brną przez metan, dym i wodę…
Utworzono: czwartek, 16 października 2014
Autor: Witold Gałązka
Źródło: Trybuna Górnicza
Z chodnika, którym brną metr po metrze po zaginionego kolegę, ratowników wycofywano przez tydzień już kilkanaście
razy, bo stężenie metanu co chwilę grozi wybuchem. Nowa eksplozja oznaczałaby ponad 40 pogrzebów…
Szanse na to, że kombajnista, zaginiony po poniedziałkowej (7 października) katastrofie w kopalni Mysłowice-Wesoła, może ciągle
pozostawać przy życiu, są iluzoryczne. Gdyby górnik znalazł wylot lutni, którą bez przerwy tłoczono powietrze, teoretycznie miałby
czym oddychać. Ale temperatura w chwili wypadku wynosiła przecież do 1200 st. Celsjusza, a wyrobisko przez wiele dni wypełniały
ogień, gorący dym i tlenek węgla. Ratownicy nie mogą pogodzić się, że znajdą tylko ciało:
– Zawsze idziemy po żywego! – powtarzają uparcie.
Szefów akcji, którzy na powierzchni naradzają się z zespołem specjalistów, obowiązuje też jednak inna zasada: „Po pierwsze nie
narażać życia ratowników”. Dlatego heroizm i determinacja przeplatają się w Wesołej z ostrożnością i namysłem, które muszą
spowalniać poszukiwania górnika.
W środę przed tygodniem ratowników dzieliło od niego ok. 900 m, gdy zatrzymał ich gęsty dym. Zwieźli na poziom 665 m i od
podszybia nieśli dalej ręcznie 700-kilogramowy wentylator i długie na 20 m, stukilogramowe odcinki lutni. – Tłoczone lutniociągiem
przed zastępami powietrze rozrzedzi dym. Widoczność w wyrobisku wynosiła pół metra do metra – relacjonował Wojciech Jaros,
rzecznik KHW.
Równocześnie układano rurkę chromatografu gazowego, którego wyniki już kilka razy alarmowały, że stężenie metanu wchodzi w
tzw. trójkąt wybuchowości. W czwartek 700 m od celu postanowiono zbudować betonową tamę, która ochroni 40 ratowników i
lekarzy czuwających w bazie przy podszybiu, gdy zastęp poszukiwawczy i asekurujący posuną się w głąb chodnika. W niedzielę w
południe tamę szczelnie zamknięto, pompując azot, by zdusić zarzewie wykrytego pożaru.
W poniedziałek ok. 170 m od celu drogę odcięły dwa zalewiska, głębokie na 170 cm. Ratownicy wtaszczyli pompy, by wyssać
wodę, gdy alarm chromatografu zawrócił ich do bazy: metan znów grozi wybuchem.