Poselstwo Krzyża
Transkrypt
Poselstwo Krzyża
Poselstwo Krzyża – James B. Richards Rozdział 1 Doświadczanie Bożego pokoju Setki razy w Starym Testamencie Bóg mówi człowiekowi, by się nie bał. Jezus ukazując się po ukrzyżowaniu swoim uczniom rzekł do nich: „Nie bójcie się!" W sercu wierzącego nie powinno być strachu przed Bogiem. Powinna być w nim jedynie głęboka i pełna świadomość bycia kochanym i akceptowanym przez Boga Ojca, Stwórcę wszechświata. Jeśli w czyimś sercu tkwi strach przed Bogiem, to ten ktoś w gruncie rzeczy nie wierzy, że Bóg kocha go miłością doskonałą. Obecność strachu sygnalizuje, że człowiek boi się tego, co Bóg względem niego uczyni. Boi się, że dozna od Boga zranienia lub odrzucenia. Werset l J 4,18 najdobitniej oddany został w Biblii „Słowo życia" (ang. The Living Bibie): „Czyż możemy bać się kogoś, kto nas kocha? Jego bezgraniczna miłość usuwa wszelki strach przed ewentualną karą. Jeśli jednak się boimy, znaczy to, że nie w pełni przekonani jesteśmy o Jego miłości do nas". Chrześcijanina, który wierzy w to, czego Jezus dokonał poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie, powinno się rozpoznawać po życiu przenikniętym pokojem, pełnym ufnej akceptacji. Nie powinno być w nim udręki. Nie powinno być nie dającego spokoju poczucia winy i odrzucenia. Powinien być tylko pokój. Każda religia na świecie oferuje człowiekowi pokój. Chrześcijaństwo jest jednak jedyną, która go udziela. Chrześcijanie nie są bowiem ludem, który usiłuje osiągnąć jakikolwiek stan będący źródłem pokoju. Są ludem pojednanym z Bogiem poprzez doprowadzone do końca dzieło jednego człowieka - Jezusa Chrystusa. Z powodu tego dzieła darowany im jest pokój z Bogiem. Ponieważ nie każdy chrześcijanin wie lub wierzy w tę cudowną rzeczywistość, nie wszyscy chrześcijanie żyją w stanie trwałego pokoju. Wręcz przeciwnie! Wielu z nich żyje w udręce i niepewności, stale obawiając się, że coś jest nie w porządku między nimi a Bogiem. Przekonywałem się o tym raz po raz usługując na oddziałach psychiatrycznych. Wielokrotnie widziałem, pełną emocjonalnego rozchwiania i psychicznej udręki, walkę z lękiem przed niemożnością zadowolenia Boga. Świat ma rację mówiąc: „Religia doprowadzi cię do obłędu!" Religia to ludzki wysiłek skierowany na odnalezienie pojednania z Bogiem. W chrześcijaństwie natomiast człowiek przyjmuje pokój z Bogiem poprzez Pana Jezusa Chrystusa. Przeważająca część ludzi w szpitalach psychiatrycznych czuje, że uczynili coś, czego Bóg nie jest w stanie im wybaczyć. Oczekują wyroku rozgniewanego Boga. Wielekroć nie mają nawet pojęcia, cóż takiego uczynili - czują po prostu strach i wiszącą nad nimi karę. Jest to stan, który Biblia nazywa potępieniem człowiek spodziewa się wtedy nagany i kary. W Chrystusie jesteśmy wolni od potępienia. Bardzo to smutne, ale ten portret pełnych przestrachu ludzi pasuje również do wielu wiernych, którzy co niedziela zasiadają w kościele. Wydaje się, że strach jest motywującym czynnikiem w życiu niejednego chrześcijanina. Skąd bierze się taki obraz Boga? Jak to się dzieje, że ktoś tak zaczyna bać się Boga, że kończy w szpitalu psychiatrycznym lub żyje w chronicznym lęku i depresji? Kto przedstawił Boga w tak negatywny sposób, że cały świat został zamknięty przed człowiekiem? To nie siła z zewnątrz Kościoła podkopała reputację Boga. Nie była to żadna grupa działająca pod wpływem złych sił demonicznych. Zrobiły to głosy ludzi z samego Kościoła, mających przy tym jak najlepsze intencje. Strach w Kościele jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Od początku swego istnienia Kościołowi trudno było uwierzyć w prawdę o dokonanym dziele Jezusa. Brak wiary w tę prawdę przez całe wieki był korzeniem strachu, niepokoju i całkowitej małoduszności w Kościele. Gdy Izajasz prorokował o wielkim dziele krzyża, do przyszłości odniósł również te oto słowa: „Kto uwierzył wieści naszej?” Jest to bowiem wieść o Bogu, który obdarza wolnością, który jest tak dobry, łagodny, pełen miłosierdzia i hojności, że człowiek nie chce w nią uwierzyć. Ci, którzy odrzucają tę wspaniałą wieść, przeżywają swoje życie starając się zadowolić Boga lub ostatecznie odchodzą od Niego. Przez lata głoszenia na ulicach spotkałem więcej ludzi, którzy rozzłościli się na Boga z powodu przenikniętej niewiarą wieści zasłyszanej w kościele, niż z jakiegokolwiek innego powodu. 1 Eugene H. Peterson we „Wstępie do Listu do Galacjan” pisze: „Gdy ludzie biorą religię w swoje ręce, zazwyczaj najpierw zmieniają ją w instrument do kontrolowania innych, umieszczając na „właściwym miejscu”. Najwyraźniej stało się to celem Kościoła. Ludzie poddawani są kontroli, zamiast dostępować uwolnienia poprzez Dobrą Nowinę o Jezusie. Już na początku historii chrześcijaństwa pojawili się ludzie, którzy zniekształcali Ewangelię. Niektórzy z chodzących za Pawłem głosili: „Wierzcie w Jezusa! On jest Mesjaszem! On jest drogą zbawienia. Ale drogą sprawiedliwości są uczynki zakonu”. Oszustwo zawarte w tym przesłaniu jest bardzo subtelne. To oczywiste, że Bóg powołuje nas do sprawiedliwego życia. Oczywiste również, że prawość powinna być owocem naszego chrześcijaństwa. Zatem przyjęcie takiego przesłania zdaje się wynikać z czystej logiki. Jednakże twoje przekonanie odnośnie sprawiedliwości jest zarazem twoim przekonaniem co do relacji z Bogiem. Jeśli podstawą naszego usprawiedliwienia jest przestrzeganie Prawa, to stanowi ono również podstawę otrzymania obietnic Bożych i uzyskania odpowiedzi na nasze modlitwy. Dzięki temu doświadczamy wtedy Bożej opieki. Jeśli przestrzeganie Prawa jest punktem wyjścia do usprawiedliwienia, to nasza zdolność cieszenia się pokojem jest również tym uwarunkowana. Zachowywanie Prawa staje się w końcu dla nas podstawą zbawienia. Głosimy wiarę w Jezusa jako drogę zbawienia, a w chwilę potem całkowicie ją wykluczamy. Nikt nie zaprzecza, że Jezus jest Panem. W praktyce jednakże to naszym postępowaniem usiłujemy zdobyć wszystko, co Jezus już nam darował przez śmierć na krzyżu. Pod względem teologicznym i intelektualnym Jezus nadal pozostaje w centrum naszej wiary, ale pod względem emocji i spełnianej funkcji to my znaleźliśmy się w jej centrum. W Rzymian 8,5-8 w „The Message" ujęto to następująco: „ Tych, którzy sądzą, że mogą zrobić to sami, tak w końcu pochłania mierzenie własnej siły moralnej, że nigdy nie dochodzi do jej sprawdzenia w realnym życiu. Ci, którzy ufają, że Bóg będzie coś dla nich robił, przekonują się, że jest w nich Boży Duch - żywy i oddychający Bóg. Pochłonięcie sobą prowadzi w ślepy zaułek; skupienie uwagi na Bogu wyprowadza nas w otwarte przestrzenie, w przestronne, wolne życie. Skoncentrowanie się na sobie jest odwrotnością skupienia się na Bogu. Człowiek całkowicie zaabsorbowany sobą nie zważa na Boga i w rezultacie więcej myśli o sobie niż o Bogu. Ktoś taki ignoruje to, kim jest Bóg i co On czyni. A Bóg nie lubi być ignorowany ". Owo skupienie na sobie nie wynika z chęci odrzucenia Boga. Wynika ono z tego, że człowiek chce zadowolić Boga swoimi własnymi usiłowaniami. Taki człowiek nieświadomie odrzuca dzieło, jakiego dokonał Jezus i gorączkowo zarabia uczynkami, by być sprawiedliwym. Z tego bierze się obsesja na punkcie własnego „ja”. Każdy list Pawła ma na celu zwrócenie wierzących ku ukończonemu dziełu Jezusa. Człowiek po człowieku, kościół za kościołem, miasto po mieście bowiem byli zwodzeni, by wrócić do uczynków jako źródła sprawiedliwości i w konsekwencji - źródła pokoju z Bogiem. Nie chcieli po prostu wierzyć wieści o Jezusie. W Liście do Galacjan Paweł ukazuje motywację tych, którzy przekręcają Ewangelię. Jest nią... chęć kontroli! Przywódca, który nie ufa Jezusowi nie wierzy, że Ewangelia ma moc działania. Ponieważ on sam nie wierzy w moc Ewangelii, czuje, że jego zadaniem jest kontrolowanie innych, by byli „na właściwym miejscu". Zjawisko to jest trudne do wykrycia, a dzieje się tak z powodu motywów. Jedną z najbardziej destrukcyjnych sił w Kościele stanowią ludzie z dobrymi motywacjami. Najbardziej niebezpieczną osobą jest taka, która ma głębokie pragnienie pomagania ludziom, ale nie wierzy, że zmiany dokona moc Ewangelii. Zamiast głosić ukończone dzieło Pana Jezusa i pozwolić, aby Duch Święty wykonywał w ludziach Swoją pracę – ucieka się ona do cielesnych metod kontroli. Gdy ludzie są kontrolowani, powstaje wrażenie, że się zmienili. Zatem głębokie pragnienie pomagania ludziom usprawiedliwia pragnienie kontrolowania. Głównym narzędziem kontroli jest strach. Jeśli nie czujesz się pewnie w swojej relacji z Bogiem, będziesz odczuwał strach. Strach ograbi cię z ufności. Ograniczy cię, poczujesz gniew. Staniesz się chwiejny emocjonalnie. Strach obedrze cię z twojej tożsamości w Jezusie. Pozbawi cię godności i wartości nadanej ci przez Boga, która jest ci przynależna jako kapłanowi i królowi. Zacznie brakować ci wstawiennika. Pośrednikiem, który wejdzie między ciebie a Boga, nie będzie Pan Jezus. Przecież zrzekłeś się pokoju, jaki On daje, w zamian za pokój oferowany przez kogoś innego. Będzie to człowiek. Ktoś, kto zaproponuje ci sposób, formułę. Będzie znał wszystkie reguły i wymagania konieczne, by być w porządku wobec Boga. Będziesz zbawiony, ale nigdy bezpieczny. Grzech zostanie ci wybaczony, ale nigdy zapomniany. Będziesz 2 miał obietnicę, ale nigdy nie będziesz się kwalifikował do tego, by spełniły się w twoim życiu. Otrzymasz nazwisko rodowe, ale nie otrzymasz majętności rodu. Już zawsze będziesz się starał zdobyć to, co Jezus dał za darmo. Otrzymasz pokój, ale nigdy nie będziesz go czuł. Nie taki jest Boży plan dla ciebie. Bóg chce, byś poznał i doświadczał Jego wielkiej miłości, akceptacji i pokoju. Musisz jednak uwierzyć wieści przekazanej przez Boga o ukończonym dziele Jezusa. Jest to dobra wieść. Jest to wieść o pokoju! Rozdział 2 Więź z Bogiem Podstawowym celem Ewangelii jest pełna miłości i znaczenia więź z Bogiem. Jak długo nie rozumiemy celu, tak długo proces dochodzenia do niego będzie zaburzony. Ponieważ nie zdajemy sobie sprawy z tego, czego pragnie Bóg - większość czasu i wysiłku poświęcamy na dążenie do celu zupełnie innego niż Jego cel. Jezus nie przyszedł zbudować armii. Przyszedł, by przywrócić do życia rodzinę. Dzięki Jego dziełu zostaliśmy zaadoptowani, przyjęci do rodziny, a nie przez pobór powołani do wojsko. Bóg jest naszym Ojcem, nie generałem. Jezus jest naszym Panem, ale jest jednocześnie naszym Starszym Bratem. Najistotniejszym zamiarem Boga nie jest uzyskanie siły roboczej lub siły militarnej, lecz posiadanie rodziny. Bóg chce, byśmy byli Jego synami i córkami. Chce, byśmy się stali częścią Jego rodziny. Pragnie naszego zaangażowania. Pragnie wzajemnych relacji z nami. Dlatego zainicjował plan, który mógł do tego wszystkiego doprowadzić. Musiał rozprawić się z jedną rzeczą, która stała między nami a Nim: z grzechem! Grzech oddzielił człowieka od Boga. Zbudował mur, Przez który nie byliśmy w stanie przejść. Wprowadził coś, co już zawsze mogło nas powstrzymywać od kochania Boga, ufania Mu, bycia blisko Niego. To coś zaczęło swe rządy w czasach Adama i dzierży je do dzisiaj. Księga Rodzaju daje nam wgląd w sposób, w jaki grzech wpłynął na relację człowieka z Bogiem, l Mój 3,8 jest jednym z najsmutniejszych wersetów w całej Biblii: „A gdy usłyszeli szelest Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w powiewie dziennym, skrył się Adam z żoną swoją przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu ". Bóg, tak jak zapoczątkował istnienie człowieka, jak zainicjował każdy aspekt stworzenia, i jak ze Swojej inicjatywy wszedł w relację z człowiekiem, tak tego dnia zainicjował Swoje odwiedziny u Adama. Po raz pierwszy człowiek nie odpowiedział. Ukrył się przed Bogiem. Od tamtego dnia aż do dzisiaj człowiek ciągle ucieka przed Bożym zaproszeniem. Odmawia przybliżenia się do Niego i doświadczenia, kim On jest. W I Mojżeszowej 3,9 czytamy: „ Lecz Pan Bóg zawołał na Adama i rzekł do niego: Gdzie jesteś?" Oryginalny tekst tego przekładu wyraźnie wskazuje na to, że kiedy Bóg zawołał, znaczy to, że „zawołał po to, aby zawrzeć pokój". Bóg chciał pokoju. Adam przyjął, że Bóg zawołał, by go osądzić. Założenie to przetrwało w pokoleniach pełnych strachu ludzi aż do dziś. Niestety tego strachu przed Bogiem doświadczają nie tylko ludzie idący na zatracenie. Nawet po przyjęciu zbawienia w wielu ludziach pozostaje rezerwa wobec intymnej społeczności z Bogiem. Wierzącym brak pewności, że Bóg pragnie bliskiego kontaktu z nimi. Większość ludzi gdzieś głęboko dręczy strach. Tak naprawdę nie wierzą w Bożą akceptację. Żyjemy w iluzji, że dzięki naszym wysiłkom stajemy się wystarczająco święci, by zbliżyć się do Boga. Ale jeśli chodzi o starania zyskania akceptacji, jest z nami tak samo, jak z Adamem. Adam zawsze stawał nagi przed Bogiem. Lecz dzięki swym nowo odkrytym umiejętnościom zadecydował, że Bóg nie może go zobaczyć nagiego. Zatem sporządził sobie ubranie z liści figowych. Bóg szukał go w ogrodzie. Adam uważał jednak, że nie może stanąć przed Bogiem, więc zrobił coś, co miało uczynić go godnym akceptacji. Podobnie jak my, nie rozumiał najważniejszego. Gdyby Bóg nie chciał być z nim, nie szukałby go w ogrodzie. Nasze lęki, podobnie jak w przypadku Adama, tak dramatycznie wpływają na nasze zachowanie, że nie możemy prawdziwie wejść w związek z Bogiem. Nie przyjmujemy faktu, że to Bóg w osobie Jezusa stara się o nas. On sprawił, że jesteśmy warci akceptacji. On pragnie więzi z nami i uczynił wszystko, aby była ona możliwa. 3 Głębokie więzi są owocem miłości, zaufania i osobistego zaangażowania. Zacieśniają się one w miarę rozwoju tych trzech czynników. Jeśli ich nie ma, nie możemy mówić o bliskim kontakcie. W najlepszym razie jest to układ lub „stosunki służbowe", istniejące w konkretnych warunkach i dla konkretnego celu. Nie jest to jednak rodzinna, osobista więź. Pogłębić miłość, zaufanie i zaangażowanie może tylko czas spędzony z Bogiem. Gdy jesteś z kimś, kto jest dla ciebie dobry, obdarzasz go coraz większym zaufaniem. Każde pozytywne zaangażowanie jest czynnikiem pogłębiającym relację. Nie będziesz jednak spędzał czasu z kimś, kogo akceptacji nie jesteś pewien. Nie doświadczysz bliskości Boga, dopóki nie zostanie rozwiązana kwestia pokoju. Największą przeszkodą w drodze ku prawdziwej więzi jest strach. Strach rodzi różnego rodzaju negatywne emocje i czyny. Jest źródłem zafałszowania. Jeśli boisz się, że ktoś cię skrzywdzi lub obawiasz się jego reakcji, nigdy nie będziesz wobec niego szczery. Nie będziesz sobą; zanadto cię zajmie ukrywanie swoich niedostatków, byś mógł rozwinąć relację. Wszystko zaczęło się w Ogrodzie Eden. Człowiek zaczął uciekać ze strachu przed Bogiem i nigdy nie przestał. Nie do końca wierzymy Bożym uczuciom wobec nas. Nie pozwalamy, by miłość wyzwoliła nas z mocy strachu. Grzeszna natura to niekoniecznie taka, która pragnie grzechu. Wszystko wskazuje na to, że istotą grzesznej natury jest strach. Był on pierwszą emocją, jakiej doświadczył Adam po zjedzeniu owocu z drzewa poznania dobra i zła. To lęk skłonił Adama do ukrycia się przed Bogiem. Powodowani właśnie strachem zwracamy się ku grzesznym uczynkom, zamiast ufać Bogu. Strach i niewiara idą w parze. Tam, gdzie jedno - tam pojawia się i drugie. Boimy się Boga - więc Mu nie ufamy. Ponieważ Mu nie ufamy, nie przychodzimy do Niego po siłę i pomoc w potrzebie. Nie wierzymy, że On spełni dane nam obietnice, bo się boimy. Czego właściwie boi się człowiek? Lęka się, że jest dla Boga nie do przyjęcia, że Bóg go nie aprobuje. My, ludzie obawiamy się, że nie dorastamy do jakiejś miary, że Bóg dopatrzy się w nas jakiegoś niedociągnięcia i ukarze nas. Boimy się, ponieważ nie wierzymy, że jesteśmy sprawiedliwi. Ten strach nie pozwala nam wejść w pełen otwartości i szczerości związek z Bogiem. Powstrzymuje nas przed udaną komunikacją. Niweczy możność poznawania Boga. Pod jego wpływem stajemy się chwiejni emocjonalnie a nasze życie wypełnia się udręką. Lista negatywnych skutków nie ma końca. Ktoś mógłby powiedzieć: „Myślałem, że Boga należy się bać". W Biblii są liczne wersety podkreślające znaczenie odczuwania strachu przed Bogiem. Przyjrzyjmy się im bliżej. Z jednej strony mamy wersety, które każą bać się Boga. Z drugiej strony, gdy Bóg mówi, zawsze zaczyna od słów: „Nie lękaj się". Przekonałem się, że jeśli napotykam tak oczywiste sprzeczności, zazwyczaj czegoś należycie nie rozumiem. W 1 Jana 4,18 czytamy: „ Doskonalą miłość usuwa bojaźń ". Oznacza to, że miłość i strach nie mogą współistnieć. Jeśli będę wzrastał w miłości Bożej, mój lęk przed Bogiem będzie malał. Wiem, że Bóg jest miłością. Wiem, że Bóg chce, bym doświadczał Jego miłości; więc gdzie tu miejsce dla strachu przed Bogiem? Jezus, gdy był kuszony, zacytował werset ze Starego Testamentu: „ Wtedy rzekł mu Jezus: Idź przecz, szatanie! Albowiem napisano: Panu Bogu swemu pokłon oddawać i tylko jemu służyć będziesz " (Mt 4,10). Jezus powołał się tu na 5 Moj 6,13: „Pana, Boga twego, bać się będziesz, jemu służyć, a przez imię jego przysięgać". Jezus przetłumaczył tu słowo „bać się" jako „oddawać pokłon". W Starym Testamencie słowo oznaczające „strach” należy więc raczej rozumieć jako respekt połączony z miłością, prowadzący do oddania czci. Powinniśmy odczuwać respekt przez Bogiem, który będzie w nas wywoływał nie strach, ale uwielbienie. Bóg nie chce, byśmy się Go bali. Strach przed Bogiem byłby zaprzeczeniem wszystkiego, co wiemy o Jezusie, Jego życiu i służbie. Uniemożliwiłby jakikolwiek szczery i uczciwy związek. Niweczyłby wszystko, co Jezus przyszedł ustanowić. Jezus przyszedł, by przywrócić nas Ojcu. Umożliwił nam włączenie do rodziny. Religijni przywódcy współcześni Jezusowi całkowicie błędnie widzieli Boga. Według nich Bóg był surowy i osądzający. Przeinaczyli znaczenie i cel Prawa. Boga umieścili całkowicie poza zasięgiem ludzi. Jezus przyszedł i przedstawił Boga światu we właściwy sposób. Powiedział: „Kto mnie widział, widział i Ojca". W Hebrajczyków l:3 czytamy o Jezusie, że był „odbiciem istoty” Boga. Jezus był przystępny, był miłosierny, był otwarty i nastawiony na kontakt. Jego natura stoi więc w zupełnej sprzeczności z obrazem 4 Boga prezentowanym przez żydowskich przywódców i w pewnym stopniu z Bogiem, o jakim naucza Kościół. Jezus pokazał nam Boga, byśmy mieli odwagę wejść z Nim w bliską relację. Bóg pragnie naszej obecności, pragnie naszych serc, chce kontaktu z nami. Rozdział 3 Dobra nowina o Chrystusie Jezus pojawił się na scenie świata, głosząc Ewangelię o Królestwie Bożym. Słowo „ewangelia" znaczy po prostu „dobra nowina"! Ewangelia nie jest wcale zawiła. Wszystko, co Jezus głosił było dobrą nowiną. Tłumy doznawały uzdrowienia, ponieważ słyszały dobrą nowinę. Działy się cuda, bo ludzie słyszeli dobrą nowinę. Odwracali się od swoich grzechów dlatego, że słyszeli dobrą nowinę. W tamtych czasach nauczaniem ludzi zajmowali się przywódcy religijni. Nigdy jednak nie przekazywali oni ludziom dobrych wieści o Bogu, zawsze były to złe wieści. Nie przynosili ludziom wolności, obarczali ich za to coraz większą liczbą zasad i nakazów. Wywoływali w ludziach strach przed Bogiem. Przez nich ludzie widzieli Boga jako kogoś surowego, osądzającego i małostkowego. Nigdy nie głosili dobrej nowiny i przez to nigdy nie widzieli dobrych rezultatów. Gdy ludzie boją się Boga, to nie tylko nie nawiązują z Nim relacji, ale również ich życie jest bezowocne. W przypowieści o talentach Jezus wspomniał o człowieku, który miał tylko jeden talent. Człowiek ów nie chciał go spożytkować, gdyż bał się Boga. Strach ogranicza, wiąże i niszczy. Pomimo najlepszych wysiłków ze strony ówczesnych przywódców religijnych to, co dawali innym (a uważali to za najcenniejsze) nie przynosiło spodziewanych rezultatów. Nie dawało ludziom uwolnienia, a wręcz ich wiązało. Wiedzieli oni dużo o Bogu, ale nie znali Dobrej Nowiny o Nim. Faryzeusze obciążali ludzi zakazami, Prawem i przymusem uczynków, ale nie ruszyli nawet palcem, by pomóc im nieść ten ciężar. Jezus czytając tę samą Biblię, modląc się do tego samego Boga głosił dobre rzeczy i dobrą nowinę. Było to dla mnie niczym dzwon obwieszczający wolność: Jezus zawsze głosił ludziom Dobrą Nowinę. Dzięki słuchaniu dobrej nowiny zaczynali oni mocniej wierzyć, rosło w nich pragnienie Boga i odżywało zaufanie do Tego, który kiedyś wydawał się daleki i niezainteresowany człowiekiem. Gdy ludzie przekonali się, że Bóg jest dobrym Bogiem zaczęły dziać się cuda. W Gal l ,8 Paweł napisał: „ Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty!" My odeszliśmy od Dobrej Nowiny. Nasz dzisiejszy system religijny został oparty na przesłance, że Bóg jest skory do gniewu. Ludzie idą do kościoła, a tam często nie zostają nakarmieni, tylko dostają po głowie. Ja też zawiniłem. Nie mniej niż inni ludzie. Gdy czytałem te słowa w Liście do Galacjan moje serce drgnęło, zostało poruszone: „Jeśli nowina nie jest dobra, to nie jest to Ewangelia". Swego czasu zdobywałem dla Pana każdego roku po kilkuset ludzi. Bóg wówczas przemówił do mnie i powiedział: „Dopiero wtedy, gdy zaczniesz głosić Ewangelię, rzeczywiście coś dla Mnie zrobisz". Poczułem się obrażony. Co to miało znaczyć: „kiedy zacznę głosić Ewangelię?" Myślałem, że ją głoszę. Zacząłem przyglądać się temu, co mówiłem ludziom: była to przeważnie zła nowina. Gdy ludzie przychodzili do mnie ze swoimi problemami, nie byłem małoduszny, nie potępiałem, ale nie miałem jakiegoś pewnego słowa, które zawsze byłoby dobre. Nie miałem słowa, które by zawsze dawało wolność. Nie miałem dobrej nowiny. Paweł napisał w Rz 1,16: „Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej (Dobrej Nowiny), jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy... " Dobra nowina o Jezusie jest mocą Bożą. Bez dobrej nowiny nie ma mocy. Słowo „zbawienie" wywodzi się z greckiego słowa „sozo". Sozo to coś więcej, niż nowe narodzenie. Oznacza ono uzdrowienie, ochronę, uwolnienie, bezpieczeństwo i mnóstwo innych dobrodziejstw. Jeśli nie będę głosił dobrej nowiny, to moc Boża nie może przyjść, by przynieść cierpiącym i zranionym ludziom zbawienie (sozo). Dobra Nowina nie jest życiem dla wszystkich, a jedynie dla tych, którzy jej wierzą. Jezus rozpoczynając publiczną służbę oznajmił powód, dla którego spoczął na Nim Duch Pana - było to głoszenie dobrej nowiny (Łk 4,18). Miał On dobrą nowinę dla ubogich, dla tych, których serce było złamane, dla jeńców, dla ślepych 5 i dla poranionych. Ta dobra nowina została ogłoszona w Łk 4,19: „Abym zwiastował miłościwy rok Pana". Co Jezus mógł mieć na myśli? Miłościwy rok Pana (rok łaski Pana w Iz 61,2 - przyp. tłum.) jest rokiem jubileuszowym. Co pięćdziesiąt lat wymazaniu ulegały wszystkie długi. Bez względu na to, jak bardzo usankcjonowany Prawem, dług zostawał umorzony. Dana osoba stawała się od niego wolna bez jakiegokolwiek wysiłku lub zasługi ze swej strony. Dług przestawał istnieć, był cały wymazany. Przez anulowanie długu anulowana zostawała również kara z nim związana. Każdy dobry Żyd wiedział, że karą za przekroczenie Prawa było przekleństwo, jak opisane to zostało w Starym Przymierzu. Gdy takie przekleństwa na niego spadały, miał świadomość, że na nie zasłużył. W żaden sposób nie mógł zrzucać odpowiedzialności za przekleństwo Prawa na Boga. Jednakże wszystkim tym przekleństwom: ubóstwu, złamanemu sercu, niewoli, ślepocie i zranieniu Jezus mówi: „Dług został wymazany". To jest dobra nowina dla potrzebujących. Dług wobec Prawa został unieważniony. Mogę teraz być wolny od kary za mój grzech. Jezus wielokrotnie udowadniał, że tak się stało i to zarówno w kwestii przebaczenia grzechów, jak i przekleństwa Prawa. Faryzeusze nigdy nie uwierzyli w Dobrą No winę i nigdy z niej nie korzystali. Prawdopodobnie kochali Boga, ale zgorszyli się Dobrą Nowiną. Choć wypaczone i przekręcone było, w sercach faryzeuszy, pragnienie Boga-nawet jeśli nam się tak nie wydaje. To pragnienie musiało być nawet dość silne, skoro narzucili sobie tak surowy styl życia. W „The Archko Volume" faryzeusze przedstawiają niektóre ze swoich obaw dotyczących przesłania Jezusa. Bali się oni, że jeśli ludzie uwierzą w Dobrą Nowinę, popadną w grzech. Nie rozumieli, że Prawo kształtuje zewnętrznego człowieka, a na jego wnętrze wpływ mają miłosierdzie i miłość. W Nowinie o przebaczeniu przekazanej przez Jezusa dostrzegli zachętę do rozwiązłego stylu życia. Wbrew temu bezpodstawnemu twierdzeniu Dobra Nowina głoszona przez Jezusa budziła w ludziach miłość do Boga. Dzięki niej ludzie zaczynali ufać Bogu, którego wcześniej nauczyli się bać. Dzięki niej na nowo mogli przybliżyć się do Tego, przed którym wcześniej się ukrywali. Wchodząc w bliski kontakt z Bogiem, opuszczali warownie grzechu. Opowiadanie o Dobrej Nowinie odniosło sukces tam, gdzie porażkę poniosło Prawo. Słysząc i widząc dobroć Boga, ludzie mogli zareagować w odpowiedni sposób. Naturalną reakcją na dobroć jest docenienie, wdzięczność, oddanie i nawiązanie bliskiego kontaktu. Widzimy zatem, że Ewangelia (Dobra Nowina) rzeczywiście jest mocą Bożą ku zbawieniu, uzdrowieniu i wszelkim innym obietnicom danym przez Boga. Rozdział 4 Krzyż Chrystusa AIbowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. I przybyłem do was w słabości i w łęku, i w wielkiej trwodze. A mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywujących słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej" (1 Kor 2,2-5). Słowa te nie dawały mi spokoju przez całe lata. Co one właściwie miały znaczyć? Że Paweł głosił tylko zbawienie (tzn. narodzenie się na nowo)? Że nauczał tylko o krzyżu i o niczym innym? Musiałem poznać odpowiedź. Czasem to, co proste i oczywiste, jest najtrudniejsze do zrozumienia. W miarę jak rosło moje poznanie Słowa Bożego, zacząłem zdawać sobie sprawę, że wszelkie poznanie, wszelkie objawienie, wszystko, co Bóg dla nas uczynił, może być zrozumiane jedynie w kontekście dokończonego dzieła krzyża. Zdałem sobie sprawę, że Ewangelię można zrozumieć jedynie poprzez śmierć, pogrzebanie i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Cała reszta nauczania nowotestamentowego po prostu wyjaśnia i odwołuje się do tego, co wydarzyło się na krzyżu. Krzyż jest podstawą całego Nowego Przymierza. Jest podstawą mojej relacji z Bogiem. Jest podstawą całego chrześcijaństwa. Wszelka prawda ma swój fundament w krzyżu. Jakiekolwiek nauczanie niezgodne z tym, czego Jezus dokonał na krzyżu, jest po prostu nieprawdziwe. Autor Listu do Hebrajczyków pisze: „ Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył" (Hbr l, l -2). Zanim dokonało się dzieło krzyża, Bóg mówił na wiele różnych sposobów, przez wielu różnych ludzi i w wielu różnych 6 okolicznościach. Teraz jednak powiedział wszystko, co ma do powiedzenia - przez Syna. Konkretnie poprzez Jego śmierć, pogrzebanie i zmartwychwstanie. Bóg nie mówi w żaden inny sposób. Nic więcej nie ma do przekazania. To, co wydarzyło się na krzyżu, jest podstawą Dobrej Nowiny, którą Bóg ma dla świata. Dzieło krzyża musi być punktem odniesienia dla rozumienia, interpretowania i rozsądzania prawdy. Innymi słowy — wszelkie moje spostrzeżenia odnośnie Biblii muszą przejść test krzyża. Czy są zgodne z tym, czego Jezus dokonał na krzyżu? A może przeczą krzyżowi? Nie interpretowanie doktryn w świetle ukończonego dzieła krzyża, jest główną przyczyną nieporozumienia i sprzeczności pomiędzy nimi. Zamiast oprzeć cały system naszej wiary na dziele dokonanym na krzyżu, ciągle patrzymy na Boga przez pryzmat Starego Przymierza. Ponieważ przesłanie o krzyżu wydaje się nam zbyt dobre, by było prawdziwe, uciekamy się w swojej niewierze do innych fragmentów Biblii, żeby przez nie poznawać i doświadczać Boga. Na krzyżu Jezus zapłacił cenę za grzech i uwolnił nas od przekleństwa zakonu. Mimo to ciągle oglądamy się na Prawo i zakładamy, że przed przekleństwem uchroni nas nasze dobre zachowanie. Na krzyżu Jezus został ukarany, byśmy mieli pokój. A my, pełni niewiary, żyjemy w oczekiwaniu Bożej kary. Na krzyżu Jezus wziął na siebie nasze choroby, byśmy poprzez Jego sińce zostali uzdrowieni. My natomiast znów szukamy w Prawie jakiegoś wymogu, którego spełnienie da nam uzdrowienie. Na krzyżu Jezus zwyciężył grzech. My próbujemy zwyciężyć go naszą własną siłą. Na krzyżu Jezus poprzez swoje zmartwychwstanie pokonał śmierć i uzyskał usprawiedliwienie. My wciąż próbujemy dostąpić usprawiedliwienia przez swoje uczynki. Odsunęliśmy krzyż na bok. Choć krzyż jest centrum przesłania Ewangelii, to nie idziemy za Pawłem i pierwszym Kościołem i nie przyjmujemy tego. W słowach uznajemy krzyż za ukoronowanie chrześcijaństwa, a w rzeczywistości nasza doktryna i praktyka całkowicie temu przeczą. Nasze chrześcijaństwo zamiast bazować na ukończonym dziele krzyża i polegać na nim, opiera się na nas samych i obraca wokół nas. Jesteśmy bardziej świadomi naszych uczynków, niż Jego dzieła. Zamiast dać Jezusowi i Jego ukończonemu dziełu centralne miejsce w naszej relacji z Bogiem, sami mylnie w tym miejscu stajemy. Krótko mówiąc, nigdy nie doświadczymy mocy Bożej, dopóki naszej wiary nie oprzemy na krzyżu zamiast na mądrości ludzkiej. Proste fakty związane z krzyżem stanowią podstawę prawdziwej biblijnej wiary. Życie w wierze to szukanie oparcia w tym, czego Jezus dokonał na krzyżu, pokładanie w tym ufności i lgnięcie sercem oraz czerpanie z tego siły. Wszystko inne to czcze wyobrażenia. Jako chrześcijanie naszą wiarę pokładamy oczywiście w osobie Jezusa. Nie można jednak oddzielić tego, kim Jezus jest, od tego, co uczynił. Wiara działa w oparciu o Jego dokończone dzieło. Ono jest podstawą wiary. Wiara (zaufanie) oparta na czymkolwiek innym jest niczym. Jest wyparciem się krzyża. To nas skłania do zadania sobie kilku trudnych pytań. Czy tak naprawdę wiem, czego Jezus dokonał na krzyżu? Jeśli tak, to czy naprawdę w to wierzę? Czy krzyż Chrystusa stał się osią, wokół której obraca się moje życie, czy jest tylko dodatkiem do Starego Testamentu? Paweł tak pisze w l Kor 1,17: „...posłał mnie Chrystus..., abym zwiastował dobrą nowinę i to nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy". Zwiastujemy Chrystusa. Nie zwiastujemy jednak krzyża Chrystusowego, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki rozumieli go Paweł i pierwsi chrześcijanie. Z tego powodu nie oglądamy takich rezultatów, jakie widział Paweł. Podstawą wielu kazań jakie słyszałem, również tych najgłębszych i najbardziej zachęcających, nie był krzyż. Wydawały się one pełne mądrości; były logiczne, dotyczyły Jezusa, mówiły o lojalności i oddaniu Jezusowi jako Osobie. Jednakże przez ten labirynt ludzkiej mądrości nie prowadziły do złożenia przed Bogiem ufności wobec tego, czego Jezus dokonał przez swą śmierć i zmartwychwstanie. Z drugiej strony wysłuchałem wielu poruszających serce kazań o krzyżu. Byłem poruszony do łez. Po wyjściu i zastanowieniu się nad tym, co słyszałem uświadamiałem sobie, że one nigdy nie mówiły o zaopatrzeniu, jakie Bóg nam daje poprzez krzyż. Tak bardzo poświęciłem się głoszeniu wieści o krzyżu, że najdrobniejszą nawet rzecz w Biblii rozumiem tylko wtedy, jeśli pojmuję ją w świetle krzyża. Jeżeli to, w co wierzę, nie jest zgodne z krzyżem, to jestem zmuszony przyjąć, że jeszcze tego nie rozumiem. Dopiero zaczynam rozumieć, dlaczego Paweł zwiastował tylko Jezusa, i to tylko ukrzyżowanego. 7 Rozdział 5 Pokój na ziemi Jezus jest Księciem Pokoju. Bóg Ojciec został nazwany Bogiem Pokoju. Owocem Ducha jest pokój. Mówi się nam, że powinniśmy pozwolić, by Boży pokój panował w naszych sercach. Mimo to niewielu chrześcijan doświadcza pokoju. Jest bowiem wręcz przeciwnie - życie zbyt wielu chrześcijan przepełnione jest strachem, poczuciem winy i potępienia. Według badania opinii publicznej, w którym wzięto pod uwagę większość wyznań, ewangeliczni chrześcijanie mają najniższe spośród nich poczucie wartości. Hindusi mają wyższe poczucie wartości niż chrześcijanie ewangeliczni i katolicy. Niskie poczucie wartości u chrześcijan jest wynikiem strachu, jaki odczuwaj ą przed Bogiem. Zamiast przyjąć i uwierzyć w prawdę o nowej tożsamości w Jezusie, zamiast uwierzyć w to, do czego Bóg ich stworzył, próbują stać się takimi, jakimi ich zdaniem, Bóg chce ich widzieć. Jesteśmy tacy jak Adam. Adam został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Szatan powiedział: „Jeśli to uczynicie, będziecie tacy jak Bóg". Adam już był taki jak Bóg, ale po prostu w to nie uwierzył. Zostaliśmy usprawiedliwieni w Jezusie. Kusiciel mówi nam: „Jeśli zechcesz to uczynić, staniesz się przez to taki jak Jezus". My jesteśmy tacy jak Jezus - tylko w to nie wierzymy. Zamiast pozwolić, by nasze czyny wynikały z tego, kim jesteśmy, dokładamy sił i starań, by nasza tożsamość była wynikiem tego, co robimy. Jeśli uważam, że muszę coś zrobić, by Bóg mnie zaakceptował, to tym samym uważam, że w moim obecnym kształcie Bóg zaakceptować mnie nie może. W moim sercu panuje więc nie pokój, ale poczucie niskiej wartości, uczucie odrzucenia i strach. Szamoczę się zamiast odpoczywać. Wątpię zamiast wierzyć. W Kol 3,15 czytamy: „A w sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani jesteście w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni". Moim sercem powinien zawsze władać pokój. Nie powinno być chwili, w której jakakolwiek inna emocja zdominowałaby moje myśli, uczucia i czyny. Prawda jest taka, że jeśli będę wierzył w to, czego chrześcijaństwo tradycyjnie naucza o Bogu, nigdy nie będę żył w pokoju. Trwały pokój nie zapanuje nad każdą moją decyzją i myślą. Zamiast tego będę żył w przerażeniu i lęku przed tym, co Bóg może mi zrobić. Zawsze będę próbował dorównać wzorcom zachowania narzuconym mi przez system religijny. Jezus przyszedł, by ustanowić pokój. Przygotowując się do opuszczenia planety Ziemi, powiedział: „Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka " (J 14,27). Muszę pozwolić, by ten pokój zapanował w moim sercu. Muszę pozwolić, by Jego pokój strzegł mnie przed strachem i udręką. Jak w przypadku wszystkiego, w co wierzę, tak i teraz podstawy dla mego pokoju z Bogiem muszę szukać w krzyżu. Nie chcę fałszywego pokoju nie opartego na fakcie. Nie chcę, bym ja sam i moje zachowanie przesądzały o tym, ile pokoju mam mieć. Chcę, by decydowało o tym dzieło Jezusa. Pragnę pokoju, który ma podstawę w tym, co On dla mnie zrobił. Gdy urodził się Jezus, pasterzom czuwającym w polu ukazali się aniołowie. W cudowny sposób obwieścili oni narodziny naszego Zbawiciela i Pana. Niebo nie mogło już pomieścić w sobie tak wielkiej radości i aniołowie wybiegli, by się nią podzielić. „I rzeki do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu. Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym... . I zaraz z aniołem zjawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie " (Łk 2,10-11.13-14). Te wieści były tak wspaniałe, że nie mogły pozostać w niebie. Bóg przekazywał człowiekowi dobrą nowinę. Miała to być najcenniejsza zapowiedź przekazana upadłemu człowiekowi przez Boga. Po raz pierwszy od czasu, gdy Adam uciekł przed Bogiem w Ogrodzie Eden, między Bogiem a człowiekiem miał zapanować pokój. Ludzie już doświadczali cudów, np. widzieli uzdrowienia. Każdy cud opisywany w Nowym Testamencie miał już miejsce w Starym. To nie wieści o znakach i cudach były tak wspaniałe, że niebo nie mogło ich pomieścić, ale zapowiedź pokoju między Bogiem a człowiekiem. Co roku w Boże Narodzenie widuję sztandary z napisem: „Pokój na ziemi i dobra wola wobec ludzi". Słowa te zawsze pojawiały się w otoczeniu ludzi pełnych pokoju i dobrej woli względem siebie. Choć bardzo szlachetne, nie wyrażaj ą one prawdziwego przesłania przekazanego ludziom na ziemi. 8 Po raz pierwszy miał nastać pokój między człowiekiem a Bogiem. Przyjście Zbawiciela zapowiadało, że wydarzy się coś, co umożliwi nastanie pokoju między Bogiem a człowiekiem. Miało nastąpić pojednanie. Człowiek miał zostać przywrócony Bogu. Bóg zawsze pragnął pokoju z człowiekiem. Umieścił człowieka w ogrodzie zwanym Rajem. Między Bogiem a człowiekiem istniała doskonała harmonia. Człowiek grzesząc, nie tylko był nieposłuszny Bogu. Zyskał również nową umiejętność - zdolność do samodzielnego określania dobra i zła. Za tą umiejętnością poszło narzucenie sobie wzorca sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Przez narzucenie go sobie człowiek zaczął bać się Boga. Przestał ufać Bożemu wzorowi prawdy i zaczął tworzyć własne normy. Nie mogąc im sprostać, zaczął odczuwać strach, również narzucony samemu sobie. Przyjął, że ten strach pochodzi od Boga i zaczął go przed Bogiem odczuwać. Brak więc było pokoju między Bogiem a ludźmi. Ten straszliwy syndrom trwa w ludzkich sercach do dziś. Wraz z przyjściem Zbawiciela problem strachu miał zostać rozwiązany i pierwszy raz od czasów Raju miał zapanować pokój między Bogiem a człowiekiem. Problem strachu był tak silny, że człowiek nie mógł dostąpić uwolnienia od grzechu, jeśli nie zaznał przy tym uwolnienia od strachu. W Hbr 2,15 czytamy, że Jezus przyszedł uwolnić nas spod mocy zła przez uwolnienie nas od strachu: „ I aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli". Mimo że człowiek zgrzeszył, Bóg chciał mu dać to, co najlepsze. Nigdy nie było takiego prawa, dzięki któremu człowiek mógłby stać się sprawiedliwy. Prawo zostało dane przez kochającego Ojca, by człowiek mógł uniknąć przekleństwa grzechu, Z drugiej strony zostało ono dane po to, by grzeszny i nie zasługujący na to człowiek mógł otrzymać błogosławieństwo Boże. Bóg kochał nas nawet wtedy, gdy byliśmy martwi z powodu grzechu i byliśmy Jego nieprzyjaciółmi. Nawet wtedy chciał dla nas tego, co najlepsze. Sprawiedliwość wymaga, by za grzech zapłacił ten, kto go popełnia. Pod panowaniem Prawa człowiek mógł w najlepszym razie odwrócić od siebie przekleństwa. Mimo to Prawo nie dawało mu pokoju. Człowiek obawiał się sądu. Wciąż szamotał się sam ze sobą, by sprostać wymaganiom. Ludzka natura była grzeszna, więc wciąż towarzyszyła jej świadomość grzechu. Istniał lęk. Między Bogiem a człowiekiem panowała wrogość. Pod panowaniem Prawa człowiek bał się i nie ufał Bogu, dlatego zamysły jego serca stale były niegodziwe. Z tego powodu Bóg był gniewny, gdy obowiązywało Prawo. W Ps 7,12 czytamy: „...Bóg obrusza się co dzień na niezbożnego " (BG). Bóg gniewał się, gdy panował grzech. Sprawiedliwość zobowiązywała Go, by osądzał grzech w ciele człowieka. Przyjście Mesjasza oznaczało nowy czas dla człowieka i Boga. Nie zmienił się Boży plan względem człowieka. Choć Stare Przymierze zostało zastąpione przez Nowe, Bóg pozostał taki sam. Działał każdego dnia przez cztery tysiące lat, a Jego celem było przyprowadzenie człowieka do Siebie. Miało się to stać poprzez Jezusa. Nareszcie między człowiekiem i Bogiem mogła zaistnieć pełna miłości więź. Miał zapanować pokój. Dziś mamy to, czego pozbawione były wszystkie pokolenia żyjące przed ukrzyżowaniem Jezusa. Mamy pokój z Bogiem. Bóg sam rozprawił się z grzechem. Uczynił nas sprawiedliwymi. Nie znajduje w nas żadnej winy, ponieważ zostaliśmy obmyci krwią Baranka. W tej atmosferze pokoju i akceptacji możemy zbliżyć się do Boga bez strachu. Możemy nawiązać z Nim prawdziwy kontakt. Nie musimy się obawiać, że nas odrzuci lub zrani. Między nami a Bogiem panuje pokój. Rozdział 6 Ukarany dla naszego pokoju Człowiek wolny od nieprawości może cieszyć się pokojem z Bogiem. Pokój umożliwia społeczność. Społeczność może zaistnieć tylko wtedy, gdy znika wrogość. ,, Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa" (Rz 5,1). Słowa „usprawiedliwiony" i „sprawiedliwy" są pokrewne. Werset ten można więc sparafrazować następująco: „ Uczynieni tedy sprawiedliwymi przez wiarę, pokój mamy z Bogiem ". Jeśli ktoś wie, że jest sprawiedliwy, będzie nastawiony pokojowo wobec Boga. Co istotniejsze, Bóg będzie nastawiony pokojowo wobec niego. Nie będzie już dłużej żył w strachu przed sądem i śmiercią. 9 W Iz 53, 5 czytamy: „ Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni". Jezus nie cierpiał za swój grzech; On nigdy nie zgrzeszył. Cierpiał za nasze występki i nieprawości. Czy Jego śmierć miała charakter wyłącznie zewnętrzny? Czy była „typem" czegoś? Nie. On umarł za ludzkość, ale był czymś więcej, niż „ofiarą” za grzech. Przez tysiące lat Żydzi przychodzili do kapłanów, by przedstawić ofiarę symbolizującą Jezusa, Ich ofiara nie miała realnej mocy oczyszczania, była typem, cieniem tego, co miało nastać. Jezus był rzeczywistością. Jego śmierć nie była symbolem, była wypełnieniem cienia. Przez wiele lat Żydzi stawali nad swoimi ofiarami wyznawali grzechy. Potem byli świadkami i uczestnikami zabicia swojej ofiary za grzesznej. Własnymi oczami widzieli, jak niewinne zwierzę ginie śmiercią, na którą zasłużyli oni sami. Następnie patrzyli, jak zwierzę dzielono na części spalono jako zapłatę i przebłaganie za ich grzech. Wierzyli tym, że Bóg zaniecha sądu, ponieważ sprawiedliwości stało się zadość przez śmierć zwierzęcia. Krew zwierzęcia nie przynosiła przebaczenia, ale odwracała i uspokajała gniew. Oznaczała ona sąd nad grzechem. Wyrok śmierci wydawano na zwierzę i ginęło ono w zastępstwie grzesznika, bo "...bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia" (Hbr 9,22). Istotnym elementem składania ofiary w Starym Przymierzu było wyznawanie grzechów nad ofiarą. Matthew Henry mówi: „Ich wyznanie musiało być bardzo szczegółowe i musiało być uczynione w wierze, gdyż inaczej Bóg by go nie przyjął"- Nikt nigdy nie wątpił w sens osądzania zwierzęcia za grzechy kogoś innego. Rytuał ten był „typem", na krzyżu natomiast stało się to naprawdę. Na krzyżu Bóg zawarł pokój z człowiekiem poprzez Nowe Przymierze. Było ono gwarantowane nie krwią zwierzęcia, lecz krwią bezgrzesznego Pana Jezusa Chrystusa. Zostało ustanowione w oparciu o Jego krew. Ale co to tak naprawdę znaczy? Paweł w 2 Kor 5,21 pisze: „ On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił". Jezus w dosłowny sposób stał się grzechem. Nie był jedynie ofiarą. Dosłownie stał się grzechem. Iz 53,6 ujmuje to następująco: „...a Pan Jego dotknął karą za winę nas wszystkich ". W Starym Testamencie grzeszni ludzie wyznawali swoje grzechy nad zastępującą ich ofiarą. Nowym Testamencie kochający Bóg wypowiedział grzech świata nad Jezusem. Jednakże przeciwnie niż w przypadku innych ofiar, grzechy świata rzeczywiście spoczęły na Jezusie. On stał się grzechem. Teraz zaczynamy rozumieć, dlaczego Jezus musiał stać się człowiekiem. Człowiek przyniósł grzech na świat i tylko człowiek mógł przynieść światu sprawiedliwość. Człowiek przyniósł śmierć i tylko człowiek mógł od śmierci uwolnić. Człowiek zgrzeszył, więc to człowiek musiał ponieść śmierć. W Jezusie spotkały się grzechy wszystkich ludzi i w Nim zostały wszystkie osądzone. Jezus, zanim zawisł na krzyżu, powiedział: „ Teraz odbywa się sąd nad tym światem ". Sąd nad światem, za jego grzechy, miał miejsce dwa tysiące lat temu. Następnie Jezus rzekł;,, A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę " (J 12,31-32). Nie wszyscy zostali „pociągnięci" do Jezusa. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy zostaną do Niego „pociągnięci". Ale jedno wypełniło się całkowicie: grzechy wszystkich ludzi i sąd nad wszystkimi zostały „pociągnięte" do Jezusa na krzyż. On stał się grzechem za nas, by za nas wycierpieć karę. Do tego czasu świat (rodzaj ludzki) był wrogiem Boga. Nasza grzeszna natura trzymała nas w więzach grzechu. Sumienie z kolei zmuszało nas do ucieczki przed Bogiem, a Bóg był zobligowany osądzić grzech w człowieku. Sytuacja ta zmieniła się dzięki Jezusowi. Jan powiedział o Jezusie: „On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze" (I J 2,2). Słowo oddane tu jako „ubłaganie" miało wiele znaczeń, ale najlepiej jego treść przekazuj ą następujące określenia: „zaspokojenie, udobruchanie, uspokojenie". Cóż takiego Jezus zaspokoił? Zaspokoił gniew Boga, który był sprawiedliwą karą przewidzianą przez Prawo „... usprawiedliwieni krwią Jego, będziemy przez Niego zachowani od gniewu " (Rz 5,9). Dzięki Jezusowi staliśmy się sprawiedliwi (usprawiedliwieni). Dzięki Niemu gniewowi Bożemu stało się zadość. Jak Bóg tego dokonał? Wylał Swój gniew na Jezusa, zamiast na nas. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł" W śmierci Chrystusa zobaczymy pełnię miłości Boga względem człowieka, jeśli naprawdę zrozumiemy cenę, jaką On zapłacił. Wyobraź sobie, że masz dwoje dzieci. Jedno jest zawsze posłuszne. Zawsze wykonuje to, co mu każesz i nie tylko to. Drugie dziecko zawsze sprawia trudności i kłopoty. Nie ma też z tobą dobrych kontaktów. Pewnego razu zostawiasz dzieci w domu i polecasz coś zrobić. To posłuszne, na 10 którym możesz polegać, robi wszystko, o co prosiłeś. Drugie, niesłowne, nie tylko nie wykonuje swojej pracy, ale niszczy jakąś cenną rzecz należącą do ciebie. Już na progu zaczyna w tobie kipieć gniew. Wzywasz obydwoje dzieci do pokoju i zaczynasz je dokładnie wypytywać. Gdy odkrywasz prawdę, twój gniew jest u szczytu. Jest jednakże problem: nie chcesz karać winnego dziecka, choć na to zasługuje. Ledwie opanowując gniew wzywasz to oddane ci, niewinne dziecko. Choć na to nie zasłużyło, obarczasz je winą i sprawiasz mu lanie z całą, odpowiadającą gniewowi, furią. Kiedy kończysz, twój gniew jest zaspokojony. Zrobiłeś tak nie dlatego, że wolisz jedno dziecko od drugiego. Wiedziałeś, że cena, którą musiałoby zapłacić to winne zniszczyłaby je. Kierowany miłością i litością chciałeś je ochronić. Winny nie zapłacił ceny, ale wyrok został wykonany. Jest to drastyczne uproszczenie ceny, którą zapłacił Jezus zamiast człowieka. Różnica polega na tym, że Jezus nie tylko przyjął karę, ale rzeczywiście stał się grzechem. Gdyby nie stał się grzechem, człowiek nie mógłby zostać wyzwolony z mocy grzechu. Jezus stal się każdym rodzajem grzechu znanym ludzkości. Nie stał się grzechem w ogólności; On stał się naszymi grzechami. Stał się każdym grzechem który był i będzie popełniony przez człowieka. Był homoseksualizmem. Był alkoholizmem. Był kradzieżą i kłamstwem. Stał się wszelkimi grzechami, z których składał się świat. Gdyby nie stał się właśnie naszymi grzechami nie mógłby ponieść za nas kary. Trzeba pamiętać, że nawet Starym Testamencie wyznanie grzechów musiało być szczegółowe i miało dotyczyć danej osoby. Jezus stał się twoim konkretnym grzechem i poniósł twoją konkretną karę. Dlatego godzien jest stać się twoim Panem. Zapłata za popełnione przez ciebie grzechy została uiszczona, więc nie masz powodu obawiać się sądu Bożego. Nie masz powodu bać się odrzucenia. Kara, po której miał nastąpić pokój między tobą a Bogiem, spadła na Jezusa. Tobie zostaje przyjąć to wiarą i wejść w społeczność z Ojcem. Nie musimy bać się ukarania przez rozgniewanego Pana. Pamiętajmy, co pisze Jan w l Jana 4,18: „ W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonalą miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości". W Biblii „Słowo Życia" myśl ta została ujęta następująco: „ Czyż możemy bać się kogoś, kto nas kocha? Jego bezgraniczna miłość usuwa wszelki strach przed ewentualną karą. Jeśli jednak się boimy, znaczy to, że nie w pełni przekonani jesteśmy o Jego miłości do nas ". Jeśli oczekujemy, że Bóg będzie nas karał, gdy upadamy, nie wierzymy w potęgę i doskonałość Jego miłości i odrzucamy ofiarę Jezusa na krzyżu. W tym momencie natychmiast przychodzi nam na myśl werset z Hbr 12,6: „ Bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje ". Oto mamy: jeśli Bóg nas kocha, będzie nas karał. To prawda, ale inne znaczenie ma słowo „karać" użyte w Księdze Iząjasza, a inne w Liście do Hebrajczyków. Słowo użyte w Liście do Hebrajczyków nie jest określeniem oznaczającym bicie lub chłostę. Używa się go w znaczeniu szkolenie, uczenie, ukierunkowanie". Wiele leksykonów przypisuje mu jednak silnie negatywne znaczenie. Gdy katolicyzm wprowadzał Kościół w ciemne średniowiecze prawda była bardzo wypaczona. W gruncie rzeczy średniowiecze pojawiło się jako rezultat zniekształcenia prawdy przez katolicyzm. Również my zniekształcając prawdę wchodzimy w ciemność. W tamtym czasie „Ojcowie Kościoła" przedefiniowali znaczenie wielu słów. Tak przekręcili Pisma, by stały się dla nich środkiem do manipulowania i kontrolowania ludzi. W swojej książce „Synonyms of the Greek New Testament" („Synonimy w greckim Nowym Testamencie") arcybiskup Trench opisuje, jak Augustyn i inni „Ojcowie Kościoła" zmienili znaczenie niektórych słów, takich jak „kara", „ukrócenie" lub „dyscyplina", nadając im negatywne konotacje. W oryginale słowa te miały bardzo pozytywne znaczenie. Broniąc skorumpowanej teologii Augustyn przyznał co prawda, że słowa te pierwotnie znaczyły „szkolić dziecko", ale dodał następnie, że w religijnym kontekście należy im nadać mocniejsze znaczenie. Od tamtej pory słowo „kara" w Nowym Testamencie było tłumaczone błędnie. Bóg jawił się nam jako pełen gniewu. Nie chcieliśmy interpretować naszej teologii w oparciu o krzyż i w rezultacie całkiem odrzuciliśmy fakt, że Jezus został ukarany na krzyżu po to, by nas od kary wybawić. Nie obawiając się już gniewnego, karzącego Boga, możemy odczuwać pokój w naszych sercach. Możemy przyjąć Pokój między Nim a nami. 11 Rozdział 7 Wolni od kary Każdy wie, że Bóg osądza grzech. Wszyscy wiedzą, że Bóg nienawidzi nieprawości, ale tylko nieliczni dochodzą do tego, w jaki sposób Bóg może osądzić grzech nie niszcząc zarazem człowieka. Rzecz w tym, że Jezus wisząc na krzyżu, stał się naszym grzechem. W tym momencie Bóg osądził ten grzech i w nim złożył całe przekleństwo, które z niego wynikało. Prorok Izajasz mówi: „Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został d/a naszego zbawienia... " (Iz 53,5). Gdy Jezus stał się grzechem, Bóg osądził w Nim grzech, by uchronić nas od sądu. Jest to coś więcej niż ratunek przed oczekującym nas piekłem. To uwolnienie od przekleństwa lub kary za nasze grzechy w obecnym życiu. Żydzi mieli nadzieję zmartwychwstania, ale nie mieli żadnych dobrych wieści dotyczących ich teraźniejszości. Bóg w ich oczach był sądzący i pełen gniewu, dopóki nie przyszedł Jezus i nie przekazał im dobrej nowiny o usunięciu przekleństwa Prawa, o tym, że Bóg rozprawił się z grzechem i o tym, że byli wolni od kary już teraz! Gal 3,13 ujmuje tę prawdę następująco: „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem ". Jezus stał się przekleństwem za nas. Innymi słowy wycierpiał przekleństwo, abyśmy my nie musieli tego robić. Wybawił nas od przekleństwa będącego skutkiem naszego grzechu. Na Jezusa – przybitego do krzyża – wylał się gniew Boży, i to właśnie w postaci przekleństwa Prawa. Całą karę, na którą zasłużyliśmy z powodu naszego grzechu wycierpiał Pan Jezus. Jak bardzo powinniśmy to cenić! Jaką straszną cenę zapłacił! Jaką wolność zyskaliśmy! Jak doskonałą miłość Jezus okazał ludziom! Niestety, większość ludzi nigdy nie pozna tej cudownej miłości Bożej. Nigdy nie dowiedzą się, do jakiej skrajności posunął się Bóg, by im tę wolność zapewnić, gdyż Kościół naucza o Bogu pełnym gniewu. Bóg już się jednak nie gniewa. Jego gniew został uśmierzony. Ps 22 jest jednym z wielu przejmująco opisujących karę, którą poniósł Jezus wisząc na krzyżu. Nie trzeba zbytnio się zastanawiać, by zauważyć, że to było coś więcej, niż ofiara za grzech. To ofiara, która stała się grzechem i poniosła karę. W wersecie 15 i 16 czytamy: „Rozlałem się jak woda i rozłączyły się wszystkie kości moje. Serce moje stało się jak wosk, roztopiło się we wnętrzu moim. Silą moja wyschła jak skorupa, a język mój przylgnął do podniebienia mego i położyłeś mnie w prochu śmierci " (Ps 22,15-16). Dlaczego kości Jezusa rozłączyły się? Dlaczego Jego męka była boleśniejsza od męki dwóch złoczyńców ukrzyżowanych razem z Nim? Dlaczego Jego śmierć nadeszła tak szybko? Według Pisma Świętego Jezus umarł z innego porodu, niż samo ukrzyżowanie. Śmierć krzyżowa była powolna i bolesna. Często trwała całe dni. Dlatego tym dwom ludziom ukrzyżowanym razem z Jezusem zamierzano połamać nogi. Po upływie sabatu mieli oni z powrotem być umieszczeni na krzyżu. Połamanie nóg miało być zabezpieczeniem przed ewentualną ucieczką. W tym rodzaju śmierci długość umierania powodowała szczególne męczarnie. Jednak ku zdumieniu wszystkich, Jezus nie żył już pod koniec pierwszego dnia. Jezus zmarł z powodu gniewu Bożego, gdy wylało się na Niego przekleństwo zakonu. Izajasz mówi o Nim: mąż boleści, doświadczony w cierpieniu" (Iz 53,3). Słowa „boleść” i „cierpienie" wiążą się ściśle z chorobą i niemocą W wersecie 4. czytamy dalej: „Lecz On nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie". W Mt 8,17 Jezus zacytował ten werset następująco: „On niemoce nasze wziął na siebie i choroby nasze poniósł". Jezus poniósł nasze choroby i niemoce, gdyż były one rezultatem naszego grzechu. Były przekleństwem, na które zasłużyliśmy. W czasach gdy panował zakon, Bóg był zobowiązany uderzyć każdego, kto naruszył Prawo, przekleństwem opisanym w 5Moj 28. Na długiej liście tych przekleństw znaczną część stanowiły choroby. Oprócz nich lista zawierała również: ubóstwo, udrękę i ciężkie doświadczenia. Jezus mógł nas uwolnić od skutków grzechu jedynie biorąc je na siebie. W przeciwnym razie nie stałoby się zadość sprawiedliwym wymogom Prawa. Złożywszy nasz grzech na Jezusa, Bóg uderzył Go przekleństwem. Wiz 53,5 czytamy: „...on zraniony jest za występki nasze... a jego ranami jesteśmy uleczeni". Werset 10. z kolei mówi nam, że Bogu upodobało się utrapić Jezusa cierpieniem i niemocą (BG). Bóg zranił Jezusa moją chorobą. Jeśli tak jest, a tak właśnie jest, to już nigdy nie muszę się bać, że Bóg zrani mnie chorobą, ponieważ Jezus już ją wziął na siebie. O tym samym mówi 2Kor 8,9: „Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali ". Jezus, choć był bogaty, musiał 12 wycierpieć ubóstwo będące częścią przekleństwa Prawa. Ubóstwo, które On wycierpiał, było ubóstwem, które my powinniśmy znosić. Podobnie został On odrzucony przez Boga, abyśmy my nie doznali odrzucenia. Co więcej, Jego odrzucenie stanowi dla nas gwarancję akceptacji. Jezus wycierpiał każdą karę należną za grzech. Gdy dosięgają nas jakieś przekleństwa, nie pochodzą one od Boga. Bóg wylewając na nas choćby ich część, zaprzeczyłby krzyżowi Chrystusowemu. Izajasz mówi, że te przekleństwa przyjdą, ale nie będą pochodziły od Boga (Iz 54,15). Należy pamiętać, że diabeł stale narusza Prawo. Nie jest posłuszny zakonowi Bożemu. Sprowadzi na ciebie przekleństwa, jeśli mu pozwolisz. Bóg wypełnił swoje zadania, uwalniając cię od przekleństwa Prawa. Twoje zadanie polega na przeciwstawieniu się diabłu. On ucieknie tylko wtedy, jeśli mu się przeciwstawisz (Jk 4,7). A to zależy od ciebie. Piotr w swoim liście pisze: „ Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze". Sposobem przeciwstawienia się diabłu jest wiara w prawdę. Wierząc Bogu, to znaczy ufając Mu, przeciwstawiamy się diabłu. Szatan chce nas zwieść i oszukać. Jeśli wierzę w kłamstwo, nie mogę korzystać z tego wszystkiego, co Bóg dla mnie przygotował. Muszę przeciwstawić się strachowi, muszę przeciwstawić się chorobie, muszę przeciwstawić się każdemu przekleństwu, wierząc właśnie w prawdę. Zostałem uwolniony od wszelkiej kary, na którą zasługuję. Dzięki Jezusowi i Jego dziełu krzyża zostałem obdarowany niezasłużenie błogosławieństwami. Główną bronią diabła, którą kieruje przeciwko ludzkości jest oszustwo i niewiedza. Jeśli jesteśmy nieświadomi faktów związanych z krzyżem, będziemy myśleli, że Bóg nas trapi za nasze upadki. Nawet jeśli zasługujemy na takie traktowanie, to tym, który nas dręczy, nigdy nie jest Bóg. W ziemskim życiu człowiek wielokrotnie ulega pokusie grzechu lub przywiązuje nadmierną wagę do własnych uczynków. Nasza więź z Bogiem nie ulega jednak zerwaniu, ponieważ zostaliśmy uwolnieni od kary za grzech. To że jesteśmy wolni od kary powoduje, że nie ma w nas strachu mogącego nas oddzielić od jedynego źródła pomocy. Tam, gdzie kara, tam też konieczność obrony. Prowadzi to do kłamstwa, oszukiwania i różnych innych grzechów. Gdy nie istnieje groźba kary, to ludzie czystego serca mogą swobodnie przyjąć pomoc od miłującego Boga. Rozdział 8 Zamiana Wszak Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych... Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią jego, będziemy przez niego zachowani od gniewu. Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego. A nie tylko to, lecz chlubimy się też w Bogu przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przez którego teraz dostąpiliśmy pojednania" (Rz 5,6.8-11). Biblia jasno przedstawia fakt, że byliśmy kiedyś nieprzyjaciółmi Boga. Wyraźnie tłumaczy to Paweł w Kol 1,21: „/ was, którzy niegdyś byliście mu obcymi i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał... ". Bóg nigdy nie był naszym wrogiem, ale my byliśmy Jego wrogami. Celem działań Bożych zawsze była odbudowa ludzkości i wyzwolenie jej od grzechu i jego skutków. A jednak gdy grzeszymy nasze serce potępia nas. Zaczynamy bać się Boga. Właściwie to Go osądzamy i zakładamy, że nienawidzi nas za naszą niegodziwość. Wyobrażamy sobie, co musi czuć i odpowiednio do tego się zachowujemy. Bóg rozwiązał ten problem zawierając z nami pokój poprzez krzyż. Czytamy o tym w Kol 1,20: „I żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew jego ". Bóg rozwiązując ten problem wylał przekleństwo zakonu na Jezusa. Uwolnił nas od kary za grzech. Nie poprzestał jednakże na wybawieniu nas od gniewu. Jego ostatecznym celem było, byśmy doświadczali Jego miłości, cieszyli się Jego życiem i akceptacją, wchodząc w ten sposób w głęboką z Nim więź. 13 List do Galacjan wyraźnie podkreśla, że Bóg nie tylko uwolnił nas od przekleństwa, ale dał nam taką pozycję, dzięki której możemy otrzymać wszystkie błogosławieństwa obiecane w dawnych czasach. „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu..., aby błogosławieństwo Abrahamowe przeszło na pogan..., abyśmy obiecanego Ducha otrzymali przez wiarę" (Gal 3,13-14). Uwolnienie od gniewu to tylko połowa dzieła krzyża. Słowo „pojednany" niesie w sobie wiele silnie pozytywnych znaczeń. Jedno z nich to zamiana. Jezus poza tym, że umarł za nasze grzechy, zajął nasze miejsce, byśmy my mogli zająć Jego. Innymi słowy, otrzymał On to, czym my byliśmy i na co przez nasze życie zasługiwaliśmy, podczas gdy my otrzymaliśmy to, czym On był i na co On przez swoje życie zasłużył. W J 10,10 zapisane zostały słowa Jezusa: „Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały ". On przyszedł nie tylko po to, by uwolnić nas od skutków grzechu. Przyszedł, byśmy się znaleźli w samym centrum Jego woli, przyjmując Jego błogosławieństwa i obietnice. Bóg zawsze pragnął, by człowiek otrzymywał od Niego to, co najlepsze. Dowodem tego był Ogród Eden. Adam został w nim umieszczony pośród obfitości i pełni zaopatrzenia. Nie było tam niedostatku, cierpienia, choroby ani bólu. Bóg udowodnił, czego pragnął dla człowieka, stwarzając dla niego Raj. To człowiek, nie Bóg, sprawił, że Raj stał się światem w dzisiejszej postaci. Razem z grzechem przyszły zniszczenie, ból, cierpienie, choroba i ubóstwo. Grzech został zapoczątkowany przez diabła, a wprowadzony do Raju przez człowieka. Nie było to ani Boże pragnienie, ani Jego sąd. Było to prawo siania i zbierania. Śledząc biblijne historie zauważymy, że Bóg zawsze pragnął wylewać swoje błogosławieństwa na ludzi. Znajdując mężczyzn i kobiety, którzy wierzyli w Niego i byli Mu posłuszni, Bóg spuszczał na nich deszcz swojej dobroci. Wielu Patriarchów było bardzo bogatymi ludźmi. W dzisiejszych czasach niektórzy z nich byliby multimilionerami. Widzimy więc, że Prawo dawało możliwości otrzymania błogosławieństw od Boga, On zawsze pragnął, byśmy żyli w Jego mocy i byli przez Niego zaopatrzeni. Wymagania stawiane przez Prawo umożliwiały przekleństwo, ale umożliwiały też błogosławieństwo. Prawo pełne było cudownych Bożych obietnic. Wśród nich były: zdrowie, pomyślność, sukces, pokój i radość. By dostąpić tych błogosławieństw trzeba było jednak prowadzić doskonałe życie w obliczu Boga. Przyczyna słabości zakonu tkwiła w ciele (Rz 8,3). Ponieważ ciało było słabe, człowiek ciągle zasługiwał na przekleństwa. Rzadko mógł otrzymywać błogosławieństwa. Całe Prawo oparte było na dokonaniach ludzi. Nowe Przymierze natomiast oparte jest na dokonaniach jednego człowieka — Jezusa Chrystusa. Jezus jako jedyny przeżył życie bez grzechu. Był On tym, który stał się grzechem, wycierpiał karę za grzech, a następnie pokonał grzech poprzez zmartwychwstanie. Całe Nowe Przymierze zasadza się na dokonanym dziele Pana Jezusa. My możemy uczestniczyć w tym dziele przez wiarę. W Rz 5,11 czytamy: „...chlubimy się też w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz dostąpiliśmy pojednania ", Innymi słowy Jezus dokonał zamiany. Zamiana ta nie zacznie obowiązywać w jakiejś nieokreślonej przyszłości lub po upływie jakiegoś czasu. Zaczęła ona obowiązywać, gdy Jezus zasiadł po prawicy Ojca. Zaczynamy brać w niej udział, gdy w nią uwierzymy. Na próżno by szukać w Nowym Testamencie słowa, które występowało w Starym i było tłumaczone jako „przebłaganie". Słowo to w języku hebrajskim znaczy „zakrycie". Zakrycie grzechów było wszystkim, co krew zwierząt dawała wierzącym w Starym Testamencie. Jezus nie zakrył naszych grzechów. On dokonał zamiany Wskutek niej, zabrał ode mnie mój grzech, a dał mi Swoją sprawiedliwość. Moje grzechy nie zostały zakryte. Ich już nie ma. Bóg nie udaje, że ich nie ma — one nie istnieją. Spoglądając na mnie Bóg nie udaje, że jestem sprawiedliwy. Ja jestem sprawiedliwy. Jestem sprawiedliwy dzięki Panu Jezusowi. Powstając z martwych Jezus zwyciężył grzech i śmierć. Nie chodzi tu o grzech w ogólności; On pokonał mój konkretny grzech i przez to zagwarantował mi zwycięstwo nad owym konkretnym grzechem. Jezus został wzbudzony do nowego życia. Rodzaj życia, które jest obecnie udziałem Jezusa, jest tym samym życiem, które ma Ojciec. W Jezusie my otrzymujemy ten rodzaj życia. Greckim słowem użytym do nazwania tego rodzaju życia, które mamy w Jezusie jest „zoe". Ponieważ Jezus je otrzymał, ja również je otrzymuję. Pamiętajcie, dziedzictwo, które On zyskał, jest zarazem dziedzictwem, które ja otrzymuję. Mam to samo życie, które ma Bóg. Otrzymałem je w Panu Jezusie. Poprzez wspomnianą zamianę otrzymujemy Jego sprawiedliwość. Ta sprawiedliwość jest wystarczającym i jedynym warunkiem do otrzymania wszystkich obietnic Bożych. W Kol l, 12 czytamy: „Dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości". Bóg uczynił nas zdolnymi do otrzymania dziedzictwa. W jaki sposób? W Jezusie. 14 Niczego nie otrzymuję od Boga ze względu na moje zasługi. Zamiast tego każdą obietnicę przyjmuję wskutek ukończonego dzieła Jezusa. W ten sposób wypełnia się Pismo: ,,Aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym " (I Kor 1,29). Swoją ufność pokładam nie we własnych osiągnięciach, ale w tym, czego dokonał Jezus. Zostałem uzdolniony dzięki Niemu i otrzymuję to dziedzictwo przez wiarę, Nie przez wiarę jednak, która mówi, że coś mogę; nie przez wiarę, która mówi, że jestem tego wart; nawet nie przez wiarę, która mówi, że mam wystarczająco dużo wiary, ale, przez wiarę, która mówi, że Jezus już wszystko uczynił. Ponieważ jestem w Jezusie i mam Jego sprawiedliwość, to każda obietnica kiedykolwiek i komukolwiek dana w Biblii jest moja. „ Bo obietnice Boże, ile ich było, w Nim znalazły swoje „Tak"; dlatego też przez Niego mówimy „Amen" ku chwale Bożej" (2 Kor l, 20). Ponieważ jestem wolny od sprawiedliwości z uczynków mogę, nie czując żadnego lęku czy obawy, odpocząć w Jezusie. To sprawia, że moje życie wypełnione jest uwielbieniem i oddawaniem Mu chwały. Nie mogę powstrzymać się od dziękowania Temu, który tyle dla mnie uczynił. Ponieważ wiem, że jestem sprawiedliwy, ponieważ moje serce pragnie sprawiedliwości, ponieważ wiem, że jestem uwolniony od grzechu - z całym przekonaniem nie chcę grzeszyć. Dlaczego miałbym grzeszyć? Przecież jestem sprawiedliwy w Jezusie. W tej kwestii mamy skłonności do mieszania Starego Przymierza z Nowym. Szybko wracamy do spełniania dobrych uczynków, by na ich podstawie otrzymać coś od Boga. Ale jeśli liczymy na uczynki to nie obowiązuje już obietnica: „ A gdy ktoś spełnia uczynki, zapłaty za nie nie uważa się za łaską, lecz za należność " (Rz 4,4). Uczynki oznaczają, że Bóg jest dłużny. Łaska i wiara oznaczają, że Bóg obiecał. Uczynki oznaczają, że mogę skłonić Boga, by mi odpowiedział. Wiara (zaufanie) jest moją odpowiedzią na to, co Bóg zrobił w Jezusie. Uczynki podkreślają to, co ja zrobiłem. Wiara kładzie nacisk na to, co uczynił Jezus. Spełniając uczynki pragnę stać się godnym błogosławieństw. Wierząc, staję się godny dzięki sprawiedliwości Jezusa. Życie, którym teraz żyję, otrzymałem drogą zamiany. Jezus otrzymał to, na co ja zasługuję. Ja otrzymuję to, na co On zasługuje. On został uczyniony moim grzechem, Ja zostałem uczyniony Jego sprawiedliwością. On otrzymał karę należną za mój grzech, ja otrzymuję błogosławieństwa, na które zasługuje Jego sprawiedliwość. On został odrzucony, więc ja zostałem zaakceptowany. Ponieważ On został ukarany - ja staję przed Bogiem pełen pokoju. Rozdział 9 Sprawiedliwość z wiary Paweł jako apostoł pogan otrzymał szczególny wgląd w naszą tożsamość w Jezusie. Miał do czynienia z ludźmi, którzy nic nie wiedzieli o Prawie. Bóg nie chciał, aby znaleźli się oni pod panowaniem zakonu. Posłał więc do nich człowieka, który żył według litery Prawa, a mimo to potrzebował Jezusa. Paweł, bardziej niż ktokolwiek inny, znał daremność wysiłków prowadzących do uzyskania sprawiedliwości przez uczynki. Nieustannie mówił o tym, kim jesteśmy w Jezusie Chrystusie. Wszystko, co mamy i co czynimy, jest rezultatem ukończonego dzieła Pana Jezusa. Pamiętajmy, że Paweł został posłany do ludzi, którzy nie pokładali nadziei w Prawie. Gdy przychodzili judaizujący chrześcijanie i starali się połączyć wiarę z Prawem, stale podkreślał, że nadzieją chwały jest Chrystus w nas (Kol 1,27). Nie musimy pokładać nadziei w Prawie. Nie musimy pokładać nadziei w jakimkolwiek z naszych dobrych uczynków. Musimy natomiast z pełnym zaufaniem pokładać nadzieję w Chrystusie Jezusie, naszej jedynej nadziei chwały. Paweł wiedział, że sekret Bożej mocy krył się w sprawiedliwości z wiary. Tę prawdę nawet i dziś trudno jest przyjąć ludziom o cielesnych umysłach. Nauczanie o sprawiedliwości dzięki wierze można zrozumieć jedynie przez objawienie, a przy tym jest ono nie zbędne każdemu wierzącemu do odniesienia zwycięstwa. Bez absolutnego przekonania, że jest się w porządku wobec Boga, nie może być absolutnej pewności wypełnienia obietnic, a przecież to na ich mocy unikamy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość (2P 1,4). Paweł wiedział, że sprawiedliwość wywodząca się z uczynków przynosi nie wolność, lecz niewolę. Wiedział też, że tylko sprawiedliwość pochodząca z wiary prowadzi do poznania Jezusa. To dzięki niej możemy czerpać z tego wszystkiego, co się dokonało poprzez Jego cierpienia. Tylko ona daje poznanie mocy Jego zmartwychwstania (Filip 3,10). Ludzie, którzy nie przyjęli tego rodzaju sprawiedliwości, nigdy nie będą mogli prawdziwie uwolnić się od ciała i grzechów z nim związanych. 15 Paweł „uznaje za śmiecie" wszystkie swoje dobre uczynki, swoją pozycję społeczną i wszystkie osobiste osiągnięcia, bo chce „...znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tą, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary" (Flp 3,9). Owa sprawiedliwość stawia Jezusa w samym centrum tego, kim jesteśmy, co mamy i co możemy uczynić w Bogu. Uznaje daremność naszych własnych wysiłków w celu uzyskania sprawiedliwości i polega na sprawiedliwości Jezusa; to ona ma się przejawiać w każdej dziedzinie życia. Sprawiedliwość ze względu na wiarę stanowi sedno przesłania o krzyżu, gdyż na nim dokonała się zamiana. Poprzez tę zamianę Bóg „... tego, który nie znal grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą" (2 Kor 5,21). To właśnie poselstwo krzyża jest tym, co uwalnia nas od grzechu i od uczynków ciała. Jeśli nie wierzymy w sprawiedliwość otrzymaną na drodze zamiany, nie zostaje nam nic innego oprócz sprawiedliwości dzięki uczynkom. Nikt nigdy nie był usprawiedliwiony z powodu uczynków zakonu czy też uczynków ciała (Rz 8,3). Sprawiedliwość z uczynków prowadzi do życia w legalizmie, w którym brak już miejsca na Bożą łaskę uwalniającą nas od grzechu. W centrum staje człowiek ze swoimi dokonaniami. Biblia często mówi o prawie i o uczynkach, nie ograniczając się przy tym tylko do prawa starotestamentowego. Może to być jakikolwiek rodzaj prawa. Wszystko, co robimy, by zasłużyć się u Boga, wszystko, co nie wypływa z wiary, wszystko cokolwiek robimy, by stać się sprawiedliwymi należy do dziedziny prawa, uczynków i ciała. To również jest grzechem (Rz 14,23), ponieważ odrzuca dzieło Jezusa. Termin „ciało" jest bardzo zbliżony do terminu „prawo". Gdy Biblia mówi o ciele, nie należy tego odnosić do fizycznego organizmu. Dotyczy to sfery, w której próbujemy osiągnąć usprawiedliwienie dzięki własnym zdolnościom. Jest to życie zorientowane na dokonania. Ludzie, którzy próbują nawiązywać z Bogiem relację na podstawie uczynków Prawa, żyją w ciele. Sprawą zasadniczą jest fakt, że zostaliśmy uwolnieni spod nadzoru zakonu po to, byśmy mogli być uwolnieni od ciała. W Rz 7,5 Paweł pisze: „Albowiem gdy byliśmy w ciele, grzeszne namiętności rozbudzone przez zakon były czynne w członkach naszych". Prawo i uczynki rozbudzaj ą namiętności w naszych członkach. Nie pokonamy grzechu, dopóki nie uwolnimy się od uczynków. Dzięki zamianie dokonanej na krzyżu umarliśmy dla zakonu przez ciało Chrystusowe (Rz 7,14). Pamiętajmy: gdy j Chrystus umarł, my też umarliśmy. Będąc uwolnionymi od Prawa możemy służyć Bogu w nowy sposób - w duchu, a nie po staremu - według litery. Inaczej mówiąc nie robimy już wszystkiego, co możemy, w nadziei, że Bóg nas zaakceptuje „takimi, jakimi jesteśmy". Wierzymy, że dzięki Jezusowi jesteśmy sprawiedliwi i ufamy Duchowi Bożemu, że zmieni nas i uczyni zdolnymi do prowadzenia sprawiedliwego życia. Bycie w Duchu nie oznacza jakiegoś mistycznego stanu transu. Oznacza, że polegamy na Duchu Świętym, iż uzdolni nas do sprawiedliwości, uwalniając nas zarazem ze sfery ciała. Gdy staramy się służyć Bogu po staremu, według litery czy to w ramach Starego Przymierza, czy też Nowego, ale zorientowanego na zakon, wtedy odżywa grzech. „ I ja żyłem niegdyś bez zakonu, lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył" (Rz 7,9). Grzech powraca do życia w sercu, w którym nie ma miejsca na sprawiedliwość wynikającą z wiary. Grzech kwitnie tam, gdzie człowiek stara się działać w oparciu o własną moc i zdolności. Jeśli nawet przezwyciężamy problem siłą woli, to wpadamy w samo sprawiedliwość. Tak czy inaczej grzech ożywa. W Rz 6,14 Paweł pisze, że głównym powodem, dla którego grzech nad nami nie będzie panować, jest to, iż jesteśmy „ nie pod zakonem ", lecz „pod laską". Łaska to Boża moc działająca w nas. Uczynki i Prawo udaremniają działanie łaski Bożej (Gal 2,21). Słowo „udaremniają" oznacza: „odsuwają na bok, anulują, unieważniają, niweczą". Gdy zaczynamy „zarabiać" uczynkami na stan sprawiedliwości, Boża moc wyzwalająca nas z grzechu jest unieważniona. Grzech zatem zawsze będzie panował nad człowiekiem, który polega na własnych czynach. Wielu ludzi próbowało dociec, o czym właściwie Paweł mówi w 7 rozdziale Listu do Rzymian. Czy mówi o sobie zanim został zbawiony, czy już po przyjęciu zbawienia? Ja osobiście uważam, że fragment ten opisuje pułapkę, w jaką wpada człowiek odstępujący od wiary i łaski, a wchodzący w sferę uczynków. Podobnie Paweł mówiąc o wypadnięciu z łaski w Gal 5,4 nie roztrząsał problemu czy dana osoba może pójść do nieba, czy też nie. Mówił o wyjściu ze sfery łaski (Bożej mocy) i o powrocie do polegania na własnej mocy. Chrystus nie ma żadnego wpływu na życie osoby polegającej na uczynkach. Musimy przyjąć naszą sprawiedliwość w Jezusie. Jest to zupełnie sprzeczne z naturalnymi skłonnościami ludzkiej natury. Patrzymy wszyscy na swoje upadki i niedociągnięcia i mówimy: „Jak ja mogę siebie nazwać 16 sprawiedliwym? Czepiają się mnie wszystkie możliwe problemy i grzechy!" Jednakże nigdy tak naprawdę nie będziemy wolni od tych grzechów, dopóki nie przyjmiemy Bożej sprawiedliwości. Przyjęcie Jego sprawiedliwości zaczyna się od wiary. Jeśli Jezus spełnił swoją misję, a tak się przecież stało, to ty jesteś sprawiedliwy w Chrystusie. Jeśli w to uwierzysz - nie będziesz już prowadzić dowolnie przez siebie wybranego życia. Jeśli uwierzysz - wyznasz to, podziękujesz Bogu i będziesz żył w harmonii z Duchem Chrystusowym. Moc sprawiedliwości ożywa w człowieku, który wierzy, że jest sprawiedliwy w Jezusie. Osoba taka ma świadomość sprawiedliwości. Natomiast człowiek, który żyje według Prawa ma świadomość grzechu. W naszym życiu wzrasta to, czego jesteśmy świadomi. Zatem osoba świadoma grzechu ma coraz większe problemy z grzechem, a w życiu osoby świadomej sprawiedliwości wzrasta sprawiedliwość. Wyjaśniwszy zamianę jaka się dokonała na krzyżu, Paweł daje w Rz 5,12 taki przykład: Grzech wszedł na świat przez jednego człowieka. Nieliczni tylko w to wątpią. Wszyscy wiemy, że z powodu Adama jesteśmy grzesznikami. W nim staliśmy się grzesznikami. Urodziliśmy się z grzeszną naturą. Jestem pewien, że zanim zostałeś zbawiony dokonałeś jakichś dobrych rzeczy, ale te dobre rzeczy nie uczyniły ciebie sprawiedliwym. Nadal byłeś grzesznikiem. Pomimo twoich wysiłków ciągle wracałeś do grzechu - grzech był twoją naturą. Zapamiętaj: czynienie od czasu do czasu dobra nie uczyniło twojej natury sprawiedliwą. Z powodu grzechu Adama na ludzkość został wyda wyrok śmierci. Niczego nie musiałeś robić, by uzyskać zdolność do umierania, ty się z tą zdolnością urodziłeś. W Jezusie natomiast, przez Jego życie, otrzymujemy dar usprawiedliwienia (Rz 5,17). Naturalne narodziny gwarantują nam grzeszną naturę, ale duchowe narodziny zapewniają nam przez dar usprawiedliwienia, sprawiedliwą naturę. Tak jak grzech skazał wszystkich ludzi na śmierć, tak usprawiedliwienie obdarowuje wszystkich ludzi życiem Bożym. W tekście oryginału słowem oznaczającym „życie" jest słowo „zoe", które według biblijno-teologicznego leksykonu greckiego Nowego Testamentu wskazuje na ten rodzaj życia, który posiada jego Dawca. Posiadając sprawiedliwość Chrystusa uczestniczymy w Bożym życiu - „zoe". Życie to daje nam do dyspozycji wszystko, co Bóg ma i kim jest. A wszystko to wynika ze sprawiedliwości Jezusa. Rz 5,10 ujmuje to następująco: „...będąc pojednani (wymienieni), dostąpimy zbawienia przez życie jego (zoe). Słowo „zbawienie" znaczy więcej niż narodzenie się na nowo. Oznacza: uzdrowienie, uwolnienie, ochronę, pełne uleczenie, itd. Powodem, dla którego otrzymujemy owo pełne zbawienie jest fakt, iż otrzymujemy Jego „zoe". Z kolei Jego „zoe" otrzymujemy dlatego, że otrzymujemy jego sprawiedliwość. Jego sprawiedliwość natomiast otrzymujemy dzięki zamianie. A wszystko to jest nasze dzięki wierze. Jesteś sprawiedliwy, ponieważ narodziłeś się z Boga. Nie znaczy to jednak, że nigdy nie popełnisz grzechu. Oznacza natomiast, że masz sprawiedliwą naturę. Prowadzenie sprawiedliwego życia staje się dla ciebie naturalne. Nie jesteś grzesznikiem, nawet jeśli upadniesz. Psalmista wyrazu to w następujący sposób: „Choćby się potknął, nie przewróci się, gdyż Pan podtrzyma go ręką swoją" (Ps 37,24). A Salomon napisał: „Bo choć sprawiedliwy siedem razy upadnie jednak znowu się podniesie; lecz grzesznicy potykają się w nieszczęściu" (Prz 24,16). Kiedy miałeś grzeszną naturę, od czasu do czasu robiłeś coś dobrego. Te dobre czyny nie mogły jednakże zmienić twojej nieprawej natury. Podobnie teraz, gdy masz sprawiedliwą naturę, twoje upadki nie mogą jej przemienić w naturę grzeszną. Przyszliśmy na ten świat jako nieprawi. Nasze uczynki nie zmieniły tego stanu rzeczy. Analogicznie, gdy rodzimy się na nowo jako sprawiedliwe istoty - nasze uczynki nie wpłyną na zmianę nowego stanu rzeczy. Nie oznacza to pozwolenia na grzech. Prawe serce nienawidzi grzechu. Miłuje sprawiedliwość i pragnie podobać się Bogu. Serce staje się prawe tylko przez wiarę (Rz 5,1; 10,10). Nie musimy się obawiać, że wierząc w to, ludzie zaczną mieć do wszystkiego lekceważące podejście. Na pewno znajdą się tacy, którzy będą próbowali wykorzystać tę prawdę jako zezwolenie na grzech. Paweł, Piotr i Jan ostrzegali przed takimi obawami i rozprawiali się z nimi. We wczesnym Kościele pojawiły się grupy, które próbowały nadużywać wolności. Apostołowie rozwiązywali ten problem nie porzucając prawdy o usprawiedliwieniu przez wiarę. Rezygnacja z tego jest rezygnacją z pełnego dzieła Jezusa. Bez względu na to, jak dobre motywy spowodowały odejście od usprawiedliwienia - będzie to zawsze odejście od prawdy. 17 Rozdział 10 Z wiary w wiarę Niezadowalający stan współczesnego chrześcijaństwa jest wynikiem tego, w co naprawdę wierzymy. To, w co wierzymy jest uzależnione od naszych podstawowych założeń wiary i interpretowane w ich kategoriach. Jedynym fundamentem wiary chrześcijańskiej jest śmierć, pogrzebanie i zmartwychwstanie Pana, Jezusa Chrystusa. Nawet nieznaczne odejście od tego, co się dokonało na krzyżu, powoduje zamieszanie i destrukcję w istotnych dziedzinach naszego życia. Gdy strzelasz z broni, lufa musi być idealnie prosta. Odchylenie równe ułamkowi milimetra może spowodować, że chybisz o wiele metrów. Im dłuższą drogę kula ma do pokonania, tym większy stopień błędu. Podobnie jest z wieloma naszymi przekonaniami dotyczącymi krzyża. Nie wydają się one istotne, dopóki nie dotkną naszego codziennego życia. Rezultat jest taki, że rozmijamy się o wiele mil z naszym upragnionym celem w Chrystusie. Paweł napisał w Rz 1,16: „Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem Greka” Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu. Powinna zatem nieść ludziom zbawienie Boże. Wiemy już, że zbawienie jest czymś więcej niż narodzeniem się na nowo. Jest pełnią Bożego zaopatrzenia. Jeśli to, w co wierzymy nie daje w rezultacie zbawienia, to musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Może ja nie wierzę w prawdę albo to, w co wierzę, nie jest prawdą. Paweł mówiąc, ze me wstydzi się Ewangelii, nie miał na myśli osoby Jezusa. Żydzi mieli problem nie tyle z Jezusem ile z tym, co On uczynił dla ludzi. Judaiści, którzy chodzili za Pawłem i ściągali na niego prześladowania, nie nakazywali ludziom, by odrzucili Jezusa. Oni po prostu mówili im, że Jezus nie usprawiedliwia. Dobrą Nowiną o Jezusie jest to, iż sprawiedliwość stała się darem. Jakiekolwiek odejście od tej prawdy sprawia, że nie mamy do czynienia z Dobrą Nowiną. Sprawiedliwość Żydów wywodziła się z uczynków. W chrześcijaństwie wskutek różnych kompromisów tak odeszliśmy od Ewangelii, że zostało nam nie więcej, niż mieli Żydzi. Paweł kontynuuj e w wersecie 17.: „Bo usprawiedliwienie Boże w niej bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: „A sprawiedliwy z wiary żyć będzie". Paweł mówi, że w Ewangelii usprawiedliwienie Boże jest objawiane z wiary w wiarę. Nie mówi, że dzieje się to z wiary w uczynki. Wielu chrześcijan faktycznie wierzy, że Jezus zbawia, ale że usprawiedliwionym można zostać tylko dzięki własnym uczynkom. Jezus cię zbawia, ale ty pracujesz nad utrzymaniem zbawienia. Jezus kupił twoje uzdrowienie, ale ty musisz zasłużyć, żeby je otrzymać. Jezus pokonał diabła, ale twoje uczynki chronią cię przed jego atakami. Tak naprawdę nie wierzymy, że usprawiedliwienie zaczyna się i kończy na wierze. Sprawiedliwość oparta na wierze powinna być wpleciona w każdy element naszej wiary chrześcijańskiej. Odchodząc od takiej sprawiedliwości, odchodzimy jednocześnie Ewangelii. Musi ona być podstawą wszystkiego, czym jesteśmy, wszystkiego, czym mamy nadzieję się stać i wszystkiego, co otrzymamy od Boga. Podobny problem przeżywali Galacjanie. Paweł głosił im Jezusa. Otrzymali cudowne zbawienie. Gdy Paweł odszedł, wtedy przyszli judaiści i powiedzieli: „Wierzcie w Jezusa, by uzyskać zbawienie, ale musicie być posłuszni całe mu Prawu, bo tylko w ten sposób będziecie wystarczająco sprawiedliwi, aby otrzymać obiecane błogosławieństwa. Jeśli wasze życie nie będzie wystarczająco święte, Bóg uderzy w was przekleństwami". Dlatego wzburzony Paweł pyta Galacjan: „Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie? " (Gal 3,3). Inaczej mówiąc, dzieło to zostało zapoczątkowane w nas przez Ducha Bożego i tylko Duch Boży może je dokończyć. W rozdziale 3, w wersetach 2 i 5 Paweł pyta: „Chcę dowiedzieć się od was tego jednego: Czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą? Czy ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą?" Na początku, gdy otrzymaliście Ducha, stało się tak dlatego, że uwierzyliście temu, co słyszeliście czy też dlatego, że zasłużyliście sobie trzymając się wystarczająco Prawa? Gdy ludzie czynili wśród was cuda, działo się tak dlatego, że uwierzyli w prawdę czy też dlatego, że zasłużyli na ten dar przestrzegając Prawa? 18 Boże zasady nie zmieniają się po przyjęciu zbawienia. Relacja nawiązana z Bogiem jest darem. Nasza zdolność do utrzymywania tej więzi również jest darem. Paweł mówi do wierzących w Kolosach, by trwali w Chrystusie tak samo, jak Go przyjęli: wrośnięci korzeniami i ugruntowani w wierze. Nie próbujmy zatem zmieniać reguł. Prawie każda księga Nowego Testamentu została napisana dlatego, że kościoły odeszły od prawdy w kwestii usprawiedliwienia. Wierząc w osobę Jezusa odrzucały zarazem to, czego dokonał On na krzyżu. Wierzyły w zbawienie przez łaskę i usprawiedliwienie dzięki uczynkom. W wielu kościołach ludzie nie wierzyli, że usprawiedliwienie jest wynikiem wiary i prowadzi do wiary. Kwestia sprawiedliwości jest w Ewangelii kamieniem brązy, o który wielu się potyka. Ludzie zazwyczaj nie mają zastrzeżeń co do istotnych aspektów życia i służby Jezusa. Zmagają się natomiast z kwestią sprawiedliwości. Paweł opisuje ten dylemat w Liście do Rzymian: „ Cóż tedy powiemy? To, że poganie, którzy nie dążyli do sprawiedliwości, sprawiedliwości dostąpili, sprawiedliwości, która jest z wiary; A Izrael, który dążył do sprawiedliwości z zakonu, do sprawiedliwości z zakonu nie doszedł" (Rz 9,30-31). Izrael naprawdę pragnął znaleźć sprawiedliwość, ale nie mógł tego uczynić. Poganie nigdy tak naprawdę sprawiedliwości nie szukali, a znaleźli ją. Wytłumaczenie takiego obrotu rzeczy znajdujemy w wersecie 32: ,, Dlaczego? Dlatego, że było to nie z wiary, lecz jakby z uczynków". Poganie chętnie przyjęli sprawiedliwość jako dar. Ich odpowiedź stanowiła wiara. Żydzi natomiast nie byli skłonni uznać, iż był to dar. Usiłowali swoim postępowaniem zasłużyć na sprawiedliwość. Ostatnie słowa wersetu 32 mają szczególne znaczenie: „Potknęli się oni o kamień obrazy". Kamieniem obrazy w Ewangelii jest usprawiedliwienie przez wiarę. Nie jest nim sama osoba Jezusa. Uraża to, że Jezus jest naszą sprawiedliwością. Ludzie, którzy w to nie wierzą, ciągle się potykają. Mają problemy z powodu niewiary w to, czym jest Boża sprawiedliwość. W Rz 9,33 użyto cytatu z Księgi Izajasza: „Jak napisano: Oto kładę na Syjonie kamień obrazy i skałę zgorszenia, a kto w niego uwierzy, nie będzie zawstydzony". Jeśli ktoś wierzy w Jezusa jako swoją sprawiedliwość, nie potknie się i nie będzie zawstydzony. Natomiast niewierzących w to, ostrzega, że się potkną. Ludzie ci odrzucili kamień węgielny. Jezus - nasza sprawiedliwość - jest kamieniem węgielnym chrześcijaństwa. Jeśli zechcemy w Jego miejsce wstawić cokolwiek innego będzie to fałszywy fundament. Jeśli będziemy próbowali na nim budować, cała budowla się zawali. Dlatego właśnie Paweł napomina w l Kor 3, l O-11, by z dużą uwagą budować swoje życie: „ Według laski Bożej, która jest mi dana jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje. Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus ". Powinniśmy budować, powinniśmy wzrastać w poznawaniu Boga, powinniśmy wzrastać w dobrych uczynkach. Wszystko to jednak powinno opierać się na fundamencie sprawiedliwości dzięki wierze, a nie odwrotnie. Każdy chrześcijanin powinien prowadzić pobożne życie, które będzie owocować. W chwili jednak, gdy daje nam ono nadzieję i pewność zaakceptowania nas przez Boga, wówczas przestaje być „złotem, srebrem i drogimi kamieniami". Ponieważ nie wyrasta z fundamentu, staje się „drzewem, sianem i słomą" (por. 1 Kor 3,12). Nauczanie o uzdrowieniu jest prawdziwe, ale jeśli nie jest oparte na fundamencie sprawiedliwości przez wiarę -zawiedzie. Wszystkie obietnice Boże są prawdziwe, ale nie spełnią się, jeśli ich fundament jest zły. Jesteśmy jak ludzie, którzy próbowali budować drapacze chmur na błotnistych kałużach. Gdy budowla się osuwa, poddajemy w wątpliwość ważność obietnicy. Obietnice są jednak prawdziwe, tylko muszą być osadzone na pewnym fundamencie - na Jezusie jako naszej sprawiedliwości. Wszystko, w co wierzymy, musi wynikać z przekonania o sprawiedliwości z wiary. Tylko i wyłącznie sprawiedliwość Jezusa sprawia, że jesteśmy godni wszystkich obietnic. Rozdział 11 Jako sprawiedliwi mamy pokój Od czasu nadania Prawa na górze Synaj Żydzi musieli zapracować na błogosławieństwa Boże. Jak już wspomnieliśmy, otrzymywali oni błogosławieństwa, jeśli czynili dobrze, a gdy byli niesprawiedliwi, 19 spadały na nich przekleństwa. Pamiętajmy, że Bóg ustalił swój standard sprawiedliwości, Jedynie Bóg może określać i ustalać normy dobra i zła. Wszelkie nasze próby definiowania sprawiedliwości w oderwaniu od Słowa Bożego są przejawem humanizmu. Tak właśnie postąpił Adam w Ogrodzie Eden. Od momentu, gdy Adam skosztował owocu z drzewa poznania dobra i zła, człowiek stał się sam dla siebie bogiem. Decydował o tym, co dobre, a co złe w oparciu o własne kryteria. Próbował nakłonić Boga, by przyjął jego standardy. Zdolność określania dobra i zła należy jednakże tylko do Boga. „Możecie być bogami i sami określać co dla was dobre, a co złe" - to podstawowa pokusa stosowana przez szatana. Z chwilą zaakceptowania tej myśli narodził się humanizm, podstawa wszystkich fałszywych religii. Humanizm w centrum wszechświata umieszcza człowieka, O tym, co dobre a co złe przesądzają jego własne opinie. Człowiek staje się sam dla siebie bogiem. Sam tworzy normy i zasady. A co najgorsze ustanawia swoją własną definicję sprawiedliwości. To prawo należy wyłącznie do Boga. Słowo „herezja" jest używane dosyć swobodnie w kręgach chrześcijańskich. Zazwyczaj za heretyka uważamy kogoś, kto nie zgadza się z naszymi przekonaniami. Słowo „herezja" pochodzi jednakże od słowa, które znaczy „wybierać". Heretyk zatem to ktoś, kto wybiera sobie to, w co wierzy. Słowo Boże nie jest dla heretyka absolutnym autorytetem. Prawda jest dla niego dowolna, żyje więc według własnego uznania. Człowiek zostaje chrześcijaninem uznając Jezusa za swego Pana. Ponieważ Jezus stał się Panem, Jego Słowo jest ostatecznym autorytetem w dziedzinie naszej wiary. Powinno ono kształtować wszystkie nasze poglądy i opinie. Bez względu na to, co w danej kwestii czujemy, powinniśmy oddawać prawo wyboru Jezusowi jako Panu. Dokonując samodzielnych wyborów odnośnie wiary, funkcjonujemy poza zasięgiem Jego panowania. Dowolność wyboru wyrządziła Kościołowi wiele szkody w ciągu wieków. Zaczęliśmy wierzyć w wiele błędnych mniemań dotyczących Boga, krzyża Chrystusa i relacji z Bogiem. Historia Kościoła dowodzi, że człowiek wciąż wybierał zasady wiary, które były dla niego bardziej wygodne lub mniej zagrażające. Na przykład chrzest przez zanurzenie w wodzie obowiązywał przez wiele setek lat. Później, gdy stał się niewygodny, Kościół zredukował go do formy „kropienia wodą". Taka forma była społecznie bardziej do przyjęcia. Z takiego „wyboru" pochodzi również koncepcja gniewnego Boga. Jezus nie był gniewny. Jezus nie osądzał i nie wynajdywał błędów. Powiedział: „Jeśli widzieliście mnie, widzieliście i Ojca". Był On dokładnym odwzorowaniem Boga. Bóg zatem nie może odnosić się do człowieka w sposób sprzeczny z życiem i służbą Jezusa. A jednak obstajemy przy tym, że Bóg jest gniewny i wyszukuje błędy. Dlaczego? Bo jest to dogodny sposób kontrolowania innych. Jest to przesłanie z wyboru. Chrześcijaństwo nie jest religią wyborów i udogodnień, Przychodzimy do Boga pogrążeni w cierpieniu i zmaganiach z różnymi problemami. Nasze zrujnowane życie jest owocem decyzji opartych na naszych własnych przekonaniach, Ono nie może się zmienić, o ile me ulegnie zmianie to, w co wierzymy. Nie można przyjść do Jezusa i doświadczyć zmiany bez poddania Mu swoich przekonań. Człowiek, który nie podporządkuje Bogu swoich poglądów i opinii, pozostanie sam dla siebie bogiem. Będzie doświadczał tych samych cierpień i trudności. Boże działanie w naszym życiu jest wynikiem wiary w prawdę. Największe zniszczenia w życiu chrześcijanina powodowane są odmową przyjęcia Bożej definicji sprawiedliwości i jej standardów. Nie rozumiejąc sprawiedliwości z wiary, z uporem tkwimy przy sprawiedliwości z uczynków. Sprawiedliwość na podstawie uczynków ma dla nas sens - rozumiemy ją. Nie wymaga od nas, byśmy uchwycili coś, co przekracza nasz obecny zakres pojmowania. Wszyscy rozumiemy taką sprawiedliwość. Jej mechanizm działania jest następujący: jeśli spełniam dobre uczynki, Bóg mnie akceptuje i otrzymuję błogosławieństwa. Jeśli zrobię coś źle, Bóg nie może mnie zaakceptować i przykładnie mnie ukarze. Obserwowaliśmy ten mechanizm w czasach panowania zakonu. Ożył on we wczesnym Kościele i wprowadzony został do średniowiecza. Znaczna część teologii wypracowanej we wczesnym kościele katolickim, a zwłaszcza w kwestii sprawiedliwości, wciąż ma wpływ na naszą koncepcję Boga. Sprawiedliwość dzięki uczynkom zawsze niesie ze sobą strach i odrzucenie. Człowiek nigdy nie wie czy to, co zrobił jest wystarczająco dobre dla Boga. Nie ma pewności Bożego przebaczenia. Ten strach powoduje udrękę. Jedynym uwolnieniem od niej jest wiara w Bożą miłość i doświadczanie jej (1 Jana 4,18), W Rz 1,16 Paweł pisze: „Albowiem nie wstydzę się ewangelii (Dobrej Nowiny) Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu (nowemu narodzeniu, uzdrowieniu, uwolnieniu, ochronie, itd.)". Jeśli ktoś nie wierzy w Dobrą Nowinę, pozbawiony jest mocy Bożej. Nie jest w stanie żyć zgodnie ze zbawieniem, za które Jezus tak drogo zapłacił. Wierząc jakiejś części Dobrej Nowiny, otrzymujesz moc do zgodnego z nią życia. 20 Paweł kontynuuje w wersecie 17.:,, Bo usprawiedliwienie Boże w niej (w tej Dobrej Nowinie) bywa objawione, z wiary w wiarę... ". Tą Dobrą Nowiną jest usprawiedliwienie przez wiarę, które jest początkiem i końcem życia chrześcijańskiego. Nie jest to kolejność od wiary do uczynków, ale od wiary do wiary. Dlatego właśnie pierwsi chrześcijanie nazwani byli wierzącymi. Wszystko, czego doświadczali oni w relacji z Bogiem, było wynikiem tego, w co wierzyli, a nie tego, co robili. Stare Przymierze opierało się na uczyn kach. Prawe czyny kwalifikowały człowieka do przyjęcia Bożego zaopatrzenia. My jednak mamy nowe, inne przymierze. Jest to lepsze przymierze, zapewniające lepsze obietnice. Bóg ustanowił Nowe Przymierze, Jego zamiarem było uwolnić nas od Starego. Dał nam wolność od sprawiedliwości z uczynków, by uczynić nas godnymi przyjęcia życia (,,zoe") zdobytego przez Jezusa. My jednak wciąż jesteśmy przywiązani do Starego Przymierza. Kurczowo trzymamy się sprawiedliwości z uczynków po prostu dlatego, że nie wierzymy w sprawiedliwość z wiary i nie rozumiemy jej-Dokonujemy wyboru i usprawiedliwiamy go przy pomocy własnego rozumowania. Ze smutkiem trzeba przyznać, ze sami też cierpimy tego konsekwencje. Przez swój tradycjonalizm odzieramy z mocy ofiarę Jezusa (Mk 7,13). Sprawiedliwość z uczynków przemawia do cielesnego umysłu, „Cielesny umysł" według Rz 8,5 oznacza koncentrację na ciele. Przypomnijmy sobie również, że „ciało" to próba usprawiedliwienia się przy pomocy uczynków ciała. Sprawiedliwość z uczynków jest dla cielesnego umysłu zrozumiała. Jest racjonalna. Pasuje do wybranych przez nas przekonań. W Rz 8,5 czytamy: „Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe". Umysł skupiony na uczynkach ciała jest umysłem, który umieszcza człowieka i jego czyny w centrum swojej religii. Boga mylnie umieszcza na zewnątrz. Taki umysł nie skupia się na dziele Ducha Chrystusowego. Brak mu świadomości czy też wrażliwości na fakt, iż sprawiedliwość jest dziełem Ducha sprawiedliwości. Paweł w Rz 8,8 oświadcza: „ Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą". Dlaczego? Dobre pytanie! O tym samym czytamy w Hbr 11,6: „ Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu". Jeszcze inaczej zostało to ujęte w Gal 2,16: „ Wiedząc wszakże, że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek". Bóg określił sprawiedliwość. Nie możemy odrzucać Jego definicji z powodu naszych rozsądnych i racjonalnych przesłanek. Wielkim ograniczeniem dotyczącym usprawiedliwienia przez wiarę jest to, że go nie rozumiemy. Często błędnie Przyjmujemy, że jeśli zrozumiemy, to uwierzymy. Jest w tym pewna racja, ale Biblia przedstawia odwrotną kolejność. Musimy uwierzyć, aby zrozumieć. Tłumaczy to autor Listu do Hebrajczyków: „Przez wiarę poznajemy... "(Hebrajczyków 11,3). Gdy decydujemy się, by uwierzyć Bogu (to jest nasz wybór), otwiera się przed nami poznanie i zrozumienie. Nigdy więc nie zrozumiemy tego, w co nie wierzymy. Dlaczego tak istotne jest, byśmy przyjęli sprawiedliwość jako dar? Może nam się to wydawać błahe, dopóki nie zobaczymy, co to oznacza w praktyce. W Rz 5, l czytamy: „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa", Bóg zawarł pokój z człowiekiem; już to wcześniej ustaliliśmy. Ale dlaczego jest tak ważne, byśmy to zobaczyli? Choć Bóg jest z nami na stopie pokojowej, my możemy nie być na stopie pokojowej z Nim. Jeżeli żyjemy w strachu lub niepewności co do naszej relacji z Bogiem, nie możemy zaznać uwolnienia od grzechu. Pokazaliśmy już, jak myślenie w kategorii uczynków ożywia grzech w naszych członkach. Prawo powoduje, że ukrywamy nasz grzech. Miłosierdzie i przebaczenie natomiast tworzą atmosferę pokoju i miłości, która ułatwia nam rozprawienie się z naszym grzechem. Dopóki nie mamy możliwości, by otwarcie rozprawić się z naszym grzechem przed Bogiem, wtedy nie możemy się od niego uwolnić. Nie możemy otwarcie i uczciwie sobie z nim poradzić, jeśli nie uświadamiamy sobie Bożego pokoju. Otoczenie, które mówi, że Bóg cię osądzi za twój grzech, jest nastawione negatywnie, a to nie rodzi owoców. Zachęca do samo sprawiedliwości i zakłamania. Przyjmujemy postawę defensywną. Zamiast pozwolić się uczyć, stajemy gotowi do obrony każdego swego mniemania. Bo przecież, jeśli się pomylimy - narazimy się na ryzyko osądzenia! Bóg jednak wylał cały swój sąd na Jezusa, więc nie musimy się obawiać, że nas osądzi. Wielu kaznodziejów lęka się tego przesłania. Boją się, że będzie ono lansować swobodny, niezdyscyplinowany styl życia. Obawiają się, że ludzie wykorzystają Bożą dobroć i popadną w grzech. Prawda jest taka, że ludzie wierzący w to przesłanie są mniej zniewoleni grzechem niż inni. Gdy ktoś 21 wierzy w Boże życie „zoe", gdy widzi wszystkie dobre rzeczy proponowane przez Boga, gdy widzi dobroć Bożą, dostrzega również, że świat nie ma nic do zaoferowania. Większość ludzi uważa, że świat ma wiele dobrego do zaoferowania, chociaż nie jest to prawdą. Są to ludzie, którzy słyszeli błędne doktryny o cierpieniu. Myślą więc, że bycie chrześcijaninem oznacza przegrane życie, w którym człowiek zadowala się odpadkami i zdartymi ubraniami. Ciekawe, co by na to powiedzieli Abraham, Dawid i inni patriarchowie! Słowo Boże mówi o cierpieniu, ale nie jest to cierpienie z powodu niewiary lub ignorancji. Jeśli będę musiał cierpieć dla Ewangelii, zrobię to z chęcią. Nawet w takim cierpieniu jestem zwycięzcą. Albo, jeśli będę musiał, będę cierpiał tak jak Jezus. W Hbr 2,18 czytamy, że Jezus cierpiał, gdy był kuszony. Jego cierpienie było zaparciem się Siebie, życiem dla Boga i powiedzeniem grzechowi „nie". Chętnie powiem „nie" grzechowi i swojemu, ja". Rozumiem, że taka właśnie postawa kryje się za słowami „wziąć swój krzyż". Przyjmę również cierpienie wynikające z podporządkowania mojej woli, moich przekonań i moich priorytetów Jego woli, Jego poglądom i Jego opinii. Świat odwrócił się od Ewangelii właśnie z powodu nauczania o gniewie, cierpieniu, ciężkich próbach i doświadczeniach. O ile o to chodzi, to nie jest to wcale Ewangelia (dobra nowina). Świat zostanie zdobyty przez Dobrą Nowinę. Wieść, że Bóg już się na ciebie nie gniewa, że cię kocha, że usprawiedliwienie jest darem, że uiszczona została zapłata za twoje grzechy, że to wszystko zapewnił Jezus - oto dobra nowina, której potrzeba światu! Nauczanie o gniewie nie powstrzyma ludzi od grzechu, uczyni z nich jedynie hipokrytów i kłamców. Wcale nie będą unikali grzechu bardziej niż inni; będą go tylko lepiej ukrywać. Osoba, która chce grzeszyć, będzie grzeszyć, bez względu na to, w co wierzy. Zachowując teologiczne stanowisko, znajdzie sposób na usprawiedliwienie swojego grzechu. Zanim nakłonię kogoś, by należycie rozprawił się z grzechem, muszę upewnić się, czy stał się on wolny od strachu przed sądem. Bóg rzekł: „ Chodźcie więc, a będziemy się prawować " (Iz 1,18). Nie ma co się prawować w obliczu Bożego gniewu. Przypowieści Salomona zawierają ostrzeżenia przed zadawaniem się z zapalczywymi, nierozsądnymi ludźmi. Nasze prawowanie się z Bogiem nie polega na próbie przekonania Go, że trwając w grzechu dobrze robimy i jesteśmy usprawiedliwieni. Nasze prawowanie się z Bogiem, to stanięcie w atmosferze pokoju twarzą w twarz z miłującym Bogiem i wyznanie Mu swoich grzechów. W takim momencie zadość się staje i miłosierdziu, i prawdzie. To jest upamiętanie, do którego prowadzi dobroć Boża (Rz 2,4). W takim miejscu udręczone serce skazańca „dostępuje miłosierdzia i znajduje łaskę ku pomocy w stosownej porze " (Hbr4,I6). Jeśli nie jestem w pełni przekonany, że jestem sprawiedliwy dzięki Panu Jezusowi, nigdy nie będę odczuwał pokoju. Ostatnio rozmawiałem z osobą, która wpadła w błędny tok myślenia. Wierzyła, że każdy w końcu trafi do nieba. Zapytana, dlaczego w to uwierzyła odpowiedziała: „Tak bardzo się kiedyś bałam, że Bóg może mi nie przebaczy i że pójdę do piekła, że kiedy usłyszałam o tym, poczułam wreszcie pokój". Brak pokoju sprawia, że ludzie stają się podatni na błędne doktryny oferujące fałszywy pokój. Wielu ludzi zrezygnowało z wiary w Boga i wróciło do grzechu. Pewien człowiek powiedział mi: „Po prostu nie mogłem już dłużej żyć, nie wiedząc, czy Bóg naprawdę mi przebaczył". Ponieważ nie wiedział, że jest usprawiedliwiony, nie miał pokoju. To zniszczyło jego związek z Bogiem. Są też ludzie, którzy poddają się goryczy. Z wielkim mozołem starają się właściwie postępować. Próbują zdobywać błogosławieństwa. Gdy nie mają w zamian pokoju lub gdy nie dostają oczekiwanej nagrody, gorzknieją i gniewają się na Boga. Pokój nie może być uzależniony od twojego postępowania, gdyż nie zawsze możesz przewidzieć, jak się zachowasz. To doprowadzi cię do huśtawki emocjonalnej. Pokój nie może też opierać się na fałszywej doktrynie, bo wówczas będziesz musiał jej bronić, by zachować pokój. Twój pokój musi być zakorzeniony w przekonaniu o ukończonym dziele Jezusa. Jeśli Jezus jest moją sprawiedliwością, to jest On centrum mojego życia. W przypadku każdej obietnicy w Biblii zdaję się na Niego i Jego ukończone dzieło i mówię: „Z powodu Ciebie jestem godny, by j ą otrzymać". Gdy pojawiają się kłopoty, zwracam wzrok na Jezusa i mówię: „Z powodu Ciebie wiem, że one nie pochodzą od Boga". Gdy do mego umysłu wkrada się strach, wtedy patrzę na Jezusa i mówię: „Z powodu Ciebie nie muszę się bać. Ty jesteś moim pokojem". Rozdział 12 22 Przymierze pokoju Izajasz w 53 rozdziale obrazowo opisuje zamianę, która miała miejsce na krzyżu. Maluje straszliwe cierpienia, jakie Jezus zniósł z naszego powodu. W 54 rozdziale natomiast zaczyna wyjaśniać Nowe Przymierze, które zacznie obowiązywać dzięki tej zamianie. W Iz 54,7-8 czytamy: „ Na krótką chwilą porzuciłem cię, lecz znów cię zgromadzę w wielkiej miłości. W przystępie gniewu zakryłem swoją twarz na chwilę przed tobą, lecz w wiecznej miłości zlitowałem się nad tobą, mówi Pan, twój Odkupiciel", Zanim Bóg mógł nawiązać relację z człowiekiem musiał On rozwiązać problem grzechu. Grzech musiał być osądzony. Sprawiedliwość domaga się sądu nad grzechem. Bóg, w swojej wielkiej miłości do człowieka, osądził grzechy świata w Jezusie. Ponieważ gniew i sprawiedliwy sąd już miały miejsce, człowiek może swobodnie wejść w pełen pokoju związek ze świętym Bogiem. Przedtem, zanim Jego gniew został uśmierzony, przy uczciwym postępowaniu trzymały ludzi konsekwencje, jakie pociągał za sobą grzech. Strach przed karą może wpłynąć na zmianę postępowania, ale nie zmieni serca człowieka. Serce zmienia się pod wpływem miłości. Ponieważ Bóg jest Bogiem serca, pragnie On więzi (1 Samuela 16,7). Teraz, gdy sądowi stało się zadość, Bóg może zainicjować związek serca z sercem. W Rz 2,4 czytamy: „...dobroć Boża do upamiętania prowadzi". Słowo „upamiętanie", wbrew powszechnemu nauczaniu, nie jest smuceniem się lub płaczem. Upamiętanie może się wiązać ze smutkiem, ale nim nie jest. Biblia mówi o dwóch rodzajach upamiętania. Jeden z nich to refleksja nad czynem z powodu jego konsekwencji. Taka była postawa Judasza, który żałował tego co zrobił, zanim popełnił samobójstwo (Mt 27,3). Upamiętanie, którego oczekuje Bóg, to zmiana sposobu myślenia. Judasz popełniwszy grzech tego nie uczynił- żałował swego czynu jedynie ze względu na jego skutki. Nauczanie o sądzie może wzbudzić strach przed skutkami, ale nie zmieni serca. Jeśli mamy pełen miłości kontakt z kochającym Bogiem, to doprowadzi nas on do zmiany sposobu myślenia. Doprowadzi nas do takiego stanu, w którym nie będziemy już pragnąć grzechu. Tak bardzo raduję się moim kochającym Ojcem i polegam na Nim, że nie chcę grzeszyć. Jego dobroć jest zbyt cenna, by j ą zawodzić przez grzech. Nie oznacza to, że nigdy nie popełniam grzechu, ale mam motywację, by od niego uciekać. Ta sama motywacja wiedzie mnie do upamiętania. W Iz 54,9 Bóg mówi: „ Bo tak jest u mnie, jak w czasach Noego; jak przysiągłem, że wody z czasów Noego nie zaleją ziemi, tak przysięgam, że już nie będę się gniewał na ciebie i nie będę ci robił zarzutów ", W swoim przymierzu z Noem Bóg przysiągł, że nigdy nie wyda wyroku na ziemię w postaci potopu. Następnie rozpiął tęczę na niebie jako pieczęć tego przymierza. Bóg wiernie dotrzymał tej obietnicy. Teraz Bóg mówi, że z Nowym Przymierzem jest tak, jak z przymierzem zawartym z Noem. Innymi słowy, to przymierze jest tak pewne, jak przymierze z Noem. Bóg w Nowym Przymierzu gwarantuje; „...nie będę się gniewał na ciebie i nie będę ci stawiał zarzutów ". To właśnie Bóg nam przysięga, a to przymierze jest równie pewne, jak każde dotychczasowe. Jest to przymierze pokoju. „ A choćby się góry poruszyły i pagórki się zachwiały, jednak moja łaska nie opuści cię, a przymierze mojego pokoju się nie zachwieje, mówi Pan, który się nad tobą lituje " (Iz 54,10). Zamiana, dokonana na krzyżu, umożliwiła Bogu zawarcie pokoju z człowiekiem. Grzech został osądzony w Jezusie. W Nim zostaliśmy usprawiedliwieni, więc mamy pełną pokoju więź z Bogiem. On nam przysiągł, że Jego łaska i pokój nigdy nas nie opuszczą. Gdyby ktoś wystąpił i oznajmił, że Bóg osądził Ziemię i zaleje ją wodą, wnet odkrylibyśmy, że to błąd. Bóg mówi: „ Tak pewne, jak to, że nigdy nie zniszczę ziemi, zalewając ją wodą jest to, iż nie będę się gniewał na ciebie, nie będę ci stawiał zarzutów, moja łaska cię nie opuści i moje przymierze pokoju z tobą się nie zachwieje, ponieważ Ja jestem Bogiem miłosiernym ". Przymierze z Noem przypieczętowane zostało tęczą. Przymierze pokoju zostało przypieczętowane krwią Jezusa. Gdyby Bóg naruszył to przymierze, zdradziłby krew Jezusa. Naruszenie go byłoby zupełnym odrzuceniem krwi, śmierci i zmartwychwstania Jego Syna. Przymierze to jest pewne. Bóg nigdy nie zniszczy świata przez zalanie wodą. Gdyby jednak twój ulubiony kaznodzieja, osoba, której szczególnie ufasz, wstał i powiedział: „Słyszałem to od Boga. On zamierza zniszczyć świat, zalewając go wodą"? Bez względu na miłość i zaufanie, jakimi obdarzasz tę osobę, nie przyjąłbyś tego przesłania. Z ufnością powołałbyś się na przymierze, które Bóg zawarł z Noem. Oparłbyś się na Słowie Bożym. A gdyby ten sam człowiek powstał i oznajmił: „Bóg nie zamierza zniszczyć świata przez zatopienie, ale chce zniszczyć, zalewając wodą jeden naród"? I w tym przypadku błąd byłby oczywisty. Gdyby jednak ten 23 człowiek powiedział: „Bóg wprawdzie nie zamierza zniszczyć świata zalewając go wodą, ale jest tak rozzłoszczony, że zamierza zatopić jedną osobę" to i wtedy wiedzielibyśmy, że to błąd. Powodem, dla którego błąd byłby tak oczywisty jest to, iż wszyscy wiemy o przymierzu z Noem. Niestety tak się składa, że bardziej jesteśmy świadomi przymierza z Noem, niż przymierza z Jezusem. Ignorancja prowadzi ludzi do niewoli. Naszym najwyższym priorytetem jako powinna być znajomość Nowego Przymierza. Według niego mamy żyć, wielbić i usługiwać. Bóg przysiągł, że będzie pokojowo nastawiony wobec rodzaju ludzkiego. Oznacza to zarówno wierzących jak i niewierzących. Jezus nie ułagodził gniewu Boga z powodu grzechów Kościoła. On ułagodził gniew Boży skierowany przeciw całemu światu, dlatego więc obecnie Bóg nikogo nie sądzi za jego grzech. Kiedyś oczywiście przyjdzie czas sądu dla tych, którzy nie będą w Chrystusie, ale dziś Bóg nie osądza nikogo. Przymierze pokoju jest pewne. Wszystko to jest możliwe dzięki usprawiedliwieniu. „ Będziesz mocno ugruntowane na sprawiedliwości" (Iz 54,14). Prorok szybko dodaje w wersecie 17.: „...i ich sprawiedliwość ode mnie pochodzi – mówi Pan". Nie jest to ludzka sprawiedliwość zdobyta przez uczynki, ale jest to sprawiedliwość z wiary darowana przez Pana Jezusa. Bóg powiedział przez Izajasza w 40,2: „ Mówcie do serca Jeruzalemu i wołajcie na nie, że dopełniła się jego niewola, że odpuszczona jest j ego wina ". Obwieszczony został koniec wojny, koniec niewoli. Bóg widział problem i uczynił wszystko, co trzeba, by go rozwiązać przez Jezusa. Ponieważ to pochodzi od Boga, jest więc pewne i wewnętrznie konsekwentne. Cóż więc powiedzieć o nauczaniu, które mówi, że Bóg nas osądza? Co rzec o przesłaniu, z którego dla człowieka wynika, że Bóg jest źródłem całego jego bólu i utrapienia? W Iz 54,17 Bóg mówi: „Każdemu językowi, który w sądzie przeciwko tobie wystąpi, zadasz kłam ". Angielskie tłumaczenie „The Emphasized Bible" oddaje ten werset następująco: „Udowodnisz, że każdy język, który przeciwko tobie w sądzie wystąpi, czyni to bezprawnie". Język, który ogłasza sąd Boży nad człowiekiem, czyni to bezprawnie. Nie mówi on zgodnie z Nowym Przymierzem. Nie możemy przyjąć przesłania o wylaniu gniewu Bożego na ludzi w obecnych czasach, podobnie jak nie możemy przyjąć proroctwa o jeszcze jednym potopie na skalę światową. Dlatego właśnie aniołowie śpiewali: „ Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie" (Łk 2,14). Mówienie, że Bóg osądza kogoś przed nadejściem czasu sądu, jest równie absurdalne, jak mówienie, że Bóg wydał wyrok na ziemię i zaleje ją wodą. Mamy pewne słowo i pewne przymierze przypieczętowane krwią Jezusa. Są logicznie myślący ludzie, którzy mówią: „Jeśli ja naruszę moje przymierze, to Bóg będzie wolny i ze swej strony nie będzie musiał dotrzymać przymierza (układu)". Musimy zrozumieć, że Bóg nie ustanowił swojego przymierza z nami; On ustanowł je z Jezusem. By przymierze zostało zerwane, zawieść musiałby Jezus. Ale On nie zawiódł. Dopełnił dzieła w każdym jego aspekcie. Przymierze zostało ustanowione, trwa, jest pewne i jest niezmienne. W Gal 3,16 Paweł tłumaczy: „ Otóż, obietnice dane były Abrahamowi i potomkowi jego. Pismo nie mówi: I potomkom -jako o wielu, lecz jako o jednym: I potomkowi twemu, a tym jest Chrystus ". Obietnice dane zostały Jezusowi. Przymierze zostało zawarte z Jezusem. Ponieważ jestem w Nim, mam prawo do uczestniczenia w tym przymierzu. Akceptujemy fakt, że Bóg zawarł z Noem przymierze, z którego płyną dla nas wszystkich korzyści. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że nasze czyny mogłyby zmienić przymierze zawarte z Noem. Podobnie nasze czyny nie mogą zmienić przymierza zawartego z Jezusem. Mamy przymierze pokoju i jest ono pewne. Zostało przypieczętowane krwią Jezusa. Rozdział 13 Miłość Boża „A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim " (l J 4,16). Apostoł Jan nie tylko wierzył w miłość Bożą, ale jej doświadczał. „Podłączył" się do źródła najpotężniejszej z istniejących mocy-miłości Bożej. 24 Gdy narodziłem się na nowo, usilnie próbowałem poznać Bożą moc. Chciałem widzieć potężne dzieła Boże. Oczekiwałem, że, podobnie jak Eliasz, zobaczę Boga w trzęsieniu ziemi, w ogniu i w wietrze. Szybko się jednak przekonałem, że można wszystko to zobaczyć i nadal nie znać Boga. Poznanie mocy Bożej stało się wtórne wobec poznania samego Boga. Pełnię mocy Bożej możesz pojąć w takim stopniu, w jakim obejmujesz pełnię Jego miłości. Rozumiał to Paweł, gdy modlił się za Efezjan, by „...wkorzenieni i ugruntowani w miłości zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą" (Ef 3,17-19). Paweł wiedział, że kluczem do stanu wypełnienia mocą Bożą jest poznanie i wiara w Jego miłość. Za wszystkim, co Bóg czyni, kryje się miłość. Bardziej, niż czymkolwiek innym, Bóg jest miłością. Zrozumieć Boga można więc jedynie przez zrozumienie Jego miłości. To najważniejszy klucz do cudów, uzdrowienia, wiary i pokoju. Gdy modlę się za chorych, wyganiam demony lub wstawiam się w modlitwie, nie próbuję używać przy tym mojej super wiary. Nie próbuję wpływać na Boże zamysły. Nie w tym rzecz również, że moje życie jest wystarczająco dobre, bym mógł coś otrzymać. Wszystko, co znam, to wielka miłość Boga, który już dał to, co miał najlepszego do zaofiarowania - Jezusa. Nie ufam swojej nadzwyczajnej wierze; ufam niezwykłej miłości Boga. Moja wiara jest po prostu odpowiedzią na miłość i szlachetność Boga. W Rz 8,32-34 Paweł przedstawia serię pytań, które powinny nam pomóc uzmysłowić sobie, że to nie Bóg powoduje nasze problemy. „ On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego?" W swoim pierwszym pytaniu Paweł przypomina nam, że Bóg oddał już to, co miał najlepszego. Dlaczego więc po tym miałby nam czegokolwiek odmawiać? Paweł podkreśla również, że wszystko, co Bóg daje, daje za darmo. Otrzymaliśmy Jezusa za darmo. Nie zasłużyliśmy na to. Nasze życie nie było dość dobre. Dlaczego więc Bóg miałby wymagać od nas, byśmy zdobywali wszystko inne? Jeśli na coś należałoby zasłużyć, to z pewnością byłoby to prawo zostania synami Bożymi. Zostało jednak dane za darmo. Jezus posyłając swoich uczniów rzekł do nich: „Chorych uzdrawiajcie, umarłych wskrzeszajcie, trędowatych oczyszczajcie, demony wyganiajcie; darmo wzięliście, darmo dawajcie " (Mt 10,8). Jezus na swoją dobroć nie wyznaczył ceny. Ani wtedy, ani teraz. Wydaje mi się, iż drzemie w nas obawa, że gdy będziemy głosili Ewangelię, za którą nie trzeba płacić, to otrzymają ją ci, którzy na to nie zasługują. Ale przecież dokładnie o to chodzi: tym, którzy nie zasługują, potrzebne jest odczucie miłości Boga. Gdy niezasługujący doświadczą miłości Bożej, to Jego dobroć wywoła w nich zmianę nastawienia (upamiętanie) względem Boga. Kiedy spróbują i zobaczą, że Pan jest dobry, mogą już nie chcieć wracać na posiłek do „koryta”. Paweł pyta dalej: „ Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia” (Rz 8,33). W oryginale werset ten brzmi: „Któż wysunie oskarżenie przeciwko wybranym Boga? Czy Bóg, który ich uniewinnia?” Bóg nie doszukuje się w nas winy, więc odpowiedź oczywiście brzmi: nie. Jeśli Bóg jest tym, który nas uniewinnił, jeśli Bóg jest tym, który usprawiedliwia i czyni nas sprawiedliwymi, to dlaczego miałby zwrócić się przeciwko nam i oskarżyć nas? Pomyślcie, sprawiedliwość, którą mam, dał mi Bóg. Nie przychodzę przed Jego oblicze z moją własną sprawiedliwością. Przychodzę do Niego ze sprawiedliwością daną Jezusowi. Jeśli więc Bóg znajdzie we mnie błąd, znajdzie błąd w swoim własnym dziele. „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie... " (Ef 2,10). Dlaczego Bóg miałby widzieć błąd w swym własnym dziele? Tak oczywiście nie jest. Znaczy to, że poczucie niemożności sprostania wymaganiom oraz uczucie niepewności i strachu przed zbliżeniem się do Boga rodzą się w moim własnym sercu. Bóg nie znajduje we mnie winy. Jasne jest, że gdy zgrzeszę, moje serce mnie potępi. Powinienem słuchać mojego serca. Powinienem zmienić zachowania, które okradają mnie z mojej ufności wobec Boga. Bóg jest jednak większy niż moje serce. Serce mówi mi, że powinienem zmienić swoje postępowanie, by dobrze układały się moje relacje z ludźmi. Ale ukończone dzieło Jezusa dowodzi mi, że Bóg wciąż mnie kocha i akceptuje. Mówi mi, że mogę przyjść do Niego z ufną odwagą i uzyskać pomoc, nawet jeśli mam problemy. Paweł stawia następne pytanie: „ Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami? " (Rz 8,34). I znów Paweł wykazuje absurdalność poglądu, iż potępienie, wynajdywanie błędów i osądzanie pochodzą od Pana Jezusa. Dlaczego miałby doszukiwać się winy On, który za nas umarł? To oczywiste, że tego nie robi. 25 Jeśli Jezus jest ze mną, nie może być przeciwko mnie. Nie byłby ze mną w obecności Boga i przeciwko mnie w mojej obecności. Uczucie potępienia i oczekiwanie sądu nie pochodzą od Niego. On jest ze mną. Jezus jest ze mną, nie przeciwko mnie. Większość chrześcijan zgadza się z powyższym do momentu, póki ktoś nie zgrzeszy. Łatwo jest wierzyć, że Bóg nas kocha, gdy dobrze postępujemy, ale niewielu ludzi wierzy, że Bóg nas kocha, gdy czynimy źle. W l Liście Jana czytamy: „Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli" (l J 2,1). To oczywiste, że Bóg chce, abyśmy nie grzeszyli, ale werset na tym się nie kończy. „ a jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy ". Nie ma tu mowy o tym, że gdy zgrzeszymy, Bóg nas osądzi. Nie ma też mowy o tym, że Jezus nas oskarży. Czytamy natomiast, że jeśli zgrzeszymy, Jezus jest wciąż naszym adwokatem. Adwokat to ktoś, kto jest z tobą, a nie przeciwko tobie. Nawet jeśli zgrzeszysz, Jezus jest wciąż l z tobą. On nie jest tym, który potępia. Jest tym, który pomaga ci wydobyć się z grzechu. Biblia mówi, że oskarżycielem braci jest szatan - nie Jezus. Potępienie nikomu nie pomoże wydostać się z grzechu, niszczy natomiast poczucie wartości i pewności siebie. Paraliżuje w nas przekonanie, że Bóg chce nam pomóc. Potępienie jest najmocniejszą bronią diabła skierowaną przeciwko wierzącym. Jeśli szatan przekona cię, że Bóg jest przeciwko tobie, wówczas może oddzielić cię od jedynej Osoby, która może ci pomóc. Zostaliśmy tak uwarunkowani, że myślimy, iż to Bóg jest źródłem naszych problemów. Gdy pojawiają się trudności, pierwszą myślą, jaka nam się nasuwa jest: „O nie, co znowu zrobiłem? Dlaczego Bóg mi to robi? " Bóg w Iz 54,15 mówi: „ Oto, gdy kto na ciebie będzie nastawać, nie ode mnie to wyjdzie" oraz w Jer 1,19: „I będą cię zwalczać, lecz cię nie przemogą, bo Ja jestem z tobą, aby cię ratować - mówi Pan ". Jeśli zatem Bóg jest wybawcą- to nie może być niszczycielem. Jeśli Bóg jest z tobą - to nie może być przeciwko tobie. Apostoł Jakub w Nowym Testamencie ujmuje to następująco: „ Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi" (Jak 1,13). Słowo „pokusa" oznacza namawianie do złego, ciężką próbę, cierpienie lub przebadanie. Gdy czujesz, że jesteś badany, nie mów, że Bóg cię testuje. Bóg nie przygląda ci się badawczo wyszukując winy. On cię uczynił sprawiedliwym w Jezusie. Zrobiliśmy z Boga złego faceta. Świat nie chce przyjść do Boga, jakiego mu przedstawiliśmy. Większość ludzi (chrześcijan) myśli, że łatwiej być grzesznikiem niż chrześcijaninem. Bądźcie jednak pewni, że Bóg, którego pokazaliśmy światu, nie jest Bogiem objawionym przez Jezusa. Albo Jego obraz był mylny, albo nasz. Pamiętam, jak raz opowiadałem pewnemu alkoholikowi o Jezusie. Zapewniałem go o Bożej miłości i miłosierdziu. Człowiek ten siedział płacząc, gdy nagle zwrócił się do mnie z prośbą: „Czy mógłbyś pokazać mi swoją Biblię?" Wręczyłem mu ją pytając: „Czego szukasz?" Odparł: „Chciałem zobaczyć, czy jest to ta sama Biblia, której używają inni kaznodzieje". „Nigdy nie słyszałem o Bogu, o którym opowiadasz" dodał. Był to człowiek, który mieszkał w tej części Stanów Zjednoczonych, gdzie Biblia jest dobrze znana. Wyrósł w kościele, a mimo to nigdy nie słyszał o Bożej miłości. Bóg nie przykłada innej miary do nas, a innej do siebie. Nie wymaga od nas, byśmy kochali, sam siebie zwalniając z miłości. On jest twórcą miłości. Wszelka prawdziwa miłość pochodzi od Boga. Objawił swą miłość przez to, że posłał Jezusa, aby za nas umarł. My na to nie zasłużyliśmy i nawet tego nie chcieliśmy, a On w swej miłości posłał swego jedynego Syna. Wchodząc w nasze serce Jezus wnosi Boże życie „zoe". Wszelkie uzdrowienie, moc, pomyślność i pełnia Boża są w tobie w Chrystusie. Im bardziej będziesz przekonany o Bożej miłości, tym bardziej pozwolisz, by w twoje życie wpływało Jego życie („zoe") z tym, co ono niesie, to jest ufną śmiałością, radością i dziękczynieniem. Rozdział 14 Wiara płynąca z dobrej nowiny Ewangelia pokoju jest jedynym źródłem, z którego czerpiemy, by budować prawdziwą wiarę. Przez całe lata braliśmy werset Rz 10,17 i mówiliśmy, że jeśli będziemy słuchać Słowa Bożego, to będziemy mieli wiarę. Był czas, że i ja tak wierzyłem i nauczałem. Nie tak jednakże naucza Pismo i historia też tego nie potwierdza. Jeśli samo słuchanie Słowa Bożego, miałoby budować wiarę, to dlaczego nie wszyscy ludzie czynią cuda, uzdrawiają chorych i ożywiają zmarłych? Dlaczego nie wszyscy, którzy słuchają Słowa, ufają Bogu? Gdyby 26 wiara (zaufanie) przychodziła po prostu przez słuchanie Słowa, łatwo byłoby wzbudzić w ludziach wiarę w Boga, co zmieniłoby ich życie. A przecież tak wielu ludzi czytających Biblię, zaczyna się bać. Często oddalają się od Boga. Większość ludzi uczęszczających do kościoła tak naprawdę nie ufa Bogu w każdym przejawie swego życia. Przy tym wszystkim ludzie ci słuchają Słowa Bożego! W Rz 10,17 czytamy: „Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe ". Aby zrozumieć ten werset, podobnie zresztą jak każdy inny, musimy zobaczyć go w świetle kontekstu. Kontekstem dla tego fragmentu jest dziesięć poprzednich rozdziałów Listu do Rzymian, których tematem jest sprawiedliwość dzięki wierze. W Rz 10,13 Paweł mówi już konkretnie: „Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie". Następnie opisuje proces prowadzący daną osobę do wezwania imienia Pańskiego. W wersecie 14 czytamy, że nie wezwą imienia Pana ci, którzy nie wierzą. Paweł rozwija tę myśl i pisze dalej, że nie uwierzą ci, którzy nie słyszeli. To, czy zawołasz do Boga, zależy od tego, co o Nim słyszysz. Jeśli to napełnia cię wiarą, że Bóg cię kocha i akceptuje, wtedy zawołasz do Niego z ufnością. Jeśli to, co słyszysz, wypełnia cię wątpliwościami co do Bożej miłości — nie zwrócisz się do Niego z pełnym zaufaniem (wiarą). Następnie Paweł pyta: „A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje?”" Oczywiste jest, że nauczyciel, którego słuchasz, wpływa na sposób, w jaki rozumiesz Słowo Boże. Pewnego razu do Jezusa przyszedł człowiek zadając Mu pytanie. Jezus odpowiedział w nieoczekiwany sposób: „ Co napisano w zakonie? Jak czytasz?" Jezus zadał dwa pytania. Pierwsze: „Co mówi Słowo?"; drugie: „Jak je interpretujesz?" To, co mówi Słowo i sposób, w jaki je odczytujemy lub interpretujemy, mogą znajdować się na dwóch przeciwległych biegunach. Zostaliśmy ukształtowani i „urobieni" w taki sposób, że widzimy Boga tak, jak widzi Go nasz kaznodzieja. Dlatego tak ważne jest, by samodzielnie czytać Biblię i osobiście poznawać Boga przez Jego Słowo i relację z Nim. W Łk 8,18 Jezus ostrzega: „Baczcie więc, jak słuchacie ". To, jak słuchasz, jest równie ważne jak to, czego słuchasz. Jeśli słyszysz obietnicę Bożą - jest ona absolutnie prawdziwa. Jeśli jednak spełnienie tej obietnicy obwarowujesz nieprawdziwymi warunkami, to jest tak, jakbyś wziął to, co może dać życie, i obrócił to w śmierć. Muszę pozwolić Słowu Bożemu, by mówiło samo za siebie. Nie wolno mi przykładać jakiejkolwiek interpretacji do Słowa Bożego, nawet jeśli wydaje się być bardzo sensowna, o ile nie jest ona oparta na fundamencie Nowego Przymierza. Nie mogę zwracać się ku Staremu Przymierzu, by zrozumieć Jak Bóg będzie działał w Nowym, nawet jeśli na pozór jest to sensowne i logiczne. Takie postępowanie równa się zanegowaniu ważności Nowego Przymierza. Muszę zdawać sobie sprawę, że osoba, która głosi mi Słowo wpływa na mój sposób „słyszenia". Podzielam jej spostrzeżenia i preferencje. Tu przypomina się werset: ,, A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani? " Zbyt wielu jest takich, którzy nie zostali posłani z wieścią o Nowym Przymierzu. Poszli raczej z własnej gorliwości. Nie zostali posłani z „Ewangelią pokoju", ale pragnęli szerzyć swoje poglądy. Czytamy te słowa w Rz 10,15 (BG): „Jakoż też bada kazać, jeśliby nie byli posłani? Jak napisano: O jako śliczne są nogi tych, którzy opowiadają pokój, tych, którzy opowiadają dobre rzeczy". Nie każdy kaznodzieja „ma śliczne nogi". Nie każdy nauczyciel chodzi ścieżką pokoju. Paweł pisze, że posłanymi są ci, którzy głoszą ewangelię pokoju, którzy zwiastują dobre nowiny. Niestety, nie wszyscy nauczyciele, którzy stają za kazalnicą, wierzą dobrej wieści. Nie dają wiary, że istnieje przymierze pokoju. Dlatego mają do przekazania wieści o strachu i potępieniu. Wypełnia się w ten sposób werset 16: „ Lecz nie wszyscy dali posłuch dobrej nowinie; mówi bowiem Izajasz: Panie! Któż uwierzył zwiastowaniu naszemu? " Wiara nie przychodzi ze słuchania słowa w ogóle. Wiara przychodzi wtedy, gdy słuchamy dobrej nowiny, radosnej wieści o Ewangelii pokoju. Słuchanie Ewangelii pokoju buduje wiarę (ufność). Słuchanie złej nowiny o uczynkach i zakonie niszczy ufność (wiarę). Przesłanie o pokoju zachęca ludzi, by uciekali się do Boga; przesłanie o sądzie powoduje, że ludzie od Boga uciekają. Autor Listu do Hebrajczyków pisze: „A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy" (Hebr 11,1). Prawdziwa wiara zawsze jest owocem nadziei. Słowo „nadzieja" w języku greckim znaczy „ufne oczekiwanie, spodziewanie się dobrych rzeczy". Spodziewanie się złego powoduje strach. Ufne oczekiwanie dobrego zawsze rodzi wiarę. 27 Wszyscy chrześcijanie powinni w każdej sytuacji oczekiwać od Boga dobrego. Nasza postawa nie będzie taka, jeśli uwierzymy nauczaniu, przedstawiającemu Boga jako źródło naszych wszystkich zranień, prób, problemów i udręk. Owocem owej nauki jest oczekiwanie od Boga złego. Biblia nazywa to strachem. Według Hebr 11,1 wiara nie może istnieć bez nadziei (ufnego oczekiwania dobra). Nawet wiara może obrócić się w zakon, jeśli mamy błędną koncepcję Boga. Widziałem wielu chrześcijan próbujących wpłynąć na Boga i zdobyć Jego akceptację poprzez swoją wiarę. Nie jest to wcale wiara; można ją postawić na równi z uczynkami. Wiara to zaufanie Bogu dlatego, że jest dobry. Nie wiąże się to wcale z nakłanianiem Go, by zrobił coś dobrego. Wiara wie, że Bóg jest dobry. Niektórych z nas błędnie nauczano, że wiara to coś, co czynimy, by skłonić Boga do odpowiedzi. Jeśli musimy cokolwiek robić, by Bóg nam odpowiedział, to żyjemy w uczynkach. Wiara nie polega na tym, że musimy coś zrobić, aby Bóg zareagował. Wiara jest naszą odpowiedzią na to, co Bóg już uczynił w Jezusie. Skoro musimy pobudzać Boga do zrobienia czegoś, w takim razie nie wierzymy, że już to zrobił w Jezusie. Jeśli wiemy, że Bóg w Jezusie zaopatrzył nas we wszystko, to ufnie oczekujemy w tym życiu dobrego. W każdej sytuacji będzie nami rządzić albo nadzieja, albo strach. Ktoś, kto nie oczekuje ufnie dobra, pogrążony jest w strachu lub zmartwieniu. Nasza podstawowa koncepcja Boga bardziej wpływa na naszą wiarę, niż cokolwiek innego. Możemy wyuczyć się wszystkich technik czy metod posługiwania się wiarą, ale bez ufnego oczekiwania dobra wiara nie przyjdzie. Błędna koncepcja Boga pochodzi, ogólnie mówiąc, z niemożności rozgraniczenia Starego i Nowego Przymierza. Większość chrześcijan wymieszała je razem i próbuje nawiązywać kontakt z Bogiem na podstawie zniekształconego przymierza. W Psalmie 78,37 Bóg wyjaśnia, że problem Izraela dotyczył serca. „ Bo serce ich nie było szczere wobec niego i nie byli wierni jego przymierzu". Podobnie i my nie jesteśmy wierni Nowemu Przymierzu. Ponieważ nie jesteśmy wierni Nowemu Przymierzu, łatwo je wypaczamy przez domieszkę Starego. Wciąż w Starym Przymierzu szukamy odpowiedzi na to, jak Bóg będzie odnosił się do człowieka. Skoro nasza wiara nie jest oparta na Nowym Przymierzu, przychodzimy do Boga ze z góry określonymi poglądami. Poglądy te determinują sposób w jaki słuchamy, czytamy, rozumiemy i interpretujemy Słowo Boże. Słyszałem kiedyś historię o chłopcu z Bliskiego Wschodu, który siedząc na brzegu morza wpatrywał się w łodzie i statki. Obserwując je, zdał sobie sprawę z tego, że wiatr wiał w jednym tylko kierunku, natomiast łodzie płynęły w różnych kierunkach. Zapytał starego, mądrego człowieka: „Jak to jest, że wiatr wieje tylko w jednym kierunku, a łodzie płyną w różnych kierunkach?" Mądry, stary człowiek odrzekł: ,,To nie kierunek wiatru określa kierunek łodzi, ale ustawienie żagla". Podobnie jest z kierunkiem naszego życia - określa go nie tyle kierunek Słowa, które czytamy, co kierunek wiary, którą napełniliśmy nasze serce. Ustawiliśmy żagiel w zgodzie z naszymi tradycjami. Z ich powodu Słowo Boże staje się nieskuteczne w naszym życiu, podobnie jak było nieskuteczne wobec przywiązanych do tradycji faryzeuszy w czasach Jezusa (Mk 6,13). Nigdzie poza Ewangelią pokój u nie znajdziemy nadziei, która rodzi wiarę. Jezus czytał tę samą Biblię, co faryzeusze, a jednak znalazł w niej, że Bóg uzdrawia i czyni cuda. Zobaczył w Bogu miłosiernego Ojca, który chętnie wybacza i odbudowuje życie człowieka. Faryzeusze natomiast znaleźli w Biblii gniewnego Boga, który obarcza człowieka wielkim ciężarem religii. Na czym polegała różnica między nimi? Na „ustawieniu żagla". Znajdujesz to, czego szukasz. Jeśli wierzysz, że Bóg jest małostkowy, srogi, że trudno Go zadowolić, znajdziesz wersety, które potwierdzą twój e przekonania. Lecz jeśli, tak jak Jezus, będziesz widział w Bogu kochającego Ojca, to znajdziesz obietnice, które dają nadzieję. Salomon poucza w swoich Przypowieściach: „ Pan jest twierdzą dla tego, kto postępuje nienagannie, lecz zgubą dla tych, którzy czynią nieprawość" (Prz 10,29). W zależności od stanu twego serca Słowo, które uwalnia jednego człowieka, na ciebie może nałożyć więzy. Słowo, które jednemu człowiekowi pokazuje miłość Bożą, tobie może pokazać coś zupełnie innego. Musimy zatem uważać, kto i co kształtuje nasze widzenie Boga. Nasze widzenie Boga podlega ciągłemu rozwojowi. Musimy strzec naszych serc przed wszystkim, co mogłoby spowodować w nas utratę zaufania do Boga. Czytamy w Liście do Rzymian: „Bo usprawiedliwienie Boże w niej (tzn. w Ewangelii) bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie" (Rz 1,17). Wszystko, co słyszę i w co wierzę powinno wzmacniać moje przekonanie o sprawiedliwości z wiary i wzmagać moje zaufanie do Boga. 28 Rozdział 15 Prawo siania i zbierania Wielu ludzi obawia się, że Ewangelia pokoju będzie lansować liberalny styl życia. Wydaje się, że umysły nastawione do wszystkiego negatywnie, widzą w systemie kar jedyny sposób na ukrócenie grzechu. Mając jak najlepsze intencje, ukrywano prawdę w obawie, że ludzie wykorzystają dobrą wolę Boga. Paweł jednak pisał, że nie wstydzi się Ewangelii (Dobrej Nowiny). Wiedział, że jest ona mocą Bożą ku zbawieniu (Rz 1,16). Był świadom, że tylko Dobra Nowina o sprawiedliwości przez wiarę może zapewnić zbawienie, które Bóg przygotował i którego dla nas chce. Paweł doznawał prześladowań z powodu swego nauczania. W Liście do Rzymian podkreśla, że został oskarżony o zachęcanie do grzechu. W Liście do Koryntian musiał bronić swojego przesłania i swego apostolstwa. W Liście do Galacjan wspomina, że chodzili za nim judaiści, krytykując jego nauki. Próbowali oni wyprowadzać ludzi ze stanu łaski i pokoju oferując w zamian mieszaninę Starego i Nowego Przymierza. Pomimo wszystko Paweł z ufnością i pewnością głosił: „Nie wstydzę się Dobrej Nowiny o sprawiedliwości z wiary". Musimy zdawać sobie sprawę, że niektórzy zawsze będą sądzili, iż mogą wykorzystywać dobroć Bożą. Są to ludzie, którzy niezależnie od tego, co im się głosi, pozostają tacy sami. Zdeprawowane serce wszystko przekręci na własną korzyść i ku swemu zadowoleniu. Zdeprawowanie innych nie może jednak upoważniać nas do głoszenia kłamstwa. Zamiast zmieniać swoje poselstwo Paweł ostrzegł w Gal 5,13: „ Tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału ". Podobne ostrzeżenia przekazał Koryntianom. Piotr ostrzegał przed tym samym. Musimy ostrzegać, ale nie wolno nam zmieniać prawdy. Gal 6,7 zawiera również następującą przestrogę: „Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie", AIDS nie jest wyrokiem wydanym przez rozgniewanego Boga, i nie są nim wszelkie inne choroby, ubóstwo i inne plagi nękające ludzkość. Niektóre z naszych cierpień w oczywisty sposób są dziełem diabła, ale większość tego, co nas rani, jest wynikiem działania prawa siania i zbierania. Musimy ostrzegać ludzi przed zniszczeniem, jakie niesie grzech. Muszą oni zdać sobie sprawę z tego, ile bólu w życie człowieka wnosi grzech. Nigdy jednak nie powinniśmy im poddawać myśli, że ten ból jest karą, którą wymierzył im Bóg z powodu grzechu. Życie jest serią decyzji. Musimy żyć z konsekwencjami dokonywanych przez siebie wyborów. Jeśli działamy niezależnie od prawdy, zbierzemy żniwo zniszczenia. Gdy będziemy podejmować decyzje w oparciu o prawdę - zbierzemy dobre żniwo. Prawo siania i zbierania nie ma nic wspólnego z Bożym błogosławieństwem czy karą. Jest po prostu naturalnym prawem ustanowionym przez Niego. Nie możesz zasiać jakichkolwiek ziaren i oczekiwać, że wyrośnie właśnie to, co ci jest potrzebne. Musisz wysiać określone nasiona, a wtedy urodzi się to, co chcesz. Jeśli ludzie zrozumieją, że grzech jest źródłem ich cierpienia, wtedy znienawidzą go. Obecnie ludzie za źródło swego cierpienia uważają Boga i Jego nienawidzą. Bóg nikogo nie zranił w czasie trwania Nowego Przymierza. On uwolnił nas od przekleństwa zakonu i dał nam mądrość zawartą w Swoim Słowie, byśmy wiedzieli, jak unikać decyzji powodujących cierpienie. Bóg pokazał nam, jak żyć w zwycięstwie. Utorował nam drogę przez Pana Jezusa. Jeśli decydujemy się pozwolić zniszczeniu, by zapanowało nad naszym życiem, to nie mówmy, że karze nas Bóg, sytuacja bowiem będzie wynikiem naszych działań. Nie miejcie żadnych złudzeń - prawo siania i zbierania jest pewne. Jednakże chwała Bogu za wyższe prawo. Jest nim prawo Ducha życia („zoe") w Chrystusie Jezusie (Rz 8,2). Kiedy nas już zmęczy niszczenie własnego życia, możemy zwrócić się do kochającego, miłosiernego Ojca, otrzymać przebaczenie i uwolnienie od prawa siania i zbierania. Można by zapytać, czy to oznacza, że ktoś może zgrzeszyć, poprosić o przebaczenie i nigdy nie ponieść kary za swój grzech? Tak, jeśli się naprawdę upamiętał, wyznał grzech i wrócił do Pana. Istnieje jednak skutek wywołany przez grzech, który jest bardziej niszczący, niż cierpienia dotykające naszego ciała. Biblia ostrzega nas, żebyśmy czujniej, niż wszystkiego innego strzegli swego serca, bo z niego tryska źródło życia (Prz 4,23). Wszystko, czym jest lub będzie twoje życie, ma początek w twoim sercu. Nie możesz wznieść się ponad jego stan. Będziesz żył tym, czym ono jest przepełnione. Dlatego największe spustoszenia grzech czyni właśnie w sercu. 29 Autor Listu do Hebrajczyków poucza: „Ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa »dzisiaj«, aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu" (Hbr 3,13). Grzech zatwardza serce. Pod jego wpływem staje się ono niewrażliwe na Boga. Paweł ostrzega chrześcijan w Liście do Efezjan, by nie żyli tak, jak poganie: „ To więc mówię i zaklinam na Pana, abyście już więcej nie posterowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego, mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego („zoe") przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich, mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością " (Ef 4,17-19). Paweł ostrzega, że życie w grzechu zaćmi nasze zrozumienie Boga i oddzieli nas od życia i obfitości - od „zoe". Dzieje się tak na skutek nieznajomości Bożych rzeczy wynikającej ze ślepoty czy zatwardziałości serca. Nawet po przebaczeniu grzechu pozostaje problem serca. Daje się on rozwiązać, jednakże trudno go wykryć. Zatwardziałość serca jest czymś w rodzaju odcisku, zgrubienia na naszym sercu. Ktoś, kto bez rękawic pracuje motyką lub łopatą zazwyczaj ma pęcherze na dłoniach. Pęcherze te są bardzo bolesne i utrudniają powrót do tej samej czynności. Podobnie grzech. Jeżeli popełnia się go po raz pierwszy, zadaje wiele bólu sercu chrześcijanina. Mając sprawiedliwą naturę nie może już dłużej grzeszyć, nie odczuwając przy tym bólu. Jeśli jednak człowiek wykonujący ciężką pracę wraca do niej ponownie, wrażliwe pęcherze stają się odciskami, na skutek których nie odczuwa już bólu. Tak samo człowiek, który trwa w grzechu, zatwardzi swoje serce do tego stopnia, że nie będzie mógł wyczuć działania Ducha Świętego, Jego przekonywania i prowadzenia. Paweł pisze o takim człowieku, że doprowadził siebie „do nieczułości", Lensky tłumaczy to jako „niemożność odczuwania bólu skazania". Człowiek taki tkwi w grzechu, nie zdając sobie sprawy z dziejącego się zniszczenia. Często dochodzi nawet do takiego stanu, że wydaje mu się, jakoby Bóg akceptował jego grzech. Przecież on sam nie odczuwa żadnego dyskomfortu. Jednakże nieodczuwanie bólu w sercu nie oznacza Bożej aprobaty. Jest niszczącym i zwodniczym efektem grzechu. W Hbr 3,12 czytamy ostrzeżenie: „ Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego ". Zwodniczość grzechu nie jest bynajmniej oczywista. Polega na wpływaniu na wnętrze, na serce. Bądźcie pewni, zatwardziałe serce prędzej czy później zdecyduje się odwrócić od Boga - i nie odczuwać żadnego bólu. List do Hebrajczyków zawiera sześć kategorycznych ostrzeżeń przed grzechem. Ostrzeżenia te są silniejsze, niż większość nauczycieli i chrześcijan skłonna jest przyznać. Ogólnie mówiąc jednak ostrzega się nas przed apostazją (odstępstwem od wiary). Tego słowa nie ma w naszych Bibliach, ale występuje ono w języku greckim. „Odszczepieniec" to ktoś, kto odchodzi, aby nigdy nie powrócić. „Odszczepieniec" to nie ktoś, kto traci swoje zbawienie; on je odrzuca. W Chrystusie mamy poczucie bezpieczeństwa, ale mamy również wolność wyboru. Nikt nie wstanie i nie powie: „Odrzucam dziś mój związek z Bogiem, Myślę, że odwrócę się od Boga, więc mogę spędzić wieczność w piekle." Nie, to nie dzieje się w ten sposób. Jednak przez długi, podstępny proces grzech może nas doprowadzić do takiego punktu. Powodem, dla którego tak trudno zawrócić jest nieodczuwanie bólu! Jeśli odpadłeś, nie zakładaj, że już osiągnąłeś ten punkt. Dopóki żyjesz, możesz zawrócić. Poczuj jednak siłę tego ostrzeżenia. Jeśli pozostaniesz w grzechu, w końcu kiedyś odrzucisz Boga. Bóg nie przestaje cię kochać, gdy grzeszysz. Jezus nigdy nie zwraca się przeciwko tobie. On zawsze będzie z tobą (l J 2, l). Ale ty zwrócisz się przeciwko Niemu. Musimy więc obok nauczania o pokoju przedstawić ostrzeżenia. Nie można wykorzystywać Boga. Bóg ciebie nie dopadnie, ale twój grzech - tak. Musimy też rozumieć wpływ grzechu na nasze doczesne życie. Choć Bóg jest miłosierny, to ludzie jednak nie zawsze okazują miłosierdzie. Długo jeszcze po uzyskaniu Bożego przebaczenia musimy żyć, wiedząc, jak nasze grzechy n y „a innych ludzi. Może to być brak zaufania. Może y" gniew. Mogą być tacy ludzie, którzy nigdy nie wybaczą wyrządzonej im krzywdy. Jest to tylko jeden z bolesnych aspektów prawa siania i zbierania. Rozdział 16 Związek miłości Na początku, gdy zacząłem chodzić do kościoła, słyszałem, że powinno się uczynić Jezusa swoim osobistym Zbawicielem i że powinno się mieć osobisty kontakt z Nim. Gdy bardziej zaznajomiłem się z 30 ludźmi używającymi tego zwrotu odkryłem, że nie mieli oni bliskiej więzi z Jezusem lecz z własnymi ideami, doktrynami i z tym wszystkim, w co wierzyli. Byli to ludzie dobrzy i bez wątpienia byli zbawieni. Jednakże to, czego mnie uczono i co widziałem było wszystkim innym, ale nie kontaktem. Relacje wymagają czasu i wysiłku tj. tego, czego większość ludzi nie chce lub czasem nie może dać. Słyszałem ludzi mówiących wręcz: „Daj mi po prostu jakieś zasady, a ja się do nich dostosuję". Zasady wymagają niewiele. Jezus przyszedł, by umożliwić nam wejście w bliską więź z Ojcem. Relacja ta winna być budowana w oparciu o miłość i zaufanie. W Ewangelii Jana opisano, jak Jezus spędzał swoje ostatnie godziny, wyjaśniając uczniom, że umrze, ale zostanie wzbudzony z martwych. Obiecał, że po swym zmartwychwstaniu pośle Ducha Świętego Pocieszyciela, Doradcę, Ducha Łaski i Prawdy. Tłumaczył, że Duch Święty będzie dla nas wszystkim, czym On był, gdy przebywał na ziemi, z tą jedną różnicą, że Pocieszyciel zamieszka w naszym wnętrzu. Działając w naszych sercach będzie nas pociągał do relacji z Bogiem. W J 14, 5 czytamy słowa Jezusa: „Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie". Pod wpływem strachu można być posłusznym komuś, kogo się nienawidzi lub kim się pogardza. Niewolnik żyjący w strachu przed karą nie ma innego wyboru, jak tylko być posłusznym. Jezus powiedział: „jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie". Nasze posłannictwo powinno wypływać z miłości, nie ze strachu. Gdy jako mały chłopiec mieszkałem w Tennessee, miałem mnóstwo problemów. Byłem przepełniony gniewem i goryczą. Przeklinałem, kradłem, wdawałem się w bójki - robiłem wszystko to, co mógł robić mały, zły chłopak. Kochałem matkę, ale sytuacja w moim domu była tak trudna, że nie cierpiałem w nim przebywać. W szkole zbierałem złe stopnie i nie byłem zainteresowany swoją poprawą. Dobre relacje utrzymywałem jedynie z wujkiem. Wtedy, gdy wrócił z wojska do domu, zainteresował się mną. Był moim bohaterem. Był wszystkim, kim chciałem być. Chociaż miał bardzo wysokie wymagania i ode mnie oczekiwał, że im sprostam, nie negował jednak mnie samego, jeśli go zawiodłem. Zawsze obdarzał mnie zaufaniem. Zawsze mówił mi, że potrafię zrobić to, czego ode mnie oczekiwał. Ponieważ wierzył we mnie, mógł skłonić mnie poprzez miłość do zrobienia rzeczy, do których nie zmusiłoby mnie sto łań. Byłem mu posłuszny nie ze strachu, że może mi coś zrobić. Słuchałem go, ponieważ go kochałem, szanowałem i ceniłem naszą więź. Nie mogłem nawet znieść myśli, że mógłbym go zawieść swoim zachowaniem. Podobnie, gdy poznawszy miłość Bożą i Jego wielką dobroć, zaczynamy doceniać wartość naszej więzi z Bogiem. Nie chcę robić niczego, co by się nie spodobało lub zawiodło Tego, który tyle dla mnie zrobił. Ponieważ Go kocham, chcę chodzić w Jego Słowie. Gdy upadam, wiem, że nie jestem odrzucony. To cudowna rzecz, mieć więź z kimś, kto ma wysokie wymagania, ale nie odrzuca ciebie, gdy im nie sprostasz. Fakt, że ktoś w ciebie wierzy, pomoże ci powstać po upadku. Bóg nie ma jednego wzorca miłości dla siebie, a innego dla nas. Miłość opisana w l Kor 13 jest Bożym rodzajem miłości. Bóg wymaga, abyśmy w niej chodzili, ponieważ mamy być tacy, jak On. Boża miłość nie odrzuca i nie potępia, ale i nam na to nie pozwala. Chociaż Bóg jest święty i doskonały, nie odrzuca nas z powodu naszej niedoskonałości. Zamiast tego możemy w atmosferze pokoju i akceptacji wciąż czerpać z Niego siły, aż w końcu pokonamy naszą słabość. Jezus powiedział: „ Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje; a kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawię mu samego siebie... Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy" (J 14,21.23). Jezus chce ci się objawić. Pragnie osobistego kontaktu z tobą, w którym On i Ojciec przyjdą i będą z tobą przebywać, będą cię uczyć i kochać. Jest to relacja, w której bierze udział serce. Kościół został nazwany Oblubienicą Chrystusa. Paweł kierowany Duchem Bożym, nauczał o mężach i żonach, przez co możemy zrozumieć relację Jezusa i Kościoła. Gorąco i czule kocham moją żonę. Nie obawiam się, że mnie zrani lub będzie chciała zadać mi ból. Ona chce, żebym odnosił sukcesy i był szczęśliwy. Jeśli źle traktuję osobę, która tak bardzo pragnie dla mnie dobra, zachowuję się jak głupiec. Moja dobroć w stosunku do żony nie wypływa z tego, że się jej boję, Gdy przeżywamy nieporozumienia, moja żona czasami przestaje ze mną rozmawiać. Taka „kuracja ciszą" naprawdę mnie nie rani, bo nie rozmowy z żoną czynią moje życie wspaniałym. To nie ból, który ona może mi zadać, sprawia, że chcę się do niej właściwie odnosić. Motywuje mnie możliwość utraty radości, pokoju i poczucia spełnienia. Jest tyle dobrego w więzi jaka nas łączy, że zbyt wiele mogę stracić, abym mógł niewłaściwie odnosić się do żony. Podobnie jest z miłością Jezusa do mnie. On mnie pociesza. Gdy jestem chory uzdrawia mnie. 31 Nigdy nie muszę się bać. Nigdy nie muszę odczuwać braku, ponieważ On zawsze jest przy mnie. Dlaczego miałbym przerwać więź, która tyle dla mnie znaczy? Korzyści płynące z grzechu nie dorównują korzyściom i radości, jakie daje ta relacja. W miarę poznawania i doświadczania przez ciebie dobroci Pana, będzie się między wami pogłębiała, cenniejsza niż inne w życiu, relacja miłości. Spełnienie, jakiego doznajesz w tej więzi z Panem, będzie cię powstrzymywać przed grzechem. Miłość może dokonać o wiele więcej, niż Prawo. Dzieje się tak tylko wtedy, gdy znamy miłość Boga i doświadczamy jej w intymnej, osobistej z Nim relacji. Rozdział 17 Badanie serca Ponieważ serce jest najistotniejszym elementem naszej istoty, powinniśmy o nim wiedzieć więcej, niż o czymkolwiek innym. Jesteśmy jednak ludem, który nie posiada zbyt wielkiej wiedzy na ten temat. Dlatego redukujemy nasz kontakt z Bogiem do zasad i przepisów. Prawo nie pozwala człowiekowi zrozumieć swojego serca. Ktoś może wykonywać dobre uczynki z błędnych powodów. Dwoje ludzi może wykonywać tę samą rzecz. Jeden z nich może być szczery i uczciwy, drugim zaś będzie kierować chęć manipulacji lub oszustwa. Patrząc powierzchownie stwierdzimy jednak, że wyglądają na parę takich samych ludzi. Biblia w żadnym miejscu nie daje nam prawa do osądzania serca drugiego człowieka. Wiele razy słyszałem ludzi mówiących: „Och, on ma takie dobre serce". Często mani w takiej sytuacji chęć zapytać: „Skąd wiecie? Kto dał wam prawo do wydania takiego sądu?" Sąd należy do Pana. Nie możemy trafnie osądzić nawet własnego serca, a co dopiero czyjeś. Biblia mówi, że Słowo Boże bada, osądza, przeszukuje nasze serca. Jest ono lustrem, w które patrzę, by zrozumieć własne serce. Jeśli zaglądam do Słowa i wprowadzam je w życie motywowany miłością, moje czyny wychodzą na jaw jako światłość lub ciemność. Postępując z taką miłością, jaką opisuje Słowo Boże, uspokajam moje serce w Bożej obecności i oddalam wszelkie potępienie. W ostatnich latach miałem możliwość uratować wielu ludzi pochodzących ze środowiska legalistycznego. Po odejściu z kościoła lub od pastora, który ich trzymał w ryzach poprzez osądzanie i potępianie, ludzie ci są całkowicie rozbici. Dochodzą do takiego momentu, że nie chcą przychodzić do kościoła, modlić się, dawać dziesięciny. Wielu przyglądających się z boku powiedziałoby: „Widzicie, to liberalne nauczanie zachęca do grzechu". W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Miłosierdzie, prawda i światło Boże nie zachęcają do grzechu. One go ujawniają. Jakim szokiem dla tych ludzi jest uświadomienie sobie, że gdy nie czują na sobie surowego, kontrolującego wzroku – przestają służyć Bogu! Gdy znika strach zauważamy, że nie kochają Boga. Wielu ludzi przeżywa ciągłe wewnętrzne zmagania nie rozumiejąc, dlaczego nie odnosi realnego, wewnętrznego zwycięstwa w życiu z Bogiem. Rzecz w tym, że ludzi tych nie łączy pełna miłości więź z Jezusem, w której On i Ojciec przychodzą i im się objawiają. Ludzie ci żyj ą pod zakonem i niewiele wiedzą o Bożej dobroci. Wielu z nich nigdy nie przeżyło prawdziwego upamiętania, po którym następuje przemiana umysłu i serca. Ich upamiętanie polega jedynie na unikaniu grzechu ze strachu przed konsekwencjami. Ludzie ci wprawdzie spełniają dobre uczynki, lecz ich serca są dalekie od Boga. Służą Mu, ale to nie wypływa z serca. Służą ustami, jednak są to deklaracje bez pokrycia. Nie poddaję w wątpliwość ich zbawienia, ale kwestionuję radość z tego zbawienia. W Prz 14,14 czytamy: ,, Serce przewrotne zadowala się swoimi zabiegami". Stan serca człowieka sprawia, że jego życie wypełnia się złem lub dobrem. Na zewnątrz wszystkie mogą wyglądać dobrze, ale co kryje się w środku? Każda ze znanych mi osób, która pojęła to przesianie, przeżyła w swoim wnętrzu wielki przewrót. Pewnego razu rozmawiałem z człowiekiem, wywodzącym się ze środowiska zorientowanego na uczynki i dokonania. Miał wielkie osiągnięcia. Był jednym z dobrze zapowiadających się młodych ludzi w dużym kościele. Człowiek ów powiedział mi: „To twoje nauczanie po prostu nie działa. Od kiedy zacząłem go słuchać, nie jestem oddany Bogu tak jak kiedyś. Nie modlę się tyle. Nie czytam tak często Biblii. Nie świadczę tyle, ile przedtem". Moja odpowiedź była prosta: „Mnie się wydaje, że to właśnie działa". „Jak to możliwe?" zapytał. „Jak wiele z tego, co przez te wszystkie lata robiłeś, robiłeś z miłości do Boga i do ludzi? Albo raczej - ile z tego, co dokonałeś, zrobiłeś po to, by awansować w hierarchii kościelnej? Albo może starałeś się zyskać uznanie w oczach liderów?" - odparłem. 32 Przez długą chwilę siedzieliśmy w ciszy, wpatrując się w siebie. W końcu zakrył twarz rękoma i zaczął płakać. „Większość była po to, żeby awansować" - odpowiedział. „Chciałem żeby władze kościelne mnie aprobowały". Wierzę, że można prowadzić owocne życie. Widuję ludzi takich, jak ten młody człowiek, przechodzących trudną przemianę. Widzę ich wysiłek, by znów nawiązać kontakt z Bogiem. Po tylu latach „uczynkowości" i hipokryzji bardzo trudno jest na nowo odczuć rzeczywistość Boga i nawiązać z Nim bliską więź. Gdy to jednak nastąpi widzę, że to wydaje owoce. Widzę, jak wstępuje w nich radość i pokój, przewyższające wszystko, co dotychczas znali. Miłość wymaga odpowiednich postaw i motywacji. Nie funkcjonuje ona na zasadzie Prawa i przymusu. Ewangelia pokoju wymaga odpowiedniego serca. Bądźcie pewni, że przesłanie to spowoduje spustoszenie w człowieku, którego serce nie jest w porządku wobec Boga. Jeśli pod wpływem tego przesłania człowiek zaczyna żyć w sposób swobodny i nie Boży, to ma on problem z sercem. Jeśli myśli, że może wykorzystać miłosierdzie i przebaczenie Boże - ma problem z sercem. I ten problem nie tkwi w przesłaniu. Pamiętajcie: „ Pan jest twierdzą dla tego, kto postępuje nienagannie, lecz zgubą dla tych, którzy czynią nieprawość " (Prz 10,29). Serce jest siedliskiem naszych emocji i naszej woli. Emocje mogą pochodzić z różnych źródeł. Mogą mieć swój początek w duchu lub w ciele. Emocje mogą być bardzo zwodnicze. Wielu ludzi żyje dla Boga, a jest mimo to pozbawionych pewności siebie z powodu potępienia. Inni żyją dla siebie i sami siebie oszukują, wierząc, że są w porządku wobec Boga. Emocje zatem nie są odpowiednim miernikiem stanu naszych serc. Z l J3,18-21 dowiadujemy się, jak uspokoić lub uczynić pewnymi nasze serca przed Bogiem. W wersecie 18 czytamy, że jedynym sposobem upewnienia się, że żyjemy w prawdzie, jest miłowanie nie tylko językiem, ale i czynem. Postępowanie w duchu miłości może rozwiązać problem, gdy serce nas potępia. Uczynki nie dają mi pozycji u Boga ani Jego przychylności. Jednakże owoce, jakie rodzi moja relacja z Bogiem, pomagają mi uspokoić serce. Są jakby lustrem, w którym widzę mojego wewnętrznego człowieka. Gdy serce mnie nie potępia, czuję pewność i otrzymuję wszystko, o cokolwiek poproszę. Istotnym składnikiem wiary jest pewność. Muszę przede wszystkim mieć wobec Boga postawę ufnego oczekiwania. Muszę mieć pewność co do własnej pozycji u Boga. W l J 3,22 czytamy; „I otrzymamy od niego, o cokolwiek prosić będziemy, gdyż przykazań jego przestrzegamy i czynimy to, co miłe jest przed obliczem jego ". Ktoś mógłby tu szybko wtrącić: „A widzicie? Musicie przestrzegać przykazań, aby wasze modlitwy były wysłuchane". Pamiętajmy jednak, że kontekstem dla przytoczonego wersetu jest postępowanie w miłości, Przestrzeganie przykazań nie służy zapewnieniu sobie odpowiedzi na modlitwy. Przestrzeganie przykazań uspokaja nasze serce. W wierszu 23 czytamy dalej: „A to jest przykazanie Jego, abyśmy wierzyli w imię Syna jego, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie, jak nam przykazał". Wiara w Jezusa i postępowanie w miłości jest wypełnieniem przykazań Pańskich. Zatem sposób, w jaki żyję, a konkretnie czy wierzę w Pana Jezusa i czy postępuję z miłością, odsłania kondycję mojego serca. Mój sposób odnoszenia się do Pana i do ludzi nie wynika z chęci uniknięcia sądu. Jest to coś, co przyjmuję dlatego, że w moim sercu jest miłość Boża. Gdy znika groźba sądu, mamy możność zobaczyć, co naprawdę jest w sercu człowieka. Jeśli słyszysz to przesłanie o miłości i pokoju i czujesz, że daje ci ono swobodę do grzeszenia, ujawnia się stan twego serca. Teraz wiesz, dlaczego tak szarpałeś się ze sobą w przeszłości. Teraz wiesz, z czym tak naprawdę miałeś do czynienia. Prawda wyprowadzi na jaw stan serca. Oddzieli prawdziwe motywy i intencje. „Bo Słowo Boże jest... zdolne osądzić zamiary i myśli serca" (Hbr 4,12). Rozdział 18 Wydobywanie serca Nasze negatywnie nastawione myślenie sprawiło, że według nas Pan może zmienić człowieka, jedynie obchodząc się z nim w szorstki sposób i zadając mu ból. Chwała Bogu - nie tak się rzeczy mają. Tylko głupiec musi uczyć się w tak trudny sposób. Bóg nie odnosi się do nas jak do głupców, lecz jak do synów. W czasach Starego Przymierza musiał radzić sobie z człowiekiem „od zewnątrz". Używał niepomyślnych okoliczności, by przymusić ludzi do pójścia we właściwym kierunku. Sprowadzał ból i utrapienie, aby człowiek zdał sobie sprawę, że idzie zła drogą. To wszystko nie jest jednak niezbędne dla ludzi czystego serca. 33 Nawet w czasie trwania Starego Przymierza Bóg próbował wszelkich możliwych sposobów, by pomóc człowiekowi uniknąć ostatecznej destrukcji. Ponieważ człowiek nie był odnowiony, Bóg nie mógł mówić do jego serca. Zawsze kierował człowiekiem z zewnątrz. Byli rodzice, starsi, nauczyciele, prorocy i inni, którzy mogli go pouczyć o jego drodze. Było nauczanie zawarte w Słowie Bożym. Było wiele dróg, na których człowiek mógł usłyszeć pouczenie, uczyć się i zmieniać. Mądry człowiek mógł usłyszeć napomnienia i wyciągnąć z niego wnioski. Mądrego człowieka można było nauczyć. Mądry człowiek nie musiał doświadczyć aż bólu, by zważał na swoje drogi. Dlatego właśnie Salomon pisze w Prz 10,8: „Człowiek mądrego serca przyjmuje przykazania, lecz gadatliwy głupiec upadnie ". Inaczej jest z głupim człowiekiem. Czytamy o nim w Prz 19,29: „ Na naśmiewców przygotowane są baty, a chłosty na grzbiet głupców ". Głupiec to ktoś, kto nie korzysta z pouczeń. Kogoś takiego uczą jedynie ponoszone konsekwencje. Ból jest jedynym ratunkiem dla człowieka, który nie chce czytać Słowa i nie chce uwierzyć. Jedynie konsekwencje mogą powstrzymać człowieka, który nie chce się dać prowadzić Duchowi Świętemu. To, co Bóg robił z zewnątrz przez zakon, teraz czyni we wnętrzu, w sercu. Wiem z doświadczenia, że nie ma nic bardziej bolesnego, niż zdrowe sumienie ukłute przez grzech. Znam całą grozę sytuacji, gdy idzie się w kierunku, który nie podoba się Panu. Ból, który wtedy odczuwam, nie jest wynikiem kary. To ból, który odczuwa odnowiona natura, gdy została pogwałcona przez grzech. Jeśli Jezus wszedł do naszego życia, uczynił nas nowymi stworzeniami. Nie mamy już grzesznej natury. Nie jesteśmy już w stanie żyć sobie wygodnie w grzechu. Teraz jesteśmy sprawiedliwi. Duch Święty wciąż nas przekonuje, że jesteśmy sprawiedliwi. W związku z tym grzech do nas nie pasuje. Oprócz bólu sumienia grzech wnosi w nasze życie również inne rodzaje cierpienia. Powoduje ból i trudności w naszych związkach. Jego skutki niszczą ważne, znaczące relacje i oddzielają nas od tych, których kochamy. Błędem jest przyjęcie, że wszystek ból, którego doświadczamy z powodu naszego głupiego lub grzesznego postępowania, jest wynikiem gniewu Boga. Bóg powiedział, że grzech nas zabije. Jeśli w to nie wierzymy i nie unikamy grzechu, będziemy jak niewyuczalny głupiec, który wciąż przekonuje się na sobie, że grzech niesie ze sobą cierpienie. Zamiarem Boga nie jest sprowadzenie na nas cierpienia, gdy zgrzeszymy. On chce nas odciągać od grzechu i dawać siły do zmiany. Lecz w jaki sposób Pan nas zmienia i karci? Słowo „karcić" oznacza „szkolić, kształcić" dziecko. Aż do czasów Augustyna „karcić" było pozytywnym słowem. Obrazowało ono pracę ojca nad rozwojem dziecka i właściwym nakierowywaniem go. Augustyn nadał mu nowe znaczenie, zakładając, że w chrześcijaństwie powinno ono sugerować więcej surowości. My więc wciąż mamy negatywną wizję tego, jak Bóg obchodzi się ze swoimi dziećmi. W Liście do Hebrajczyków napisano: „Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; Bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje" (Hbr 12,5-6). Fragment ten jest cytatem z Przypowieści Salomona: „ Kogo bowiem Pan miłuje, tego smaga, jak ojciec swego ukochanego syna " (Prz 3,12). W Biblii Tysiąclecia fragment ten ma postać: ,, Bowiem karci Pan, kogo miłuje, jak ojciec syna, którego lubi". Nie ma tu mowy o tym, że Pan karci tak, jak ojciec karci swoje znienawidzone dziecko. On karci jak ojciec, który miłuje swoje dziecko. Bóg się tobą zachwyca dlatego, że jesteś w Jezusie, a nie z powodu twoich uczynków. Ponieważ jesteśmy w Jezusie, mamy to szczytne powołanie, by stać się podobnymi do obrazu Jezusa (Rz 8,29). Taka jest Boża wola względem nas i takie jest nasze chlubne powołanie. Bóg chce nas upodobnić do Jezusa, By tego dokonać, pracuje nad naszym sercem. Zmiana jest dziełem Jego łaski w naszym sercu. W Prz 17,3 czytamy: „ Tygiel wytapia srebro, a piec złoto, lecz Pan bada serca". Żeby oczyścić złoto lub srebro wkłada sieje do pieca. Wysoka temperatura sprawia, że szlachetny metal oddziela się od zanieczyszczeń i jako drogocenne kruszywo wypływa na wierzch. Pismo Święte podkreśla: „piec (wytapia) złoto, lecz Pan bada serca". Gdyby w zdaniu tym znajdowało się „a", znaczyłoby to, że Pan czyni to samo z sercem człowieka, co piec ze złotem. W zdaniu tym jednakże znajduje się „lecz". Choć, by oczyścić metale, potrzebny jest piec, to aby serce stało się czyste, konieczny jest Pan. Słowo „bada" znaczy „wydobywa na wierzch". To, co Bóg w nas czyni, nie dzieje się dzięki „wysokiej temperaturze pieca", lecz dzięki przemianie naszego serca. Bóg oczyszcza nas, wydobywając na wierzch nasze serca. Jeśli Bóg oczyści serce, wtedy i nasze życie stanie się czyste, 34 W Ps 51,8 Dawid stwierdza:,, Oto miłujesz prawdę chowaną na dnie duszy i objawiasz mi mądrość ukrytą". Po swoim doświadczeniu z Batszebą Dawid zdał sobie sprawę, że Bóg pragnie więcej, niż tylko dobrych uczynków. On pragnie prawdy w sercu. Zmiana, która zaczyna się w sercu, jest trwała. Będzie ona modelować całe nasze postępowanie. Staje się ona naszą „drugą naturą". Postępowanie zgodne z przekonaniami, jakie się ma w sercu, nie wymaga żadnego wysiłku. Zewnętrzna zmiana jest niczym więcej, jak modyfikacją zachowania. Zmiana ta trwa tak długo, jak długo wkładamy w nią wysiłek. Nie można polegać na stojących za nią motywacjach- Bóg chce w nas przemiany serca. Zapewniam was, że gdy grzeszymy i cierpimy z powodu konsekwencji siania i zbierania, to uczymy się jak głupcy. Trzeba przyznać, że lepiej uczyć się jak głupiec, niż nie uczyć się w ogóle. Wielekroć przewidywałem złe skutki, które wynikną z błędnych decyzji moich dzieci. Zwykle ostrzegam je i sugeruję rozwiązanie, pozwalające ominąć problem. Jeśli są mądre, zważają na moje rady. Jeśli są głupie, idą ślepo przed siebie. Biblia mówi: „...Prostaczkowie idą naprzód i ponoszą szkodę " (Prz 22,3). Nie chcę, by moje dzieci ponosiły szkodę, więc nie postępuję tak z nimi w szczególnie trudnych sytuacjach. Jednak jeśli to możliwe, a one nie chcą słuchać mojej rady, pozwalam im podjąć błędną decyzję. Gdy zaczynają odczuwać twarde konsekwencje swojego postępowania, stają się bardziej otwarte na naukę. Mógłbym je zmusić do zrobienia właściwej rzeczy, ale w ten sposób nigdy by nie dorosły. Mógłbym otrzymać pożądane rezultaty na zewnątrz, ale ja chcę widzieć, jak zmieniają się od środka. Podobnie jest z nami - gdy zbaczamy z drogi, doświadczenie to może nas wiele nauczyć. Bóg może działać w każdej sytuacji, i On to czyni, ale zapewniam was, że to nie On sprowadza cierpienia i trudności. Jego pragnieniem jest, byśmy byli otwarci na naukę i zmiany poprzez relację i przebywanie z Nim. WJ 15,2 zapisane zostały słowa Jezusa: „...a każdą (latorośl), która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc". Słyszałem nieco siejących przerażenie kazań o tym, jak Bóg bierze swoje wielkie nożyce i tu i tam coś obcina w naszym życiu. Co gorsza, niektóre z nich sam wygłosiłem. W 3 wersecie tego samego rozdziału Jezus mówi: „Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem". Również w grece słowa „oczyszcza" i „czyści" pochodzą z tego samego rdzenia. Jezus nie oczyszczał swoich uczniów poprzez tworzenie wokół nich trudności i nieszczęść. Czynił to przez Słowo, które do nich wypowiadał. Podobnie i nasze serca oczyszcza, karci, bada czyli wydobywa na wierzch przez swoje Słowo. Przypowieść o siewcy z 4 rozdziału Ewangelii Marka wyraźnie stwierdza, że celem utrapień i prześladowań jest wykradanie Słowa. Prześladowania nie wpływają na nasz wzrost. Pośród utrapień i prześladowań rośniemy wtedy, gdy posługujemy się Słowem, chodzimy z Bogiem i opieramy się pokusom. Mimo że dzieci odtrącają moje rady, ja dzieci nie odrzucani. Szkoda mi ich, bo wiem, że ucierpią z powodu skutków swoich czynów. Gdybym je odtrącił, nie miałyby dokąd wrócić w razie niepowodzenia. Jeśli będę je kochał, akceptował i starał się im pomóc, będą mogły swobodnie i pewnie do mnie wrócić, gdy zdadzą sobie sprawę, że podjęły złą decyzję. Biblia uczy, że powinniśmy przychodzić w potrzebie do tronu łaski, potrzebą dla mnie jest sytuacja, gdy coś mi się nie udało lub gdy zgrzeszyłem. Jeśli sądzę, że zostałem odrzucony przez Boga, brak mi będzie pewności siebie, by podejść do Niego w potrzebie. Nawet jeśli podejdę do Niego, nie będę na tyle swobodny, by przyjąć Jego przebaczenie i odnowienie. Łaska to Boża siła, która wpływa na serce człowieka i czyni go zdolnym do wypełnienia woli Bożej. Mogę nie przyjść do tronu łaski i otrzymać chłostę. Mogę przyjść do tronu łaski i dostąpić miłosierdzia oraz znaleźć łaskę ku pomocy. W takiej atmosferze - przesyconej pokojem, miłością i akceptacją - Bóg działa w moim sercu. Poprzez moje serce On zmienia mnie i czyni zdolnym do pokonania tych okoliczności, przez które znalazłem się w tarapatach. W Hbr 4,16 czytam, że Bóg chce mi pomóc w opresji. Może nadszedł czas, byśmy przemyśleli swoje widzenie Boga. Nadszedł czas, byśmy odnaleźli takiego Boga, jakiego ukazał Jezus. Może już czas, byśmy pozwolili Jego miłości, miłosierdziu i łasce wydostać nas z naszych problemów. Powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by pozwolić Panu działać w naszym sercu, bo wynikiem tego będzie prawdziwa wewnętrzna przemiana. Rozdział 19 Serce Ojca 35 Jedną z pierwszych przypowieści usłyszanych przeze mnie po przyjęciu zbawienia była historia syna marnotrawnego. Poznałem wtedy cenną prawdę o zbłąkanym synu. Potem odkryłem, że nacisk w tej przypowieści został położony na przebaczeniu ojca. W 15 rozdziale Ewangelii wg Św. Łukasza widzimy Jezusa otoczonego celnikami i grzesznikami. Ludzie ci nie poddali się wpływom faryzeuszy, bo ich nauczanie o sądzie i legalizm nie przemawiało do ludzi uwikłanych w grzech. Przywódcy religijni, zamiast cieszyć się, że ktoś w końcu do nich dotarł, postępowanie Jezusa uznali za hańbę. „Ten człowiek przyjmuje grzeszników i nawet z nimi jada" powtarzali. W odpowiedzi usłyszeli od Jezusa serię przypowieści. Pierwsza przypowieść o zagubionej owcy ukazywała pragnienie Ojca, by dotrzeć do tych, którzy zeszli z właściwej drogi. Jezus pokazał troskę Ojca i Jego wielką radość z powodu nawrócenia się jednego grzesznika. „ Powiadam wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania" (Łk 15,7). W następnej przypowieści (Łk 15,11-32) Jezus jasno ukazuje serce przebaczającego Ojca, lęk tego, który upadł oraz krytycyzm tych, którzy uważali się za sprawiedliwych. Przypowieść zaczyna się od tego, jak młodszy syn bierze swoją część dziedzictwa i idzie w świat. Warto zauważyć, że jest to syn, a nie ktoś obcy. Jest to dziecko Boże, któremu należy się dziedzictwo. Syn ten w absolutnie niewłaściwy sposób używa dobrych rzeczy od Boga. Gdy syn jest gdzieś w świecie, zaczyna panować głód. Sprawia on, że ten, który odszedł, znajduje się w potrzebie. Klęska głodu nie jest wytworem Ojca. Bóg nie tworzy takich sytuacji. W J 10,10 jasno jest napisane, że złodziej przychodzi, by kraść, zabijać i wytracać. Najpierw nas zwabia w świat, potem za pomocą grzechu niszczy nasze poczucie pewności siebie, a na końcu atakuje. Ponieważ jest oskarżycielem braci, przekonuje nas, że Bóg nie może nas kochać i przebaczyć nam. Wmawia nam, że złą rzeczą będzie wrócić do Ojca tylko dlatego, że znaleźliśmy się w kłopocie. Prawda jest taka, że jeśli uda mu się przekonać ciebie, że to Bóg cię karze, może cię zwrócić całkowicie przeciwko Niemu. Jak większość z nas, którzy upadamy, ten młody człowiek nie od razu wrócił do swojego ojca. Udał się po pomoc do świata. Nie miał śmiałości zwrócić się do ojca. To, czego się spodziewał, zupełnie nie pokrywało się z tym, co go rzeczywiście spotkało po powrocie do domu. Pomimo swego pochodzenia, karmił oto w obcym kraju świnie. Nie było nic bardziej godnego pogardy dla Żyda, niż świnie. Taki jest koniec, jaki diabeł szykuje dla ciebie: wstyd, upokorzenie i utrata tożsamości. Bohater przypowieści wciąż był synem bogatego człowieka. Wciąż miał dom i tożsamość. Jedyną przeszkodą, jaka stała mu na drodze, było niewłaściwe myślenie o swoim ojcu. W wersecie 17 czytamy, że syn „wejrzał w siebie". W końcu został zmuszony spojrzeć prawdzie w oczy. Do tego momentu o jego sytuacji decydował błędny sposób myślenia o ojcu. Myślał, że na pewno dla niego nie ma powrotu. Myślał, że ojciec go odtrąci. Miał wiele negatywnych myśli nie opartych na faktach. Większość naszych decyzji nie opiera się na faktach, podejmujemy je w oparciu o własne ich postrzeganie. Dlatego właśnie diabeł tak usilnie pracuje nad wypaczeniami prawd religijnych. Jeśli uda mu się wprowadzić cię w błąd, może ci zagrodzić dostęp do wolności (J 8,32). Największym błędem, którym przeniknięty jest dzisiaj Kościół, jest spuścizna po średniowieczu, kiedy to kościół katolicki używał strachu i sądu jako narzędzi do kontrolowania ludzkich mas. Zniekształcając prawdę o Bogu, zwodził ludzi i utrzymywał ich w ciemności. Nauczanie o sądzie jest wytworem tamtej epoki. Dopóki Kościół nie uwolni się od niego, nie będzie mógł zwrócić się do Ojca. Ponieważ większość ludzi uznaje Boga za źródło swoich problemów, nigdy „nie wgląda w siebie", jak ten młody człowiek. Choć prześladowania i utrapienia są dziełem diabła, zamyślającego wykraść od nas Słowo, to na szczęście większości z nas wraca rozsądek (Mk 4,14-17). Przewagą syna marnotrawnego było to, iż wiedział, jak dobrze być w domu ojca. Niestety większość ludzi nigdy w pełni nie zdała sobie sprawy lub nie doświadczyła dobroci Boga. Wiele razy słyszałem chrześcijan mówiących: „Lepiej mi było zanim zostałem zbawiony. Przynajmniej nie przechodziłem wtedy przez te wszystkie doświadczenia i próby". Jeśli nie znasz dobroci Boga, nie możesz „wejrzeć w siebie", jak syn z przypowieści, Musisz poznać prawdę, zanim będziesz mógł ją sobie przypomnieć. Jeśli myślisz o Bogu negatywnie, uciekniesz za każdym razem, gdy upadniesz. Choć ów młody człowiek nie w pełni rozumiał prawdę, to jednak pamiętał, jak dobrze było mieszkać w domu swego ojca. „Nawet najemnicy mają lepiej, niż ja" – myślał sobie. W Łk 15,17-19 widzimy, jak 36 przygotowuje sobie słowa, które powie ojcu. Jakaż wielka różnica między tym, co on mówi, a tym, co mówi ojciec. Jaka wielka różnica między tym, czego oczekiwał, a tym, co go spotkało! Gdy wrócił do ojca, nie usłyszał listy swoich błędów. Ojciec mu współczuł, nie sądził. Ojciec nie wahał się ani przez moment. Gdy syn wracał ze zwieszoną głową, wybiegł mu na spotkanie. Nim usłyszał choćby słowo wyjaśnienia, ucałował go na znak miłości i akceptacji. Syn powiedział: „Zgrzeszyłem... nie jestem godzien". Ojciec odrzekł: „ Przynieście szybko najlepszą szatę... ". Choć pokuta jest absolutnie konieczna, to musimy bez cienia wątpliwości być przekonani, że Ojciec powita nas pocałunkiem i da nam to, co najlepsze. Gdy ojciec ubrał syna w szatę i włożył pierścień na jego palec, przywrócił mu pozycję, jaką zajmował, zanim ją stracił. Nie otrzymał on po powrocie niższej pozycji. Choć innym trzeba było czasu, by go zaakceptować i uznać, dla ojca nie było okresu przejściowego. Przyprowadzenie cielęcia i uczta symbolizują powrót do Ojca, który zaopatruje. Gdy my wracamy do Pana - naszego Pasterza - wychodzimy ze sfery braku (Ps 23,1). W miejsce prawa siania i zbierania zaczyna obowiązywać prawo Jego zaopatrzenia. Starszy syn reprezentuje ludzi, którzy nigdy nie upadli. Oni nie wiedzą, co to znaczy znaleźć się w mocy grzechu. Nie wiedzą, jakim wstydem i ciężarem na sercu leży życie z przeszłością. Często nawet pogardzają dobrocią, którą Bóg obdarza pokutującego grzesznika. Tym, którzy nigdy nie upadli, łatwo zatracić istotę Ewangelii. Jezus przyszedł szukać i ratować tych, którzy się zgubili. Wśród nich jest i chrześcijanin, który odpadł, i uparty grzesznik. Podobnie jak starszy syn, nie korzystają oni z wielu błogosławieństw Ojca. Choć wszystko, co On posiada, należy do nich, oni tego nie doświadczają. Uważają, że dziedzictwo przychodzi przez uczynki. Dniem i nocą służą Bogu, lecz bez radości. Myśl o cieszeniu się niektórymi z błogosławieństw wydaje im się pusta lub nie do zrealizowania. Dlatego chcą widzieć, jak pokutujący grzesznik cierpi i żyje / niedostatku; chcą widzieć, jak cierpi, gdyż na to w oczywisty sposób zasłużył przez swoje grzechy. Nie obchodzi ich, że zostało mu wybaczone; po prostu nie chcą, by zostało mu przywrócone dziedzictwo. Jeśli upadłeś, wróć do Ojca. Pozwól Mu powitać cię pocałunkiem i cię odnowić. Jeśli jesteś starszym bratem, zakosztuj radości Pana. Doświadczając Jego dobroci możesz nauczyć się, jaka moc i pokój płyną z miłosierdzia. Niech Bóg cię uczyni prawdziwym rozjemcą głoszącym Ewangelię pokoju światu, który wierzy, że On jest gniewnym Bogiem. Rozdział 20 Gniewni kaznodzieje Od najdawniejszych czasów gniewni ludzie w niewłaściwy sposób reprezentowali Boga. Jako usługujący musimy zdawać sobie sprawę, że nasze opinie i emocje niekoniecznie są zbieżne z Bożymi. Gniewni, osądzający mówcy zazwyczaj uważają, że „mocne przesłanie" doprowadzi ludzi do porządku. Niejeden z nich sądził, że pomaga w ten sposób Bogu. Biblia jednak ostrzega: „A niech każdy człowiek będzie... nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Bo gniew człowieka nie czyni tego, co jest sprawiedliwe u Boga" (Jk l, 19-20). Ostre słowa nie powodują upamiętania. Raczej stwarzają nowe problemy. Salomon uczy: „...przykre słowo wywołuje złość" (Prz 5,1), „Człowiek porywczy wywołuje zwadę" (Prz 15,18), „ Wiatr północny sprowadza deszcz, a obmowa wywołuje gniew na twarzy " (Prz 25,23), „ Człowiek skłonny do gniewu wszczyna zwadę " (Prz 29,22). Surowe słowa nie przynoszą nawrócenia; one rodzą bunt. To nie jest moja opinia, o tym uczy Biblia. Ignorując biblijne zasady komunikacji i nauczania stwarzamy problemy. Gniewni kaznodzieje są niczym rodzice, którzy plotkują w obecności dzieci; a potem karcą je za złe zachowanie. Jeśli my krytykujemy i osądzamy z kazalnicy, członkowie kościoła również będą krytykować i osądzać. Jedynym pewnym sposobem właściwego reprezentowania Boga jest postępowanie nacechowane miłością, l J 4,12 uczy nas, że jeśli nawzajem się miłujemy, to Bóg w nas mieszka. Kazalnicę również obowiązuje 13 rozdział. Pierwszego Listu do Koryntian. Powinniśmy głosić z zachowaniem takich samych zasad porozumiewania się, jakie dotyczą codziennego życia. To bardzo ważne, by rozumieć siłę oddziaływania osoby usługującej. Nasz sposób odnoszenia się do wiernych jest przez nich brany za sposób, w jaki Bóg się do nich odnosi. Dlatego to my pokazujemy im, jak 37 mają sobie radzić z grzechem. Jeśli my ich odrzucamy, oni myślą, że Bóg ich odrzuca. Jeśli my przebaczamy i pomagamy się podnieść, oni wierzą, że Bóg przebacza i pomaga. Wiele lat temu późno w nocy odebrałem telefon. Zrozpaczony człowiek na drugim końcu linii prosił mnie, bym natychmiast do niego przyszedł. Wszedłem i zobaczyłem zalaną łzami twarz, wyrażającą zawstydzenie i smutek. To był mój drogi przyjaciel. Pomagałem mu odnaleźć swoje miejsce w służbie. Tej nocy jednak był sam na sam ze wstydem i rozpaczą. Usiadłem, a on zaczął dzielić się ze mną historią o per-wersji i grzechu, Tej nocy wrzód pękł. Czuł się jak na skraju przepaści. Skrywany grzech doprowadził go do momentu poprzedzającego zniszczenie. Po wysłuchaniu jego uczciwej i szczerej spowiedzi, zapytałem go, czy wyznał ten grzech Bogu i czy poprosił o przebaczenie. Powiedziawszy kilka słów zachęty i pocieszenia, podniosłem się do wyjścia. Całkowicie zdumiony zapytał mnie: „Nie zamierzasz wygnać czegoś ze mnie albo rozprawić się ze mną?" Moja odpowiedź wypłynęła prosto z serca: „Nie zgrzeszyłeś przeciwko mnie, zgrzeszyłeś przeciwko Bogu. Jeśli ustaliłeś tę sprawę z Nim, to ustaliłeś ją ze mną. Nie widzę potrzeby modlitwy o uwolnienie, ale jeśli czujesz się kuszony, zapanuj nad tym w autorytecie Jezusa". W drodze do domu zapytałem Pana: „Czy powiedziałem wystarczająco dużo? Czy wypowiedziałem właściwe słowa?" Pan odpowiedział mi: „Ponieważ okazałeś mu miłosierdzie, on mógł otworzyć się na moje miłosierdzie. Ponieważ okazałeś mu miłość i akceptację, on mógł przyjąć moją miłość i akceptację". Parę lat później, po tym, jak ja sam przeszedłem przez pewne destruktywne doświadczenia, zobaczyłem tego człowieka na konferencji dla usługujących. Podszedłem, by z nim porozmawiać. Opowiedziałem mu krótko o swoich problemach, przez które niedawno przeszedłem. Jedyne co mi okazał to miłosierdzie i przebaczenie. Potem powiedział: „Tamtej nocy, gdy przyszedłeś do mojego domu, ocaliłeś mi życie". Sposób, w jaki się do niego odniosłem, upewnił go o Bożym miłosierdziu. Cokolwiek okażesz ludziom, oni wierzą, że otrzymają to od Boga. Uważaj, by twój gniew i odraza lub oburzenie nie odwiodły ludzi od miłosierdzia i łaski, których potrzebują. Kaznodzieje często czują się przygnieceni grzechami innych. Czasami wydaje się, że wszyscy są pogrążeni w grzechu. To nas może obciążyć do takiego stopnia, że zaczynamy ferować wyroki zamiast ogłaszać pokój. Pamiętajcie, każdy, kto przychodzi do lekarza, jest chory. Lekarz nie zwraca się przeciwko swoim pacjentom dlatego, że są chorzy. On jest po to, by poczuli się lepiej. Obawiam się, że gdy jesteśmy bezlitośni, wychodzą na jaw prawdziwe motywy naszej posługi. Powinniśmy zadać sobie pytanie: „Czy posługuję po to, by służyć i leczyć cierpiących ludzi, czy też używam ich dla budowania własnej służby?" Jesteśmy tu po to, by służyć zarówno tym, którzy są zgubieni i tym, którzy odpadli, jak i tym, którzy żyją pobożnie. Łatwo jest wpaść w pesymizm i strach. Łatwo stracić z oczu lekarstwo, a skupić się na chorobie. Lekarz jednak nigdy nie dochodzi do tego, że stara się zniszczyć pacjenta; on usiłuje zniszczyć chorobę. Podobnie my nie powinniśmy niszczyć ludzi, którzy są pogrążeni w grzechu. Gniew człowieka może to sprawić. Zmianę w ludziach może spowodować jedynie społeczność z Bogiem. Odciągając ich od Boga przez głoszenie nauki o sądzie, odciągamy ich od jedynego źródła pomocy. „ Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu" (1 Jana 1,7). Oni potrzebują społeczności z Jezusem, by dostąpić oczyszczenia i uwolnienia z mocy grzechu, która w nich działa. Nawet Mojżesz miał problem z gniewem. W 4Moj 20,7-13 czytamy, jak Bóg nakazał Mojżeszowi reprezentować Siebie wobec ludu. Zamiast z wiarą przemówić do skały, by wydała wodę, on uderzył ją dwa razy. Mojżesz był rozgniewany, ale Bóg nie. Przez ten grzech właśnie nie wszedł on do Ziemi Obiecanej. Ps 106,32-33 rzuca jeszcze więcej światła na to wydarzenie: ,, Potem rozgniewali go u wód Meriba tak, że Mojżesz cierpiał z ich powodu, bo rozgoryczyli ducha jego, i wypowiedział nierozważne słowa ustami swymi". Ponieważ Mojżesz był rozgniewany, przestał kontrolować swoje usta. Okazał gniew zamiast miłosierdzia. Gniew zawsze ci podpowiada, że Bóg cię zabije; miłosierdzie podpowiada, że Bóg cię uratuje. Gniew jest owocem frustracji i niewiary. Salomon uczy nas, że „\v cierpliwości zaznacza się roztropność człowieka... " (Prz 19,11) oraz że „Człowiek nierychly do gniewu jest bardzo roztropny" (Prz 14,29). Niewiara nie widzi lub nie ufa, że w danej sytuacji Bóg może coś zrobić. Zrozumienie jest pełne spokoju, gdyż wierzy obietnicom Bożym. Mojżesz nauczył się, że gniew powoduje głupotę i utratę panowania nad sobą: „Człowiek porywczy popełnia głupstwa” (Prz 14,17), „... poryw czy pomnaża swoją głupotę" (Prz 14,29). Gniew doprowadzi nas 38 do tego, że będziemy zniekształcać prawdę. Jedną z istotnych przyczyn gniewu usługujących jest brak przebaczenia. Nie chcemy przebaczyć tym, którzy nas skrzywdzili i tak naprawdę nie chcemy, by Bóg im przebaczył, dopóki odpowiednio nie pocierpią. Również dla tych, którzy zgrzeszyli, gniew jest formą samousprawiedliwienia się. Nie widzimy belki w swoim oku, natomiast w oku bliźniego szukamy okrucha. Zapominamy o własnych błędach, skupiając się na niedociągnięciach innych. Uderzenie skały było niczym ponowne ukrzyżowanie Chrystusa. Mojżesz już raz uderzył skałę, czytamy o tym w Księdze Wyjścia. Uderzona skała wydała wodę nie zasługującej na to grupie ludzi. Za drugim razem Mojżesz wyraził swoje uczucie gniewu i uderzył skałę powtórnie. Ponowne ukrzyżowanie Chrystusa to ogłoszenie kary Bożej dla tych, za których Chrystus już poniósł karę. Wkrótce po tym, jak skończyłem szkołę biblijną, napłynęła ogromna fala proroctw i książek o sądzie. Czytając te książki, zaczął mnie przenikać ten sam duch zniszczenia. Zacząłem gniewać się na ludzi, których kiedyś kochałem. Przedtem widziałem tkwiący w nich potencjał. Teraz widziałem ich wady. Przedtem wierzyłem, że Bóg ich zmieni. Teraz chciałem, by Bóg dał im to, na co zasłużyli. Te książki i proroctwa nie oferowały żadnej nadziei. Było za późno dla Ameryki i za późno dla Kościoła. Nigdy nie zapomnę negatywnych zmian, które zaszły we mnie pod wpływem tych książek i proroctw. Negatywne proroctwa należą do proroctw samospełniających się. Sieją one strach i niewiarę, które są z kolei potrzebne, by te proroctwa się spełniły. W Przypowieściach Salomona czytamy: „Dzięki błogosławieństwu prawych podnosi się miasto, lecz usta bezbożnych burzą je " (Prz 11,11). Błogosławieństwo jest wypowiedzeniem życzenia dobrego losu. Przekleństwo zaś złego. Jezus przeklął drzewo figowe i ono uschło. Wypowiadając negatywne słowa przeklinamy swój naród, swój kościół, swoje zgromadzenie. Potem przekleństwa się spełniają, ale nie ma w tym udziału Boga. Wypełniają się poprzez strach i niewiarę, które same tworzą. Członkowie kościoła często przypominają dzieci. Rodzice dzieci z problemami emocjonalnymi są krytyczni i wszędzie doszukują się błędów. Nauczyciele, którzy powinni budować, niszczą i burzą za pomocą osądzających słów. Wynajdywanie błędów nie powoduje, że druga strona staje się bardziej efektywna. Staje się ona jedynie bardziej skłonna do introspekcji. W obecności osoby krytycznej ludzie przeważnie popełniają więcej błędów. Często słyszałem: „Jestem prorokiem więc wypowiadam mocne słowa". Dobrze być ostrym, p ile to buduje. Nowotestamentowe wytyczne dla proroctwa to budowanie, napominanie i pocieszanie (1 Kor 14,3). Niech Biblia sama osądzi proroków zapowiadających sąd. Czy ich proroctwa budują, czy burzą? Czy budują wiarę, czy podsycają strach? Czy niosą pociechę, czy też udręczenie? Ezechiel w 13 rozdziale ostrzega przed proroctwami, które pochodzą z serca człowieka. W wierszu 3 czytamy: „ Biada prorokom głupim, którzy postępują według własnego ducha, chociaż nic nie widzieli!" Niech nowotestamentowa miara będzie normą, według której będziemy rozsądzać wszystkie proroctwa, i niech prorocy od mrocznych proroctw o sądzie sami ocenią swoje motywacje. W 1 Tym l,5 Paweł pisze: „A celem tego, co przykazałem (czego nauczyłem), jest miłość płynąca z czystego serca i z dobrego sumienia, i z wiary nieobłudnej". Powinniśmy rozumieć, jaki jest biblijny cel nauczania. Chcę, by moje nauczanie, głoszenie Słowa Bożego i prorokowanie doprowadziło człowieka do takiego miejsca, w którym jego życiem będzie kierowała miłość płynąca z czystego serca. Pragnę, by jego sumienie było wolne od zanieczyszczeń w postaci grzechu i poczucia winy. Chcę również, by miał czystą wiarę. Wszystko to nie dzieje się na skutek propagowania strachu i odrzucenia. Pamiętajcie, każde nasionko wyrasta na roślinę swojego rodzaju. To, co sieję z kazalnicy jest tym, co zarówno ja, jak i ludzie, będziemy zbierać w kościele i w życiu. Jeśli będę gniewny, będę mnożył gniew. Gniew, który wywołam, obróci się przeciwko mnie. Jeśli będę krytykował, wzbudzę krytycyzm zarówno w stosunku do siebie jak i do kościoła. Jeśli odrzucę tych, którzy mają wady, oni odrzucą mnie, bo ja też mam wady. Muszę postarać się, by moje własne urazy zostały uleczone, abym mógł leczyć innych. Muszę być tym, do kogo przychodzą ludzie, żeby zobaczyć i doświadczyć miłosierdzia i dobroci Bożej. Rozdział 21 Błąd Bileama 39 Wciągu wieków istnienia Kościoła pojawiali się ludzie, którzy pragnęli narzucać ludowi Bożemu swoje własne plany. Wśród nich są tacy, którzy używają ludzi dla własnej korzyści. Innym natomiast zależy na rozwoju kościoła, ale z powodu ignorancji lub niewiary nie ufają Bożym metodom. Czy wierzę, że Bóg może przez Ducha Świętego zmienić ludzi, którzy słyszą prawdę? Albo - czy wydaje mi się, że muszę uciekać się do cielesnych środków w postaci strachu i manipulacji, by wypełnić wolę Bożą? Bez względu na to, jak usprawiedliwiam swoje poczynania, jeśli odstępuję od biblijnej prawdy, by pomóc komuś, grzeszę. Gdy przyjąłem Jezusa, człowiek, który dzielił się ze mną Słowem Bożym, przeklinał i krytykował kogoś, kto świadczył mu o Panu. Zacytowany przez niego fragment Pisma został zaprawiony bluźnierstwem. Wyszedł on z ust zgubionego człowieka. Mimo to, Duch Święty miał nad czym pracować, ponieważ usłyszałem Słowo Boże. Duch Święty pracuje nad usłyszanym przez nas Słowem Bożym i potwierdza je. Jestem w pełni przekonany, że Bóg może działać poprzez prawdę. Nie musimy uciekać się do naszych wątłych i niemądrych wysiłków, by przywieść ludzi do upamiętania. Wydaje się, że najpopularniejszą metodą doprowadzania ludzi do upamiętania jest straszenie ich karą. Myślimy, że możemy nastraszyć ludzi, by wrócili do Boga. Strach może zmienić postępowanie, ale tylko miłość może zmienić serce. Biblia ostrzega przed błędem Bileama i jego drogą. Nie są one tym samym. Są to różne grzechy, ale popełnione przez tę samą osobę. Powinniśmy znać i unikać obu tych grzechów. „Biada im! Bo poszli drogą Kaina i pogrążyli się w błędzie Balaama (hebr. Bileama) dla zapłaty, i zginali w buncie Korego" (Judy 11). Lensky pisze, że ostrzeżenie Judy osiąga punkt kulminacyjny: „... obierają złą drogę (drogą Kaina), która polega na chętnym pójściu za błędem, zaprzeczając Bożemu Słowu ". Powodem, dla którego tak chętnie odstąpili od Bożego Słowa, był spodziewany zysk. Przyjrzyjmy się temu, by zrozumieć, jak i dlaczego Bileam przeciwstawił się Słowu Bożemu. W Drugim Liście Św. Piotra mowa jest o drodze Bileama. Polegała ona na czynieniu niesprawiedliwości dla zysku. To grzech łatwy do wykrycia. Szybko nazywamy i rozprawiamy się z tym, kto wykorzystuje służbę dla nieprawego zysku. Wśród nas funkcjonuje jednak o wiele bardziej szkodliwy błąd. Przynosi on jeszcze więcej zniszczenia i bólu, niż ten pierwszy. Jest przy tym akceptowany, ponieważ dla większości chrześcijan, to typowy sposób postępowania. Piotr mówi o drodze Bileama, podczas gdy Juda mówi o błędzie Bileama i kojarzy go z Kainem i Korem. Błędem Bileama była wiara, że Bóg przeklnie to, co pobłogosławił. Uważał on, że skoro jest prorokiem i coś wypowie, musi to być prawdą. Próbował rzucić przekleństwa na Boży lud. Powodowała nim chciwość, która sprawiała, że usprawiedliwiał własny błąd. My jeszcze łatwiej się usprawiedliwiamy, gdy pogrążamy się w błędzie Bileama. Nie robimy tego z chciwości. Naprawdę chcemy, by nasi przyjaciele, nasza rodzina lub członkowie kościoła pokutowali. Motywację mamy dobrą, a więc wychodzimy z założenia, że cel uświęca środki. Jednakże bez względu na naszą motywację grzeszymy, gdy próbujemy wypowiadać przekleństwa wobec tych, których Bóg pobłogosławił. Nawet jeśli myślimy, że spowoduje to upamiętanie, wciąż jest to grzechem. Usprawiedliwianie staje się jeszcze łatwiejsze, gdy widzimy, że ludzie pod ciężarem strachu, jaki w nich wzbudziliśmy, zmieniają swoje zachowanie. Ten rodzaj zmiany nie jest jednak trwały. W chrześcijaństwie życie ludzi wydaje się polegać na powtarzaniu pewnego cyklu. Sprawują się dobrze, stają się znużeni, idą na kompromis, wpadają w grzech, czują się fatalnie z tego powodu i zaczynają cykl od nowa. Ponieważ nigdy nie nawiązuj ą prawdziwej i głębokiej więzi z Bogiem, ich zmiana na lepsze jest zawsze krótkotrwała. Strach, który spowodował upamiętanie (refleksję z powodu konsekwencji) nie przyniósł jednakże prawdziwego upamiętania (przemiany umysłu). Diabeł jest mistrzem w zniechęcaniu. On zawsze chce, by Boży lud był przeklinany. Smutne jest to, że zawsze potrafi znaleźć duszę chętną do wypełniania jego rozkazów. Nigdy nie stanowi problemu znalezienie gniewnego, osądzającego chrześcijanina, gotowego przemawiać w imieniu Boga. W 4Moj 22,12 Bóg powiedział do Bileama: „...nie przeklinaj tego ludu, gdyż jest on błogosławiony". O ileż bardziej błogosławiony jest lud Boży w Nowym Przymierzu! Zostaliśmy uwolnieni od przekleństwa i żaden człowiek, jeśli mówi z Ducha Świętego, nie może twierdzić, że Bóg przeklina swój lud. W 1 Kor 12,3 Paweł pisze: „... nikt, przemawiając w Duchu Bożym, nie powie: Niech Jezus będzie przeklęty!" My jesteśmy ciałem Chrystusowym. Jesteśmy kością z Jego kości i ciałem z Jego ciała. Wydanie wyroku na Boży lud jest równoznaczne z wydaniem wyroku na Jezusa. Przypomnijmy sobie, że gdy Paweł prześladował Kościół, ukazał mu się Jezus i powiedział: „Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz? " (Dz 40 9,4). Prześladowanie Kościoła równa się prześladowaniu Jezusa. Głoszenie sądu nad Kościołem jest głoszeniem sądu nad Jezusem. W Chrystusie zostaliśmy wybawieni od potępienia. „Przeto teraz żadnego potępienia nie ma tym, którzy będąc w Chrystusie Jezusie nie według ciała chodzą, ale według Ducha" (Rz 8,1; BG). Potępienie jest oczekiwaniem sądu. Ponieważ jesteśmy wolni od ciała, tzn. od sprawiedliwości poprzez uczynki ciała, nie musimy żyć w strachu, że „nie dorównamy". Nie powinniśmy żyć udręczeni oczekiwaniem na sąd. Ponieważ zostaliśmy pojednani i usprawiedliwieni, jesteśmy też uwolnieni od gniewu. „ Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią j ego, będziemy przez niego zachowani od gniewu" (Rz 5,9). Ponieważ sąd jest zupełnym przeciwieństwem dzieła krzyża, ci, którzy ogłaszają sąd, mówią niezgodnie z krzyżem. Chociaż motywy mogą mieć czyste, jednak osądzanie jest błędem Bileama. Powinniśmy pokutować za nasze próby manipulowania ludźmi, by właściwie się zachowywali. Bez względu na naszą motywację, logikę naszego myślenia, nasze przekonania teologiczne, musimy wrócić do prawdy. „Albo może lekceważysz bogactwo jego dobroci i cierpliwości, i pobłażliwości, nie zważając na to, że dobroć Boża do upamiętania prowadzi? " (Rz 2,4). Widziałem ludzi, którzy wierzą w łaskę i pokój, lecz -o ironio - stają się równie nietolerancyjni, jak wszyscy inni. Nie wolno nam atakować, potępiać lub osądzać tych, którzy głoszą przesłanie o sądzie. Ale nie powinniśmy też ani na chwilę przyjmować ich słów. Jak już wcześniej cytowaliśmy z Księgi Izajasza: „ ... każdemu językowi, który w sądzie przeciwko tobie wystąpi, zadasz kłam" (Iz 54,17). Nie możemy przyjąć, że nauczanie o sądzie jest prawdziwe i zgodne z Pismem. Nie wolno nam przez pryzmat takich nauk widzieć Bożego nastawienia do człowieka. Bowiem Bóg ogłosił pokój i dobrą wolę wobec ludzi, przez Pana Jezusa. Rozdział 22 Sąd Boży Jedną z fundamentalnych doktryn Kościoła nowotestamentowego jest doktryna o wiecznym sądzie. Łatwo jest popełnić którąś z rozlicznych pomyłek w kwestii sądu. Nie bądźcie w błędzie; dzień sądu nadejdzie. Będzie on straszniejszy, niż cokolwiek, co głoszą nauczyciele go przepowiadający. Będzie srogi i będzie wieczny. Księga Objawienia szczegółowo opisuje ów czas, gdy gniew Boży zostanie wylany na świat. My, jako Kościół, nawet wtedy będziemy wolni od Jego gniewu. Apostoł Jan pisze: „ W Dzień Pański popadłem w zachwycenie... " (Obj. 1,10). „ Dzień Pański" odnosi się do tego wielkiego i strasznego dnia (czasu), gdy sąd Boży zstąpi na ziemię. Wszystkie wydarzenia opisane w Księdze Objawienia będą miały miejsce właśnie wtedy. Warto jednak zauważyć, że nawet ten srogi sąd nie przywiedzie ludzi do upamiętania: „I nie odwrócili się od zabójstw swoich ani od swoich czarów, ani od wszeteczeństwa swego, ani od kradzieży swoich” (Obj 9,21). Sąd, niezależnie od tego jak srogi, nie powoduje upamiętania. Gdy niezbawiony człowiek stanie przed Bogiem, będzie to Sąd przed Wielkim Białym Tronem. Ci, którzy nie przyjęli Jezusa jako swojej sprawiedliwości, znajdą się przed Bogiem, by ich osądził według ich uczynków (Obj. 20,12). Zostaną osądzeni według swoich uczynków, gdyż jest to ich jedyna „sprawiedliwość". Odrzucili dar sprawiedliwości w Jezusie. Lecz niestety: „...z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu " (Rz 3,20). Stanąć przed Bogiem, odrzuciwszy sprawiedliwość w Jezusie, zawsze będzie znaczyło wieczne piekło. Biblia uczy, że Bóg będzie sądził sprawiedliwie. Jest rzeczą słuszną osądzić świat, który odrzucił dar sprawiedliwości. Jezus wycierpiał grzech, przekleństwo, piekło i mękę za cały świat. Żaden człowiek nie musi cierpieć piekła. Odrzucenie tak miłosiernego zbawienia jest ze strony człowieka wyrazem całkowitego i absolutnego lekceważenia. Sprawiedliwość domaga się sądu nad takim człowiekiem. Nie jest on sądzony z myślą o jego zbawieniu. On już miał taką możliwość. Sądzony jest według uczynków, w których pokładał ufność. Zachowując absolutną pewność tego przyszłego sądu, powinniśmy głosić, że teraz dostępne jest miłosierdzie Boże. Mówienie o przyszłym sądzie nie jest złe, o ile dzielimy się również Dobrą Nowiną. Oto Dobra Nowina: Nie musisz podlegać sądowi. Nie musisz iść do piekła. Jezus zapłacił cenę. Możesz za darmo otrzymać dar sprawiedliwości. 41 Wierzący nigdy nie stanie przed Białym Tronem i nie tam będzie sądzony. Wierzący stanie przed sądem Chrystusowym. W 2Kor 5,10 czytamy: „Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy źle ". Czy to znaczy, jak niektórzy mówią, że wszyscy staniemy przed Jezusem i każdy nasz grzech wyjdzie na jaw? Ja mam inne zdanie. Większość fragmentów Pisma Świętego przytaczanych na poparcie tego poglądu została brutalnie wyrwana z kontekstu. Nie jestem pewien, jak to się stanie, ale nasze uczynki zanim zostaną przedstawione Panu, przejdą przez ogień. „ To wyjdzie na jaw w jego dziele: dzień sądu bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień" (1 Kor 3,13). Ogień wypróbuje nasze uczynki, by określić, czy są one „drzewem, sianem, słomą" czy też drogocennymi metalami. Uczynki, które wywodzą się ze sprawiedliwości dzięki wierze są dobrymi uczynkami. Zostaliśmy powołani do dobrych uczynków w Chrystusie Jezusie. Nasze życie powinno być owocne. Mamy cel w tym życiu. Natomiast martwe uczynki to czyny, które mają nas usprawiedliwić przed Bogiem, aby mógł nas zaakceptować. Owe martwe uczynki zostaną spalone. Są one świadectwem naszej niewiary w dokonane dzieło Jezusa. Lecz jeśli nawet nasze uczynki ulegną spaleniu, my zostaniemy zbawieni. „Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień" (1 Kor 3,15). Prawdziwym powodem, dla którego staniemy przed Panem, jest otrzymanie nagród. W 1 Kor 3,14 czytamy: „Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie się ostoi, ten zapłatę odbierze ". Czekają na nas wspaniałe nagrody za to, co zrobiliśmy w tym życiu w odpowiedzi na dobroć Boga. Jest wiele kwestii, których nie rozumiem, jeśli chodzi o rozdawanie nagród. Nie śmiem nawet spekulować, ale wiem, że będzie to wspaniały czas. Ludzie powinni wiedzieć zarówno o wiecznym sądzie przed Wielkim Białym Tronem, jak i o Sądzie Chrystusowym, na którym nasze uczynki zostaną osądzone, a my dostaniemy nagrody. Wiedząc o nadejściu tych dwóch sądów badajmy swoje motywacje. Żyjmy, postępujmy i usługujmy w miłości Bożej, abyśmy mogli otrzymać naszą nagrodę. Usługujmy tak, by zamiast człowieka wywyższony został Jezus. Ponieważ nadejdzie dzień sądu, głośmy, uczmy, wszędzie ostrzegajmy ludzi, by odwrócili się od niegodziwości. Czyńmy to jednak z miłością i dobrocią, która przywodzi ludzi do upamiętania. Nie gardźmy tymi, którzy idą na zatracenie, ani tymi, którzy stracili wiarę, lecz z miłosierdziem i dobrocią przyprowadzajmy ich do Pana. Przypisujmy rodzajowi ludzkiemu tę samą wartość, jaką przypisał mu Bóg, gdy poświęcił swego Syna, aby pojednać świat ze sobą. Dzięki naszemu pośrednictwu między Bogiem a ludźmi, będą mogli Go doświadczyć. W ten sposób pozwolimy im „skosztować i zobaczyć, że Pan jest dobry". Skoro Bóg zawarł z ludźmi pokój przez Jezusa, to my, jako Jego ambasadorzy, również powinniśmy być do nich pokojowo nastawieni. Wystrzegajmy się życia w strachu i siania strachu. Lęk nie pochodzi od Boga. Powoduje, że ludzie uciekają od kochającego Ojca i dążą ku wiecznej zagładzie. W Obj 21,8 napisano bowiem: „ Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących... będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga". Wśród wszystkich grzechów, które mogą zniewolić człowieka, strach i niewiara znajdują się na czele listy. Strach przeszkadza ci uwierzyć i zaufać Bogu, który cię kocha i za darmo ofiarowuje dar sprawiedliwości w Jezusie. Powinniśmy zrozumieć realność wyroku, jaki Jezus otrzymał za nas, gdy poszedł na krzyż. Powinniśmy być pewni, że nie musimy bać się sądu w tym życiu. Rozdział 23 Potrzeba pokoju W początkowym okresie mojej służby duży nacisk kładłem na zaspokajanie fizycznych potrzeb ludzi. Zawsze miałem dużo współczucia dla cierpiących. Ponieważ sam walczyłem z chorobą, rozumiałem ludzi cierpiących ból fizyczny. Powodowany współczuciem modliłem się za nich, oglądając w efekcie wiele wspaniałych cudów. Podróżując po świecie, widziałem każdy cud zapisany w Nowym Testamencie. Wiele z nich widziałem setki razy. Choć nadal doceniam znaczenie fizycznych potrzeb człowieka, widzę jednak, że emocjonalne i duchowe potrzeby są o wiele istotniejsze, niż te pierwsze. Faktem jest, że jeśli emocjonalne potrzeby są zaspokojone, dość łatwo zatroszczyć się o fizyczne. Emocjonalne potrzeby człowieka mogą być zaspokojone jedynie przez osobiste doświadczenie miłości Bożej w Panu Jezusie Chrystusie. 42 Ludzie pragną odczuwać miłość i pokój Boży. Wszystkim nam trzeba, by przeniknęły nas pozytywne emocje płynące z głębokiej więzi z Bogiem. Możemy przetrwać chorobę, ubóstwo i ból, ale nie możemy wytrzymać wewnętrznego ubóstwa. Salomon pisze: „ Człowiek dzielnego ducha wytrzyma chorobę, lecz ducha strapionego kto podniesie?" (Prz 8,14). Fizyczne uzdrowienie jest bez znaczenia dla kogoś, kto ma złamane serce. Powodzenie finansowe nie zmniejsza bólu samotności. Sukces nie zastąpi poczucia godności i wartości, które daje Pan Jezus. Nie chcemy zaprzeczać Bożemu pragnieniu i chęci, by zaspokajać fizyczne potrzeby, ale musimy zobaczyć wszystko we właściwej perspektywie. Bóg stworzył człowieka. Umieścił go w ogrodzie zwanym Rajem. Nie było tam bólu, cierpienia, ani smutku. Człowiek żył w pełnej pokoju i miłości więzi z Bogiem. Zostaliśmy stworzeni do życia w takim otoczeniu. Nie zostaliśmy ukształtowani, aby żyć bez pokoju, miłości i akceptacji. W dniu, w którym Adam zjadł zakazany owoc, zdobył dla rodzaju ludzkiego nową umiejętność: poznanie dobra i zła. Wyposażony w tę wiedzę człowiek zaczął, niezależnie od Boga, decydować o tym, co dobre i złe. Zaczął definiować sprawiedliwość w oderwaniu od Boga. Następnie odrzucił Boże wzorce i wypracował własne. W ten sposób narodziła się religia. Religia zawsze była małostkowa i wciąż taką pozostaje. Pierwsza religia była taką samą, jak wszystkie następne. Religia polega na tym, że człowiek próbuje nawiązać kontakt z Bogiem na swoich własnych zasadach. Żeby to uczynić trzeba, oczywiście, odrzucić Boże zasady. Trzeba też odrzucić każdego, kto nie stosuje się do zasad wymyślonych przez człowieka. Pierwsza religia pchnęła Kaina do zabicia Abla. Znienawidził go, gdyż ofiara brata została przyjęta, a jego nie. On ciężko zapracował na swoją ofiarę. Logika by podpowiadała, że była bardziej wartościowa, a Kain działał na podstawie tego, co sam wiedział i sądził o sprawiedliwości i niesprawiedliwości. „...Kain... zabił brata swego. A dlaczego go zabił? Ponieważ uczynki jego były złe, a uczynki brata jego sprawiedliwe" (U 3,12). Dwa tysiące lat później apostoł Paweł napisał w Liście do Galacjan, że dzieci według ciała zawsze prześladują dzieci według Ducha. Innymi słowy, ludzie religijni zawsze prześladują sprawiedliwych. Dlaczego? Ludzie religijni pogardzają sprawiedliwością, którą Bóg wybrał i ofiarował. Religia jest na swój sposób logiczna. Jest próbą bycia w porządku wobec Boga i odnalezienia pokoju, ale człowiek podejmuje te starania w zgodzie z własnym rozsądkiem. Religia największą potrzebę człowieka upatruje w poprawności życia. Według religijnej logiki równa się ona byciu w porządku wobec Boga. Jeśli ktoś się z nami nie zgadza, to daje nam do zrozumienia, że się mylimy. Ponieważ istota rzeczy polega na byciu w porządku i tylko to jest słuszne, musimy udowodnić, że to inni się mylą. Jeśli nie możemy im udowodnić, że nie mają racji, należy ich zabić. Właśnie tak uczynił Kain. Potrzeba bycia w porządku zadręcza ludzi, począwszy od dnia, gdy Adam zjadł zakazany owoc. Adam natychmiast zaczął niezależnie od Boga podejmować decyzje. „Zróbmy sobie lepiej ubrania, by się nimi okryć, ponieważ nie wydaje mi się, że będzie w porządku, jeśli staniemy nadzy przed Bogiem. Lepiej się ukryjmy, gdy Bóg nas zawoła, bo na pewno jest wściekły". Człowiek zaczął podejmować niezdarne usiłowania, aby nie mieć nic na sumieniu. Niestety jednak każda decyzja podjęta po to, aby być w porządku, jeszcze głębiej wciągała go w ból, cierpienie i narzuconą przez niego samego separację z Bogiem. Nieważne, jak szczere są motywy, nieważne, jak szczere intencje, nieistotne, jak wielkie jest oddanie Bogu, jak dobre życie prowadzimy - próba ustalenia dobra i zła w oddzieleniu od Boga jest odrzuceniem Boga i Jego prawdy. „ Bo nie znając usprawiedliwienia, które pochodzi od Boga, a własne usiłując ustanowić, nie podporządkowali się usprawiedliwieniu Bożemu" (Rz 10,3). Każda próba stania się sprawiedliwym wobec Boga, ale bez przyjęcia Jego warunków, przyniesie całkowicie negatywny efekt. Będziemy czuć pokój, jak długo będziemy się dobrze sprawować, ale jeśli się potkniemy, stracimy go. Nigdy nie będziemy mieli stałego poczucia pewności i pokoju. Biblia uczy, że zakon nie może nikogo usprawiedliwić, i jedynie daje świadomość grzechu. Zatem w chwili upadku, stracisz pokój. Pozostaje jeszcze problem tych, którzy się z nami nie zgadzają. Ich definicja sprawiedliwości jest odmienna od naszej. Żeby utrzymać nasz pokój musimy im udowodnić, że się mylą. Te zmagania nie mają końca. Nie można żyć w ten sposób. Człowiek nie został stworzony po to, by żyć w ten sposób. Bóg chce, byś żył w harmonii z Nim i z ludźmi. Tak może się dziać tylko wtedy, gdy masz pokój. Pokój możesz mieć tylko wtedy, gdy wiesz, że jesteś usprawiedliwiony, a tego możesz być pewny tylko wtedy, 43 gdy przyjmiesz dar usprawiedliwienia przez Pana Jezusa Chrystusa. Paweł w Rz 5,1 ujmuje to następująco: „ Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa ". Pokój jest dużo ważniejszy dla chrześcijańskiego życia, niż nam się wydaje. Dar sprawiedliwości niesie pokój, który otrzymaliśmy przez Jezusa. Pokój natomiast daje pewność i śmiałość, potrzebną by wejść w relację z Bogiem. Dzięki Niemu mamy dostęp do łaski (Bożej zdolności). Jeśli nie ma pokoju, nie będzie relacji, nie będzie pewności i nie będzie łaski, która mogłaby działać w naszym życiu. Bez niej jesteśmy zdani na własną zdolność służenia Bogu i prowadzenia sprawiedliwego życia. Potrzebujemy pokoju! Rozdział 24 Więcej niż stan umysłu Człowiek może wiele zrobić, aby osiągnąć spokój umysłu. Często nie ma w tym nic złego. Lecz spokój nie mający nic wspólnego z rzeczywistością (prawdą) jest zwodniczy. Jeśli przekonasz samego siebie, że nie ma Boga, możesz zyskać pewien stopień uspokojenia. Może być ci z tym dobrze w życiu na ziemi, ale takie przekonanie nie zyska potwierdzenia w teście wieczności. Do wielu poglądów człowiek może sam siebie przekonać. Jeśli uwierzy, że nie ma piekła, może mu to zapewnić pokój, gdy odrzuci Boga. Lecz nie taka jest rzeczywistość. Jeśli przekona samego siebie, że Bóg go kocha, ponieważ żyje właściwie, da mu to pokój na tak długo, jak długo będzie żył właściwie. Lecz nie taka jest rzeczywistość. Boży pokój jest oparty na rzeczywistości. Jest oparty na bezkompromisowej, niezawodnej miłości Boga, która objawiła się przez krzyż Chrystusowy. Tylko przez poznanie i wiarę w poselstwo krzyża, znajdziesz trwały pokój. Taki pokój nie ulega wahaniom zależnie od okoliczności. Nie jest oparty na kłamstwie. Gdy człowiek wierzy w Bożą prawdę, Duch Święty może działać według niej i rozlewać miłość Bożą szeroko w sercu wierzącego. Rzeczywistość lub nierzeczywistość, w którą wierzysz, staje się rzeczywistością, której doświadczasz. Apostoł Jan tak o tym pisze: „A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości mieszka w Bogu, a Bóg w nim " (l J 4,16). Jedno z tłumaczeń brzmi: „... myśmy uwierzyli i doświadczyli miłości Bożej". Greckie słowo tłumaczone jako „poznali" odnosi się do wiedzy powiązanej z doświadczeniem. Aby doświadczyć miłości Bożej, trzeba najpierw w nią uwierzyć. Uświadomić sobie miłość Bożą można tylko wtedy, gdy spojrzy się na krzyż. „ W tym objawiła się miłość Boga do nas, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako przebłaganie za grzechy nasze " (l J 4,9-10). Rzeczywistość tego, że Jezus przyszedł na świat, wziął nasze grzechy i ułagodził gniew Boży (przebłaganie) jasno pokazuje miłość Boga. Świadomość tego, że jest się wyzwolonym od gniewu sprawia, że zdajemy sobie również sprawę z Jego miłości. Świadomość tego, że zostaliśmy usprawiedliwieni, sprawia, że doświadczamy Jego pokoju. Żaden środek uspokajający, żaden grzech nie może ofiarować uspokojenia i spełnienia, jakie płynie z doświadczenia i przebywania w miłości i pokoju Bożym, Bóg zawarł z tobą pokój poprzez krzyż. Czy przyjmiesz ten pokój? Może nadszedł czas, byś pomodlił się modlitwą podobną do tej: „Ojcze, dziś decyduję się uwierzyć prawdzie. Ty posłałeś Jezusa na ten świat, On stał się moim grzechem, On wziął na siebie moją karę, On poszedł za mnie do piekła. Powstał z grobu i zwyciężył mój grzech. W Nim mam dar usprawiedliwienia. Dziękuję Ci, że jestem sprawiedliwy niezależnie od moich starań. Dziś rozpoznaję ten fakt, że Ty nie byłeś tym, który mnie zranił. Nie osądzasz mnie. Nie jesteś źródłem bólu w moim życiu. Mój własny grzech i niewiara sprowadziły na mnie ból. Już nigdy więcej nie uwierzę, że Ty zadajesz mi cierpienie. Będę trwał w Twoim pokoju, ponieważ jestem sprawiedliwy w Jezusie! Kochasz mnie, akceptujesz mnie, jesteś ze mną. Zaakceptowałeś mnie w Umiłowanym!" 44