Nie jesteśmy samotną wyspą - Bank Spółdzielczy w Płońsku
Transkrypt
Nie jesteśmy samotną wyspą - Bank Spółdzielczy w Płońsku
Nie jesteśmy samotną wyspą ma wpływ na naszą gospodarkę, a w konsekwencji na zachowania i decyzje naszych klientów, zatem pośrednio dotyczy także Banku Spółdzielczego w Płońsku. Z Teresą Kudlicką, prezes Banku Spółdzielczego w Płońsku rozmawiają Przemysław Barbrich i Jan Osiecki (Wywiad ukazał się w wrześniowym wydaniu miesięcznika „BANK”, oraz w październikowym wydaniu miesięcznika „Bank Wspólnych Sił”) Banki spółdzielcze mają dobre portfele kredytowe oparte na krajowym kapitale. Nie macie takich problemów, jak należące do dużych międzynarodowych grup banki komercyjne. Czy zatem w przyszłość patrzy Pani z optymizmem? – Z umiarkowanym optymizmem (westchnienie), ale też z pewnym niepokojem. Co prawda w bankach spółdzielczych portfel kredytów nieregularnych jest znacznie niższy niż w bankach komercyjnych, martwi mnie natomiast tempo rozwoju sektora. Utrzymujący się od lat udział w rynku nie jest adekwatny do liczby zatrudnionych czy liczby placówek. Na dodatek marże w bankach spółdzielczych obniżają się szybciej niż w sektorze komercyjnym, a koszty działania rosną. Niekorzystny jest też wskaźnik udziału kosztów w przychodach w granicach 70 proc. i brak możliwości jego łatwego obniżenia. Jeżeli dodamy do tego planowane zmiany prawa spółdzielczego i oczekiwaną przez niektórych zmianę ustawy o funkcjonowaniu banków spółdzielczych, to przyszłość jest obarczona dużą dozą niepewności. Westchnęła Pani, słysząc pytanie. To zaniepokojenie jest związane z sytuacją w Polsce, czy raczej miała Pani na myśli katastrofy, które dzieją się w Grecji, Portugalii, Włoszech czy USA? – Banki spółdzielcze są częścią nie tylko polskiego systemu finansowego i gospodarczego. Nie można więc analizować ich sytuacji, pomijając informacje, które do nas docierają z zagranicy. Ale jak się przekłada katastrofa finansowa w Grecji na sytuację Banku Spółdzielczego w Płońsku? – Na pewno nie jest to wpływ bezpośredni. Banki spółdzielcze jako instytucje z wyłącznie polskim prywatnym kapitałem nie są uzależnione od sytuacji gospodarczej wymienionych krajów. Jednak to, co dzieje się w Europie Siła bankowości spółdzielczej od zawsze tkwiła w znajomości środowiska, dla którego te banki pracują… – Dzisiaj nadal bardzo ważna jest znajomość i środowiska i poszczególnego klienta .To znakomicie ogranicza ryzyko i ułatwia pracę, pozwalając odpowiednio wcześnie zareagować na pojawiające się u klienta trudności. Oczywiście nie po to, aby wypowiedzieć kredyt, ale aby pomóc klientowi pokonać trudności już na etapie ich pojawienia się. Do tego właśnie zobowiązuje nas m.in. znajomość środowiska i wiedza o skutkach wypowiedzenia kredytu w każdym konkretnym przypadku. W naszym banku prowadzenie działań windykacyjnych zawsze jest ostatecznością stosowaną w sytuacji, gdy klient nie wykazuje woli współpracy z bankiem. Czy zatem w momencie, gdy banki spółdzielcze zaczęły zrzeszać się w silne grupy bankowe ta bliskość z klientem i łączące więzi nie zostały nadszarpnięte? – Dlaczego pan tak sądzi? Jeżeli, mówiąc o zrzeszaniu się w silne grupy, myśli pan o połączeniu Mazowieckiego Banku Regionalnego S.A. z Gospodarczym Bankiem Wielkopolskim S.A. to na pewno nie pogorszy ono warunków konkurowania, polepszy natomiast warunki funkcjonowania zrzeszonych banków i mam nadzieję poprawi współpracę dwóch zrzeszeń. Kiedyś banki spółdzielcze swoją ofertą mocno różniły się od komercyjnych. Dziś zaś odróżnienie propozycji instytucji wchodzących np. w skład Grupy BPS od oferty uniwersalnych banków komercyjnych graniczy niemal z cudem. – Pamiętajmy, że to klienci i ich oczekiwania decydują o wyborze banku i jego oferty. Od jakiegoś już czasu banki spółdzielcze działają – poza swoimi tradycyjnymi rynkami – miesięcznik finansowy bank | wrzesień | 2011 także na rynkach wielkomiejskich. Podobnie jak banki komercyjne – aby utrzymać swoją pozycję konkurencyjną, dostosowują ofertę produktową do potrzeb klientów. Mnie porównywalność ofert produktowych cieszy. Nie tracicie w ten sposób największego atutu? – Prawdą jest, że poszerzanie terenu działania przez poszczególne banki spółdzielcze prowadzi z konieczności do zmian w relacjach z klientami, ale dotyczy to jedynie członków zarządów i rad nadzorczych, którzy już nie znają osobiście wszystkich klientów. Pracownicy nawiązują i dbają o dobre relacje z klientami, jak dotychczas. A że upodabniamy się do banków komercyjnych. No cóż, to po prostu wymuszają obowiązujące przepisy prawa. Komisja Nadzoru Finansowego traktuje banki spółdzielcze dokładnie tak samo jak banki komercyjne, mimo że 75 proc. tych instytucji ma sumę bilansową poniżej 140 mln zł, obowiązuje nas to samo prawo bankowe, te same rekomendacje, uchwały, system sprawozdawczy itp. Zasada proporcjonalności jedynie w niewielkim stopniu uwzględnia specyfikę polskiego sektora spółdzielczego, który nie działa w formie skonsolidowanej. Zatem w obszarze biznesowym nie jest możliwe – ale też mam wątpliwości, czy wskazane – odróżnienie banku spółdzielczego od banku komercyjnego. Jest przecież wiele obszarów, w których klienci dostrzegają i wykorzystują naszą specyfikę, jak np. łatwość kontaktu z władzami banku, szybkość podejmowania decyzji. Także prezentacja naszych wyników ekonomicznych jest dla naszych klientów bardziej zrozumiała niż bilans skonsolidowany międzynarodowej grupy finansowej. Jeżeli dodamy do tego jeszcze aktywność banków spółdzielczych w życiu lokalnych społeczności, fakt płacenia podatków do miejscowych US to sądzę, że nadal mamy znaczącą przewagę konkurencyjną. Czy nie obawia się Pani, że wchodząc na zupełnie nieznane dla was tereny, gdzie działa silna opozycja w postaci ogromnych grup kapitałowych, po prostu jesteście skazani na porażkę? – Wchodzenie na obszary, które nie są tradycyjnymi polami działania, jest wpisane w rozwój każdej firmy, tym bardziej banku. Proszę pamiętać, że m.in. wskutek zmian agrarnych kurczy się nasz tradycyjny rynek. Tracimy go też na rzecz banków komercyjnych, jak i instytucji parabankowych. Rolnicy, MŚP i samorządy to dzisiaj szczególnie atrakcyjni klienci. Wszystkie banki mają dla nich przygotowaną ofertę produktów. Dlatego banki spółdzielcze, chcąc utrzymać swój udział w rynku, nie mówię już nawet o jego zwiększaniu, muszą poszukiwać nowych nisz. I nie widzę w tym niebezpieczeństwa innego niż wysokie koszty zaistnienia w nowym otoczeniu. Oczywiście, o ile dysponujemy odpowiednio przygotowanym personelem i posiadamy właściwe procedury. Gdybyśmy rozmawiali z prezesem Banku Spółdzielczego w Płońsku 30 lat temu, to byłaby mowa jedynie o instytucji w tym mieście. Pani doprowadziła m.in. do otworzenia placówki swojego banku w Ciechanowie. Za chwilę będzie to potężny bank regionalny… – Miejmy nadzieję, że kiedyś tak będzie (śmiech). Nasza placówka w Ciechanowie działa już od sześciu lat. Właśnie przenieśliśmy ją do nowej siedziby, do budynku, który kupiliśmy rok temu specjalnie na ten cel. Dążymy do prowadzenia działalności we własnych obiektach, co ma być sygnałem dla klientów, że będziemy tutaj nie tylko w czasach prosperity. Zaś zmiany, które zaszły w naszym banku w tym okresie są tak znaczne, że trudno porównywać sytuację obecną do tej sprzed 30 laty. Wtedy prezesi banków spółdzielczych pełnili funkcje te społecznie, a bankiem kierował dyrektor. Fakt – dość długo miesiliśmy tylko jedną placówkę w Płońsku. Kolejna powstała w Baboszewie, następne w wyniku połączenia Banku Spółdzielczego w Nowym Mieście i Dzierzążni. Zaś oddziały w Ciechanowie i Mławie powstały od podstaw. Dzisiaj prowadzimy więc działalność w sześciu oddziałach, jesteśmy obecni na północnym Mazowszu, jednak trzy lata to zbyt mała perspektywa, aby myśleć o staniu się potężnym bankiem regionalnym. Spojrzeliśmy już wstecz. Popatrzmy zatem w przyszłość. Jakie wyzwania stawia sobie Pani? Jak będzie wyglądał Bank Spółdzielczy w Płońsku za dwa-trzy lata? – Gdybym o przyszłości mogła wnioskować na podstawie przeszłości, mogłabym spokojnie powiedzieć, że Bank Spółdzielczy w Płońsku będzie za kilka lat bankiem większym, dobrze zarządzanym, z doskonale przygotowanym do pracy personelem, a poziom kapitału będzie odpowiedni do prowadzonej działalności. Powiedziałabym też, że nadal z powodzeniem będziemy realizować strategię poprawy efektywności działania i będziemy wykorzystywać posiadany potencjał depozytowy i zwiększone w wyniku emisji obligacji fundusze własne. Ale obawiam się, że nasza rzeczywistość jest zbyt skomplikowana, żeby przyszłość była tak łatwa do przewidzenia… Co ma Pani na myśli, mówiąc o skomplikowanej przyszłości? Podatek bankowy, który ma być nałożony po wyborach parlamentarnych… – Podatek bankowy również. Ale niepokoi mnie też sytuacja międzynarodowa, to co dzieje się w Unii Europejskiej, doniesienia o trudnej sytuacji ekonomicznej w USA. Przecież Stany Zjednoczone mają ogromny wpływ na miesięcznik finansowy bank | wrzesień | 2011 światową gospodarkę. Dlatego myślę, że poza podatkiem bankowym mogą się pojawić też inne czynniki, które pogorszą warunki prowadzenia biznesu bankowego, jak chociażby wdrażanie Bazylei III i Dyrektywy DRC IV. Ich projekty oraz zapowiadane zmiany prawa spółdzielczego nie uwzględniają specyfiki sektora banków spółdzielczych. Kolejny problem to wspominana wcześniej efektywność działania sektora spółdzielczego, która pogorszy się w wyniku dodatkowego podatku. Już przecież płacimy składki na funkcjonowanie nadzoru, na BFG oraz na Związek Rewizyjny i Krajową Radę Spółdzielczą. Zatrzymajmy się na chwilę przy podatku bankowym. Czy to nie jest moment, aby środowisko bankowe zaczęło mówić jednym głosem: „dosyć – płacimy wystarczająco dużo podatków”? – Środowisko bankowe od dawna mówi temu podatkowi „nie”. Ale czy politycy chcą nas słuchać? Zapewne również część społeczeństwa uważa, że skoro bankom tak dobrze się powodzi, to mogą i tę daninę zapłacić. Wprowadzenie podatku ograniczy rozwój sektora poprzez spowolnienie tempa wzrostu funduszy banków, a tym samym obniży poziom bezpieczeństwa oraz wielkość udzielanych kredytów. Istotny pozostaje aspekt nierównego traktowania podmiotów gospodarczych. Niewątpliwie nowy podatek to najłatwiejszy sposób pozyskania pieniędzy do budżetu, ale on nie zastąpi konieczności wprowadzenia rozwiązań systemowych generujących oszczędności długookresowe. które nakładają dodatkowe obowiązki analityczne i sprawozdawcze, pogarsza efektywność działania biznesowego wszystkich banków. Chciałabym nawiązać do ostatniego projektu uchwały KNF zastępującej uchwalę 383/2008 dotyczącą m.in. zasad ustalania zmiennych składników wynagrodzeń osób zajmujących kierownicze stanowiska w banku. Zupełnie nie widzę możliwości odniesienia jej do systemów wynagrodzeń funkcjonujących w tych bankach. Przypominają mi się słowa jednego z filozofów „Skoro fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów”. Pojawia się pomysł, żeby nadzór wrócił do banku centralnego. Tak już w Polsce było. Które rozwiązanie jest lepsze: nadzór samodzielny czy w banku centralnym? – Nie sądzę, aby miejsce determinowało sposób nadzorowania. Wydaje mi się, że ponieważ bardzo mocno została ograniczona rola krajowego ustawodawstwa z uwagi na implementacje dyrektyw Unii Europejskiej, najważniejsze jest to, aby wprowadzaniem tych przepisów zajmowali się ludzie znający specyfikę polskiego, także spółdzielczego, sektora bankowego. Aby tworzone prawo faktycznie poprawiało jego szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Zostawmy na boku podatek bankowy i przejdźmy do nadzoru. Czy prowadzony przez Panią bank odczuwa skutki wprowadzenia Rekomendacji T i Rekomendacji S II? – Rozmawiając o skutkach tych regulacji, musimy pamiętać o celach i zadaniach, jakie ma do spełnienia Komisja Nadzoru Finansowego oraz o tym, na czym zależy bankom. Nadmiar rekomendacji utrudnia im życie, ale wprowadza pewne procedury dotyczące zarządzania ryzykiem. Nadzór dąży do poprawy bezpieczeństwa zarządzania instytucjami finansowymi, jest to też główny cel zarządów banków. Dla banków spełnienie tych wymagań jest kosztowne. Aby być w zgodzie z wymaganiami nadzorczymi, w naszym banku funkcje tzw. centralowe wykonuje ponad 30 proc. pracowników. Ale czy nie przesadzono odrobię z kolejnymi regulacjami? – Pewnie tak się stało, zakładam, że trudno znaleźć złoty środek. Wierzę, że mamy okres przejściowy, w którym nałożyły się na siebie i rekomendacje, i sytuacja kryzysowa. Podkreślę tu jeszcze raz. Rekomendacje i uchwały implementujące unijne dyrektywy zupełnie nie uwzględniają odmienności banków spółdzielczych. Działanie zgodnie z tak szczegółowymi rekomendacjami, miesięcznik finansowy bank | wrzesień | 2011