32-36

Transkrypt

32-36
32
INFORMATOR
Jak ze lepym
o kolorach?
Patrz c z ukosa (8)
Je li to wszystko nie dzieje si! naprawd! – co dziwnego musi zachodzi" na
poziomie gatunkowym w zbiorowej psychice ludzko ci.
(Lyssa Royal, Keith Priest, Przybysze z wewn!trznych wiatów)
Kiedy poprzednim razem opisywa em mentalne podró!e kosmiczne Courtneya
Browna, wspomnia em mimochodem o jego pogl"dzie na przekazy channelingowe.
Otó! przynajmniej jedno #ród o tego typu podaje wiadomo$ci na temat cywilizacji
Szarych zasadniczo zbie!ne z tymi, które mo!na uzyska% drog" teleobserwacji. Chodzi
mianowicie o ksi"!k& zaanonsowan" naszym dzisiejszym mottem, wydan" w USA jako
Visitors from Within (1992; wyd. polskie LIMBUS 1998).
Lyssa Royal (obok) jest medium channelingowym, natomiast Keith Priest zadawa
wi&kszo$% pyta' podczas seansów. Jednym z udzielaj"cych odpowiedzi by reprezentant Szarych, koordynator cz&$ci bada' genetycznych jego rasy, wyst&puj"cy pod
imieniem Harone. Poniewa! jego gatunek my$li inaczej ni!
ludzie, Harone u!ywa prawdopodobnie czego$ w rodzaju
komputera wybieraj"cego wzorce my$lowe najbardziej
zbli!one do ludzkich, które nast&pnie Lyssa przek ada a na
angielski. Proces komunikacji by ca y czas doskonalony
poprzez wzajemne uczenie si&; jak jednak zobaczymy
– przekaz cz&sto wskazuje, !e oba nasze gatunki my$l"
w zasadniczo odmienny sposób.
Zacznijmy od tego, !e rasy humanoidalne naszego
rejonu Galaktyki maj" wspólne korzenie – wywodzimy si&
wszyscy, tak!e Szarzy i ludzie, z gwiazdozbioru Liry (w Polsce nie wiadomo czemu
zwanego Lutni"). Mówi si& o tym dok adniej we wcze$niejszej ksi"!ce tej samej spó ki
autorskiej The Prism of Lyra (1989; Gwiezdne dziedzictwo, wyd. LIMBUS, 1998).
Bezcielesne istoty zwane Za#o$ycielami, po wnikni&ciu do naszego Wszech$wiata
w rejonie Liry, opracowa y jednolity model humanoida, który nast&pnie zosta
zrealizowany na ró!nych $wiatach jako materialny no$nik dla cz&$ci z nich. Powsta e
w ten sposób cywilizacje tworzy y kolejne rozumne rasy drog"
kojarzenia w asnych genów z genami zastanych biosfer (te!
zreszt" b&d"cych dzie em Za#o$ycieli). W tworzeniu Homo
Sapiens bra o udzia wiele ró!nych gatunków, w zwi"zku z czym
Ziemia sta a si& istnym kosmicznym bankiem genów
(symbolizowanym przez Wie!& Babel). Interesy naszych
stwórców by y te! ró!ne i cz&sto sprzeczne ze sob", co zrodzi o
opowie$ci o wojnach bogów. Kilka cywilizacji do dzi$ uwa!a
Ziemi& za swoje terytorium, ale na szcz&$cie nie maj"
dostatecznej si y przebicia, by to wyegzekwowa%. Co ciekawe:
wielorako$% naszego kosmicznego pochodzenia przetrwa a w mitologii Hawajczyków – powiadaj", !e przybyli z gwiazd,
wymieniaj"c (ca kiem zgodnie z Gwiezdnym dziedzictwem)
Plejady, Weg& (;
Liry), Syriusza i Arktura, którym patronuj"
GKF # 275
33
cztery g ówne hawajskie boginie: Uli, Manà, Pele i Laka. Podaj" te! (równie! zgodnie
z ksi"!k"), !e pierwszym przystankiem w naszym $wiecie by a dla nich Ziemia
Rodzinna (Lemuria), której pozosta o$ci" jest niew"tpliwie Polinezja.
Istoty z Plejad, zanim si& tam przenios y, mieszka y na Ziemi, przystosowuj"c si&
do !ycia na niej za po$rednictwem tutejszych genów, a wi&c s" naszymi krewniakami
(w ufologii znanymi pod nazw" Nordyków). Kiedy poproszono je o zaj&cie si& nasz"
ewolucj", waha y si&, poniewa! ludzka natura, z poduszczenia istot z Syriusza,
symbolizowanych przez w&!a, sta a si& dwubiegunowa (wspólnota - indywidualizm,
potocznie: dobro - z o, symbolizowane przez Drzewo Wiadomo$ci). Poniewa! same
by y jednobiegunowe (wspólnota), zdecydowa y ostatecznie, !e chc" spotka% si& ze
swoim przeciwie'stwem. I rzeczywi$cie – pe ni"c na Ziemi rol& bogów, zasmakowa y
tak w sprawowaniu w adzy, !e w ko'cu spotka y si& z negatywnym aspektem siebie
samych. Rezultatem by wstyd i opuszczenie Ziemi, a ubocznym skutkiem nasza
choroba sieroca – zostali$my bowiem porzuceni. Podobno bardzo nam to utrudnia
akceptacj& idei kontaktów z innymi istotami, gdy! nasza zbiorowa pod$wiadomo$%
zastosowa a wobec niej mechanizm zwany w psychologii wyparciem. Nie jeste$my
jednak przypadkiem beznadziejnym: galaktyczna wspólnota zna mianowicie przyk ad
cywilizacji, której przedstawiciele nie dostrzegali Obcych i ich pojazdów nawet podczas
bardzo opatologicznych demonstracji, a jednak w ko'cu porozumienie sta o si&
mo!liwe. Je$li chodzi o nas – to od kilkudziesi&ciu lat jeste$my przyzwyczajani do my$li
o kontakcie, zw aszcza za po$rednictwem literatury i kina SF. Mi o wi&c pomy$le%, !e to
w a$nie my, jak zapewne od dawna podejrzewali$my, jeste$my w awangardzie
intelektualnej ludzko$ci.
No, ale mia o by% o cywilizacji Szarych wed ug ksi"!ki
Przybysze z wewn!trznych wiatów. Na pocz"tku tworzyli oni
mozaik& istot jedno- i dwubiegunowych (wspólnota – indywidualizm), a ich cele i d"!enia by y zró!nicowane bardziej ni!
w naszym spo ecze'stwie. St"d ich planet&, po o!on" w gwiazdozbiorze Liry, nazwano Wierzcho kiem (chodzi o trzeci
wierzcho ek symbolicznego trójk"ta). Jej mieszka'cy byli tak
skonfliktowani, !e dosz o do wojny atomowej, która spustoszy a
planet&, ju! zanieczyszczon" ponad wszelk" miar&. Niedobitki
Szarych schroni y si& pod ziemi" i zaadaptowa y si& (poprzez
manipulacje genetyczne) do nowych warunków: stali si& mniejsi
(ok. 1,1 m wzrostu), a wielkie, czarne oczy bez t&czówek i bia ek
wykszta cili do !ycia w ciemno$ci. Pozbawiaj"c swoje mózgi
neurohormonów wykorzenili z nich emocje, które uznali za #ród o
przesz ych nieszcz&$%. Sprawili w ten sposób, !e ka!dy osobnik reagowa tak samo
w podobnych okoliczno$ciach, sta si& wi&c idealnym obywatelem mrowiska.
Po$wi&cono zatem indywidualizm na rzecz dobra wspólnoty, wzmacniaj"c poczucie
jedno$ci poprzez po "czenie telepatyczne wszystkich umys ów w umys zbiorowy.
Obecnie jedyn" cech" ró!ni"c" poszczególnych Szarych jest stopie' ciekawo$ci
przejawianej wobec ró!nych zagadnie', a wi&c cecha natury intelektualnej, a nie
emocjonalnej. Jak donosi Courtney Brown – emocje odczuwane s" przez nich jedynie
na poziomie umys u zbiorowego; przyk adem mo!e by% stres wywo any poczuciem
wspólnego zagro!enia czy wspólnej niewygody.
Drobne cia o zwie'czone du!" g ow" okaza o si& przeszkod" przy rodzeniu dzieci;
i to do tego stopnia, !e gatunek zosta zagro!ony wymarciem. Naturaln" reprodukcj&
zast"piono wi&c klonowaniem, a narz"dy p ciowe zosta y zlikwidowane. Obecnie nie
ma wi&c !adnej zewn&trznej ró!nicy pomi&dzy osobnikami !e'skimi a m&skimi rasy
Szarych.
Wed ug naszych norm opisany powy!ej proces transformacji by okaleczeniem
zgo a niewyobra!alnym, nie rekompensowanym bynajmniej przez uzyskane korzy$ci.
34
INFORMATOR
Jak si& okazuje, samym Szarym te! potem co$ podobnego zacz& o $wita%, ale o tym za
chwil&. Na tym jednak nie sko'czy y si& ich k opoty: kiedy wreszcie da o si& wyj$% na
powierzchni&, okaza o si&, !e niebo wygl"da zupe nie inaczej, ni! dawniej – planeta
Wierzcho ek znalaz a si& w ca kiem innym rejonie Galaktyki, ni! by a poprzednio.
To, co si& tam sta o, relacjonuj& z dusz" na ramieniu. Otó! winne by y… wybuchy
atomowe, które naruszy y struktur& czasoprzestrzeni i otworzy y mi&dzywymiarowe
przej$cie do gwiazdozbioru Sieci (Reticulum). Przyznam si&, !e pisz"c ostatnie zdanie
zerkn" em niespokojnie na nasze logo. Kot Schrödingera zakrztusi si&, a potem dosta
konwulsji, ale ostatecznie prze!y . By% mo!e doszed do wniosku, !e (zgodnie ze znan"
parafraz" Szekspira) s% na wiecie rzeczy, o których si! fizjologom nie ni#o. Faktem
jest w ka!dym razie, !e w okresie zimnej wojny niezliczone za ogi UFO powtarza y nam
wr&cz do znudzenia, !eby nie bawi% si& tymi klockami, bo to si& mo!e #le sko'czy% nie
tylko dla nas, lecz tak!e dla naszych galaktycznych s"siadów. Pewnie chodzi o im o to
samo, co si& sta o z Wierzcho kiem. I to by by o na tyle, je!eli chodzi o bezpieczn"
energi& j"drow".
Jak by nie by o – obecnie planeta
Wierzcho ek znajduje si& w uk adzie
podwójnej gwiazdy Zeta Sieci (Zeta
Reticuli). Po raz pierwszy zosta o to
objawione podczas pierwszego g o$nego uprowadzenia na pok ad UFO, które
mia o miejsce 19.09.1961 r. Za oga
Szarych pokaza a wtedy ma !e'stwu
Betty i Barneyowi Hillom gwiezdn"
map&, któr" Betty odtworzy a podczas
regresji hipnotycznej (powy!ej w wersji
ju! opisanej). Przedstawia ona usytuowanie pobliskich gwiazd z perspektywy
uk adu Zeta Reticuli, co ustali a
astronom Marjorie Fish (cho% godzi si&
wspomnie%, !e s" te! inne interpretacje tego rysunku). W zwi"zku z tym Szarych
nazywa si& tak!e Zetami, a w omawianej ksi"!ce u!ywa si& wobec nich konsekwentnie
okre$lenia Zeta Reticuli. Natomiast nazw& Szarzy stosuje si& tylko do pewnego
nastawionego negatywnie do ludzi od amu Zetów, którzy lubi" zastrasza%
uprowadzonych, czego pozosta e grupy nigdy nie robi". W zwi"zku z tym zwracam
uwag&, !e pewna moja dyskwalifikuj"ca wypowied# z poprzedniego odcinka mog a
wynikn"% z k opotów terminologicznych. Stwierdzi em tam mianowicie, !e Rada
Dziewi&ciu nie mo!e by% Federacj" Galaktyczn", bo pierwsza ostrzega nas przed
Szarymi, a druga ich chwali. By% mo!e w istocie nie ma tu !adnej sprzeczno$ci,
a ka!de ze #róde ma kogo innego na uwadze.
Nowa sytuacja astronomiczna sprawi a, !e Szarzy (bo tak ich b&d& nadal nazywa )
zainteresowali si& teori" przej$cia, co doprowadzi o ich do odkrycia bardziej subtelnej
rzeczywisto$ci, poprzez któr" mo!na dotrze% do dowolnego punktu czasoprzestrzeni.
Wi&kszo$% z nich przenios a si& do niej na sta e, staj"c si& mniej materialnymi ni! np.
my, ludzie (w ksi"!ce, a tak!e w innych publikacjach, mówi si& o poziomach g&sto$ci
lub wy!szych b"d# ni!szych wibracjach; oznacza to odr&bne poziomy rzeczywisto$ci).
Tym samym typowy Szary jest niewidzialny w zwyk ych warunkach dla cz owieka,
chyba !e ten jest odpowiednio przeszkolony (np. !ona Courtneya Browna, która jak on
uko'czy a kurs TM-Sidhis, widzia a przelotnie jednego z nich przed swoim domem).
Zwyk y cz owiek mo!e zobaczy% Szarego albo we $nie, albo na granicy snu, dlatego
kontakt ma miejsce najcz&$ciej w nocy. Wydarzenia w tych odmienionych stanach
$wiadomo$ci jeste$my sk onni uwa!a% za nieprawdziwe, jednak Aborygeni i Szarzy s"
w tej sprawie innego zdania. Kiedy kontakt ju! nast"pi, Szary lub grupa Szarych mo!e
GKF # 275
35
przenie$% cz owieka do swojej rzeczywisto$ci, na pok ad statku, gdzie za oga sp&dza
ca e swoje !ycie (!). Odbywa si& to drog" natychmiastowej teleportacji albo lewitacji
na promieniu $wietlnym poprzez $cian& lub zamkni&te okno. Uprowadzenie tym drugim
sposobem Lindy Cortile Napolitano, które mia o miejsce 30.11.1989 r. na Manhattanie,
jest najs ynniejsze z tego wzgl&du, !e by o obserwowane z samochodu przez
$wiadków, którzy okazali si& potem… ówczesnym sekretarzem generalnym ONZ,
Javierem Pérez de Cuéllar i jego dwoma ochroniarzami. Jak na zbieg okoliczno$ci jest
to zbyt nieprawdopodobne, wida% wi&c wyra#nie, !e by a to celowa demonstracja
– Szarzy bowiem zwykle dobrze wiedz", komu si& pokazuj" (nie mam jednak wiedzy
o tym, przy spe nieniu jakich warunków mog" tego dokona%).
Po dotarciu na pok ad UFO uprowadzeni s" wykorzystywani do kilku mo!liwych
dzia a' zwi"zanych z programem genetycznym Szarych. Jego celem jest odzyskanie
tego, co lekkomy$lnie stracili – a wi&c emocji i naturalnego rozmna!ania – a tak!e
uratowanie swojego gatunku, któremu grozi wymarcie. Poniewa! Szarzy z atwo$ci"
podró!uj" w czasie, pad o naturalne pytanie, dlaczego po prostu nie wrócili do swoich
przodków po swój pierwotny materia genetyczny. Stanowcza odpowied# brzmia a, !e
nie ma tam niczego, czego by potrzebowali. By% mo!e chodzi o to, !eby nie wchodzi%
dwa razy do tej samej rzeki, a konkretniej o to, !e wiele ze swych autorekonstrukcji
Szarzy uwa!aj" za warte zachowania. Zamiast powrotu do przesz o$ci wol" wi&c
wyhodowa% nowy gatunek przy pomocy naszej Wie!y Babel. Wiedz" ponadto, !e to im
si& uda, gdy! dzi&ki podró!om temporalnym maj" lu#ny kontakt z przysz " ras" hybryd
Ziemian i Szarych, zwanych w ksi"!ce Essassani (pisze o nich tak!e, cho% ich nie
nazywa, Courtney Brown). Kolejne naturalne pytanie brzmi wi&c, czemu nie pobrali
materia u genetycznego w a$nie od nich. Odpowied# jest do$% zaskakuj"ca: prosili ich
wielokrotnie o pozwolenie, ale !aden z nich nigdy nie wyrazi zgody. Szarzy nie trac"
jednak nadziei, !e kiedy$ im si& uda, bo na razie wyniki hybrydyzacji nie s"
szczególnie zach&caj"ce.
W zwi"zku z tym pojawia si& nast&pne, bardzo naturalne pytanie: a czy NAS kto$
pyta o zgod&? Harone twierdzi, !e owszem. I co wi&cej – zgodzili$my si&. Jak to wi&c
jest, !e nikt z nas nie jest tego $wiadom? Problem ten jest wa kowany na kolejnych
o$miu stronach, demonstruj"c nieusuwalne ró!nice w sposobie my$lenia nas i Szarych.
Oto dwie próbki:
! Otrzymujemy je [zezwolenie] po prostu poprzez fakt, $e jeste my w stanie
dzia#a". To jest w#a nie to zezwolenie. Je li nie mogliby my realizowa" swego
planu, oznacza#oby to, $e nie otrzymali my waszej zgody.
! Zwyczajna rzeczywisto " jest snem w stopniu du$o wi!kszym ni$ ka$da inna.
Zgoda udzielana jest w rzeczywisto ci, w której przebywacie ca#y czas, a nie w tej
rzeczywisto ci snów, w któr% wchodzicie na jawie, w ci%gu dnia.
To wi&c, !e nie u$wiadamiamy sobie zawartej umowy, jest naszym problemem
wynikaj"cym z tego, !e jeste$my wewn!trznie podzieleni i nie zdajemy sobie sprawy,
co si! dzieje na innych poziomach naszej wiadomo ci. Podobnie ka!dy uprowadzony
musia uprzednio wyrazi% (na którym$ z poziomów swojej rzeczywisto$ci) akceptacj&
tego stanu rzeczy, czyli wystosowa% zaproszenie. Je$li Szary nie zostanie zaproszony
przez cz owieka, nie mo!e wnikn"% do jego domu, a nawet tego cz owieka dostrzec. Co
nam to przypomina? Nawiasem mówi"c, pierwszy z powy!szych cytatów staje si&
dzi&ki temu stwierdzeniu bardziej zrozumia y.
Przejd#my wreszcie do tego, co Szarzy robi" z uprowadzonym. Po pierwsze, do
jego mózgu mo!e zosta% wprowadzony organiczny implant, którego zadaniem jest
zbieranie neurohormonów zwi"zanych z okre$lonymi emocjami. Emocje te mog" by%
generowane na miejscu lub na odleg o$%, np. poprzez wywo anie okre$lonych snów.
Znany jest przypadek wi&#nia, któremu sk amano, !e nie b&dzie ju! musia wraca% do
celi, a nast&pnie (zapewne) zbadano jego reakcj& i towarzysz"ce jej neurohormony.
Zak ady penitencjarne s" zreszt" wdzi&cznym obiektem bada', poniewa! tworz"
36
INFORMATOR
zamkni&te, kontrolowane $rodowisko, podobnie jak szpitale psychiatryczne (tam
z kolei jest ca kiem sporo ludzi, którzy otworzyli si& przypadkiem na rzeczywisto$%
niefizyczn", lecz nie potrafi" sobie ze swym niechcianym darem poradzi%).
Drugim mo!liwym zabiegiem jest pobranie materia u genetycznego. W przypadku
kobiety mo!e by% dokonana implantacja hybrydalnego zarodka, który po kilku (1-4)
miesi"cach jest wyjmowany, by doko'czy% rozwoju embrionalnego w laboratorium.
Oprócz tego ludzie proszeni s" o opiek& nad dzie%mi, które potrzebuj" ludzkich uczu%
(przy okazji Szarzy podpatruj", jak to si& robi). Niektóre z tych hybrydalnych dzieci
zaczynaj" wyra!a% w trakcie kontaktu z doros ym pewne emocje, np. poprzez $miech.
Nie potrafi" jednak p aka%, cho% kana y zowe oczywi$cie posiadaj". Niestety, nie !yj"
one zbyt d ugo, gdy! maj" problemy z uk adem immunologicznym. Tym, którzy
mogliby si& poczu% oburzeni, Harone wyja$nia, !e s" one cz onkami spo eczno$ci
Szarych, którzy wyrazili z w asnej woli zgod& na wcielenie si& w hybrydalne dzieci
w celach eksperymentalnych. Tak wi&c wszystko podobno jest w porz"dku, zw aszcza
z punktu widzenia istoty nie posiadaj"cej !adnych emocji.
Szarzy eksperymentuj" tak!e, poprzez tworzenie odpowiednich klonów, ze swoimi
mózgami, przekszta caj"c je tak, by mog y wydziela% neurohormony odpowiedzialne za
uczucia. Jednak nawet wtedy niczego nie odczuwaj". Szczególnie intryguje ich seks,
dzi&ki któremu najpr&dzej spodziewaj" si& odzyska% utracone emocje. Zdarza si& wi&c,
!e uprowadzony odbywa stosunek z takim przekszta conym Szarym/Szar", czego po
raz pierwszy do$wiadczy w dniu 16.10.1957 r. Brazylijczyk Antonio Villas-Boas. Jak
atwo si& domy$li%, w dziedzinie uczu% nic z tego nigdy nie wynik o.
Rozmowa z Harone o emocjach to zupe nie jak rozmowa ze $lepym o kolorach.
Wie o nich du!o, cho% ca kowicie teoretycznie, a wi&c jakby nie wiedzia niczego. To
troch& tak, jakby czternastolatek rozprawia o seksie na podstawie tego, co przeczyta
w jakiej$ ksi"!ce. Z pozoru ka!da istota duchowa powinna by% zdolna do odczuwania
np. mi o$ci. Harone zgadza si& z tym rozumowo; wie jednak, !e jej nie odczuwa. Ma
wszak!e nadziej&, !e pomog" w tym neurohormony, ja jednak jako$ w to nie wierz&.
Z drugiej strony Harone te! rozmawia z nami jak z istotami $lepymi i g uchymi.
Nie jeste$my nawet $wiadomi wszystkich regionów w asnej psychiki, nie pami&tamy
umowy, któr" zawarli$my z Szarymi (i najch&tniej w ogóle zaprzeczamy ich istnieniu).
Niew"tpliwie z jego punktu widzenia ka!dy z nas jest jak pijane dziecko we mgle, je$li
nie znacznie gorzej. Jednak!e jego rasa widzi w nas do pewnego stopnia swoj" w asn"
przesz o$% – jeste$my teraz w podobnej sytuacji i na podobnym poziomie rozwoju jak
oni tu! przed katastrof". Poza tym ró!ni nas wszystko, ale – b&d"c na przeciwleg ych
biegunach – jeste$my tym samym jak swoje lustrzane odbicia b"d# dwie strony tego
samego medalu. Harone stwierdza tajemniczo, !e pochodz" z naszego wn&trza, ale
i na odwrót: my pochodzimy z ich wn&trza. Co to oznacza – nie o$miel& si&
zgadywa%...
Z powy!szego omówienia wida%, !e dajemy Szarym bardzo wiele, ale podobno
z wzajemno$ci". Wed ug s ów Harone – poprzez do$wiadczenie uprowadze' mo!emy
jako gatunek zmierzy% si& z najg &bszym l&kiem, a tym samym go przezwyci&!y%
(podobnie Szarzy: oni w naszej obecno$ci doznaj" stresuj"cego z udzenia, !e ulegaj"
indywidualizacji). Mamy te! szans& na wielki skok ewolucyjny. (yjemy w okresie
przej$cia z trzeciego na czwarty poziom g&sto$ci (por. odcinek pierwszy tego cyklu),
w czym Szarzy maj" zamiar nam pomóc. Podobno ju! dzi$ rodz" si& ludzkie dzieci
z lekko podrasowanym przez Szarych genomem, b&d"ce zal"!kiem naszej przysz o$ci
(przypuszczalnie chodzi o tzw. Dzieci Indygo, o których napisz& nast&pnym razem).
Tylko... czy w ogóle ich o to prosili$my? Je$li wzi"% pod uwag& poprzednie uwagi
– musia o si& tak sta%; czy! bowiem w innym wypadku byliby w stanie to uczyni%?
Andrzej Prószy&ski
P. S. Powy!sze informacje ca kiem dobrze konrapunktuje artyku na mojej stronie
internetowej: http://matematyka.ukw.edu.pl/ap/ufo.html.

Podobne dokumenty