Blogując o Niemcach

Transkrypt

Blogując o Niemcach
BLOGOSFERA
ŁUKASZ MEDEKSZA
Blogując o Niemcach
Jest źle – tak można opisać relacje polsko-niemieckie, jeśli spojrzymy na nie oczami największego
politycznego serwisu blogerskiego w naszym kraju.
Ten serwis to Salon24.pl. Oto jak jego współ­
twórca i szef Igor Janke zaczyna jeden z tekstów
w swoim blogu (opublikowany 16.02.2009.): „Jakoś ostatnio tak się układa, że w niemal wszystkich sprawach, w których mamy jakiś problem
z Niemcami, Berlin konsekwentnie podejmuje
działania sprzeczne z naszym interesem”.
Dalej Janke narzeka: „Czy to otwarcie rynku
pracy, czy kwestia gazociągu północnego i całego
kompleksu spraw związanych z bezpieczeństwem
energetycznym, czy ostatnia historia z namawianiem przez szefa niemieckiej dyplomacji Amerykanów do rezygnacji z planów tarczy antyrakietowej. A teraz jeszcze wydelegowanie Eriki Steinbach
do władz fundacji »Ucieczka, Wypędzeni, Pojednanie«.” (Patrz: http://jankepost.salon24.pl/387079.
html).
W podobnym duchu utrzymane są wypowiedzi
blogerów w dyskusji pod tym tekstem.
Igor Janke odsyła przy okazji do swojego artykułu w „Rzeczpospolitej” na ten sam temat („Jeśli
na chłodno przyjrzeć się stanowi wzajemnych stosunków, bez trudu można zauważyć, że są one najgorsze od 20 lat”). I poleca tekst Łukasza Warzechy
z „Faktu” – też opublikowany 16.02.2009. w blogu
w Salonie24.pl („Gdy słyszymy dzisiaj, że stosunki
polsko-niemieckie są bardzo dobre, pozostaje tylko
pusty śmiech”).
Tu ważna uwaga. W blogosferze politycznej zatarła się granica między zawodowymi publicysta-
74
mi a blogerami-amatorami. Igor Janke i Łukasz
Warzecha to znani dziennikarze, komentatorzy
polityczni. Ale obaj działają też jako blogerzy.
Chętnie dyskutują z internautami komentującymi ich teksty. Zaś pozycja Igora Janke – jako twórcy Salonu24.pl – jest absolutnie pierwszoplanowa
w polskiej blogosferze.
W tym samym Salonie24.pl znajdziemy blog
„Niemcy a reszta” Joanny Mieszko-Wiórkiewicz.
Ma charakterystyczny adres: http://niemcy.salon24.pl/. Autorka m.in. przytacza artykuły z polskiej prasy (np. z „Rzeczpospolitej” i „Naszego
Dziennika”), które krytycznie oceniają stan stosunków polsko-niemieckich. W serwisie bloguje
również (choć rzadko) Stefan Hambura (http://
hambura.salon24.pl/), znany polski adwokat
działający w Berlinie. W czerwcu 2008 r. zamieścił rozmowę, jaką przeprowadził z nim „Nasz
Dziennik”. Jej tytuł jest znamienny: „Niemcy nie
ratyfikowały Traktatu z Lizbony! Dlaczego pośpiech Polski?”.
Podobne głosy można znaleźć w blogach prowadzonych przez polityków z prawicy (vide Ryszard Czarnecki).
Są jednak w blogosferze autorzy, którzy inaczej piszą o relacjach Polski z Niemcami. Dobrym
przykładem jest Bartosz Wieliński, korespondent
„Gazety Wyborczej” w Berlinie. Prowadzi bloga
o nazwie „Przeżyć w Berlinie, zrozumieć Niemcy” (http://wielinskiberlin.blox.pl/html). Lansuje
w nim m.in. tezę, że – wbrew obawom wielu polskich komentatorów – Erika Steinbach nie wejdzie do rady „Widocznego Znaku” (nowa wersja
projektu Centrum Wypędzonych). „W Niemczech
to polityk drugiej ligi, rzadko zabierający głos
w publicznych debatach i praktycznie nieobecny
w tutejszych mediach” – argumentuje Wieliński
pisząc o Steinbach.
Zdaniem tego autora, „Erika Steinbach zrezygnuje z muzealnego stołka, a w zamian jesienią po wyborach zostanie wiceministrem spraw
wewnętrznych (odpowiedzialnym za uciekinierów i mniejszości etniczne)”.
Z kolei Magda Hartman, czołowa publicystka
serwisu Pardon.pl (związanego z portalem o2.pl),
kpi z zabiegów polskiego rządu, by Erika Steinbach nie weszła do rady „Widocznego Znaku”.
I zaleca dbałość o dobre stosunki z Niemcami.
(Patrz: http://www.pardon.pl/artykul/7825/bartoszewski_nie_ustapimy_niemcom_a_co_ich_to_
obchodzi)
Adam Szostkiewicz z „Polityki” uważa, że walka przeciwko obecności Steinbach w radzie jest
„z góry przegrana”. I sugeruje, że Steinbach może
przejść pozytywną – z polskiego punktu widzenia
– ewolucję światopoglądową. (Patrz: http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=442).
Za umacnianiem „polsko-niemieckiej wspólnoty interesów” opowiada się inny publicysta „Po-
lityki” – Adam Krzemiński. Gdzie to robi? A jakże: w blogu. Ale nie swoim, a tym prowadzonym
przez „Fakt” w Salonie24.pl. „Czas na generację
polskich i niemieckich polityków, którzy nie będą
obwiniać sąsiadów, przywoływać do stołu obrad
cieni pomordowanych przodków, lecz powiedzą
obu narodom jak niegdyś Kennedy: Nie pytaj, co
Europa robi dla ciebie, tylko co ty robisz dla Europy...” – zachęca Krzemiński. Jego tekst spotkał się
jednak z ostrą krytyką internautów. (Patrz: http://
fakt-opinie.salon24.pl/386324.html).
Wszystkie te spory dotyczą relacji mię­dzy­pań­
stwowych i wielkiej polityki. A przecież można
podejść do tematu także z perspektywy regionalistycznej. Analizując dawne i obecne tożsamości
mieszkańców polsko-niemieckiego pogranicza.
Czyli to, co jest „pomiędzy” Polską i Niemcami.
Tak robi chociażby stowarzyszenie „Borussia” z Olsztyna. „Odwołując się do wielokulturowego dziedzictwa regionu Warmii i Mazur,
dawnych Prus Wschodnich staramy się kreować i promować nowe zjawiska kulturalne
i prowadzić szeroko zakrojone działania edukacyjne na rzecz budowania i rozwijania społeczeństwa obywatelskiego” – tłumaczą na swojej
stronie internetowej (http://www.borussia.pl/).
75
W 2007 
r. „Borussia” uruchomiła blog
(http://99procent.blox.pl/html). – Chcemy, by internauci wrzucali tam swoje myśli, uwagi i zdjęcia dotyczące naszego regionu. Mamy nadzieję,
że ten blog stanie się miejscem wymiany naszych
uwag o Warmii i Mazurach – zachęcała wówczas
przedstawicielka stowarzyszenia Ewa Romanowska w „Gazecie Wyborczej Olsztyn”. Niestety, blog
nie rozwinął skrzydeł. Służy jedynie jako witryna
zachęcająca do przekazania 1 proc. naszego podatku na rzecz „Borussii”. Szkoda.
Taka strona mogłaby działać podobnie jak blogi
i portale opowiadające o dziejach i architekturze
Wrocławia (np. strona Wratislaviae Amici, czy blog
Wrocław z wyboru). Opisywałem je w pierwszym
numerze kwartalnika „Pamięć i Przyszłość”. Tyle
że te wrocławskie strony skupiają się – siłą rzeczy
– na budynkach i dokumentach, bo ludność Ziem
Zachodnich została niemal całkowicie wymieniona po II wojnie światowej. Blog „Borussii” mógłby
opowiadać o zmaganiach zwykłych ludzi z własną
tożsamością kulturową. Taki zresztą cel przyświeca uruchomionemu przez „Borussię” projektowi
„Purda Wielka – Pamięć pogranicza”. W jego opisie
czytamy: „Do dzisiaj jest… Purda ciągle żywym organizmem pogranicza polsko-niemieckiego. Żyją
76
tu ludzie identyfikujący się z Polską i z Niemcami.
Żyją przede wszystkim wspomnienia odwołujące
się do koegzystencji Polaków i Niemców”. (Patrz:
http://www.borussia.pl/strony/krajobraz_kulturowy/purda_wielka/oprojekcie.html).
Na koniec nie sposób nie wspomnieć o tzw.
incydencie monachijskim, którego bohaterem
był Jan Rokita. Gdy ten znany polski polityk był
wyprowadzany przez niemiecką policję z samolotu na lotnisku w Monachium, krzyczał: „Ratujcie
mnie! Biją mnie Niemcy!”. Ktoś to nagrał telefonem komórkowym. Okrzyk Rokity trafił do Internetu.
I wtedy ruszyła lawina. Incydent wywołał nie tylko falę komentarzy politycznych, ale też eksplozję
swobodnej twórczości internautów, którzy na kanwie okrzyku zaczęli tworzyć teledyski i animowane
parodie przygody Rokity. Powstała nawet prosta gra
komputerowa zainspirowana tym wydarzeniem.
Jak widać, nie wszystkie trudne tematy polsko-niemieckie muszą być z definicji „ogrywane”
śmiertelnie poważnie. Inna rzecz, że Internet jest
nieprzewidywalny.