Żuraw
Transkrypt
Żuraw
Żuraw Przystojny, lekko żółtawy żuraw był gawędziarzem. Gawędził, a czasem ględził całymi dniami, a jak przestał, to zarzucał na grzbiet pięćdziesiąt kilogramów bursztynowożółtych kółeczek z plastiku i krążył po borze, nie bojąc się nikogo. Obawiał się jedynie tchórza, zwanego śmierdzielem, któremu schodził z drogi, ponieważ twierdził, że rozsądek musi zwyciężyć, a odwaga na nic się tu przyda. Chodząc tak, ćwiczył sprężystość chrząstek stawowych, a przede wszystkim kręgosłupa. Nie opuszczał żadnego meczu koszykówki, ale nie lubił play-offów, ponieważ zawsze się wtedy denerwował. Był wysportowany, miał rzutki krok i płomiennorude wąsy. Płowożółte pióra dodawały mu urody, która jednak gasła w oczach, ponieważ żuraw był ponadosiemdziesięcioletnim ptakiem. Płoniawy-Bramura, miejscowość w województwie mazowieckim, to było jego ulubione miejsce, ponieważ tam się urodził i wspomnień miał stamtąd bez liku. Ale szczycił się tym, że był w Monte Carlo, Sankt Petersburgu, Tadżykistanie i przemierzył budapeszteńskie ulice wzdłuż i wszerz, nie mówiąc już o tym, że przefrunął nad całym Wybrzeżem Kości Słoniowej. Opowiadał, że zna Ginę Lollobrigidę, Brigitte Bardot, a Yves Saint Laurent szył mu bryczesy na wielką galę w Saint Tropez. Chodził do filharmonii, grał na waltorni, urządzał rauty, piekł chrust. Był dumny z IBL-owskiego (iblowskiego) przedsięwzięcia, które nakazywało mu gromadzić przeróżne paraliterackie teksty potrzebne do rzetelnych badań. Uczęszczał na zajęcia z leksykologii i leksykografii, nieobce mu były rozważania natury retorycznej i górował nad wszystkimi, jeśli chodzi o sztukę argumentacji. Szczególnie ulubionym chwytem erystycznym był ten odwołujący się do rozsądku, etyki, ale też wyobraźni. Parał się wieloma dyscyplinami i uchodził za znawcę origami, historii nowożytnej, astronomii i logopatologii. Żywo interesował się potworem z Loch Ness, utrzymywał, że widział wraz z córką to zwierzę, kiedy kąpali się w jeziorze, i próbował rozwiązać jedną z największych zagadek kryptozoologii. Nie przejmował się, jak niektórzy twierdzili, że taki plezjozaur nie istnieje. Rozrzut jego zainteresowań był imponujący, od koszykówki po paraliterackie badania i miłość do języka ojczystego. Nie lubiano go w lesie, na łące, był bowiem inny niż wszyscy, ale jakże ciekawy i nieprześcigniony w przeróżnych pomysłach. Czasem tylko żona żaliła się geriatrze, że żyć z żurawiem to nie lada sztuka. Zawsze jednak razem fruwali, chodzili, ostatnio nawet uczestniczyli w obchodach jubileuszowych z okazji stu lat „Języka Polskiego” w Krakowie. Ewa Błachowicz