I Komunia Święta dzieci niepełnosprawnych

Transkrypt

I Komunia Święta dzieci niepełnosprawnych
I Komunia Święta dzieci niepełnosprawnych
Mam wielką potrzebę serca podzielenia się
wrażeniami z uroczystości I Komunii Świętej
dzieci
niepełnosprawnych,
w
której
uczestniczyłam w czerwcową sobotę w Parafii
św. Mateusza w Mielcu. W uroczystości wzięło
udział dziesięcioro dzieci, które, na co dzień
uczestniczą
w
zajęciach
Ośrodka
Rehabilitacyjno- Dydaktyczno-Wychowawczego
w Mielcu. Dobrze, że są Kapłani, którzy czują
potrzebę duchowego wspierania i zatroskania
o te Dzieci i ich Rodziców. To dobrze, że nie są
spychani na margines jako „dzieci gorszego
Boga”. To dobrze, że Kościół podkreśla, jak
ważne miejsce zajmują w Kościele, który
przecież jest ich Domem.
Ta przepięknie przygotowana pod każdym
względem uroczystość była dla mnie i myślę, że
nie tylko dla mnie wielką lekcją pokory. Tak
naprawdę to każdy powinien uczestniczyć
właśnie w takim obrzędzie Komunii Świętej gdzie jak powiedział Ksiądz Proboszcz tamtejszej
parafii podczas krótkiej homilii - to rodzice
i opiekunowie są oczyma, rękoma, nogami tych
dzieci.
Cały obrzęd uroczystości był taki sam jak
w przypadku dzieci zdrowych. Uroczystość
niczym się nie różniła - piękna oprawa
muzyczna, przygotowanie liturgiczne, wystrój
kościoła, odświętne stroje dzieci i rodziców...
Myślę jednak, że wzruszenie i głębia przeżyć
była większa dla wszystkich uczestników tej
kameralnej uroczystości. Na zakończenie po
błogosławieństwie Ksiądz Grzegorz - duchowy
opiekun dzieci przygotował niespodziankę.
Przed kościołem dzieci dostały białe baloniki,
które symbolicznie poleciały do Pana Jezusa,
jako dziękczynienie za ten Cudowny, Wyjątkowy
Dzień i prośba o dalsze błogosławieństwo dla
nich i ich rodziców.
Nie można było nie zauważyć również
postawy
i
zaangażowania
opiekunów,
wychowawczyń z Ośrodka Rehabilitacyjno–
Dydaktyczno-Wychowawczego.
Oni
przygotowali
całą
uroczystość
pod
przewodnictwem Ks. Grzegorza. To wszystko
było takie naturalne, z tych ludzi emanowała
troska i wielka miłość do swych podopiecznych.
Dobrze, że są tacy Ludzie!, którzy traktują swoją
pracę, jako powołanie i służbę.
A dzieci? - Były szczęśliwie! To naprawdę
było widać. Zresztą już nie raz zastanawiałam się
czy „Ich Świat” nie jest lepszy? W ich oczach
naprawdę widać niebo i jakąś Tajemnicę,
o której pewnie tylko One wiedzą. Podzieliłam
się swoimi przeżyciami ze znajomym Księdzem,
który powiedział, że z pewnością właśnie tak
jest: Ten „Ich świat” jest przez nich bardziej
ceniony, a ludzie z zewnątrz zwracają wtedy
uwagę na to, co gubią w zwykłej codzienności,
w gorączce zabiegania. Warto być świadkiem
tych chwil, które wnoszą wielkie bogactwo
i błysk piękna. Benedykt XVI powiedział kiedyś,
że „narodziny dziecka to uśmiech Boga". I tak
właśnie jest. W każdym dziecku, w jego oczach
odbija się ten blask uśmiechu Stwórcy - ale - jak
to powiedział Ks. Bp Andrzej Jeż - „żeby
zobaczyć oczy dziecka, dorosły musi się schylić,
uklęknąć". Trzeba rzeczywiście pokory!
Agnieszka