Marian Guzek Samoregulacja nowa
Transkrypt
Marian Guzek Samoregulacja nowa
Marian Guzek Samoregulacja rynku i terapie antykryzysowe w skali międzynarodowej Mechanizm samoregulacji rynku i jego miejsca wrażliwe Pojęcie samoregulacji rynku bywa rozumiane nie tylko jako zdolność do automatycznego przywracania i utrzymywania wewnętrznej stabilności między podażą, popytem i ceną rynkową, ale także jako zdolność emitowania przez rynek sygnałów regulujących funkcjonowanie całej gospodarki rynkowej. Takie podejście przyznaje rynkowi podwójną zdolność regulacyjną, tj. wewnętrzną i zewnętrzną. Pierwsza dotyczy oddziaływania na uczestników danego rynku, a druga – na podmioty zewnętrzne, tj. osoby fizyczne, przedsiębiorstwa i instytucje działające w gospodarce jako całości. Dzięki temu powstaje pogląd, że cała gospodarka może mieć zdolność do samoregulacji rynkowej. Najłatwiej byłoby argumentować ten pogląd, gdyby istniał jeden rynek gospodarki. W rzeczywistości jednak w każdej gospodarce narodowej, a także w gospodarce światowej, występuje wiele rynków, które można podzielić na cztery główne rodzaje: rynek pracy, rynek kapitału, rynek towarów i usług oraz rynek pieniężny. Rynkowy mechanizm samoregulacji w całej gospodarce musi więc być oparty na sprzężeniach zwrotnych między tymi rynkami, a sprzężenia te powinny charakteryzować się podatnością na automatyczną ich koordynację. W jej wyniku cały układ wielorynkowy może wprawdzie ulegać cyklicznym wahaniom koniunktury, lecz powinien wykazywać zdolność do przywracania i utrzymywania stabilności gospodarki, a więc unikania głębokich kryzysów. Obraz samoregulacji rynkowej komplikuje nieco fakt, iż nie mogłaby ona w ogóle występować bez pieniądza. Jego kreowaniem zajmuje się organ państwa, a mianowicie bank emisyjny, mający poważny wpływ na funkcjonowanie wszystkich rynków. W niektórych skrajnych poglądach można zauważyć postulat zorganizowania emisji pieniądza w sposób wolnorynkowy przez sektor banków prywatnych, ale jest to mało realistyczne (1). Należy więc przyjąć, że współczesna samoregulacja rynkowa nie może obejść się bez interwencjonizmu państwa. Na funkcjonowanie gospodarki wolnorynkowej wywierają też znaczny wpływ inne organy państwa. Ich działalność polega głównie na świadczeniu różnorodnych usług na rzecz 1 społeczeństwa, w tym także przedsiębiorstw oraz instytucji rynkowych. Za usługi te państwo uzyskuje zapłatę, z reguły zryczałtowaną, w formie różnych podatków i opłat. W działalności tych organów istotną rolę odgrywają funkcje regulacyjne, które nie muszą mieć charakteru bezpośredniego interwencjonizmu, z jakim mamy do czynienia w zakresie funkcji emisyjnej banku centralnego. Schemat 1. SPRZĘŻENIA WZAJEMNE RYNKÓW W GOSPODARCE Czynniki deformujące samoregulację Brak automatycznego mechanizmu neutralizowania deformujących sygnałów wzrostu skłonności do oszczędzania Brak automatycznego mechanizmu regulacji proporcji podziału dochodu między kapitał i pracę PAŃSTWO Samoregulacja systemu gospodarki rynkowej Rynek pracy PAŃSTWO Rynek towarów i usług Instytucje regulacji Bank emisyjny Rynek Rynek kapitału pieniężny Podkreślone wyżej zależności między całym układem rynków krajowych a działalnością pozarynkowych organów państwa przez długi okres funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej, do I Wojny Światowej, nie mogą być uznane za kryzysogenne przeszkody samoregulacji mechanizmów rynkowych. Główne źródła kryzysów występowały bowiem wewnątrz systemu wolnorynkowego, a nie w sferze działalności państwa.Pierwszym z nich okazał się brak automatycznego mechanizmu zapewniajacego bezkonfliktowy podział efektów gospodarowania między czynniki produkcji tj. pracę i kapitał. Drugie źródło zakłóceń samoregulacji systemu rynkowego pojawiło się dopiero w wyższym stadium rozwoju kapitalizmu i przybrało postać obniżania się popytu konsumpcyjnego wraz ze 2 wzrostem skłonności do oszczędzania. Przedstawia to schemat 1., który można traktować jako ilustrację przedkeynesowskiego systemu gospodarki rynkowej wraz z dwoma żródłami zakłóceń jego samoregulacji. Doświadczenia historyczne w neutralizowaniu tendencji kryzysowych Już w początkowym okresie rozwoju kapitalizmu ujawniło się poważne źródło destabilizacji społeczno-politycznej i gospodarczej w postaci buntów robotniczych, świadczących o zakłóceniach w samoregulacji systemu rynkowego, a ściślej biorąc na styku rynku kapitałowego z rynkiem pracy. W usuwaniu tych zakłóceń, powtarzających się w różnych krajach, nie mogły istotnie pomóc związki zawodowe, po raz pierwszy zalegalizowane w Niemczech w 1869r. Koncentrowały się one przez prawie sto lat na pełnieniu roli przewodniej w tych buntach, gdyż nie miały szans na traktowanie partnerskie. Szybko jednak zaczęto stosować metodę neutralizującą to źródło zakłóceń w systemie gospodarki rynkowej, a mianowicie tłumienie buntów przez siły policyjne i wojskowe. Ten typ interwencjonizmu państwa, wspomagającego rozwój gospodarki rynkowej, był charakterystyczny aż do Wielkiego Kryzysu lat 1929-1933, w czasie którego musiano jednak zastosować nowe sposoby stabilizowania sytuacji społecznej przy pomocy interwencjonizmu socjalnego. Dopiero wtedy również w USA powstały związki zawodowe (w 1935 roku). Po II Wojnie Światowej utrwaliło się – istniejące do dnia dzisiejszego - rozwiązanie zastępcze wobec brakującego mechanizmu regulacji proporcji w podziale dochodu między kapitał i pracę. Ma ono charakter mechanizmu społecznego, a nie ekonomicznego, lecz stanowi prawnie usankcjonowaną formę umów społecznych, zawieranych pod kuratelą państwa przez pracodawców ze związkami zawodowymi. Wprawdzie o związkach zawodowych rozpowszechniane są niekiedy nieprzychylne opinie, jednak najczęściej wynikają one z braku wiedzy o tym, że współczesne związki zawodowe umożliwiają neutralizowanie istotnej luki w systemie samoregulacji rynkowej. Nieprawidłowości, a niekiedy szkodliwe dla społeczeństwa skutki partykularnych działań związków zawodowych, mogą się pojawiać, gdy władze państwowe nie potrafią zapewnić prawidłowego i spójnego w skali ogólnokrajowej funkcjonowania mechanizmu podziału dochodu między pracę i kapitał w postaci jednolitych umów społecznych. Wtedy bowiem istnieje pole do żywiołowych roszczeń ze strony pracowników w różnych branżach i indywidualnych zakładach pracy, co 3 wywołuje konieczność powrotu do stosowania przez państwo sił porządkowych, w skrajnych przypadkach z użyciem wojska. Są to jednak wyjątki od reguły stabilizowania systemu regulacji rynkowej przy pomocy mechanizmu umów społecznych. Drugie tradycyjne źródło kryzysogenne mogłoby być określane nazwą paradoksu Keynesa, gdyż objawia się ono w postaci zbadanej przez niego, pozornie niewiarygodnej, prawidłowości systemu gospodarki rynkowej. Oto bowiem niewątpliwa cnota społeczna, jaką jest zwiększanie skłonności do oszczędzania, może rodzić groźne dla całego społeczeństwa skutki w postaci głębokiego kryzysu gospodarczego. Zagrożenie takie powstaje, gdy wzrostowi oszczędności towarzyszy spadek popytu konsumpcyjnego, a w ślad za tym zmniejszenie produkcji i zysków, aż do bankructw powiązanych ze sobą firm różnych branż. Taki właśnie proces dokonywał się przed Wielkim Kryzysem. Towarzyszyło mu narastające bezrobocie. Państwa zwalczały bezrobocie przez ograniczanie importu przy pomocy instrumentów protekcyjnych oraz przez wspomaganie eksportu w drodze dewaluacji, a więc nadmiernych emisji pieniądza. Okazało się, iż w wyniku takiego interwencjonizmu we wszystkich krajach rozwiniętych, nie wyłączając USA, następował spadek popytu nie tylko wewnętrznego, lecz i zagranicznego, co doprowadziło do wspomnianego katastrofalnego kryzysu międzynarodowego. Zmiana charakteru interwencjonizmu, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, w kierunku tzw. New Deal’u (Nowego Ładu), miała na celu w mniejszym stopniu naprawianie samego systemu gospodarki kapitalistycznej, aniżeli usunięcie ogromnie uciążliwych dla społeczeństwa skutków kryzysu. Dopiero pod koniec II wojny światowej rozpoczął się na dużą skalę proces konstruowania nowych rozwiązań systemowych. Polegał on w pierwszym rzędzie na wprowadzeniu międzynarodowej koordynacji polityki handlowej państw, co w sposób trwały pozwoliło na utrzymanie w ryzach protekcjonizmu. Jednocześnie zostały stworzone warunki do koordynacji polityki kursowej państw w oparciu o zasilanie rezerw walutowych, a także pomoc kredytową. Rozwiązania te wprowadzono wraz z nowymi międzynarodowymi instytucjami, zajmującymi się ich realizacją, a zwłaszcza GATT-em, przekształconym w 1995 roku w Światową Organizację Handlu oraz Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym. W funkcjonowaniu gospodarki wewnętrznej zaszły również poważne zmiany. Wprawdzie dokonały się one w wyniku działalności państwa, lecz ich efekty miały doniosłe znaczenie dla wolnego rynku. Pod wpływem teorii Keynesa oraz póżniejszych teorii 4 zrównoważonego wzrostu gospodarczego, polityka gospodarcza USA i pozostałych państw rozwiniętych, została trwale oparta na nowych założeniach. Najważniejsze z nich można rozumieć jako zasadę, iż wzrost skłonności do oszczędzania nie może powodować spadku popytu konsumpcyjnego. Sam Keynes doradzał neutralizowanie wzrostu skłonności do oszczędzania za pomocą deficytu budżetowego oraz łagodnej inflacji. Polityka postkeynesowska została jednak oparta na radykalniejszym sposobie. Istotną rolę w realizacji tego zadania przypisano bowiem kredytowi konsumpcyjnemu. Dzięki niemu spadek popytu, wywołany wzrostem oszczędności jednych osób, mógł być kompensowany przyrostem popytu finansowanego środkami z kredytu zaciąganego przez inne osoby. Dodatkowym przedsięwzięciem o charakterze interwencyjnym było wprowadzenie na szeroką skalę ustawodawstwa antymonopolowego, które istotnie ograniczyło deformowanie mechanizmu rynku w handlu towarami. Po II Wojnie Światowej - w wyniku przedstawionych wyżej zmian - zostały zneutralizowane, umieszczone w schemacie 1., oba kryzysogenne źródła zakłóceń samoregulacji rynku, a także został wyeliminowany dodatkowy czynnik zagrażający prawidłowości działania rynków towarowych ze strony monopoli. Dzięki temu gospodarka kapitalistyczna mogła przez całe pół wieku rozwijać się w zasadzie bezkryzysowo. Potwierdziła się w tym czasie komplementarność wolnego rynku i interwencjonizmu. Niestety jednak, pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku zaczęły pojawiać się nowe źródła kryzysogenne, które przez dłuższy czas były słabo dostrzegalne, a w całej okazałości ujawniły się w czasie wybuchu kryzysu finansowego w USA pod koniec 2008 roku. Nowe źródła kryzysogenne w gospodarce rynkowej Powtarzające się cyklicznie zwolnienie dynamiki wzrostu gospodarczego, obejmujące fazy recesji, wywoływało fale niezadowolenia w różnych środowiskach społecznych Stanów Zjednoczonych. Wzrastała popularność nurtu liberalnego w ekonomii, który najpierw miał postać doktryny naukowej, ukształtowanej pod wpływem prac F.A.Hayeka oraz M.Friedmana, a opartej na teorii A.Smitha. W doktrynie tej nie przywiązywano jednak należytej wagi do metodologicznych założeń A.Smitha, a szczególnie dotyczących doskonałej przenośności pracy i kapitału jako warunku powstawania optymalnych kombinacji czynników produkcji pod wpływem konkurencji. Po pewnym czasie doktryna ta, nazwana 5 neoliberalizmem, została poszerzona o wiele elementów propagandowych, umacniających wiarę w omnipotencję rynku, tym bardziej im mocniej nasilały się deformacje mechanizmu rynkowego i obniżała się jego zdolność prawidłowej samoregulacji. Schemat 2. SAMOREGULACJA SYSTEMU GOSPODARKI W WARUNKACH NOWYCH DEFORMACJI PAŃSTWO PAŃSTWO Rynek pracy Rynek towarów i usług Instytucje regulacji Bank emisyjny Wadliwy interwencjonizm Rynek Rynek kapitału pieniężny Obroty aktywami toksycznymi Kreowanie pieniądza kredytowego bez Deformacje giełdowe i walutowe Nadmierne emisje waluty Po pierwszej pomyślnej fazie wdrożeniowej tej doktryny w polityce gospodarczej USA za czasów prezydenta Ronalda Reagana, a w W.Brytanii premier Margaret Thatcher, zakończonej znacznym ożywieniem gospodarek obu państw, nasileniu uległo dalsze propagowanie neoliberalizmu, którego przedstawiciele coraz mocniej domagali się znoszenia regulacji państwa nad rynkami finansowymi. Pod wpływem tych prądów następowało przekształcanie się naukowej doktryny liberalizmu gospodarczego w neoliberalną ideologię pozbawioną już nie tylko niezbędnego rygoryzmu naukowego, ale nawet elementarnych zasad 6 kupieckiej uczciwości, nakłaniających do powstrzymywania się od działań podważających zaufanie w biznesie. Po dwudziestu latach stosowania polityki gospodarczej, a zwłaszcza pieniężnej, opartej na takiej ideologii, w gospodarce Stanów Zjednoczonych objawiły się w pełni kryzysogenne dysfunkcje zarówno systemu rynkowego, jak i organów państwa w realizowaniu ich podstawowych zadań. Zmiany te przedstawia schemat 2., w którym nie ma już tradycyjnych zakłóceń samoregulacji rynkowej, które zostały zneutralizowane w okresie postkeynesowskim. Pojawiają się natomiast nowe źródła zagrożeń kryzysowych, generowanych na rynku kapitałowym i pieniężnym, a także w działalności Banku Centralnego oraz w sferze regulacji i nadzoru innych organów państwowych. O ile Keynesowi chodziło o pokonywanie depresji i stabilizację gospodarki, o tyle krytyków keynesizmu z pozycji neoliberalnych zafascynowała myśl o wykorzystaniu antykryzysowej profilaktyki - wyrosłej z polityki interwencyjnej typu keynesowskiego - w postaci kompensowania ubytków popytu kredytem, nie tylko do stabilizowania gospodarki, lecz także do napędzania jej wzrostu. Równoległym zainteresowaniem obdarzono stymulowanie działalności inwestycyjnej przez nadmiernie intensywne jej kredytowanie. Oczywiście, kredyt w kapitalizmie pełni w ogóle rolę siły napędowej w gospodarce. Umożliwia bowiem przekształcanie rozproszonych w społeczeństwie oszczędności w udostępniany przez banki kapitał. Rozmiary kredytu muszą jednak pozostawać w określonej proporcji do gromadzonych przez banki depozytów, aby wzrost gospodarczy odbywał się w sposób zrównoważony. Pojmowanie liberalizmu gospodarczego jako swobody działania przedsiębiorstw i banków bez ograniczeń ze strony państwa otworzyło drogę do przekroczenia tej proporcji. Oba kierunki kredytowania, tj. konsumpcji oraz funkcjonowania przedsiębiorstw, prowadziły w stronę zbyt „śmiałej” – aby nie powiedzieć niebezpiecznej działalności banków, jak też polityki pieniężnej realizowanej przez Fed (skrót od Federal Reserve, pełniącego funkcję banku centralnego USA). Istotną wadą interwencyjnej polityki pieniężnej, opartej na zasadzie taniego kredytu, okazało się stosowanie niskiej stopy procentowej oraz nadmiernych emisji dolara. Były one uzupełniane - kreowanymi przez banki prywatne - ogromnymi ilościami pieniądza kredytowego, przekraczającymi wielokrotnie granice pokrycia depozytami. Było to możliwe w warunkach usuwania przez władze ograniczeń działalności banków oraz tolerowania samowolnych działań banków komercyjnych, a zwłaszcza inwestycyjnych. W takiej atmosferze, graniczącej z euforią finansjery międzynarodowej, sektor bankowy wykroczył poza swoje tradycyjne funkcje i 7 oprócz przyjmowania depozytów i przekształcania ich w udzielane kredyty, stworzył wielki rynek wytwarzanych przez banki instrumentów finansowych, zwłaszcza związanych z tzw. sekurytyzacją, czyli zabezpieczaniem przed ryzykiem. Była to odpowiedź na swoistą pogoń banków za aktywami, których samo przechowywanie w kasach pancernych, nie mówiąc już o handlowaniu nimi, pomnażałoby zyski banków do niespotykanych nigdy poziomów. Wśród aktywów bankowych znalazła się wielka ilość tzw. aktywów toksycznych - posiadających fikcyjną wartość - i weszła ona do światowego obiegu finansowego. Rozzuchwaleni brakiem prawidłowej regulacji i nadzoru rynków finansowych przez państwo, niektórzy potentaci bankowi rozwinęli na światowych giełdach działalność o charakterze monopolistycznym, wykorzystując swoją pozycję jako dominującego sprzedawcy (monopolisty) oraz dominującego nabywcy (monopsonu). Obie te formy działalności monopolistycznej były już znane na rynkach towarowych. Nowością stała się jednak forma monopolu odwracalnego, wykonywana przez tego samego uczestnika rynku, jako operacja przekształcania się z monopolu w monopson i odwrotnie. Takich właśnie uczestników rynku można odróżniać od zwykłych spekulantów giełdowych, nazywając ich inwersopolami (2). Mają oni zdolność do tworzenia tzw. bąbli lub baniek giełdowych, ale także walutowych i – jak się okazało na rynku ropy – baniek surowcowych. Uczestnik rynku o wielkim potencjale finansowym może mieć dominujący wpływ na windowanie ceny, czyli może tworzyć bańkę, aby ją w odpowiednim momencie przeciąć jako monopolista, dokonując wielkiej sprzedaży zakupionego wcześniej po niskiej cenie towaru (wszystko jedno, czy jest nim akcja, waluta, czy surowiec). Gdy cena znów spadnie, potentat giełdowy może ponownie zrobić z niej bańkę, działając jako monopson, czyli dominujący nabywca. Diagnozy i terapie antykryzysowe Po wybuchu kryzysu finansowego dla wszystkich stało się oczywiste, że rynki utraciły swą moc samoregulacji, a interwencjonizm państwowy był, niestety, w znacznym stopniu wadliwy. Natomiast o nieuchronności przekształcenia się kryzysu finansowego w kryzys ogólno-gospodarczy poinformował świat sam główny realizator polityki pieniężnej USA, pełniący w ciągu dwudziestu lat funkcję szefa Fed i uważany przez media za guru neoliberałów amerykańskich, Alan Greenspan. W czasie przesłuchania przez Komitet Nadzoru Bankowego Izby Reprezentantów, stwierdził on: „Biorąc pod uwagę skalę 8 zniszczenia rynków finansowych, nie bardzo widzę, jak możemy dziś uniknąć masowych zwolnień. To jest finansowe tsunami, które zdarza się najwyżej raz na sto lat” (3). Prognoza Greenspana dotycząca masowych zwolnień zaczęła się w praktyce spełniać najpierw z powodu utraty możliwości zaciągania kredytów przez przedsiębiorstwa na ich bieżącą działalność. Musiały więc ograniczać ją, dokonując pierwszych zwolnień pracowników. Następną fazą transmisji kryzysu finansowego do przedsiębiorstw wytwórczych stało się intensywne zwiększanie oszczędności przez konsumentów w obawie przed nadciągającymi do nich, jako pracowników, zagrożeniami utraty zatrudnienia. Pojawił się więc poważny spadek popytu wewnętrznego i trudności w sprzedaży wytworzonych towarów. W tej fazie wytworzył się więc kryzys nadprodukcji, spowodowanej nadmierną skłonnością do oszczędzania – a więc sytuacja taka sama, jak w czasie Wielkiego Kryzysu. Można to uznać za chichot historii, a nawet za coś więcej, bo kryzys na zamówienie. U jego głównych źródeł znajduje się bowiem nadgorliwość antykryzysowej profilaktyki w postaci pobudzania popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego ponad granice rozsądku, przesuwane coraz bardziej w miarę rozkwitu ideologii neoliberalnej, która przed wybuchem kryzysu finansowego przyjęła już postać swoistego fundamentalizmu. Za pierwszą jego ofiarę uznał się Alan Greenspan, gdy w czasie wspomnianego przesłuchania, po pytaniu Przewodniczącego Komitetu: „Zrozumiał pan, że ideologia pozostawienia sił rynkowych własnemu działaniu i pana wizja świata, nie sprawdzają się?”, odpowiedział: „Tak, moja ideologia (podkr. M.G.) jest mylna. Przez 40 lat zdawało mi się, że daje ona nad wyraz wiele dowodów znakomitego działania. Tym bardziej jestem dziś załamany”(3). Władze Stanów Zjednoczonych, jak i innych państw świata szybko zrozumiały, że bez odpowiedniego interwencjonizmu stopień dokuczliwości obecnego kryzysu może być podobny do skutków Wielkiego Kryzysu, a nawet większy z powodu niespotykanego wcześniej zjawiska całkowitej utraty zaufania względem siebie banków i instytucji rynku finansowego oraz ich działania w warunkach występowania ogromnej masy aktywów toksycznych w skali światowej. Rozpoczęto więc realizować wielomiliardowe pakiety przedsięwzięć interwencyjnych, oraz przywracać i wprowadzać nowe regulacje, w tym koordynowane w skali międzynarodowej, mające na celu usunięcie dysfunkcji organów państwowych i przywrócenie zdolności samoregulacji systemów gospodarki rynkowej. Z góry wiadomo, iż takie terapie wymagają dużo czasu. Ponadto nie ma pewności, czy nie wystąpią przeszkody torpedujące działania interwencyjne państw lub też ograniczające 9 skuteczność pakietów mających stymulować wychodzenie z recesji. Przedsięwzięcia podejmowane w pierwszej fazie - zarówno indywidualne, jak i mające formę interwencjonizmu międzynarodowego - służą głównie zwalczaniu skutków kryzysu, a w mniejszym stopniu przywracaniu sprawnej samoregulacji systemów rynkowych. Prawdopodobnie dużo czasu jeszcze musi upłynąć, aby przywrócona została stabilizacja światowych rynków finansowych, a także aby rozszerzono na te rynki ustawodawstwo antymonopolowe. Jest to trudne zagadnienie, gdyż samo zjawisko powstawania baniek cenowych nie musi być sprzeczne z zasadami funkcjonowania rynku. Jeżeli bańka stanowi wypadkową działania wszystkich uczestników rynku po stronie popytu, to może ona oznaczać szybkie generowanie przez rynek renty ekspansyjnej jako odmiany renty rzadkości, stanowiącej bodziec dla inwestorów, w postaci nadzwyczajnego zysku, przyspieszający rozwój danej dziedziny wytwarzania. Jeżeli jednak bańka jest wynikiem oddziaływania na cenę przez uczestnika rynku, działającego indywidualnie lub w zmowie z innymi uczestnikami, to rezultatem takiego działania nie jest tworzenie renty ekspansyjnej lecz drenowanie kieszeni innych uczestników rynku. Dotychczasowe przepisy dotyczące funkcjonowania giełd papierów wartościowych są w tej sprawie niewystarczające, gdyż nie są wyraźnie wymierzone przeciwko kategorii uczestników rynku mających charakter odwracalnych monopoli. Długookresowa skuteczność omawianych terapii będzie też zależna od powodzenia w usuwaniu toksycznych aktywów oraz wyemitowanych przez banki prywatne pieniędzy kredytowych bez pokrycia. Wymaga to nowych emisji pieniądza, zwiększających tendencje inflacyjne, po okresie deflacji, charakterystycznej w początkowych fazach kryzysu, w związku z wygasaniem popytu i gromadzeniem się zapasów towarów. Same rynki finansowe, bez odpowiednich zmian polityki pieniężnej przez państwa oraz skoordynowanej w skali międzynarodowej rozbudowy systemów regulacji i nadzoru obrotów towarowych i finansowych, nie będą mogły nowym zadaniom podołać. Problematyczne jest również utrzymanie pozycji dolara jako głównego światowego pieniądza rezerwowego. Warto też zwrócić uwagę na niejednakowe skutki światowego kryzysu finansowego i gospodarczego w różnych krajach. Można ogólnie stwierdzić, że im bardziej w danym kraju zaawansowany był proces napędzania wzrostu gospodarczego kredytem konsumpcyjnym i inwestycyjnym oraz im więcej toksycznych aktywów dopłynęło do danego kraju, tym głębszy 10 pojawił się kryzys, objawiający się spadkiem dochodu narodowego. Ponieważ w Polsce zaawansowanie tych zjawisk było niskie, transmisja dekoniunktury do naszej gospodarki odbywa się w wolniejszym tempie niż w innych krajach. Dodatkowymi czynnikami powstrzymującymi tę transmisję są też: mniejsza zależność od spadającego popytu zagranicznego ze względu na niższy udział eksportu w naszej gospodarce oraz korzystny na niego wpływ deprecjacji złotego - chociaż niedobrej z innych względów. Ułatwia nam też zadanie znacznie wolniejszy spadek krajowego popytu konsumpcyjnego. Okoliczności te skłoniły rząd do powstrzymywania się od stosowania powszechnych na świecie przedsięwzięć interwencyjnych, a jednocześnie do przeceniania samoregulacyjnych mocy naszej gospodarki rynkowej. Takiej postawie sprzyja stosowana przez rządzącą koalicję nadmiernie liberalna doktryna polityki gospodarczej. Dzieje się tak w warunkach zablokowania u nas - tak samo jak i w innych państwach - działalności kredytowej banków wobec przedsiębiorstw oraz wzajemnie wobec siebie z powodu utraty zaufania. Następstwem musi więc być załamanie inwestycji, które rzeczywiście się dokonuje. Pewną podbudowę oficjalnej doktryny zaprezentował Leszek Balcerowicz, w poprzednich rządach wicepremier, minister finansów i prezes NBP. W jednym z wywiadów, zatytułowanym „Zostawcie mój kapitalizm w spokoju”(4), zamieścił on zestaw twierdzeń opartych na głównym założeniu, że przyczyny kryzysu są wyłącznie poza rynkiem. Chociaż uznaje fakt, iż kapitalizm niedomaga i rodzi potrzebę reform, to jednak sądzi, iż powinny one zmierzać do „oczyszczania” rynków z interwencjonizmu, który właśnie należy traktować jako przyczynę wadliwości polityki gospodarczej oraz odpowiedzialności państwa za kryzys. Aby bronić rynek przed interwencjonizmem, autor atakuje popularne obecnie instrumenty o charakterze regulacyjnym. Twierdzi, że istnieje prawidłowość polegająca na tym, iż wszelkie regulacje wobec przedsiębiorstw są przez nie „obchodzone”. Wprowadzanie nowych regulacji wywołuje zawsze nowe obejścia. Powstaje więc sytuacja nazwana przez autora „wyścigiem zbrojeń” między organami państwa a firmami. Firmy są jednak sprawne w omijaniu regulacji, podczas gdy organy państwa cierpią na niesprawność w wykonywaniu nadzoru. Z tego rozumowania autor wyprowadza wniosek, iż „lepiej więc nie zwiększać regulacji, lecz się cofnąć, zmniejszając ich ilość”. Zaskakujące jest jego ogólne twierdzenie, że wyleczenie kapitalizmu z kryzysowej przypadłości, będzie możliwe wtedy, gdy Prezydent Barack Obama nie tylko nie będzie naśladował Roosevelta, a ściślej biorąc, jego New Deal’u, lecz będzie „prowadził politykę 11 przeciwną do Roosevelta”. Wprawdzie autor nie objaśnia bliżej swej propozycji, lecz można sądzić, iż chodzi mu albo o politykę nieprzeszkadzania gospodarce USA w jej samoregulacji rynkowej, albo o wypróbowaną swego czasu w Polsce jeszcze dalej idącą koncepcję opartą na haśle „najlepsza polityka to brak polityki”. Tak, czy inaczej, terapia autora polega na pozostawieniu samym siłom rynkowym zadania wyprowadzenia gospodarek narodowych oraz całej gospodarki światowej z kryzysu. Jest ona więc oparta na wierze w naprawczą moc sił rynkowych przy „skali zniszczenia rynków finansowych” zaobserwowanej przez A. Greenspana. Swoją propozycję L. Balcerowicz uzasadnia - znaną w kręgach neoliberalnych - opinią, że działania Roosevelta w czasie Wielkiego Kryzysu nie ułatwiały, lecz przeszkadzały w jego zwalczaniu. Proponując swoją terapię, opartą na neoliberalizmie, autor powiela skompromitowaną już ideologię. Ignoruje przy tym fakt, że zrujnowane rynki muszą być najpierw naprawione, przy wydanym udziale interwencjonizmu koordynowanego w skali międzynarodowej, aby mogły odzyskać swą zdolność prawidłowej samoregulacji. Przypisy 1. G.P. O’Driscoll Jr., L. Hoskins, The Case for Market-based Regulations, „Cato Journal”, vol.26, nr 3/2006. 2. M. Guzek, Deformacje giełdowe, “Rzeczpospolita”, 4 maja 2009. 3. Alan Greenspan przyczynił się do kryzysu finansowego, „Newsweek” http:// www.newsweek.pl 4. L. Balcerowicz, Zostawcie mój kapitalizm w spokoju, „Gazeta Wyborcza”,11 maja 2009. 12