Plany na wysokie "c"
Transkrypt
Plany na wysokie "c"
z Tadeuszem Chachajem - dyrektorem, kierownikiem artystycznym i pierwszym dyrygentem Państwowej Filharmonii w Białymstoku. "Kurier Podlaski" nr 180 (323), 11 IX 1984 Plany na wysokie "c" Rozmawiamy tuż przed wyjazdem Pana i orkiestry symfonicznej Filharmonii do Słupska. Czy zamierzacie tam inaugurować nowy sezon? - W pewnym sensie - tak. Do Słupska wyjeżdżamy po raz drugi. Podobnie jak przed trzema laty otwieramy tam kolejny Festiwal Pianistyki Polskiej akompaniując Józefowi Stomplowi w dwóch koncertach fortepianowych Henryka Melcera i Zygmunta Stojowskiego. Program ten przedstawiliśmy w Białymstoku 5 i 6 września, a 8 września gramy go w Słupsku. Właściwa inauguracja nowego sezonu nastąpi w Białymstoku w najbliższy piątek (14 września). Będzie to chyba szczególnie uroczysty koncert z racji jubileuszu 30-lecia zespołu symfonicznego w Białymstoku obchodzonego w roku 40-lecia Polski Ludowej? - Wybraliśmy program bardzo atrakcyjny, wartościowy i oczywiście - polski: Koncert skrzypcowy Mieczysława Karłowicza i Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego. Jako solista wystąpi znakomity wirtuoz Krzysztof Jakowicz. To rzeczywiście niezwykle ambitny program, a przy tym dający olbrzymią satysfakcję słuchaczom. Myślę, że takich koncertów w podwójnie jubileuszowym sezonie czeka nas więcej? - Staraliśmy się zaplanować go jak najlepiej. Zaprosiliśmy sporo - na ile pozwoliły nam fundusze solistów zagranicznych. Po raz pierwszy będziemy gościć skrzypaczkę z RFN - Jenny Abel. Usłyszymy znakomitego wiolonczelistę amerykańskiego Michaela Flaksmana i jego rodaka Davida Pitucha wirtuoza saksofonu. Z Francji przyjadą znani już u nas: gitarzysta Pierre Laniau (jeszcze we wrześniu) i flecista Roger Bernolin (w październiku); ze Związku Radzieckiego para znakomitych skrzypków: Grigorij Żyslin i - również witany u nas z wielkim aplauzem - Wadim Brodski. Już 24 września pojawi się częsty u nas gość - Jerzy Maksymiuk ze swoją Polską Orkiestrą Kameralną. Zaplanowaliśmy również koncerty Kwartetu Wilanowskiego. Z solistów wystąpi całą nasza czołówka: Krzysztof Jakowicz, Kaja Danczowska, Konstanty Andrzej Kulka, Stefania Woytowicz, Regina Smendzianka, Lidia Grychtołówna, Piotr Paleczny i inni. Z młodych odkrycie naszych Spotkań Młodych Muzyków świetny wiolonczelista Andrzej Bauer. Przyjedzie także pianista Waldemar Malicki. Czy w tej plejadzie znakomitości starczy miejsca naszym amatorskim, bądź co bądź, chórom Akademickim? - Właściwie to Filharmonia wywołała konkurencję, która prowadzi do coraz lepszych rezultatów. W bieżącym sezonie przypada jeszcze jeden jubileusz 20-lecie Chóru Akademii Medycznej. Z tej okazji wystąpi on w Sali Koncertowej Filharmonii z programem a cappella oraz z naszą orkiestrą wykonując po raz pierwszy Te Deum Antona Brucknera i Victorię Wojciecha Kilara. Z kolei Chór Filii Uniwersytetu Warszawskiego wystąpi z Requiem Verdiego. Ho, ho! Gratuluję dyrygentowi Edwardowi Kulikowskiemu odwagi. - Zaprosiliśmy też wspaniały, dobrze znany białostockim melomanom Chór Filharmonii Narodowej do Harnasi Szymanowskiego. Entuzjastów większych form chóralno-orkiestrowych a jest ich u nas bardzo wielu czeka zatem nie lata przeżycie. Czy to prawda, że wiosną odrośnie nam również Festiwal Muzyki i Poezji? - Po wielu latach wracamy do tej imprezy zaplanowanej na 20-25 marca przyszłego roku. Chciałbym, aby festiwal ten nie był gorszy od ostatnich. O szczegółach mówić jeszcze jest za wcześnie nie chcę zapeszyć. Cennym dorobkiem trzydziestolecia Filharmonii są regularne audycje i koncerty dla dziatwy przedszkolnej i uczniów. W poprzednim sezonie rozszerzyliście tę działalność na kilka miejscowości województwa. Czy ta ekspansja trwać będzie nadal? - Zamierzamy zwiększyć ogólną liczbę koncertów z 450 w sezonie ubiegłym do 800-900 i dotrzeć do terenowych przedszkoli i szkół. Ależ Dyrektorze, to jest wzrost o 100%. Skąd weźmie Pan drugą filharmonię, czym muzycy będą jeździć? Tajemnicą poliszynela jest przecież sytuacja polskich filharmonii: brak muzyków, instrumentów, nieżyciowe przepisy… - Te braki znane są, oczywiście, wszystkim. Moi koledzy dyrektorzy wypowiadali się na ten temat na łamach "Ruchu Muzycznego". Mnie pracuje się ogólnie dobrze, chociaż istotnie przeraża dość masowy exodus polskich muzyków. Rzutuje to bezpośrednio na spadek poziomu polskich orkiestr, co jest najbardziej niepokojące. Władze powinny ten proces zahamować. Czy zatem w naszej Filharmonii nie będzie "łysin" na estradzie? - W ostatnich latach mieliśmy już niezłą obsadę smyczków: 10 pierwszych skrzypków i 8 drugich. Ale w tym roku ubyło nam np. cale trio. W sumie bodajże 15 naszych muzyków pracuje obecnie za granicą. Nie muszę dodawać, że nie są to instrumentaliści najgorsi. Braki te odczuwa automatycznie także białostockie szkolnictwo muzyczne, jako że najlepsi instrumentaliści pracują po sąsiedzku w Zespole Placówek Kształcenia Artystycznego. A to z kolei odbije się rykoszetem w niedalekiej przyszłości ponownie na Filharmonii. A inne bariery sławetny Fundusz Aktywizacji Zawodowej, braki w instrumentarium? - FAZ jako upiór straszy na szczęście już tylko w snach. Jego niekorzystne oddziaływanie na działalność przedsiębiorstw artystycznych zostało poważnie złagodzone. Czekamy oczywiście na rodzącą się w długotrwałych bólach ustawę o instytucjach artystycznych. Natomiast nasze instrumentarium, zwłaszcza w grupach dętych, nie jest najgorsze. Dostaliśmy również pewien zastrzyk akcesoriów; bez nich zapewne przestalibyśmy w ogóle grać. W ostatnim roku sfinalizowaliście poważne prace modernizacyjne. Ostatnie roboty wykończeniowe jeszcze zresztą trwają... Przybywa nam 500 metrów sześciennych kubatury. Odczują to nasi pracownicy a także i słuchacze, których zapraszamy do powstałego w ten sposób bufetu. Na inaugurację przygotowaliśmy dwie interesujące ekspozycje, jedną we współpracy z Biurem Wystaw Artystycznych, drugą własną, obrazującą trzydziestoletnią działalność naszej instytucji. Rozpoczęliśmy rozmowę od podróży, zakończymy ją wiec także na peregrynacjach. Ostatnio trudno było Pana zastać w Białymstoku... - W ostatnim półroczu rzeczywiście trochę podróżowałem. W lutym spędziłem dwa tygodnie w Hiszpanii, gdzie dyrygowałem trzema koncertami w prowincji Asturia. Zaskoczyły mnie tam olbrzymie sale na dwa do czterech tysięcy miejsc nawet w stosunkowo niewielkich miejscowościach, a przy tym szczelnie wypełnione publicznością. No i gorąca reakcja na muzykę, wielokrotne wywoływanie na estradę. Następnie prowadziłem kilka koncertów w Jugosławii i Austrii. Wreszcie z okazji 40-łecia PRL na zaproszenie Ministerstwa Kultury i Sztuki wyjechałem na Kubę i prowadziłem w Hawanie dwa uroczyste koncerty z najlepszą kubańską orkiestrą. Podczas tych tournées dyrygowałem utworami Mozarta, Beethovena, Webera, Schuberta, Mendelssohna, Chopina i Henryka Czyża. Dziękuję za rozmowę i życzę Panu i Orkiestrze wielu sukcesów w następnym trzydziestoleciu. Rozmawiał: STANISŁAW OLĘDZKI